Nie wiem, czy bardziej martwi mnie fakt, że penis opada, czy to, że autorzy niektórych komentarzy myślą, że kobieta ma być jak startowy kabel do akumulatora. Albo, że problemem są prezerwatywy ( jak delikwenta postawić pod ścianą, to gumę aż pali xD) , a nie chroniczny lęk przed porażką. Mechanizm podręcznikowy: stres ...kortyzol... spadek testosteronu...nara, erekcjo. A potem błędne koło: im więcej myśli, tym mniej działa.Do tego jeszcze kultura porno i „ćwiczenia manualne” 5 razy w tygodniu , czyli uczymy ciało, że intymność to ekran i zero presji. a ciało na to: "seks z kimś? za blisko, za ryzykownie, wylogowuję się".
Więc może zamiast porównywać kobiety do samochodów (bo nie każda musi być Ferrari, serio), warto porównać siebie do systemu, który potrzebuje resetu: mniej pornografii, więcej obecności, zero presji na wynik.
I najważniejsze... czas przestać mysleć, że erekcja to dowód męskości... "bycie twardym", najbardziej was gniecie.