A ja cierpię, bo ostatnio przez 2 tygodnie byłam z moim misiem non-stop na wakacjach i teraz jak przyjechaliśmy do domu, a raczej ja do swojego a on do swojego to cierpię męczarnie, jak go nie widzę. Budzę się w środku nocy i szukam mojego misia-Krzysia obok, a tu go nie ma...tylko lampka nocna stoi smętnie na głośniku...On pracuje, ja od października na studia. Teraz staramy się widywać codziennie, ale nie zawsze się da...najchętniej to przykułabym go do siebie i nigdzie nie puściła. Nigdy nie będę miała go dosyć. I on chyba też.
mam nadzieję