Ciąg dalszy tego wątku:
Od jakiegoś czasu nie miałem kontaktu z Iwoną. Może i dobrze, motylki w brzuchu na myśl o niej już nie były tak silne jak po pamiętnej wizycie w sypialni. Owszem, ciągle chodziło mi po głowie te jej wyznanie o przyjaciółce no i obraz nagiej Iwony na mnie, przede mną i pode mną też nie chciał opuścić mojej głowy.
Jak zapewne pamiętacie, jakiś czas temu zwolniła się moja sekretarka. Pożegnałem ją bez żalu, jestem wzrokowcem, służbowo nie wybijała się jakoś specjalnie, za to aparycję miała hmmm, ujmę to delikatnie - średnią.
Szczęście dla mnie, że nową ja miałem przyjemność wybierać. I nie zamierzałem skupiać się tylko na referencjach i CV.
Ilość kandydatek miło mnie zaskoczyła, proces rekrutacji trwał długo, ale mieliśmy czas, bo poprzednia nie odeszła z dnia na dzień. Zapraszałem na rozmowę praktycznie 3-4 dziewczyny tygodniowo po uprzednim odseparowaniu tych, które paliły się już w CV. 55 lat? Come on. Wiem, seksistowskie to, ale co poradzę. Jak kupuję auto to ma być wygodne i cieszyć oko. Umiejętności? Ależ proszę bardzo, prawo jazdy kategorii B i nic poza tym. Nosz kurwa, potrzebne sekretarce jak świni siodło. Ogólnie mam wrażenie, że laski kończą średnią szkołę i już są pewne, że kariera w dużej firmie stoi otworem. No nie, chyba, że w McDonaldzie, to bardzo duża firma.
Kandydatki zjawiały się jedna za drugą, a ja z racji dużego zainteresowania nie śpieszyłem się z wyborem.
Ta nie. Ta też nie. Ta może. Ta nie. Ta zdecydowanie nie, a kysz brzydalu. O, ta bardzo na tak. I tak wielokrotnie.
Sporo fajnych dupeczek, niestety z siankiem w główkach.
Po ponad trzech miesiącach nie miałem już wyboru, stara sekretarka odeszła pozostawiając puste biurko, ale nie było to problemem, bo akurat trafiło na sezon urlopowy, gdy firma pracuje w zasadzie rozpędem wypracowanym wcześniej, wszystko samo się dzieje.
Na moim biurku leżała kupka kandydatek, które zaliczyłem do drugiego etapu selekcji. Nieśpiesznie przeglądałem jedne dokumenty za drugimi. Listy motywacyjne przeglądałem pobieżnie, wiadomo, że ludzie tam piszą co im do głowy wpadnie. Treść mało dla mnie znaczyła, zwracałem uwagę na stylistykę, ortografię i to czy to jest z jakiegoś wzorca z internetu, czy kandydatka włożyła w to jednak trochę pracy. Starałem się przyporządkować konkretne CV do osoby.
Hmmm, pani Wioletta. Wysoka, krótkowłosa, uroda przeciętna ale akceptowalna. Ubiór schludny, ale niestety obcas niski. Żółta kartka.
Pani Grażyna. Młoda dziewczyna, może nawet trochę za młoda. Aparycja świetna, ubiór nienaganny, figura bardzo dobra, ale mało doświadczona. Owszem, angielski i niemiecki bardzo dobry, ale nic poza tym. Ciekawa z wyglądu i niewiele więcej.
Pani Iwona. Imię ładnie mi się kojarzące, niewysoka, ale szczuplutka, figura sportowa. Krótka spódniczka, kuszące szpilki, niestety makijaż nietrafiony. Szkoda, ale dajmy jej szansę.
Pani Milena. Noo, tutaj bardzo sympatycznie. Jakieś metr siedemdziesiąt wzrostu, luźna koszula z dużym dekoltem, długie włosy, z twarzy podobna do Jennifer Aniston. Długie nogi. Może być, bardzo interesująca.
Niejaka Małgorzata. Lat 42 wg CV. I na tyle wyglądająca. Surowa - takie przyszło mi do głowy pierwsze określenie jak ją zobaczyłem. I wyniosła. ale głos miała ciepły. Czarna spódniczka, czarna bluzka opinająca spore piersi, czarne długie włosy. CV bogate i ciekawe. Może coś z niej będzie.
I tak jeszcze kilka kolejnych CV przeszło przez moje ręce. Odrzuciłem w sumie z tego 2 najgorsze, pozostałe rozłożyłem wachlarzem na stole w sali konferencyjnej i nie mając innego sensownego pomysłu poukładałem je w kolejności od najmniej atrakcyjnej do najbardziej. Na wierzchu znalazła się Małgorzata. Przez kilkanaście następnych minut obdzwaniałem wszystkie kandydatki, tylko jedna się wykruszyła "już znalazłam pracodawcę", jakaś Joanna, nie mogłem skojarzyć która to. Skoro jej nie zapamiętałem to znaczy, że nie było co.
Na końcu zadzwoniłem do Małgorzaty. Ciepły głos, lekko zniekształcony przez telefon, brzmiał miękko ale profesjonalnie. Już plusik, skoro ma odbierać telefony od kontrahentów, to niech będzie to właśnie taki głos.
"Tak, jestem zainteresowana, oczywiście, będę punktualnie, oczywiście, dziękuję za telefon, do jutra, do zobaczenia" - lała miód na moje uszy.
Następnego dnia wyszykowałem się do pracy z trochę większą dbałością o detale niż zwykle. Profilaktycznie wdziałem nowiutką bieliznę, ogoliłem się staranniej niż to robię zazwyczaj jeśli to możliwe. Pracodawca musi świecić przykładem, czyż nie?
W drodze do pracy czułem ekscytację, ten etap rekrutacji będzie bardziej drobiazgowy niż pierwszy, który był tylko sitem odrzucającym plewy. W korku wyobrażałem sobie każdą z kandydatek jak mogą wyglądać nago, najbardziej podobała mi się Milena, pewnie przez te skojarzenie z Jennifer Aniston. W spodniach poczułem delikatne mrowienie.
Poruszając się leniwie w korku rozejrzałem się na boki, nie było opcji aby ktoś zauważył, położyłem więc dłoń na rozporku i delikatnie zacząłem rytmicznie uciskać, myśląc sobie o tej Milenie. Automatyczna skrzynia biegów to wynalazek dla takich zboczeńców jak ja, jedna ręka jest wolna. Wyobraziłem sobie, jak rozpinam guzik za guzikiem tę jej obszerną koszulę, odsłaniając biały koronkowy stanik. Członek już stał i musiałem go poprawić dla wygody. Oparła się o brzeg biurka, przygryzając wargę, wodząc oczami po mojej twarzy. Rozpiąłem tę koszulę całkowicie odsłaniając płaski brzuch, Milena zaczęła podciągać spódnicę do góry. Nieeeee, nie, nie, w tym momencie przegoniłem ją z głowy bo zaczynało się robić zbyt erotycznie a byłem już dwie przecznice od firmy.
W bramie zatrzymał mnie wartownik.
- Jakaś pani czeka na pana, w sprawie pracy.
- Poproś ją, a następne wpuszczaj i kieruj do mojego biura.
Spojrzałem na zegarek, przyszła 15 minut za wcześnie, nawet kawy sobie nie zrobię, minus moja droga.
Z wartowni wyszła elegancka kobieta, wysiadłem i otworzyłem drzwi pasażera.
- Zapraszam, będzie szybciej.
Podziękowała i wsiadła. Widać było, że podoba jej się ta podwózka. Za cholerę nie pamiętałem jak się nazywa.
- Czyli chce pani dla nas pracować?
- Tak, jesteście dużą firmą z renomą - bla bla bla, standardowe formułki, mogłaby się bardziej postarać. Opalone nogi ładnie się odcinały od jasnej skóry na siedzieniu.
Zaparkowałem pod biurem, otworzyłem drzwi i zaprosiłem do środka.
- Nikogo nie ma - lekko się speszyła.
- Nikogo, sezon urlopowy, zamykamy firmę na tydzień, dobry sposób aby ludzie mieli choć tydzień bez myślenia o pracy. Pozostałe tygodnie na zakładkę. Ale potem ostro do pracy - pokrótce wyjaśniłem zasady i spojrzałem szybko w plik papierów szukając imienia - napije się pani czegoś, pani Magdo?
- Nie dziękuję, nie chcę robić sobie kłopotu.
Kilkanaście minut później wiedziałem, że to nie ta. Owszem, nic negatywnego, ale też nic co by mnie do niej ciągnęło.
Po kolei w odstępach większych lub mniejszych zależnie od przebiegu rozmów pojawiały się kolejne potencjalne pracownice. Niestety nie były wystarczająco dobre, albo ja za wysoko postawiłem poprzeczkę. Z kandydatki na kandydatkę coraz bardziej czekałem na Milenę i Małgorzatę. Były najlepiej się zapowiadające po pierwszym etapie no i Milena miała już u mnie plusa za wyimaginowane zbliżenie w samochodzie.
W końcu zjawiła się Milena. Punktualnie, godzina 13-ta zastukała w uchylone drzwi do mojego biura. Spojrzałem znad klawiatury laptopa i zobaczyłem długonogą postać ubraną typowo jak na sekretarkę. Średniej wysokości buty na sporym lecz topornym obcasie, spódnica za kolana, bluzka, torebka. Nic powabnegopoza nogami, cały czar prysł. Jennifer Aniston odpłynęła w niebyt. Porozmawialiśmy o charakterze pracy, zakresie obowiązków, benefitach jakich może się spodziewać. Ciut roszczeniowa, ale w granicach rozsądku. Podziękowaliśmy sobie za spotkanie, odprowadziłem kurtuazyjnie do drzwi i pożegnałem. Niestety nawet chód miała zwyczajny. Jaka szkoda. Ale mimo, że czar Jennifer prysł, wskoczyła na pierwsze miejsce, może w stylówie zwyczajnie miała gorszy dzień. Zrzucić ją mogła jedynie ostatnia kandydatka - Małgorzata.
Wyżej wspomniana stanęła w drzwiach mojego biura jakieś dwie minuty przed drugą.
Zanim to się stało usłyszałem w oddali dźwięk otwieranych drzwi a potem stuk stuk stuk. Podobne do tego w wykonaniu Iwony, ale szybsze, energiczniejsze. Poczekałem aż stuk stuk dotrze do mojego progu i spojrzałem w kierunku skąd dochodził dźwięk.
Kobieta w świetle drzwi znieruchomiała z ręką w połowie drogi do zapukania, ale widząc że odnotowałem jej nadejście opuściła rękę.
- Zapraszam - powiedziałem z lekko ściśniętym gardłem, bo to co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania.
Weszła lekko kołyszącym wzrokiem, aż pożałowałem, że podłoga mojego biura pokryta jest miękką wykładziną a nie czymś twardym, nie było słychać dźwięku obcasów.
Małgorzata poprzednim razem ubrana zachowawczo i surowo tym razem postawiła na styl wampa.
Pięknie opalone stopy odziane były w buty na wysokim obcasie, nie wiem jak się one fachowo nazywają. Spróbujcie to sobie wyobrazić - cienka podeszwa, z wysokim cienkim obcasem a stopę i kostkę oplatają tylko cienkie paski skóry, stopa praktycznie jest goła. I to właśnie było to. Na tle tych czarnych butów i opalonych stóp mocno odcinał się biały lakier na końcówkach jej paznokci, równiuteńko przyciętych. Ależ piękne stopy, trafiła idealnie w moje gusta. Wyżej odziana była w obcisłe czarne jeansy (chyba lubi ten kolor) lekko poszarpane tu i ówdzie. Może nie do końca biurowy strój, ale co tam. Beżowy grubo tkany sweter dopełniał stroju. Jak on się trzymał na ramionach to zupełnie pojęcia nie mam. Góra tego swetra nie leżała na opalonych ramionach tylko tworzyła poziomą linię przebiegającą przez klatkę piersiową między szyją a piersiami. Nie zauważyłem żadnych ramiączek od stanika. Całości dopełniały wielkie skomplikowane kolczyki bujające się w rytm jej chodu i cicho brzęczące przy ruchach głowy oraz wielkie okulary w cienkiej oprawce. Miała je poprzednio? Chyba nie, zapamiętałbym. Długie paznokcie opalonych dłoni również kończyły się białym paskiem lakieru. Makijaż twarzy ograniczał się do brwi, usta miała naturalne. Teraz zwróciłem uwagę, że są całkiem spore, może to te okulary optycznie zmieniły proporcje twarzy.
Wstałem i dłonią wskazałem miejsce przy małym stole konferencyjnym jaki stoi w moim biurze.
- Zapraszam, napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję - o ja, ale cieplutki głos.
Zarzuciła długie czarne włosy na przód owiewając mnie delikatnym słodkim zapachem, przygładziła je ręką i usiadła lekko wyciągając stopę do przodu. Odruchowo spojrzałem w dół, przepiękna stopa, rany boskie, ale bym pieścił. Wielkie kolczyki zachybotały się wypełniając chwilę ciszy brzęknięciem. Rozgoniłem w głowie kosmate myśli.
- Cóż pani Małgorzato, cieszę się, że panią ponownie widzę - standardowa grzecznościowa formuła.
- Z wzajemnością - odparła tym samym - dlaczego jest tak pusto?
Powtórzyłem historię o sezonie urlopowym.
- To znaczy, że pracuje pan sam?
- Samiusieńki, no i pan Władek przy szlabanie. Dzisiaj przyszedłem tylko w celu rekrutacji.
- A mogę spytać czy ma pan dużo chętnych? - nie siliła się na jakiekolwiek konwenanse.
- Hmmm, w pierwszym etapie było naprawdę dużo, to żadna tajemnica, do dzisiejszego nazwijmy to finału przeszło niecałe 10, pani jest dzisiaj ostatnia.
Siedziała wyprostowana jak struna, wyprostowanymi palcami poprawiła okulary, na krawędzi pięknej dłoni zauważyłem delikatny szlaczek tatuażu, ale nie zauważyłem co to było. Poczułem delikatne ukłucie adrenaliny i czegoś jeszcze. W spodniach.
- Ostatnia? Czyli już po mnie nikt nie przyjdzie?
- Nie, jest pani ostatnia - potwierdziłem - a dlaczego pani pyta o ilość chętnych?
- Lubię wiedzieć na czym stoję.
- OK, ja też lubię, dlatego też pozwoli pani, że przejdziemy do meritum.
Kilkanaście kolejnych minut minęło nam na wymianie oczekiwań, rozmówczyni dawała nienachalnie poznać, że się ceni zawodowo i zbliżając się do końca rozmowy czułem, że ma ku temu podstawy, była rzeczowa i znała się na tej robocie. I była przede wszystkim pewna siebie. Przyglądałem się jej uważnie starając się to ukryć. Z początkowej wyniosłości niewiele zostało, z czasem rozmowa stawała się luźniejsza. Z metrykalnych czterdziestu dwóch lat z każdą minutą coś ubywało a i jej ubiór ją odmładzał. Oczywiście poruszyliśmy temat jej zarobków. Zażądała stawki dość wysokiej jak na pracę sekretarki, wyższej niż zarabiała poprzedniczka, ale cóż - prawa rynku są nieubłagane, mogłem się na taką stawkę zgodzić.
- W sumie wiem o pani już chyba wszystko co chciałem. Niech mi jednak pani jeszcze powie - co pani w sobie ceni najbardziej?
Do tej pory siedziała wyprostowana, nie korzystając z oparcia krzesła, teraz opadła na nie i założyła nogę na nogę.
Nie udało mi się uciec oczami od podniesionej teraz stopy, doskonale widocznej. Idealna opalenizna, gładka skóra i te paznokcie. Naprawdę rzadko widuję tak zadbane stopy. Ucisk w spodniach narastał, a moje spojrzenie nie uszło uwadze pani Małgorzaty. Poruszyła stopą.
- Właśnie to - odpowiedziała.
- Czyli co - nie załapałem.
- Wystarczy, że kiwnę palcem albo nogą i faceci głupieją.
- Pani Małgorzato... - próbowałem zaprotestować, ale mi przerwała.
- Jaka pani? Małgorzata a z czasem pewnie Gosia, skoro będę dla ciebie pracować - no tu mnie wyrwało z kapci, zaraz, co się dzieje?
- Nie bardzo rozumiem... - musiałem głupio wyglądać, bo byłem naprawdę zaskoczony.
- Nie, no jasne, bo ja głupia jestem. Widzę przecież jak na mnie patrzysz, podobam ci się - i zaczęła bawić się włosami.
- No, eeee, nie, no tak, ale... - szybko, szybko, znaleźć język w gębie! Poczułem że się lekko czerwienię, poruszyłem się nerwowo na krześle.
- Daj spokój, jesteś na przegranej pozycji - w tym momencie postawiła stopę na krawędzi mojego krzesła między moimi udami. Ciśnienie mi podskoczyło ale odnalazłem w sobie rytm.
- Dlaczego na przegranej, możemy wywalczyć remis - próbowałem wyrównać szanse.
- Możesz walczyć, ale przegrasz - miażdżyła mnie dalej, jej dłoń z włosów przesunęła się na krawędź dekoltu, złapała za krawędź i pomału gruba wełna milimetr po milimetrze zaczęła zsuwać się odsłaniając powolutku coraz większy obszar jej skóry. Oczom moim ukazała się góra piersi, sam ten kawałek dawał rozeznanie, że ma czym się pochwalić. I wyglądało, że faktycznie nie ma stanika. Dotknąłem wierzchu jej stopy i powiodłem wzdłuż niej w kierunku kostki. Kutasa miałem już gotowego i na nieszczęście upchanego na bok. I nie mogłem go poprawić tak po prostu, żeby nie wyglądało to głupio.
- Widzisz, już przegrałeś - zaśmiała się. No i w sumie miała rację.
- Wyrachowana jesteś - podjąłem jej grę i sięgnąłem obiema dłońmi do zapięcia jej buta. Przekręciła stopę tak aby mi to ułatwić.
- Na pewno jesteśmy sami? - upewniła się.
- Sami.
- A wartownik nie przyjdzie?
- A po co? Pewnie ogląda coś w telewizji.
Moje palce błyskawicznie poradziły sobie z zapięciem a brzeg jej swetra zjechał już mocno w dół. Widziałem krzywiznę obu jej piersi, widziała że patrzę i czekam co dalej, więc zatrzymała rękę.
- Dawno nie widziałem takich pięknych stóp - to była szczera prawda.
- Mam fioła na ich punkcie - odparła.
- Teraz ja też - mówiąc to wysupłałem jej stopę ze skórzanych paseczków a but spadł z głuchym odgłosem na miękką podłogę. Ująłem te dzieło sztuki w dłonie delektując się miękkością jej skóry, ale szybko wyswobodziła się kładąc stopę na moim kroczu.
- Uuuu, proszę proszę, ależ wygrywam! - zaśmiała się czując twardy kształt.
- Nie będę ci ściemniał, wygrywasz - zsunąłem się odrobinę, aby ułatwić jej masaż mojego członka, ciągle upchanego w bok. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Sweterek podjął podróż w dół i w końcu zobaczyłem skrawek otoczki sutka. Wyraźnie ciemniejszy od opalonej skóry, wielkości maksymalnie pięciu centymetrów. Sweterek podążał dalej zsynchronizowany z ruchami jej stopy na moim kroczu. Nie wiedziałem na czym skupić uwagę, na jej piersiach, coraz bardziej widocznych czy na jej stopie wykonującej zmysłowy taniec.
Gładziłem wierzch jej stopy delikatnie dyktując tempo i siłę pieszczot, ale zdawała się w ogóle nie słuchać.
Sweterek dotarł do sutka, zawahał się chwilę, po czym napięcie materiału zostało pokonane i moim oczom ukazała się cała kształtna pierś.
- Ups - kokieteryjnie szepnęła Gośka, zrobiła niewinną minkę, zatrzepotała rzęsami i przygryzła paznokieć. Teraz zobaczyłem tatuaż, piórko, banalne - to niechcący...
- Tak, niechcący... Co jeszcze zrobisz niechcący?
- A co byś chciał?
Bez słowa sięgnąłem do rozporka, nawet nie dlatego, żeby od razu ją przelecieć, ale dlatego, że ucisk stał się niewygodny, członek ciągle był upchnięty niewygodnie w bok. Powstrzymała mnie od razu.
- Hola hola, gdzie z łapami - skarciła mnie i trochę zwątpiłem, ale zaraz sytuacja się wyjaśniła.
- To robota porządnej sekretarki - zabrała stopę, zsunęła sweter z drugiej piersi, żeby mieć wygodniej, pochyliła się i sięgnęła do mojego rozporka.
Rozparłem się wygodnie a ona pomasowała mnie otwartą dłonią przez spodnie. No uwolnij go wreszcie, kobieto!
- Chyba ci się podoba?
- Dziwisz się, szprycha z ciebie.
- Wiem - odparła krótko a jej zgrabne palce poradziły sobie z guzikiem spodni ale na tym poprzestała. Wyprostowała się i szybkim ruchem pozbyła się swetra. Była równiuteńko opalona, bez śladu nawet od kostiumu kąpielowego. Oparła się z powrotem, wyciągnęła do mnie nogę, tę ciągle obutą.
- Poproszę - zakomenderowała.
Ciągle myśląc o niewygodnym ułożeniu kutasa rozpiąłem sprzączkę i drugi but poleciał gdzieś w głąb gabinetu. Złapałem jej stopę i próbowałem pocałować, ale się wyrwała.
- A nie ma tak dobrze, musisz zasłużyć - droczyła się ze mną a jej dłonie zaczęły tańczyć po skórze w niebezpiecznej odległości od piersi.
- No dobra, grajmy w tę twoją grę - rozsiadłem się wygodnie dając do zrozumienia, że na coś czekam, nie dałem dłużej rady i sięgnąłem pod bokserki poprawiając penisa. Uuu, jaka ulga...
- O ty, coś tam znalazłeś?
- Przekonaj się.
Gośka wstała, stanęła w lekkim rozkroku nad moim udem. Ręce odruchowo wystartowały do jej piersi, od razu dostałem po łapach.
- Prosił cię ktoś? - spytała ale bez złości. Złapała moje dłonie i położyła sobie na udach - tu możesz.
Rozpięła mi guzik koszuli i powiodła palcem po moim policzku, poczułem słodki zapach z nadgarstka. Stała taka wyprostowana i władcza nade mną a moje dłonie błądziły po jej zwartych udach. Panna patrzyła mi z góry w oczy, ciężkie piersi wisiały przede mną, ale za każdym razem gdy moje ręce zbłądziły w okolice wnętrza jej ud lub pośladków dostawałem po łapach, więc do piersi nawet nie startowałem. W końcu Gosia lekko kucnęła i zaczęła ocierać się kroczem o moje udo. Przysiągłbym, że czuję ciepło bijące z niej przez spodnie. Objęła mnie za szyję i ruchem jak ze striptizu przerzuciła drugą nogę tak, że teraz stała nade mną okrakiem. Pochyliła się i zbliżyła piersi do mojej twarzy a jej włosy przyjemnie mnie łaskotały po twarzy. Ale kiedy tylko poczuła, że chcę poczuć ją na ustach natychmiast się odsunęła przytrzymując mnie rękami.
- Czyli rozumiem, że się dogadaliśmy? - spytała i rozpięła mi kolejny guzik koszuli.
- No nie jestem przekonany.
- Spodziewałam się, że nie będziesz.
Odrzuciła włosy do tyłu, jej kolczyki głośnym dzyń dzyń wyraziły swoją dezaprobatę.
- Po co ci te okulary? - spytałem - wyglądają na zerówki.
- Brawo szefie - zadrwiła - bo to są zerówki. Podobno lepiej w nich wyglądam.
Nie wiem, czy lepiej, ale na pewno dodają tego czegoś do jej twarzy.
- A czy... - chciałem jeszcze o coś zapytać, ale zakryła mi usta dłonią, ach ten zapach, i kołysząc biodrami na lekko ugiętych nogach zaczęła się zniżać coraz bardziej i bardziej, aż w końcu jej cipka spotkała się z moim kutasem. Przez spodnie rzecz jasna. Kolejny guzik mojej koszuli przegrał batalię z jej palcami.
- Negocjator się znalazł... - mruknęła a jej krocze zaczęło miarowo przesuwać się w przód i w tył, ocierając się o mnie.
Zabrała rękę z moich ust, moją dłoń poprowadziła wzdłuż swojego uda, przez biodro, tułów aż w końcu położyła ją sobie na piersi.
- Tak możesz - zakomenderowała tonem nie znoszącym sprzeciwu i przyspieszyła tempo ocierania się. Kolejny guzik koszuli pożegnał się ze swoją dziurką. Ależ chciałem ja przywitać się z dziurką Gosi...
Ręka na piersi próbowała wyczuć upodobania Gosi, druga ręka odszukała klamrę jej paska w spodniach, ale szybkie pacnięcie przekonało mnie, że ona tego nie chce.
- Czego ty chcesz? - spytałem więc.
- Tę robotę chcę, podoba mi się to co tu widzę - zupełnie nie wiem czy miała na myśli firmę, mnie, czy to co się tu wyprawiało.
Jej biodra nie poruszały się już tylko w przód i w tył, doszedł również ruch na boki, zwiększył się również nacisk. Poczułem, że koszula rozchyla się na boki, całkowicie już rozpięta.
- Jesteś blisko zatrudnienia - wydusiłem, robiło mi się coraz bardziej gorąco, pragnąłem jej, chciałem posiąść jej ciało, poczuć jej smak i zapach, poznać gorąc jej groty i pokazać kto tu jest szefem. Póki jednak co to ona dyktowała warunki i muszę przyznać, że mnie to kręciło.
- Jak blisko? - ton jej głosu zdradzał, że też jest podniecona, przeciągnęła delikatnie paznokciami po moim torsie. "Byle nie za mocno, żadnych śladów" pomyślałem.
- Ściągaj te spodnie to ci pokażę.
- Zapomnij, na to musisz zasłużyć - wyrzuciła z siebie ta bezczelna sadystka - ale pokażę ci co możesz mieć.
Pochyliła się, pocałowała mnie niespodziewanie w usta, miękki i nagły miętowy pocałunek podniósł mi ciśnienie jeszcze bardziej.
Zaryzykowałem, druga ręka dołączyła do pierwszej, protestu nie było i teraz obie piersi były zaopiekowane. Miękkie i miłe w dotyku, kiedyś pewnie były jędrne, teraz były ledwie poprawne, ale za to duże i proporcjonalne. Pieściłem je obserwując twarz Gosi próbując z niej wyczytać jak lubi być dotykana. A to całą dłonią, a to palcami, lekko, mocniej, całą pierś, tylko sutki. I za cholerę nie mogłem wyczytać co jej sprawia największą przyjemność. Z żalem zauważyłem, że jej sutki nawet nie mają startu do sutków Iwony, tak pięknie reagujących na moje palce, twardych i sterczących. Te też sterczały podniecone, ale nie tak jak Iwony. Przez ułamek sekundy zatęskniłem za nią, ciepłem jej skóry głosu.
Szybko z tego namysłu zostałem wyrwany szybszymi ruchami bioder Gosi, teraz dosłownie szalała na moim kutasie, kurwa mać, co się tu odbywa, ostatni raz się ocierałem przez spodnie jako nastolatek! Nie spojrzałem w dół, ale byłem święcie przekonany, że czubek mojego kutasa wystaje ze spodni.
Jednocześnie mi się to podobało, potrafiła ruszać biodrami, robiła to płynnie a jednocześnie gwałtownie, jej głowa rytmicznie się poruszała wywołując falowanie włosów i brzęk brzęk brzęk kolczyków. Jej cipka napierała na mnie coraz mocniej, niemal powodując ból, czułem zbliżający się punkt kulminacyjny.
Nie! Nie tak, cholera, nie! - krzyczał głos w mojej głowie, ale usta żyły swoim życiem.
- Jezu, co ty robisz, nie dam rady, zaraz dojdę - wysapałem. Mój członek pulsował mocno stymulowany, był to rodzaj pieszczoty jakiego doznaje się niezbyt często.
Wtuliła moją głowę między ciepłe piersi, przytulając się do mnie, jej biodra nie zwalniały tempa a wręcz przeciwnie.
Krzesło zaczęło cicho protestować, matko, żeby tylko się nie rozleciało!
Uwolnionymi rękoma objąłem ją w pasie chcąc ją spowolnić i ujarzmić gwałtowne wyrzuty bioder, ale było już za późno. Ścisnęła mocno moją głowę wciskając ją jeszcze bardziej w piersi, jej oddech wyraźnie się skrócił, ścisnąłem oraz kochankę w pasie i poczułem drżenie jej ciała. Jednocześnie z moich ust wydobył się niepohamowany stłumiony piersiami jęk orgazmu i poczułem jak gorąca sperma tryska nagłymi skurczami z penisa. Co tu się właśnie zadziało?
Małgosia zwolniła uchwyt i wyhamowała tempo ruchów swoich bioder, siadając całym ciężarem na mnie ciężko dysząc. Oparła ręce na moich ramionach, głośno westchnęła i popatrzyła mi w oczy.
- To od kiedy mam zacząć? - spytała poważnym i rzeczowym tonem, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie wydarzyło.
- W sumie to nie wiem czy jestem przekonany - podjąłem próbę droczenia się, ale byłem skazany na porażkę.
- Jesteś - powiedziała, wstała ze mnie, spojrzała w dół a ja podążyłem wzrokiem za nią. Ujrzałem błyszczący czubek kutasa wystający ze spodni i kałużę spermy połyskującą na brzuchu i spodniach.
- Ojej, szef się ubrudził... - przybrała ton grzecznej dziewczynki, rozejrzała się po gabinecie. Znalazła to czego szukała, zeszła ze mnie znów w stylu striptizerki przerzucając nogę nade mną, podeszła do mojego biurka i wzięła pudełko z chusteczkami.
- Musisz ich chyba często używać - mruknęła. Stanęła za mną, sięgnęła nad moim ramieniem i wytarła mnie powoli i skrupulatnie delikatnie całując mnie ciepłymi wargami w szyję. Delektowałem się tym ciepłem i jej zapachem. Malejący członek już nie wystawał ze spodni.
- No, posprzątane, prawda, że porządki umiem robić?
- Umiesz. Bałaganić też potrafisz - zapiąłem guzik spodni, czując jeszcze pod nimi lepką wilgoć.
- Jeszcze wiele rzeczy umiem. Przekonasz się.
Sięgnęła po swój but i zaczęła go zapinać, ja zająłem się swoją koszulą ciągle próbując przetrawić co się właśnie wydarzyło.
- Fajnie reagujesz, będę więc uczciwa - rzuciła po czym usiadła z drugim butem w ręku naprzeciwko mnie, wyciągnęła nogę i oparła mi stopę na piersi. Ależ zadbana, z chęcią bym ją odrąbał, zabrał do domu i postawił w szklanej gablocie, jaki jakiś wzorzec.
- Możesz pocałować - to było tak absurdalne przyzwolenie, że nie pozostało mi nic innego jak ująć stópkę w dłonie i pocałować jej wierzch. Rewelacja.
Zabrała stopę, szybkim ruchem założyła but, zapięła go i sięgnęła po sweter pozwalając mi jeszcze sekundę cieszyć oczy widokiem jej opalonego ciała.
- Dobra, decyduj się, bo czas na mnie - ja pierdolę, co za władczość, tak ma to wyglądać, kto kogo zatrudnia.
- Zadzwonimy do pani - dołożyłem wszelkich starań aby w moim głosie usłyszała żart. Wstałem z krzesła i poczułem, że mam miękkie nogi, dla pewności podparłem się na krześle.
- To super - wyczuła intencje - czyli stawka o której rozmawialiśmy razy dwa i możemy tę zabawę czasem powtórzyć.
Zbaraniałem, ona jeszcze dokręca śrubę! Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć, mam podjąć tak nagle decyzję wg nowych, tak absurdalnych warunków?
Zrobiła krok w moją stronę, mocno pocałowała mnie miętowo w usta, pogładziła po policzku o odwróciła się do wyjścia.
- Jak się zdecydujesz daj znać.
Patrzyłem jak kołyszącym krokiem mija drzwi i w przypływie nagłego impulsu wydusiłem z siebie:
- Małgosia!
Zatrzymała się i odwróciła.
- Tak? - spojrzała na mnie zza tych wielkich okularów.
- Jeden warunek.
- No ciekawa jestem.
- Będziesz miała te buty i te okulary zawsze pod ręką.
Uśmiechnęła się.
- Znajdę sobie na nie specjalną szafkę. I może jeszcze na coś.
- Zaczynasz w następny poniedziałek - nawet w tym momencie nie chciałem wiedzieć co ma na myśli.
Zapadła pełna napięcia seksualnego cisza, Gosia stała oparta o framugę drzwi, jedną nogę miała zgięta w kolanie opierając ją seksownie czubkiem stopy na podłodze.
- Widzisz? - powiedziała cicho.
- Co takiego?
- Mówiłam ci, że przegrasz - powiedziała i zniknęła w korytarzu stukając obcasami, wyraźnie wolniej niż jak wchodziła. Stuk ustał, ale nie usłyszałem odgłosu otwieranych drzwi. Już chciałem ruszyć na korytarz gdy z daleka doleciało.
- No dobra, jest remis!
I usłyszałem dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Wróciłem do biurka i jednym ruchem ręki posłałem plik życiorysów w głąb szuflady, zostawiając tylko jedno na blacie. Ze zdjęcia na arkuszu papieru patrzyła na mnie wyniosła długowłosa kobieta, która właśnie doprowadziła mnie do orgazmu nie dotykając swoim ciałem mojego członka.
Sięgnąłem po długopis i domalowałem jej okulary.
I tak właśnie zostałem zawoalowanym sponsorem.
Część szósta: Zosia
Ciąg dalszy tego wątku, tym razem dość luźno powiązany: https://sexforum.pl/threads/czesc-piata-iwona-part-4.11704/ Od ostatniego spotkania z Iwoną, nie dawały mi spokoju dwie rzeczy. Po pierwsze to co powiedziała. Sprzedała przyjaciółce naszą historię? Na głowę upadła? Co z tego, że nie...
sexforum.pl
Od jakiegoś czasu nie miałem kontaktu z Iwoną. Może i dobrze, motylki w brzuchu na myśl o niej już nie były tak silne jak po pamiętnej wizycie w sypialni. Owszem, ciągle chodziło mi po głowie te jej wyznanie o przyjaciółce no i obraz nagiej Iwony na mnie, przede mną i pode mną też nie chciał opuścić mojej głowy.
Jak zapewne pamiętacie, jakiś czas temu zwolniła się moja sekretarka. Pożegnałem ją bez żalu, jestem wzrokowcem, służbowo nie wybijała się jakoś specjalnie, za to aparycję miała hmmm, ujmę to delikatnie - średnią.
Szczęście dla mnie, że nową ja miałem przyjemność wybierać. I nie zamierzałem skupiać się tylko na referencjach i CV.
Ilość kandydatek miło mnie zaskoczyła, proces rekrutacji trwał długo, ale mieliśmy czas, bo poprzednia nie odeszła z dnia na dzień. Zapraszałem na rozmowę praktycznie 3-4 dziewczyny tygodniowo po uprzednim odseparowaniu tych, które paliły się już w CV. 55 lat? Come on. Wiem, seksistowskie to, ale co poradzę. Jak kupuję auto to ma być wygodne i cieszyć oko. Umiejętności? Ależ proszę bardzo, prawo jazdy kategorii B i nic poza tym. Nosz kurwa, potrzebne sekretarce jak świni siodło. Ogólnie mam wrażenie, że laski kończą średnią szkołę i już są pewne, że kariera w dużej firmie stoi otworem. No nie, chyba, że w McDonaldzie, to bardzo duża firma.
Kandydatki zjawiały się jedna za drugą, a ja z racji dużego zainteresowania nie śpieszyłem się z wyborem.
Ta nie. Ta też nie. Ta może. Ta nie. Ta zdecydowanie nie, a kysz brzydalu. O, ta bardzo na tak. I tak wielokrotnie.
Sporo fajnych dupeczek, niestety z siankiem w główkach.
Po ponad trzech miesiącach nie miałem już wyboru, stara sekretarka odeszła pozostawiając puste biurko, ale nie było to problemem, bo akurat trafiło na sezon urlopowy, gdy firma pracuje w zasadzie rozpędem wypracowanym wcześniej, wszystko samo się dzieje.
Na moim biurku leżała kupka kandydatek, które zaliczyłem do drugiego etapu selekcji. Nieśpiesznie przeglądałem jedne dokumenty za drugimi. Listy motywacyjne przeglądałem pobieżnie, wiadomo, że ludzie tam piszą co im do głowy wpadnie. Treść mało dla mnie znaczyła, zwracałem uwagę na stylistykę, ortografię i to czy to jest z jakiegoś wzorca z internetu, czy kandydatka włożyła w to jednak trochę pracy. Starałem się przyporządkować konkretne CV do osoby.
Hmmm, pani Wioletta. Wysoka, krótkowłosa, uroda przeciętna ale akceptowalna. Ubiór schludny, ale niestety obcas niski. Żółta kartka.
Pani Grażyna. Młoda dziewczyna, może nawet trochę za młoda. Aparycja świetna, ubiór nienaganny, figura bardzo dobra, ale mało doświadczona. Owszem, angielski i niemiecki bardzo dobry, ale nic poza tym. Ciekawa z wyglądu i niewiele więcej.
Pani Iwona. Imię ładnie mi się kojarzące, niewysoka, ale szczuplutka, figura sportowa. Krótka spódniczka, kuszące szpilki, niestety makijaż nietrafiony. Szkoda, ale dajmy jej szansę.
Pani Milena. Noo, tutaj bardzo sympatycznie. Jakieś metr siedemdziesiąt wzrostu, luźna koszula z dużym dekoltem, długie włosy, z twarzy podobna do Jennifer Aniston. Długie nogi. Może być, bardzo interesująca.
Niejaka Małgorzata. Lat 42 wg CV. I na tyle wyglądająca. Surowa - takie przyszło mi do głowy pierwsze określenie jak ją zobaczyłem. I wyniosła. ale głos miała ciepły. Czarna spódniczka, czarna bluzka opinająca spore piersi, czarne długie włosy. CV bogate i ciekawe. Może coś z niej będzie.
I tak jeszcze kilka kolejnych CV przeszło przez moje ręce. Odrzuciłem w sumie z tego 2 najgorsze, pozostałe rozłożyłem wachlarzem na stole w sali konferencyjnej i nie mając innego sensownego pomysłu poukładałem je w kolejności od najmniej atrakcyjnej do najbardziej. Na wierzchu znalazła się Małgorzata. Przez kilkanaście następnych minut obdzwaniałem wszystkie kandydatki, tylko jedna się wykruszyła "już znalazłam pracodawcę", jakaś Joanna, nie mogłem skojarzyć która to. Skoro jej nie zapamiętałem to znaczy, że nie było co.
Na końcu zadzwoniłem do Małgorzaty. Ciepły głos, lekko zniekształcony przez telefon, brzmiał miękko ale profesjonalnie. Już plusik, skoro ma odbierać telefony od kontrahentów, to niech będzie to właśnie taki głos.
"Tak, jestem zainteresowana, oczywiście, będę punktualnie, oczywiście, dziękuję za telefon, do jutra, do zobaczenia" - lała miód na moje uszy.
Następnego dnia wyszykowałem się do pracy z trochę większą dbałością o detale niż zwykle. Profilaktycznie wdziałem nowiutką bieliznę, ogoliłem się staranniej niż to robię zazwyczaj jeśli to możliwe. Pracodawca musi świecić przykładem, czyż nie?
W drodze do pracy czułem ekscytację, ten etap rekrutacji będzie bardziej drobiazgowy niż pierwszy, który był tylko sitem odrzucającym plewy. W korku wyobrażałem sobie każdą z kandydatek jak mogą wyglądać nago, najbardziej podobała mi się Milena, pewnie przez te skojarzenie z Jennifer Aniston. W spodniach poczułem delikatne mrowienie.
Poruszając się leniwie w korku rozejrzałem się na boki, nie było opcji aby ktoś zauważył, położyłem więc dłoń na rozporku i delikatnie zacząłem rytmicznie uciskać, myśląc sobie o tej Milenie. Automatyczna skrzynia biegów to wynalazek dla takich zboczeńców jak ja, jedna ręka jest wolna. Wyobraziłem sobie, jak rozpinam guzik za guzikiem tę jej obszerną koszulę, odsłaniając biały koronkowy stanik. Członek już stał i musiałem go poprawić dla wygody. Oparła się o brzeg biurka, przygryzając wargę, wodząc oczami po mojej twarzy. Rozpiąłem tę koszulę całkowicie odsłaniając płaski brzuch, Milena zaczęła podciągać spódnicę do góry. Nieeeee, nie, nie, w tym momencie przegoniłem ją z głowy bo zaczynało się robić zbyt erotycznie a byłem już dwie przecznice od firmy.
W bramie zatrzymał mnie wartownik.
- Jakaś pani czeka na pana, w sprawie pracy.
- Poproś ją, a następne wpuszczaj i kieruj do mojego biura.
Spojrzałem na zegarek, przyszła 15 minut za wcześnie, nawet kawy sobie nie zrobię, minus moja droga.
Z wartowni wyszła elegancka kobieta, wysiadłem i otworzyłem drzwi pasażera.
- Zapraszam, będzie szybciej.
Podziękowała i wsiadła. Widać było, że podoba jej się ta podwózka. Za cholerę nie pamiętałem jak się nazywa.
- Czyli chce pani dla nas pracować?
- Tak, jesteście dużą firmą z renomą - bla bla bla, standardowe formułki, mogłaby się bardziej postarać. Opalone nogi ładnie się odcinały od jasnej skóry na siedzieniu.
Zaparkowałem pod biurem, otworzyłem drzwi i zaprosiłem do środka.
- Nikogo nie ma - lekko się speszyła.
- Nikogo, sezon urlopowy, zamykamy firmę na tydzień, dobry sposób aby ludzie mieli choć tydzień bez myślenia o pracy. Pozostałe tygodnie na zakładkę. Ale potem ostro do pracy - pokrótce wyjaśniłem zasady i spojrzałem szybko w plik papierów szukając imienia - napije się pani czegoś, pani Magdo?
- Nie dziękuję, nie chcę robić sobie kłopotu.
Kilkanaście minut później wiedziałem, że to nie ta. Owszem, nic negatywnego, ale też nic co by mnie do niej ciągnęło.
Po kolei w odstępach większych lub mniejszych zależnie od przebiegu rozmów pojawiały się kolejne potencjalne pracownice. Niestety nie były wystarczająco dobre, albo ja za wysoko postawiłem poprzeczkę. Z kandydatki na kandydatkę coraz bardziej czekałem na Milenę i Małgorzatę. Były najlepiej się zapowiadające po pierwszym etapie no i Milena miała już u mnie plusa za wyimaginowane zbliżenie w samochodzie.
W końcu zjawiła się Milena. Punktualnie, godzina 13-ta zastukała w uchylone drzwi do mojego biura. Spojrzałem znad klawiatury laptopa i zobaczyłem długonogą postać ubraną typowo jak na sekretarkę. Średniej wysokości buty na sporym lecz topornym obcasie, spódnica za kolana, bluzka, torebka. Nic powabnegopoza nogami, cały czar prysł. Jennifer Aniston odpłynęła w niebyt. Porozmawialiśmy o charakterze pracy, zakresie obowiązków, benefitach jakich może się spodziewać. Ciut roszczeniowa, ale w granicach rozsądku. Podziękowaliśmy sobie za spotkanie, odprowadziłem kurtuazyjnie do drzwi i pożegnałem. Niestety nawet chód miała zwyczajny. Jaka szkoda. Ale mimo, że czar Jennifer prysł, wskoczyła na pierwsze miejsce, może w stylówie zwyczajnie miała gorszy dzień. Zrzucić ją mogła jedynie ostatnia kandydatka - Małgorzata.
Wyżej wspomniana stanęła w drzwiach mojego biura jakieś dwie minuty przed drugą.
Zanim to się stało usłyszałem w oddali dźwięk otwieranych drzwi a potem stuk stuk stuk. Podobne do tego w wykonaniu Iwony, ale szybsze, energiczniejsze. Poczekałem aż stuk stuk dotrze do mojego progu i spojrzałem w kierunku skąd dochodził dźwięk.
Kobieta w świetle drzwi znieruchomiała z ręką w połowie drogi do zapukania, ale widząc że odnotowałem jej nadejście opuściła rękę.
- Zapraszam - powiedziałem z lekko ściśniętym gardłem, bo to co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania.
Weszła lekko kołyszącym wzrokiem, aż pożałowałem, że podłoga mojego biura pokryta jest miękką wykładziną a nie czymś twardym, nie było słychać dźwięku obcasów.
Małgorzata poprzednim razem ubrana zachowawczo i surowo tym razem postawiła na styl wampa.
Pięknie opalone stopy odziane były w buty na wysokim obcasie, nie wiem jak się one fachowo nazywają. Spróbujcie to sobie wyobrazić - cienka podeszwa, z wysokim cienkim obcasem a stopę i kostkę oplatają tylko cienkie paski skóry, stopa praktycznie jest goła. I to właśnie było to. Na tle tych czarnych butów i opalonych stóp mocno odcinał się biały lakier na końcówkach jej paznokci, równiuteńko przyciętych. Ależ piękne stopy, trafiła idealnie w moje gusta. Wyżej odziana była w obcisłe czarne jeansy (chyba lubi ten kolor) lekko poszarpane tu i ówdzie. Może nie do końca biurowy strój, ale co tam. Beżowy grubo tkany sweter dopełniał stroju. Jak on się trzymał na ramionach to zupełnie pojęcia nie mam. Góra tego swetra nie leżała na opalonych ramionach tylko tworzyła poziomą linię przebiegającą przez klatkę piersiową między szyją a piersiami. Nie zauważyłem żadnych ramiączek od stanika. Całości dopełniały wielkie skomplikowane kolczyki bujające się w rytm jej chodu i cicho brzęczące przy ruchach głowy oraz wielkie okulary w cienkiej oprawce. Miała je poprzednio? Chyba nie, zapamiętałbym. Długie paznokcie opalonych dłoni również kończyły się białym paskiem lakieru. Makijaż twarzy ograniczał się do brwi, usta miała naturalne. Teraz zwróciłem uwagę, że są całkiem spore, może to te okulary optycznie zmieniły proporcje twarzy.
Wstałem i dłonią wskazałem miejsce przy małym stole konferencyjnym jaki stoi w moim biurze.
- Zapraszam, napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję - o ja, ale cieplutki głos.
Zarzuciła długie czarne włosy na przód owiewając mnie delikatnym słodkim zapachem, przygładziła je ręką i usiadła lekko wyciągając stopę do przodu. Odruchowo spojrzałem w dół, przepiękna stopa, rany boskie, ale bym pieścił. Wielkie kolczyki zachybotały się wypełniając chwilę ciszy brzęknięciem. Rozgoniłem w głowie kosmate myśli.
- Cóż pani Małgorzato, cieszę się, że panią ponownie widzę - standardowa grzecznościowa formuła.
- Z wzajemnością - odparła tym samym - dlaczego jest tak pusto?
Powtórzyłem historię o sezonie urlopowym.
- To znaczy, że pracuje pan sam?
- Samiusieńki, no i pan Władek przy szlabanie. Dzisiaj przyszedłem tylko w celu rekrutacji.
- A mogę spytać czy ma pan dużo chętnych? - nie siliła się na jakiekolwiek konwenanse.
- Hmmm, w pierwszym etapie było naprawdę dużo, to żadna tajemnica, do dzisiejszego nazwijmy to finału przeszło niecałe 10, pani jest dzisiaj ostatnia.
Siedziała wyprostowana jak struna, wyprostowanymi palcami poprawiła okulary, na krawędzi pięknej dłoni zauważyłem delikatny szlaczek tatuażu, ale nie zauważyłem co to było. Poczułem delikatne ukłucie adrenaliny i czegoś jeszcze. W spodniach.
- Ostatnia? Czyli już po mnie nikt nie przyjdzie?
- Nie, jest pani ostatnia - potwierdziłem - a dlaczego pani pyta o ilość chętnych?
- Lubię wiedzieć na czym stoję.
- OK, ja też lubię, dlatego też pozwoli pani, że przejdziemy do meritum.
Kilkanaście kolejnych minut minęło nam na wymianie oczekiwań, rozmówczyni dawała nienachalnie poznać, że się ceni zawodowo i zbliżając się do końca rozmowy czułem, że ma ku temu podstawy, była rzeczowa i znała się na tej robocie. I była przede wszystkim pewna siebie. Przyglądałem się jej uważnie starając się to ukryć. Z początkowej wyniosłości niewiele zostało, z czasem rozmowa stawała się luźniejsza. Z metrykalnych czterdziestu dwóch lat z każdą minutą coś ubywało a i jej ubiór ją odmładzał. Oczywiście poruszyliśmy temat jej zarobków. Zażądała stawki dość wysokiej jak na pracę sekretarki, wyższej niż zarabiała poprzedniczka, ale cóż - prawa rynku są nieubłagane, mogłem się na taką stawkę zgodzić.
- W sumie wiem o pani już chyba wszystko co chciałem. Niech mi jednak pani jeszcze powie - co pani w sobie ceni najbardziej?
Do tej pory siedziała wyprostowana, nie korzystając z oparcia krzesła, teraz opadła na nie i założyła nogę na nogę.
Nie udało mi się uciec oczami od podniesionej teraz stopy, doskonale widocznej. Idealna opalenizna, gładka skóra i te paznokcie. Naprawdę rzadko widuję tak zadbane stopy. Ucisk w spodniach narastał, a moje spojrzenie nie uszło uwadze pani Małgorzaty. Poruszyła stopą.
- Właśnie to - odpowiedziała.
- Czyli co - nie załapałem.
- Wystarczy, że kiwnę palcem albo nogą i faceci głupieją.
- Pani Małgorzato... - próbowałem zaprotestować, ale mi przerwała.
- Jaka pani? Małgorzata a z czasem pewnie Gosia, skoro będę dla ciebie pracować - no tu mnie wyrwało z kapci, zaraz, co się dzieje?
- Nie bardzo rozumiem... - musiałem głupio wyglądać, bo byłem naprawdę zaskoczony.
- Nie, no jasne, bo ja głupia jestem. Widzę przecież jak na mnie patrzysz, podobam ci się - i zaczęła bawić się włosami.
- No, eeee, nie, no tak, ale... - szybko, szybko, znaleźć język w gębie! Poczułem że się lekko czerwienię, poruszyłem się nerwowo na krześle.
- Daj spokój, jesteś na przegranej pozycji - w tym momencie postawiła stopę na krawędzi mojego krzesła między moimi udami. Ciśnienie mi podskoczyło ale odnalazłem w sobie rytm.
- Dlaczego na przegranej, możemy wywalczyć remis - próbowałem wyrównać szanse.
- Możesz walczyć, ale przegrasz - miażdżyła mnie dalej, jej dłoń z włosów przesunęła się na krawędź dekoltu, złapała za krawędź i pomału gruba wełna milimetr po milimetrze zaczęła zsuwać się odsłaniając powolutku coraz większy obszar jej skóry. Oczom moim ukazała się góra piersi, sam ten kawałek dawał rozeznanie, że ma czym się pochwalić. I wyglądało, że faktycznie nie ma stanika. Dotknąłem wierzchu jej stopy i powiodłem wzdłuż niej w kierunku kostki. Kutasa miałem już gotowego i na nieszczęście upchanego na bok. I nie mogłem go poprawić tak po prostu, żeby nie wyglądało to głupio.
- Widzisz, już przegrałeś - zaśmiała się. No i w sumie miała rację.
- Wyrachowana jesteś - podjąłem jej grę i sięgnąłem obiema dłońmi do zapięcia jej buta. Przekręciła stopę tak aby mi to ułatwić.
- Na pewno jesteśmy sami? - upewniła się.
- Sami.
- A wartownik nie przyjdzie?
- A po co? Pewnie ogląda coś w telewizji.
Moje palce błyskawicznie poradziły sobie z zapięciem a brzeg jej swetra zjechał już mocno w dół. Widziałem krzywiznę obu jej piersi, widziała że patrzę i czekam co dalej, więc zatrzymała rękę.
- Dawno nie widziałem takich pięknych stóp - to była szczera prawda.
- Mam fioła na ich punkcie - odparła.
- Teraz ja też - mówiąc to wysupłałem jej stopę ze skórzanych paseczków a but spadł z głuchym odgłosem na miękką podłogę. Ująłem te dzieło sztuki w dłonie delektując się miękkością jej skóry, ale szybko wyswobodziła się kładąc stopę na moim kroczu.
- Uuuu, proszę proszę, ależ wygrywam! - zaśmiała się czując twardy kształt.
- Nie będę ci ściemniał, wygrywasz - zsunąłem się odrobinę, aby ułatwić jej masaż mojego członka, ciągle upchanego w bok. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Sweterek podjął podróż w dół i w końcu zobaczyłem skrawek otoczki sutka. Wyraźnie ciemniejszy od opalonej skóry, wielkości maksymalnie pięciu centymetrów. Sweterek podążał dalej zsynchronizowany z ruchami jej stopy na moim kroczu. Nie wiedziałem na czym skupić uwagę, na jej piersiach, coraz bardziej widocznych czy na jej stopie wykonującej zmysłowy taniec.
Gładziłem wierzch jej stopy delikatnie dyktując tempo i siłę pieszczot, ale zdawała się w ogóle nie słuchać.
Sweterek dotarł do sutka, zawahał się chwilę, po czym napięcie materiału zostało pokonane i moim oczom ukazała się cała kształtna pierś.
- Ups - kokieteryjnie szepnęła Gośka, zrobiła niewinną minkę, zatrzepotała rzęsami i przygryzła paznokieć. Teraz zobaczyłem tatuaż, piórko, banalne - to niechcący...
- Tak, niechcący... Co jeszcze zrobisz niechcący?
- A co byś chciał?
Bez słowa sięgnąłem do rozporka, nawet nie dlatego, żeby od razu ją przelecieć, ale dlatego, że ucisk stał się niewygodny, członek ciągle był upchnięty niewygodnie w bok. Powstrzymała mnie od razu.
- Hola hola, gdzie z łapami - skarciła mnie i trochę zwątpiłem, ale zaraz sytuacja się wyjaśniła.
- To robota porządnej sekretarki - zabrała stopę, zsunęła sweter z drugiej piersi, żeby mieć wygodniej, pochyliła się i sięgnęła do mojego rozporka.
Rozparłem się wygodnie a ona pomasowała mnie otwartą dłonią przez spodnie. No uwolnij go wreszcie, kobieto!
- Chyba ci się podoba?
- Dziwisz się, szprycha z ciebie.
- Wiem - odparła krótko a jej zgrabne palce poradziły sobie z guzikiem spodni ale na tym poprzestała. Wyprostowała się i szybkim ruchem pozbyła się swetra. Była równiuteńko opalona, bez śladu nawet od kostiumu kąpielowego. Oparła się z powrotem, wyciągnęła do mnie nogę, tę ciągle obutą.
- Poproszę - zakomenderowała.
Ciągle myśląc o niewygodnym ułożeniu kutasa rozpiąłem sprzączkę i drugi but poleciał gdzieś w głąb gabinetu. Złapałem jej stopę i próbowałem pocałować, ale się wyrwała.
- A nie ma tak dobrze, musisz zasłużyć - droczyła się ze mną a jej dłonie zaczęły tańczyć po skórze w niebezpiecznej odległości od piersi.
- No dobra, grajmy w tę twoją grę - rozsiadłem się wygodnie dając do zrozumienia, że na coś czekam, nie dałem dłużej rady i sięgnąłem pod bokserki poprawiając penisa. Uuu, jaka ulga...
- O ty, coś tam znalazłeś?
- Przekonaj się.
Gośka wstała, stanęła w lekkim rozkroku nad moim udem. Ręce odruchowo wystartowały do jej piersi, od razu dostałem po łapach.
- Prosił cię ktoś? - spytała ale bez złości. Złapała moje dłonie i położyła sobie na udach - tu możesz.
Rozpięła mi guzik koszuli i powiodła palcem po moim policzku, poczułem słodki zapach z nadgarstka. Stała taka wyprostowana i władcza nade mną a moje dłonie błądziły po jej zwartych udach. Panna patrzyła mi z góry w oczy, ciężkie piersi wisiały przede mną, ale za każdym razem gdy moje ręce zbłądziły w okolice wnętrza jej ud lub pośladków dostawałem po łapach, więc do piersi nawet nie startowałem. W końcu Gosia lekko kucnęła i zaczęła ocierać się kroczem o moje udo. Przysiągłbym, że czuję ciepło bijące z niej przez spodnie. Objęła mnie za szyję i ruchem jak ze striptizu przerzuciła drugą nogę tak, że teraz stała nade mną okrakiem. Pochyliła się i zbliżyła piersi do mojej twarzy a jej włosy przyjemnie mnie łaskotały po twarzy. Ale kiedy tylko poczuła, że chcę poczuć ją na ustach natychmiast się odsunęła przytrzymując mnie rękami.
- Czyli rozumiem, że się dogadaliśmy? - spytała i rozpięła mi kolejny guzik koszuli.
- No nie jestem przekonany.
- Spodziewałam się, że nie będziesz.
Odrzuciła włosy do tyłu, jej kolczyki głośnym dzyń dzyń wyraziły swoją dezaprobatę.
- Po co ci te okulary? - spytałem - wyglądają na zerówki.
- Brawo szefie - zadrwiła - bo to są zerówki. Podobno lepiej w nich wyglądam.
Nie wiem, czy lepiej, ale na pewno dodają tego czegoś do jej twarzy.
- A czy... - chciałem jeszcze o coś zapytać, ale zakryła mi usta dłonią, ach ten zapach, i kołysząc biodrami na lekko ugiętych nogach zaczęła się zniżać coraz bardziej i bardziej, aż w końcu jej cipka spotkała się z moim kutasem. Przez spodnie rzecz jasna. Kolejny guzik mojej koszuli przegrał batalię z jej palcami.
- Negocjator się znalazł... - mruknęła a jej krocze zaczęło miarowo przesuwać się w przód i w tył, ocierając się o mnie.
Zabrała rękę z moich ust, moją dłoń poprowadziła wzdłuż swojego uda, przez biodro, tułów aż w końcu położyła ją sobie na piersi.
- Tak możesz - zakomenderowała tonem nie znoszącym sprzeciwu i przyspieszyła tempo ocierania się. Kolejny guzik koszuli pożegnał się ze swoją dziurką. Ależ chciałem ja przywitać się z dziurką Gosi...
Ręka na piersi próbowała wyczuć upodobania Gosi, druga ręka odszukała klamrę jej paska w spodniach, ale szybkie pacnięcie przekonało mnie, że ona tego nie chce.
- Czego ty chcesz? - spytałem więc.
- Tę robotę chcę, podoba mi się to co tu widzę - zupełnie nie wiem czy miała na myśli firmę, mnie, czy to co się tu wyprawiało.
Jej biodra nie poruszały się już tylko w przód i w tył, doszedł również ruch na boki, zwiększył się również nacisk. Poczułem, że koszula rozchyla się na boki, całkowicie już rozpięta.
- Jesteś blisko zatrudnienia - wydusiłem, robiło mi się coraz bardziej gorąco, pragnąłem jej, chciałem posiąść jej ciało, poczuć jej smak i zapach, poznać gorąc jej groty i pokazać kto tu jest szefem. Póki jednak co to ona dyktowała warunki i muszę przyznać, że mnie to kręciło.
- Jak blisko? - ton jej głosu zdradzał, że też jest podniecona, przeciągnęła delikatnie paznokciami po moim torsie. "Byle nie za mocno, żadnych śladów" pomyślałem.
- Ściągaj te spodnie to ci pokażę.
- Zapomnij, na to musisz zasłużyć - wyrzuciła z siebie ta bezczelna sadystka - ale pokażę ci co możesz mieć.
Pochyliła się, pocałowała mnie niespodziewanie w usta, miękki i nagły miętowy pocałunek podniósł mi ciśnienie jeszcze bardziej.
Zaryzykowałem, druga ręka dołączyła do pierwszej, protestu nie było i teraz obie piersi były zaopiekowane. Miękkie i miłe w dotyku, kiedyś pewnie były jędrne, teraz były ledwie poprawne, ale za to duże i proporcjonalne. Pieściłem je obserwując twarz Gosi próbując z niej wyczytać jak lubi być dotykana. A to całą dłonią, a to palcami, lekko, mocniej, całą pierś, tylko sutki. I za cholerę nie mogłem wyczytać co jej sprawia największą przyjemność. Z żalem zauważyłem, że jej sutki nawet nie mają startu do sutków Iwony, tak pięknie reagujących na moje palce, twardych i sterczących. Te też sterczały podniecone, ale nie tak jak Iwony. Przez ułamek sekundy zatęskniłem za nią, ciepłem jej skóry głosu.
Szybko z tego namysłu zostałem wyrwany szybszymi ruchami bioder Gosi, teraz dosłownie szalała na moim kutasie, kurwa mać, co się tu odbywa, ostatni raz się ocierałem przez spodnie jako nastolatek! Nie spojrzałem w dół, ale byłem święcie przekonany, że czubek mojego kutasa wystaje ze spodni.
Jednocześnie mi się to podobało, potrafiła ruszać biodrami, robiła to płynnie a jednocześnie gwałtownie, jej głowa rytmicznie się poruszała wywołując falowanie włosów i brzęk brzęk brzęk kolczyków. Jej cipka napierała na mnie coraz mocniej, niemal powodując ból, czułem zbliżający się punkt kulminacyjny.
Nie! Nie tak, cholera, nie! - krzyczał głos w mojej głowie, ale usta żyły swoim życiem.
- Jezu, co ty robisz, nie dam rady, zaraz dojdę - wysapałem. Mój członek pulsował mocno stymulowany, był to rodzaj pieszczoty jakiego doznaje się niezbyt często.
Wtuliła moją głowę między ciepłe piersi, przytulając się do mnie, jej biodra nie zwalniały tempa a wręcz przeciwnie.
Krzesło zaczęło cicho protestować, matko, żeby tylko się nie rozleciało!
Uwolnionymi rękoma objąłem ją w pasie chcąc ją spowolnić i ujarzmić gwałtowne wyrzuty bioder, ale było już za późno. Ścisnęła mocno moją głowę wciskając ją jeszcze bardziej w piersi, jej oddech wyraźnie się skrócił, ścisnąłem oraz kochankę w pasie i poczułem drżenie jej ciała. Jednocześnie z moich ust wydobył się niepohamowany stłumiony piersiami jęk orgazmu i poczułem jak gorąca sperma tryska nagłymi skurczami z penisa. Co tu się właśnie zadziało?
Małgosia zwolniła uchwyt i wyhamowała tempo ruchów swoich bioder, siadając całym ciężarem na mnie ciężko dysząc. Oparła ręce na moich ramionach, głośno westchnęła i popatrzyła mi w oczy.
- To od kiedy mam zacząć? - spytała poważnym i rzeczowym tonem, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie wydarzyło.
- W sumie to nie wiem czy jestem przekonany - podjąłem próbę droczenia się, ale byłem skazany na porażkę.
- Jesteś - powiedziała, wstała ze mnie, spojrzała w dół a ja podążyłem wzrokiem za nią. Ujrzałem błyszczący czubek kutasa wystający ze spodni i kałużę spermy połyskującą na brzuchu i spodniach.
- Ojej, szef się ubrudził... - przybrała ton grzecznej dziewczynki, rozejrzała się po gabinecie. Znalazła to czego szukała, zeszła ze mnie znów w stylu striptizerki przerzucając nogę nade mną, podeszła do mojego biurka i wzięła pudełko z chusteczkami.
- Musisz ich chyba często używać - mruknęła. Stanęła za mną, sięgnęła nad moim ramieniem i wytarła mnie powoli i skrupulatnie delikatnie całując mnie ciepłymi wargami w szyję. Delektowałem się tym ciepłem i jej zapachem. Malejący członek już nie wystawał ze spodni.
- No, posprzątane, prawda, że porządki umiem robić?
- Umiesz. Bałaganić też potrafisz - zapiąłem guzik spodni, czując jeszcze pod nimi lepką wilgoć.
- Jeszcze wiele rzeczy umiem. Przekonasz się.
Sięgnęła po swój but i zaczęła go zapinać, ja zająłem się swoją koszulą ciągle próbując przetrawić co się właśnie wydarzyło.
- Fajnie reagujesz, będę więc uczciwa - rzuciła po czym usiadła z drugim butem w ręku naprzeciwko mnie, wyciągnęła nogę i oparła mi stopę na piersi. Ależ zadbana, z chęcią bym ją odrąbał, zabrał do domu i postawił w szklanej gablocie, jaki jakiś wzorzec.
- Możesz pocałować - to było tak absurdalne przyzwolenie, że nie pozostało mi nic innego jak ująć stópkę w dłonie i pocałować jej wierzch. Rewelacja.
Zabrała stopę, szybkim ruchem założyła but, zapięła go i sięgnęła po sweter pozwalając mi jeszcze sekundę cieszyć oczy widokiem jej opalonego ciała.
- Dobra, decyduj się, bo czas na mnie - ja pierdolę, co za władczość, tak ma to wyglądać, kto kogo zatrudnia.
- Zadzwonimy do pani - dołożyłem wszelkich starań aby w moim głosie usłyszała żart. Wstałem z krzesła i poczułem, że mam miękkie nogi, dla pewności podparłem się na krześle.
- To super - wyczuła intencje - czyli stawka o której rozmawialiśmy razy dwa i możemy tę zabawę czasem powtórzyć.
Zbaraniałem, ona jeszcze dokręca śrubę! Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć, mam podjąć tak nagle decyzję wg nowych, tak absurdalnych warunków?
Zrobiła krok w moją stronę, mocno pocałowała mnie miętowo w usta, pogładziła po policzku o odwróciła się do wyjścia.
- Jak się zdecydujesz daj znać.
Patrzyłem jak kołyszącym krokiem mija drzwi i w przypływie nagłego impulsu wydusiłem z siebie:
- Małgosia!
Zatrzymała się i odwróciła.
- Tak? - spojrzała na mnie zza tych wielkich okularów.
- Jeden warunek.
- No ciekawa jestem.
- Będziesz miała te buty i te okulary zawsze pod ręką.
Uśmiechnęła się.
- Znajdę sobie na nie specjalną szafkę. I może jeszcze na coś.
- Zaczynasz w następny poniedziałek - nawet w tym momencie nie chciałem wiedzieć co ma na myśli.
Zapadła pełna napięcia seksualnego cisza, Gosia stała oparta o framugę drzwi, jedną nogę miała zgięta w kolanie opierając ją seksownie czubkiem stopy na podłodze.
- Widzisz? - powiedziała cicho.
- Co takiego?
- Mówiłam ci, że przegrasz - powiedziała i zniknęła w korytarzu stukając obcasami, wyraźnie wolniej niż jak wchodziła. Stuk ustał, ale nie usłyszałem odgłosu otwieranych drzwi. Już chciałem ruszyć na korytarz gdy z daleka doleciało.
- No dobra, jest remis!
I usłyszałem dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Wróciłem do biurka i jednym ruchem ręki posłałem plik życiorysów w głąb szuflady, zostawiając tylko jedno na blacie. Ze zdjęcia na arkuszu papieru patrzyła na mnie wyniosła długowłosa kobieta, która właśnie doprowadziła mnie do orgazmu nie dotykając swoim ciałem mojego członka.
Sięgnąłem po długopis i domalowałem jej okulary.
I tak właśnie zostałem zawoalowanym sponsorem.