Za czasow kawalerskich przez internet poznalem taka niby koleżankę. Pierwsze spotkanie w Zakopanem i spanie w jednym łózku. Wybudzilismy się w nocy i nagle nam się zachcialo, mimo że wcześniej nic na to nie wskazywalo, bo zachowywala sie grzecznie, a ja nawet nie mialem gumek. Planowalem kupic na miejscu, zeby nie okazac się facetem, ktory spotyka się w zamierzonym celu. Pierwsza wtopa, to wlasnie ta. Nie mam gumek, ona wchodz bez jest bezpiecznie, bo nieplodne. Nakrecony wchodze ostro. Stekniecie i mowi, ze mam wiekszego niz jej narzeczony. Na drugi dzien pojechalem po bandzie. Zaczela zgrywac grzeczna dziewczynke, ze chyba jednak nie powinnismy itp. a ja w sklepie dwa opakowania kupuję, az zlapala buraka. Pozniej mowie ze to tylko kolezenski sex i szkoda zeby gumki sie zmarnowaly. Takich uśmiechów przez trzy noce bylo wiecej. Narzeczony za granica pracowal.