@Karotka Ja kiedyś miałem skurcze łydek z powodu, jak się okazało, niedoboru magnezu. Ale gdy zacząłem regularnie jeść razowe pieczywo, owsiankę, kaszę gryczaną, orzechy brazylijskie i czarną czekoladę, to skurcze zniknęły.
Odnośnie psychodelików, to wprawdzie istnieje po nich możliwość tzw. bad tripa, czyli złej podróży, czyli nieprzyjemnych i koszmarnych przeżyć, jednak wcale nie musi tak się stać. Bardzo dużo zależy od nastawienia i otoczenia. Jeśli podróżnik będzie się bać, to wtedy jego obawy staną się samospełniającą się przepowiednią.
Przed podróżą najlepiej jest się wyciszyć, odprężyć i być dobrej myśli.
A nawet jeśli część podróży będzie ciężka, to jest szansa, że tylko część taka będzie, a reszta będzie pozytywna i piękna.
Ciężkie potrafią po tym być np. pętle myśli. Jedna myśl kłębiąca się w głowie i powtarzana setki lub tysiące razy - za pierwszym razem można mieć wrażenie, że się z tej pętli nie wyjdzie i że doświadczenie psychodeliczne nigdy się nie skończy. Albo wrażenie, że się oszalało i już się nie wróci do normalności albo że się umiera. W porównaniu z tym, spotkanie swoich lęków nie jest takie straszne.
Z kolei trip o terapeutycznym charakterze jest chyba najlepszym, co może się przydarzyć takiemu podróżnikowi. Tylko trzeba takie doświadczenie zintegrować.
https://terapianowoczesna.pl/set-settings/ - tutaj mały poradnik, jak uniknąć bad tripa.
Czasem terapeutyczny trip wiąże się z całkowitym rozpuszczeniem ego, czyli z najwyższym, piątym poziomem doświadczenia psychodelicznego. Całkowicie inny sposób działania zmysłów, zupełne stopienie się z otoczeniem, życie wewnętrzne spotęgowane do niewyobrażalnych rozmiarów, doznania całkowicie inne od możliwych do opisania, uczucie osiągnięcia nirwany, wrażenie, że jest się poza czasem i przestrzenią, że nie istnieje się jako osobny byt, tylko jest się wszystkim, co istnieje, i jednocześnie częścią całości, że jest się wiecznym i nieśmiertelnym i istotą boską, że zatarte są wszelkie granice między bytami, między zmysłami, między materią a energią - w bardzo dużym przybliżeniu i uproszczeniu tak można to podsumować.
Ogólnie, nie dziwi fakt, że rośliny i grzyby potrafiące umożliwić człowiekowi takie doświadczenia, są przez rdzenne ludy Ameryki Łacińskiej uznawane za święte i umożliwiające kontakt z zaświatami lub z innymi wymiarami rzeczywistości. Ich potencjał jest trudny do przecenienia. Tyle że psychodeliki przez swoją moc są jak ogień, który może zarówno ogrzać, jak i poparzyć, więc trzeba się z nim obchodzić ostrożnie.
Odnośnie psychodelików, to wprawdzie istnieje po nich możliwość tzw. bad tripa, czyli złej podróży, czyli nieprzyjemnych i koszmarnych przeżyć, jednak wcale nie musi tak się stać. Bardzo dużo zależy od nastawienia i otoczenia. Jeśli podróżnik będzie się bać, to wtedy jego obawy staną się samospełniającą się przepowiednią.
Przed podróżą najlepiej jest się wyciszyć, odprężyć i być dobrej myśli.
A nawet jeśli część podróży będzie ciężka, to jest szansa, że tylko część taka będzie, a reszta będzie pozytywna i piękna.
Ciężkie potrafią po tym być np. pętle myśli. Jedna myśl kłębiąca się w głowie i powtarzana setki lub tysiące razy - za pierwszym razem można mieć wrażenie, że się z tej pętli nie wyjdzie i że doświadczenie psychodeliczne nigdy się nie skończy. Albo wrażenie, że się oszalało i już się nie wróci do normalności albo że się umiera. W porównaniu z tym, spotkanie swoich lęków nie jest takie straszne.
Z kolei trip o terapeutycznym charakterze jest chyba najlepszym, co może się przydarzyć takiemu podróżnikowi. Tylko trzeba takie doświadczenie zintegrować.
https://terapianowoczesna.pl/set-settings/ - tutaj mały poradnik, jak uniknąć bad tripa.
Czasem terapeutyczny trip wiąże się z całkowitym rozpuszczeniem ego, czyli z najwyższym, piątym poziomem doświadczenia psychodelicznego. Całkowicie inny sposób działania zmysłów, zupełne stopienie się z otoczeniem, życie wewnętrzne spotęgowane do niewyobrażalnych rozmiarów, doznania całkowicie inne od możliwych do opisania, uczucie osiągnięcia nirwany, wrażenie, że jest się poza czasem i przestrzenią, że nie istnieje się jako osobny byt, tylko jest się wszystkim, co istnieje, i jednocześnie częścią całości, że jest się wiecznym i nieśmiertelnym i istotą boską, że zatarte są wszelkie granice między bytami, między zmysłami, między materią a energią - w bardzo dużym przybliżeniu i uproszczeniu tak można to podsumować.
Ogólnie, nie dziwi fakt, że rośliny i grzyby potrafiące umożliwić człowiekowi takie doświadczenia, są przez rdzenne ludy Ameryki Łacińskiej uznawane za święte i umożliwiające kontakt z zaświatami lub z innymi wymiarami rzeczywistości. Ich potencjał jest trudny do przecenienia. Tyle że psychodeliki przez swoją moc są jak ogień, który może zarówno ogrzać, jak i poparzyć, więc trzeba się z nim obchodzić ostrożnie.