Jestem załamana czytając tutaj niektóre wypowiedzi, nawet ze świadomością, że były tylko trollowaniem.

To rzeczy, większość przegrywów jest przegrywami nie dlatego, że nie mają kobiety, faceta czy tam innego dowolnie wybranego określenia siebie, tylko dlatego że sami przegrywają ze swoją głową. Unpopular opinion - jak sam siebie nie będziesz lubił, to nikt Cię nie polubi. Jak lubisz siebie za bardzo, wywołasz efekt podobny. Balans, moi drodzy, balans pewności siebie naprawdę załatwia w większości sprawę. Każdy, nawet jak siebie lubi, jakieś kompleksy ma, widzi w sobie miejsca do zmiany, bo idealni nie jesteśmy. Jak jednak siądziesz na dupie i zaczniesz płakać zamiast ją ruszyć, to zostaniesz sam, bo każdy ma wystarczająco w sobie do zmiany i nie chce brać na siebie - i tu zaznaczam - NADMIERNYCH kompleksów innych (podstawowe niestety są w pakiecie nawet zdrowej relacji

). I tak, mogę być potwornie brutalna, bo przeszłam drogę od nienawiści siebie, do zaakceptowania zarówno wad, jak i zalet (tak, warto zaakceptować to, że jest w nas też dobro, polecam, Mała Mi xd). Ciężka droga, niejednokrotnie bolesna, ale może jestem teraz sama, fakt, aczkolwiek przegrywem nie jestem na pewno.