Teraz mogę bez zastanowienia powiedzieć, że tak, lubię tę kobietę, którą widzę w lustrze i nie zamieniłabym się swoim ciałem na żadne inne, chociaż mocno je skatowałam i nie byłam dla niego za grosz łaskawa
Ostro trenowałam, punktem honoru było ważyć jak najmniej, by podciągać się zwinniej, szybciej, skakać wyżej i robić wszystko to, czego nie potrafiły lub nie mogły zrobić moje konkurentki. Cel osiągnięty, ale cena była zbyt wysoka. [Laski, głodzenie się do niczego, absolutnie niczego dobrego nie prowadzi!] Do tego doszedł w tamtym czasie jakiś irracjonalny kompleks różnobarwnych oczu. No nigdzie ich przecież nie schowam
Z biegiem lat, kompleks zniknął, naturalnie, teraz już nawet je bardzo lubię. A potem pojawił się etap rozstępów na brzuchu, może nie są jakieś ekstremalne, ale jednak. Trudny temat, ale przepracowany, bo w tym brzuchu ktoś mieszkał, więc to jego historia - miałabym się jej wstydzić? Nie zamierzam