Myśl o ponownym randkowaniu mnie podniecała. Ułożyłam sobie zawczasu plan w głowie. Chciałam przygód, ale nie we własnym łóżku. Ze względu na charakter pracy – częste wyjazdy na szkolenia, konferencje –mogłam umawiać się poza swoim miastem i zachować względną anonimowość. Wystarczyło wyjechać, założyć profil na Badoo czy Tinderze i zacząć poszukiwania. Dodałam kilka dobrych zdjęć, pisałam często pierwsza, otwarcie informując, że jestem na krótko i szukam nowych znajomości bez zobowiązań. Miałam przy okazji nadzieję, że takie zasady uchronią mnie przed niespodziewanymi porywami serca, które nie wpisywały się w mój plan.
Pierwsza randka to była kolacja podczas służbowej podróży. Wreszcie miałam zapewnioną atrakcję na wieczór. Oczywiście mogłam poprosić o towarzystwo kogoś z regionalnego oddziału firmy, ale przecież nie o to mi chodziło. Potrzebowałam atmosfery romansu. Założyłam, że nie będę wiele o sobie zdradzać. Wymyśliłam dla siebie nową tożsamość: byłam lekarką i przyjechałam na konsultacje. Chłopak, z którym się umówiłam, reprezentował zupełnie inny świat, więc grałam bez przeszkód we własną grę, świetnie się bawiąc. Jako specjalizację wybrałam ortopedię, ponieważ w młodości miałam wypadek samochodowy i byłam po ortopedycznych przejściach. Dzięki temu mogłam rzucać fachowymi szczegółami. Było miło, dobrze nam się rozmawiało, czułam się wysłuchana i adorowana. Nie byłam jeszcze jednak gotowa, by iść do łóżka z obcym facetem. Zdaje się, że nie chciałam rzucać się na pierwszego lepszego, a słowa mojego partnera wciąż siedziały mi w głowie.
Ale i tak byłam zadowolona. Przypomniałam sobie, jak uwielbiam randkować. Dostałam to, czego chciałam. Pytanie, czy mój randkowicz był równie zadowolony, zostało bez odpowiedzi.