Od zawsze mnie zastanawiało czemu kobiety są na początku inne od mężczyzn.
Dokładniej chodzi mi o to, czemu np. na 50 chętnych samców znajdziemy może jedną chętną.
Nie mówię, że to źle, nie oceniam lecz mnie to ciekawi.
Sami mamy tutaj przykład tego zjawiska na forum. Miliony snapow od chętnych mężczyzn ale znaleźć ją to już problem
Ja nie wiem jak patrzą kobiety na sprawy seksualne i jak postrzegają mężczyzn (by to wiedzieć, musiałbym być kobietą), ale dzięki internetowi i anonimowym opiniom, trochę takich informacji do nas "przecieka". Mam na myśli, że często sam się zastanawiałem, co by było, gdyby mężczyźni nie byli właśnie tak nachalni i tak "łatwi" - czy ten opór kobiet nie wynika stąd, że po prostu nie muszą zabiegać o seks-spotkania, bo mężczyźni za nich to robią? I czy gdyby to się zmieniło, a mężczyźni staliby się obojętni i niedostępni, to kobiety zaczęłyby inicjować kontakt "z podtekstami"? W sumie to obserwując ludzi na ulicy, mam takie wrażenie już teraz, np. nigdy nie widziałem typowej sceny "podrywu" jak na filmach.
Czy jednak faktycznie kobiety mają sferę seksualną połączona z emocjonalną (jakkolwiek zdefiniować emocje)? Bo moim zdaniem, wcale nie ma tak wielkich różnic w podejściu - kobiety też przyznają często, że pociągają ich mężczyźni nieznajomi i atrakcyjni fizycznie (wbrew temu, co się wcześniej uważało, a może tzw. wyzwolenie seksualne zmieniło ich punkt patrzenia). Teoretycznie proporcje płci są podobne, więc zjawisko rywalizacji kilku mężczyzn o jedną kobietę nie jest naturalne.
Może być też tak, że kobiety w dzisiejszych czasach ogólnie bardziej o siebie dbają i prawie wszyscy mężczyźni wydają się im mało atrakcyjni (takie opinie też spotkałem), choć przecież mężczyźni nigdy nie słynęli z urody.