• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.
  • Cytuj tylko wtedy, gdy to konieczne. Aby odpowiedzieć użytkownikowi, użyj @nazwa_użytkownika.

Znak

Mężczyzna

SubtelnyPan

Cichy Podglądacz
(Cześć to prawda, część dodałem od siebie. Zwłaszcza dialogi i przemyślenia. To opowiadanie o pierwszym, symbolicznym kroku.)


Miała dwadzieścia osiem lat i dwa tatuaże. Jeden na żebrach – delikatny, wijący się kwiat – upamiętniał coś, o czym nie mówiła. Drugi, na wewnętrznej stronie nadgarstka, był datą. Oba były jej wyborem, jej pieczęcią na skórze. A teraz, stojąc nago przed lustrem w łazience, trzymała w dłoni czarny, cienkopis.

Słowa z maila wciąż brzęczały w jej głowie, jak uwięziona mucha. „Napisz na wewnętrznej części uda. Dwie litery. S. U.” Brzmiało to niedorzecznie. Głupio. Jak dziecięca gra. A jednak jej dłoń nie drżała, gdy opierała czubek flamastra o ciepłą skórę.

To tylko tusz. Zmyje się, pomyślała, ale wiedziała, że to kłamstwo. To nie był tusz. To było polecenie. Pierwsze, które dostała od niego – od Wojtka. Faceta, którego nigdy nie widziała, którego głosu nie słyszała. Znała tylko jego słowa. Precyzyjne, cierpliwe, jak narzędzia chirurga rozkładane na sterylnej szmatce. Rozmawiali tydzień. Tylko maile. O lękach. O wstydzie, który gnieździł się w dołku jej brzucha. O potrzebie, która od lat była jak cicha melodia w tle życia, której nie śmiała przygłośnić.

„S. U.”.
Pociągnęła pierwszą linię. Pionowa kreska 'S'. Potem zaokrąglenie. Praca szła wolno, bo chciała, by było starannie. Na niby. Dla siebie. Ale gdy kończyła 'U', ogarnęło ją uczucie tak absurdalne, że parsknęła śmiechem. Stała nago, pisząc sobie na udzie inicjały obcego mężczyzny. Jestem idiotką. Dojrzałą, poczytalną idiotką.

Umyła dłonie. Tusz był wodoodporny. Czarne litery kontrastowały z bladą skórą. Nie zmyły się. Włożyła stringi – czarną koronkę, którą kupiła specjalnie na ten dzień, choć nie wiedziała czemu. Gdy materiał przesunął się po napisie, poczuła delikatne tarcie. I wtedy to się stało.

Nie było to podniecenie z filmów. Nie było gwałtowne. To był fakt. Fizyczny, namacalny dowód, że zrobiła coś, bo ON kazał. Że nosi na sobie, pod ubraniem, znak czyjejś woli. I że nikt o tym nie wie. Szef w pracy, pani w sklepie, kobieta obok w kolejce do kawy – wszyscy widzieli Paulinę, zadbaną, uśmiechniętą Paulinę. Nikt nie widział 'S. U.'.

Cały dzień był tym znakiem naznaczony. Gdy siedziała przy biurku, opierając uda o krawędź, czuła lekkie uciskanie. Gdy szła na spotkanie, materiał sukienki ocierał się o napis. Każde muśnięcie było jak przypomnienie. Cichy dzwonek w systemie. Jestem tu. Pamiętaj.

Wieczorem, rozbierając się, stanęła znów przed lustrem. Stringi leżały na podłodze. Litery były nieco rozmazane od potu i tarcia, ale wciąż wyraźne. Dotknęła palcem 'S'. Skóra pod tuszem była ciepła.

Otworzyła laptopa. W polu adresata wpisała znany już adres. Jej palce przez chwilę zawisły nad klawiaturą. Co napisać? „Zadanie wykonane”? Brzmiało jak raport z pracy. Wzięła głęboki oddech i zaczęła pisać szczerze, tak jak on ją do tego przyzwyczaił.

„Dzisiaj jestem wypoczęta pomimo intensywnego dnia. Zgodnie z Twoją sugestią noszę od rana mały znak "S U" na lewym udzie... Jest to o tyle podniecające, że nigdy dotąd nie nosiłam żadnego znaku na czyjeś polecenie... Cały dzień wracają mi myśli o naszej rozmowie, świadomość tego, że ktoś każe mi coś zrobić i trwać w tym, jest pobudzająca a zarazem podniecające. Łapię się na tym, że myślę: 'Jakie będzie następne zadanie?'.”

Wysłała. I wtedy, stojąc w ciszy własnej sypialni, zrozumiała. To nie było o tuszu, ani o udzie. To było o granicy, którą właśnie przekroczyła. Dotychczas jej uległość była fantazją. Mglistym obrazem w głowie. Teraz miała na skórze jej dowód. Fizyczny, zmywalny, ale prawdziwy. Pierwszy cegiełka zaufania, położona nie wirtualnie, a w jej własnej, rzeczywistej przestrzeni.

Odwróciła się od lustra i podeszła do łóżka. Położyła się na plecach i położyła dłoń na udzie, przykrywając napis. Zamknęła oczy. Nie myślała już o tym, czy to głupie. Czuła tylko ciepło swojej dłoni, twardy kontur liter pod palcami i cichy, elektryzujący dreszcz, który wędrował w górę kręgosłupa. Czekała. Nie na orgazm, nie na fizyczną przyjemność.

Czekała na jego odpowiedź.
 
Mężczyzna

SubtelnyPan

Cichy Podglądacz
Część 2: Tarcie

Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała. Nie było w niej podziękowań ani pochwał. Była w niej logika, która sprawiła, że jej serce zabiło mocniej.

„Dobrze. Teraz następny krok. Jutro w pracy. Zdejmiesz bieliznę w toalecie. Pójdziesz bez niej. Niech cały dzień przypomina Ci o mojej decyzji. I napisz mi, jak Twoje ciało reaguje na materiał spodni. Gdzie czujesz tarcie najbardziej. Szczególnie, gdy siedzisz.”

Paulina przeczytała to trzy razy. Pracowała w miejskiej bibliotece. Cichej, pełnej kurzu i starych opowieści. Miejsce, gdzie nikt nie spodziewa się niczego. Gdzie ona była osobą, która układała świat na półkach w idealnym porządku. A teraz miała tam iść z pustką między nogami, z tajemnicą pod starannie wyprasowanymi dżinsami.

Nazajutrz, w toalecie dla personelu, jej dłonie drżały przy guziku spodni. To było absurdalne. Głupie. Niebezpieczne? Nie, po prostu… intymne w sposób, który paraliżował. Gdy zdjęła stringi i wsunęła je do torebki, poczuła nagłe, lodowate powietrze na skórze. I wtedy dotarło do niej. To nie była tylko nagość. To była dostępność. Gotowość. Nawet jeśli tylko symboliczna, tylko w jej głowie.

Pierwsze kroki korytarzem były jak chodzenie po linie. Każdy ruch materiału wydawał się głośniejszy, bardziej wyraźny. Dżinsy, zwykle miękkie i znoszone, nagle stały się świadome. Gruby szew wewnętrzny stał się linią frontu.

Usiadła przy swoim stanowisku. To był moment prawdy. Gdy opuszczała się na krześle, szorstki materiał napiął się na jej skórze. Nie był to ból. Było to obecne, intensywne uczucie. Szczególnie, gdy przesunęła się, by sięgnąć po książkę. Szew centralny przesunął się, wywierając stanowczy, nieubłagany nacisk dokładnie tam, gdzie nigdy wcześniej nie czuła ubrania.

Przez cały poranek jej umysł był rozdwojony. Jedna część układała katalog, uśmiechała się do czytelników, odpowiadała na pytania. Druga część była skupionym obserwatorem. Notowała każdą zmianę pozycji, każde tarcie, każdy przypływ ciepła, który zdawał się podążać za szwem dżinsów. Gdy wstawała, by przejść między regałami, materiał ocierał się o wewnętrzną stronę jej ud – najpierw lekko, potem, przy szerszym kroku, stanowczo. To było jak nieustanne, dyskretne przypomnienie. Nie słowami, a czystą, fizyczną realnością.

Gdy siadała na różnych krzesłach – niskim przy komputerze, twardym w czytelni, miękkim w pokoju socjalnym – odkrywała, że każde z nich komunikowało się z nią inaczej. Na twardym krześle ucisk był punktowy, jasny i nieprzepuszczający. Na miękkim – materiał dżinsów wtulał się w jej ciało, obejmując je pełniej, a tarcie stawało się głębokim, rozgrzewającym pocieraniem.

Najintensywniej jednak czuła to w momencie, gdy zakładała nogę na nogę. Napięty materiał przeciągał się wtedy przez wrażliwą skórę, a ucisk z wewnętrznej strony uda stawał się niemal przytłaczający. To była pozycja, w której czuła się najbardziej „odkryta”, mimo że była w pełni ubrana. Każda zmiana pozycji stawała się świadomym wyborem, a każdy wybór – aktem poddania się temu uczuciu.

Wieczorem, w domu, nie pisała już o „podnieceniu”. Pisała o fizjologii posłuszeństwa.

„Dżinsy stały się instrumentem. Szew centralny – dyrygentem. Na twardym krześle był punktowym rozkazem. Na miękkim – uporczywym, głębokim przypomnieniem. Gdy zakładałam nogę na nogę, materiał przeciągał się i uciskał tak, że musiałam wstrzymać oddech. Nie dla przyjemności. Dla… skupienia. Byłam cała w tym uczuciu. Każdy ruch był odpowiedzią na Twoje polecenie. Nie myślałam o niczym innym. Czułam tylko materiał i Twoją wolę pod spodem.”

Wysłała. Nie czekała na odpowiedź. Położyła dłoń tam, gdzie kilka godzin wcześniej pracował szorstki materiał. Skóra była ciepła, prawie rozgrzana, jakby wchłonęła całą energię dnia. Zrozumiała teraz drugą warstwę jego polecenia. Nie chodziło o podniecenie. Chodziło o przywrócenie ciała do stanu absolutnej świadomości. O to, by przez cały dzień, wykonując najzwyklejsze czynności, jej umysł nie opuszczał granicy, którą razem przekroczyli. Granicy między jej wolą, a jego. A to tarcie, ten ucisk, był fizycznym, nieustannym strażnikiem tej granicy
 
Mężczyzna

SubtelnyPan

Cichy Podglądacz
Część 3: Protokół i obietnica

Minęło kilka dni ciszy. Święta. Dom rodziców pachniał piernikami i nostalgią. Paulina, otulona starym swetrem, próbowała być córką, siostrą, kuzynką. Na ekranie telewizora migotały obrazki z rodzinnego filmu. Na ekranie telefonu – inne polecenie.

„Przyślij listę swoich zabawek.”

To było proste. Logiczne. Kolejny krok. A jednak sparaliżowało ją na moment. Bo jej „arsenał” był żenująco skromny. Jeden wibrator na baterie, kupiony lata temu w chwili ciekawości. To wszystko. Odpisała szczerze, z poczuciem niedosytu.

Odpowiedź była natychmiastowa. „Rozumiem. W takim razie ciesz się filmem. Czy chcesz dodać tej chwili trochę pikanterii?”

Siedziała obok kuzynki Ani, ale jej uwaga już należała do ekranu telefonu. Na telewizorze migały obrazy, ale Paulina ich nie widziała. Odpisała ukradkiem: „A w jaki sposób?”

I wtedy zaczęła się zupełnie inna rozmowa. Nie była już o błahostkach. On, metodycznie jak zawsze, zaczął pytać: co lubi, czego nie lubi, o czym marzy, a czego się obawia. A ona, leżąc pod kocem obok niczego niepodejrzewającej kuzynki, pisała szczerzej niż kiedykolwiek. Opisywała fantazje, które do tej pory żyły tylko w jej głowie. O byciu związaną – nie delikatnie, ale tak, by każdy ruch napotykał opór. O penetracji, która nie była czuła, ale celowa i władcza.

W zamian on przesyłał jej krótkie opisy, fragmenty, które były jak scenariusze. Scena, w której kobieta jest unieruchomiona w wymuszonej pozycji, a mężczyzna korzysta z niej z techniczną precyzją. Inna, gdzie cała uwaga jest skierowana na jeden, intensywnie stymulowany fragment jej ciała, podczas gdy reszta pozostaje unieruchomiona i zaniedbana.

Leżała obok Ani, udając, że ogląda rodzinny film, a na małym ekranie jej telefonu rozgrywała się druga, tajemna rzeczywistość. I jej ciało zaczęło na to reagować z bezlitosną szczerością. Najpierw było to tylko lekkie ciepło w dole brzucha. Potem uczucie mrowienia na wewnętrznej stronie ud, które zmusiło ją do delikatnego przesunięcia nóg pod kocem. Wkrótce jednak wilgoć stała się nie do zignorowania. Czuła ją jako konkretny, ciepły ślad na majtkach, który z każdym przeczytanym zdaniem, z każdym nowym, śmiałym obrazem z jego wiadomości, stawał się wyraźniejszy i bardziej intensywny. To było fizyczne potwierdzenie, że te słowa, te cudze fantazje, trafiają w coś bardzo głębokiego i bardzo prawdziwego w niej samej.

Była mokra w środku rodzinnego salonu, przy blasku choinki, a ta sprzeczność dodawała tylko paliwa. Każdy ruch, by ukryć swoje rozkojarzenie, by odpowiedzieć na pytanie Ani, powodował lekkie, podniecające tarcie materiału o nabrzmiałe, wrażliwe wargi. Oddychała spokojnie, starając się, by po jej twarzy nie przemknął żaden grymas, ale wewnątrz wszystko pulsowało. To doskonałe rozdwojenie osiągnęło punkt kulminacyjny: ciepło kominka na skórze kontra gorączkowe bicie serca i wilgotne podniecenie od czytanych słów. Śmiech kuzynki z zabawnej sceny i jej własny, wewnętrzny dreszcz na myśl o byciu bohaterką tych erotycznych miniatur. W tym podwójnym życiu czuła się jednocześnie bezpieczna – bo obok była rodzina – i niesamowicie, niebezpiecznie żywa oraz świadoma każdego centymetra swojego pobudzonego ciała.

Chwilę później, stanęła w łazience. Ciało wysyłało jej własne, biologiczne sygnały – była w szczycie owulacji, co czuła jako wewnętrzne napompowanie, żywszy puls w podbrzuszu. Telefon leżał na umywalce. Jego wiadomość była długa, precyzyjna. Protokół. Nie sugestia. Kolejne, szczegółowe polecenie. Klękła na twardych płytkach i odliczyła do trzydziestu, jak kazał. To był akt pokory, fizycznego podporządkowania, zanim cokolwiek jeszcze się wydarzyło.

Potem weszła pod prysznic. Ciepła woda spływała po jej plecach. Ona wykonywała ruch po ruchu, zgodnie z jego scenariuszem. Delikatny dotyk ud. Poszukiwanie łechtaczki. Strzał wody zmieniający ciśnienie. Gdy dodała palce, jej oddech stał się głębszy, a ciało, już i tak uwrażliwione cyklem, odpowiedziało żywiej, intensywniej. To nie było zwykłe masturbowanie się. To było odgrywanie roli w stanie największej fizjologicznej gotowości. Roli osoby, której każde doznanie jest zaplanowane i zatwierdzone przez czyjąś wolę, i która akurat w tym momencie jest niezwykle podatna na każde dotknięcie.

Najintymniejszym momentem było skierowanie rozproszonego strumienia na okolicę odbytu. Ciepło rozluźniało mięśnie. Delikatne muśnięcie wody, ledwo wyczuwalne, było jednocześnie niczym i wszystkim. To była obietnica. Obietnica nowej granicy, która w zderzeniu z wewnętrznym pragnieniem ciała stała się nagle bardzo realna i pożądana.

Gdy skończyła, oparła rozpalone czoło o chłodną płytkę. Nie czuła wyczerpania. Czuła jasność i głębokie, wręcz zwierzęce zadowolenie. Było jej wspaniale. Ciało było rozluźnione, umysł – niespodziewanie spokojny, a jednocześnie pełen nowej determinacji. Nie mogła już dłużej czekać.

Nie otarła się nawet porządnie. Owinęła się ręcznikiem, wzięła telefon i padła na łóżko. Jej palce biegały po ekranie. Nie zastanawiała się. Nie szukała opinii. Wyszukała, wybrała, dodała do koszyka, opłaciła. Pierwszy korek analny. Prosty, gładki, początkowy. Kupiła go nie z ciekawości, a z przejrzystej, fizycznej potrzeby, którą jego protokół w niej obudził i która zbiegła się z falą jej własnej biologii. To była odpowiedź na obietnicę, na słowa o analu wypowiedziane wcześniej przy kuzynce, na marzenie, które właśnie przestało być mgliste.

Położyła telefon. Nie czekała już na odpowiedź. Czuła, że odpowiedź już nadeszła – w postaci tej ciszy po prysznicu, tego fizycznego spełnienia, tego potwierdzenia zamówienia na ekranie. „S. U.” na udzie dawno się zmyło. Ale teraz miała coś więcej niż znak. Miała protokół, który zadziałał, i obietnicę zapieczętowaną konkretnym przedmiotem w drodze do niej. A ona, Paulina, była w tej strukturze nie tylko świadomym elementem. Była teraz jej głodnym, w pełni zaangażowanym uczestnikiem
 
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry