• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Weekendowy romans

Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
Tym razem opowiadanie ciut dłuższe, ale bez obaw - nie dużo :) Nie wiem czy mniej nudne niż wcześniejsze. Chyba podobnie. Tradycyjnie - jeśli są jakieś błędy, to pewnie tak musiało być. Podzieliłem je na dwie części. Postaram się wrzucić obie w miarę możliwości jedną po drugiej, ale czy los mi pozwoli, tego nie wiem. Wszystkim życzę wyłącznie szczęśliwości ;)

Weekendowy romans. Część pierwsza - przedostatnia.

Deszcz zacinał niemiłosiernie. Nawet pod drzewem było mokro jak pod prysznicem. Jak tu nie zamoczyć kartki i nie pokaleczyć palców? Renata siłowała się z pinezkami i próbowała uchronić ogłoszenie przed zamoknięciem. Było co prawda zabezpieczone foliową koszulką, ale woda lała się zewsząd. W życiu nie myślała, że wciskanie głupich metalowych oczek w pieprzoną korę będzie tak trudne i bolesne. No i ten wiatr! Co chwilę zdmuchiwał jej kaptur z głowy. Na cholerę się w ogóle czesała... Torebka, której pasek podtrzymywała w zębach, też już zaczynała ciążyć. Szlag by to! Dlaczego człowiek zawsze się ślini wtedy kiedy to niewskazane? Spróbuj łyknąć tabletkę bez wody... No prędzej się zadławisz. Ale kiedy musisz coś na moment przytrzymać w zębach i nie chcesz, żeby to wyglądało jak psu z pyska, to nagle tryskasz jak skała pod laską Mojżesza. Do tego zimno, palce grabieją. Typowa podkarpacka jesień. No ale w końcu się udało. Kartka wisi. Może wiatr nie zwieje.

Renata ostatni raz sprawdziła, czy wszystkie dane się zgadzają, wytarła pasek od torebki w spodnie i zaciskając mocno kaptur, pognała do sklepu. Popołudniowa zmiana startowała za piętnaście minut.

Przebiegła przez salę sprzedaży, witając się w pośpiechu z koleżankami i wbiła na magazyn.
- Cholera. Jestem cała mokra!
Szymek – magazynier - tylko spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem, pchając paleciaka w stronę bramy dla dostawców. Z kantorka wychyliła się kierowniczka - Lucyna.
- Reniu, od razu weźmiesz świeżyznę i rozłożysz na sklepie. Potem siądziesz na kasie. Dzisiaj będzie ruch. Piątek, ludzie po wypłatach.
- Rozpłaszczę się tylko i lecę – wysapała Renata.
- Zmieniłam grafik – dorzuciła przełożona. - Jutro masz wolne.

To zawsze wyglądało tak samo. Kiedy miała ułożony weekend, to na ostatnią chwilę, ta stara cipa 'prosiła' ją, żeby akurat przyszła w sobotę, ale kiedy nie planowała ruszać się z domu, w dodatku pogoda nie pozwalała wyjść nawet do ogrodu, dostawała łaskawie wolny dzień. Słowa kierowniczki wyłapał sprawnie Szymek i nie omieszkał zareagować.
- Oho! Będzie pite!
- Chyba u ciebie – rzuciła sucho, zawiązując fartuch. Nie lubiła go. Dobrze, że od poniedziałku przenoszą go na inny sklep.
- A to na pewno! - Gówniarz nie odpuszczał. - Umów się ze mną, to pobawimy się razem.
Spojrzała na niego i rzuciła z irytacją:
- Zwal se konia leszczu.
- Dla ciebie zawsze złotko! - Widać lubił swoje żarty, bo śmiał się bez opamiętania.

Renata nie miała ochoty kontynuować rozmowy i ruszyła na sklep. Ten typek denerwował ją od samego początku. Był wcale przystojnym chłopaczkiem, młodszym od niej od dobre piętnaście lat. Niestety prezentował ten poziom głupoty, którego nie da się osiągnąć żadną pracą – trzeba się z nim urodzić i pielęgnować całe życie. Nie interesował jej wcale, natomiast on interesował się wszystkim co miało otwór, w który mógłby się zmieścić. Poza tym w ogóle nie miała głowy do tego, żeby oglądać się za facetami. Praca, dziecko, dom, mąż – a wszystko to wyjątkowo niesamodzielne i wiecznie w potrzebie. Dawniej lubiła podjechać na miasto, poznać nowych ludzi. Spotkała się nawet parę razy z jednym starszym od niej gościem z pizzerii. Mąż nie miał o tym pojęcia, skupiony na ogrywaniu nowej konsoli. Był to jednak tylko zalążek romansu i ostatecznie nie pozwoliła sobie na nic co obciążyłoby jej sumienie. Z drugiej strony wolała nie mieć czasu, niż rozmyślać. W tym wieku człowiek jeszcze nie jest za stary, żeby marzyć, ale już jest na tyle wyrzeźbiony, żeby przesadnie marzeniom nie ufać. A te Renaty były odległe. W dodatku nikt jej nie nauczył jak się je realizuje, więc wolała tkwić w ukryciu pod tym, co zrzucał na nią los.

Złapała za wózek zapakowany drewnianymi skrzynkami i ruszyła na sklep. Mijając lodówki z nabiałem przywitała się z jedną z koleżanek.
- Hej. Jak tam dzisiaj. Od rana jesteś?
- Tak. Do osiemnastej. I jutro też. Miałam mieć wolne, ale się pozmieniało.
- W Renię wstąpiła nadzieja. To weź się zamień. Mi dała wolne, a mogłabym przyjść.
Koleżanka zaczęła kręcić, że w zasadzie to jej to pasuje i zamieniać się nie chce. Kończyła wykładać jogurty i miała wracać na magazyn po serki, ale jeszcze na odchodnym zapytała:
- Ej! A co z kotkiem? Znalazł się?
- Póki co, nie - zatroskała się Renata. - Wywiesiłam teraz po drodze ogłoszenie. Może wiatr go nie zdmuchnie. Ale obawiam się, że już po wszystkim. Nigdy nie wypuszczaliśmy go z domu i on jest zupełnie nienauczony. Do tego ta pogoda.
- Skąd wiesz. Może ktoś go znalazł? – Koleżanka próbowała ją pocieszać. - Poza tym koty są sprytne.
- Zobaczymy. Kinia mi płacze cały czas. Tak czy inaczej pewnie będziemy musieli nowego wziąć.

Przeciętny dzień w sklepie mijał szybko. Było to sprawne przyśpieszenie w drodze do mety byle jakiego życia. Chwile zwyczajnie nudne po prostu się ciągnęły, a ta praca – choć męczyła i nie niosła ze sobą spełnienia – mijała raz dwa. Szczególnie kiedy był ruch. Kolejny dzień odfajkowany.

Tego popołudnia, poza kilkoma upierdliwymi uwagami kierowniczki i kolejnymi szczeniackimi zaczepkami napalonego magazyniera, nie spotkało Renaty nic nieprzyjemnego. Nawet klienci, nastrojeni chyba piątkiem, byli zupełnie znośni. Ona sama też z czasem zaczęła oswajać się z myślą o wolnym dniu nazajutrz i powoli czerpała z niej pewne zadowolenie.
Do domu wróciła przed dwudziestą trzecią. Kinia już spała, a Artur – jej mąż – tradycyjnie ślęczał z padem w dłoni. Dopijał kolejne piwo. Kiedy zobaczył żonę oderwał się na chwilę od swojego zajęcia, wstał i objął ją na przywitanie.
- Mam jutro wolne – rzuciła zdejmując torebkę przez głowę i rozpinając kurtkę.
- To czemu nie dzwoniłaś? Przygotowałbym coś na wieczór. Posiedzielibyśmy trochę.
- Teraz się dowiedziałam. Jak wychodziłam – skłamała.
- Lucyna nie może wam normalnie tego grafiku ustawić? - Artur wyglądał na szczerze oburzonego.
- No wiesz jak jest. Tam się nic nie zmieni. Zresztą i tak jestem padnięta. Idę się zaraz umyć i się kładę.
- W mikrofali masz makaron.
- Jadłam w sklepie. Zjedz jak jesteś głodny.

Zrzuciła z siebie wierzchnie ciuchy, a mąż ruszył do kuchni zachęcony wizją drugiej kolacji.

Nagle z torebki dobiegł sygnał telefonu. Renata wyjęła urządzenie, żeby sprawdzić, kto o tej porze się do niej dobija. Z kuchni wychylił się zaniepokojony Artur.
- Kto dzwoni? - zapytał.
- Nie wiem. Obcy numer. - Ciągle wpatrywała się w wibrujące i wygrywające melodię urządzenie.
- Nie odbierasz? Może to w sprawie kotka?
- W środku nocy? - Zdziwiła się. - Najwyżej zadzwoni rano. Jak nie, to oddzwonię. Zresztą i tak jest prawie rozładowany.
Wyciszając dzwonek włożyła telefon do kieszeni spodni i poszła do łazienki.

Zamknęła drzwi i stanęła przed lustrem. Nie lubiła swojego odbicia. Spoglądała w twarz wciąż jeszcze młodą, ale wyraźnie naznaczoną zmęczeniem. Wiedziała, że była ładną kobietą, ale tego nie czuła. Widziała co prawda, jak zerkają na nią tatusiowie, którym kasowała lizaki dla ich dzieci. Od jakiegoś czasu jednak, bardziej ją to irytowało niż podniecało. Czuła podskórnie, że ten etap w jej życiu jest już zamknięty.

Odkręciła kurek w wannie i rozebrała się bez entuzjazmu. Kiedy niedbałym ruchem wrzucała ubrania do kosza, ze spodni wypadły, zsunięte jednym ruchem wraz z nimi, szare majtki. Nie wiedzieć dlaczego, właśnie wtedy przypomniała się jej sytuacja sprzed lat. Po jednej z imprez, będąc dobrze na rauszu, zaczęła kochać się z Arturem. Nocowali u znajomych. Oboje mieli wtedy więcej wigoru, a ich życie łóżkowe wyglądało całkiem znośnie. Pamięta, że tamtej nocy seks był wyjątkowo namiętny i w pewnej chwili przestała kontrolować wydawane przez siebie dźwięki. To się jej wcześniej nie zdarzało. Wtedy Artur sięgnął, nie przestając jej posuwać, po jej leżącą obok wezgłowia bieliznę i najzwyczajniej zatkał jej nią w usta. Do dzisiaj nie wie czy zrobił to ze strachu, że ich nakryją, czy po to, żeby podgrzać atmosferę. Tak czy inaczej pamięta, że po chwili szczytowała, tak potężnie, jak nigdy wcześniej. I chyba nigdy później. Mąż więcej tego nie zrobił. Ona też nie wracała do sprawy, chociaż czasem myślała o tym. Obecnie znaleźli się na etapie, na którym łóżkowe zabawy odbywały się kilka razy w roku i przypominały przetaczanie wagonów z węglem na bocznicy kolejowej w ciepłowni.

To wspomnienie sprawiło, że w głowie zaiskrzyło dawno nie widziane światełko. Weszła do wanny i odruchowo, przełączyła strumień wody na prysznic. Skierowała go między uda. Oparła się wygodnie, zamknęła oczy i oddała się opcji premium piątkowego relaksu. Próbowała przywrócić w pamięci więcej szczegółów z tamtej pamiętnej nocy u przyjaciół. Nie potrafiła. Lekko poirytowana, że ucieka jej cel sprzed oczu, przeprowadziła szybką korektę wizualizacji i oto przed oczyma jej duszy ukazał się sąsiad zza ulicy. Podobał się jej od kiedy przeprowadzili się tu z mężem. Nie był co prawda typem przystojniaka, ani bawidamka, ale sprawiał wrażenie zdecydowanego, zorganizowanego i był bezwzględnie uczynny. No i ten głos... jak z radia! Postanowiła uklęknąć przed nim w garażu i rozpiąć mu spodnie. Wyskoczył z nich oręż zdumiewających rozmiarów! Uśmiechnęła się zadowolona, ale postanowiła uczciwie dokonać korekty jego proporcji. Przecież w naturze nic takiego nie może istnieć. Chciała, żeby było realistycznie i zmniejszyła go do rozmiarów ciut, ponad średnią europejską. O, teraz był idealny. Kształtny i twardy. Wzięła go do ust. Był wyborny. Nie czuła się mistrzynią tego typu prac, ale teraz, w wyobraźni szło jej doskonale. Sąsiad co chwilę wzdychał i prosił, żeby robiła tak dalej, bo mu tak dobrze. Co za facet! Tak słodzić kobiecie! Prawdziwy dżentelmen! Wzruszyło ją to do tego stopnia, że po chwili strumień wody zaczął jej sprawiać wyraźnie większą przyjemność. Postanowiła pójść dalej i stwierdziła, że teraz mineta. A co! Jej też się należy. Rozejrzała się po wyimaginowanym otoczeniu szukając ciekawej lokalizacji. Blat od warsztatu? Nie, bo narzędzia nad głową. Stary fotel? Poplamiony, brudny – jeszcze coś złapie. O! Taczki! Idealnie. Po sekundzie nogi Renaty dyndały po obu stronach wózka którym sąsiad wywoził skoszoną trawę z ogródka. Między nimi zawzięcie pracował język wyobrażanego kochanka. Ależ on pracował! Aż musiała podkręcić strumień! Amant podnosił tylko co chwilę głowę i zagadywał: „dobrze ci maleńka”, a ona wzdychała, że wspaniale. „Lubisz się tak bawić?” - pytał, a ona odpowiadała, że oj lubi, lubi. W końcu wychylił się i rzucił: „Chcesz więcej suczko?”. Wtedy Renata otworzyła oczy i wzdrygnęła się, bo przecież tak powiedzieć, to jej nie mógł!

Zza drzwi łazienki dobiegały odgłosy rozgrywki toczonej przez męża na konsoli. Właśnie ratował jakieś królestwo. Odgłosy fantastycznej bitwy wzmacniał regularnymi przekleństwami.

Przemyślała temat „suczki”, zmrużyła ponownie powieki i poprawiła słowa kochanka na bardziej przyzwoite. Stwierdziła przy tym, że jest już tak blisko, że trzeba przejść do sedna, bo dojdzie w tej wannie, zanim sąsiad ją spenetruje. Kolejny rzut oka po garażu i jest. Tym razem warsztat będzie jak znalazł. Oparła się łokciami o blat, wypięła tyłek i rzuciła odważnie: „wchodź smoku!” I tak zrobił. Ależ to było wejście! Bez ceregieli! Szybkie, głębokie i przede wszystkim celne. Szczególnie tej celności Renata nieco się obawiała, bo jednak miała świadomość, że niektórzy faceci chcą trafić nie tam gdzie by sobie życzyła. Wolała nie ufać nawet tym, których sama sobie wyobrażała. Sąsiad jednak stanął na wysokości zadania i nie wydziwiał. Działał jak należy i uwijał się przy tym jak w ukropie. Oczywiście co chwilę, dopytywał: „Podoba Ci się złotko?”. Odpowiadała, że bardzo, bardzo. On wtedy przyśpieszał i upewniał się: „A teraz?”. Renia potwierdzała, że teraz to nawet jeszcze bardziej. W końcu rzucił: „Lubisz to mała zdziro?”. Otwarła wystraszona jedno oko, ale po chwili uśmiechnęła się sama do siebie i stwierdziła, że w sumie to niech mu będzie. Nie chciała już sprawy przeciągać i oznajmiła amantowi, że dochodzi. Kiedy była tuż, tuż, spokojną przestrzeń łazienki przeszył krzyk:
- Tu cię mam cholerna wywłoko!
Renata przerażona skuliła się zaciskając prysznic między udami. Rozejrzała się panicznie. W łazience nie było nikogo. Hałas dobiegł z pokoju.
- Wszystko w porządku? - zawołała do męża.
- Tak, tak! - odkrzyknął. - W końcu przepędziłem tego zasranego smoka!
„A żebyś wiedział” - pomyślała zirytowana.
- Męczyłem się z nim pół wieczora. A wystarczyło użyć odpowiedniego zaklęcia.
„Mój czarodziej...” - dodała w myślach.

Artur podparł swój wyjątkowy sukces otwarciem kolejnej puszki. Ochłonęła, ale powrotu do garażu sąsiada już nie było. Kiedy zajrzała tam ukradkiem, kochanek siedział już oklapnięty w brudnym fotelu, a ona stała obrażona z założonymi rękami, oparta pupą o blat. Trzeba było obrać inną drogę. A może... Szymek? Absurd! Ale w sumie czemu nie? Tak przewrotnie. W końcu wszystko, czego teraz potrzebowała, to jednak miał. Zresztą i tak go przenoszą i już się nie spotkają, więc niech ma coś z życia. W końcu tak się za nią oglądał. Przeniosła się w myślach na sklepowy magazyn i zaciągnęła chłopaka za palety z wodą. Bez zbędnych formalności oparła się o zgrzewki i wypięła zadek. Chłopak zsunął spodnie odsłaniając maleńkiego fiutka. „Wiedziałam” pomyślała chichocząc w duchu. Nie chciała jednak frustrować się we własnej fantazji więc zaraz powiększyła go do odpowiedniego rozmiaru – oczywiście ciut powyżej średniej. Dała mu spokojnie robić swoje, ale na wszelki wypadek sprawiła, żeby nie odzywał się ani słowem. I było lepiej niż się spodziewała! Może dlatego, że sąsiad wcześniej wykonał, co by nie było, niezłą robotę. Trudno powiedzieć. Nieważne. Ważne, że działało. Szymek i strumień wody robili swoje i już, już prawie...
- Mamo, siusiu! - Rozległo się pukanie do drzwi.
- Zaraz wychodzę! Wytrzymasz minutkę? - Dawno nie była tak poirytowana.
- Chwilkę tak.

Wróciła za palety, ale Szymek zaczął śmiać się jak opętany i czar prysnął. Kolejny most spalony. Postanowiła olać grację i pójść na skróty. Sięgnęła do kosza z praniem po spodnie. W kieszeni miała telefon. Koleżanka kiedyś wysłała jej taki film z hydraulikiem. Znajdzie go i będzie raz dwa po sprawie. Odpaliła smartfona – cholera, zaraz padnie! Oby zdążyła. Okazało się, że ma kilka nowych powiadomień z komunikatora. Odruchowo włączyła aplikację i okazało się, że wszystkie wiadomości pochodzą z obcego numeru. Po końcówce skojarzyła, że to ten sam, który dzwonił do niej dwadzieścia minut wcześniej. Otwarła.
> Cześć Myszko. Dzięki za wczoraj :* 23:03
> Czemu nie odbierasz? Śpisz już? 23:03
> Ja nie mogę zasnąć, bo ciągle sobie Ciebie przypominam XD 23:04
> No nie rób mi tego ;( 23:08
> Nie usnę jak mi dobranoc nie powiesz ;(;(;( :p 23:09
> Jesteś tam...? 23:13
Czyli to jednak była pomyłka. Renata chciała szybko sprostować nieporozumienie, ale była w takim stanie, że postanowiła zrobić coś, czego jeszcze kwadrans temu nie wyobrażała sobie nawet. Odpisała.
~ Cześć kotku 23:23
Na odpowiedź nie czekała nawet dziesięć sekund.
> Jesteś! Wspaniale! Robisz coś teraz? :) 23:24
~ Siedzę w wannie 23:24
> Ooo! To mam szczęście ;) 23:25
~ Tak 23:25
Czuła jak wszystko w niej wzbiera. Odstawiła prysznic i wsunęła między uda dłoń. Przyszła kolejna wiadomość.
> To musi być cudowny widok! ;D 23:26
~ Musisz kiedyś zobaczyć ;) 23:26
> Tylko wyszoruj się dobrze ;) 23:26
~ ;) Tak zrobię 23:27
> Nie można iść spać brudnym :p ;D Żebym nie musiał sprawdzać! 23:27
Ręka, w której trzymała telefon, drżała. Wstukała, że domyje się bardzo dokładnie i że jeśli chce, to może wpaść skontrolować. Kliknęła „wyślij” i nagle wezbrała w niej taka rozkosz, jakiej nie zaznała od niepamiętnych czasów.
Kolejny raz rozległo się pukanie do drzwi, ale Renata była już w punkcie bez odwrotu.
- Żyjesz tam? - dopytywał mąż.
- Taaak! - wydusiła z siebie nie mogąc złapać tchu.
- Wszystko w porządku?!
- Taaak!! - Jej głos łamał się.
- Wymiotujesz?!
Nie odpowiedziała już nic. Przygryzła wargi do bólu i odcięła się zupełnie. Mąż kontynuował:
-Dziecko się zaraz posika! Wychodź! Godzinę tam siedzisz!

Fala przeszła. Otwarła oczy i rozluźniła się.
- Dopiero weszłam – powiedziała dochodząc do siebie. - Zaraz wychodzę.
Łapiąc powoli oddech zerknęła jeszcze na telefon, ale ten... rozładował się już. Mimo oszołomienia wyszła szybko z wanny, wytarła się, narzuciła szlafrok i otwarła drzwi. Było za późno. Dziecko do przebrania.
 
Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
Weekendowy romans. Część druga - ostatnia.

No i narobiło się trochę zamieszania. Trzeba było ogarnąć dziecko. Mąż chodził nadąsany. Podłączyła telefon do ładowarki. Czuła się dziwnie z tym co zrobiła. Chciała jak najszybciej uruchomić urządzenie i przeprosić za całą sytuację. Pomyłki się zdarzają, była przekonana, że pisze ktoś inny, no i głupia sprawa. Zdarza się. Gość na pewno będzie wyrozumiały. W końcu ostatecznie nie stało się nic złego. Kiedy wreszcie na ekranie zapaliło się oczekiwane dwadzieścia procent, odpięła kabel, rzuciła Arturowi, że idzie spać, zabrała telefon i poczłapała do sypialni. Urządzenie włączało się opornie. W końcu wszystkie aplikacje załadowały się, a przed Renatą wyskoczyła kolejna dawka zaległych powiadomień. Zaczęła czytać.
> Mogę przyjechać jeśli chcesz ;) 23:27
> Ale po mojej kontroli znowu będziesz musiała się umyć ;) 23:27
> Jesteś tam? Obraziłaś się? 23:30
> Nie gniewaj się. Myślałem, że właśnie o to Ci chodzi :( 23:33
> Przepraszam!! 23:34
> Wybacz jeśli Cię uraziłem. Po prostu wczoraj byłaś tak wesoła i otwarta.. Zostawiłaś mi swój numer.. I dzisiaj o tej wannie. Sam nie wiem co ja sobie wyobrażałem. 23:36
> Poważnie. Jak wczoraj wyszliśmy z tej imprezy na plażę, to poczułem, że spotkałem kobietę swojego życia :(:(:( 23:42

Renata czytała i robiło się jej ciepło. Z jednej strony czuła obowiązek sprostowania całej sytuacji, ale z drugiej, od lat nie czuła tego świdrującego uczucia podniecenia. Kusiło ją, żeby temat pociągnąć. Do tego brak perspektyw na weekend... Miało lać bez przerwy. Ostatecznie podjęła szaloną decyzja wejścia do tej gry. Podszyje się pod cudzą miłość. Wiedziała, że to nic dobrego, ale jej emocjami, też od dawna nikt się nie interesował. Skoro inni mogli mieć przygody, to ona też. Odpisała:
> Uspokój się :) Nic się nie stało :) Telefon mi się rozładował :* 00:11
W rosnącym podnieceniu czekała na odpowiedź, ale ta już nie dotarła. W końcu usnęła.
Rankiem obudził ją dźwięk dzwonka. Sięgnęła na szafkę, żeby sprawdzić, kto to. Znów ten sam numer... Mąż wymamrotał otwierając oczy:
- Która godzina?
- W pół do dziewiątej.
- Kto dzwoni? Nie odbierasz?
- Znów nieznany – odparła zakłopotana zastanawiając się jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
- To odbierz. Mówię Ci, że to od kota.
- Nie chcę taka zaspana gadać do słuchawki – wykręcała się. - Zaraz się ogarnę i oddzwonię.

Podniosła się z łóżka, narzuciła szlafrok i poszła do kuchni. Po drodze otwarła powiadomienia.
> Ufff! Prawie dostałem zawału XD 6:11
> Nie strasz mnie tak! :D 6:11
> :* :* :* 6:12
> Umówimy się jakoś na dzisiaj? 8:19

Stawiając czajnik na kuchence zastanawiała się co odpisać. Oczy się jej jeszcze kleiły. Wtedy przyszła kolejna wiadomość.
> Czemu nie odbierasz? 8:37
Odpisała machinalnie, że nie mogła, bo mąż leżał obok... W jednej chwili ocknęła się. Próbowała usunąć wysłany tekst, ale było za późno. Po kilku sekundach otrzymała odpowiedź.
> … 8:38
> Nie wspominałaś, że jesteś mężatką :/ 8:39
Renata myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Nerwowo próbowała poskładać myśli.
~ Nie chciałam Cię odstraszyć. Wiem, że faceci boją się mężatek, a Ty mi się bardzo podobasz. 8:41

Usiadła przy kuchennym stole załamana. Czekała na odpowiedź. Ta przez dłuższy czas nie przychodziła. Do kuchni wbiegła Kinia zagadując o śniadanie. Mechanicznie zabrała się za przyrządzenie czegoś dla dziecka. Chwilę później pojawił się mąż. Kawa, kanapki, ogólny rozgardiasz. Minęło dobre pół godziny zanim znalazła dla siebie czas. Wróciła do sypialni z kawą. Usiadła na łóżku. W międzyczasie gość z telefonu najwyraźniej przełknął już gorzką pigułkę.
> To jest jednak trochę nie fair :/ 8:52
> Trudno. I tak mi się podobasz Myszko. 8:53
> Wszystko zależy od Ciebie. 8:54
> Jak chcesz się spotkać, to możemy umówić się w tym samym miejscu :* 8:56
> Ja chcę :) 8:57

Po chwili Renata otrzymała zdjęcie zalanej jesiennym słońcem plaży i stalowego morza. Na obrazku rozpoznała charakterystyczne molo. Sopot. Wrażenie, że chociaż pod Rzeszowem pada, to gdzieś jednak świeci słońce, ukłuło ją w środku. No i miała wreszcie jakąś wskazówkę. Nadal nie wiedziała kim w tej relacji jest, ale już przynajmniej wiedziała gdzie. Ponad sześćset kilometrów wydawało się jej odpowiednim zabezpieczeniem do snucia romansowej intrygi. Postanowiła zabawić się w ten weekend w Trójmieście. Nawet jeśli tylko na odległość.
~ Nie mogę się teraz spotkać. Rozmawiać też. Mąż wyjeżdża w poniedziałek, to wtedy. Ale pisz do mnie. 9:11

I tak właśnie zrobił. Pisał. Opowiedział jej o wszystkim. Nie musiała nawet krzesać z siebie detektywistycznych umiejętności. Po południu wiedziała już, że poznali się przedwczoraj na imprezie u jego znajomego.

Ona przyszła na doczepkę z niejakim Adim - szemrany typek, który zjawiał się na imprezach tylko po to, żeby opróżnić kieszenie z białego proszku, a zapełnić je cudzymi banknotami - szybko wymiksował się i odjechał z dwiema innymi dziewczynami.

On był tam sam. Dogadali się natychmiast. Po godzinie wyszli razem na plażę, gdzie przesiedzieli pół nocy. Mieli podobne doświadczenia i wizję świata. Podobne plany. W końcu po długiej rozmowie pocałowała go w policzek i odbiegła, ale zanim to zrobiła zapisała mu na piasku swój numer. Jak widać, nieszczęśnik zanotował go nie tak jak trzeba... Renata była jednak zbyt podekscytowana całą sytuacją, żeby wyprowadzać go z błędu. Zwyczajnie niech chciała się tym przejmować. Postanowiła czerpać dla siebie i mieć wszystko gdzieś. Szczęśliwie dla niej, życie w domu toczyło się tej soboty leniwie. Mąż ślęczał przed telewizorem, a córkę odwiózł po śniadaniu do siostry na weekend. Miały wieczorem z kuzynkami urządzać pidżama party. Za oknem lało jak z cebra. Kursowała sobie spokojnie między kuchnią a sypialnią i uprawiała romans życia. Dosyć szybko zrobiło się gorąco. Nie wiedziała co prawda nawet, jak jej telefoniczny kochanek ma na imię. Nie przychodził jej też do głowy żaden pomysł jak tego dociec. Z drugiej strony czy było to istotne? Pisał jej takie rzeczy, że kilka razy musiała wyjść i spuścić z siebie ciśnienie. Wysyłał też zdjęcia ze słonecznego Sopotu. Piękne. Jak pocztówki z innej rzeczywistości. Nigdy wcześniej nie przeżyła niczego podobnego. Niektóre koleżanki opowiadały jej o takich przygodach, ale nie sądziła nigdy, że ona wplącze się w podobną. Korzystała. Tym bardziej, że postawiła sobie wyraźną granicę – ten weekend i koniec.

Tak minęła sobota i większa część niedzieli. Kiedy zbliżał się finałowy wieczór intrygi uznała, że musi pójść na całość. Zainicjowała najgorętszą rozmowę w swoim życiu. Kolejne wiadomości wprost ociekały seksem. W końcu nie potrafiąc już znieść napięcia postanowiła przekroczyć kolejną granicę. Napisała:
~ A może chcesz moje zdjęcie? 17:21
Po chwili otrzymała odpowiedź:
> Pamiętam jeszcze jak wyglądasz XD 17:21
~ Kotku, nie widziałeś wszystkiego :* 17:22 - odpisała kipiąc z podniecenia.
> A co chciałabyś mi pokazać? ;) 17:22
~ Wszystko... Ale nie wiem co najpierw... Podpowiesz mi? Jestem taka zagubiona ;) 17:23
> Hmm. A odważna jesteś? ;) 17:23
~ Mogłabym ruszać w Himalaje. I to bez zabezpieczenia ;) 17:24
> I mogę poprosić o wszystko? 17:24
Renata już pękała z ekscytacji. Odpowiedziała zupełnie szczerze:
~ O co tylko zechcesz ;) 17:24
W odpowiedzi otrzymała...
> W takim razie poproszę o ciastko z kremem. 17:25
Została zbita z tropu. Spodziewała się, że zaraz będzie cykać zdjęcia swoich piersi, może nawet czegoś niżej, ale otrzymała propozycję zupełnie dla siebie niepojętą.
~ Czyli...co? 17:27 - zapytała.
> No masz męża, tak? Zalicz go i wyślij mi zdjęcie muszelki, tuż po ;) :p 17:28
To przerosło jej oczekiwania.
~ Ale takiej... mokrej? :O 17:29
> Tak! Mmmm! ;) XD 17:29
Po chwili dodał.
> Jeśli nie chcesz, to nie :) Ale na taki widok po prostu oszaleję XD Nie musi być na już ;) Jestem cierpliwy :D 17:30

Renata musiała pozbierać myśli. Pociąg którym sunęła do celu właśnie się wykoleił. Z drugiej strony miała ochotę jechać dalej. Stwierdziła, że raz kozie śmierć i podjęła wyzwanie.
Artur wylegiwał się na kanapie. Podeszła do niego bez pytania i zaczęła dobierać się mu do spodni.
- A Tobie co? - zapytał wyrwany z telewizyjnego transu.
- Chcę się bzykać.
- Co cię tak naszło? - Był szczerze zdziwiony.
- Mam dni płodne. Nosi mnie. - Improwizowała. - Rozbieraj się.
Mąż, mimo że zaskoczony propozycją żony, nie stawiał zaciętego oporu. Zsunęła z niego dres, zdjęła własny spód wraz z bielizną i dosiadła go.
- Faktycznie cię nosi! - uśmiechnął się, czując że żona jest wilgotna jakby robili to pierwszy raz.
Zamknęła oczy i zaczęła go ujeżdżać. Artur, chociaż nieco zdezorientowany, poczuł widać zew i zachęcony podnieceniem żony, zaczął doskonale współpracować. Tym razem zdziwiła się sama Renata. Szybko przerzucił ją na bok, pchnął na plecy, zadarł jej nogi i zaczął wykonywać małżeński obowiązek tak zawzięcie, że trochę straciła nad sobą panowanie. Zaczęła jęczeć, na co rozogniony mąż, sięgnął do jej rozrzuconych obok rzeczy, wymacał w nich szare majtki i wepchnął jej w usta.
- Spokój, ty mała ladacznico... - rzucił oschle, a na jego twarzy malowało się takie podniecenie, jakiego nigdy w życiu nie widziała.
Poczuła, że wbrew oczekiwaniom zaraz sama dojdzie. I tak się stało. Wpiła się palcami w brzegi kanapy i odleciała zupełnie. Bardzo daleko. W tym momencie, Artur wyskoczył z niej jak oparzony i po ułamku chwili poczuła na swojej wykrzywionej przez rozkosz twarzy, ciepłe krople. Otwarła oczy spanikowana i zobaczyła nad sobą tryskającego beztrosko męża. Chciała krzyczeć, żeby wracał do środka, ale miała zatkane usta. W końcu wyszarpała się, wyrwała z zębów bieliznę i z wyrzutem rzuciła w stronę małżonka:
- Co ty robisz? Miałeś skończyć w środku?
- Jak to miałem? Przecież sama mówiłaś, ze masz dni płodne? - Był zupełnie zdezorientowany.
Zamknęła oczy, przełknęła ślinę i westchnęła:
- Nieważne. Nie przejmuj się. Było świetnie. - Sama starała się uspokoić. Przetarła twarz trzymaną w dłoni bielizną.

Plan spalił na panewce, ale to co przeżyła chwilę temu na kanapie, było tego warte. Co za weekend... Ucałowała męża, odpoczęła chwilę tuląc się do niego, po czym wstała komunikując mu, że idzie się umyć. Tak czy inaczej zamierzała zrealizować swój plan do końca. Wpadła na genialny pomysł.
Zamknęła się w łazience, odkręciła dla niepoznaki wodę, rozebrała do reszty i usiadła okrakiem na brzegu wanny. Z półeczki zdjęła pojemnik z .. mydłem w płynie dla dzieci. Kolor i konsystencja zgadzają się. Przecież na zdjęciu nie pozna! Wzięła trochę na dłoń i spróbowała ucharakteryzować się na kremówkę. Ale nie było to takie proste. Kilka zakończonych niepowodzeniem prób zaowocowało jedynie zmarnowaniem połowy zawartości pojemnika. Efekt nie był zadowalający, ale za to wszystko wokół już się ślizgało. W końcu zmieniła taktykę i zdecydowała zaaplikować mydełko bezpośrednio na szparkę. Tym razem efekt był idealny. Oparła się dłonią o brzeg wanny, naprężyła, z trudem złapała w kadr strategiczne rejony, cyknęła fotkę i... śliska od mydła ręka ujechała jej brutalnie z krawędzi, straciła równowagę i wpadła z pluskiem do wanny przygniatając sobie całe przedramię. Poczuła złowrogie chrupnięcie. Hałas natychmiast sprowadził Artura pod drzwi.
- Renia! Coś się stało? - pytał zatroskany.
- Poślizgnęłam się w wannie. Nic mi nie jest.

Ale to nie była prawda. Nadgarstek w jednej chwili zaczął puchnąć. Zdążyła jeszcze wysłać zdjęcie, ale promieniujący coraz szerzej ból sprawił, że przestała myśleć o zabawie. Ubrała się, wciągając rzeczy niezdarnie jedną ręką. Drugą kurczliwie przyciskała do piersi. Wróciła do pokoju i ze łzami w oczach pokazała mężowi puchnącą kończynę.
- Chyba jest złamana...
Ten rzucił tylko okiem i od razu podjął decyzję.
- Jedziemy na pogotowie.

Jechali w strugach deszczu. Renata przyciskała do ręki okład z kefiru. Czy to działa? Tak powiedziała teściowa, kiedy Artur do niej zadzwonił. Oj... zawsze miała przeczucie, że tego typu historie źle się kończą, ale przewidywała raczej konsekwencje innego typu, niż urazy kości.
- Wyrzucę cię na izbie przyjęć – mąż układał plan – i podskoczę po Kinię. Przyjedziemy do ciebie. Na pewno tam trochę posiedzisz.
- No ale to pewnie potrwa do nocy – stęknęła z zawodem w głosie. - Nie wyśpi się.
- Najwyżej nie pójdzie jutro przedszkola.
- Właśnie! - przypomniała sobie. - Muszę zadzwonić do Lucyny! - Zaczęła szperać w torebce. - Cholera! Zostawiłam telefon w łazience!
- Mogę podskoczyć z Kinią i ci przywieziemy.
- Nie, nie. - Wolała zachować przezorność. - Szkoda czasu. Zadzwonię z twojego. Pamiętam numer.
- Jak ty zapamiętujesz te telefony? - zapytał mąż. Chyba już setny raz.
- Nie wiem... - odpowiedziała, ale myślami była już gdzie indziej. Zerkała tylko przez okno na uciekający za nim świat. Jej romans skończył się przedwcześnie. Do tego zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażała.

Do domu wrócili grubo po północy. Renata szybko ruszyła w stronę łazienki. Telefon był rozładowany do zera. Podłączyła go nieporadnie. Mąż układał dziecko do snu. Czekało ją przynajmniej sześć tygodni przymusowych wakacji. Wiedziała, że temat weekendowych uniesień dobiegł końca i w duchu wyrzucała sobie, że sama tak naiwnie się w nie wciągnęła. Każdy ma pisany swój los i nie warto z nim grać, bo kiedy ten powie „sprawdzam” może pojawić się ból. Powoli obmyślała już, jak się teraz zachować. Mimo wszystko polubiła swojego nadmorskiego telefonicznego kochanka i nie chciała go przesadnie skrzywdzić. Nie brała pod uwagę scenariusza, w którym po prostu przestaje się odzywać i porzuca go bez odpowiedzi – miała w sobie zbyt dużo człowieka. Z drugiej strony od kilku godzin milczała i pewnie już poczuł się porzucony. Może nie warto tego w takim razie ruszać? Może tak miało być? Tajemnicza kochanka odsłania swoje najintymniejsze strony, po czym znika bez śladu... W tym też było coś romantycznego. Nawet jeśli były to tylko bańki z mydła.

Czekała aż telefon się podładuje, bo jednak była ciekawa reakcji na swoją karkołomną sesję. W końcu postanowiła odpalić komórkę na kablu. Kiedy ta wreszcie się uruchomiła, ekran mrugał jak opętany od powiadomień i nieodebranych połączeń. Nie spodziewała się aż tylu. Na skrzynce były nagrane wiadomości. Zawahała się na moment, ale finalnie włączyła komunikator. Najpierw ujrzała wysłane przez siebie zdjęcie. Przyznała przed sobą, że wyszło seksownie i wcale realistycznie. Zeszła niżej i zamarła.
> Myszka, coś Ty odpierdoliła??!! 17:57
> Zadzwonię. Odbierz bez względu na wszystko 17:57
> To jest sprawa życia lub śmierci 17:57
> Nie żartuję!! Odbierz!! 17:58
Przerażona zerknęła na spis połączeń. Sześć nieodebranych w trzy minuty. Wróciła do komunikatora.
> Czemu nic nie mówiłaś? Oszalałaś? Dlaczego bezmyślnie zadarłaś z tym typem! 18:02
> To jest szaleniec. On Cię połamie, albo zrobi Ci większą krzywdę. 18:02
> Spierdalaj z domu. Spotkamy się na plaży. Będę czekał. 18:02
> Oddzwoń jak najprędzej! 18:03
> Adi Cię znajdzie. Bądź pewna. Szybko. Pewnie już jedzie. 18:03
> Chryste, coś to odjebała.. Bądź na plaży. Mam tyle kasy. Spróbujemy to odkręcić. 18:04
Renata w panice przeglądała połączenia. Dzwonił co minutę. Zostawił też kilka wiadomości. Bała się ich odsłuchać, ale wiedziała, że musi. Pierwsza brzmiała tak:
- Myszka, gdzie Ty jesteś! To nie jest zabawa. Adi już ma Twój adres. Ten gość to pojeb. Musisz uciekać. Oddzwoń jak najprędzej, ale przede wszystkim wyjdź z domu. Najlepiej jakoś tyłem... nie wiem.. przez piwnicę. W każdym razie nie daj się wypatrzeć.
Dwadzieścia minut później kolejne nagranie. Nagrany głos łamał się.
- Jak mogłaś być tak głupia! Gdzie jesteś?! Proszę weź ten cholerny telefon do ręki! Dziewczyno! Proszę!

Kolejne dwa nagrania były zupełnie niezrozumiałe. Szlochał bez ładu i składu. Trzecie było po prostu przerażające. Zaczynało się od bełkotliwego, płaczliwego monologu. W pewnym momencie zapadała złowroga cisza, którą przerwało rozpaczliwe: „Kurwa!! Nie!!” Potem był już tylko hałas, odgłosy szamotaniny, kobiece krzyki. Wszystko narosło lawinowo, po czym oddaliło się, a w wiadomości, która ciągnęła się jeszcze wiele minut, słychać było już tylko szum fal rozbijających się leniwie o sopockie wybrzeże. Bez końca.
Renata była sparaliżowana. Prawie nie mogła oddychać. W głowie miała pustkę. W końcu wybrała feralny numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Abonent był niedostępny. Próbowała jeszcze kilka razy. Rozważała zawiadomienie policji, ale co to mogłoby zmienić? Nie wiedziała co się wydarzyło, ale miała podstawy by sądzić, że coś strasznego. I to wszystko przez nią. Najzwyczajniej w świecie bała się. Była przerażona. Zaczęła płakać. Zanim ogarnęła się domownicy już spali.
Wyszła z łazienki. Telefon ściskała w dłoni. Podeszła do okna. Na zewnątrz deszcz ustawał. Ulica była pusta i szara. Świat spał – łagodnie, chłodno i cicho.

Położyła się, ale nie usnęła aż do świtu. Ostatecznie jednak zmęczenie wzięło górę i zapadła w niezdrowy sen. Wyrwał ją z niego radosny okrzyk dziecka wbiegającego do sypialni:
- Mamusiu! Zobacz!
Renata uniosła się podpierając na jednym łokciu. Kinia promieniała ze szczęścia tuląc swojego kotka.
- Wrócił? - spytała zamroczona. Do pokoju wszedł mąż.
- Znalazł się. Jakiś gość go przyniósł przed chwilą – zaczął Artur. - Nie znam go. Mówi, że próbował się dodzwonić, ale nie odbierałaś. - Rzucił w stronę żony wymowne spojrzenie. - Znalazł nas przez sąsiadów.

Nie miała siły wdawać się w dyskusję. Wykrzesała z siebie uśmiech i pozory entuzjazmu. Kiedy mąż z dzieckiem odeszli od łóżka rozpłakała się kolejny raz. Chwyciła za telefon. Dzwoniła. Abonent niedostępny. Żadnych nowych powiadomień. Przewertowała wszystkie wiadomości z Trójmiasta. Żadne nie wspominały o niczym wyjątkowym, a skupiały się jedynie na gwałtownym załamaniu pogody na wybrzeżu. W końcu wstała. Jak w transie. Za oknem pięknie świeciło słońce. Pierwszy raz od kilku dni. Artur i Kinia siedzieli przed telewizorem. Oglądali jakiś film animowany i zajadali kanapki z dżemem. Kotek wylegiwał się obok. Nie miała siły nawet na kawę.
- Idę się przejść – rzuciła nie spoglądając w ich stronę.
- W takim stanie? - zdziwił się Artur.
- Mam chorą rękę, nie nogi. Wyszło słońce. Muszę się przewietrzyć. Dobrze mi to zrobi.

Ubrała się nieporadnie i wyszła. Było chłodno, ale pięknie. Rozglądała się odruchowo. Na ulicy pustka. To był ten czas kiedy wszyscy którzy musieli już pracowali, a pozostali jeszcze nie opuścili domów. Szła ulicą bez wyraźnego celu. Kotłowało się jej w głowie. Co chwilę zerkała na telefon. W wiadomościach cisza. Informacje o koncertach, wypadkach samochodowych i przede wszystkim o pogodzie. Na północy szaleją wichury, leje i jest niebezpiecznie. Ludzie otrzymują rządowe komunikaty. Uniosła twarz do słońca i próbowała się uspokoić. Zatrzymała się na moment. Kiedy otwarła oczy jej wzrok padł na pobliskie drzewo. Dyndało na nim, trzymając się na ostatniej pinezce, jej piątkowe ogłoszenie. Było sponiewierane przez pogodę, ale ciągle się wisiało. Podeszła, żeby je zdjąć. Szarpnęła mocno. Jedną ręką nie miała szans odpiąć go jak należy. Wygramoliła kartkę z koszulki i... pod spodem znalazła drugą. Złożoną w pół. Wyjęła ją, rzuciła okiem i prawie zemdlała. Na jednej stronie widniał drukowany napis: „Nic się nie martw Myszka. Już wyluzuj”. Na drugiej zobaczyła swoje wczorajsze zdjęcie. Ktoś dokleił tylko do niego uniesiony kciuk.
 
Ostatnia edycja:
Kobieta

Fragolina di Bosco

Podrywacz
Proponuję, żebyś w sygnaturze ustawił sobie podpis:ja się wcale nie chwalę,ja po prostu niestety mam talent 🙂.A nick zmień na "Almodovar pisarstwa" bo tak jak on rozumiesz kobiecą duszę.Cudowne, życiowe, prawdziwe!Parskałam śmiechem (Tu Cię mam cholerna wywłoko!😂)by na końcu mieć gulę w gardle.To nie jest opowiadanie erotyczne -to coś znacznie więcej.Dziekuję!
 
W

WhitePinkRed

Guest
Proponuję, żebyś w sygnaturze ustawił sobie podpis:ja się wcale nie chwalę,ja po prostu niestety mam talent 🙂.A nick zmień na "Almodovar pisarstwa" bo tak jak on rozumiesz kobiecą duszę.Cudowne, życiowe, prawdziwe!Parskałam śmiechem (Tu Cię mam cholerna wywłoko!😂)by na końcu mieć gulę w gardle.To nie jest opowiadanie erotyczne -to coś znacznie więcej.Dziekuję!
No właśnie zastanwiam się czy autor konsultował się z kobietą podczas pisania bo dość realne te odczucia 😉👏🏻
Kolejna świetna opowieść👍🏻
 

Podobne tematy


Stripchat
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry