Co do kobiet, to chyba zgadzam się z niektórymi przedmówcami - zdecydowanie szyja. Te, które poznałem, uwielbiały być dotykane, a zwłaszcza całowane po szyi.
Z kolei u mnie najbardziej wrażliwe są sutki - chyba nawet bardziej niż same miejsca intymne.
Nie zawsze jednak wrażliwość idzie u mnie w parze z przyjemnością, czy podnieceniem. Mam miejsca mniej wrażliwe (np. pośladki, uda, tylna strona łydek), a jednak dotyk w te miejsca jest dla mnie podniecający. Może dlatego, że nogi są ogólnie u mężczyzn chyba mniej "dopieszczone", bo dla większości kobiet, facet składa się tylko z torsu, penisa i twarzy
Z kolei odwrotnie jest np. pod pachami, na szyi, czy na brzuchu - te miejsca mam wrażliwe, ale odczuwam tam wyłącznie denerwujące łaskotki. Za to już na stopach lubię być łaskotany, drapany, dotykany, czy masowany - takie pobudzanie naturalnych odruchów i stymulowanie receptorów. Ogólnie chyba jest taka zasada, że im niżej (tzn. im dalej od mózgu), tym jakoś tak fajniej odczuwam dotyk. Czuję, jak bym miał te miejsca bardziej poza kontrolą - dotyk jest wtedy bardziej nieprzewidywalny. Musi minąć trochę czasu, zanim impuls dotrze do mózgu.
Ogólnie mało się sprawdza u mnie to, co prawie zawsze piszą w takich stereotypowych "poradnikach" - tam można wyczytać, że na faceta niesamowicie działa np. drapanie za uszkiem, czy podgryzanie ich płatków, albo szeptanie - a dla mnie jest to kompletnie aseksualne. W ogóle nie lubię być dotykany na twarzy. Za to u kobiet się te opinie w większości sprawdzają, bo na ogół można się spotkać z taką skrótową opinią, że gdyby stojącą kobietę oświetlić z góry, to najbardziej wrażliwe są te miejsca, które nie będą oświetlone.
Z kolei u mnie najbardziej wrażliwe są sutki - chyba nawet bardziej niż same miejsca intymne.
Nie zawsze jednak wrażliwość idzie u mnie w parze z przyjemnością, czy podnieceniem. Mam miejsca mniej wrażliwe (np. pośladki, uda, tylna strona łydek), a jednak dotyk w te miejsca jest dla mnie podniecający. Może dlatego, że nogi są ogólnie u mężczyzn chyba mniej "dopieszczone", bo dla większości kobiet, facet składa się tylko z torsu, penisa i twarzy
Z kolei odwrotnie jest np. pod pachami, na szyi, czy na brzuchu - te miejsca mam wrażliwe, ale odczuwam tam wyłącznie denerwujące łaskotki. Za to już na stopach lubię być łaskotany, drapany, dotykany, czy masowany - takie pobudzanie naturalnych odruchów i stymulowanie receptorów. Ogólnie chyba jest taka zasada, że im niżej (tzn. im dalej od mózgu), tym jakoś tak fajniej odczuwam dotyk. Czuję, jak bym miał te miejsca bardziej poza kontrolą - dotyk jest wtedy bardziej nieprzewidywalny. Musi minąć trochę czasu, zanim impuls dotrze do mózgu.
Ogólnie mało się sprawdza u mnie to, co prawie zawsze piszą w takich stereotypowych "poradnikach" - tam można wyczytać, że na faceta niesamowicie działa np. drapanie za uszkiem, czy podgryzanie ich płatków, albo szeptanie - a dla mnie jest to kompletnie aseksualne. W ogóle nie lubię być dotykany na twarzy. Za to u kobiet się te opinie w większości sprawdzają, bo na ogół można się spotkać z taką skrótową opinią, że gdyby stojącą kobietę oświetlić z góry, to najbardziej wrażliwe są te miejsca, które nie będą oświetlone.