Miałam chyba 12 lat i suszyłam włosy suszarką, było mi trochę chłodno, dlatego dogrzewałam sobie nogi siedząc po turecku na fotelu. Nieświadomie skierowałam sobie strumień ciepłego powietrza na wzgórek łonowy i po chwili poczułam, że jest to przyjemne. "Dogrzewałam" się tak kilkanaście sekund i przypadkowo dotknęłam się tam rączka suszarki, a był to sprzęt śmiało mogący konkurować ze współczesnymi gadżetami ze względu na komfort pracy i wibracje. To było jeszcze przyjemniejsze. Musiałam jednak skończyć eksperyment bo padła komenda, że "spinamy" i do łóżka. Przyznam szczerze, że tym razem poszłam chętnie. Nie miałam ochoty na czytanie i słuchanie wieczornych opowieści mojego Taty o dinozaurach. Szybciutko wróciłam do tego przyjemnego uczucia, najpierw położyłam tam dłoń, potem zaczęłam lekko naciskać, muskać. Nie przypominało to masturbacji, ale było bardzo przyjemne. Sporo kombinowałam żeby znaleźć "dziurkę przez którą siusiam", najfajniejsze było kiedy trochę zrezygnowana i planując kolejne mycie włosów, położyłam się na brzuchu i wsunęłam dłoń pod wzgórek łonowy, no to był strzał w dziesiątkę, mogłam sobie uciskać i pocierać i nagle trafiłam na jedno miejsce, które bardziej sprawiało mi przyjemność, było to wtedy kiedy miałam palec pomiędzy wargami dotykając ujścia cewki i łechtaczki (teraz to wiem oczywiście) Po kilku minutach poczułam bardzo przyjemne mrowienie i bardzo się przestraszyłam, kiedy pojawiał mi się tam na dole nagły skurcz i zapulsowało kilka razy, było super, ale martwiłam się, że cos mi się stało.
Po odczekaniu tzw. kilku dni poeksperymentowych szło mi już lepiej
Potem odkryłam patent z kołderką pomiędzy udami, jaśkiem itp.