I tym oświadczeniem Wolfin zelektryzował towarzystwo. Inka zaczęła oczami wyobraźni krążyć wokół wzmiankowanej części ciała. Ręce ją świerzbiały, by sprawdzić jak rozrośnięte są konary rzeczonego drzewa, a na język poczęły cisnąć się słowa poka poka.
Ledwo się powstrzymała, bo przypomniała sobie, że Wolfin jest bestią niedostepną i niezdobytą, i na pewno da się prosić przez nastepne tygodnie i miesiące. A i wtedy efekt jest nepewny, zależny od jego kapryśnego widzimisię. Ech. Westchnęła z rezygnacją. Drzewo pozostanie w krainie domysłów na wieki wieków. Amen.