Układ.
Jest to słowo klucz – klucz do poznania Jej. Jej wnętrza – czyli jej pragnień, zachcianek, zmysłu spostrzegania przyjemności, jej ciemniejszej strony. Jej wnętrza – również w kontekście namacalnej kobiecości. Pięknego, ciasnego wnętrza umiejscowionego pomiędzy jej pięknymi, młodymi udami. Miejsca ciasnego, które na jej własne życzenie będzie stopniowo wypełniane czymś większym, czymś co przyprawia ją o dosłowny zawrót głowy, ciarki przechodzące przez jej ciało.
Wracając do meritum tj. do naszego „klucza”.
Układ jest zarówno tym czego ona potrzebowała jak również ja.
Nigdy się nie spodziewałem, że taki układ jest możliwy z 19letnią, piękną i delikatną młodą kobietą.
Poznaliśmy się przypadkiem na pewnej domówce u naszego wspólnego znajomego.
Ania wtedy była kilka dni po swoich urodzinach, osiemnastych urodzinach. Ja wtedy miałem 25 lat.
Od dawna nie miałem kobiety, z którą mógłbym kontynuować swoje seksualne pragnienia. Tzn chodzi o kobietę, z którą mógłbym realizować „nasze” seksualne pragnienia – bo logicznie rzecz ujmując, ona tego także musiała pragnąć.
Pewnego pięknego, ciemnego wieczoru podczas jednej z domowych imprez, będąc na „kobiecym głodzie” podszedłem do niej. Zostaliśmy sami w jednym pokoju. Podszedłem do niej pewnie i agresywnie. Zacząłem ją całować namiętnie jednak moje dłonie zdradziły moje prawdziwe potrzeby. Prawa dłoń zaplotła się wokół jej szyi zaś lewa od razu i bez namysłu wsunęła się pomiędzy jej przylegające spodnie a jej majtki. Uścisnęła ona jej pośladek bez opamiętania, mocno i chamsko.
Ania nawet nie zareagowała. Po chwili natłoku myśli w mojej głowie, związanych z tym incydentem odkleiłem swoje usta od jej ust i języka.
Nie bolało ? - zapytałem lekko zadyszanym głosem.
Nie... Chcę mocniej – opuściła wzrok niżej. Na początku myślałem, że jej wzrok sięgnął w stronę podłogi lecz gdy poczułem jej dłonie swoim pasku i rozporku zrozumiałem, że „chcę mocniej” związane jest z „bierz mnie chamie”.
Przerwałem. Chociaż nie chciałem przerywać. Ku*wa bardzo nie chciałem przerywać ale w mieszkaniu było z piętnaście osób.
„Za godzinę czekaj na dole” - usłyszała a ja wyszedłem z pokoju próbując zatuszować podniecenie na mojej twarzy.
Pamiętam, że godzina na tej domówce była dla mnie katorgą. Jak ona sprawiała wrażenie „wyluzowanej” ślicznej, niewinnej dziewczynki dobrze się bawiącej, tak ja słyszałem od znajomych „uśmiechnij się, ej co ci jest?”
A no to, że zaraz wybuchnę od samego patrzenia na nią. Była ładna, ba śliczna i niewinna. Była dziewczyną której NIKT nie posądziłby o „mocniej”. A to w 100% dodatkowo uatrakcyjniło ją w moich oczach. Oczywiście wtedy nie wiedziałem na ile „mocniej” było nam dane tej nocy.
Kończąc te wspominki tytułem wstępu powiem tak: była na dole i czekała. Znikliśmy odjeżdżając taksówką w milczeniu. Pamiętam te nasze charakterystyczne uśmiechy. Były cudowne.
Minął już rok od naszego bliskiego spotkania. Znamy się już dobrze – a nawet bardzo dobrze. Znam jej każdy zakątek ciała jednak umysł dalej skrywa tajemnice i niezrealizowane pragnienia. Mój również... Dlatego bardzo ją szanuję, gdyż zawsze z chęcią „odkrywam przed nią swoje nowe karty” - co ją bardzo cieszy.
Kocham.
Ale nie ją.
Kocham dźwięk, jaki wydaje jej pośladek uderzony moją dłonią.
Kocham odgłos, który wydaje jej pośladek sponiewierany pejczem.
Uwielbiam i kocham odgłosy, które wydostają się przez jej ust. Z radości. Z radości i bólu, tego przyjemnego bólu, który uwielbia i sprawia jej psychiczną jak i fizyczną przyjemność.
Ona także kocha.
Nie mnie.
Czas, który spędzamy razem.
Rzeczy, które jej robię.
Nowości, które na niej wykonuję.
Nie – nie jesteśmy razem. Ja nazywam ją moją przyjaciółką a ona po cichu mówi o sobie moją suką.
Nic więcej nas nie łączy.
Chociaż na wspólne spacery i czasem do kina także pójdziemy.
A dziś jesteśmy na domówce u tego samego znajomego. Nie jest to żadna rocznica naszego wielkiego spotkania i poznania się. Jest to kolejny dzień i przede wszystkim kolejna długa noc obrzydliwie wypełniona naszymi głębokimi pragnieniami a zwieńczona potężną dawką przyjemności, którą daje orgazm. Chociaż najlepsze w naszym układzie jest to co robimy przed szczęśliwym finałem. Sama zabawa jest lepsza od orgazmu.
Dziś był kolejny dzień, do którego przygotowaliśmy się najlepiej jak umieliśmy. Ubrała się tak jak lubię... Co bardzo mnie drażniło, bo wolałbym być z nią już u siebie. A ona lubiła mnie drażnić. Lubiła później „obrywać” za to...
Była kochana!
Plan był prosty jak cep. Godzina 23 wychodzę ja. Godzina 23:20 wychodzi ona. Jedziemy do mnie.
Ale plan uległ zmianie. Na całe szczęście lubiła być zaskakiwana.
Wyszliśmy do sklepu. Na całe szczęście udało się nam wyjść tylko we dwoje. Było takie miejsce po drodze do sklepu, które było świetne na moją niespodziankę. Ciemne i przyprawiające o dreszcz. Tuż zaraz za garażami.
Gdy chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem mocno w kierunku ciemnego miejsca westchnęła w ten specyficzny sposób. Było to westchnięcie zadowolenia i niepewności, którą lubiła.
Przyparta do muru, odwrócona do niego przodem już oddychała głośno.
Nogi odruchowo rozstawiła szeroko. Pomogłem jej podwijając jej seksowną kieckę do góry. Uwielbiałem widok jej pośladków odzianych w skąpe majteczki na łonie natury...
Nie lubię toreb na ramię. Lecz dziś musiałem ją zabrać. Z torby wyciągnąłem prezent dla niej. Piękny, metalowy i zimny korek. Na jego widok uśmiechnęła się szczerze, jakby w prezencie dostała swoje pierwsze auto. Uwielbiałem ten jej rodzaj uśmiechu.
Starała opanować swój oddech lecz gdy usłyszała dźwięk otwieranej tubki z żelem jęknęła.
Jęknęła drugi raz gdy usłyszała jak zamykam tubkę.
Widziałem jak jej nogi lekko drżą. W powietrzu czułem zapach jej kobiecości. Znów była cholernie mokra.
Zawsze celebruje takie chwile dając nam dużo czasu i wykonując wszystko starannie i powoli. Mój palec rozchylił materiał przysłaniający jej ciasną pupę. Od dawna tego chciała, wiedziałem o tym. Z każdym naszym spotkaniem mój palec znajdował się głębiej i głębiej, zaś jej biodra wykonując instynktowne ruchy dawały do zrozumienia „zerżnij mnie wreszcie w pupę”.
Już teraz wiedziała, że dziś będzie ten dzień.
Gdy przyłożyłem nażelowany zimny czubek korka do jej dziurki jęczała ale cicho i z opamiętaniem. Bała się, że ktoś nas nakryje.
Z każdą sekundą malutki korek zagłębiał się w niej, aż w końcu zatrzymał się. Wtedy nałożyłem materiał majtek na swoje miejsce i opuściłem spódniczkę. Odwróciłem ją do siebie a ona rzuciła się na mnie. Jak zahipnotyzowana.
Koniec końców nie wróciliśmy już na domówkę. Do sklepu także się nie udaliśmy.
Taksów – dom.
Była podniecona, bardzo podniecona. Oczy miała ciągle przymrużone a na tyłach taksówki można było wyczuć jej pachnącą cipkę. Fiut sterczał mi jak nigdy.
Drzwi od domu zamknięte. Buty ściągnięte. Nie zrozumcie mnie źle, podobaliśmy się sobie ale pewne rzeczy, które kochaliśmy robić nie wymagały gruntownego rozbierania się.
Gdy weszliśmy do pokoju Ania jak nigdy dotąd padła na dywan wypięła pupę i podwinęła spódniczkę. W tej pozycji idealnie widać było końcówkę korka, która jakby próbowała przebić się przez skąpy materiał majtek. Pomogłem mu w tym ściągając je chamsko i boleśnie. Ja nie do końca lubiłem tak ściągać kobiecie bieliznę lecz ona to uwielbiała.
Od ostatniego naszego spotkania minęło wtedy półtora tygodnia. Jej pośladki były gładkie i proszące się o przyjemną dawkę klapsów.
„Bij mnie po dupie do chwili gdy zrobi się czerwona i seksowna”
Nic nie odpowiedziałem. Robiliśmy to co lubiliśmy. Trwało to naprawdę długo. Nawet skóra mojej dłoni zapiekła mnie.
Cudowne było gdy palcem pokazała na „naszą szufladę”. Wszystko odgrywało się bez słów. Tylko dźwięki naszych ciał.
Z szuflady wciągnąłem dwie packi i pejcz. Jedną z pacek Ania kupiła sama. Grzeczna dziewczyna zamówiła ją na mój adres. Była solidniejsza od pozostałych i dużo bardziej wyuzdana. Perwersyjna. Na pierwszy rzut oka wyglądała na taką, która może jej sprawić dużo bólu. Y, przyjemności...
Dziś krzyczała a jej krzyki przeplatało słowo „proszę”. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym czy prosi by już przestać czy prosi o więcej. Miała więcej. Nie przerywała.
Ona dla mnie dziś także miała niespodziankę. Rozebrała się do naga. Pięknie wtedy wyglądała, taka bezbronna i oddana.
Palcem pokazała na swoje piękne małe piersi. I od tego dnia mieliśmy nową wspólną pasję. Jej piersi także stały się lekko czerwone. Z nadmiaru przyjemności nawet zapomniała połknąć ślinę. A ten moment już świetnie wykorzystałem ja. Arogancko, mocno i ku własnej przyjemności.
Gdy połknęła spermę całowaliśmy się namiętnie i z pasją. Moja dłoń sięgała ku jej pupie wyciągając korek. Odszedłem po żel.
Wypięła się ostrożnie.
Zbliżyłem czubek, znów twardego, fiuta do jej pupy.
Napierałem a ona... napierała również.
„Wskoczył” w nią.
A jej biodra nadawały nam tempa.
Po chwili moje jądra obijały się o jej mokrą cipkę bardzo mocno. Jej dłonie były skrępowane na jej plecach przez mocny uścisk mojej dłoni. Moja droga dłoń od czasu do czasu uderzała ją po pośladku, raz mocniej, raz słabiej. A raz po raz tak mocno, że było to na pograniczu przyzwoitości. Mojej przyzwoitości, gdyż od niej nigdy nie usłyszałem słowa „dość”.
Jej ciało wiło się tak jakby miała zaraz dojść. Jednak to nie ona doszła.
Poczuła jak mój penis znów twardnieje, jak powiększa się pod wpływem zbliżającego się kolejnego orgazmu. A wszystko to w jej malutkiej pupie.
„Proszę we mnie” , „błagam nie przerywaj” , „mocniej, *****, mocniej”
Uwielbiałem te jej słowa w tych chwilach. Podwajały jakość orgazmu... Nie wychodząc z niej, puszczając jej dłonie położyłem się na jej plecach. Dyszeliśmy tak przez chwilę. Jednak „wicie się” jej bioder i pupy było oczywiste.
Położyłem ją na brzegu łóżka. Nogi szeroko rozstawione. Zapach jej cipki był dla mnie niczym afrodyzjak. Moje usta na jej łechtaczce. W cipkę weszła jedna z naszych zabawek.
Zazwyczaj gdy ją doprowadzam jest kompletnie skrępowana. Uwielbiała nie mieć wpływu na swój orgazm. Jej brzuch, biodra i uda były mocno i solidnie wiązane. Tym razem tego nie było ale jej ciało starało się nie drgnąć do samego końca. Ilość jej soków doprowadzała mnie do szaleństwa...
Jej ciało cudownie wiło się w spazmach rozkoszy. Widziałem jej twarz. Grymas dobrego solidnego orgazmu trochę trwał. A jej zaróżowione piersi pokryte były gęsią skórką.
Położyliśmy się razem przykryci kołdrą.
Nie jesteśmy parą.
Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Za trzy dni mam pierwszą randkę z Arturem - oznajmiła Ania.
No to powodzenia – uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w kark.
Po chwili ciszy Ania znów przemówiła.
A jak z Magdą ?
Powoli, wszystko dobrze – odpowiedziałem.
Znów zapadła cisza. Zasypialiśmy. Jednak na koniec Ania dodała pewne zdanie, które w pewien sposób mnie uszczęśliwiło.
Moja pupa jest tylko twoja...
Tylko twoja pupa się liczy.
Jakkolwiek głupio to zabrzmiało, chodziło o coś więcej niż jej „pupa”.
Na koniec dodam, że randka Ania z Arturem odbyła się. Zaś dwa tygodnie później wylądowaliśmy znów na wspólnej imprezie. We trójkę.
Ale „trójkąta” nie było. Było coś innego, fascynującego. Niestety po tamtym wieczorze moja i Ani droga zaczęła się powoli rozchodzić.
Jest to słowo klucz – klucz do poznania Jej. Jej wnętrza – czyli jej pragnień, zachcianek, zmysłu spostrzegania przyjemności, jej ciemniejszej strony. Jej wnętrza – również w kontekście namacalnej kobiecości. Pięknego, ciasnego wnętrza umiejscowionego pomiędzy jej pięknymi, młodymi udami. Miejsca ciasnego, które na jej własne życzenie będzie stopniowo wypełniane czymś większym, czymś co przyprawia ją o dosłowny zawrót głowy, ciarki przechodzące przez jej ciało.
Wracając do meritum tj. do naszego „klucza”.
Układ jest zarówno tym czego ona potrzebowała jak również ja.
Nigdy się nie spodziewałem, że taki układ jest możliwy z 19letnią, piękną i delikatną młodą kobietą.
Poznaliśmy się przypadkiem na pewnej domówce u naszego wspólnego znajomego.
Ania wtedy była kilka dni po swoich urodzinach, osiemnastych urodzinach. Ja wtedy miałem 25 lat.
Od dawna nie miałem kobiety, z którą mógłbym kontynuować swoje seksualne pragnienia. Tzn chodzi o kobietę, z którą mógłbym realizować „nasze” seksualne pragnienia – bo logicznie rzecz ujmując, ona tego także musiała pragnąć.
Pewnego pięknego, ciemnego wieczoru podczas jednej z domowych imprez, będąc na „kobiecym głodzie” podszedłem do niej. Zostaliśmy sami w jednym pokoju. Podszedłem do niej pewnie i agresywnie. Zacząłem ją całować namiętnie jednak moje dłonie zdradziły moje prawdziwe potrzeby. Prawa dłoń zaplotła się wokół jej szyi zaś lewa od razu i bez namysłu wsunęła się pomiędzy jej przylegające spodnie a jej majtki. Uścisnęła ona jej pośladek bez opamiętania, mocno i chamsko.
Ania nawet nie zareagowała. Po chwili natłoku myśli w mojej głowie, związanych z tym incydentem odkleiłem swoje usta od jej ust i języka.
Nie bolało ? - zapytałem lekko zadyszanym głosem.
Nie... Chcę mocniej – opuściła wzrok niżej. Na początku myślałem, że jej wzrok sięgnął w stronę podłogi lecz gdy poczułem jej dłonie swoim pasku i rozporku zrozumiałem, że „chcę mocniej” związane jest z „bierz mnie chamie”.
Przerwałem. Chociaż nie chciałem przerywać. Ku*wa bardzo nie chciałem przerywać ale w mieszkaniu było z piętnaście osób.
„Za godzinę czekaj na dole” - usłyszała a ja wyszedłem z pokoju próbując zatuszować podniecenie na mojej twarzy.
Pamiętam, że godzina na tej domówce była dla mnie katorgą. Jak ona sprawiała wrażenie „wyluzowanej” ślicznej, niewinnej dziewczynki dobrze się bawiącej, tak ja słyszałem od znajomych „uśmiechnij się, ej co ci jest?”
A no to, że zaraz wybuchnę od samego patrzenia na nią. Była ładna, ba śliczna i niewinna. Była dziewczyną której NIKT nie posądziłby o „mocniej”. A to w 100% dodatkowo uatrakcyjniło ją w moich oczach. Oczywiście wtedy nie wiedziałem na ile „mocniej” było nam dane tej nocy.
Kończąc te wspominki tytułem wstępu powiem tak: była na dole i czekała. Znikliśmy odjeżdżając taksówką w milczeniu. Pamiętam te nasze charakterystyczne uśmiechy. Były cudowne.
Minął już rok od naszego bliskiego spotkania. Znamy się już dobrze – a nawet bardzo dobrze. Znam jej każdy zakątek ciała jednak umysł dalej skrywa tajemnice i niezrealizowane pragnienia. Mój również... Dlatego bardzo ją szanuję, gdyż zawsze z chęcią „odkrywam przed nią swoje nowe karty” - co ją bardzo cieszy.
Kocham.
Ale nie ją.
Kocham dźwięk, jaki wydaje jej pośladek uderzony moją dłonią.
Kocham odgłos, który wydaje jej pośladek sponiewierany pejczem.
Uwielbiam i kocham odgłosy, które wydostają się przez jej ust. Z radości. Z radości i bólu, tego przyjemnego bólu, który uwielbia i sprawia jej psychiczną jak i fizyczną przyjemność.
Ona także kocha.
Nie mnie.
Czas, który spędzamy razem.
Rzeczy, które jej robię.
Nowości, które na niej wykonuję.
Nie – nie jesteśmy razem. Ja nazywam ją moją przyjaciółką a ona po cichu mówi o sobie moją suką.
Nic więcej nas nie łączy.
Chociaż na wspólne spacery i czasem do kina także pójdziemy.
A dziś jesteśmy na domówce u tego samego znajomego. Nie jest to żadna rocznica naszego wielkiego spotkania i poznania się. Jest to kolejny dzień i przede wszystkim kolejna długa noc obrzydliwie wypełniona naszymi głębokimi pragnieniami a zwieńczona potężną dawką przyjemności, którą daje orgazm. Chociaż najlepsze w naszym układzie jest to co robimy przed szczęśliwym finałem. Sama zabawa jest lepsza od orgazmu.
Dziś był kolejny dzień, do którego przygotowaliśmy się najlepiej jak umieliśmy. Ubrała się tak jak lubię... Co bardzo mnie drażniło, bo wolałbym być z nią już u siebie. A ona lubiła mnie drażnić. Lubiła później „obrywać” za to...
Była kochana!
Plan był prosty jak cep. Godzina 23 wychodzę ja. Godzina 23:20 wychodzi ona. Jedziemy do mnie.
Ale plan uległ zmianie. Na całe szczęście lubiła być zaskakiwana.
Wyszliśmy do sklepu. Na całe szczęście udało się nam wyjść tylko we dwoje. Było takie miejsce po drodze do sklepu, które było świetne na moją niespodziankę. Ciemne i przyprawiające o dreszcz. Tuż zaraz za garażami.
Gdy chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem mocno w kierunku ciemnego miejsca westchnęła w ten specyficzny sposób. Było to westchnięcie zadowolenia i niepewności, którą lubiła.
Przyparta do muru, odwrócona do niego przodem już oddychała głośno.
Nogi odruchowo rozstawiła szeroko. Pomogłem jej podwijając jej seksowną kieckę do góry. Uwielbiałem widok jej pośladków odzianych w skąpe majteczki na łonie natury...
Nie lubię toreb na ramię. Lecz dziś musiałem ją zabrać. Z torby wyciągnąłem prezent dla niej. Piękny, metalowy i zimny korek. Na jego widok uśmiechnęła się szczerze, jakby w prezencie dostała swoje pierwsze auto. Uwielbiałem ten jej rodzaj uśmiechu.
Starała opanować swój oddech lecz gdy usłyszała dźwięk otwieranej tubki z żelem jęknęła.
Jęknęła drugi raz gdy usłyszała jak zamykam tubkę.
Widziałem jak jej nogi lekko drżą. W powietrzu czułem zapach jej kobiecości. Znów była cholernie mokra.
Zawsze celebruje takie chwile dając nam dużo czasu i wykonując wszystko starannie i powoli. Mój palec rozchylił materiał przysłaniający jej ciasną pupę. Od dawna tego chciała, wiedziałem o tym. Z każdym naszym spotkaniem mój palec znajdował się głębiej i głębiej, zaś jej biodra wykonując instynktowne ruchy dawały do zrozumienia „zerżnij mnie wreszcie w pupę”.
Już teraz wiedziała, że dziś będzie ten dzień.
Gdy przyłożyłem nażelowany zimny czubek korka do jej dziurki jęczała ale cicho i z opamiętaniem. Bała się, że ktoś nas nakryje.
Z każdą sekundą malutki korek zagłębiał się w niej, aż w końcu zatrzymał się. Wtedy nałożyłem materiał majtek na swoje miejsce i opuściłem spódniczkę. Odwróciłem ją do siebie a ona rzuciła się na mnie. Jak zahipnotyzowana.
Koniec końców nie wróciliśmy już na domówkę. Do sklepu także się nie udaliśmy.
Taksów – dom.
Była podniecona, bardzo podniecona. Oczy miała ciągle przymrużone a na tyłach taksówki można było wyczuć jej pachnącą cipkę. Fiut sterczał mi jak nigdy.
Drzwi od domu zamknięte. Buty ściągnięte. Nie zrozumcie mnie źle, podobaliśmy się sobie ale pewne rzeczy, które kochaliśmy robić nie wymagały gruntownego rozbierania się.
Gdy weszliśmy do pokoju Ania jak nigdy dotąd padła na dywan wypięła pupę i podwinęła spódniczkę. W tej pozycji idealnie widać było końcówkę korka, która jakby próbowała przebić się przez skąpy materiał majtek. Pomogłem mu w tym ściągając je chamsko i boleśnie. Ja nie do końca lubiłem tak ściągać kobiecie bieliznę lecz ona to uwielbiała.
Od ostatniego naszego spotkania minęło wtedy półtora tygodnia. Jej pośladki były gładkie i proszące się o przyjemną dawkę klapsów.
„Bij mnie po dupie do chwili gdy zrobi się czerwona i seksowna”
Nic nie odpowiedziałem. Robiliśmy to co lubiliśmy. Trwało to naprawdę długo. Nawet skóra mojej dłoni zapiekła mnie.
Cudowne było gdy palcem pokazała na „naszą szufladę”. Wszystko odgrywało się bez słów. Tylko dźwięki naszych ciał.
Z szuflady wciągnąłem dwie packi i pejcz. Jedną z pacek Ania kupiła sama. Grzeczna dziewczyna zamówiła ją na mój adres. Była solidniejsza od pozostałych i dużo bardziej wyuzdana. Perwersyjna. Na pierwszy rzut oka wyglądała na taką, która może jej sprawić dużo bólu. Y, przyjemności...
Dziś krzyczała a jej krzyki przeplatało słowo „proszę”. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym czy prosi by już przestać czy prosi o więcej. Miała więcej. Nie przerywała.
Ona dla mnie dziś także miała niespodziankę. Rozebrała się do naga. Pięknie wtedy wyglądała, taka bezbronna i oddana.
Palcem pokazała na swoje piękne małe piersi. I od tego dnia mieliśmy nową wspólną pasję. Jej piersi także stały się lekko czerwone. Z nadmiaru przyjemności nawet zapomniała połknąć ślinę. A ten moment już świetnie wykorzystałem ja. Arogancko, mocno i ku własnej przyjemności.
Gdy połknęła spermę całowaliśmy się namiętnie i z pasją. Moja dłoń sięgała ku jej pupie wyciągając korek. Odszedłem po żel.
Wypięła się ostrożnie.
Zbliżyłem czubek, znów twardego, fiuta do jej pupy.
Napierałem a ona... napierała również.
„Wskoczył” w nią.
A jej biodra nadawały nam tempa.
Po chwili moje jądra obijały się o jej mokrą cipkę bardzo mocno. Jej dłonie były skrępowane na jej plecach przez mocny uścisk mojej dłoni. Moja droga dłoń od czasu do czasu uderzała ją po pośladku, raz mocniej, raz słabiej. A raz po raz tak mocno, że było to na pograniczu przyzwoitości. Mojej przyzwoitości, gdyż od niej nigdy nie usłyszałem słowa „dość”.
Jej ciało wiło się tak jakby miała zaraz dojść. Jednak to nie ona doszła.
Poczuła jak mój penis znów twardnieje, jak powiększa się pod wpływem zbliżającego się kolejnego orgazmu. A wszystko to w jej malutkiej pupie.
„Proszę we mnie” , „błagam nie przerywaj” , „mocniej, *****, mocniej”
Uwielbiałem te jej słowa w tych chwilach. Podwajały jakość orgazmu... Nie wychodząc z niej, puszczając jej dłonie położyłem się na jej plecach. Dyszeliśmy tak przez chwilę. Jednak „wicie się” jej bioder i pupy było oczywiste.
Położyłem ją na brzegu łóżka. Nogi szeroko rozstawione. Zapach jej cipki był dla mnie niczym afrodyzjak. Moje usta na jej łechtaczce. W cipkę weszła jedna z naszych zabawek.
Zazwyczaj gdy ją doprowadzam jest kompletnie skrępowana. Uwielbiała nie mieć wpływu na swój orgazm. Jej brzuch, biodra i uda były mocno i solidnie wiązane. Tym razem tego nie było ale jej ciało starało się nie drgnąć do samego końca. Ilość jej soków doprowadzała mnie do szaleństwa...
Jej ciało cudownie wiło się w spazmach rozkoszy. Widziałem jej twarz. Grymas dobrego solidnego orgazmu trochę trwał. A jej zaróżowione piersi pokryte były gęsią skórką.
Położyliśmy się razem przykryci kołdrą.
Nie jesteśmy parą.
Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Za trzy dni mam pierwszą randkę z Arturem - oznajmiła Ania.
No to powodzenia – uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w kark.
Po chwili ciszy Ania znów przemówiła.
A jak z Magdą ?
Powoli, wszystko dobrze – odpowiedziałem.
Znów zapadła cisza. Zasypialiśmy. Jednak na koniec Ania dodała pewne zdanie, które w pewien sposób mnie uszczęśliwiło.
Moja pupa jest tylko twoja...
Tylko twoja pupa się liczy.
Jakkolwiek głupio to zabrzmiało, chodziło o coś więcej niż jej „pupa”.
Na koniec dodam, że randka Ania z Arturem odbyła się. Zaś dwa tygodnie później wylądowaliśmy znów na wspólnej imprezie. We trójkę.
Ale „trójkąta” nie było. Było coś innego, fascynującego. Niestety po tamtym wieczorze moja i Ani droga zaczęła się powoli rozchodzić.