nie wiem po co tu piszę, odczuwam silnąpotrzebe pogadania z kims, ale nie moge o tym mówic z zadnym z przyaciól..bo wiem o tym tylko ja..i teraz Wy...
nie wiem, moze ktos z Was pamieta jak pytalam o rozne rzeczy dot seksu jak i milosci jeszcze przed wakacjami.. pozniej pisalam ze zosatwil mnie facet.. wiem glupia, mloda jestem i mysle ze na to sie umiera tzn mowa o razstaniu..nie umiera sie, wiem po sobie, ale wiecie z uplywem czasu coraz czesciej moj byly zwiazek nie daje mi spokoju.. te wspomnienia, to wszystko co wtedy sie dzialo dobija mnie po prostu nie kocham go, to nie to..jestem teraz w zwiazku juz 8 miesiecy. jestem szczesliwa, moj aktualny chlopak jest fantastyczny.
tamten zwiaek posypał sie po krotkim czasie, on byl moim pierwszym chlopakiem, w łozku tez niestety. jak sie okazalo to byla regula ZZZ czyli zarwac zaliczyc zostawic.. jescze jedno Z by sie przydalo na zdrade.. pozniej po rozstaniu jego koledzy ktorych mialam za swoich przyjaciol i ufalam im bezgranicznie zrobili mi totalne swinstwo i tym sposobem wszystko sie posypalo na dobre (bo moj byly po kilku miesiacach chcial wrocic) no i mozna by powiedziec ze jest ok..jesdnak jest we mnie cos co nie pozwala mi zapomniec, co kazdego dnia na nowo rozdrapuje tamte rany.. nie potrafie zapomniec tego swinstwa ktore mi zrobili, mija juz rok a ja nie potrafie patrzec na NICH na niego i jego kolegow..cos mi sie po prostu robi troche mi serducho zmiekklo jak sie dowiedzialam ze moj byly prawie zginal w wypadku. prawie bo juz byl jedna noga na tamtym swiecie.. ale teraz znowu go nienawidze, jego, jego braci, kolegow...ludzi z ktorymi kiedys bylam tak cholernie zżyta.. nie wiem czego oczekuje piszac tego posta... moze chodzi mi po glowie pytanie- czy to normalne? mija rok a ja nie potrafie zapomniec. i to ni ejego, a tej calej krzywdy, tego co przez nich przeszlam, ile sie owyłam po nocach i ojadłam proszków na uspokojenie.. wiem glupota to byla ale do tej pory cala sie telepie na ich widok.. zrobilam wszystko co moglam zeby zapomniec, wszystkie pamiatki, zdjecia,prezenty wyrzucilam, zmienial,m numer, wymienilam znajomych nawet zrezygnowalam z przyjazni z siostra jednego z nich.. nie chodze na imprezy bo oni tam moga byc.. nie pomoglo...
wiem ze wiele osob mnie o.p.r. ze skoro mam faceta to po co mysle o tamtym albo na odwrot.. albo w ogole mi sie oberwie ze mysle o glupotach i sobie stwarzam problemy.. ale to naprawde niezalezne.. nie rozpaczam ni emowie ze nikogo wiecej ni epokocham bo przeciez mam juz cudownego czlowieka. i wiem ze mozna sie "odkochac" ale nie da sie zapomniec.. da sie z tym zyc ale pewnych rzeczy sie nie zapoimna...
ide spac bo oczka mi sie kleją... napiszcie cos prosze... bo nie daje mi to spokoju pozdrowionka i buziaki :***
nie wiem, moze ktos z Was pamieta jak pytalam o rozne rzeczy dot seksu jak i milosci jeszcze przed wakacjami.. pozniej pisalam ze zosatwil mnie facet.. wiem glupia, mloda jestem i mysle ze na to sie umiera tzn mowa o razstaniu..nie umiera sie, wiem po sobie, ale wiecie z uplywem czasu coraz czesciej moj byly zwiazek nie daje mi spokoju.. te wspomnienia, to wszystko co wtedy sie dzialo dobija mnie po prostu nie kocham go, to nie to..jestem teraz w zwiazku juz 8 miesiecy. jestem szczesliwa, moj aktualny chlopak jest fantastyczny.
tamten zwiaek posypał sie po krotkim czasie, on byl moim pierwszym chlopakiem, w łozku tez niestety. jak sie okazalo to byla regula ZZZ czyli zarwac zaliczyc zostawic.. jescze jedno Z by sie przydalo na zdrade.. pozniej po rozstaniu jego koledzy ktorych mialam za swoich przyjaciol i ufalam im bezgranicznie zrobili mi totalne swinstwo i tym sposobem wszystko sie posypalo na dobre (bo moj byly po kilku miesiacach chcial wrocic) no i mozna by powiedziec ze jest ok..jesdnak jest we mnie cos co nie pozwala mi zapomniec, co kazdego dnia na nowo rozdrapuje tamte rany.. nie potrafie zapomniec tego swinstwa ktore mi zrobili, mija juz rok a ja nie potrafie patrzec na NICH na niego i jego kolegow..cos mi sie po prostu robi troche mi serducho zmiekklo jak sie dowiedzialam ze moj byly prawie zginal w wypadku. prawie bo juz byl jedna noga na tamtym swiecie.. ale teraz znowu go nienawidze, jego, jego braci, kolegow...ludzi z ktorymi kiedys bylam tak cholernie zżyta.. nie wiem czego oczekuje piszac tego posta... moze chodzi mi po glowie pytanie- czy to normalne? mija rok a ja nie potrafie zapomniec. i to ni ejego, a tej calej krzywdy, tego co przez nich przeszlam, ile sie owyłam po nocach i ojadłam proszków na uspokojenie.. wiem glupota to byla ale do tej pory cala sie telepie na ich widok.. zrobilam wszystko co moglam zeby zapomniec, wszystkie pamiatki, zdjecia,prezenty wyrzucilam, zmienial,m numer, wymienilam znajomych nawet zrezygnowalam z przyjazni z siostra jednego z nich.. nie chodze na imprezy bo oni tam moga byc.. nie pomoglo...
wiem ze wiele osob mnie o.p.r. ze skoro mam faceta to po co mysle o tamtym albo na odwrot.. albo w ogole mi sie oberwie ze mysle o glupotach i sobie stwarzam problemy.. ale to naprawde niezalezne.. nie rozpaczam ni emowie ze nikogo wiecej ni epokocham bo przeciez mam juz cudownego czlowieka. i wiem ze mozna sie "odkochac" ale nie da sie zapomniec.. da sie z tym zyc ale pewnych rzeczy sie nie zapoimna...
ide spac bo oczka mi sie kleją... napiszcie cos prosze... bo nie daje mi to spokoju pozdrowionka i buziaki :***