Gdy zmrok zapadnie, wzrok odnajdzie marzeń skok w nicość
Ilu już było tych, co próbowali przysiąc mi to z serca
Erka spóźnia się znów już godzinę, czas suszy ślinę
Straciło sens imię, wiesz, ginie wszystko
Klatka po klatce film jak żyć mi przyszło
Akcja w abstrakcie, rytm niknie
Strach klatkę ciśnie. Nie, to nie strach, a ciśnienie
Nie, nie, nie, nie zmieni nic już
Tylko bym umarł z uśmiechem na pysku od tak
Widzę niebo, ile to jeszcze potrwa?
Może do bram się dopcham spotkać Piotra, postać a jak
Biało niebieski zajazd, za barem Bóg, nie pajac
Co najwyżej może nalać
Ej, gra gitara, jestem w domu, piątka z aniołem stróżem
Był ze mną tam na dole, jest ze mną i na górze
Oby był jak najdłużej, joint za nasze zdrowie!
Bo samemu się nudzę
A tak to wędruje na chmurze, człowiek w kapturze
O białych skrzydłach w powietrzu jak wilga
Niebo to wille, a nie paranoje Villas
Ilu już było tych, co próbowali przysiąc mi to z serca
Erka spóźnia się znów już godzinę, czas suszy ślinę
Straciło sens imię, wiesz, ginie wszystko
Klatka po klatce film jak żyć mi przyszło
Akcja w abstrakcie, rytm niknie
Strach klatkę ciśnie. Nie, to nie strach, a ciśnienie
Nie, nie, nie, nie zmieni nic już
Tylko bym umarł z uśmiechem na pysku od tak
Widzę niebo, ile to jeszcze potrwa?
Może do bram się dopcham spotkać Piotra, postać a jak
Biało niebieski zajazd, za barem Bóg, nie pajac
Co najwyżej może nalać
Ej, gra gitara, jestem w domu, piątka z aniołem stróżem
Był ze mną tam na dole, jest ze mną i na górze
Oby był jak najdłużej, joint za nasze zdrowie!
Bo samemu się nudzę
A tak to wędruje na chmurze, człowiek w kapturze
O białych skrzydłach w powietrzu jak wilga
Niebo to wille, a nie paranoje Villas