Poznałyśmy się w liceum. Pamiętam, jak właśnie pierwszego dnia w szkole stałam nieco z boku na korytarzu trochę zdezorientowana. Tak się złożyło, że nie znałam nikogo z mojej nowej klasy. Nagle zobaczyłam, że podchodzi do mnie pewnym krokiem, uśmiechając się, nieznajoma dziewczyna. Przedstawiła się, a mnie tym momencie nie pozostało nic innego, jak zrewanżować się tym samym. Od razu poczułam do niej sympatię. Później przyznała mi się, że podeszła do mnie z tego samego powodu. Tak zostałyśmy szkolnymi przyjaciółkami i to pomimo że różniłyśmy się mocno charakterami. Ja byłam spokojną, nawet trochę nieśmiałą, a ona pewną siebie, żywą dziewczyną. W przeciwieństwie do mnie trudno było ją czymkolwiek zawstydzić. Później pod jej wpływem ja też stawałam się coraz bardziej śmiała. Twierdziła, że uprawia seks z chłopakami od dwunastego roku życia, czym wzbudzała podziw i szacunek niektórych chłopaków i zazdrość lub zażenowanie wśród dziewcząt. Jakiś czas później zdradziła mi, że po raz pierwszy zrobiła „to”, jak miała czternaście lat, ale i tak był to niezły wyczyn, przynajmniej w moich oczach. Właściwie to ona, można powiedzieć, edukowała mnie w sprawach seksu, czyli co i jak robi się z chłopakiem. Opowiadała ze szczegółami o swoich kolejnych podbojach, a ja słuchałam tego na przemian, to z zachwytem i podnieceniem, to rumieniąc się ze wstydu.
Już od jakiegoś czasu chodziłam z nią i czasami z jej coraz to nowym chłopakiem, a czasami ze swoim, na imprezy. Niektóre zresztą urządzała u siebie w domu, oczywiście pod nieobecność rodziców. Moi rodzice jej ufali, potrafiła tak ich omotać, że nic nie podejrzewali, więc pozwali mi z nią wychodzić na każdą imprezę. Zazdrościłam jej takiej umiejętności. Dlaczego ja nie potrafiłam!
W mojej ocenie miała duże doświadczenie z chłopakami, a ja wciąż byłam dziewicą i w dodatku z żadnym akurat nie chodziłam. Pewnego razu nie mogąc już wytrzymać, że „tak się męczę” i według niej tracę tyle przyjemności, przyjaciółka postanowiła mi pomóc. Na kilka dni przed zabawą w jej domu podeszła do mnie w szkole na przerwie.
– Znalazłam ci chłopaka. Znasz go. Wiem, że ci się podoba – zakomunikowała, trącając mnie porozumiewawczo, prawie niezauważalnie, biodrem i pokazując zdjęcie z którejś poprzedniej imprezy.
Rzeczywiście już wcześniej widywałam go na imprezach, nawet razem przez moment się bawiliśmy. Trochę jednak mnie onieśmielał, był starszy ode mnie o jakieś cztery lata i od reszty towarzystwa, ale że mieszkał po sąsiedzku, przyjaciółka zapraszała go na swoje domówki.
– Jest fajny, zna się na rzeczy. Wie jak dogodzić dziewczynie – zachwalała.
– Skąd wiesz? – zapytałam i od razu pożałowałam tego pytania.
– Spałam z nim i to trzy razy – odpowiedziała tak, jakby stwierdzała oczywistą oczywistość.
Dobiły mnie te „trzy razy”. Poczułam się załamana tą wypowiedzią. Ona przebiera w chłopakach jak w ulęgałkach, ba, wykorzystuje ich i rzuca, a ja jestem nadal dziewicą bez większego doświadczenia i perspektywy na szybką zmianę stanu rzeczy.
– Potrafi być delikatny – dalej zachwalała – czyli dla ciebie w sam raz. Wybadałam sprawę czy mu się podobasz. Z tego, co wiem, tak, ale jeśli nie chcesz, to poszukam innego, znam kilku akurat wolnych. Co ty na to?
Powiedziawszy to niemal jednym tchem, zastygła w oczekiwaniu na moją reakcję. Uległam przyjaciółce. Z jej doświadczeniem na pewno wie, co mówi.
Nadszedł dzień, a właściwie wieczór imprezy w jej domu, a była to taka ładna piętrowa willa. Natychmiast przywitałam się z przyjaciółką.
– Już jest – powiedziała podekscytowana, dyskretnie wskazując głową kierunek, w którym powinnam spojrzeć. – Jak coś, to możesz z nim iść na górę do mojego pokoju, nikt nie będzie wam przeszkadzał – dodała konspiracyjnym szeptem.
Bez dwóch zdań prawdziwa przyjaciółka! Wszyscy imprezowicze wiedzieli, że można poruszać się tylko po parterze, na piętro wstęp był wzbroniony. Byłam jej za to wdzięczna. Tym większą w sobie poczułam determinację, szczególnie że wskazany przez koleżankę chłopak, jak wcześniej wspomniałam, podobał mi się i nie będę ukrywać, wzbudzał dreszczyk podniecenia.
Bawiliśmy się razem, on czasami muskał mój policzek ustami, a ja na początku udawałam oburzenie, w miarę upływu czasu coraz mniejsze. Gdy już impreza trwała w najlepsze odważyłam się pójść z nim na pięterko. W pokoju koleżanki, który doskonale znałam, bo odwiedzałam ją nie tylko, gdy urządzała imprezę, świeciła się mała nocna lampka, rzucając nastrojowe światło. Mimo to znajdowałam się w stanie lekkiej paniki. Co ja tu robię i co ja w ogóle wyprawiam – powtarzałam sobie w myślach. Chłopak podszedł do mnie, ujmując po bokach. Dobrze zrobił, bo teraz już nie będę mogła uciec, tak to sobie wytłumaczyłam, pewnie też dlatego, że w tym momencie mój strach odrobinę zmalał. Zbliżył się jeszcze bardziej, na odległość pocałunku, przesuwając ręce na plecy. Dotyk jego dłoni poruszających się po moich plecach wywołał delikatne, przyjemne ciarki, działając uspokajająco. Nadal się bałam, ale już o wiele mniej. Chyba bardziej odczuwałam w tym momencie niepewność co do dalszych wydarzeń niż prawdziwy strach. Zrobiło mi się tak jakoś miło i przyjemnie. Nawet mrówki, które przemaszerowały po moich plecach od jego dotyku, były wyjątkowo przyjemne. Usta chłopaka rozpoczęły wolną wędrówkę w kierunku moich. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na pocałunek. Jeszcze chwila i nasze usta się zetknęły.
– Rozchyl ząbki – usłyszałam niespodziewanie szept przy swoim uchu.
Początkowo, chyba z tego stresu, miałam zaciśnięte zęby i musiał mi powiedzieć, co powinnam zrobić, gdy mnie całuje. Aż się zarumieniłam. Idiotka! Zachowujesz się jak ostatnia dziewica! – ofuknęłam się w duchu, natychmiast naprawiając błąd. Pewnie pomyślał, że nigdy tego nie robiłam. A przecież już nie raz się całowałam! Muszę przyznać, że umiał całować, ależ to było podniecające, gdy wsunął mi język i dotykał nim tak fajnie mojego języczka, a także wyprawiał nim inne harce. Dlaczego wcześniej tego z nim nie spróbowałam, zdziwiłam się. Następnie, nie przerywając całowania, lekko zahaczył dłońmi o moje piersi, miło je ugniatając, potem przeniósł ręce ponownie na moje plecy, aż w końcu zaczął ugniatać moje dwie półkule, ale tym razem te poniżej pleców. Nie wiem czemu, ale zawsze bardzo mnie podniecało, jak chłopak w ten sposób trzymał mnie za tyłek i przyciskał do siebie. Chyba bardziej niż cokolwiek innego. Z drugiej strony moje doświadczenie seksualne było bardziej niż skromne, więc nie o wszystkim jeszcze wiedziałam.
– Masz ekstra tyłeczek – szepnął mi do ucha, wywołując we mnie eksplozję dumy.
Poczułam się doceniona i chciałam powiedzieć „dziękuję”, ale nie zdążyłam, bo znowu zamknął mi usta płomiennym pocałunkiem. Zresztą pewnie i tak nie dałabym rady coś powiedzieć, bo jak w ten sposób przycisnął mnie do siebie, trzymając mocno za tyłeczek, przeżyłam gwałtowny przypływ podniecenia zakończony równie gwałtownym zwilgotnieniem myszki. Miałam ochotę wskoczyć mu na biodra i objąć nogami, ale bałam się, że coś zrobię nie tak.
Podniecałam się coraz bardziej. Najprzyjemniej było, jak prócz tyłeczka dotykał moich piersi. Zaczęłam kombinować, jak go skłonić do tego. On jakby odbierając te myśli, uwolnił mnie ze swojego uścisku i lekko odsuwając się, zaczął tym razem mocniej miętosić cycuszki. Otworzyłam oczy, ale tylko by uśmiechnąć się do niego, ten dotyk był tak przyjemny, że zaraz ponownie je zamknęłam. Niewiele brakowało, abym mruczała z zadowolenia. Dopiero stropiłam się, gdy przesunął ręce z cycuszków na biodra i zaraz jedną poniżej guziczka moich dżinsów. Byłam jednak strasznie zdeterminowana, aby „to” zrobić, więc mimo wszystko nawet nie się nie ruszyłam, pozwalając obmacywać, aczkolwiek nie bez przyjemności, nie ukrywam. Trochę było mi wstyd, czując, jak przesuwa powolutku rękę coraz niżej, a ja nic nie robię. Stałam w lekkim rozkroku, niezupełnie świadoma konsekwencji, dlatego drgnęłam i pisnęłam zaskoczona, gdy w pewnym momencie szybkim ruchem chłopak wpakował dłoń między moje uda. Uśmiechnął się rozbawiony moją reakcją, dodatkowo pomieszaną z lekkim wstydem malującym się na mojej twarzy. Równocześnie ten jego szybki ruch, że tak pochwycił mnie bez pytania, wręcz jakby mnie posiadł, był niezwykle przyjemny, wywołując silny dreszcz podniecenia, rozpływający po mnie całej. Miałam mieszane uczucia – przyjemności z pieszczot, dotykania, mnie, mojej myszki, ale też było mi dziwnie, że tak bezwolnie na to pozwalam. Czułam, że powinnam choć trochę się opierać, ale tego nie robiłam. Jednak idąc na górę, oboje wiedzieliśmy, że nie będziemy tam czytać poezji. Mieliśmy świadomość, po co idziemy. Może po prostu to wszystko troszeczkę za szybko, jak na mnie, się działo. W sumie czułam się bardzo niepewnie. W pewnym momencie szepnął mi do ucha: „rozbierz się”, a ja wtedy niespodziewanie nawet dla samej siebie ponownie wpadłam w panikę, potwornie się wstydząc. Najchętniej bym teraz uciekła i prawdę powiedziawszy, pewnie bym to uczyniła, ale głupio mi było przed przyjaciółką. Co by o mnie pomyślała! Wzięłam głęboki oddech, jakoś się przemogłam i zaczynam się rozbierać. Dodatkowo deprymuje mnie to, że on się gapi, jak to robię. Gdy byłam już tylko w staniczku i majteczkach zatrzymałam się, nie mogąc przezwyciężyć wstydu, by zdjąć resztę ciuszków. Twarz mnie piekła, na pewno byłam cała czerwona i świadomość tego wywoływała we mnie jeszcze większe zakłopotanie. Dobrze, że w pokoju panował półmrok. Spojrzałam na niego w nadziei na jakąś pomoc. I pomoc nadeszła.
– Uroczo się wstydzisz – powiedział, podchodząc bliżej. – Nie masz czego, jesteś piękną dziewczyną.
Położył bardzo delikatnie palce na moich majteczkach i zaczął przesuwać rękę w górę, po brzuszku, między cycuszkami, po szyi i policzku, aż przez chwilę bawiąc się włosami, zakończył to wszystko pocałunkiem. Byłam mu wdzięczna za tę chwilę wytchnienia. Uśmiechnęłam się dowartościowana, gdy pocałunek się zakończył, ale choć znacznie mniej, to nadal się wstydziłam. Teraz znów przesunął palcami po moich majteczkach, tym razem w dół, aż wsunął jeden palec między nóżki, przez chwilę niezwykle delikatnie dotykając mojej myszki.
– I jak? Przyjemnie? – szepnął cicho.
– Uhm – mruknęłam równie cicho albo jeszcze ciszej, znowu bardziej zawstydzona.
Najwyraźniej sprawiało mu przyjemność ciągłe zawstydzanie mnie.
– Zamknij oczka – mówił dalej – a ja zdejmę z ciebie ciuszki. Jakby co, możesz mówić, że o niczym nie wiedziałaś, bo miałaś zamknięte oczy. Dobrze? – Uśmiechnął się, muskając mi włosy.
– Dobrze – cichutko pisnęłam, równocześnie skinąwszy głową.
Omal nie parsknęłam śmiechem przy tym. Zamykając oczy i biorąc głęboki oddech, natychmiast przystałam na jego propozycję. Była mi bardzo na rękę. Napięcie jeszcze bardziej opadło. Podszedł z tyłu, rozpiął stanik i powoli go zdjął, a zaraz potem poczułam, jak majteczki zjeżdżają w dół. Podniósł kolejno moje stopy i przełożył przez nie majteczki. Już wiedziałam: jestem całkowicie naga. Nie sądziłam, że rozbieranie przez chłopaka może być dla mnie takie przyjemne. Nadal nie otwieram oczu. On podszedł do mnie z przodu i przytulił do siebie.
– Naprawdę jesteś śliczna – szepnął mi do ucha.
Przytuliłam się mocniej do niego, z szerokim uśmiechem na twarzy, i tak troszeczkę trwaliśmy, a mój strach i wstyd prawie całkowicie uleciał.
– Możesz już otworzyć oczka i wskoczyć do łóżeczka – znowu usłyszałam szept.
Otworzyłam oczy, na ułamek sekundy zerkając na jego twarz, jakbym oczekiwała potwierdzenia usłyszanych słów, niepewna czy rzeczywiście mogę. Zaraz potem, nie czekając jednak na te domniemane potwierdzenie, podbiegam do łóżka, kładąc się na plecach. Poczułam przyjemny dotyk chłodnej pościeli. Przesunęłam po niej rękami, to mnie odprężyło. Mimo że byłam zupełnie naga wstyd i strach całkowicie już zniknął. Leżałam uspokojona, patrząc na rozbierającego się chłopaka.
Gdy zdjął slipki, po raz pierwszy widziałam to wszystko, co chłopak ma między nogami. To znaczy, wiedziałam, i widziałam wcześniej co i jak, ale teraz to było „na żywo”. Stojący członek wydał mi się bardzo duży. Koleżanka opowiadała mi oczywiście, jak to chłopak wkłada i że czasami trzeba mu pomóc, aby trafił, gdzie trzeba, jeśli nie ma doświadczenia. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, myśli, jak on to zrobi, że taki duży we mnie się zmieści. Patrzyłam mu cały czas między nogi, równocześnie czując się trochę głupio, że tak się wgapiam. Z trudem przeniosłam wzrok na twarz i wtedy zauważyłam, iż przygląda mi się, podczas gdy ja leżę naga na plecach ze złączonymi udami jak „rasowa dziewica”. Wcześniej strasznie się wstydziłam rozebrać, a teraz on patrzy to na moje piersi to na trójkącik między nogami, a ja kompletnie się nie wstydzę, co więcej, jego wzrok sprawia mi przyjemność.
Położył się obok, pocałował w usta i zaczął przesuwać rękę po moim ciele, piersiach, brzuszku, całując też miejsca, których dotykał. Pierwszy raz w ten sposób chłopak dotykał mojego ciała. Nagiego ciała. Leżałam spokojnie, z przyjemnym uczuciem wilgoci między nogami, zadowolona z tego stanu, oczekująca z zaciekawieniem co będzie dalej. Przesunął rękę niżej, po moich włoskach łonowych w kierunku ud i to też było przyjemne. Całe moje ciało należało już do niego. Teraz jego ręka przesuwała się po moich nogach. Spróbował je rozchylić. Trzymałam jednak nogi razem, bo nie wiedzieć czemu zrobiło mi się głupio na myśl, że jestem tam mokra i on to poczuje. Delikatnie pocałował moje włosy, a potem policzek i usta.
– Rozchyl nóżki – wyszeptał.
Podziałało. To, co do tej pory robił, sprawiało mi taką przyjemność, że teraz mimo niewielkiego wstydu, który właśnie mnie opanował, nie potrafiłam się przeciwstawić jego poleceniu. Ponownie wsunął rękę między uda, nie stawiałam już oporu, a jego ręka zaczęła nieuchronnie wędrować w kierunku myszki. Poprzednio wsunął mi tu rękę szybkim zdecydowanym ruchem, teraz robił to delikatnie i powoli. Trochę się bałam, jak zareaguję, gdy dotknie mnie w tak wrażliwym i intymnym miejscu, podświadomie jednak czułam, że wtedy stanę już jego i tylko jego. Drgnęłam i westchnęłam z podniecenia, gdy to się stało. Nawet chciałam powiedzieć „to bardzo fajne”, czy coś takiego, ale nie dałam rady, tylko spojrzałam na niego z uśmiechem, zadowolenia. Pomimo niewątpliwego uniesienia, nadal było mi trochę dziwnie, że tak bezwolnie na wszystko mu pozwalam, ale to wszystko działo się pierwszy raz i zaraz sobie wyjaśniłam, że tak musi być. Nie zawracając sobie więcej tym głowy, oczekiwałam niecierpliwie, kiedy „to” się stanie, na ten moment, kiedy przestanę być dziewicą.
Uśmiechałam się, patrząc, jak kładzie się na mnie, świadoma następstw. Sądziłam, że będę się bała tej chwili, gdy zacznie we mnie wchodzić, ale nie. Być może to zasługa mojej koleżanki, która tyle o tym opowiadała i wielokrotnie podkreślała, że nie ma czego się bać. I zaczęło się, a dla mnie ten moment, gdy wsuwał się we mnie, był kolejnym odkryciem czegoś niezwykłego i zarazem przyjemnego. Tylko pisnęłam w momencie, gdy poczułam lekkie jakby ukłucie. „Już jestem po drugiej stronie tęczy” – przemknęło mi wtedy tak jakoś przez myśl. Właściwie to nawet nie musiałam pisnąć, aż tak nie zabolało, ale wydawało mi się, że chłopak powinien wiedzieć, że właśnie mnie rozdziewiczył, jednak on jakby tego nie zauważając, wsuwał się we mnie coraz głębiej i mocniej, a te jego miarowe ruchy okazały się dla mnie prawdziwą frajdą. Nie wiem czemu, ale początkowo chciało mi się śmiać, takie to wszystko było dla mnie niezwykłe i też chyba trochę dziwne, jakby nierealne, jakbym to nie ja była. Zanim poddałam się całkowicie temu narastającemu upojeniu, zdążyłam pomyśleć z zadowoleniem: „a jednak wszedł bez problemów i to gładko”.
Leżałam prawie cichutko, dopiero pod koniec, gdy przyspieszył, w oczekiwaniu na finał, poczułam jeszcze silniejsze podniecenie, nie mogąc się powstrzymać, trochę zaczęłam pojękiwać. Chłopak tylko cicho posapywał, ale gdy się zatrzymał, wydając głośniejszy jęk rozkoszy, poczułam w pochwie drżenie jego członka, domyśliłam się, że to właśnie teraz nastąpił wytrysk. Na wszelki wypadek również pisnęłam głośniej, wydało mi się w tym momencie, że tak właśnie trzeba. Sądziłam, że zaraz po wytrysku wyjmie członka, on jednak tego nie robił. Zaczął pieścić rękami i językiem piersi i moje ciało. To było fantastyczne uczucie i podwójnie przyjemne: pieścił mnie i nadal czułam w sobie jego członka. W końcu zaczął mu maleć, aż wyśliznął mi się z pochwy całkowicie.
Pocałował mnie w usta i wstał, a ja leżałam rozmarzona, tym razem z rozchylonymi nogami, tym razem nie dbając o to, że wystawiam wszystko, co mam na widok publiczny, obserwując świat realny jakby z zewnątrz, takie miałam przez parę chwil wrażenie. Może jeszcze nie wierzyłam w to wszystko?
Już ubrany ukląkł przy łóżku obok mnie i zapytał:
– Jak się czujesz?
– Nie wiem, ale jest mi bardzo dobrze – odpowiedziałam trochę nieprzytomnie rozmarzonym głosem.
– Zejdziesz ze mną, czy chcesz jeszcze tu trochę zostać?
– Niedługo zejdę – powiedziałam.
Dał mi buziaka w goły brzuszek, aż zachichotałam, połaskotana językiem.
– Byłaś super – powiedział, uśmiechając się do mnie.
– Ty też – chlapnęłam ozorem, niemal pękając z dumy po jego słowach i równocześnie się rumieniąc.
Pocałował mnie jeszcze raz w usta, z języczkiem.
– Naprawdę uroczo się wstydzisz – zdążył jeszcze powiedzieć z uśmiechem, po czym wstał i wyszedł z pokoju.
Korzystając z okazji, że byłam na pięterku, wskoczyłam pod prysznic. Gdy wróciłam do pokoju odświeżona i zadowolona, czekała na mnie przyjaciółka.
– Jak było – rzuciła niecierpliwie.
To pytanie z jej ust musiało paść. A ja? Mnie było przyjemnie, nawet bardzo przyjemnie, ale do orgazmu sporo brakowało. W sumie nie miałam powodu do narzekania, wszystko poszło „gładko”, ale brak orgazmu psuł mi nieco obraz przeżyć, aczkolwiek przyjaciółka miała rację: był świetny „w te klocki”.
Na tym na razie skończyły się moje podboje seksualne. Uznałam, że seks, choć przyjemny, jest przereklamowany. Przyjaciółka opowiadała mi co jakiś czas o kolejnym chłopaku, któremu złamała serce, a ja tylko słuchałam, czyli „wszystko wróciło do normy”. I tak życie toczyło się utartym szlakiem, aż do początku trzeciej klasy. Zaraz na początku roku szkolnego, tak mniej więcej w połowie września, nagle we mnie jakby piorun strzelił. Zakochałam się w chłopaku z klasy. Już dwa lata razem się uczyliśmy, owszem był fajny, on chyba też uważał mnie za fajną dziewczynę, ale byliśmy tylko szkolnymi kolegami. A tu nagle bęc! Zakochałam się w nim nawet nie po uszy, a wręcz po czubki włosów! Kłopot w tym, że on cały czas traktował mnie tylko jak koleżankę. Nie bardzo wiedziałam co mam robić. I tu moja niezawodna przyjaciółka znowu mi pomogła.
– To proste, musisz przejąć inicjatywę. – Poradziła. I jak zwykle miała rację.
Ech, dla niej wszystko, co dotyczyło chłopaków, było proste. Ja natomiast często się gubiłam. Jej podpowiedzi, jak powinnam z nim postępować, skończyły się tym, czym musiały, gdy ona za to się brała. Co prawda nieco martwiła się o mnie, że – jej słowa – tak strasznie głupiałam na jego widok. Świetną okazją stały się „Andrzejki”, które zorganizowała u siebie przyjaciółka, specjalnie dla mnie. Tak właściwie to nie chodziło tylko o mnie, a po prostu o dobrą zabawę, ale pretekst okazał się doskonały. Nastrój imprezy andrzejkowej zadziałał. Chłopak był mój!
Po jakimś czasie zdecydowałam się zaprosić go do domu. Rodzice wracali zwykle później, niż ja ze szkoły, więc często miałam trochę wolnego czasu dla siebie zaraz po szkole. Zdecydowałam się na takie zaproszenie, bo czułam, że mogłabym to już z nim zrobić. Nawet nie czułam, chciałam i byłam tego pewna. Jednak do tej pory nasze kontakty ograniczały się do długich pocałunków, nawet bardzo długich. Jako że sprawiały mi niemałą przyjemność, nie ograniczałam się, mógł mnie całować, ile tylko chciał. W międzyczasie zdarzało się, że jego ręka wędrowała na moje piersi, co również było przyjemne i z tychże powodów miał również nieograniczony dostęp do moich cycuszków. Czasami wsuwał rękę między nóżki. Tu akurat limitowałam mu możliwość zabawiania się moją cipką, no... bo bałam się za bardzo podniecić. Jednak teraz już chciałam i widziałam oczami wyobraźni, jak powoli rozpina i zdejmuje mi koszulkę, staniczek, spodnie... a ja na wszystko mu pozwalam i tylko się uśmiecham. A potem, gdy już jestem całkowicie naga, delikatnie kładzie mnie na plecach, leżę z rozchylonymi nogami, a on zaczyna dogłębnie zapoznawać się z moją myszką... Wyobraźnia... Niestety, rzeczywistość na razie była nieco inna. Wszystko kończyło się na wkładaniu łapek pod bluzeczkę, na więcej, czyli rozpinanie czegokolwiek, najwyraźniej brakowało mu śmiałości. W końcu byłam już tak napalona, że pewnej nocy miałam dziwny sen. Śniło mi się, jak idę ulicą i nagle zaczepia mnie trzech facetów. Otaczają i zaczynają rozbierać. Próbuję protestować, ale to, co robią, jakoś tak sprawia mi przyjemność i zupełnie nie ma siły. Wkrótce stoję przed nimi w samych majtkach i staniku, a obok mijają nas przechodnie. Wszystkim trzem sterczą pokaźne członki, jak kolce uniemożliwiające mi ucieczkę (kiedy zdążyli się rozebrać?). Wtedy jeden z tej trójki brutalnie, jednym szarpnięciem zrywa stanik i zaraz potem majtki, po czym rzuca nagą na zakurzony chodnik. Brutalnie rozkłada mi nogi, a następnie podobnie ręce, unieruchamiając je nad moją głową i bierze siłą, choć ja jestem zupełnie bezwolna jak lalka, nawet nie usiłuję się bronić. Wręcz bez słowa gwałci, a następnie robią to pozostali. Z każdym kolejnym gwałcicielem jest mi przyjemniej. W dodatku cały czas mijają nas przechodnie, oglądając mnie nagą i gwałconą, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Zaczynam krzyczeć, wyrywać się, choć zupełnie nie wiem po co. Robi się coraz przyjemniej, jeszcze przyjemniej, niewyobrażalnie rozkosznie i… I obudziłam się, czując, że właśnie przeżywam orgazm.
Gdy doszłam do siebie, byłam niezadowolona pomimo niedawnego orgazmu, bo musiałam zmienić piżamkę. Była cała przepocona i mokra w kroku. Zaraz potem, jak doprowadziłam się do ładu i ponownie z ulgą wlazłam do łóżka, przypomniały mi się słowa przyjaciółki o braniu spraw w swoje ręce. I wzięłam, nawet dosłownie.
Otóż siedzimy sobie u mnie a mój chłopak jak zwykle tylko buziaki cycuszki i takie tam. Miałam już dość. W pewnym momencie wsunęłam mu rękę między nogi, ujmując w dłoń, co tam miał i zaczęłam pieścić. W pierwszej chwili był zaskoczony, ale z pewnością mu się spodobało. Skąd wiem, że się spodobało? Bo mimo że robiłam to przez spodnie, czułam, jak to, co trzymałam w dłoni, powiększa się i twardnieje, powodując przy okazji u mnie szybki i mocny wzrost podniecenia. Gdy uznałam, że chłopak jest już gotowy, sama nieźle podniecona, przeszłam do następnego etapu, czyli z zapałem zabrałam się za ściąganie mu spodni. Z braku wprawy trochę się z tym męczyłam, a on tylko patrzył, zamiast pomóc napalonej dziewczynie, chociaż doskonale widziałam, że mu się to podoba. Chyba bawił się moją nieporadnością. Nie dałam jednak za wygraną i gdy tylko to mi się udało, z nie mniejszym zapałem zabrałam się za zdejmowanie slipek. To już było całkiem proste, ale gdy w trakcie tego ściągania nagle wyskoczył spod nich jak na sprężynie członek i zaprezentował się na stojąco w pełnej okazałości, wydarzyło się ze mną coś, o co bym siebie nawet nie podejrzewała. Jakby to powiedzieć... pamiętacie, jak w trzeciej części „Powrotu do przyszłości”, pod koniec, gdy wehikuł czasu jest rozpędzany przez lokomotywę i wybucha brykiet – dopalacz, to lokomotywa gwałtownie przyspiesza. Mnie coś takiego się przytrafiło, właśnie jak ze slipek wyskoczył mu członek. Gwałtownie się podnieciłam do tego stopnia, że chyba zupełnie przestałam myśleć, o ile jeszcze do tej pory, kierując się już tylko instynktem. Szybko ściągnęłam mu do końca slipy i gdzieś rzuciłam, po czym sama zaczęłam się rozbierać tak szybko, jak tylko potrafiłam. Być może pobiłam wtedy rekord świata w rozbieraniu. Usiadłam mu na kolana, złapałam jego podniecająco stojący członek i wsunęłam go sobie do pochwy, wydając przy tym dziki jęk rozkoszy, po czym zaczęłam chłopaka ujeżdżać... Byłam tak pobudzona, tak podniecona, że nawet gdyby teraz wpadli rodzice, to jak sądzę, nie daliby rady ściągnąć mnie z niego... Tak właściwie to go zgwałciłam. On tylko siedział, a ja robiłam resztę, aż do wytrysku, a nawet dłużej, dopóki się nie zaspokoiłam.
Wreszcie do końca zrozumiałam, a właściwie poczułam, co miała na myśli przyjaciółka, gdy mówiła o orgazmie. Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Byłam strasznie zmęczona, ale szczęśliwa. Nawet nie miałam pojęcia, że tak dobrze może być i chyba nikt nie wie, dopóki nie przeżyje takiej rozkoszy. Chwilę na nim posiedziałam, przytuliwszy się, a gdy jak mi się wydawało, trochę ochłonęłam, chciałam zręcznie zeskoczyć z chłopaka, ale tylko spełzłam. Musiałam trochę odpocząć, usiadłam obok na kanapie. Byłam wykończona, ale naprawdę szczęśliwa. On po chwili wstał, chyba chciał się ubrać, bo rozglądał się za ubraniem, które przemieszane z moim walało się po całym pokoju. W pewnej chwili spojrzał na mnie. Patrzył z zachwytem, powoli przesuwając wzrok z mojej twarzy na piersi i niżej, niżej, aż zatrzymał go między moimi nogami. Musiałam wyglądać strasznie. Siedziałam, półleżąc, mając pewnie włosy w nieładzie i rozchylone nogi. Wszystko było mi widać, łącznie z myszką, a on tam patrzył! Byłam nieco tym zażenowana, ale bałam się ruszyć, aby nie spłoszyć tego przyjemnego doznania trudnego do opisania, które mną zawładnęło, powodującego, że mimo zmęczenia czułam się cudownie.
Zamiast się ubierać, podszedł i usiadł obok, po czym mocno przytulił się do mnie. Ja też się do niego mocno przytuliłam. Poczułam jakąś niezwykłą przyjemność, ale inną niż do tej pory. Doświadczyłam w sobie takiego wyjątkowego uniesienia, lekkości, spokoju, odprężenia, poczucia bezpieczeństwa. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Siedzieliśmy objęci, bezpieczni, jakby w kapsule czasu, a czas opływał ją z zewnątrz, nie dotykając nas.
Nie pamiętam, jak długo tak siedzieliśmy nadzy i przytuleni do siebie – może kilkanaście minut. Jednak czas w końcu powoli zaczął przenikać do naszej kapsuły. Poczułam chłód.
– Nie jest ci zimno – zapytałam szeptem.
– Troszeczkę – odpowiedział.
– Przyniosę kocyk – szepnęłam.
Szeptaliśmy do siebie, jakby bojąc się czegoś spłoszyć. Delikatnie wyzwoliłam się z jego objęć i poszłam do drugiego pokoju. Wzięłam koc i gdy znów pojawiłam się w drzwiach, naga, z kocykiem pod ręką, on znów patrzył na mnie z zachwytem. Już nie wstydziłam się, że tak stoję przed nim, a on przesuwa wzrok po mnie, zatrzymując go to na twarzy, to na piersiach, to na moim czarnym trójkąciku między nogami. Wręcz przeciwnie, sprawiało mi to przyjemność. Stałam tak dłuższą chwilę, niemal fizycznie czując jego wzrok na sobie, widząc, jak jego członek powoli się unosi, by wkrótce stać się gotowym do boju jak za pierwszym razem. W tym samym czasie moja myszka zaczęła wilgotnieć, by na koniec zrobić się całkowicie mokrą. Byłam znowu strasznie podniecona. Upuściłam kocyk, tam, gdzie stałam i podbiegłam do niego. Dałam mu szybkiego buziaka, po czym instynktownie położyłam się na plecach. Tym razem ja byłam na dole, a on na górze. Ujęłam jego członek i pomogłam wsunąć do pochwy. Znajdowałam się w stanie takiego podniecenia, że aż zamruczałam, z zachwytu, gdy wsuwał się we mnie, a potem już tylko poddałam się tej znanej mi narastającej przyjemności. Gdy czułam znowu jego wytrysk, równocześnie niemal osiągnęłam orgazm. Drugi raz dzisiaj byłam w „siódmym niebie”, aż głośniej jęknęłam, niemal krzyknęłam z zadowolenia i rozkoszy, zmysłowo wyginając ciało.
Po wszystkim przykryłam siebie i jego kocykiem i tak leżeliśmy, przytulając i uśmiechając się, dotykając i całując. On przeważnie dotykał moich piersi, całował je, patrzył na nie, a ja z radością na to mu pozwalałam. Byłam pewna, że to, co zdarzyło się przed chwilą, powtórzymy jeszcze nieraz.
Jednak czas biegł nieubłaganie, a właściwie galopował. Musieliśmy wstać, bo już niedługo mogli pojawić się moi rodzice. Ruszyłam się pierwsza. Gdy tak nad nim przechodziłam rozkraczona, niespodziewanie złapał mnie za cipkę. Pisnęłam, udając zaskoczoną.
– Ale z ciebie świntuch! Tak wykorzystać nieuwagę bezbronnej dziewczyny! – powiedziałam z udanym oburzeniem, ale zaraz prychnęłam śmiechem.
Mnie samą rozśmieszyły słowa o „bezbronności”.
– Skoro tak – kontynuowałam już lubieżnie – to teraz ja cię pocałuję z języczkiem! – Na potwierdzenie tych słów oblizałam usta końcem języka.
Całowałam, wsuwając mu język do ust, czując równocześnie przyjemny dotyk jego dłoni między nogami i chłonąc tę przyjemność całą sobą.
Nie miałam ochoty, ale wiedziałam, że muszę uwolnić się, a dokładniej swoją myszkę od jego ręki. Bałam się nawet pomyśleć, co by było, gdyby tak zastali nas moi rodzice. Brr! Zaczęliśmy się ubierać. Podał mi majtki, a ja podziękowałam z uśmiechem zażenowania – nie miałam pojęcia, gdzie leżą moje majtki i chłopak musiał mi je podać! Miało to też swój plus: była kolejna okazja do płomiennego pocałunku.
Byliśmy parą do końca liceum i jeszcze troszeczkę. Po liceum oboje poszliśmy na wyższe studia, ale studiowaliśmy w różnych miastach. Młodzieńcza miłość niepodsycana częstymi spotkaniami powoli wygasła, w przeciwieństwie przyjaźni z koleżanką, tej, której tak zależało, abym przestała być dziewicą.
Później jeszcze wielokrotnie lądowałam w łóżku z różnymi chłopakami i wiele razy było mi cudownie, ale ta chwila, to uczucie zatrzymania czasu już się nie powtórzyło.
Pamiętam jeszcze, gdy tak leżeliśmy pod kocykiem, on zapytał:
– Robiłaś to już kiedyś?
– Tak – odpowiedziałam – raz, jak byłam w pierwszej klasie liceum.
A wtedy on po chwili powiedział:
– Wiesz... to teraz z tobą... to był mój pierwszy raz.
– Drugi – poprawiłam.
Roześmieliśmy się.
Już od jakiegoś czasu chodziłam z nią i czasami z jej coraz to nowym chłopakiem, a czasami ze swoim, na imprezy. Niektóre zresztą urządzała u siebie w domu, oczywiście pod nieobecność rodziców. Moi rodzice jej ufali, potrafiła tak ich omotać, że nic nie podejrzewali, więc pozwali mi z nią wychodzić na każdą imprezę. Zazdrościłam jej takiej umiejętności. Dlaczego ja nie potrafiłam!
W mojej ocenie miała duże doświadczenie z chłopakami, a ja wciąż byłam dziewicą i w dodatku z żadnym akurat nie chodziłam. Pewnego razu nie mogąc już wytrzymać, że „tak się męczę” i według niej tracę tyle przyjemności, przyjaciółka postanowiła mi pomóc. Na kilka dni przed zabawą w jej domu podeszła do mnie w szkole na przerwie.
– Znalazłam ci chłopaka. Znasz go. Wiem, że ci się podoba – zakomunikowała, trącając mnie porozumiewawczo, prawie niezauważalnie, biodrem i pokazując zdjęcie z którejś poprzedniej imprezy.
Rzeczywiście już wcześniej widywałam go na imprezach, nawet razem przez moment się bawiliśmy. Trochę jednak mnie onieśmielał, był starszy ode mnie o jakieś cztery lata i od reszty towarzystwa, ale że mieszkał po sąsiedzku, przyjaciółka zapraszała go na swoje domówki.
– Jest fajny, zna się na rzeczy. Wie jak dogodzić dziewczynie – zachwalała.
– Skąd wiesz? – zapytałam i od razu pożałowałam tego pytania.
– Spałam z nim i to trzy razy – odpowiedziała tak, jakby stwierdzała oczywistą oczywistość.
Dobiły mnie te „trzy razy”. Poczułam się załamana tą wypowiedzią. Ona przebiera w chłopakach jak w ulęgałkach, ba, wykorzystuje ich i rzuca, a ja jestem nadal dziewicą bez większego doświadczenia i perspektywy na szybką zmianę stanu rzeczy.
– Potrafi być delikatny – dalej zachwalała – czyli dla ciebie w sam raz. Wybadałam sprawę czy mu się podobasz. Z tego, co wiem, tak, ale jeśli nie chcesz, to poszukam innego, znam kilku akurat wolnych. Co ty na to?
Powiedziawszy to niemal jednym tchem, zastygła w oczekiwaniu na moją reakcję. Uległam przyjaciółce. Z jej doświadczeniem na pewno wie, co mówi.
Nadszedł dzień, a właściwie wieczór imprezy w jej domu, a była to taka ładna piętrowa willa. Natychmiast przywitałam się z przyjaciółką.
– Już jest – powiedziała podekscytowana, dyskretnie wskazując głową kierunek, w którym powinnam spojrzeć. – Jak coś, to możesz z nim iść na górę do mojego pokoju, nikt nie będzie wam przeszkadzał – dodała konspiracyjnym szeptem.
Bez dwóch zdań prawdziwa przyjaciółka! Wszyscy imprezowicze wiedzieli, że można poruszać się tylko po parterze, na piętro wstęp był wzbroniony. Byłam jej za to wdzięczna. Tym większą w sobie poczułam determinację, szczególnie że wskazany przez koleżankę chłopak, jak wcześniej wspomniałam, podobał mi się i nie będę ukrywać, wzbudzał dreszczyk podniecenia.
Bawiliśmy się razem, on czasami muskał mój policzek ustami, a ja na początku udawałam oburzenie, w miarę upływu czasu coraz mniejsze. Gdy już impreza trwała w najlepsze odważyłam się pójść z nim na pięterko. W pokoju koleżanki, który doskonale znałam, bo odwiedzałam ją nie tylko, gdy urządzała imprezę, świeciła się mała nocna lampka, rzucając nastrojowe światło. Mimo to znajdowałam się w stanie lekkiej paniki. Co ja tu robię i co ja w ogóle wyprawiam – powtarzałam sobie w myślach. Chłopak podszedł do mnie, ujmując po bokach. Dobrze zrobił, bo teraz już nie będę mogła uciec, tak to sobie wytłumaczyłam, pewnie też dlatego, że w tym momencie mój strach odrobinę zmalał. Zbliżył się jeszcze bardziej, na odległość pocałunku, przesuwając ręce na plecy. Dotyk jego dłoni poruszających się po moich plecach wywołał delikatne, przyjemne ciarki, działając uspokajająco. Nadal się bałam, ale już o wiele mniej. Chyba bardziej odczuwałam w tym momencie niepewność co do dalszych wydarzeń niż prawdziwy strach. Zrobiło mi się tak jakoś miło i przyjemnie. Nawet mrówki, które przemaszerowały po moich plecach od jego dotyku, były wyjątkowo przyjemne. Usta chłopaka rozpoczęły wolną wędrówkę w kierunku moich. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na pocałunek. Jeszcze chwila i nasze usta się zetknęły.
– Rozchyl ząbki – usłyszałam niespodziewanie szept przy swoim uchu.
Początkowo, chyba z tego stresu, miałam zaciśnięte zęby i musiał mi powiedzieć, co powinnam zrobić, gdy mnie całuje. Aż się zarumieniłam. Idiotka! Zachowujesz się jak ostatnia dziewica! – ofuknęłam się w duchu, natychmiast naprawiając błąd. Pewnie pomyślał, że nigdy tego nie robiłam. A przecież już nie raz się całowałam! Muszę przyznać, że umiał całować, ależ to było podniecające, gdy wsunął mi język i dotykał nim tak fajnie mojego języczka, a także wyprawiał nim inne harce. Dlaczego wcześniej tego z nim nie spróbowałam, zdziwiłam się. Następnie, nie przerywając całowania, lekko zahaczył dłońmi o moje piersi, miło je ugniatając, potem przeniósł ręce ponownie na moje plecy, aż w końcu zaczął ugniatać moje dwie półkule, ale tym razem te poniżej pleców. Nie wiem czemu, ale zawsze bardzo mnie podniecało, jak chłopak w ten sposób trzymał mnie za tyłek i przyciskał do siebie. Chyba bardziej niż cokolwiek innego. Z drugiej strony moje doświadczenie seksualne było bardziej niż skromne, więc nie o wszystkim jeszcze wiedziałam.
– Masz ekstra tyłeczek – szepnął mi do ucha, wywołując we mnie eksplozję dumy.
Poczułam się doceniona i chciałam powiedzieć „dziękuję”, ale nie zdążyłam, bo znowu zamknął mi usta płomiennym pocałunkiem. Zresztą pewnie i tak nie dałabym rady coś powiedzieć, bo jak w ten sposób przycisnął mnie do siebie, trzymając mocno za tyłeczek, przeżyłam gwałtowny przypływ podniecenia zakończony równie gwałtownym zwilgotnieniem myszki. Miałam ochotę wskoczyć mu na biodra i objąć nogami, ale bałam się, że coś zrobię nie tak.
Podniecałam się coraz bardziej. Najprzyjemniej było, jak prócz tyłeczka dotykał moich piersi. Zaczęłam kombinować, jak go skłonić do tego. On jakby odbierając te myśli, uwolnił mnie ze swojego uścisku i lekko odsuwając się, zaczął tym razem mocniej miętosić cycuszki. Otworzyłam oczy, ale tylko by uśmiechnąć się do niego, ten dotyk był tak przyjemny, że zaraz ponownie je zamknęłam. Niewiele brakowało, abym mruczała z zadowolenia. Dopiero stropiłam się, gdy przesunął ręce z cycuszków na biodra i zaraz jedną poniżej guziczka moich dżinsów. Byłam jednak strasznie zdeterminowana, aby „to” zrobić, więc mimo wszystko nawet nie się nie ruszyłam, pozwalając obmacywać, aczkolwiek nie bez przyjemności, nie ukrywam. Trochę było mi wstyd, czując, jak przesuwa powolutku rękę coraz niżej, a ja nic nie robię. Stałam w lekkim rozkroku, niezupełnie świadoma konsekwencji, dlatego drgnęłam i pisnęłam zaskoczona, gdy w pewnym momencie szybkim ruchem chłopak wpakował dłoń między moje uda. Uśmiechnął się rozbawiony moją reakcją, dodatkowo pomieszaną z lekkim wstydem malującym się na mojej twarzy. Równocześnie ten jego szybki ruch, że tak pochwycił mnie bez pytania, wręcz jakby mnie posiadł, był niezwykle przyjemny, wywołując silny dreszcz podniecenia, rozpływający po mnie całej. Miałam mieszane uczucia – przyjemności z pieszczot, dotykania, mnie, mojej myszki, ale też było mi dziwnie, że tak bezwolnie na to pozwalam. Czułam, że powinnam choć trochę się opierać, ale tego nie robiłam. Jednak idąc na górę, oboje wiedzieliśmy, że nie będziemy tam czytać poezji. Mieliśmy świadomość, po co idziemy. Może po prostu to wszystko troszeczkę za szybko, jak na mnie, się działo. W sumie czułam się bardzo niepewnie. W pewnym momencie szepnął mi do ucha: „rozbierz się”, a ja wtedy niespodziewanie nawet dla samej siebie ponownie wpadłam w panikę, potwornie się wstydząc. Najchętniej bym teraz uciekła i prawdę powiedziawszy, pewnie bym to uczyniła, ale głupio mi było przed przyjaciółką. Co by o mnie pomyślała! Wzięłam głęboki oddech, jakoś się przemogłam i zaczynam się rozbierać. Dodatkowo deprymuje mnie to, że on się gapi, jak to robię. Gdy byłam już tylko w staniczku i majteczkach zatrzymałam się, nie mogąc przezwyciężyć wstydu, by zdjąć resztę ciuszków. Twarz mnie piekła, na pewno byłam cała czerwona i świadomość tego wywoływała we mnie jeszcze większe zakłopotanie. Dobrze, że w pokoju panował półmrok. Spojrzałam na niego w nadziei na jakąś pomoc. I pomoc nadeszła.
– Uroczo się wstydzisz – powiedział, podchodząc bliżej. – Nie masz czego, jesteś piękną dziewczyną.
Położył bardzo delikatnie palce na moich majteczkach i zaczął przesuwać rękę w górę, po brzuszku, między cycuszkami, po szyi i policzku, aż przez chwilę bawiąc się włosami, zakończył to wszystko pocałunkiem. Byłam mu wdzięczna za tę chwilę wytchnienia. Uśmiechnęłam się dowartościowana, gdy pocałunek się zakończył, ale choć znacznie mniej, to nadal się wstydziłam. Teraz znów przesunął palcami po moich majteczkach, tym razem w dół, aż wsunął jeden palec między nóżki, przez chwilę niezwykle delikatnie dotykając mojej myszki.
– I jak? Przyjemnie? – szepnął cicho.
– Uhm – mruknęłam równie cicho albo jeszcze ciszej, znowu bardziej zawstydzona.
Najwyraźniej sprawiało mu przyjemność ciągłe zawstydzanie mnie.
– Zamknij oczka – mówił dalej – a ja zdejmę z ciebie ciuszki. Jakby co, możesz mówić, że o niczym nie wiedziałaś, bo miałaś zamknięte oczy. Dobrze? – Uśmiechnął się, muskając mi włosy.
– Dobrze – cichutko pisnęłam, równocześnie skinąwszy głową.
Omal nie parsknęłam śmiechem przy tym. Zamykając oczy i biorąc głęboki oddech, natychmiast przystałam na jego propozycję. Była mi bardzo na rękę. Napięcie jeszcze bardziej opadło. Podszedł z tyłu, rozpiął stanik i powoli go zdjął, a zaraz potem poczułam, jak majteczki zjeżdżają w dół. Podniósł kolejno moje stopy i przełożył przez nie majteczki. Już wiedziałam: jestem całkowicie naga. Nie sądziłam, że rozbieranie przez chłopaka może być dla mnie takie przyjemne. Nadal nie otwieram oczu. On podszedł do mnie z przodu i przytulił do siebie.
– Naprawdę jesteś śliczna – szepnął mi do ucha.
Przytuliłam się mocniej do niego, z szerokim uśmiechem na twarzy, i tak troszeczkę trwaliśmy, a mój strach i wstyd prawie całkowicie uleciał.
– Możesz już otworzyć oczka i wskoczyć do łóżeczka – znowu usłyszałam szept.
Otworzyłam oczy, na ułamek sekundy zerkając na jego twarz, jakbym oczekiwała potwierdzenia usłyszanych słów, niepewna czy rzeczywiście mogę. Zaraz potem, nie czekając jednak na te domniemane potwierdzenie, podbiegam do łóżka, kładąc się na plecach. Poczułam przyjemny dotyk chłodnej pościeli. Przesunęłam po niej rękami, to mnie odprężyło. Mimo że byłam zupełnie naga wstyd i strach całkowicie już zniknął. Leżałam uspokojona, patrząc na rozbierającego się chłopaka.
Gdy zdjął slipki, po raz pierwszy widziałam to wszystko, co chłopak ma między nogami. To znaczy, wiedziałam, i widziałam wcześniej co i jak, ale teraz to było „na żywo”. Stojący członek wydał mi się bardzo duży. Koleżanka opowiadała mi oczywiście, jak to chłopak wkłada i że czasami trzeba mu pomóc, aby trafił, gdzie trzeba, jeśli nie ma doświadczenia. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, myśli, jak on to zrobi, że taki duży we mnie się zmieści. Patrzyłam mu cały czas między nogi, równocześnie czując się trochę głupio, że tak się wgapiam. Z trudem przeniosłam wzrok na twarz i wtedy zauważyłam, iż przygląda mi się, podczas gdy ja leżę naga na plecach ze złączonymi udami jak „rasowa dziewica”. Wcześniej strasznie się wstydziłam rozebrać, a teraz on patrzy to na moje piersi to na trójkącik między nogami, a ja kompletnie się nie wstydzę, co więcej, jego wzrok sprawia mi przyjemność.
Położył się obok, pocałował w usta i zaczął przesuwać rękę po moim ciele, piersiach, brzuszku, całując też miejsca, których dotykał. Pierwszy raz w ten sposób chłopak dotykał mojego ciała. Nagiego ciała. Leżałam spokojnie, z przyjemnym uczuciem wilgoci między nogami, zadowolona z tego stanu, oczekująca z zaciekawieniem co będzie dalej. Przesunął rękę niżej, po moich włoskach łonowych w kierunku ud i to też było przyjemne. Całe moje ciało należało już do niego. Teraz jego ręka przesuwała się po moich nogach. Spróbował je rozchylić. Trzymałam jednak nogi razem, bo nie wiedzieć czemu zrobiło mi się głupio na myśl, że jestem tam mokra i on to poczuje. Delikatnie pocałował moje włosy, a potem policzek i usta.
– Rozchyl nóżki – wyszeptał.
Podziałało. To, co do tej pory robił, sprawiało mi taką przyjemność, że teraz mimo niewielkiego wstydu, który właśnie mnie opanował, nie potrafiłam się przeciwstawić jego poleceniu. Ponownie wsunął rękę między uda, nie stawiałam już oporu, a jego ręka zaczęła nieuchronnie wędrować w kierunku myszki. Poprzednio wsunął mi tu rękę szybkim zdecydowanym ruchem, teraz robił to delikatnie i powoli. Trochę się bałam, jak zareaguję, gdy dotknie mnie w tak wrażliwym i intymnym miejscu, podświadomie jednak czułam, że wtedy stanę już jego i tylko jego. Drgnęłam i westchnęłam z podniecenia, gdy to się stało. Nawet chciałam powiedzieć „to bardzo fajne”, czy coś takiego, ale nie dałam rady, tylko spojrzałam na niego z uśmiechem, zadowolenia. Pomimo niewątpliwego uniesienia, nadal było mi trochę dziwnie, że tak bezwolnie na wszystko mu pozwalam, ale to wszystko działo się pierwszy raz i zaraz sobie wyjaśniłam, że tak musi być. Nie zawracając sobie więcej tym głowy, oczekiwałam niecierpliwie, kiedy „to” się stanie, na ten moment, kiedy przestanę być dziewicą.
Uśmiechałam się, patrząc, jak kładzie się na mnie, świadoma następstw. Sądziłam, że będę się bała tej chwili, gdy zacznie we mnie wchodzić, ale nie. Być może to zasługa mojej koleżanki, która tyle o tym opowiadała i wielokrotnie podkreślała, że nie ma czego się bać. I zaczęło się, a dla mnie ten moment, gdy wsuwał się we mnie, był kolejnym odkryciem czegoś niezwykłego i zarazem przyjemnego. Tylko pisnęłam w momencie, gdy poczułam lekkie jakby ukłucie. „Już jestem po drugiej stronie tęczy” – przemknęło mi wtedy tak jakoś przez myśl. Właściwie to nawet nie musiałam pisnąć, aż tak nie zabolało, ale wydawało mi się, że chłopak powinien wiedzieć, że właśnie mnie rozdziewiczył, jednak on jakby tego nie zauważając, wsuwał się we mnie coraz głębiej i mocniej, a te jego miarowe ruchy okazały się dla mnie prawdziwą frajdą. Nie wiem czemu, ale początkowo chciało mi się śmiać, takie to wszystko było dla mnie niezwykłe i też chyba trochę dziwne, jakby nierealne, jakbym to nie ja była. Zanim poddałam się całkowicie temu narastającemu upojeniu, zdążyłam pomyśleć z zadowoleniem: „a jednak wszedł bez problemów i to gładko”.
Leżałam prawie cichutko, dopiero pod koniec, gdy przyspieszył, w oczekiwaniu na finał, poczułam jeszcze silniejsze podniecenie, nie mogąc się powstrzymać, trochę zaczęłam pojękiwać. Chłopak tylko cicho posapywał, ale gdy się zatrzymał, wydając głośniejszy jęk rozkoszy, poczułam w pochwie drżenie jego członka, domyśliłam się, że to właśnie teraz nastąpił wytrysk. Na wszelki wypadek również pisnęłam głośniej, wydało mi się w tym momencie, że tak właśnie trzeba. Sądziłam, że zaraz po wytrysku wyjmie członka, on jednak tego nie robił. Zaczął pieścić rękami i językiem piersi i moje ciało. To było fantastyczne uczucie i podwójnie przyjemne: pieścił mnie i nadal czułam w sobie jego członka. W końcu zaczął mu maleć, aż wyśliznął mi się z pochwy całkowicie.
Pocałował mnie w usta i wstał, a ja leżałam rozmarzona, tym razem z rozchylonymi nogami, tym razem nie dbając o to, że wystawiam wszystko, co mam na widok publiczny, obserwując świat realny jakby z zewnątrz, takie miałam przez parę chwil wrażenie. Może jeszcze nie wierzyłam w to wszystko?
Już ubrany ukląkł przy łóżku obok mnie i zapytał:
– Jak się czujesz?
– Nie wiem, ale jest mi bardzo dobrze – odpowiedziałam trochę nieprzytomnie rozmarzonym głosem.
– Zejdziesz ze mną, czy chcesz jeszcze tu trochę zostać?
– Niedługo zejdę – powiedziałam.
Dał mi buziaka w goły brzuszek, aż zachichotałam, połaskotana językiem.
– Byłaś super – powiedział, uśmiechając się do mnie.
– Ty też – chlapnęłam ozorem, niemal pękając z dumy po jego słowach i równocześnie się rumieniąc.
Pocałował mnie jeszcze raz w usta, z języczkiem.
– Naprawdę uroczo się wstydzisz – zdążył jeszcze powiedzieć z uśmiechem, po czym wstał i wyszedł z pokoju.
Korzystając z okazji, że byłam na pięterku, wskoczyłam pod prysznic. Gdy wróciłam do pokoju odświeżona i zadowolona, czekała na mnie przyjaciółka.
– Jak było – rzuciła niecierpliwie.
To pytanie z jej ust musiało paść. A ja? Mnie było przyjemnie, nawet bardzo przyjemnie, ale do orgazmu sporo brakowało. W sumie nie miałam powodu do narzekania, wszystko poszło „gładko”, ale brak orgazmu psuł mi nieco obraz przeżyć, aczkolwiek przyjaciółka miała rację: był świetny „w te klocki”.
Na tym na razie skończyły się moje podboje seksualne. Uznałam, że seks, choć przyjemny, jest przereklamowany. Przyjaciółka opowiadała mi co jakiś czas o kolejnym chłopaku, któremu złamała serce, a ja tylko słuchałam, czyli „wszystko wróciło do normy”. I tak życie toczyło się utartym szlakiem, aż do początku trzeciej klasy. Zaraz na początku roku szkolnego, tak mniej więcej w połowie września, nagle we mnie jakby piorun strzelił. Zakochałam się w chłopaku z klasy. Już dwa lata razem się uczyliśmy, owszem był fajny, on chyba też uważał mnie za fajną dziewczynę, ale byliśmy tylko szkolnymi kolegami. A tu nagle bęc! Zakochałam się w nim nawet nie po uszy, a wręcz po czubki włosów! Kłopot w tym, że on cały czas traktował mnie tylko jak koleżankę. Nie bardzo wiedziałam co mam robić. I tu moja niezawodna przyjaciółka znowu mi pomogła.
– To proste, musisz przejąć inicjatywę. – Poradziła. I jak zwykle miała rację.
Ech, dla niej wszystko, co dotyczyło chłopaków, było proste. Ja natomiast często się gubiłam. Jej podpowiedzi, jak powinnam z nim postępować, skończyły się tym, czym musiały, gdy ona za to się brała. Co prawda nieco martwiła się o mnie, że – jej słowa – tak strasznie głupiałam na jego widok. Świetną okazją stały się „Andrzejki”, które zorganizowała u siebie przyjaciółka, specjalnie dla mnie. Tak właściwie to nie chodziło tylko o mnie, a po prostu o dobrą zabawę, ale pretekst okazał się doskonały. Nastrój imprezy andrzejkowej zadziałał. Chłopak był mój!
Po jakimś czasie zdecydowałam się zaprosić go do domu. Rodzice wracali zwykle później, niż ja ze szkoły, więc często miałam trochę wolnego czasu dla siebie zaraz po szkole. Zdecydowałam się na takie zaproszenie, bo czułam, że mogłabym to już z nim zrobić. Nawet nie czułam, chciałam i byłam tego pewna. Jednak do tej pory nasze kontakty ograniczały się do długich pocałunków, nawet bardzo długich. Jako że sprawiały mi niemałą przyjemność, nie ograniczałam się, mógł mnie całować, ile tylko chciał. W międzyczasie zdarzało się, że jego ręka wędrowała na moje piersi, co również było przyjemne i z tychże powodów miał również nieograniczony dostęp do moich cycuszków. Czasami wsuwał rękę między nóżki. Tu akurat limitowałam mu możliwość zabawiania się moją cipką, no... bo bałam się za bardzo podniecić. Jednak teraz już chciałam i widziałam oczami wyobraźni, jak powoli rozpina i zdejmuje mi koszulkę, staniczek, spodnie... a ja na wszystko mu pozwalam i tylko się uśmiecham. A potem, gdy już jestem całkowicie naga, delikatnie kładzie mnie na plecach, leżę z rozchylonymi nogami, a on zaczyna dogłębnie zapoznawać się z moją myszką... Wyobraźnia... Niestety, rzeczywistość na razie była nieco inna. Wszystko kończyło się na wkładaniu łapek pod bluzeczkę, na więcej, czyli rozpinanie czegokolwiek, najwyraźniej brakowało mu śmiałości. W końcu byłam już tak napalona, że pewnej nocy miałam dziwny sen. Śniło mi się, jak idę ulicą i nagle zaczepia mnie trzech facetów. Otaczają i zaczynają rozbierać. Próbuję protestować, ale to, co robią, jakoś tak sprawia mi przyjemność i zupełnie nie ma siły. Wkrótce stoję przed nimi w samych majtkach i staniku, a obok mijają nas przechodnie. Wszystkim trzem sterczą pokaźne członki, jak kolce uniemożliwiające mi ucieczkę (kiedy zdążyli się rozebrać?). Wtedy jeden z tej trójki brutalnie, jednym szarpnięciem zrywa stanik i zaraz potem majtki, po czym rzuca nagą na zakurzony chodnik. Brutalnie rozkłada mi nogi, a następnie podobnie ręce, unieruchamiając je nad moją głową i bierze siłą, choć ja jestem zupełnie bezwolna jak lalka, nawet nie usiłuję się bronić. Wręcz bez słowa gwałci, a następnie robią to pozostali. Z każdym kolejnym gwałcicielem jest mi przyjemniej. W dodatku cały czas mijają nas przechodnie, oglądając mnie nagą i gwałconą, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Zaczynam krzyczeć, wyrywać się, choć zupełnie nie wiem po co. Robi się coraz przyjemniej, jeszcze przyjemniej, niewyobrażalnie rozkosznie i… I obudziłam się, czując, że właśnie przeżywam orgazm.
Gdy doszłam do siebie, byłam niezadowolona pomimo niedawnego orgazmu, bo musiałam zmienić piżamkę. Była cała przepocona i mokra w kroku. Zaraz potem, jak doprowadziłam się do ładu i ponownie z ulgą wlazłam do łóżka, przypomniały mi się słowa przyjaciółki o braniu spraw w swoje ręce. I wzięłam, nawet dosłownie.
Otóż siedzimy sobie u mnie a mój chłopak jak zwykle tylko buziaki cycuszki i takie tam. Miałam już dość. W pewnym momencie wsunęłam mu rękę między nogi, ujmując w dłoń, co tam miał i zaczęłam pieścić. W pierwszej chwili był zaskoczony, ale z pewnością mu się spodobało. Skąd wiem, że się spodobało? Bo mimo że robiłam to przez spodnie, czułam, jak to, co trzymałam w dłoni, powiększa się i twardnieje, powodując przy okazji u mnie szybki i mocny wzrost podniecenia. Gdy uznałam, że chłopak jest już gotowy, sama nieźle podniecona, przeszłam do następnego etapu, czyli z zapałem zabrałam się za ściąganie mu spodni. Z braku wprawy trochę się z tym męczyłam, a on tylko patrzył, zamiast pomóc napalonej dziewczynie, chociaż doskonale widziałam, że mu się to podoba. Chyba bawił się moją nieporadnością. Nie dałam jednak za wygraną i gdy tylko to mi się udało, z nie mniejszym zapałem zabrałam się za zdejmowanie slipek. To już było całkiem proste, ale gdy w trakcie tego ściągania nagle wyskoczył spod nich jak na sprężynie członek i zaprezentował się na stojąco w pełnej okazałości, wydarzyło się ze mną coś, o co bym siebie nawet nie podejrzewała. Jakby to powiedzieć... pamiętacie, jak w trzeciej części „Powrotu do przyszłości”, pod koniec, gdy wehikuł czasu jest rozpędzany przez lokomotywę i wybucha brykiet – dopalacz, to lokomotywa gwałtownie przyspiesza. Mnie coś takiego się przytrafiło, właśnie jak ze slipek wyskoczył mu członek. Gwałtownie się podnieciłam do tego stopnia, że chyba zupełnie przestałam myśleć, o ile jeszcze do tej pory, kierując się już tylko instynktem. Szybko ściągnęłam mu do końca slipy i gdzieś rzuciłam, po czym sama zaczęłam się rozbierać tak szybko, jak tylko potrafiłam. Być może pobiłam wtedy rekord świata w rozbieraniu. Usiadłam mu na kolana, złapałam jego podniecająco stojący członek i wsunęłam go sobie do pochwy, wydając przy tym dziki jęk rozkoszy, po czym zaczęłam chłopaka ujeżdżać... Byłam tak pobudzona, tak podniecona, że nawet gdyby teraz wpadli rodzice, to jak sądzę, nie daliby rady ściągnąć mnie z niego... Tak właściwie to go zgwałciłam. On tylko siedział, a ja robiłam resztę, aż do wytrysku, a nawet dłużej, dopóki się nie zaspokoiłam.
Wreszcie do końca zrozumiałam, a właściwie poczułam, co miała na myśli przyjaciółka, gdy mówiła o orgazmie. Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Byłam strasznie zmęczona, ale szczęśliwa. Nawet nie miałam pojęcia, że tak dobrze może być i chyba nikt nie wie, dopóki nie przeżyje takiej rozkoszy. Chwilę na nim posiedziałam, przytuliwszy się, a gdy jak mi się wydawało, trochę ochłonęłam, chciałam zręcznie zeskoczyć z chłopaka, ale tylko spełzłam. Musiałam trochę odpocząć, usiadłam obok na kanapie. Byłam wykończona, ale naprawdę szczęśliwa. On po chwili wstał, chyba chciał się ubrać, bo rozglądał się za ubraniem, które przemieszane z moim walało się po całym pokoju. W pewnej chwili spojrzał na mnie. Patrzył z zachwytem, powoli przesuwając wzrok z mojej twarzy na piersi i niżej, niżej, aż zatrzymał go między moimi nogami. Musiałam wyglądać strasznie. Siedziałam, półleżąc, mając pewnie włosy w nieładzie i rozchylone nogi. Wszystko było mi widać, łącznie z myszką, a on tam patrzył! Byłam nieco tym zażenowana, ale bałam się ruszyć, aby nie spłoszyć tego przyjemnego doznania trudnego do opisania, które mną zawładnęło, powodującego, że mimo zmęczenia czułam się cudownie.
Zamiast się ubierać, podszedł i usiadł obok, po czym mocno przytulił się do mnie. Ja też się do niego mocno przytuliłam. Poczułam jakąś niezwykłą przyjemność, ale inną niż do tej pory. Doświadczyłam w sobie takiego wyjątkowego uniesienia, lekkości, spokoju, odprężenia, poczucia bezpieczeństwa. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Siedzieliśmy objęci, bezpieczni, jakby w kapsule czasu, a czas opływał ją z zewnątrz, nie dotykając nas.
Nie pamiętam, jak długo tak siedzieliśmy nadzy i przytuleni do siebie – może kilkanaście minut. Jednak czas w końcu powoli zaczął przenikać do naszej kapsuły. Poczułam chłód.
– Nie jest ci zimno – zapytałam szeptem.
– Troszeczkę – odpowiedział.
– Przyniosę kocyk – szepnęłam.
Szeptaliśmy do siebie, jakby bojąc się czegoś spłoszyć. Delikatnie wyzwoliłam się z jego objęć i poszłam do drugiego pokoju. Wzięłam koc i gdy znów pojawiłam się w drzwiach, naga, z kocykiem pod ręką, on znów patrzył na mnie z zachwytem. Już nie wstydziłam się, że tak stoję przed nim, a on przesuwa wzrok po mnie, zatrzymując go to na twarzy, to na piersiach, to na moim czarnym trójkąciku między nogami. Wręcz przeciwnie, sprawiało mi to przyjemność. Stałam tak dłuższą chwilę, niemal fizycznie czując jego wzrok na sobie, widząc, jak jego członek powoli się unosi, by wkrótce stać się gotowym do boju jak za pierwszym razem. W tym samym czasie moja myszka zaczęła wilgotnieć, by na koniec zrobić się całkowicie mokrą. Byłam znowu strasznie podniecona. Upuściłam kocyk, tam, gdzie stałam i podbiegłam do niego. Dałam mu szybkiego buziaka, po czym instynktownie położyłam się na plecach. Tym razem ja byłam na dole, a on na górze. Ujęłam jego członek i pomogłam wsunąć do pochwy. Znajdowałam się w stanie takiego podniecenia, że aż zamruczałam, z zachwytu, gdy wsuwał się we mnie, a potem już tylko poddałam się tej znanej mi narastającej przyjemności. Gdy czułam znowu jego wytrysk, równocześnie niemal osiągnęłam orgazm. Drugi raz dzisiaj byłam w „siódmym niebie”, aż głośniej jęknęłam, niemal krzyknęłam z zadowolenia i rozkoszy, zmysłowo wyginając ciało.
Po wszystkim przykryłam siebie i jego kocykiem i tak leżeliśmy, przytulając i uśmiechając się, dotykając i całując. On przeważnie dotykał moich piersi, całował je, patrzył na nie, a ja z radością na to mu pozwalałam. Byłam pewna, że to, co zdarzyło się przed chwilą, powtórzymy jeszcze nieraz.
Jednak czas biegł nieubłaganie, a właściwie galopował. Musieliśmy wstać, bo już niedługo mogli pojawić się moi rodzice. Ruszyłam się pierwsza. Gdy tak nad nim przechodziłam rozkraczona, niespodziewanie złapał mnie za cipkę. Pisnęłam, udając zaskoczoną.
– Ale z ciebie świntuch! Tak wykorzystać nieuwagę bezbronnej dziewczyny! – powiedziałam z udanym oburzeniem, ale zaraz prychnęłam śmiechem.
Mnie samą rozśmieszyły słowa o „bezbronności”.
– Skoro tak – kontynuowałam już lubieżnie – to teraz ja cię pocałuję z języczkiem! – Na potwierdzenie tych słów oblizałam usta końcem języka.
Całowałam, wsuwając mu język do ust, czując równocześnie przyjemny dotyk jego dłoni między nogami i chłonąc tę przyjemność całą sobą.
Nie miałam ochoty, ale wiedziałam, że muszę uwolnić się, a dokładniej swoją myszkę od jego ręki. Bałam się nawet pomyśleć, co by było, gdyby tak zastali nas moi rodzice. Brr! Zaczęliśmy się ubierać. Podał mi majtki, a ja podziękowałam z uśmiechem zażenowania – nie miałam pojęcia, gdzie leżą moje majtki i chłopak musiał mi je podać! Miało to też swój plus: była kolejna okazja do płomiennego pocałunku.
Byliśmy parą do końca liceum i jeszcze troszeczkę. Po liceum oboje poszliśmy na wyższe studia, ale studiowaliśmy w różnych miastach. Młodzieńcza miłość niepodsycana częstymi spotkaniami powoli wygasła, w przeciwieństwie przyjaźni z koleżanką, tej, której tak zależało, abym przestała być dziewicą.
Później jeszcze wielokrotnie lądowałam w łóżku z różnymi chłopakami i wiele razy było mi cudownie, ale ta chwila, to uczucie zatrzymania czasu już się nie powtórzyło.
Pamiętam jeszcze, gdy tak leżeliśmy pod kocykiem, on zapytał:
– Robiłaś to już kiedyś?
– Tak – odpowiedziałam – raz, jak byłam w pierwszej klasie liceum.
A wtedy on po chwili powiedział:
– Wiesz... to teraz z tobą... to był mój pierwszy raz.
– Drugi – poprawiłam.
Roześmieliśmy się.