Kochani!
Cały czas słyszę i czytam, że małżeństwo to porażka. Od różnych osób, nie tylko od internetowych pigularzy i polskich samotników, ale także w prywatnych rozmowach od żonatych. No i rozwiedzionych.
Małżeństwo jawi się jako ograniczenie, pozbawiające mężczyznę szerszych możliwości decydowania o swoim majątku i odnajdywania kolejnych partnerek, a w konsekwencji również szerszych perspektyw życiowych, odnajdywania kolejnych celów. A życie bez celu to dla nas wszak niedobra droga, może doprowadzić do targnięcia się na swoje własne życie.
Nawet jeśli kobieta nie gardzi żonatym, decyduje się na doprawienie innej pani rogów, no to też to małżeństwo jakimś utrudnieniem dla nowej pary jest.
Jestem ciekaw, czy ktoś ma jakikolwiek argument przeciwnym, że małżeństwo to dla mężczyzny powód do dumy i szczęścia.
Cały czas słyszę i czytam, że małżeństwo to porażka. Od różnych osób, nie tylko od internetowych pigularzy i polskich samotników, ale także w prywatnych rozmowach od żonatych. No i rozwiedzionych.
Małżeństwo jawi się jako ograniczenie, pozbawiające mężczyznę szerszych możliwości decydowania o swoim majątku i odnajdywania kolejnych partnerek, a w konsekwencji również szerszych perspektyw życiowych, odnajdywania kolejnych celów. A życie bez celu to dla nas wszak niedobra droga, może doprowadzić do targnięcia się na swoje własne życie.
Nawet jeśli kobieta nie gardzi żonatym, decyduje się na doprawienie innej pani rogów, no to też to małżeństwo jakimś utrudnieniem dla nowej pary jest.
Jestem ciekaw, czy ktoś ma jakikolwiek argument przeciwnym, że małżeństwo to dla mężczyzny powód do dumy i szczęścia.

