Zgadzam się w pełni – to świetny sposób na utrzymanie więzi i dodanie pikanterii codzienności. Sam często to praktykuję, bo to działa na kilku poziomach.
Z jednej strony, to po prostu fajna, wspólna zabawa. Wysyłanie półżartobliwych, ale podniecających wiadomości, zdjęć czy nawet nagrań głosowych buduje atmosferę oczekiwania. To jak przedłużanie randki czy wspólnego wieczoru. Partnerka wie, że o niej myślę, a ja dostaję sygnał, że ona też już jest „nastawiona” na nasze spotkanie. To poprawia humor i naprawdę potrafi rozładować stres dnia.
Jednak w relacjach, gdzie jest element przewodzenia, te wiadomości nabierają głębszego, psychologicznego wymiaru. Nie są już tylko flirtem. Stają się narzędziem.
Można przez nie utrzymywać ciągłość relacji. Na przykład, wysyłając w środku dnia prostą wiadomość: „Pamiętaj o mojej prośbie co do ubioru na dziś.” To nie jest jawna gra. To delikatne przypomnienie o naszej umowie, które sprawia, że nawet wykonując swoje obowiązki, cały czas ma w głowie naszą relację i swoją w niej rolę. To buduje niesamowite poczucie stałej, dyskretnej łączności.
To też sposób na ćwiczenie uważności i posłuszeństwa. Wysłanie polecenia, które musi wykonać w ciągu dnia, np. „Gdy będziesz piła popołudniową kawę, przez chwilę skup się tylko na smaku. To będzie Twoja chwila na moje polecenie.” To mikro-zadanie, które nie zaburza jej dnia, a jednocześnie je przekształca. Wprowadza element gry, skupienia i podporządkowania w najzwyklejszą rutynę.
Kluczowe jest tutaj wyczucie i zgoda. Wiadomości muszą być dopasowane do jej nastroju i sytuacji. Nie mogą być natrętne ani narażać jej na dyskomfort (np. zbyt śmiałe, gdy jest w pracy z widocznym ekranem). Chodzi o to, by była to przyjemność, a nie presja.
W praktyce dla mnie to często mieszanka: czasem to zwykłe „nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę”, a czasem bardziej zawoalowane: „Jutro rano opowiesz mi, jakie myśli chodziły Ci dziś po głowie przy tym zadaniu.” To drugie szykuje grunt nie tylko na fizyczne spotkanie, ale na głębszą, psychiczną bliskość.
Podsumowując: to potężne narzędzie. Może być lekką, erotyczną zabawą, ale może też stać się spoiwem, które łączy nasze światy nawet wtedy, gdy jesteśmy osobno. I to właśnie ta druga funkcja jest dla mnie najcenniejsza – bo buduje relację, która nie kończy się, gdy się rozstajemy, a jedynie zmienia formę.