Opowiadanie na szybko, na specjalne życzenie jednej z forumowiczek
Biegać zacząłem nie z powodu braku kondycji czy rosnącej wagi. O te sprawy dbałem na siłowni.
Ale albo przy biurku albo za kółkiem a potem siłownia trochę mnie zaczęły męczyć. Chciałem przestrzeni, wolności, powietrza...
No i zacząłem biegać. Dobra, z bieganiem nie miało to wiele wspólnego, raczej takie tam przebieżki z oglądaniem się na biegające laseczki.
I tak mi samotnie schodziły popołudnia na połykaniu leśnych kilometrów. Aż w końcu poznałem pozytywnie zakręconych świrów hasających po leśnych ścieżkach i dołączyłem. Zaraz powiecie, o - wyhaczył jakąś laseczkę. A nie, guzik, żadna mi nie przypadła do gustu, choć nie powiem, wśród truchtających dziewczyn z nadwagą zdarzały się sprężyste lachony. Ale jakoś nie zaiskrzyło na żadnej platformie. Ot - spotkać się, pobiegać, pogadać o pierdołach, ponarzekać na służbę zdrowia, bo tego coś boli w nodze, a to ja ma jakieś takie coś jak biega.
Z nadejściem lata namówili mnie na bieganie zorganizowane, wiecie - bieg z pomiarem czasu, medalem na mecie za uczestnictwo, poczęstunkiem i takie tam pierdoły. Grono znajomych się z każdą imprezą poszerzało.
Wraz z nadejściem jesiennych deszczy aktywność większości grupy malała, aż w końcu spadł śnieg i zostali tylko zapaleńcy. Ja sam muszę przyznać, że częstokroć ciepło mieszkania lub drink przemawiały do mnie bardziej niż perspektywa przemoczonych butów.
Zimę przebiegałem rzekłbym incydentalnie jak już mnie naprawdę nosiło.
Aż w końcu przyszedł luty i tradycyjny bieg walentynkowy. No halo, ja, pies na kobiety miałbym opuścić takie wydarzenie? Zapisałem się.
Niedzielny poranek to nie były wprawdzie walentynki, ale takiego biegu nie organizuje się przecież w środku tygodnia.
W grupie przybyłych mogłem wypatrzeć sporo znajomych jak i zupełnie nieznanych osób.
I jakieś pół godziny do startu pojawiła się ona. Spojrzelibyście i powiedzielibyście - no przeciętna. Ale mnie ścięło.
Nie, nie była w grupie biegaczy, jak się później okazało była niestety żoną jednego z organizatorów imprezy.
Mniej więcej metr siedemdziesiąt wzrostu, okutana w grubą kurtkę z kapturem obszytym potężnym futerkiem. Futerko tak szczelnie owijało jej twarz, że widać było tylko oczy i nos, nic poza tym. Kobieca czapka z wełny dopełniała wizerunku, ogólnie cały strój był kompletny i wszystko do siebie pasowało. Było w niej coś tajemniczego a zarazem niesamowitego. Hypnotyzujące niebieskie oczy i równiutki wąski nos nie pozwalały określić urody, ale pozwalało utrwalić sobie ją w pamięci. Zwłaszcza oczy - symetryczne, podkreślone piękną linią brwi. Nie wiem czy nie najpiękniejsze oczy jakie widziałem na żywo.
Po biegu już jej nie widziałem, ale postanowiłem sobie, że będę próbował ją spotkać ponownie. Nie mogłem wymazać z głowy jej oczu.
W marcu wraz z nastaniem wiosny nastąpiła eksplozja imprez biegowych. Zapisywałem się jak głupi na biegi organizowane przez tego organizatora co wcześniej i z każdym biegiem wracałem z niczym.
Aż przyszedł lipiec.
Start i meta biegu wyznaczone były na stadionie miejskim. Mała część trybuny wydzielona dla gości na tę okazję zapełniała się powoli, wypatrywałem znajomych twarzy i nagle... Jest. Te oczy nie mogły należeć do nikogo innego. Mogłem się mylić, ale było to mało prawdopodobne, mam pamięć do twarzy. Niby mimochodem zacząłem się błąkać wśród zbierających się gapiów.
- Cześć, czy my się już nie spotkaliśmy? - nic mądrzejszego mi nie przyszło do głowy.
Spojrzała w górę i oślepiona słońcem skrzywiła się i zakryła przed słońcem oczy.
- Nie przypominam sobie - odrzekła ciepłym ale zachowawczym tonem.
Usiadłem obok.
- Niech pomyślę - udałem chwilę namysłu po czym ciągnąłem - bieg w lutym, różowa czapka i rękawiczki, botki i kurtka z potężnym misiem. Jak się mylę to już sobie idę.
- Nie myli się pan, gratuluję pamięci.
- Oj, tylko nie pan, proszę. Wiem, że to kobieta powinna pierwsza zaproponować, ale lubię iść pod prąd. Michał.
Mówiąc to wyciągnąłem dłoń jakby na przywitanie. Nie zaprotestowała, wyciągnęła drobną i szczupłą dłoń, zniknęła prawie cała w mojej wielkiej łapie.
- Jasne. Kamila.
Celowo nie wypuściłem od razu jej ręki, była bardzo kobieca. Drobna, delikatna, palce zakończone ładnie pomalowanymi paznokciami w cielistym kolorze, nie przepadam, ale niech będzie. Nie przepadam też za obrączkami. A ta niestety błyszczała na jej serdecznym palcu.
Zmieszała się widząc, że przyglądam się jej dłoni więc ją puściłem.
- Jakim cudem nie pan, przepraszam, poznałeś? Przecież wtedy była cała jak cebulka...
Faktycznie, co miałem jej powiedzieć? Że jej oczy są nieziemskie i niepowtarzalne i nie da się ich zapomnieć. Głupio by to zabrzmiało.
- Bo masz niepowtarzalne i nieziemskie oczy. I nie da rady ich zapomnieć - chyba faktycznie zabrzmiało to głupio bo wytrzeszczyła oczy i po chwili poczerwieniała.
- Dzięki, to zaskoczenie - zrobiła wyraz twarzy w stylu "ale idiota" i wstała - muszę już iść, przepraszam.
- Jasne. Kamila?
Odwróciła się pytająco.
- Nos też zapamiętałem, fajny jest. Ładny. Pasuje do reszty.
Chyba nie wiedząc co powiedzieć odwróciła się i poszła. Patrzyłem za nią starając się zapamiętać więcej niż oczy i nos. Długie blond włosy upięte wysoko w koński ogon, t-shirt, spodenki, sandałki. Typowo sportowa sylwetka, choć jak się okazało później - biega ale tylko duże dystanse, małe imprezy jej nie interesowały. Po kilkunastu krokach obejrzała się.
- Obejrzała się - usłyszałem z rzędu za mną. Obejrzałem się i zobaczyłem uśmiechniętego od ucha do ucha kolesia.
- No - rzuciłem grzecznościowo i poszedłem się rozgrzać.
Dwa miesiące później dostałem zaproszenie na bal biegaczy. Biegacz ze mnie żaden, ale jak jest bal to ja pierwszy, lubię się bawić, tańczyć i poznawać ludzi.
Tego wieczora wysiadłem z taksówki przed restauracją, w której organizowano imprezę. Przed wejściem gromadziły się grupki ludzi, w większości jak to sportowcy - szczupli, wysportowani. To mi się podoba w takich imprezach. Na co dzień oglądasz sportowców ich naturalnym wydaniu - koszulki techniczne, spodenki, buty sportowe itd. a tu szpilki, sukienki jak na sylwestra, makijaż szyk i elegancja.
- Siema Michu - kumpel Pazur wychynął z tłumu i z głośnym plaśnięciem podał mi rękę - dawaj, mamy siedemnasty stolik.
- Siema, kto z nami siedzi?
Pazur zaczął wymieniać pozostałą czwórkę, dwóch osób nie kojarzyłem.
Ale ja jestem z tych co zaczynają bal przy stole a na koniec nie ma stołu przy którym nie siedziałem, więc było mi obojętne kto jeszcze będzie dzielił ze mną miejsce.
Mijała druga godzina balu gdy ją zobaczyłem. Stała w gronie kilku osób, błyszczała. Dosłownie i w przenośni. Ciemna bordowa sukienka mieniła się w świetle, długie rozcięcie sięgające aż do biodra pozwalało zobaczyć piękną opaleniznę nóg. Była wyraźnie wyższa niż ją zapamiętałem a to dzięki sandałkom na wysokiej szpilce i włosom upiętym finezyjnie wysoko w warkocz. Jestem fanem stóp i w tym momencie żałowałem, że światło jest przytłumione a ja stoję tak daleko, bo zapragnąłem zobaczyć jakie ma stopy. Z tej odległości zobaczyłem wyrazisty choć nie mocny makijaż. Idę, w mordę mi nie da, nie?
- Cześć - rzuciłem zupełnie nie zwracając uwagi na resztę jej rozmówców.
Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, teraz dodatkowo podkreślonymi pięknym makijażem.
- Cześć - padło z jasnoczerwonych ust.
- Nie pamiętasz?
- Koleś ze stadionu, fan oczu i nosa.
- Brawo - i tak mnie zaskoczyła, że skończyły mi się tematy - co u ciebie.
- Jakoś leci, a u ciebie?
- Fantastycznie. Zagaduję dziewczyny z pięknymi oczami.
- I co, ile zagadałeś? - pociągnęła łyk chyba drinka trzymanego w ręce.
- Dwie - opuściła pustą już szklaneczkę zaskoczona.
- Dwie?
- Tak. Pierwszą i ostatnią - nawet nie wiecie jak dumny byłem z tego tekstu. Podziałał.
- Ach tak, jesteś pewien? - jej uśmiech, który za wszelką cenę próbowała ukryć, mówił wszystko.
- Jestem - wskazałem jej szklankę - Może drinka?
- Dziękuję, na razie wystarczy. Ale... jak będę chciała to cię znajdę.
- Stolik siedemnaście. Na razie, bo potem nie wiadomo.
- Znajdę. Jeśli będę chciała.
- To na razie, miło było spotkać - machnąłem niezgrabie ręką na pożegnanie i pożeglowałem do stolika.
Nie minęło nawet 15 minut gdy kątem oka zobaczyłem, że ktoś koło mnie staje.
- Wolne?
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Kamilę stojącą nade mną. Krzesło obok mnie było ogólnie zajęte, ale teraz dziewczyna z tego miejsca gdzieś wybyła.
- Wolne, zapraszam.
Kamila usiadła i zaczęła się rozmowa na różne tematy. Ale bal nie jest od gadania.
- Chodź, zatańczymy - wyciągnąłem rękę, podała dłoń i wstaliśmy. Dopiero teraz zauważyłem brak obrączki.
Taniec był dość szybki i nie dał nam okazji do rozmowy. Miejsce przy stoliku okazało się znów zajęte, więc powędrowaliśmy do baru.
Jej alkoholowy gust okazał się wyśmienity, bez zająknięcia zamówiła Paradise Bay.
- Brawo, to mój popisowy drink - rzuciłem.
- A przed kim się tak popisujesz? - tego nie przemyślałem, miała trzeźwy umysł.
- Z taką urodą jak moja dziewczyny na drinka do mnie walą drzwiami i oknami, na szczęście mieszkam wysoko i trudno się do okna dostać.
- Niech ci będzie - parsknęła śmiechem - a co znaczy wysoko?
Barman postawił przed nią drinka. Piękne kolory od razu zniszczyła mieszając w naczyniu słomką.
- Wystarczająco wysoko aby nie musieć zasłaniać okien, brak wścibskich oczu.
- Fajnie. Ja na parterze, ludzie łażą za oknem - mówiąc to obróciła się na stołku w stronę sali, dla równowagi oparła dłoń na moim udzie. Po chwili odwróciła się do mnie. Dłoń została gdzie była.
- Mogę cię o coś zapytać? - rzuciłem.
- Jasne, ale nie gwarantuję, że odpowiem, nie znam pytania.
- Gdzie twoja obrączka?
- Obrączka?
- Miałaś ją ostatnio.
- Ło matko, ostatnio. Dawno to było a rozwódki nie noszą obrączek.
O jaka poezja wylana na moje serduszko, podlana czekoladką i posypana kruszonymi orzeszkami.
- Rozwódka? A co się stało?
- Nie chcę o tym gadać. Teraz ja mogę zadać pytanie?
- Dajesz.
- Sam tu jesteś?
- Sam.
- A poza balem sam?
- Sam, a co?
- Nic, tak pytam - pociągnęła spory łyk ze słomki.
Rozmowa wróciła na tory "o wszystkim i o niczym". W końcu DJ puścił dla odpoczynku wolne kawałki.
- Choć, pobujamy się.
Nie wiem czy to alkohol, czy to, że oboje jesteśmy singlami, ale wolny taniec pobudzał zmysły, oj, pobudzał.
Kamila była teraz równa wzrostem ze mną. Objęła mnie ramionami wokół szyi, moje dłonie spoczęły na jej biodrach. Czasem przesuwałem dłonie wyżej, czasem trochę niżej, nie na tyle jednak aby wywołać protest. I byłem niemal pewien, że sukienka to jedyne co ma na sobie, albo mi skóra na dłoniach tak stwardniała, że nie mam czucia. Kamila pachniała pięknie, nie znam się na damskich perfumach, ale na pewno nie był to tani kosmetyk.
Kamila w rytm Take My Breath Away ruszała biodrami jednocześnie delikatnie muskając mi kark palcami. Co chwila patrzyła mi w oczy bezgłośnie powtarzając refren piosenki. Nagle poczułem, że to co robi niesie ze sobą moje podniecenie. Byliśmy do siebie przyklejeni, nie mogła nie poczuć narastającego wzwodu. Na dowód tego uśmiechnęła się znacząco i napór jej bioder się zwiększył. Rozejrzałem się wokół - nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Chodźmy stąd - szepnąłem jej do ucha.
- Chodźmy - jej ciepły oddech owiał moje ucho i poczułem delikatnego całusa na policzku.
Wziąłem ją za rękę nie mając planu co dalej. Powiodłem przez parkiet w kierunku wyjścia, ale mnie powstrzymała.
- Mam torebkę w szatni.
Musiałem improwizować. Zaraz za rogiem były wejścia do toalet. Wciągnąłem ją do damskiej, te są zawsze czystsze od męskich.
Kamila nawet nie protestowała. Na szczęście nikt teraz z niej nie korzystał, wszystkie 3 kabiny miały uchylone drzwi.
Ledwie drzwi kabiny się za nami zamknęły Kamila przywarła do mnie ustami.
- Kochaj się ze mną, przeleć mnie, rób co chcesz - wyszeptała.
- Tu cię przelecę, nie ma miejsca na kochanie - wyszeptałem podciągając jej sukienkę do góry.
- Nie, poczekaj - znów zaczęła się ze mną całować, w tym czasie gwałtownie szarpała się z moim paskiem w spodniach, uporała się z nim i rozpięła rozporek.
Wydostała członka, w pełni już gotowego, przez chwilę masturbowała mnie nie delikatnie po czym bez słowa kucnęła i zaczęła robić mi laskę. Postawiłem lewą nogę na desce dając nam trochę więcej miejsca. Patrzyłem z góry, kręciły mnie te jej warkoczyki, ciasno uplecione przy samej skórze głowy. Położyłem dłoń na nich, dziwne uczucie. Kamila zaspokajała mnie z wprawą, jej głowa nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, wszystko odbywało się w ciszy, płynnie i delikatnie. Ciszę przecinały tylko sporadyczne mlaśnięcia i głośny oddech rzez nos.
- Choć tu, chcę cię - złapałem ją pod pachy i dźwignąłem do góry. Choć dźwignąłem to za dużo powiedziane, była lekka.
Pocałowałem ją namiętnie w usta i wprawnym ruchem odwróciłem tyłem do mnie. Bez sprzeciwu oparła się o ścianę kabiny. Podciągnąłem sukienkę do góry, stopniowo odsłaniała opalone łydki, potem uda aż na końcu wysportowany wypięty tyłeczek. Tak jak myślałem, nie miała bielizny.
- A gdzie masz majtki? -
- A po co mi one?
Moje palce krótki moment spędziły na skórze jej pośladków, po czym powędrowały w dół, między uda. Miękkie wargi sromowe były już wilgotne, pod palcami czułem ciepło i wydepilowaną skórę cipki. Ale wydepilowaną na pewno nie tego dnia, czuć już było wyraźną szorstkość odrastających włosków. Kamila rozstawiła szerzej nogi, nie pozostało mi nic innego jak skorzystać z zaproszenia.
Skierowałem członka w miejsce, które na niego czekało, poczułem na nim ciepło i wilgoć i pomału w nią wszedłem.
- Tylko uważaj - rzuciła cicho.
- OK - na tę chwilę nie uznałem za stosowne wyjaśniać, że jestem po wazektomii i dzieci z tego nie będzie.
Na początku powoli wchodziłem w nią raz za razem, pochylała się z każdym pchnięciem coraz niżej powodując, że jej tyłeczek tylko zyskiwał wizualnie.
- Trzymaj mnie za biodra - poprosiła.
Spełniłem jej prośbę, poprawiłem tylko sukienkę aby mi nie zasłaniała widoku tyłeczka i kutasa znikającego w różowej cipce. Na szczęście kabina była dość spora. Moje ruchy stały się szybsze, czułem, że ona chce takiego tempa, jej biodra odpowiadały na moje pchnięcia aż w końcu nasze ruchy idealnie się zgrały. Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i ktoś wszedł do toalety. Postarałem się być tak cicho jak to tylko możliwe, ale chyba ten ktoś się zorientował w sytuacji.
- Nosz kurwa - padło siarczyście zza drzwi kabiny i właścicielka głosu wyszła.
- Jeszcze chwilę, nie przestawaj - poprosiła Kamila.
Nie zostało mi nic innego jak ciągnąć temat, choć wizyta mnie trochę zdeprymowała.
Trzymałem ją mocno za biodra i wchodziłem w nią prawie do końca. Nie chciałem do końca aby nie powodować głośnych dźwięków spotykających się naszych ciał.
Chwilę później usłyszałem ciche:
- Jeszcze chwila, tak, tak, już.....przestań, ja już.
Nie byłem pewien czy ona już, ale gdy się odwróciła to prawie nabrałem pewności. Jej twarz była spowita rumieńcem a oczy błyszczały.
- Przepraszam, teraz ty.
Nawet nie dała mi się dowiedzieć za co przeprasza, bo nie poprawiając sobie sukienki kucnęła i mój członek ponownie znalazł się w moich ustach. Robiła to naprawdę dobrze, nie wyzywająco, nie wulgarnie ani mechanicznie. Można powiedzieć, że robiła to z pasją. Jej głowa nie poruszała się tylko wprzód i w tył, ale też wykonywała płynne ruchy, jakby potakiwała. Dzięki temu kutas zwiedzał wszystkie zakamarki jej ust. W pewnym momencie wypuściła go z ust przytuliła policzek do mojego biodra i zaczęła robić mi dobrze ręką. Wiedziała co robi, widok jej zadbanych pazurków na drobnych palcach działał stymulująco.
- Powiedz kiedy - to dodatkowo podziałało jak płachta na byka i po chwili czułem, ze zbliża się orgazm.
- Uważaj - wyrzuciłem z siebie i nogi zaczęły mi drżeć, zaparłem się mocniej o ściany kabiny.
Kamila od razu wzięła z powrotem członka do ust, nie ruszała już głową, tylko dwa palce intensywnie masowały mojego członka.
Wytrysnąłem patrząc z góry na jej twarz. Te piękne oczy właśnie się we mnie wpatrywały jakby obserwując jak wyglądam w czasie orgazmu. Zassała członka, jakby chciała wyssać każdą kropelkę gorącej spermy. Orgazm był niesamowity. Kamila się oblizała ewidentnie pokazując, że przełknęła wszystko. Wstała i poprawiła sukienkę. Pocałowałem ją, w pierwszym odruchu się odsunęła, ale jak wiecie - mi nie przeszkadza pocałunek po oralu. Więc przemogłem jej niechęć i splotłem język z jej. Smakowała słodko.
Poprawiła sukienkę, ja zapiąłem spodnie i opuściliśmy bez słowa kabinę.
Stała przed lustrem sprawdzając czy wszystko OK. Poprawiała sukienkę kręcąc biodrami, nawet nie miała pojęcia jakie to zmysłowe.
Aż dziw bierze, że tylko jedna osoba weszła do ubikacji w tym czasie.
Wyszliśmy rozglądając się czy napotkamy na jakieś złe spojrzenia. Nie napotkaliśmy.
Wróciliśmy do stolika, pustego teraz, wszyscy się rozeszli. Przysunęła blisko krzesło i położyła pod obrusem dłoń na moim kolanie.
- I co teraz? - spytała
- A co ma być? Jedziemy do mnie, wieczór się jeszcze nie skończył.
Niespełna pół godziny później wysiadaliśmy z taksówki pod moim domem.
Już w windzie przykleiliśmy się do siebie, łapczywe pocałunki gotowały krew w żyłach.
Ledwie przekroczyliśmy próg i drzwi się za nami zamknęły rzuciliśmy się na siebie, marynarka poleciała w kąt.
Odwróciłem Kamilę przodem do ściany, gwałtownie podciągając jej sukienkę, ale mnie powstrzymała.
- Poczekaj, pójdę się odświeżyć a ty zrób drinki.
- Jasne - nie chciałem przerywać, ale z drugiej strony chciałem aby czuła się komfortowo - łazienka jest tam.
Wskazałem palcem kierunek a sam skierowałem się do barku. Na szybko zmieszałem gin z sokiem cytrynowym, wodą gazowaną i syropem cukrowym, zasypałem to lodem i spróbowałem. Jest OK.
Ledwie zdążyłem postawić na stoliku w salonie szklaneczki z alkoholem, drzwi łazienki się otworzyły i pojawiła się Kamila. Nagusieńka.
W końcu mogłem ocenić jej całe ciało. Widać było, że sport nie jest jej obcy. Szczupła sylwetka z wyraźnie zarysowanymi mięśniami nie pozostawiała złudzeń. Piersi miała małe, ale jędrne.
- Zmarzniesz - rzuciłem z uśmiechem, choć wiedziałem, że to bzdura, było ciepło.
- Bez sensu było ją zakładać z powrotem.
- A mogę mieć prośbę - objąłem ją w pasie i pocałowałem.
- A jaką?
- Załóż z powrotem buty.
- Fetyszysta?
- Wysoki sądzie, przyznaję się i proszę o łagodny wyraz kary.
- No dobra - pochyliła się po szklaneczkę i upiła łyk nie czekając na mnie - gin, lubię.
Odwróciła się na pięcie i poszła z powrotem do łazienki.
- Ale ty chyba nie będziesz w ubraniu - rzuciła nie odwracając się.
Pozostawiłem to bez odpowiedzi.
Gdy po chwili wróciła siedziałem wygodnie rozpostarty na sofie. Jedyne co ubyło z mojego stroju to skarpetki.
Za to ona zyskała kolosalnie - kilka centymetrów szpilek dodało kobiecości do wysportowanego ciała. Na dodatek wysoki obcas wywołał delikatne aczkolwiek zauważalne zmiany w chodzie, teraz był bardzo zmysłowy, biodra kołysały się miękko.
- Dalej ubrany? - była zawiedziona.
- Ty mnie rozbierzesz - uśmiech na pewno ją do tego przekonał.
Podeszła do okna i wyjrzała w ciemność.
- Faktycznie, anonimowo.
Nie podeszła do drugiego okna, zasłoniętego teraz roletą. Jakby ją odsłoniła to zobaczyłaby, że gdyby nie ta zasłona to sąsiedzi widzieliby wszystko.
Podeszła do mnie i bez ogródek usiadła na moich nogach okrakiem.
- I co będzie - spytała.
- A co ma być? Z czym?
- Będziemy się kochać?
- Pewnie. Tam cię przeleciałem, tu mogę się z tobą kochać.
- To się kochaj...
Pochyliła się i pocałowała miękko. Poczułem jej palce na koszuli, z wprawą wyciągnęła ją ze spodni po czym rozpięła.
Moje dłonie spoczęły na jej pośladkach, aż żal, że nie były pełniejsze. Za to trzeba jej przyznać, że skórę miała bardzo delikatną.
Nasze języki właśnie dziko a zarazem miękko tańczyły ze sobą, smakowała ginem.
Nie przerywając pocałunku podniosła się lekko do góry, sięgnęła w dół i rozpięła mi spodnie. Wydobyła twardniejącego członka na światło dzienne i masowała go delikatnie. Ogólnie Kamila wydawała się delikatna, ale jaka była naprawdę? Tego nie wiem, bo była też tajemnicza.
Po chwili gdy już osiągnąłem pełnię twardości przestała mnie całować, podniosła się jeszcze wyżej, przysunęła się, skierowała członka w swoje wnętrze i opadła powoli z cichym westchnięciem. Odchyliła się do tyłu na ile mogła, jej ręce spoczywały na moim karku. Biodra zaczęły swój przepiękny taniec, początkowo w górę i w dół, ale po chwili pochłaniając mnie na tyle na ile mogła zaczęła ruszać się w przód i w tył. Jej biodra falowały, sport dawał jej niebywałą grację i płynność ruchów. Z przyjemnością się na nią patrzyło. Piękne oczy wpatrywały się we mnie jakby chcąc odgadnąć czy mi się podoba. A mi się podobało... Jej lekko rozchylone mokre wargi aż się prosiły aby znów wsadzić w nie członka, ale to musiało poczekać. Jej jędrne piersi aż się prosiły o pieszczotę i się doczekały. Moja prawa dłoń zwiedzała na przemian i jedną i drugą, delikatnie muskając twarde jak skała sutki.
- Tylko uważaj, proszę - wyszeptała.
Zwolniłem trochę, naciskiem dłoni na jej biodro dałem do zrozumienia, że musi posłuchać.
- Mała, nie martw się, nie zajdziesz. Wazektomia, mówi ci to coś?
Znieruchomiała na moment.
- No nie mów, serio?
- Serio, nie mam powodu cię okłamywać a dzieci to nie moja bajka.
Uśmiechnęła się, wyglądało na to, że jej to pasuje. Wróciła do rytmu, jej ciało znów pięknie falowało.
- No to skończ we mnie - wyszeptała lubieżnie patrząc mi w oczy bez mrugnięcia okiem.
Wiedziałem, że w tej pozycji i w takim tempie będzie musiała uzbroić się w cierpliwość zanim dojdę.
Ale okazało się, że ta pozycja na nią z kolei działa bardzo dobrze. Jej ruchy w pewnym momencie stały się szybsze, oczy większe a oddech znacznie przyspieszył. Moja dłoń skupiła się na sutku, muskałem go delikatnie, palce błądziły wokół brodawki.
- Tak, nie przestawaj - nie musiała nic mówić, czułem, że sprawia jej to przyjemność.
Jej biodra porzuciły płynny ruch, teraz przesuwały się w przód i tył krótkimi urywanymi rzutami, Kamila zaparła się o moje ramię, jej usta wygięły się w grymasie ekstazy, oczy nie przestawały się we mnie wpatrywać. Poczułem delikatny dreszcz jej ciała. Pochyliła się i przytuliła.
- Już - usłyszałem cichy szept.
Przytuliłem ją do siebie i pogładziłem po plecach.
- Cichutka jesteś - wyszeptałem.
- Wiem, przepraszam - usłyszałem w odpowiedzi.
- Nie przepraszaj, nie masz za co, jesteś świetna.
Nie skomentowała tego, podniosła się uwalniając członka. Zeszła ze mnie i zobaczyłem lśniącego kutasa z nabrzmiałą główką. Mnie to naprawdę kręciło.
Kamila zsunęła się na podłogę i złapała pasek spodni. Zrozumiałem jej intencje i podniosłem biodra lekko do góry. Gdy tylko ściągnęła spodnie poniże tyłka opadłem z powrotem i podniosłem nogi. Wprawnie ściągnęła ze mnie spodnie a potem tak samo bokserki. Siedziałem teraz przed nią w samej koszuli. Mocnym pociągnięciem mnie za biodra zasugerowała abym się zsunął niżej, moje pośladki znalazły się na krawędzi sofy. Rozchyliła moje uda i wsunęła się między nie. Objęła dłonią członka ale nie wzięła go do ust tak jak się spodziewałem. Bawiła się nim, całowała, lizała. Wszystko tylko nie wzięcie do ust.
- Ej, weź go w końcu - poprosiłem będąc na krawędzi.
- O tak? - zapytała od razu obejmując go miękko wargami.
- Tak - ale dla porządku położyłem rękę na jej głowie lekkim naciskiem sugerując, że wolę głębiej.
Pracowała miękkimi ustami, bawiła się tym, brała mnie całego do ust, po czym zupełnie wypuszczała. Przyciskała lekko otwartą dłonią do ust, lizała, delikatnie przygryzała.
- Podnieca mnie to - wyszeptała.
- Co?
- Widok jak ci jest dobrze, twoja twarz się zmienia.
Rany boskie, nigdy nie patrzyłem na siebie w czasie seksu. No dobra, patrzyłem, ale nie była to twarz.
- Chcę cię jeszcze raz - zakomunikowałem stanowczo, ale bez szorstkości.
A jak? - wyprostowała się.
- Zamieńmy się miejscami to się dowiesz.
Posłusznie wstała a ja wraz z nią. Zajęła moją pozycję. Teraz mój język zajął się jej cipką, króciuteńkie włoski przyjemnie drapały. Czułem na sobie jej uda, wysportowane i bez zbędnego nadmiaru tłuszczu. Powiodłem ręką w górę, po udzie, brzuchu, aż do piersi. Spojrzałem w górę, tym razem oczy miała zamknięte, ale wyraz twarzy zdradzał, że sprawia jej to przyjemność. Kontynuowałem więc, tym bardziej, że miała bardzo ładną cipkę. I smaczną, czego chcieć więcej.
Czułem po pewnym czasie, że pora znów odwiedzić jej wnętrze. Dałem głośnego całusa w jej cipkę podkreślając, że koniec takiej zabawy. Otworzyła oczy i spojrzała wyczekująco. Przysunąłem się i zacząłem ocierać członkiem o skórę wokół cipki. Przyjemnie drapała.
Kamila podniosła nogi wysoko i sięgnęła między nie. Złapała kutasa jedną ręką, palcami drugiej rozchyliła wargi sromowe. Jej mokre i różowe wnętrze zachęcało do penetracji. Skierowała członka w siebie i mruknęła.
- Na co czekasz?
Złapałem w kostkach jej nogi o podniosłem jeszcze wyżej. Jej zgrabne nogi prezentowały się wybornie w tych szpilkach.
Ciągle celowała w swoją cipkę więc pchnąłem mocno, wiedziałem, że jej soki i moja ślina zwilżyły ją na tyle, że mogę sobie na to pozwolić.
- Och - wydostało się z jej ust.
Odchyliła głowę do tyłu, dłonie powędrowały pod uda ułatwiając sobie trzymanie nóg wysoko jak chciałem.
Kochałem się z nią w tej pozycji mogąc podziwiać wszystko co najlepsze - nogi w pięknych butach, piersi, cipkę ze znikającym w niej kutasem, twarz. Z pchnięcia na pchnięcie moje ruchy stawały się mocniejsze, nie brutalne, ale też już nie delikatne.
Na twarzy Kamili pojawił się grymas, znałem taki. Oznaczał lekki ból połączony z rozkoszą. Taki ból, którego nie można przerwać. Ból, który błyskawicznie prowadzi do spełnienia.
Na mnie to też działa, czułem, że orgazm przyjdzie niebawem, dostosowałem tempo tak, aby chociaż spróbować doprowadzić ją do orgazmu jednocześnie nie rezygnując z mojego. Początkowo wydawało się, że się uda, ale nagle poczułem nadchodzącą falę orgazmu. Wytrysnąłem wewnątrz Kamili, bezwiednie mocniej ścisnąłem kostki jej nóg.
- Nie przerywaj! - głośna prośba poskutkowała jak bat.
Oprzytomniałem od razu, Kamila patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami ciężko oddychając.
- Nie przerywaj, wytrzymaj!
Puściła swoje uda i złapała za krawędź siedziska. Walczyłem z całych sił aby z niej nie wyjść, ona z kolei siłą palców zaciśniętych na obiciu przyciągała swoje ciało do mojego.
- O tak, jeszcze, jeszcze, już, już, już, puść...
Znów poczułem dreszcze jej ciała, dodatkowo kątem oka zauważyłem spazmowo wyginające się palce jej stóp.
Puściłem ją, a jej nogi opadły ze stuknięciem obcasów na podłogę. Opadła bezwładnie na sofę i zamknęła oczy.
Przytuliłem ją i pocałowałem jak dawno nikogo nie całowałem.
- Masz naprawdę piękne oczy. I nos...
- Jesteś zdrowo stuknięty - zaśmiała się cicho nie otwierając oczu.
Pół godziny później dopijaliśmy drinka, ciągle nadzy.
- Muszę już lecieć - spojrzała przepraszająco.
- Koniecznie?
- Koniecznie, dzieci nie są przyzwyczajone, że mamy nie ma całą noc w domu.
- Dzieci?
- Tak, mam dzieci. To że jestem rozwódką nie powoduje, że dzieci rozpływają się w powietrzu... Są już duże ale to ciągle dzieci.
Kilkanaście minut później podjechała taksówka. Otworzyłem drzwi i wręczyłem kierowcy należność z nawiązką.
- Miło było cię poznać, Kamila.
Odwróciła się będąc już wewnątrz taksówki. Zanim zatrzasnęła drzwi rzuciła:
- Wolę Tynka.
Biegać zacząłem nie z powodu braku kondycji czy rosnącej wagi. O te sprawy dbałem na siłowni.
Ale albo przy biurku albo za kółkiem a potem siłownia trochę mnie zaczęły męczyć. Chciałem przestrzeni, wolności, powietrza...
No i zacząłem biegać. Dobra, z bieganiem nie miało to wiele wspólnego, raczej takie tam przebieżki z oglądaniem się na biegające laseczki.
I tak mi samotnie schodziły popołudnia na połykaniu leśnych kilometrów. Aż w końcu poznałem pozytywnie zakręconych świrów hasających po leśnych ścieżkach i dołączyłem. Zaraz powiecie, o - wyhaczył jakąś laseczkę. A nie, guzik, żadna mi nie przypadła do gustu, choć nie powiem, wśród truchtających dziewczyn z nadwagą zdarzały się sprężyste lachony. Ale jakoś nie zaiskrzyło na żadnej platformie. Ot - spotkać się, pobiegać, pogadać o pierdołach, ponarzekać na służbę zdrowia, bo tego coś boli w nodze, a to ja ma jakieś takie coś jak biega.
Z nadejściem lata namówili mnie na bieganie zorganizowane, wiecie - bieg z pomiarem czasu, medalem na mecie za uczestnictwo, poczęstunkiem i takie tam pierdoły. Grono znajomych się z każdą imprezą poszerzało.
Wraz z nadejściem jesiennych deszczy aktywność większości grupy malała, aż w końcu spadł śnieg i zostali tylko zapaleńcy. Ja sam muszę przyznać, że częstokroć ciepło mieszkania lub drink przemawiały do mnie bardziej niż perspektywa przemoczonych butów.
Zimę przebiegałem rzekłbym incydentalnie jak już mnie naprawdę nosiło.
Aż w końcu przyszedł luty i tradycyjny bieg walentynkowy. No halo, ja, pies na kobiety miałbym opuścić takie wydarzenie? Zapisałem się.
Niedzielny poranek to nie były wprawdzie walentynki, ale takiego biegu nie organizuje się przecież w środku tygodnia.
W grupie przybyłych mogłem wypatrzeć sporo znajomych jak i zupełnie nieznanych osób.
I jakieś pół godziny do startu pojawiła się ona. Spojrzelibyście i powiedzielibyście - no przeciętna. Ale mnie ścięło.
Nie, nie była w grupie biegaczy, jak się później okazało była niestety żoną jednego z organizatorów imprezy.
Mniej więcej metr siedemdziesiąt wzrostu, okutana w grubą kurtkę z kapturem obszytym potężnym futerkiem. Futerko tak szczelnie owijało jej twarz, że widać było tylko oczy i nos, nic poza tym. Kobieca czapka z wełny dopełniała wizerunku, ogólnie cały strój był kompletny i wszystko do siebie pasowało. Było w niej coś tajemniczego a zarazem niesamowitego. Hypnotyzujące niebieskie oczy i równiutki wąski nos nie pozwalały określić urody, ale pozwalało utrwalić sobie ją w pamięci. Zwłaszcza oczy - symetryczne, podkreślone piękną linią brwi. Nie wiem czy nie najpiękniejsze oczy jakie widziałem na żywo.
Po biegu już jej nie widziałem, ale postanowiłem sobie, że będę próbował ją spotkać ponownie. Nie mogłem wymazać z głowy jej oczu.
W marcu wraz z nastaniem wiosny nastąpiła eksplozja imprez biegowych. Zapisywałem się jak głupi na biegi organizowane przez tego organizatora co wcześniej i z każdym biegiem wracałem z niczym.
Aż przyszedł lipiec.
Start i meta biegu wyznaczone były na stadionie miejskim. Mała część trybuny wydzielona dla gości na tę okazję zapełniała się powoli, wypatrywałem znajomych twarzy i nagle... Jest. Te oczy nie mogły należeć do nikogo innego. Mogłem się mylić, ale było to mało prawdopodobne, mam pamięć do twarzy. Niby mimochodem zacząłem się błąkać wśród zbierających się gapiów.
- Cześć, czy my się już nie spotkaliśmy? - nic mądrzejszego mi nie przyszło do głowy.
Spojrzała w górę i oślepiona słońcem skrzywiła się i zakryła przed słońcem oczy.
- Nie przypominam sobie - odrzekła ciepłym ale zachowawczym tonem.
Usiadłem obok.
- Niech pomyślę - udałem chwilę namysłu po czym ciągnąłem - bieg w lutym, różowa czapka i rękawiczki, botki i kurtka z potężnym misiem. Jak się mylę to już sobie idę.
- Nie myli się pan, gratuluję pamięci.
- Oj, tylko nie pan, proszę. Wiem, że to kobieta powinna pierwsza zaproponować, ale lubię iść pod prąd. Michał.
Mówiąc to wyciągnąłem dłoń jakby na przywitanie. Nie zaprotestowała, wyciągnęła drobną i szczupłą dłoń, zniknęła prawie cała w mojej wielkiej łapie.
- Jasne. Kamila.
Celowo nie wypuściłem od razu jej ręki, była bardzo kobieca. Drobna, delikatna, palce zakończone ładnie pomalowanymi paznokciami w cielistym kolorze, nie przepadam, ale niech będzie. Nie przepadam też za obrączkami. A ta niestety błyszczała na jej serdecznym palcu.
Zmieszała się widząc, że przyglądam się jej dłoni więc ją puściłem.
- Jakim cudem nie pan, przepraszam, poznałeś? Przecież wtedy była cała jak cebulka...
Faktycznie, co miałem jej powiedzieć? Że jej oczy są nieziemskie i niepowtarzalne i nie da się ich zapomnieć. Głupio by to zabrzmiało.
- Bo masz niepowtarzalne i nieziemskie oczy. I nie da rady ich zapomnieć - chyba faktycznie zabrzmiało to głupio bo wytrzeszczyła oczy i po chwili poczerwieniała.
- Dzięki, to zaskoczenie - zrobiła wyraz twarzy w stylu "ale idiota" i wstała - muszę już iść, przepraszam.
- Jasne. Kamila?
Odwróciła się pytająco.
- Nos też zapamiętałem, fajny jest. Ładny. Pasuje do reszty.
Chyba nie wiedząc co powiedzieć odwróciła się i poszła. Patrzyłem za nią starając się zapamiętać więcej niż oczy i nos. Długie blond włosy upięte wysoko w koński ogon, t-shirt, spodenki, sandałki. Typowo sportowa sylwetka, choć jak się okazało później - biega ale tylko duże dystanse, małe imprezy jej nie interesowały. Po kilkunastu krokach obejrzała się.
- Obejrzała się - usłyszałem z rzędu za mną. Obejrzałem się i zobaczyłem uśmiechniętego od ucha do ucha kolesia.
- No - rzuciłem grzecznościowo i poszedłem się rozgrzać.
Dwa miesiące później dostałem zaproszenie na bal biegaczy. Biegacz ze mnie żaden, ale jak jest bal to ja pierwszy, lubię się bawić, tańczyć i poznawać ludzi.
Tego wieczora wysiadłem z taksówki przed restauracją, w której organizowano imprezę. Przed wejściem gromadziły się grupki ludzi, w większości jak to sportowcy - szczupli, wysportowani. To mi się podoba w takich imprezach. Na co dzień oglądasz sportowców ich naturalnym wydaniu - koszulki techniczne, spodenki, buty sportowe itd. a tu szpilki, sukienki jak na sylwestra, makijaż szyk i elegancja.
- Siema Michu - kumpel Pazur wychynął z tłumu i z głośnym plaśnięciem podał mi rękę - dawaj, mamy siedemnasty stolik.
- Siema, kto z nami siedzi?
Pazur zaczął wymieniać pozostałą czwórkę, dwóch osób nie kojarzyłem.
Ale ja jestem z tych co zaczynają bal przy stole a na koniec nie ma stołu przy którym nie siedziałem, więc było mi obojętne kto jeszcze będzie dzielił ze mną miejsce.
Mijała druga godzina balu gdy ją zobaczyłem. Stała w gronie kilku osób, błyszczała. Dosłownie i w przenośni. Ciemna bordowa sukienka mieniła się w świetle, długie rozcięcie sięgające aż do biodra pozwalało zobaczyć piękną opaleniznę nóg. Była wyraźnie wyższa niż ją zapamiętałem a to dzięki sandałkom na wysokiej szpilce i włosom upiętym finezyjnie wysoko w warkocz. Jestem fanem stóp i w tym momencie żałowałem, że światło jest przytłumione a ja stoję tak daleko, bo zapragnąłem zobaczyć jakie ma stopy. Z tej odległości zobaczyłem wyrazisty choć nie mocny makijaż. Idę, w mordę mi nie da, nie?
- Cześć - rzuciłem zupełnie nie zwracając uwagi na resztę jej rozmówców.
Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, teraz dodatkowo podkreślonymi pięknym makijażem.
- Cześć - padło z jasnoczerwonych ust.
- Nie pamiętasz?
- Koleś ze stadionu, fan oczu i nosa.
- Brawo - i tak mnie zaskoczyła, że skończyły mi się tematy - co u ciebie.
- Jakoś leci, a u ciebie?
- Fantastycznie. Zagaduję dziewczyny z pięknymi oczami.
- I co, ile zagadałeś? - pociągnęła łyk chyba drinka trzymanego w ręce.
- Dwie - opuściła pustą już szklaneczkę zaskoczona.
- Dwie?
- Tak. Pierwszą i ostatnią - nawet nie wiecie jak dumny byłem z tego tekstu. Podziałał.
- Ach tak, jesteś pewien? - jej uśmiech, który za wszelką cenę próbowała ukryć, mówił wszystko.
- Jestem - wskazałem jej szklankę - Może drinka?
- Dziękuję, na razie wystarczy. Ale... jak będę chciała to cię znajdę.
- Stolik siedemnaście. Na razie, bo potem nie wiadomo.
- Znajdę. Jeśli będę chciała.
- To na razie, miło było spotkać - machnąłem niezgrabie ręką na pożegnanie i pożeglowałem do stolika.
Nie minęło nawet 15 minut gdy kątem oka zobaczyłem, że ktoś koło mnie staje.
- Wolne?
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Kamilę stojącą nade mną. Krzesło obok mnie było ogólnie zajęte, ale teraz dziewczyna z tego miejsca gdzieś wybyła.
- Wolne, zapraszam.
Kamila usiadła i zaczęła się rozmowa na różne tematy. Ale bal nie jest od gadania.
- Chodź, zatańczymy - wyciągnąłem rękę, podała dłoń i wstaliśmy. Dopiero teraz zauważyłem brak obrączki.
Taniec był dość szybki i nie dał nam okazji do rozmowy. Miejsce przy stoliku okazało się znów zajęte, więc powędrowaliśmy do baru.
Jej alkoholowy gust okazał się wyśmienity, bez zająknięcia zamówiła Paradise Bay.
- Brawo, to mój popisowy drink - rzuciłem.
- A przed kim się tak popisujesz? - tego nie przemyślałem, miała trzeźwy umysł.
- Z taką urodą jak moja dziewczyny na drinka do mnie walą drzwiami i oknami, na szczęście mieszkam wysoko i trudno się do okna dostać.
- Niech ci będzie - parsknęła śmiechem - a co znaczy wysoko?
Barman postawił przed nią drinka. Piękne kolory od razu zniszczyła mieszając w naczyniu słomką.
- Wystarczająco wysoko aby nie musieć zasłaniać okien, brak wścibskich oczu.
- Fajnie. Ja na parterze, ludzie łażą za oknem - mówiąc to obróciła się na stołku w stronę sali, dla równowagi oparła dłoń na moim udzie. Po chwili odwróciła się do mnie. Dłoń została gdzie była.
- Mogę cię o coś zapytać? - rzuciłem.
- Jasne, ale nie gwarantuję, że odpowiem, nie znam pytania.
- Gdzie twoja obrączka?
- Obrączka?
- Miałaś ją ostatnio.
- Ło matko, ostatnio. Dawno to było a rozwódki nie noszą obrączek.
O jaka poezja wylana na moje serduszko, podlana czekoladką i posypana kruszonymi orzeszkami.
- Rozwódka? A co się stało?
- Nie chcę o tym gadać. Teraz ja mogę zadać pytanie?
- Dajesz.
- Sam tu jesteś?
- Sam.
- A poza balem sam?
- Sam, a co?
- Nic, tak pytam - pociągnęła spory łyk ze słomki.
Rozmowa wróciła na tory "o wszystkim i o niczym". W końcu DJ puścił dla odpoczynku wolne kawałki.
- Choć, pobujamy się.
Nie wiem czy to alkohol, czy to, że oboje jesteśmy singlami, ale wolny taniec pobudzał zmysły, oj, pobudzał.
Kamila była teraz równa wzrostem ze mną. Objęła mnie ramionami wokół szyi, moje dłonie spoczęły na jej biodrach. Czasem przesuwałem dłonie wyżej, czasem trochę niżej, nie na tyle jednak aby wywołać protest. I byłem niemal pewien, że sukienka to jedyne co ma na sobie, albo mi skóra na dłoniach tak stwardniała, że nie mam czucia. Kamila pachniała pięknie, nie znam się na damskich perfumach, ale na pewno nie był to tani kosmetyk.
Kamila w rytm Take My Breath Away ruszała biodrami jednocześnie delikatnie muskając mi kark palcami. Co chwila patrzyła mi w oczy bezgłośnie powtarzając refren piosenki. Nagle poczułem, że to co robi niesie ze sobą moje podniecenie. Byliśmy do siebie przyklejeni, nie mogła nie poczuć narastającego wzwodu. Na dowód tego uśmiechnęła się znacząco i napór jej bioder się zwiększył. Rozejrzałem się wokół - nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Chodźmy stąd - szepnąłem jej do ucha.
- Chodźmy - jej ciepły oddech owiał moje ucho i poczułem delikatnego całusa na policzku.
Wziąłem ją za rękę nie mając planu co dalej. Powiodłem przez parkiet w kierunku wyjścia, ale mnie powstrzymała.
- Mam torebkę w szatni.
Musiałem improwizować. Zaraz za rogiem były wejścia do toalet. Wciągnąłem ją do damskiej, te są zawsze czystsze od męskich.
Kamila nawet nie protestowała. Na szczęście nikt teraz z niej nie korzystał, wszystkie 3 kabiny miały uchylone drzwi.
Ledwie drzwi kabiny się za nami zamknęły Kamila przywarła do mnie ustami.
- Kochaj się ze mną, przeleć mnie, rób co chcesz - wyszeptała.
- Tu cię przelecę, nie ma miejsca na kochanie - wyszeptałem podciągając jej sukienkę do góry.
- Nie, poczekaj - znów zaczęła się ze mną całować, w tym czasie gwałtownie szarpała się z moim paskiem w spodniach, uporała się z nim i rozpięła rozporek.
Wydostała członka, w pełni już gotowego, przez chwilę masturbowała mnie nie delikatnie po czym bez słowa kucnęła i zaczęła robić mi laskę. Postawiłem lewą nogę na desce dając nam trochę więcej miejsca. Patrzyłem z góry, kręciły mnie te jej warkoczyki, ciasno uplecione przy samej skórze głowy. Położyłem dłoń na nich, dziwne uczucie. Kamila zaspokajała mnie z wprawą, jej głowa nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, wszystko odbywało się w ciszy, płynnie i delikatnie. Ciszę przecinały tylko sporadyczne mlaśnięcia i głośny oddech rzez nos.
- Choć tu, chcę cię - złapałem ją pod pachy i dźwignąłem do góry. Choć dźwignąłem to za dużo powiedziane, była lekka.
Pocałowałem ją namiętnie w usta i wprawnym ruchem odwróciłem tyłem do mnie. Bez sprzeciwu oparła się o ścianę kabiny. Podciągnąłem sukienkę do góry, stopniowo odsłaniała opalone łydki, potem uda aż na końcu wysportowany wypięty tyłeczek. Tak jak myślałem, nie miała bielizny.
- A gdzie masz majtki? -
- A po co mi one?
Moje palce krótki moment spędziły na skórze jej pośladków, po czym powędrowały w dół, między uda. Miękkie wargi sromowe były już wilgotne, pod palcami czułem ciepło i wydepilowaną skórę cipki. Ale wydepilowaną na pewno nie tego dnia, czuć już było wyraźną szorstkość odrastających włosków. Kamila rozstawiła szerzej nogi, nie pozostało mi nic innego jak skorzystać z zaproszenia.
Skierowałem członka w miejsce, które na niego czekało, poczułem na nim ciepło i wilgoć i pomału w nią wszedłem.
- Tylko uważaj - rzuciła cicho.
- OK - na tę chwilę nie uznałem za stosowne wyjaśniać, że jestem po wazektomii i dzieci z tego nie będzie.
Na początku powoli wchodziłem w nią raz za razem, pochylała się z każdym pchnięciem coraz niżej powodując, że jej tyłeczek tylko zyskiwał wizualnie.
- Trzymaj mnie za biodra - poprosiła.
Spełniłem jej prośbę, poprawiłem tylko sukienkę aby mi nie zasłaniała widoku tyłeczka i kutasa znikającego w różowej cipce. Na szczęście kabina była dość spora. Moje ruchy stały się szybsze, czułem, że ona chce takiego tempa, jej biodra odpowiadały na moje pchnięcia aż w końcu nasze ruchy idealnie się zgrały. Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i ktoś wszedł do toalety. Postarałem się być tak cicho jak to tylko możliwe, ale chyba ten ktoś się zorientował w sytuacji.
- Nosz kurwa - padło siarczyście zza drzwi kabiny i właścicielka głosu wyszła.
- Jeszcze chwilę, nie przestawaj - poprosiła Kamila.
Nie zostało mi nic innego jak ciągnąć temat, choć wizyta mnie trochę zdeprymowała.
Trzymałem ją mocno za biodra i wchodziłem w nią prawie do końca. Nie chciałem do końca aby nie powodować głośnych dźwięków spotykających się naszych ciał.
Chwilę później usłyszałem ciche:
- Jeszcze chwila, tak, tak, już.....przestań, ja już.
Nie byłem pewien czy ona już, ale gdy się odwróciła to prawie nabrałem pewności. Jej twarz była spowita rumieńcem a oczy błyszczały.
- Przepraszam, teraz ty.
Nawet nie dała mi się dowiedzieć za co przeprasza, bo nie poprawiając sobie sukienki kucnęła i mój członek ponownie znalazł się w moich ustach. Robiła to naprawdę dobrze, nie wyzywająco, nie wulgarnie ani mechanicznie. Można powiedzieć, że robiła to z pasją. Jej głowa nie poruszała się tylko wprzód i w tył, ale też wykonywała płynne ruchy, jakby potakiwała. Dzięki temu kutas zwiedzał wszystkie zakamarki jej ust. W pewnym momencie wypuściła go z ust przytuliła policzek do mojego biodra i zaczęła robić mi dobrze ręką. Wiedziała co robi, widok jej zadbanych pazurków na drobnych palcach działał stymulująco.
- Powiedz kiedy - to dodatkowo podziałało jak płachta na byka i po chwili czułem, ze zbliża się orgazm.
- Uważaj - wyrzuciłem z siebie i nogi zaczęły mi drżeć, zaparłem się mocniej o ściany kabiny.
Kamila od razu wzięła z powrotem członka do ust, nie ruszała już głową, tylko dwa palce intensywnie masowały mojego członka.
Wytrysnąłem patrząc z góry na jej twarz. Te piękne oczy właśnie się we mnie wpatrywały jakby obserwując jak wyglądam w czasie orgazmu. Zassała członka, jakby chciała wyssać każdą kropelkę gorącej spermy. Orgazm był niesamowity. Kamila się oblizała ewidentnie pokazując, że przełknęła wszystko. Wstała i poprawiła sukienkę. Pocałowałem ją, w pierwszym odruchu się odsunęła, ale jak wiecie - mi nie przeszkadza pocałunek po oralu. Więc przemogłem jej niechęć i splotłem język z jej. Smakowała słodko.
Poprawiła sukienkę, ja zapiąłem spodnie i opuściliśmy bez słowa kabinę.
Stała przed lustrem sprawdzając czy wszystko OK. Poprawiała sukienkę kręcąc biodrami, nawet nie miała pojęcia jakie to zmysłowe.
Aż dziw bierze, że tylko jedna osoba weszła do ubikacji w tym czasie.
Wyszliśmy rozglądając się czy napotkamy na jakieś złe spojrzenia. Nie napotkaliśmy.
Wróciliśmy do stolika, pustego teraz, wszyscy się rozeszli. Przysunęła blisko krzesło i położyła pod obrusem dłoń na moim kolanie.
- I co teraz? - spytała
- A co ma być? Jedziemy do mnie, wieczór się jeszcze nie skończył.
Niespełna pół godziny później wysiadaliśmy z taksówki pod moim domem.
Już w windzie przykleiliśmy się do siebie, łapczywe pocałunki gotowały krew w żyłach.
Ledwie przekroczyliśmy próg i drzwi się za nami zamknęły rzuciliśmy się na siebie, marynarka poleciała w kąt.
Odwróciłem Kamilę przodem do ściany, gwałtownie podciągając jej sukienkę, ale mnie powstrzymała.
- Poczekaj, pójdę się odświeżyć a ty zrób drinki.
- Jasne - nie chciałem przerywać, ale z drugiej strony chciałem aby czuła się komfortowo - łazienka jest tam.
Wskazałem palcem kierunek a sam skierowałem się do barku. Na szybko zmieszałem gin z sokiem cytrynowym, wodą gazowaną i syropem cukrowym, zasypałem to lodem i spróbowałem. Jest OK.
Ledwie zdążyłem postawić na stoliku w salonie szklaneczki z alkoholem, drzwi łazienki się otworzyły i pojawiła się Kamila. Nagusieńka.
W końcu mogłem ocenić jej całe ciało. Widać było, że sport nie jest jej obcy. Szczupła sylwetka z wyraźnie zarysowanymi mięśniami nie pozostawiała złudzeń. Piersi miała małe, ale jędrne.
- Zmarzniesz - rzuciłem z uśmiechem, choć wiedziałem, że to bzdura, było ciepło.
- Bez sensu było ją zakładać z powrotem.
- A mogę mieć prośbę - objąłem ją w pasie i pocałowałem.
- A jaką?
- Załóż z powrotem buty.
- Fetyszysta?
- Wysoki sądzie, przyznaję się i proszę o łagodny wyraz kary.
- No dobra - pochyliła się po szklaneczkę i upiła łyk nie czekając na mnie - gin, lubię.
Odwróciła się na pięcie i poszła z powrotem do łazienki.
- Ale ty chyba nie będziesz w ubraniu - rzuciła nie odwracając się.
Pozostawiłem to bez odpowiedzi.
Gdy po chwili wróciła siedziałem wygodnie rozpostarty na sofie. Jedyne co ubyło z mojego stroju to skarpetki.
Za to ona zyskała kolosalnie - kilka centymetrów szpilek dodało kobiecości do wysportowanego ciała. Na dodatek wysoki obcas wywołał delikatne aczkolwiek zauważalne zmiany w chodzie, teraz był bardzo zmysłowy, biodra kołysały się miękko.
- Dalej ubrany? - była zawiedziona.
- Ty mnie rozbierzesz - uśmiech na pewno ją do tego przekonał.
Podeszła do okna i wyjrzała w ciemność.
- Faktycznie, anonimowo.
Nie podeszła do drugiego okna, zasłoniętego teraz roletą. Jakby ją odsłoniła to zobaczyłaby, że gdyby nie ta zasłona to sąsiedzi widzieliby wszystko.
Podeszła do mnie i bez ogródek usiadła na moich nogach okrakiem.
- I co będzie - spytała.
- A co ma być? Z czym?
- Będziemy się kochać?
- Pewnie. Tam cię przeleciałem, tu mogę się z tobą kochać.
- To się kochaj...
Pochyliła się i pocałowała miękko. Poczułem jej palce na koszuli, z wprawą wyciągnęła ją ze spodni po czym rozpięła.
Moje dłonie spoczęły na jej pośladkach, aż żal, że nie były pełniejsze. Za to trzeba jej przyznać, że skórę miała bardzo delikatną.
Nasze języki właśnie dziko a zarazem miękko tańczyły ze sobą, smakowała ginem.
Nie przerywając pocałunku podniosła się lekko do góry, sięgnęła w dół i rozpięła mi spodnie. Wydobyła twardniejącego członka na światło dzienne i masowała go delikatnie. Ogólnie Kamila wydawała się delikatna, ale jaka była naprawdę? Tego nie wiem, bo była też tajemnicza.
Po chwili gdy już osiągnąłem pełnię twardości przestała mnie całować, podniosła się jeszcze wyżej, przysunęła się, skierowała członka w swoje wnętrze i opadła powoli z cichym westchnięciem. Odchyliła się do tyłu na ile mogła, jej ręce spoczywały na moim karku. Biodra zaczęły swój przepiękny taniec, początkowo w górę i w dół, ale po chwili pochłaniając mnie na tyle na ile mogła zaczęła ruszać się w przód i w tył. Jej biodra falowały, sport dawał jej niebywałą grację i płynność ruchów. Z przyjemnością się na nią patrzyło. Piękne oczy wpatrywały się we mnie jakby chcąc odgadnąć czy mi się podoba. A mi się podobało... Jej lekko rozchylone mokre wargi aż się prosiły aby znów wsadzić w nie członka, ale to musiało poczekać. Jej jędrne piersi aż się prosiły o pieszczotę i się doczekały. Moja prawa dłoń zwiedzała na przemian i jedną i drugą, delikatnie muskając twarde jak skała sutki.
- Tylko uważaj, proszę - wyszeptała.
Zwolniłem trochę, naciskiem dłoni na jej biodro dałem do zrozumienia, że musi posłuchać.
- Mała, nie martw się, nie zajdziesz. Wazektomia, mówi ci to coś?
Znieruchomiała na moment.
- No nie mów, serio?
- Serio, nie mam powodu cię okłamywać a dzieci to nie moja bajka.
Uśmiechnęła się, wyglądało na to, że jej to pasuje. Wróciła do rytmu, jej ciało znów pięknie falowało.
- No to skończ we mnie - wyszeptała lubieżnie patrząc mi w oczy bez mrugnięcia okiem.
Wiedziałem, że w tej pozycji i w takim tempie będzie musiała uzbroić się w cierpliwość zanim dojdę.
Ale okazało się, że ta pozycja na nią z kolei działa bardzo dobrze. Jej ruchy w pewnym momencie stały się szybsze, oczy większe a oddech znacznie przyspieszył. Moja dłoń skupiła się na sutku, muskałem go delikatnie, palce błądziły wokół brodawki.
- Tak, nie przestawaj - nie musiała nic mówić, czułem, że sprawia jej to przyjemność.
Jej biodra porzuciły płynny ruch, teraz przesuwały się w przód i tył krótkimi urywanymi rzutami, Kamila zaparła się o moje ramię, jej usta wygięły się w grymasie ekstazy, oczy nie przestawały się we mnie wpatrywać. Poczułem delikatny dreszcz jej ciała. Pochyliła się i przytuliła.
- Już - usłyszałem cichy szept.
Przytuliłem ją do siebie i pogładziłem po plecach.
- Cichutka jesteś - wyszeptałem.
- Wiem, przepraszam - usłyszałem w odpowiedzi.
- Nie przepraszaj, nie masz za co, jesteś świetna.
Nie skomentowała tego, podniosła się uwalniając członka. Zeszła ze mnie i zobaczyłem lśniącego kutasa z nabrzmiałą główką. Mnie to naprawdę kręciło.
Kamila zsunęła się na podłogę i złapała pasek spodni. Zrozumiałem jej intencje i podniosłem biodra lekko do góry. Gdy tylko ściągnęła spodnie poniże tyłka opadłem z powrotem i podniosłem nogi. Wprawnie ściągnęła ze mnie spodnie a potem tak samo bokserki. Siedziałem teraz przed nią w samej koszuli. Mocnym pociągnięciem mnie za biodra zasugerowała abym się zsunął niżej, moje pośladki znalazły się na krawędzi sofy. Rozchyliła moje uda i wsunęła się między nie. Objęła dłonią członka ale nie wzięła go do ust tak jak się spodziewałem. Bawiła się nim, całowała, lizała. Wszystko tylko nie wzięcie do ust.
- Ej, weź go w końcu - poprosiłem będąc na krawędzi.
- O tak? - zapytała od razu obejmując go miękko wargami.
- Tak - ale dla porządku położyłem rękę na jej głowie lekkim naciskiem sugerując, że wolę głębiej.
Pracowała miękkimi ustami, bawiła się tym, brała mnie całego do ust, po czym zupełnie wypuszczała. Przyciskała lekko otwartą dłonią do ust, lizała, delikatnie przygryzała.
- Podnieca mnie to - wyszeptała.
- Co?
- Widok jak ci jest dobrze, twoja twarz się zmienia.
Rany boskie, nigdy nie patrzyłem na siebie w czasie seksu. No dobra, patrzyłem, ale nie była to twarz.
- Chcę cię jeszcze raz - zakomunikowałem stanowczo, ale bez szorstkości.
A jak? - wyprostowała się.
- Zamieńmy się miejscami to się dowiesz.
Posłusznie wstała a ja wraz z nią. Zajęła moją pozycję. Teraz mój język zajął się jej cipką, króciuteńkie włoski przyjemnie drapały. Czułem na sobie jej uda, wysportowane i bez zbędnego nadmiaru tłuszczu. Powiodłem ręką w górę, po udzie, brzuchu, aż do piersi. Spojrzałem w górę, tym razem oczy miała zamknięte, ale wyraz twarzy zdradzał, że sprawia jej to przyjemność. Kontynuowałem więc, tym bardziej, że miała bardzo ładną cipkę. I smaczną, czego chcieć więcej.
Czułem po pewnym czasie, że pora znów odwiedzić jej wnętrze. Dałem głośnego całusa w jej cipkę podkreślając, że koniec takiej zabawy. Otworzyła oczy i spojrzała wyczekująco. Przysunąłem się i zacząłem ocierać członkiem o skórę wokół cipki. Przyjemnie drapała.
Kamila podniosła nogi wysoko i sięgnęła między nie. Złapała kutasa jedną ręką, palcami drugiej rozchyliła wargi sromowe. Jej mokre i różowe wnętrze zachęcało do penetracji. Skierowała członka w siebie i mruknęła.
- Na co czekasz?
Złapałem w kostkach jej nogi o podniosłem jeszcze wyżej. Jej zgrabne nogi prezentowały się wybornie w tych szpilkach.
Ciągle celowała w swoją cipkę więc pchnąłem mocno, wiedziałem, że jej soki i moja ślina zwilżyły ją na tyle, że mogę sobie na to pozwolić.
- Och - wydostało się z jej ust.
Odchyliła głowę do tyłu, dłonie powędrowały pod uda ułatwiając sobie trzymanie nóg wysoko jak chciałem.
Kochałem się z nią w tej pozycji mogąc podziwiać wszystko co najlepsze - nogi w pięknych butach, piersi, cipkę ze znikającym w niej kutasem, twarz. Z pchnięcia na pchnięcie moje ruchy stawały się mocniejsze, nie brutalne, ale też już nie delikatne.
Na twarzy Kamili pojawił się grymas, znałem taki. Oznaczał lekki ból połączony z rozkoszą. Taki ból, którego nie można przerwać. Ból, który błyskawicznie prowadzi do spełnienia.
Na mnie to też działa, czułem, że orgazm przyjdzie niebawem, dostosowałem tempo tak, aby chociaż spróbować doprowadzić ją do orgazmu jednocześnie nie rezygnując z mojego. Początkowo wydawało się, że się uda, ale nagle poczułem nadchodzącą falę orgazmu. Wytrysnąłem wewnątrz Kamili, bezwiednie mocniej ścisnąłem kostki jej nóg.
- Nie przerywaj! - głośna prośba poskutkowała jak bat.
Oprzytomniałem od razu, Kamila patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami ciężko oddychając.
- Nie przerywaj, wytrzymaj!
Puściła swoje uda i złapała za krawędź siedziska. Walczyłem z całych sił aby z niej nie wyjść, ona z kolei siłą palców zaciśniętych na obiciu przyciągała swoje ciało do mojego.
- O tak, jeszcze, jeszcze, już, już, już, puść...
Znów poczułem dreszcze jej ciała, dodatkowo kątem oka zauważyłem spazmowo wyginające się palce jej stóp.
Puściłem ją, a jej nogi opadły ze stuknięciem obcasów na podłogę. Opadła bezwładnie na sofę i zamknęła oczy.
Przytuliłem ją i pocałowałem jak dawno nikogo nie całowałem.
- Masz naprawdę piękne oczy. I nos...
- Jesteś zdrowo stuknięty - zaśmiała się cicho nie otwierając oczu.
Pół godziny później dopijaliśmy drinka, ciągle nadzy.
- Muszę już lecieć - spojrzała przepraszająco.
- Koniecznie?
- Koniecznie, dzieci nie są przyzwyczajone, że mamy nie ma całą noc w domu.
- Dzieci?
- Tak, mam dzieci. To że jestem rozwódką nie powoduje, że dzieci rozpływają się w powietrzu... Są już duże ale to ciągle dzieci.
Kilkanaście minut później podjechała taksówka. Otworzyłem drzwi i wręczyłem kierowcy należność z nawiązką.
- Miło było cię poznać, Kamila.
Odwróciła się będąc już wewnątrz taksówki. Zanim zatrzasnęła drzwi rzuciła:
- Wolę Tynka.