Hejka, dziewczyny
Dawno mnie tu nie było, ale mam nadzieję, że nie zapomniałyście o moim blogu, bo chcę wam opowiedzieć coś, czego nie mówiłam jeszcze absolutnie nikomu!
Miałam wczoraj okienko między szkołą a chórem, więc wstąpiłam do biblioteki szkolnej. Jak to zwykle po lekcjach bywa, w środku świeciło pustkami. Oprócz pani za ladą, w samiusieńkim rogu siedział tylko Rafał z 2b. Zwykły chłopak trzymający się trochę na uboczu. Nigdy o nim nie mówiłam, bo znamy się raczej słabo. W każdym razie nie chciałam być niemiła, więc powiedziałam „cześć”. Usiadłam obok niego, na co ten się przywitał, obrócił krzesłem przodem do mnie i szybko zasłonił notes, w którym coś tam gryzmolił.
Nie przykuło to wówczas mojej uwagi. Zajęłam się zadaną na piątek lekturą, ale zmęczona i zaziewana nie mogłam się na niczym skupić. Co rusz odkładałam książkę, by się trochę poprzeciągać, a przy jednej z takich prób zerknęłam na Rafała. Był jak w transie. To zastygał w pozach godnych greckich myślicieli, to zapisywał coś zadowolony w swoim zeszycie, dbając o to, żeby każde słowo pozostało tajemnicą. Jeszcze uroczo się przy tym rumienił! Jakby tego było mało, nie tylko ja go obserwowałam, ale on mnie też. Patrzył trochę jak na dziewczynę, a trochę na intruza. Co było na tyle ważne, żeby tak tego pilnować?! Wiersz? Może miłosny? Moja rozpalona wyobraźnia domagała się odpowiedzi. Uznałam, że najlepiej po prostu zapytać.
– Co robisz? – wypaliłam znienacka.
– Nic takiego.
– No powiedz. Wyglądasz na bardzo skupionego.
– Naprawdę… nie mogę ci powiedzieć.
– Aha, w porządku. – Uśmiechnęłam się zawiedziona.
Nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do swoich zajęć, ale dzieło Rafała nie dawało mi spokoju. Normalnie nie mogłam myśleć o niczym innym! Raz czy dwa próbowałam nawet coś podejrzeć, ale chłopak pilnie strzegł swoich notatek. Między nami pojawiło się jakieś dziwne napięcie, które przerwał swoją wizytą dopiero ksiądz Arek. Zlustrował nas wzrokiem, po czym ku mojemu rozczarowaniu zwrócił się do Rafała:
– Mamy problem z nagłośnieniem na sali gimnastycznej. Mógłbyś przyjść, zobaczyć do sprzętu?
– Ee… tak. Momencik. – Nie w smak mu było porzucanie swojego ważnego zajęcia, ale przecież nie mógł odmówić.
Poprosił mnie o przypilnowanie plecaka, na co oczywiście przystałam. Z mocniej bijącym sercem patrzyłam, jak chowa notesik do głównej kieszonki i poklepuje tornister. Obiecał wrócić w ciągu piętnastu minut.
Tak, dobrze myślicie… Wystarczyło, że zamknęły się za nim drzwi, a natychmiast doskoczyłam do jego plecaka. Cichutko pociągnęłam suwak, tak by nie zaalarmować bibliotekarki, wyciągnęłam zeszyt i otworzyłam na losowej stronie. Kurka, zakazany owoc! Wytrzymałam góra trzy sekundy. A wiecie, co jest najgorsze? Że gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to samo raz jeszcze. Bo nie uwierzycie, co znalazłam w środku. NIE UWIERZYCIE!
Zaraz po otwarciu notesu moim oczom ukazało się mnóstwo wypełnionych liczbami tabelek. Zupełnie jak w dziennikach nauczycieli. Co to ma być? – pomyślałam, zanim dotarło do mnie, że zamiast szkolnych stopni, chłopacy oceniali wygląd dziewczyn! Mało nie krzyknęłam z wrażenia nad tym odkryciem. I całe szczęście, bo gdyby ktoś zobaczył co robię, zaraz by na mnie nakrzyczał i odebrał bezcenny skarb.
Wiele nie myśląc, przewertowałam wszystkie kartki. Gdzieś w połowie znalazłam swoje imię i nazwisko, a poniżej kilkudziesięciu ukrytych za inicjałami chłopaków rozbierało moje ciało na czynniki pierwsze… Byłam wściekła, ale jednocześnie taka zaciekawiona. Ledwo mogłam złapać oddech, skanując wzrokiem te wszystkie rubryki. Bzika można dostać! Poważnie. Nie znałam skali ocen i nie rozumiałam niektórych kategorii, takich jak „ruchable”, ale nie mogłam tak po prostu odpuścić. Pod wpływem chwili wpadłam na genialny pomysł! Migusiem wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, a następnie drugie i trzecie, żeby mieć pewność, że rozmazany obraz nie utrudni mi rozczytania się w tych bazgrołach. Potem miałam zamknąć zeszyt, naprawdę taki był plan, ale jakaś dziwna siła pchała mnie dalej i dalej. Wróciłam na pierwszą stronę. Zaczęłam uwieczniać wszystko, jak leci, oglądając się nerwowo za siebie. Początkowo obiecałam sobie poprzestać na kilku kartkach, później na połowie… Po prostu nie mogłam się powstrzymać! Zapisałam w pamięci telefonu dosłownie caluśki zeszyt i dopiero wtedy odłożyłam go na swoje miejsce, w niepokoju oczekując powrotu Rafała.
– Naprawiłeś głośniki? – zapytałam na wejściu. Zdradzała mnie wybrzmiewająca w głosie fałszywa nuta.
– Tak. Dzięki za przypilnowanie.
Naprawdę niczego się nie domyślił! Usiadł w tej swojej dziwnej pozie i dalej uzupełniał tabelki. Właśnie wtedy zauważyłam, jak przez okładkę przewieszony dyndał mój długi, brązowy włos. Dostałam tak silnej migreny, jakby cały świat wywinął orła. W panice powiedziałam, że muszę już iść i czym prędzej wyprysłam z biblioteki.
Do domu wróciłam wieczorem. Zjadłam szybko kolację i zamknęłam się w swoim pokoju, gdzie udało mi się zwalczyć męczące od wielu godzin poczucie winy. Zrobiłam zapasową kopię zdjęć na komputerze, żeby łatwiej mi się czytało. Pewnie nie możecie się doczekać, aż powiem wam co tam znalazłam, ale sprawa okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Przez blisko dwie godziny w pocie czoła łamałam szkolną enigmę, rozszyfrowując inicjały oceniających. Posiłkowałam się mediami społecznościowymi, a raz nawet z niemocy zapytałam Martynę, nie mówiąc jej oczywiście do czego mi to potrzebne. Dotąd nie udało mi się zdemaskować wszystkich, bo – uwaga! – inicjałów było o kilka więcej niż chłopaków w całej szkole, a jakiś dowcipniś podpisał się A. Ż., że to niby ksiądz Arek. Wyobrażacie sobie!
No ale nic, opowiem wam o ocenach i ich kryteriach. Pierwsze dwie kategorie: „dupa” i „cycki” (tak to zapisali) były oddzielone od pozostałych grubą kreską. Dalej znajdowały się między innymi twarz, włosy, nogi, figura, ubrania, fryzura czy charakter. Tu kolejna gruba kreska, a na końcu ogólne i to zagadkowe „ruchable”. Chłopacy przyjęli skalę od jeden do dziesięć.
Nigdy nie miałam chłopaka. Dopiero od niedawna się nimi interesuję, a nagle stanęłam przed możliwością czytania im w myślach, tak jak wy czytacie w moich (jeśli doceniacie to co robię, możecie kupić mi wirtualnego kwiatka, czym wspomożecie rozwój bloga!). Nie dziwcie się więc, że wciągnęłam się bez reszty. Jak natchniona stukałam w kalkulator, wpisując kolejne oceny i wyciągając średnią ze wszystkich kategorii. Rosłam przy każdym odczycie wysokiej noty, a na widok dwój i trój aż kłuło mnie serce. Okazało się, że zdaniem chłopaków mam piękną twarz i ładnie się ubieram, ale nogi pozostawiają sporo do życzenia. Jestem świadoma swoich niedoskonałości, więc nie zraziłam się, zresztą byłam zbyt przejęta męskim uznaniem w innych miejscach. Podeszłam nawet do lustra, żeby popatrzeć na swoją buzię, a że w tabelkach moje pośladki budziły skrajne emocje, odwróciłam się też tyłem. Pamiętacie, co mówiła xGrejs, gdy opowiadałam Wam o przygodzie z Markiem? Najważniejsze, że nie jestem im obojętna.
No więc ja przeglądałam się w lustrze, a tymczasem do pokoju wszedł mój tata…
– Jeszcze nie śpisz? Już po jedenastej.
– Kończę pracę domową. – Mało nie spaliłam się ze wstydu!
Wiem, nie powinnam była tak mówić, ale cel uświęca środki. Zresztą tata chyba mi uwierzył, bo przez tę całą cyferkową obsesję mój pokój zmienił się nie do poznania. Zazwyczaj mam w nim porządek, ale troszkę się zapomniałam… Wszędzie walały się pogniecione kartki papieru, turlały wytępione ołówki, a jeden z trzech rozłożonych na biurku kalkulatorów ogłaszał wszem wobec, że Emi ma nogi bliskie ideału.
Po spławieniu taty, nie zważając na późną porę, wróciłam do pracy. Byłam zdeterminowana, żeby dowiedzieć się z tej wspaniałej księgi wszystkiego, co tylko możliwe. Przysięgam, że gdyby pozwoliło mi to się czegoś dowiedzieć, z ocen obliczyłabym nawet tangens i cosinus.
Doszłam do wniosku, że dla głębszego wglądu muszę porównać się z innymi dziewczynami. Okazało się na przykład, że mój ubiór oceniany jest pomiędzy Rudą a Olgą. Za charakter dostałam znacznie więcej od Alicji, za to sromotnie przegrałam z nią w piersiach (ona ma chyba pięć razy większe!), gdzie chłopacy jednomyślnie wystawili jej nie dziesięć, a sto, dorysowując pośrodku okrągłych zer sutki… Zdecydowanie najbardziej zabolało mnie, że moje nogi dostały tyle samo co Basi, która ma naprawdę nieciekawe, a największym szczęściem było zwycięstwo ze śliczną Olgą w kategorii twarz.
Od tych wszystkich informacji zakręciło mi się w głowie. Zresztą nigdy nie chodzę tak późno spać. Odepchnęłam się od biurka i niemal od razu fotelowe kółka zatrzymały się na stercie śmieci. Uporałam się ze sprzątaniem, wzięłam prysznic, a potem cała wypachniona uklękłam przed łóżkiem. Mając na uwadze moje występki, dałam sobie więcej czasu na rozmowę z Panem. Po amenie położyłam się spać. Ledwie zamknęłam oczy, a tu nagle chocholi szept nakazał mi raz jeszcze zajrzeć do zdjęć. Bez oporu sięgnęłam po telefon i włączyłam losową kartkę, tak jak na chybił-trafił czyta się czasami Pismo, a tam wyjaśnienie kwestii, która nurtowała mnie niemal od początku.
Być może co wnikliwsze z was zauważyły, że wśród kryteriów ocen znajdowały się osobno włosy i fryzura. Pierwsze z nich, jako jedyne nie było oceniane liczbowo, a poprzez ptaszek lub krzyżyk. Wszyscy dali mi ptaszek i myślałam, że podobają im się moje długie włosy. Nie do końca. Odkryłam, że to taka zgaduj-zgadula, czy dziewczyna goli się między nogami i wszyscy (wszyscy!) stwierdzili, że ja nie… No do jasnej Anielki! Podniosłam się na łóżku, oburzona nielicho. Jeszcze nigdy nie wyszłam z domu z nieogolonymi nogami. Nawet pod pachami depiluję się regularnie, choć bardzo tego nie lubię, a tu takie coś. Nie mówcie, dziewczyny, że to widać!
Im dłużej przeglądałam zdjęcia z tabelkami, tym więcej dostrzegałam niuansów, jak choćby to, że Marek dał mi dziesięć za tyłek i jeszcze w zerze domalował serduszko. Tak, wiem co sobie myślicie: „Ulka, tylko nie zaczynaj znowu o tym klapsie!”, ale przecież po to tu jestem, żeby się zwierzać, prawda?
No dobra, tym razem sobie daruję, bo mam dla was coś lepszego. Otóż w notesie znajduje się trochę pustych pól. Nie wiem przez to chociażby, co myśli o mnie Marcin. Za to Rafał nie skończył wystawiać mi not. Oznacza to, że oceniał mnie podczas pobytu w bibliotece! Dajecie wiarę? Jakby tego było mało, w dwóch miejscach („cycki” i twarz) pojawiają się skreślenia, a obok znacznie wyższe stopnie! Czyżbym swoim przeciąganiem się wodziła go na pokuszenie? Niemożliwe, że tak na niego oddziałuję… Zresztą dziwne, że w ogóle zmienił zdanie. Analizując oceny odnosiłam wrażenie, że oni wszystko mają już dobrze przemyślane. Jakby nie spuszczali z nas oczu, a potem wymieniali się opiniami. Może tak jest? Jeśli macie jakąś wiedzę na ten temat, koniecznie napiszcie w komentarzu. Analia69, patrzę na Ciebie!
Było koło trzeciej w nocy, kiedy zauważyłam coś dziwnego. Wszystkie dziewczyny mają bardzo podobną notę ogólną i „ruchable”, a ja w tej ostatniej kategorii mam średnio dwa i pół punktu więcej. Chyba czas Wam powiedzieć, bo dowiedziałam się co to znaczy. Im więcej ma się tam punktów, tym bardziej chłopacy chcą mieć z nami stosunek… Jakie straszne uczucie! Nie wiem, czy rozbieżność w tych kategoriach wynika z mojej osobowości, czy faktu, że jestem dziewicą, ale nie miałam jeszcze czasu o tym pomyśleć. Drżącą ręką przewinęłam do ostatniej w dzienniku Końskiej i kiedy wydawało mi się, że nic już dalej nie ma, pojawiła się jeszcze jedna, ostatnia strona, a tam:
„Uroczyście przysięgamy godnie reprezentować bractwo i dokonać wszelkich starań, by jego tajemnice nigdy nie wpadły w niepowołane ręce”.
Odrzuciłam komórkę, bo poczułam, jak mnie parzy. Co teraz będzie?! – pomyślałam. W pokoju zapanowała nieznośna cisza. Po długim czasie nabrałam odwagi, żeby przeczytać to jeszcze raz. Słowa przysięgi drwiąco przecinał pozostawiony w zeszycie włos.
Tylko nie to.
Oparłam się mocno o wezgłowie, nie mogąc złapać tchu. Wiedziałam, że oni wiedzą. Być może zorientowali się dopiero wieczorem, ale niewykluczone, że wszyscy członkowie bractwa zostali poinformowani zaraz po moim zniknięciu. Ciekawe kto tam rządzi. Założę się, że Filip. Na pewno on. O mój Boże…
Oczyma wyobraźni widziałam, jak wchodzę do szkoły, a tam w opustoszałym korytarzu Filip zastępuje mi drogę. Bez słowa ostrzeżenia wykręca rękę i dociska mnie do ściany (kiedyś podejrzałam, jak tak komuś robił). Nie widzę go, za to doskonale czuję ciepły oddech i przyspieszone bicie serca. Szarpię się raz, może drugi, ale tylko w grze pozorów, podziwiając jego siłę.
– Byłaś niegrzeczną dziewczynką – szepcze mi do ucha.
Włoski na karku stają mi dęba.
Jego ręka trafia do tylnej kieszeni moich spodni. Nie mogę nic zrobić, kiedy zaciska palce na pośladku. To nie ulotny klaps. Ma mnie na wieczność. Delektuje się moją miękkością. Dociera do niego, że popełnił błąd, dając mi tylko czwórkę…
To wszystko działo się w mojej głowie, podczas gdy dłoń sama z siebie zawędrowała pod kołdrę. Znalazła drogę za gumką piżamy i niespiesznie wsunęła się niżej, spoczywając na łonie. Pojedynczy palec odważył się dotknąć wzgórka… Jakże inny był to dotyk! Delikatny, czuły i wszechmocny zarazem. Zdałam sobie sprawę, jaka jestem wilgotna. Pierwszy raz, miesiące temu dzięki śmiałości Marka, a teraz za sprawą Filipa. Ach, Filip!
Nie miałam pojęcia jak to się robi, ale przesuwałam palcem po muszelce w górę i w dół, zaskoczona własną sprawnością. Wiedziałam, że to jest złe, a i tak nie mogłam przestać, bo postępujący masaż był niesamowity. Przynosił uczucie, jakiego dotąd nie zaznałam. Trudno było je porównać z innymi przyjemnościami, takimi jak taniec, lody waniliowe czy duchowe uniesienie, a jednak niewątpliwie było przyjemnością. Uniesieniem chyba też! Robiło mi się cieplej i cieplej. Coraz trudniej było oddychać po cichu. Nie wiem jak to możliwe, ale im większa była śmiałość moich poczynań, tym bardziej realny stawał się Filip. Z jednej strony chciałam, by ta chwila trwała wiecznie, z drugiej zaś rozpaczliwie pragnęłam dowiedzieć się, co będzie dalej. Zaczęłam intensywnie poruszać biodrami, ocierając się o prześcieradło i rozpostartą dłoń. O, raju! Niemal czułam stalowy chwyt na tyłku i towarzyszące karze przebaczenie win.
Silne drgawki przemknęły po udach, rozchodząc się na całe ciało. Nie krzyczałam, ani nic z tych rzeczy, ale opadłam bezsilnie na łóżko i zanurzyłam się w tym błogim zapomnieniu, za którym teraz tak mi tęskno.
Niestety, chwilę po nim nadeszła rozpacz. Jeszcze większe poczucie winy i brutalny powrót do rzeczywistości. Dlaczego tyle miłych rzeczy musi być grzechem? Myślałam o tym wszystkim może dziesięć minut, a może dwie godziny. Straciłam rachubę. Nie zasnęłam ani na minutę, a niedługo później do pokoju weszła mama. Powiedziała mi, że została godzina do szkoły, ale nie mogłam pójść w takim stanie. Wymówiłam się bolącym gardłem.
Pisząc te słowa czekam, aż rodzice wyjdą do pracy. Nie wiem co robić. Jutro już na pewno będę musiała pójść do szkoły, ale boję się reakcji chłopaków. Myślicie, że powinnam napisać do Rafała? A może od razu wyrazić skruchę Filipowi… Naprawdę nie wiem! Popołudniu przychodzi do mnie z zeszytami Martyna, ale boję się, że wypapla dziewczynom i wtedy znajdę się w tarapatach, z których nie wykaraskam się już nigdy… Tymczasem ja muszę się przespać, a Wy koniecznie napiszcie, co powinnam z tym wszystkim zrobić. Jak ja się cieszę, że Was mam!
Drogi czytelniku! Wciel się w czytelniczkę bloga i odpisz Ulce w potrzebie.