Wdech, wydech - klatka piersiowa miarowo unosi się, podczas gdy na odsłoniętych ramionach, mimo upalnego lata, odczuwam gęsią skórkę. Zaraz przyjedzie, zaraz go zobaczę, poczuję to ciepło i bezpieczeństwo, jakiego doznaję tylko w jego ramionach.
Plany były inne - mieliśmy spędzić razem cały weekend, pierwszy raz miał zostać na noc. Plany jednak planami, a życie życiem - musiał zostać dłużej w domu i pomóc starszym rodzicom. Bardzo go za to szanuję, tym bardziej, że nie traktuję naszej relacji jako przelotnej znajomości, a jako coś, co ma potencjał w dłuższej perspektywie czasu.
Wracając jednak - przyjeżdża na wieczór, bo zapłacił już za pokój. Plan jest prosty: jak to się obecnie mówi, Netflix i chill. Wiadomo jednak, że nigdy nie kończy się to na kolejnym odcinku tasiemca, czy nowym filmie. Czy, świadoma tego, założyłam najładniejsze, koronkowe body, jakie tylko znalazłam w internecie? Być może.
Jest, już zaparkował pod blokiem, już zbliża się do mnie. Czuję, jak palcami przejeżdża po skórze przedramienia, by spleść nasze palce, usta zaś łączy w pocałunku, od którego miękną moje kolana. Wie, jak zadrżę, gdy drugą ręką wyznacza ślad wzdłuż mojego kręgosłupa. Wszyscy święci, przysięgam, zaraz uniosę się nad ziemię.
Nie znamy się jakoś szczególnie długo, motylki nadal tańczą zarówno we mnie, jak i w nim. Jestem w transie, nie wiem kiedy znajduję się w windzie, aż w końcu w apartamencie. Próbuję przywołać moją świadomość do porządku. Obiecuję szybki powrót, po czym znikam w łazience.
Nie liczę czasu, jestem szczęśliwa. Nie spodziewałam się jednak, że w te paręnaście minut można zasnąć. Kładę się więc, obiecując sobie tylko chwilę drzemki. Ledwo jednak zamykam oczy, a nagle mojej szyi dotykają gorące usta, zaś jedna z piersi jest dokładnie badana przez dłoń chłopaka.
- Moja... - szepcze mi do ucha, a ja zamieram. Ciepło, pokój, o którym marzyłam przez lata, są moim udziałem. Rozpływam się i nie wiem, czy pozostać w tym stanie, czy przejąć dowodzenie.
Uśmiecham się do siebie, wpadam na całkiem niezły plan. Zdejmuję jego dłoń z piersi i splatam nasze palce. Złączone dłonie kieruję pod spódnicę. Pocieram lekko wrażliwe okolice grzbietem jego dłoni, nie pozwalając mu jednak na nic ponad to, by poczuł jak moje body zrobiło się mokre.
Mężczyzna nagle wyrywa dłoń i odwraca mnie ku sobie, wpijając się w moje usta. Mruczę z zadowolenia, a rękę wkładam w jego spodnie, czując że jemu też podoba się obecny obrót spraw. Już chcę odchylić nieco jego bokserki, gdy nagle czuję, jak jegk dłoń uderza mnie w pośladek. Wzdrygam się i wydobywam z siebie jęk. Jego dłoń jest jakby skrojona do klapsów i nie narzekam, gdy powtarza czynność jeszcze parę razy.
- Nie chcę dłużej czekać, chcę Cię zobaczyć. - słyszę. Wstaję, zdejmując bluzkę i spódnicę. On staje przede mną, robiąc dokładnie to samo. Stoi przede mną w samej bieliźnie, jak młody bóg. Przełykam ślinę i czuję jak się rumienię, zupełnie jakbym była nowa w temacie. Tymczasem w obliczu uczuć czuję się niemal jak dziewica.
Zerka na mnie pytająco, a ja kiwam głową. Cóż, czasem warto coś poświęcić - tak stwierdzam, gdy rozerwane body ląduje na podłodze. Nim się orientuję, zostaję popchnięta na łóżko. Czuję jak całuje wewnętrzną stronę moich ud, podczas gdy ja tak bardzo pragnę, by mnie posmakował. Próbuję więc nakierować jego głowę, przyciągnąć ją bliżej, lecz on się nie daje. Poddaję się, zaciskając dłonie na narzucie łóżka, walcząc z rosnącym pożądaniem. Wtedy właśnie zaczyna czynić swoją magię językiem, a ja tracę jakiekolwiek szczątki rozumu, które mi pozostały.
Nie mogę przejąć inicjatywy, choć próbuję - on jednak jedną ręką trzyma moje ręce, a drugą bada mnie palcami, coraz szybciej, jakby od dawna znał moje wrażliwe miejsca. Nie wyobrażałam sobie wcześniej, że coś, co zasadniczo dobrze już znam, może przenieść mnie w zupełnie inne rejony, których jeszcze nie odkryłam. Tu nie chodzi o pragnienie bliskości, pożądanie siebie, ale pożądanie i bliskość z tym konkretnie człowiekiem. Nikt inny nie dałby mi czegoś tak pięknego. Nikt inny, bo nikt nie jest nim.
- Pozwól mi... - szepczę, a on zastanawia się przez chwilę. Oddycham z ulgą gdy się odsuwa, bo jestem już tak blisko. Nie, nie chcę dojść sama, nie pierwszym razem. Zdejmuję jego bokserki, a ręką pokazuję, żeby położył się na skraju łóżka. Chcę ściskać jego dłoń, gdy ustami będę się nim zajmowała, chcę badać jego tors, ssąc go, liżąc, biorąc głęboko. To właśnie robię.
- Nie dojdziesz. - ostrzegam, odrywając się na chwilę. - Jeśli to zrobisz, dziś mnie więcej nie dostaniesz.
Śmieje się, ale widzę, jak bardzo go zaczarowałam. Ręki nie odrywam od jego członka, ale ustami wyznaczam drogę coraz wyżej, do jego warg. Wszystko co mam oddam za jeszcze jeden pocałunek, jedno spojrzenie.
- Wiesz że jestem twoja, prawda? - pytam, wskazując kawałek skóry na biuście.
- Naprawdę? - pyta, z rozbawieniem kręcąc głową.
Może zachowuję się jakbym była co najmniej dziesięć lat młodsza, ale ja naprawdę chcę mieć ślad po tym wieczorze, chcę patrzeć w lustro i przypominać sobie to, co zaszło. Spełnia moją prośbę i sam obserwuje dzieło, po czym wraca do moich ust. W ferworze pocałunku nie dostrzegam momentu założenia prezerwatywy i wejścia we mnie.
Wtedy już nie ma słów, jest tylko idealne wypełnienie, rytmiczny ruch ciał. Bez uwag, bez skarg, bez nieproszonych myśli, tylko on i - tak ogarnięta pokojem, szczęściem, tak pełna - ja.
Razem zaczęliśmy, razem czekaliśmy na to (i na siebie), i razem kończymy. To z pewnością nie ostatni raz, a jednak gdyby tak się stało, to było warto. Nikt, nigdy - podobno tych słów się nie używa, ale ja się nie waham. Po prostu jestem, i tyle wystarczy.
Tyle, czy aż tyle.
***
Krótko, zwięźle, może na temat. Jeśli choć w minimalnym stopniu sensualność przewyższa erotykę, to wyszło tak, jak chciałam.
Plany były inne - mieliśmy spędzić razem cały weekend, pierwszy raz miał zostać na noc. Plany jednak planami, a życie życiem - musiał zostać dłużej w domu i pomóc starszym rodzicom. Bardzo go za to szanuję, tym bardziej, że nie traktuję naszej relacji jako przelotnej znajomości, a jako coś, co ma potencjał w dłuższej perspektywie czasu.
Wracając jednak - przyjeżdża na wieczór, bo zapłacił już za pokój. Plan jest prosty: jak to się obecnie mówi, Netflix i chill. Wiadomo jednak, że nigdy nie kończy się to na kolejnym odcinku tasiemca, czy nowym filmie. Czy, świadoma tego, założyłam najładniejsze, koronkowe body, jakie tylko znalazłam w internecie? Być może.
Jest, już zaparkował pod blokiem, już zbliża się do mnie. Czuję, jak palcami przejeżdża po skórze przedramienia, by spleść nasze palce, usta zaś łączy w pocałunku, od którego miękną moje kolana. Wie, jak zadrżę, gdy drugą ręką wyznacza ślad wzdłuż mojego kręgosłupa. Wszyscy święci, przysięgam, zaraz uniosę się nad ziemię.
Nie znamy się jakoś szczególnie długo, motylki nadal tańczą zarówno we mnie, jak i w nim. Jestem w transie, nie wiem kiedy znajduję się w windzie, aż w końcu w apartamencie. Próbuję przywołać moją świadomość do porządku. Obiecuję szybki powrót, po czym znikam w łazience.
Nie liczę czasu, jestem szczęśliwa. Nie spodziewałam się jednak, że w te paręnaście minut można zasnąć. Kładę się więc, obiecując sobie tylko chwilę drzemki. Ledwo jednak zamykam oczy, a nagle mojej szyi dotykają gorące usta, zaś jedna z piersi jest dokładnie badana przez dłoń chłopaka.
- Moja... - szepcze mi do ucha, a ja zamieram. Ciepło, pokój, o którym marzyłam przez lata, są moim udziałem. Rozpływam się i nie wiem, czy pozostać w tym stanie, czy przejąć dowodzenie.
Uśmiecham się do siebie, wpadam na całkiem niezły plan. Zdejmuję jego dłoń z piersi i splatam nasze palce. Złączone dłonie kieruję pod spódnicę. Pocieram lekko wrażliwe okolice grzbietem jego dłoni, nie pozwalając mu jednak na nic ponad to, by poczuł jak moje body zrobiło się mokre.
Mężczyzna nagle wyrywa dłoń i odwraca mnie ku sobie, wpijając się w moje usta. Mruczę z zadowolenia, a rękę wkładam w jego spodnie, czując że jemu też podoba się obecny obrót spraw. Już chcę odchylić nieco jego bokserki, gdy nagle czuję, jak jegk dłoń uderza mnie w pośladek. Wzdrygam się i wydobywam z siebie jęk. Jego dłoń jest jakby skrojona do klapsów i nie narzekam, gdy powtarza czynność jeszcze parę razy.
- Nie chcę dłużej czekać, chcę Cię zobaczyć. - słyszę. Wstaję, zdejmując bluzkę i spódnicę. On staje przede mną, robiąc dokładnie to samo. Stoi przede mną w samej bieliźnie, jak młody bóg. Przełykam ślinę i czuję jak się rumienię, zupełnie jakbym była nowa w temacie. Tymczasem w obliczu uczuć czuję się niemal jak dziewica.
Zerka na mnie pytająco, a ja kiwam głową. Cóż, czasem warto coś poświęcić - tak stwierdzam, gdy rozerwane body ląduje na podłodze. Nim się orientuję, zostaję popchnięta na łóżko. Czuję jak całuje wewnętrzną stronę moich ud, podczas gdy ja tak bardzo pragnę, by mnie posmakował. Próbuję więc nakierować jego głowę, przyciągnąć ją bliżej, lecz on się nie daje. Poddaję się, zaciskając dłonie na narzucie łóżka, walcząc z rosnącym pożądaniem. Wtedy właśnie zaczyna czynić swoją magię językiem, a ja tracę jakiekolwiek szczątki rozumu, które mi pozostały.
Nie mogę przejąć inicjatywy, choć próbuję - on jednak jedną ręką trzyma moje ręce, a drugą bada mnie palcami, coraz szybciej, jakby od dawna znał moje wrażliwe miejsca. Nie wyobrażałam sobie wcześniej, że coś, co zasadniczo dobrze już znam, może przenieść mnie w zupełnie inne rejony, których jeszcze nie odkryłam. Tu nie chodzi o pragnienie bliskości, pożądanie siebie, ale pożądanie i bliskość z tym konkretnie człowiekiem. Nikt inny nie dałby mi czegoś tak pięknego. Nikt inny, bo nikt nie jest nim.
- Pozwól mi... - szepczę, a on zastanawia się przez chwilę. Oddycham z ulgą gdy się odsuwa, bo jestem już tak blisko. Nie, nie chcę dojść sama, nie pierwszym razem. Zdejmuję jego bokserki, a ręką pokazuję, żeby położył się na skraju łóżka. Chcę ściskać jego dłoń, gdy ustami będę się nim zajmowała, chcę badać jego tors, ssąc go, liżąc, biorąc głęboko. To właśnie robię.
- Nie dojdziesz. - ostrzegam, odrywając się na chwilę. - Jeśli to zrobisz, dziś mnie więcej nie dostaniesz.
Śmieje się, ale widzę, jak bardzo go zaczarowałam. Ręki nie odrywam od jego członka, ale ustami wyznaczam drogę coraz wyżej, do jego warg. Wszystko co mam oddam za jeszcze jeden pocałunek, jedno spojrzenie.
- Wiesz że jestem twoja, prawda? - pytam, wskazując kawałek skóry na biuście.
- Naprawdę? - pyta, z rozbawieniem kręcąc głową.
Może zachowuję się jakbym była co najmniej dziesięć lat młodsza, ale ja naprawdę chcę mieć ślad po tym wieczorze, chcę patrzeć w lustro i przypominać sobie to, co zaszło. Spełnia moją prośbę i sam obserwuje dzieło, po czym wraca do moich ust. W ferworze pocałunku nie dostrzegam momentu założenia prezerwatywy i wejścia we mnie.
Wtedy już nie ma słów, jest tylko idealne wypełnienie, rytmiczny ruch ciał. Bez uwag, bez skarg, bez nieproszonych myśli, tylko on i - tak ogarnięta pokojem, szczęściem, tak pełna - ja.
Razem zaczęliśmy, razem czekaliśmy na to (i na siebie), i razem kończymy. To z pewnością nie ostatni raz, a jednak gdyby tak się stało, to było warto. Nikt, nigdy - podobno tych słów się nie używa, ale ja się nie waham. Po prostu jestem, i tyle wystarczy.
Tyle, czy aż tyle.
***
Krótko, zwięźle, może na temat. Jeśli choć w minimalnym stopniu sensualność przewyższa erotykę, to wyszło tak, jak chciałam.