• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Niewolnica na wydmach

Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Ta historia zaczęła się gdy Dziewczyna miała piętnaście lat, podczas wakacji nad morzem. W dniu w którym po raz pierwszy postanowiła nagiąć wyznaczone jej granice wolności. Podczas popołudnia kiedy zamiast czytać książkę lub bawić na plaży z grupą, wymknęła się na długi, samotny spacer.

Była już bardzo daleko, chodząc sama po lesie na nadmorskich wydmach. Chciała wracać, bojąc się że opiekunowie zauważą jej zniknięcie. Wtedy usłyszała dobiegający zza wzgórza jęk. A po nim kolejne. Kobiece, głośne. Takie jakie do tej pory słyszała z oglądanych z koleżankami filmów. Pierwszą reakcja była oczywista - uciec jak najszybciej, zanim cię zauważą. Coś jednak zatrzymało ją w miejscu. Możliwość zobaczenia po raz pierwszy w życiu prawdziwego seksu. Za tą wydmą jakaś kobieta jest brana. Dziewczyna chciała to zobaczyć.

Porośnięte drzewami zagłębienie między wydmami, nieco poniżej kępy zarośli za którą się schowała. Dwa wysmagane wiatrem drzewa. Pomiędzy nimi, klęcząca na piasku Kobieta. Zupełnie naga, z rozpostartymi rękoma, przywiązanymi za nadgarstki do drzew. Z kolanami rozwartymi za pomocą grubych sznurów. Unieruchomiona w otwartej, eksponującej jej ciało pozycji. A przed nią, tyłem do Dziewczyny, nagi mężczyzna z pejczem.

Przerażona, ze ściśniętym podbrzuszem, musiała patrzeć. Nie chciała, czuła się do tego zmuszona. Zapamiętała dzięki temu Kobietę bardzo dokładnie. Nigdy wcześniej nie widziała dorosłej waginy. Na nią musiała spojrzeć najpierw. Na mokre rozchylone płatki. Na ciemne włosy nad nią. Duża, błyszcząca, czerwona, bezbronna. Ciężkie pełne piersi, których tak bardzo zazdrościła. Szerokie brązowe sutki. Opalona, spocona skóra. Piasek oblepiający jej łydki, stopy i uda. Burza zmierzwionych, czarnych włosów. Otwarte usta, szarpane urywanym oddechem. Tak wyglądała Kobieta, gdy zaczął ją chłostać.

Nie spodziewała się że będzie to robił tak mocno. Kobieta krzyczała, gdy uderzał jej plecy, pośladki, i uda. Kolejne czerwone pręgi pojawiały się na pięknym brązowym ciele. Żadna z nich nie mogła tego powstrzymać. Gardło Dziewczyny było ściśnięte, nogi sparaliżowane. Podbrzusze mrowiło. Cipka pokazywała, że właśnie znaleziono do niej klucz. Strach i przyjemność zaczęły ją kontrolować. Kazały jej robić tylko jedno: patrzeć. Na jego ręce bezlitośnie znęcające się nad bezbronną. Plecy i pośladki samca. A kiedy stanął bokiem, trzymając Kobietę za włosy, na wzwiedzionego, gotowego penisa.

Dziewczyna widziała go po raz pierwszy. Był większy niż sądziła. Obciągnięta główka odcinała się od trzonu. Strach, podniecenie i ciekawość działały jak narkotyk. Otrząsnęła się gdy szarpnął za włosy.

Usłyszała jak brzmi kobiece błaganie o litość. Desperackie, przekonane że tylko pełne uniżenie się może powstrzymać ból. Usłyszała jak brzmią z kobiecych ust słowa “niewolnica’, “suka” i “Pan”. Wyryły się w jej świadomości mocniej, niż pręgi na udach Kobiety. Widziała jej prężące się bose stopy. Jej mokry, usłużny język wielbiący palce mężczyzny. Jej zielone oczy. Oczy które w momencie, gdy Kobieta udowadniała ustami swoje oddanie, trafiły na spojrzenie Dziewczyny.

Kobieta nie zdradziła jej. Patrzyła jej w oczy, gdy ją stymulował i karcił. Rozpalona, poniżona, piękna, mądra. Ten widok rozgrzewał i przerażał. Przerażało, co jest jej robione. Przerażało, że niemal czuła sznury na swoich kostkach i nadgarstkach. Pręgi na ciele. Palce w ustach. Przerażała związana z tym rozkosz. To było piękne i odpychające za razem. Wszedł w pobitą i złamaną Kobietę od tyłu, wpychając penisa w jej odbyt.

Kobieta patrzyła w oczy Dziewczynie, zamglonym, nieobecnym spojrzeniem. Opuściła wzrok dopiero później, gdy zmusił ją do oddania moczu. Nie podniosła już po tym głowy aż do końca. Dziewczyna czuła jej wstyd i poniżenie, gdy spuścił się jej na twarz. To wtedy z ust Dziewczyny uciekł cichy jęk. To wtedy wycofała się i uciekła.
 
Mężczyzna

Indragor

Biegły Uwodziciel
Jest kilka błędów interpunkcyjnych, ale ogólnie napisane poprawnie i co najważniejsze, ciekawie. Ciekawie i wciągająco, że nie można oderwać się, dopóki nie skończy się czytać, chyba w pewnym sensie dramatu psychologicznego.
Oprócz publikacji Katrine (chociaż jej tematyka mi „nie leży”) dawno nie widziałem na tej stronie tak dobrego (chociaż mogę się mylić) i napisanego poprawną polszczyzną opowiadania. Krótkie, ale treściwe i mocne emocjonalnie. Bez wątpienia masz talent. Mama nadzieję, że na tym jednym się nie skończy.
Jedna uwaga: „zarazem”, a nie „za razem”.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Cieszę się że się podoba, jest tego więcej. Bardzo korzystam z uwag w trakcie pisania, dziękuje i za twoje. W tym momencie najbardziej chyba się ścinam z wyborem na ile ograniczać się do opisywania co się dzieje, a na ile wchodzić w wewnętrzną narrację bohaterów. W dalszym ciągu historii to się robi trudniejsze.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Anna

Oddychała ciężko. Jej kolana mocno zapadły się w piasek. Szorstkie sznury zdążyły otrzeć nadgarstki. Mocz wyznaczył ścieżki po wnętrzu jej ud. Czuła ból w wykorzystanym i wychłostanym ciele. Wiedziała że to jeszcze nie koniec. Po jego orgazmie, z którego sperma wciąż ciekła jej po brodzie, będzie miała chwilę oddechu. Potem będzie się nią powoli bawił. Potem znów ją weźmie.

Palce Pana przesunęły się pieszczotliwie po jej kręgosłupie. Naprężyła się zmysłowo, zbierając na chwilę myśli. Odwróciła głowę w kierunku plaży.

Jeszcze nie tak dawno była nie związaną z nikim kobietą. Inteligentną, atrakcyjną i sumienną. Samodzielną specjalistką z wstydem mocno przyszytym do namiętności. Poznała go na czacie. Kilka dni po tym jak postanowiła poszukać kontaktu z kimś, kogo interesowałaby tylko i wyłącznie jej seksualność. Chciała z bezpiecznego dystansu zaspokoić swoje pragnienie. Podjęła tę decyzję choć obawiała się manipulatywnych drapieżników, chcących przejąć kontrolę. Ten sposób dawał jej poczucie anonimowego bezpieczeństwa. Każdemu krokowi zmniejszającemu dystans, w fantazji i rzeczywistości, towarzyszyła rozkosz. Tak nieodparta, że gdy zorientowała się że wpadła w ręce dokładnie takiego mężczyzny, jakiego obawiała się najbardziej, nie była w stanie się wyzwolić.

Wszedł penisem mocno w jej kobiecość i zaczął brać. Powoli, zdecydowanie. Czuła że teraz nie chodzi o jej doznania. Ani o jej poniżenie, ani o rozkosz. Pan zadawalał siebie jej ciałem. Zaczęła jęczeć i zawisła w więzach. Była w tym pewna teatralność, wiedziała że taka reakcja bardziej podnieci jej oprawcę. Wdzięczenie się dla niego, po wszystkim co jej zrobił, dało jej nową rozkosz.

Półprzytomnie spojrzała na miejsce w którym siedziała Dziewczyna. Nie było jej już, co dało to Annie poczucie ulgi. Wiedziała co dzieje się w głowie i cipce nastolatki. Była pewna że poddając się fascynacji tym, co widzi, naraża się na taki sam jaki spotkał ją. Los przed którym w jakiś sposób, z jakiegoś powodu, chciała Dziewczynę ochronić.

Pan przyspieszył. Jeszcze bardziej. Złapał ją mocno za włosy i odgiął do tyłu, wdzierając się głębiej.

Czuła że on zaraz straci nad sobą kontrolę. Był teraz bliżej swojego spełnienia niż ona. Jej ukochany moment. Przez niemal cały czas który jej poświęcał był w swojej namiętności i okrucieństwie opanowany. Dawkował jej ból i przyjemność. Kierował jej myślami. To, w jakim stopniu kontroluje swoją przyjemność by utrzymać władzę fascynowało ją od ich pierwszego spotkania. Dopiero z czasem poznała go gdy w pełni wyzwala swoją żądzę. W tych momentach brał jej ciało jak dzikie zwierzę, jednocześnie pokazując swoją prawdziwą intymność.

- Teraz mogłabyś na mnie patrzeć - mimowolnie pomyślała Anna.

Pan doszedł do granicy orgazmu. Dysząc i rżnąc swoją niewolnicę zaczął wyjawiać jej swoją prawdę.

- Czujesz? Jesteś moja.
- Tak Panie. Należę do Ciebie.
- Jesteś moją rozkoszą. Nigdy nie będziesz wolna.
- Nie chcę być już wolnaaaaa!

Anna zaczęła wyć. Świat się rozpadł w rozdzierającej przyjemności. Znów było jak w stajni. Całkowicie rozwarta, związana i bezbronna. Brudna i poniżona tak, że czuła się piękna. Dotknięta głęboko, złamana tak, że z całej woli chciała być całkowicie zależna.

- Nie będziesz miała tajemnic. Nigdy mnie nie opuścisz.

Przyjęła jego spermę prężąc się boleśnie w więzach. Jej ciało szarpnęło się kilka razy, przeszyte spazmami. Potem zawisło bezsilnie. Pan gładził je po dolnej części pleców, zadowolony z otrzymanej przyjemności.

Anna wbiła oczy w ziemię. Kiedyś po tak upadającym rżnięciu by ją przytulił i zapewnił że jest bezpieczna. Stajnia to zmieniła. Teraz odczuwała głęboką miłość będąc bezradną, wykorzystaną zabawką. Chciała go upewnić że tej miłości nie stawia już żadnych granic.

- Nie mam przed tobą tajemnic, Panie - powiedziała z miękkim oddaniem. -gdy mnie męczyłeś, podglądała nas młoda dziewczyna.

Stanął przed nią i położył Annie dłoń na gardle. Uniósł jej głowę tak, by mogła kontynuować swoje wyznanie patrząc mu w oczy.

- Nastolatka...szczupła blondynka… czternaście, może piętnaście lat.

Anna nie wiedziała co powiedzieć o tej dziewczynie. Na ile dokładnie ją opisać. Wiedziała jednak że udowodnienie Panu swojego oddania da jej głęboką satysfakcję. Spojrzała mu głęboko w oczy.

- Drobne piersi, pod białą bluzeczką. Szczupła, smukłe nogi. Patrzyła jak mnie pieścisz i poniżasz. Podobało się jej to, mimo że się bała. Zanim uciekła, zaczęła ciężko oddychać. Jęczała. Wycofała się ścieżką na plażę.

- Kocham cię Anno.

Gdy ją rozwiązał, upadła wyczerpana na piasek. Wstała powoli gdy jej kazał. Złożyła ręce na plecach by mógł związać jej nadgarstki a potem mocno opleść piersi. Nie myślała by się opierać, czy nawet szukać możliwości ucieczki. Wiązał ją tak zawsze gdy chciał ją gdzieś zaprowadzić. Teraz odprowadził ją z powrotem drogą do chaty w której była trzymana od dwóch tygodni. Gdy szła skrępowana w ten sposób, niewiele miało dla niej znaczenie. Tylko żeby nie nastąpić bosą stopą na jakąś gałąź. By w pełni oddać kontrolę swojemu Panu. Nie to co przyniosą następne dni, wobec których była całkowicie bezwolna. Nie to, co stanie się z podglądającą ich dziewczyną.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Patrycja

Przez kolejne dni wakacji myślała tylko o tym co widziała na wydmach. Chodziła w to miejsce. Tylko po to by nikogo nie spotkać. Dotykała dwóch drzew. Siadała między nimi. Szukała twarzy i oczu Kobiety wśród kobiet na plaży i w kurorcie. Szukała ramion i sylwetki Mężczyzny. Na próżno.

Nie wiedziała kim była Kobieta i jaki spotkał ją los. Może oglądała sadystyczną sesję kochanków? Może jednak była zwykłą plażowiczką, którą pojmano, torturowano i zgwałcono? A może prawdziwą niewolnicą, której ciało i rozkosz na zawsze zależało od tego mężczyzny? Czy Kobieta mogła to przerwać? Czy potem ją uwolniono? Czy została sprzedana? Który z tych scenariuszy sprawia największą rozkosz gdy się o nim myśli?

W ciągu trzech kolejnych spędzonych na letnim obozie dni Patrycja usnuła wiele fantazji. Wymyśliła wiele żyć i losów Kobiety. Podziwiała jej piękno i namiętność. Gardziła tą niewolniczą suką gdy była rżnięta, gdy jej wstyd sprawiał jej przyjemność. Kochała ją. Była jej wdzięczna za to, że pokazała jej prawdziwy seks Kobiety.

Myślenie o niej było trudne w pokoju dzielonym z trzema koleżankami. Patrycja musiała być bardzo cicho. Gdy tylko światło gasło a rozmowy cichły, scena z plaży stawała jej przed oczyma. Rozważania o tym co w zasadzie widziała, co powinna zrobić i czy to może być dobre, snuły się wokół obrazów niewolonej Kobiety błagającej o litość. Choć wtedy cipka Patrycji była już gotowa błagać, nie musiała. Kochające, litościwe palce mimowolnie wsuwały się w spodnie od piżam i bezgłośnie dawały jej przyjemność. Cichy, naprężony orgazm z zaciśniętymi zębami zostawiał ją rozedrganą, ciepłą i zagubioną.

Podczas tych dni Patrycja nie mogła powstrzymać się od szukania wśród licznych wczasowiczów opalonych brunetek w okolicy 30stki. Choć prześledziła wzrokiem wiele sylwetek, biustów i spojrzeń, nie odnalazła zielonych oczu Kobiety. Bała się że może jej się udać. Nie na tyle jednak, by poszukiwanie nie było w dziwny sposób rozkoszne.

W stosunku do koleżanek poczuła dystans. Była zbyt często pogrążona w swoim poszukiwaniu by interesowały ją plotki i zabawa. Moment w którym poczuła mocniejsze emocje związane z rówieśniczkami nastąpił, gdy zaczęły wybierać pamiątkowe drobnostki na jednym ze stoisk. Dziewczyny dość szybko zainteresowały się rękodzielniczą biżuterią. Przeglądając kolejne wisiorki i koraliki Patrycja znalazła coś bardzo atrakcyjnego. Wzbudziła dużo wesołości kupując dwie proste bransoletki z plecionych rzemieni. Zwłaszcza, gdy zawiązała je sobie nad kostkami. Czując delikatny oplot na swoich stopach w pełni uwierzyła słysząc od koleżanek że jest jej w nich pięknie.

Ostatniego dnia przed powrotem scena z wydmy wciąż była jej żywym wspomnieniami. O niej właśnie myślała siedząc przy stoliku w ogródku niewielkiej kawiarni koło ostatniego zejścia na plażę. Siedziała na krześle z pomalowanego na biało żeliwa, naśladującego splecione pnącza, korzystając z chwili dla siebie.

Przy stolikach były trzy inne kobiety. Jedna była jednak zbyt młoda, druga była blondynką. Trzecia, choć miała długie, ciemne włosy, miała zbyt jasną skórę. Widać było że dopiero przyjechała nad morze. Po dniach bycia rżniętą na plaży jej skóra miałaby dużo ciemniejszy odcień. Miałaby też ślady.

Przed lodziarnią zatrzymał się samochód. Van o czarnej, lśniącej karoserii. Przykuł uwagę Patrycji dopiero gdy jego boczne drzwi rozsunęły się nieznacznie, po czym nikt z niego nie wysiadł. Przez przyciemniane szyby nie była w stanie zobaczyć kto jest w środku. Kilka oddechów później, wciąż trzymając pucharek z lodami, zamarła. W szczelinie rozsuniętych drzwi zauważyła kobiecą nogę. Śniadą, bosą, nad kostką oplecioną… sznurem? Patrycja musiała zamrugać kilka razy żeby przekonać się że to nie wytwór jej wyobraźni. Ten obraz się jednak nie rozpłynął. Kimkolwiek była siedząca w samochodzie kobieta, oplotła swoją kostkę prostym, konopnym sznurem. Lub ktoś to jej zrobił.

Uda i brzuch Patrycji natychmiast się zacisnęły. Szarpiące się w jej głowie myśli potrafiły w pierwszej chwili zająć się tylko jednym. Przesunęła szeroko otwartymi oczyma po całym widocznym ciele, od palców do szerokiego na dłoń kawałka za kolanem, powyżej którego nieznajomą skrywała czarna blacha samochodu. Każdy szczegół przerażająco pasował. Głęboka opalenizna. Drobinki piasku. Niepomalowane paznokcie. Delikatnie widoczne włoski, drugi lub trzeci tydzień po tym jak były depilowane. I ten sznur, tak oczywisty że aż trudno pomyśleć jaki miał cel.

- Czy tu chodzi o mnie? - Zapytała się w myślach Patrycja, a nowa fala cierpkiego, ciepłego strachu przeszyła jej ciało. Napięte uda i pośladki zaczęły bezwiednie pulsować, tłocząc do krwi coraz wyraźniej odczuwalne podniecenie.
- Czy ona pokazuje się właśnie mi? Czy chce żebym patrzyła? Coś zrobiła?

Myśli zamarły gdy stopa na karoserii zaczęła się powoli przesuwać. Delikatnie, zmysłowo gładziła rozpalony metal. Ruchem tak zmysłowym, że nie mógł mieć innego celu. Ten zaś który miał, realizowała w pełni. Zahipnotyzowana piętnastolatka była zdolna jedynie przełknąć ślinę. Po pierwszych gorących sekundach ruch opalonego ciała stracił na pewności. Stopa zatrzymała się... a potem napięła gwałtownie. Tak jakby ta kobieta została w samochodzie ściśnięta. Złapana mocno. Stopa opadła lekko. I znów zaczęła się przesuwać, kusząco i posłusznie.

Umysł Patrycji był podporządkowany myślą o Kobiecie od dni. Nie wiedziała o niej prawie niczego, ale zdawała już sobie sprawę jak to doświadczenie na nią działa. Teraz, siedząc ze sparaliżowanym ciałem, chciała zrobić cokolwiek. W obliczu zniewalającego seksualnego napięcia chciała być czymkolwiek więcej, niż obserwatorem. Ciało zareagowało na to pragnienie bardzo naturalnie. Powoli, ozdobione nowymi bransoletkami stopy Dziewczyny wysunęły się z klapek. Kobieta zamarła, gdy dotknęły powierzchni dreptaka.

Moment zawieszenia zdawał się trwać wieczność. Zakończony został dźwiękiem zasuwanych drzwi samochodu i uruchamianego silnika. Gdy czarny van odjechał, w głowie Patrycji pozostała tylko jedna myśl. Pobiec natychmiast na plaże. W dokładnie to miejsce. Nie ważne jakie będą konsekwencje. Ze strony opiekunów za samowolną ucieczkę. Czy ze strony tego, co tam spotka.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Dzięki. Trochę się gimnastykuję żeby to porno miało fabułę w której nie od razu wiadomo co się za chwilę zdarzy.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Kilka godzin po spojrzeniu w oczy Dziewczyny, Anna klęczała w starej chacie w nadmorskim lesie. W małej izbie, na drewnianej podłodze. Przed łóżkiem z jednym kocem, który od dwóch tygodni był jedynym okryciem na które mogła liczyć. Obok pieca na drewno, na którym stały miska do mycia i szczotka do włosów.

Klęczała z rękami związanymi na plecach. Spojrzała na leżące na stole opakowania po jedzeniu z jakiejś restauracji które przywoził jej Pan. Nawet jej jedzenie i picie było teraz zależne zależne od jego decyzji. Butelka wody była ostatnim co widziała, zanim zasłonił jej oczy szeroką maską.

To pomieszczenie, w którym umieścił ją Pan, zdążyło się stać jej domem. Bliską przestrzenią w której żyła. W której bała się, przeżywała rozkosz, zapadała w zmęczony sen. Nie była w nim zamknięta. Przeciwnie, wolno jej było chodzić gdzie tylko zechce. Nie mogła jedynie założyć na siebie żadnego ubrania - nawet gdyby je w jakiś sposób zdobyła. Po krótkich spacerach lasem, czy nocnym wyjściu na plażę, przepełnionych lękiem że zostanie zobaczona przez obcego, chata dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Podobnie jak dotyk lub głos Pana. Dotyk palców gładzących jej obojczyk. Stanowczy, czuły głos zadający jej pytanie.

- Czy kochasz mnie, Anno?
- Tak Panie. Kocham cię. Należę do Ciebie. Jestem Twoją niew... - Uścisk kciuka na gardle zatrzymał słowo w ustach Anny. Trwał chwilą napiętego, cichego oczekiwania.

-Kochałaś mężczyzn przede mną, Anno. Kochałaś ich szczerze i marzyłaś o reszcie swojego życia z nimi.

- Tak. - Anna powiedziała pewnym głosem. Wiedziała już że Pan z uwagą ją słucha i szczerość jest tą pieszczotą, która najbardziej umacnia więź.

- Wiem że to były prawdziwe miłości. Były piękne. Słowa dawały Annie przyjemność, zlewając się z delikatnym dotykiem na jej piersi. Co się z nimi stało?

-Nie wiem…

Głos Anny zadrżał, jak zawsze gdy nie znała właściwej odpowiedzi na pytanie Pana. Była jednak rozpalona i otwarta. Pozwoliła swoim myślom płynąć. Szczere wyznanie, nawet niezbyt składne, zadowoli Pana nawet bardziej niż pokorne, oczekujące na karę milczenie.

- Po prostu… w którymś momencie okazywało się że nie pasujemy. Chcemy czego innego od życia. Nie wiem… żar wygasał po czasie. Kłóciliśmy się… i za którymś razem nie godziliśmy.

Oddech ze zbliżających się ust Pana na szyi wynagrodził właściwą odpowiedź. Dłoń zsuwająca się na brzuch zachęcała do kontynuowania jej. Ciało Anny znało już gesty i dotyki, które przemawiały do niej językiem przyjemności.

- Co kochasz w mężczyźnie?

- Stanowczość.. ten błysk w oku… inteligencje… - Anna wymruczała udowadniając, że to odpowiedź której udzieliła sobie już kilka razy. Palce zaciskające się na jej cipie dały jej cierpką rozkosz. Ten dreszcz niemal przemówił jej w głowie głosem Pana. “To za mało”.

- Tam jest o wiele więcej Anno… Więcej niż te kilka cech które powodują że twoja cipa wilgotnieje… Co jest w twojej miłości?

Po długiej, taktowanej ruchami palca ciszy Anna wyszeptała. - Nie wiem jak to powiedzieć, Panie.

- Pomogę ci niewolnico. Odpowiedz biodrami jak bardzo czujesz się widziana i rozumiana. - Dłoń nacisnęła na waginę Anny i zastygła. Ciało klęczącej i skrępowanej kobiety naparło na nią lekko swoją wilgocią w oczekiwaniu.

- Jesteś piękna Anno i kochasz to czuć. Nie wstydź się… kochasz te momenty z mężczyzną które sprawiają, że kochasz siebie. To jaka jesteś kobieca. To nie jest miejsce na wstyd. To miejsce na miłość do tego, kim naprawdę jesteś…

Biodra Anny nie mogły nie odpowiedzieć. Chciała przez moment zrobić to stopniowo, powoli, ale nie potrafiła. Zaczęła rytmicznie napierać na dłoń swojego właściciela ścierając z niej rozkosz.

- Pragniesz być częścią przyszłości. Być kochana i bezpieczna. Kochasz te momenty bycia z mężczyzną które dają ci taką obietnicę. - Ciało zaczęło się prężyć, szukając w nacisku twardych palców drażnienia łechtaczki. Znalazło je i uświęciło jękiem.

- Nie nauczono cię kochać siebie Anno. Kazano ci się wstydzić tego co daje ci przyjemność. Starałaś się tak bardzo, aż to wstyd stał się twoją przyjemnością. Zakochiwałaś się w tych którzy obiecywali szczęście takiej, jaką starałaś się być. Pragnęłaś tego który pokaże ci siebie taką, jaka jesteś naprawdę. - Mokra cipa Anny pieprzyła się o dłoń Pana, aż orgazm zbliżył się na kilka mocnych szarpnięć. Wtedy on odsunął dłoń i jej dotyk okrutnie zelżał.

-Taak… taka mokra i taka piękna… to o tym marzyłaś. O spotkaniu miłości i pożądania. O mężczyźnie dość bezwzględnym by cię tu doprowadzić. Dość mądrym by cię zobaczyć. Całą. Prawdziwą. - Z ust Anny odpowiedziało mu jedynie wycie. Zwierzęcy skowyt wymuszony naciskiem na intymność.

W drżącym, targającym ciałem orgaźmie nie było tym razem wstydu. Była jedynie nieskończona miłość, rozkosz i wdzięczność. Żar ogarnął jej cipę, duszę i umysł. Odebrał jej kontrolę nad własnymi myślami.

- Czy to jest to kim jestem, czy to coś, co on ze mną robi? - Znane jej pytanie wróciło po raz kolejny, ale tym razem płonęła bardziej niż kiedykolwiek.

Dysząc ciężko, wciąż na kolanach, oparła się o ciało Pana. Poddała głaskaniu po twarzy. Rozchyliła usta przed dotykającym jej ust penisem.

- Czy zawiodłem kiedyś twoje zaufanie Anno?
- Tak, Panie.

- Kiedy, Anno?

- Kiedy przestałeś szanować że nie zawiązałam sobie nitek. Wziąłeś mnie jak niewolnicę gdy chciałam być kochanką.

- Tak było. Kiedy jeszcze?
- Kiedy zmusiłeś mnie do wyrzeczenia się wolności. Przyznania że nigdy już nie będę kochanką dla ciebie.
- Tak. - Penis zaczął powoli pocierać się o usta niewolnicy. - Kiedy jeszcze? Mów.
- Kiedy nie pozwoliłeś mi wrócić do domu. Kiedy mnie wychłostałeś do krwi. Kiedy mnie zaprowadziłeś do stajni związaną, nagą i bosą. Zawsze. Zawsze kiedy ufałam że wiem czym jest nasza relacja.. naruszałeś ją Panie.

- Chcesz więcej moja suko?
- Tak Panie.

Anna klęcząc w zasłaniającej oczy masce, czuła się otwarta i rozpalona. Wszedł w jej usta i zaczął brać swoje przyjemność. Gdy pieprzył ją oralnie i zalał jej usta spermą czuła błogą dumę i spełnienie. Po czym jej świat został rozpruty.

Poczuła cudze dłonie na głowie. Inny smak fiuta w ustach. Inne tempo ruchów. Pan zaprosił innego mężczyznę.

- Oddał mnie innemu!

Ta myśl drążyła jej umysł. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, gdy ten obcy spuścił się i przestał korzystać z jej ust, znów została chwycona i znowu miała fiuta w buzi. Czy to kolejny mężczyzna czy jej Pan? Nie to nie był penis Pana. Była tego pewna.

Teraz, z rękami mocno związanymi za plecami, czuła się brudna. Nie tylko z powodu spermy której smak czuła w ustach a lepki dotyk na twarzy, szyi i piersiach. Nie tylko z powodu bycia użytą przez nieznanych jej mężczyzn. Nie przez to jak bardzo jej, nie dotknięta jeszcze, cipa udowadniała wszystkim że niewolnica została zdobyta i jest gotowa na wszystko. Ciemna przestrzeń wokół niej była pełna przemocy, drapieżnych uścisków i przyjemności której nie można powstrzymać.

Anna nie potrafiła już udawać że nie kocha być brudną. Wstyd rozkosznie drażnił jej podbrzusze. Stał się jej zabawką. Potrzebowała coraz więcej, by jeszcze go poczuć.

Złapali ją mocno, poczuła jak oplatają sznurem jej piersi. Znała dobrze dotyk sznurów, zwłaszcza że od dłuższego czasu nie nosiła na swoim ciele żadnego innego okrycia. Znała sznury które trzymają w miejscu, bezlitośnie, oddając na łaskę Pana. Znała sznury które są strojem, poniżają i udowadniają jej zniewolenie w oczach ich obojga. Teraz była ubierana w trzeci rodzaj. Taki, który ściska, stymuluje i karze. Nieustępliwie pobudza i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jęknęła czując, jak krew nabiega do jej ściskanych piersi. Wyobraziła sobie jak bezwstydnie muszą teraz wyglądać.

Kładą ją na łóżku. Kolejny sznur na… o boże… szyi. Dławi. I głos Pana. Uspokaja, daje pewność że to on trzyma za duszącą ją linę. Koi, mimo że to tylko krótka komenda.

- Nogi szeroko niewolnico.

Niewolnica rozkłada je posłusznie, przed nieznanymi zdobywcami. Próbuje wyjęczeć “Tak Panie”, przez zaciśnięte gardło. I chłonie kolejne jego słowa.

- Nie broń się. Zostaniesz pożarta. Pozwól się pożreć.

- pożarta....pożarta....pożarta - wbijało się w jej umysł.

Przed oczami stawało stado wilków, wygłodniałych chcących rozszarpać ja na strzępy. Jedyną rzeczą która pozwalała jej pozostać w jednym kawałku był sznur na szyi. Sznur który uspokajał choć wiedziała że może odebrać jej oddech. Ale ważniejsze było to że to Pan go trzyma. Na tym chciała się skupić, ale wciąż widziała wygłodniałe wilki. Związana, bezbronna, unieruchomiona tak aby ułatwić dostęp do dziur. Chciała krzyknąć gdy rozsunięte zostały sznurki w kroczu aby odsłonić jej cipę. Chciała krzyczeć lecz wtedy sznur odebrał jej tą możliwość.

- Pozwól się pożreć. - Fraza rytmicznie wracała do umysłu Anny. - Pozwól na to tego od ciebie oczekuje Pan. Nie możesz go zawieść, nie teraz. Byłaś wierna i oddana tylko Jemu do tej pory, teraz On zapragnął to zmienić.

W ciemności wilki szarpią ciało Kobiety. Drapieżne pchnięcia nie pozwalają jej myśleć. Kły zaciskają się na bezbronnej szyi. Istnieje już tylko pierwotna ekstaza, która wypełnia cały świat. Ona napotyka usta. Usta drapieżnika. Usta rozrywającej ją siły. Całuje je, z całą miłością i namiętnością do jakiej jest zdolna. W pełni oddana, kochająca, bezgranicznie wdzięczna że mogła tego doświadczyć. Imiona i osoby nie są ważne, jest tylko żądza która odziera niewolnicę z wszystkich złudzeń i lęków które okrywały jej cipę. Przez chwilę nie jest osobą, jest miłością i rozkoszą. On nie jest osobą. Jest siłą, wolą i namiętnością. Jest żarem który płonie w moim brzuchu.

- Taka jestem. Taka właśnie jestem.

Pocałunek trwał wieczność, ale minął. Drgające ciało kobiety leży pomiędzy wilkami. Bezwładne, pokryte płynami ich ciał, pachnące zwierzęcą chucią. Krew wsiąka w piasek. Woń zdobyczy jest nieodparta, wabi i mami. Nie tylko drapieżniki. Kobieta widzi oczy sparaliżowanej dziewczyny. Wbite w nią, zafascynowane i przerażone. Za plecami nastolatki widać już kły wilka. Zbliżają się, a ona jest zbyt podekscytowana tym, co widzi, by uciec.

- Pozwól się pożreć. Pozwól się pożreć kochana. Kocham cię Anno. Widzę cię całą. Naruszę twoje zaufanie wiele razy. Tak wiele, aż zostanie ci jedynie pewność że cię kocham, i zgoda na wszystko czego zechcę.
- Kocham cię Panie. Poddam się temu wszystkiemu.

Świat rozpadł się w faerie drapieżnej rozkoszy wypełniającej bezbronne ciało światłem.

Dotyk Pana na policzku przywrócił Annę do rzeczywistości. Czule i delikatnie rozwiązywał jej rozedrgane ciało. Znów była z nim sama. Leżała bez sił na swoim łóżku. Półprzytomna, zmęczona, pozbawiona możliwości zasłonięcia swojego ciała.Położył się obok niej i pogładził dłonią jej biodro. Pod tym dotykiem ciało Anny przygotowało się na seks. Mimo wyczerpania, wagina zapulsowała przyjemnością. Ułożył Annę na brzuchu, prowadząc jej powolne, oddane ciało. Dotknął delikatnie płatków, sprawdzając czy na pewno jest gotowa. Wilgoć, stłumiony jęk i mimowolny ruch bioder udowodniły, że ciało niewolnicy pragnie jego męskości. Mruczała gładzona po udzie, przytulona mocno do swojego oprawcy.

Wszedł w nią od tyłu, odginając jej głowę ściskającą szyje dłonią. Brał ją rytmicznie, nie za szybko, skupiony na swojej przyjemności.

- Korzystam z ciebie, Anno. Jesteś moja. Czujesz do kogo należysz?
- Tak panie. Należę do ciebie na zawsze.

Czuła to całą sobą. W tym zwykłym nocnym seksie czuła stałość, pożądanie i bycie potrzebną. Teraz gdy penetrował jej wnętrze, wiedziała że nie zmieni tego żadna liczba mężczyzn którym zostanie oddana. Była pewna że to, jak została teraz wzięta, miało dać jej właśnie tą jasność.

Palce wdarły się w jej usta. Dwa nieustępliwe, penetrujące, radośnie witane językiem. Drażniła je i stymulowała tak zachłannie, jak była zdolna.

- Twój strach jest naszą rozkoszą. Za każdym razem gdy poczujesz że stoisz na stałym gruncie, wyrwę ci go spod nóg. - Penis zaczął ją szaleńczo szarpać. Palce wdarły się głęboko, dławiąc i kiełznając.
-Ale już wiesz Anno, że wziąłem cię na życie. To czego się baliśmy, co nas krzywdziło, teraz jest naszą przyjemnością. Zawsze będę cię kochał. Zawsze po upadku czeka cię rozkosz.

Nie pozwolił jej odpowiedzieć słowami. Zmusił ją do długiego, zwierzęcego wizgu potwierdzającego wszystko, czego byli teraz pewni.

Gdy Anna zasypiała, z wszystkich uczuć które wybuchły w niej po byciu grupowo zerżniętą, została tylko bezwstydna rozkosz. Należała w pełni do Pana. Inne penisy mogą tylko wzmocnić to przekonanie.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Powoli wypłynęła ze zmęczonego snu. Wełniany, wzorzysty koc okrywał jej nagie ciało przed porannym chłodem. Pachniał seksem na świeżym praniu. Po raz pierwszy od bycia tu przyprowadzoną Anna nie była po otwarciu oczu zdziwiona. Świadomość budzenia się w starym, drewnianym domu pośrodku lasu nie okazała się dziś zaskoczeniem dla umysłu przywykłego do pościeli w warszawskim mieszkaniu. Słyszała jak za ścianą, w kuchni, Pan przygotowywał śniadanie. Obok pieca na którym pewnie już grzał się duży garnek z wodą do mycia. Na poddaszu, nad pokojem w którym spała, ktoś chodził. Zapewne jeden z mężczyzn którzy wczoraj z niej korzystali nie rozpłynął się tak nagle, jak się pojawił. Po chwili usłyszała również kroki i rozmowę w drugim z trzech pokojów na parterze. Nie mogła usłyszeć o dokładnie o czym jej Pan mówił, ale na pewno rozmawiał z mężczyzną. Usłyszała słowo “dachówki”. W tej chacie toczyła się jakaś dziwna, nowa dla niej codzienność. Codzienność w której budzi się naga w stanie, w jakim Pan ją zostawił, gotowa na cokolwiek przyniesie kolejny dzień.

Drugi tydzień urlopu był już za nią. Jeszcze jeden tydzień został zanim wróci do cywilizacji i swojego zwykłego życia.

Nie podniosła się. Leżała spokojnie, zapadając w półsen, zastanawiając się czy Pan przyjdzie do niej. Nie przyszedł. Usłyszała zamykane drzwi, chwilę potem uruchamiający się silnik samochodu. Świadomość że została sama ośmieliła Annę do rozpoczęcia swojego dnia. Deski podłogi były zimne pod bosymi stopami. Będą takie jeszcze kilka chwil zanim, jak co rano, się do nich przyzwyczai. W kuchni czekał na nią garnek nagrzanej wody do mycia i jeszcze ciepłe śniadanie. Obok talerza z jajecznicą na boczku znalazła jednak coś nowego. Małą kartkę z jednym zdaniem od Pana.

  • Pamiętaj że cię kocham.
Podbrzusze Anny ścierpło z głębokim wdechem. Czy to szczere, romantyczne wyznanie? Czy słowa które mają je przygotować na to, czemu zostanie poddana w bliskiej przyszłości? Wzruszenie zmieszane z niepewnością rozwiało resztki snu. Przywróciło kobietę do tego czasu i miejsca w którym musi zjeść, umyć się i czekać na powrót swojego nie-kochanka.

Anna lubiła się myć przed domem. Po pierwszych dniach doszła do wniosku że zdecydowanie wygodniej jest polewać się z garnka stojąc w balii, niż myć nad miską w chacie. Na podwórku nie musiała się obawiać zalania podłogi. Oswoiła się z nagością, zresztą dom wydawał się położony głęboko w lesie. Anna nie widziała jeszcze żadnej postronnej osoby która by się tu zapuściła.

Myjąc się przyjemnie ciepłą wodą rozejrzała się po całym swoim obecnym świecie.

Zabudowania którymi było otoczone porośnięte trawą podwórko były kiedyś gospodarstwem. Dla Anny dzieło się na miejsca które poznała intymnie, oraz zupełnie obce. Samo ocienione dzięki starym jabłoniom podwórko było strefą ciepłą i bezpieczną. Spędziła tu już wiele godzin leżąc obok Pana, rozmawiając z nim i doświadczając czułości.

Dom za jej plecami miał dobrze znany pokój i kuchnie. Kilka razy odwiedzone pozostałe pomieszczenia i niemal nieznane poddasze. Zarośnięte obecnie miejsce na ognisko pośrodku podwórka było tajemnicą. Nie było użyte od dłuższego czasu, nie było tu ludzi dla których mogłoby być atrakcją.

Zagadką były też dwa drewniane pale wkopane w ziemię niedaleko niego. Przeznaczenie pokrytych rzeźbieniami słupów wydawało się Annie jasne. Były idealne by przywiązać pomiędzy nimi kobietę. Nago, z rozłożonymi rękoma i nogami. Sama nie została jednak jeszcze w ten sposób potraktowana. Sądząc po powierzchni zszarzałego drewna, pale zostały wkopane już dobry czas temu. Ile kobiet trafiło przed nią do tego miejsca? Czy tylko do tego ono służyło?

Głęboki oddech. Przyjemna ciepła woda na udach. Długi budynek gospodarczy był strefą obcą. Zagracone małe murowane pomieszczenia połączone ze starą stodołą. Anna zajrzała tam, ale kurz i nieporządek ją odstraszał. Nie chciała wchodzić tam boso, mimo że jej stopy przyzwyczaiły się już do piasku, trawy i desek. Przez uchylone drzwi zanotowała że były tam narzędzia, sieci, jakaś maszyna, coś co wyglądało na stary żagiel i wiele obiektów których nie potrafiła zidentyfikować.

Naprzeciw domu, zamykając obrys podwórka, znajdowała się zaś stajnia. Miejsce Annie intymnie znane. Miejsce od którego zaczęła swój pobyt. Którego wspomnienie zacisnęło jej po raz kolejny uda i zaprosiło dłoń do czułego umycia piersi. To wszystko było bardzo zmysłowe. Tajemnica, nagość, dotyk, niepewność i oczekiwanie. Pogłębiająca się utrata kontroli. Rodząca się w ciele pewność tego, czego w tej chwili się pragnie. Anna przygryzła usta.

  • Zrobię to w stajni.
Wytarła się miękkim, pozostawionym przez Pana ręcznikiem. Odłożyła go, wylała wodę i poszła przez trawę do stajni. Bez wstydu, bez wątpliwości czy zaspokoić natychmiast poranną żądzę.

  • Na kolanach, oparta o belkę, tak jak za pierwszym razem. Bez udawania.
Otworzyła ciężkie drewniane drzwi. Wpuszczone przez nie światło pokazało zarysy podtrzymujących strop belek. Boksów w których niegdyś trzymano konie. Betonowej, pokrytej resztkami siana posadzki. Leżącego pod jedną z belek koca i wiszącą z niej linę. Ciało Anny przeszła fala ciepła. A chwilę po niej, zamrażającego chłodu. Za plecami, gdzieś na podwórzu, usłyszała trzask. A zaraz po nim kroki. Spłoszona, zastygła a potem odwróciła się powoli.

Z graciarni wyszedł właśnie mężczyzna. Dobrze zbudowany, koło 40stki. W jeansach i flanelowej koszuli. Wyszedł powoli, niosąc drabinę. Spojrzał na Annę, ze zbyt dużej odległości by poznać wyraz jego twarzy. Po czym ruszył z drabiną w kierunku domu.

Anna była wstrząśnięta. Kim jest ten człowiek? Czy będzie chciał ją brać? Wydawał się dobrze znać to miejsce, to znaczy że wiedział co z nią robiono. Ale był tak zdumiewająco przeciętny i codzienny, gdy opierał drabinę o dach. Gdy ruszył z powrotem do magazynu, Anna zorientowała się że do tej pory nie pomyślała nawet o zakryciu swojej nagości. Chciała się schować, ale nie miała gdzie uciec. Bez ubrań nie opuści gospodarstwa. Schować się w stajni na cały dzień? To wydało się jej zbyt tchórzliwe.

Mężczyzna wrócił do drabiny, niosąc paczkę dachówek i jakieś narzędzia.

  • Nie słyszałam jak przyjeżdżał. Może to jeden z tych którym Pan mnie oddał? Został na noc a teraz… naprawia dach?
Mężczyzna faktycznie naprawiał dach. Zrzucał na ziemię stare dachówki, oglądał deski które odsłoniły się pod nimi. Anna zastanawiała się czy będzie czegoś chciał od niej. A jeżeli tak, to jak postąpi. Zdała sobie sprawę że jeżeli postanowi ją zgwałcić na środku podwórka, nikt go przed tym nie powstrzyma. Wydawał się być jednak całkowicie pochłonięty swoją pracą. To znaczyło że nie jest owładnięty rządzą na tyle, by go się w tym momencie bać. Wciąż, Anna czuła się potwornie niezręcznie. Postanowiła powoli ruszyć w kierunku domu i się w nim schować. W połowie drogi usłyszała jednak jego wołanie.

  • Ej, piękna, podejdź tutaj.
To zdecydowanie nie był sposób w jaki ostatnio zwracał się do niej jakikolwiek mężczyzna. Mimo to, odwróciła się i zrobiła kilka kroków w kierunku drabiny.

Nie skomentował ani słowem, że jestem naga. Anna zrozumiała że jakakolwiek była jego rola w tym co ty się działo, był jej w pełni świadomy. I oswojony do tego stopnia, by naga niewolnica nie robiła na nim wrażenia.

  • Marek, miło mi.
  • Anna
  • Anno, bądź tak dobra i podaj mi dachówkę.


Brzmiało to zupełnie racjonalnie. Naprawiał dach, wygodniej będzie jeżeli ktoś mu poda nową dachówkę z dołu, niż żeby musiał za każdym razem schodzić. Trzeźwość tego spostrzeżenia wydała się Annie absurdalna. Nie znała się w żaden sposób na dachach, ale nie było to przeszkodą żeby wyjąć nową ceramiczną płytkę z opakowania i podać człowiekowi na dachu jej domu.

  • Dzięki
Zakładanie dachówki zajęło Markowi dobrą chwilę, podczas której Anna nie miała pojęcia co robić. Usiadła więc na drewnianej ławce pod ścianą niepewna, czy Marek zupełnie nie jest nią zainteresowany, czy ma wobec niej plan na później.

  • Daj kolejną piękna.
Dla Anny sytuacja z niepewnej, zagrażającej czy tajemniczej zmieniłą się w absurdalną.

  • Siedzę naga pod chatą w środku lasu i podaje jakiemuś facetowi dachówki. Czy to jest moja nowa normalność?
Następne, długie chwile nie przyniosły odpowiedzi na to pytanie. W końcu jednak Marek zszedł, otarł pot z czoła i z bliska przyjrzał się Annie. Przesunął oczyma po jej ciele. Ten wzrok od razu upewnił Annę że sytuacja się zmieniła. Że jest znów w znaje sobie pozycji. Nagiej bezbronnej kobiety przed oczyma pragnącego ją mężczyzny.

  • Piękna jesteś skarbie. Mam na ciebie ochotę teraz.
Zbliżył się do niej i wyciągnął dłoń. Anna zamarła. Dłoń odsunęła jej włosy z twarzy i powoli przesunęła po szyi.

  • Spokojnie… nie zrobię ci nic na siłę. Po prostu, możesz zrobić co zechcesz, śliczna.
Anna drgnęła. Jej ciało przeszedł dreszcz sprzecznych pragnień. Uda zacisnęły się ze strachu przed obcym mężczyzną który chce ją mieć. W podbrzuszu poczuła cierpką przyjemność. Nęcącą i z początku niechcianą. Usta się zacisnęły. W umyśle zaś pytanie “co chcę?” splotło się z “co powinnam?”.

  • Pieprzyć się z zupełnie obcym mężczyzną?
W tej myśli zabrzmiało ciche echo wstydu. Bardzo ciche.

  • Po tym co przeszłam i kim jestem taki seks jest czymś co mogę zrobić.
Napięta rozkosz w cipie zaczęła się powoli, ciepło rozlewać. Przypomniała Annie że jej ciało nie zostało jeszcze zaspokojone.
  • Co Pan by o tym pomyślał?
Skrępowanie aż poczuła w brzuchu. Wstyd związany z oddaniem się komuś bez zgody swojego oprawcy. Nowy wstyd, który zastąpił ten zaszyty w niej przez lata wychowania.
  • Pomyślałby że jestem suką. Ale… spodobałoby mu się to. Lubi mnie brudną i bezwstydną. Lubi jak akceptuje to, do czego popycha mnie żądza. A ona... chce się teraz pieprzyć.
Przełknięcie śliny wraz z akceptacją tego, co zaraz nastąpi, było trudne i wyraźne. Spojrzała w oczy Markowi, pewnie i głęboko.

  • Ciekawe czy to jeden z tych które ruchały mnie wczoraj. Nie chcę go jednak w sobie. Chce się bawić, ale nie łączyć…
Klęknęła przed nim i zdecydowanymi ruchami rozpięła spodnie. Wsunęła dłoń w majtki mężczyzny i wyjęła nabrzmiewającego penisa.
  • Tak śliczna suczko...
Annie nie pasowała ta narracja z ust Marka, ale postanowiła się nie skupiać na tym co mówi. Zajęła się jego fiutem. Lizała delikatnie długimi ruchami. Tak żeby się rozpalił tym co czuje, i tym co widzi. Zaczęła masować powoli dłonią, drażniąc językiem końcówkę. Zadrżał.
  • Taaak… taaak…
Objęła go wargami i zaczęła ruchać. Podobało jej się to, bardziej z każdą chwilą. Obcy fiut który wypełnia jej usta. Przyjemność z posiadania kontroli nad jego rozkoszą. Przyspieszyła, chcąc dać jej więcej.
  • Pamiętaj że cię kocham
Wspomnienie kartki pozostawionej przez Pana rozbrzmiało w głowie Anny gdy przyspieszyła. Gdy poczuła po napięciu ciała Marka że zaraz eksploduje. Uśmiechnęła się oczyma do siebie.
  • Pamiętam, kochany.
Nie chciała spermy Marka w sobie. Miała lepszy pomysł. Wysunęła go i szybkimi ruchami ręki zmusiła do wytrysku. Przyjęła ją na dekolt, twarz i piersi z kocim pomrukiem.

  • Taaaak….. twoja brudna suczka Panie...
Powoli starła strużkę ze swojego dekoltu i na oczach Marka oblizała palce. Z pełnym satysfakcji uśmiechem. Po chwili wstała do zapinającego spodnie mężczyzny.

  • Teraz muszę się umyć. Miłej pracy.
Odwróciła się do pozostawionej przed domem miski i ręcznika.
  • Umyć, a potem pójść skończyć do stajni. Dodała w myślach.
Zamiar Anny został jednak drugi raz tego dnia przerwany. Tym razem przez dźwięk wjeżdżającego na podwórze samochodu. Anna po samym dźwięku rozpoznała czarny van swojego Pana. Od wyjazdu minęły jakieś dwie godziny. Nie spodziewała się go tak szybko, ale też trudno było jej przewidzieć kiedy wróci. W czasie trwania wyjazdów Pana, które zdarzały się co drugi, trzeci dzień, nie było regularności.

Podszedł do swojej kobiety z uśmiechem, który z beztrosko odwzajemniła. Oboje wiedzieli w jakim celu szła do stajni i uzmysłowienie sobie wspólnego sekretu dało im radość. Pocałowali się gorąco po czym Pan przybrał swój twardy ton.
  • Wsiadaj do samochodu Anno.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
- Wsiadaj do samochodu Anno.

- Ale...

Nawet nie dokończyła obiekcji, decydując się ruszyć posłusznie w kierunku auta. Była zaniepokojona. Od kiedy przyszła tutaj plażą nie opuszczała gospodarstwa. Samochód wydawał się jej łącznikiem z rzeczywistością do której wraca na chwile wyłącznie Pan. Wsiadając na tyle siedzenia uzmysłowiła sobie, że jest naga. Gdzie pojadą? Czy jeszcze tu wróci? Czy to kara? Przypomniała sobie jednak, ze to nie pierwsza podobna sytuacja. Pan wielokrotnie kazał jej chodzić w niepokojące miejsca i obnażać się. “Jeżeli zostaniesz naga i bosa, przyjdę i będziesz bezpieczna”. Za każdym razem przychodził i dawał jej rozkosz. Anna zaufała że tak będzie i tym razem. Skórzana tapicerka przeszyła nagą skórę chłodem.

Pan zamknął drzwi, usiadł za kierownicą i samochód ruszył. Anna po raz pierwszy widziała jak długa gruntowa droga zaczynająca się na podwórku łączy się ze zdartym asfaltem. Jak asfalt prowadzi do pierwszej wioski.

- Nie bój się, tylne szyby są przyciemnione, nikt nie widzi cię z zewnątrz.

Pan powiedział to zanim minęli pierwszego przechodnia. Anna ze zdumieniem obserwowała jak dziwnie normalne jest wszystko za oknem. Wiejskie domy, ludzie na chodniku, przystanek autobusowy. Stąd w ciągu kilku godzin mogłaby znaleźć się w Warszawie. Od tej rzeczywistości była jednak brutalnie oddzielona. Nie mogła w nią wejść nago, z ciałem pokrytym śladami chłosty. Mogła jedynie patrzeć.

- To ci się spodoba Anno.

Głos Pana wyrwał ją z zamyślenia. Czuła że jej oprawca jest podekscytowany. Nie okazywał emocji wymownie, ale poznała go już niemal tak dobrze jak on ją. W jego głosie, spojrzeniu, czuła przygotowaną dla siebie niespodziankę

- Wierzę ci, Panie.

Wjechali do większej miejscowości. Wiejskie zabudowania ustąpiły miejsca pensjonatom, sklepikom i straganom typowej nadmorskiej miejscości. Poza samochodem zrobiło się tłoczno. Auto zwolniło, przepuszczając turystów i zatrzymało się przy krawężniku. Anna patrzyła przez okno jakby widok kurortu w sezonie był czymś z innej planety. Patrzyła na stragany z tandetnymi pamiątkami. Na pary i rodziny idące w kierunku plaży. Na kobiety w strojach kąpielowych, letnim makijażu, których widok wręcz pachniał olejkiem do opalania i perfumami.

Auto zatrzymało się naprzeciw znanego Annie ogródka lodziarni. Ostatniego miejsca w którym była przed wejściem na plażę. Natychmiast nabrała ochoty na dobrą kawę. Taką z którą można spokojnie posiedzieć pod parasolką. Poczuła zazdrość w stosunku do siedzących kilka metrów od niej turystów i…

Dziewczyny

Anna zamarła w przejmującej świadomości że to z całą pewnością ona. Drobna nastolatka która patrzyła na nią na wydmach. Która zafascynowana nie mogła wtedy oderwać wzroku od tego, co Pan robił swojej niewolnicy. Teraz Dziewczyna, zupełnie nieświadoma, siedziała spokojnie przy stoliku z porcją lodów.

Anna przełknęła ślinę i przygryzła wargę. Przesunęła spojrzeniem po ciele nastolatki. Po kosmykach blond włosów na lekko opalonych ramionach. Po drobnym biuście. Długich szczupłych nogach. Stopach wsuniętych w klapki, przewiązanych nad kostkami bransoletkami z rzemyków. Anna była niemal pewna że te ozdoby były fetyszem dziewczyny. Być może pierwszym. Na pewno związanym z tym, co widziała.

Trzask drzwi otrzeźwił Annę. Pan również przesiadł się na tylne siedzenie i usiadł za nią. Anna zamarła jak niepewne zwierzę. Czuła mieszające się emocje i świadomość, że w jej głowie nie ma miejsca na myśli. Stan który odkryła podczas pierwszych spotkań, gdy jeszcze nosiła ubrania a słowo “suka” było w jej ustach nowym, ekscytującym bodźcem. Gdy dotknął jej biodra, powiązany obraz z tego okresu sam stanął jej przed oczyma. Leżała wtedy spełniona, stygnąca, przytulona do swojego kochanka. Mruczała wówczas z fascynacją i wdzięcznością.

- Mogłam nic nie myśleć, tylko czuć…

Teraz, patrząc na Dziewczynę, również nie myślała. Przygryzała usta wręcz czując seksualność nastolatki. Czuła dotyk skórzanej tapicerki na spoconym ramieniu i pod drżącymi kolanami. Jedyna myśl która odezwała się szeptem w umyśle Anny była o tym, że Pan wie. Że też widział Dziewczynę, że ją znalazł, że wiedział co jej wzrok zrobił z Anną. Ale nie musiała za tą myślą iść. Nie musiała się zastanawiać co Pan zrobi, co ją czeka, czy będzie na nią zły. Kiedyś była pełna takich myśli. Teraz wiedziała że będzie cokolwiek On zdecyduje i rozkosznie jest się temu poddać. Naprężyła się jak rasowa suka pod głaszczącą jej plecy dłonią.

- Tak moja suczko. Znalazłem ją. Możesz na nią patrzeć. Chcesz na nią patrzeć, prawda Anno?

Wstyd napiął jej brzuch i podrażnił waginę cierpkim dreszczem.

- Tak Panie. Tak… Chcę patrzeć.

Wsunął jej dłoń między uda. Pogładził w milczeniu podczas którego Anna nie oderwała wzroku od ciała Dziewczyny.

- Czego pragniesz dla tej pięknej kochanki?

Anna natychmiast zrozumiała czego Pan od niej oczekuje. Zapamiętała dobrze ten rytuał. Gdyby miała sama dla siebie wyobrazić to, czemu Dziewczyna mogłaby zostać poddana dla rozkoszy, miałaby trudność. Ze wstydem i z wyobraźnią. Ale Pan ją nauczył mówić głośno. Pejcz i stymulacja wygrawerowały tą umiejętność w jej seksualności.

Wtedy gdy leżała przed Nim z szeroko otwartymi nogami, znajdując wszystkie nazwy na swoją kobiecość.

Gdy klęczała przed lustrem, głośno wyznając o jakim traktowaniu marzy i na jakie zasługuje.

Gdy leżąc na plaży kilka tygodni temu po raz ostatni poczuła, że ma wolę by przeciwstawić się pragnieniu Pana. Że aby ją stracić, musi mówić głośno, pewnie, tak jak on pragnął.

- Chcę...

Anna zdziwiła się swoim głębokością swojego głosu. Nacisk na cipie zachęcił ją do kontynuowania.

- Chcę żeby została złapana za włosy. Moooocno… Żeby zdarto z niej tą bluzkę, spodnie, majtkiiiii. Chcę żeby została naaaga i bosa. Chce żeby była związana, bezbronna i przestraszona. Chcę żeby czuła że to co jej robisz, jest na zawsze. Chcę żeby było jej doooobrze… żeby mruczała jak mała suuuuczka… Chce żeby błagała. Żeby wyła. Chcę żeby straciła wszystko.

Swoje marzenie przypieczętowała rytualnym zaklęciem.

- Rzuć kochankę na piach. Rzuć ją na piach i zabierz jej wszystko.

Anna dyszała ciężko, mokra i spocona. Nie liczyło się że za zaciemnionymi szybami auta otaczają ją rodziny z dziećmi i sprzedawcy tandety. Liczyła się tylko przyjemność. Anny, i napinającej uda Dziewczyny przy stoliku.

- Chcesz żeby została zgwałcona.

Lodowaty dreszcz szarpnął ciałem Anny. Zamarła przerażona i oszołomiona.

- Nie… wycedziła cicho.

Ręka jej mężczyzny gładziła biodro i pośladek. Nic nie mówił. Nie sugerował co chce usłyszeć. Anna poczuła się zagubiona, mają pewność że myśl że ktoś mógłby skrzywdzić, naprawdę skrzywdzić, Dziewczynę ją odpycha i przeraża. Jej ciało było jednak rozpalone. Nie tylko echem tego co przeżywała jeszcze przed chwilą. Również wypełzającą z podświadomości myślą, że patrzenie jak ktoś jej to robi byłoby związane z przyjemnością. Czy Pan chce żeby poddała się tej myśli? Wiele razy już oswajał ją z pragnieniami które wcześniej odrzucała. Ale mimo wszystkiego, co jej zrobił, nie wierzyła że może być tak tym razem. Ufała Panu. W tym momencie bardziej bała się tego, że faktycznie mogłaby tego zapragnąć. Nie wiedząc co powiedzieć, powiedziała coś, wobec czego znalazła pewność.

- Nigdy mnie nie zgwałciłeś Panie. Brałeś mnie ostro, męczyłeś. Zmieniłeś mnie w sukę i niewolnicę. Karałeś mnie i zmuszałeś..., ale na wszystko się zgodziłam. Wszystkiego pragnęłam. To bywało trudne, czasem czułam że coś nie wyszło, ale nigdy się nie czułam gwałcona…

Anna mówiła szybko, czując że coś, kogoś musi usprawiedliwić. Przekonanie że jest w miejscu, w stanie którego pragnęła było tak mocne, że zestawienie go z przemocą wydało się jej krzywdzące.


Palce naciskają na cipę.

Wiedziała że Pan może zmusić ją do przyznania że chcę krzywdy dla Dziewczyny. Może nawet mogłaby jej chcieć. Ale coś musiałoby do tego w Annie pęknąć. Musiałaby zostać zmieniona w sposób, wobec którego teraz czuje opór.

- Nie… Nie chcę dla niej gwałtu...

Pan powoli pieścił poddającą się jego osądowi niewolnicę. Powolnym, pewny, uspokajającym dotykiem.

- Wiem Anno. Jesteś bezpieczna. Ona też jest bezpieczna. Dotknęłaś granicy tego, co nas łączy. Granicy, której nigdy nie przekroczymy. Granicy której nie wolno przekraczać. Nie bój się. Spójrz na nią.

Anna podniosła wzrok do czekające na nią widoku młodej kobiety. Wciąż tam siedziała. Niepewna, miękka i rozmarzona idealnie wyraźnymi fantazjami.

- Pokażę ci jak określić granicę tego, co pragniesz, abyś się jej nie bała. Spójrz na to gotowe do uległości ciało. Na tą gotową do oddania się duszę. To, co do niej czujesz, to nie nienawiść. To miłość.

- Tak… odpowiedziała Anna odnajdując słowa. Pragnę jej rozkoszy. Chcę żeby było jej dobrze w poniżeniu i niewoli. Chcę żeby… rozkwitła.

- Taak… jest zbyt młoda by mogła przyjąć to, czego dla niej pragniemy. Ale możesz jej dotknąć. Dać jej ślad, który zostanie.

Pan sięgnął do kieszeni wręcz czując jak Anna całą sobą afirmuje ten pomysł. Jakikolwiek by był. Wyjął z niej krótki, jutowy sznur.

- Podaj mi stopę, Anno.

Podała bez namysłu. Pozwoliła go sobie zawiązać nad kostką, podniecając się tym, co zrobi za chwilę.

Powoli, ostrożnie nacisnęła klamkę rozsuwanych drzwi. Ciepłe światło wdarło się przez szparę do wnętrza auta. Razem z gwarem deptaka. Szczelina była jednak wąska. Na tyle by Anna odważyła się przez nią wysunąć oplecioną sznurem stopę. Minęło jedynie kilka głębokich oddechów zanim Dziewczyna zauważyła ją. Zamarła na swoim krzesełku zahipnotyzowana widokiem. Wraz z falami podniecenia budowała się w niej świadomość tego jak bardzo nieprzypadkowe jest to, na co patrzy.

Anna powoli, zmysłowo przesunęła palcami po rozgrzanej karoserii. Ten dotyk poczuła na swojej cipie. Czuła że włada teraz całym umysłem nastolatki. Dłoń Pana ścisnęła kobiecość Anny. Zmusiła ją do jęku, spazmu, oraz niekontrolowanego napięcia stopy. Gwałtownego ruchu który otworzył usta obserwującej ją Dziewczynie.
Kolejne muśnięcie rozgrzanej blachy było pewniejsze. Przemyślane, jak pogładzenie karku uległej stojącej nago pomiędzy drzewami, na sekundę zanim zostanie między nimi rozpostarta.

Ozdobione bransoletkami stopy Dziewczyny wysunęły się z klapków i spoczęły na betonowym chodniku. Zafascynowana, z oczyma wpatrzonymi w zaciemnione okno za którym siedziała Anna. Zafascynowane, chętne, oddane oczy młodej zdobyczy.

- Wystarczy na dzisiaj - powiedział Pan, zasuwając drzwi. - Zostawiłaś w niej ślad. Wiemy też, gdzie pójdzie dziś wieczorem.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Pełniejsze teksty w wygodnej do czytania formie zacząłem publikować w WattPad:
https://www.sexopowiadania.pl/4509/niewolnica-na-wydmach-cz1/


Droga powrotna była o wiele krótsza. Anna dzieliła uwagę między wspominaniem obrazu dziewczyny i śledzeniem okolicy. Nieprzytomne, zafascynowane spojrzenie nastolatki. Rozpoznawalne domy i skrzyżowania, po których mogłaby wrócić. Gdyby kiedykolwiek zdecydowała się uciec. Dziewczyna patrząc na nogę Anny straciła nad sobą kontrolę. Siedziała na tym krzesełku, sama, ubrana, a i tak jej cipka błagała o przyjęcie na służbę. Anna w zasadzie mogła odejść gdyby tylko podjęła taką decyzję, ale o opuszczeniu gospodarstwa myślała tylko jako o potencjalnej ucieczce. Ucieczce z domu.

Uspokoiła się gdy wjechali z powrotem na podwórko. Gospodarstwo było dokładnie takie, jakie zostawili. Wliczając w to nowe dachówki na domku i Marka robiącego coś w magazynie. Uspokoiła oddech.

- Na czworaka

Wszystko wróciło do normy. Z każdym ruchem rąk i nóg na soczystej trawie czuła jak niepewność ulatuje. Idąc za nogą Pana czuła się naga i poniżona. Wiedziała już że za kilka minut to minie. Nagość i poniżenie znów staną się przyjemną codziennością.

Usiadł pod jabłonią. Rozłożył dla niej koc na którym mogła się wygodnie położyć. Odprężyła się czując na ciele słońce przesączające się przez liście drzewa.

Wiesz co jest teraz w głowie tej dziewczyny, prawda?

- Tak. Wiem... – zamruczała.

- Mów, Anno.

Wciąż myśli o tym jak mnie widziała na wydmach. Nie wiedziałam że ją zauważyłeś Panie.. ale ona widziała wszystko. I widzi to dalej, kiedy zamyka oczy. Jest taka młoda, odkrywa swoją seksualność. Właśnie zobaczyła jej mroczną, rozkoszną, ukrytą część. Chce ją poznać bardziej.

- Wiem że cię widziała. Znalazłem ją. Kontakt który miała z tobą zawiązał na niej sznur.

- Tak. I na razie nie chce się z niego uwalniać.

- Kiedyś będzie chciała.

- Tak, jeśli pójdzie dalej, tam gdzie ja. Będzie w którymś momencie się bała i chciała uciekać.

- Chcesz żeby poszła dalej, Anno.

- Nie wiem.. to jej decyzja… Tak. Chciałabym.

- Mów. Wiesz co masz mówić

- Chciałabym patrzeć jak jest rżnięta. Brana jak niewolnica. Jak wyje i prosi.

- Możesz się masturbować, Anno.


Zaczęła.


- Podoba ci się? Jako dziewczyna? Jako człowiek?

- Tak- Anna odpowiedziała szybciej, niż się tego spodziewała - Nie wiem jaką jest osobą, ale wiem jak głęboko przeżywa swoją seksualność. Widzę że jest w tym odważna. Ta dziewczyna mi się naprawdę podoba.

- Nie jesteś zazdrosna?

- Anna zamilkła. Jej palce zastygły.

- Nie.. nie myślałam o tym… Nie myślałam do tej pory o niej jak o innej uległej którą będziesz się zajmował. Czy...- Zamilkła pod głębokim spojrzeniem Pana wbitym prosto w jej oczy.

- Nie bój się Anno. Żadna suka nie zastąpi twojego miejsca. Żadna inna cipka nie wpłynie na to, co łączy ciebie i mnie. A teraz… zastanów się. Gdzie ona dzisiaj pójdzie, gdy tylko uda się jej zerwać z jej kolonii?

- Pójdzie do naszych drzew. Nie wiedząc czego szuka. Będzie po prostu chciała więcej tego, co czuje od kilku dni. Nie oprze się.

- Wiesz że nie jest gotowa na niewolę Anno.

- Wiem. Jej dusza jest zbyt młoda żeby mogła się świadomie oddać. Choć tak rozkoszne by to dla niej było…

- Palce w cipę. Słońce na prężących się piersiach. Gorąca, otulająca całe ciało rozkosz.

- Zostawisz jej prezent, Anno. Wiesz jaki prezent chcesz jej dać, niewolnico.

- Tak Panie. Sznur.

- Ona pójdzie tą samą drogą co ty. Tą samą plażą co ty, Anno.


---

Ta historia zaczęła się gdy Anna wysiadła z mikrobusu. Przystanek stanowiła pleksiglasowa wiata, naprzeciwko pensjonatu “Bryza”. Nazwa nie była zbyt oryginalna, ale zgadzała się z opisem miejsca który podał jej Pan. Anna zapamiętała dokładnie kolejne punkty swojej drogi, widziane wcześniej na zdjęciach od niego. Teraz mogła liczyć jedynie na swoją pamięć. Podróżowała bez telefonu, dokumentów, portfela i bagażu. W małej torebce miała jedynie trochę gotówki i butelkę wody. Pieniędzy tyle, żeby mogła w razie pomyłki lub rezygnacji w ostatniej chwili wrócić do domu. Z tego powodu do nadmorskiej miejscowości dotarła z kilkoma przesiadkami, pociągiem i busem prywaciarza. Potrzebowała żeby zakup biletu nie wiązał się z żadnymi pytaniami poza żądaniem odliczonej kwoty. Oprócz długiej czerwonej sukienki, bielizny i klapków nie miała niczego więcej. Bez biżuterii, włosy rozpuszczone. Tak jak kazał.

Po kilkugodzinnej podróży czuła zmęczenie. W jej trakcie, siedząc w fotelu snuła kolejne scenariusze dzisiejszego dnia. Zapamiętywała trasę. Popadała w lęk i rozważała powrót do domu. Popadała w ekscytację, żałując że w pociągu nie ma warunków do dyskretnej masturbacji. Długotrwałe seksualne napięcie zmęczyło ją tak samo jak utracony sen. Teraz, gdy była już tak blisko, skupiła się na praktycznej stronie. Zorientować się w którą stronę do morza, znaleźć zejście trzydzieści osiem, po drodze zjeść coś i wypić kawę.

Nie znała dokładnej godziny, ale słońce było jeszcze dość wysoko. To dawało jej nieco czasu. Na plaży miała zacząć iść na zachód dopiero o osiemnastej.

Miejscowość była niewielka ale bardzo zatłoczona. Jedyny turystyczny kurort na dość długim kawałku wybrzeża przeżywał wakacyjne oblężenie. Na głównej uliczce, której nie sposób było ominąć, Anna znalazła się w długim ciągu rodzin, par i młodzieży z kolonii. Wyraźny klimat Polski B, który zaczął się już w mikrobusie, tutaj rozkwitał w pełni. Turystyczna wioska w niczym nie przypominała Annie hotelu all inclusive nad Morzem Śródziemnym kupionego na last minute w zeszłe wakacje. Idąc przed siebie, z perspektywą oddania się najdzikszej fantazji swojego życia, czuła się istotą z innej planety. Fantazji która będzie trwała trzy tygodnie jej właśnie rozpoczętego urlopu.

Zejście na plażę znalazła gdy słońce jeszcze mocno pieściło odsłoniętą skórę. Za wcześnie. Anna wybrała możliwie nie zatłoczoną kawiarnie. Stoliki i krzesła z pomalowanego na biało żeliwa odcinały się stylistyką od otoczenia. Kelnerka wydawała się nie mieć pojęcia o tym, na co zaraz odważy się kobieta w czerwonej sukience, która zamówiła kawę i owocowe ciastko. Mimo to Anna czuła się lubieżnie wyeksponowana. Jakby każdy w kawiarni wiedział że, mimo wyglądu, jest posłuszną suką. Że właśnie robi się mokra.

- jest szesnasta piętnaście - odpowiedziała zapytana kelnerka

W oczekiwaniu na wyznaczoną przez niego godzinę nie miała nic czym mogłaby się zająć. Siedziała nad kawą i myślała o tym o co ją czeka i co ją spotkało. Czuła się całkowicie kontrolowana przez swojego mężczyznę. Do tego stopnia że wspomnienie w jej głowie rozebrzmiało jego głosem.

- Kochasz oddawać się w moją władzę, Anno - wyszeptał stojąc za nią w ciemnej, brudnej bramie kamienicy.

- Tak… kocham czuć twoją kontrolę. Ufać że dasz mi rozkosz i spełnienie.

- Zawsze, kiedy będziesz posłuszna, dostaniesz nagrodę Anno.

- Zawsze jestem posłuszna, Panie. Jestem dla Ciebie. Naga i bosa.

Brama na Pradze o drugiej w nocy nie był pierwszym publicznym miejscem w którym obnażała się na jego rozkaz. Robiła to wcześniej w przebieralni sklepu odzieżowego, miejskim parku, jakiejś uliczce. Za każdym razem narażała się bardziej, i za każdym jego kontrola sytuacji dawała jej bezpieczeństwo i rozkosz. Ta kamienica była wyjątkowa pod innym względem. Była brudna. Stała na delikatnym materiale swojej sukienki, czując że po tym ją wyrzuci. Bała się dotknąć stopą tej posadzki. I, mimo wszystko, była rozpalona. Anna nie była pewna dlaczego wspominała akurat to ich zbliżenie. Może z powodu podobieństwa sposobu na który ją kontrolował. Może dlatego że wtedy poczuła jak dokładnie czyta jej emocje, lęki i ekscytacje.

- Tak Anno. Wezmę cię tutaj. Będziesz rżnięta w brudnym zaułku. I będzie ci się to bardzo, bardzo podobało.

Chwycił ją za włosy. Jej ciało mimowolnie opierało się kiedy oparł ją piersiami o ścianę. Rozstawił jej stopy na posadzce. Sprawdził palcami jej kobiecość, upewniając ich oboje o tym jak bardzo była gotowa. Wstręt, urażona duma, opór, to wszystko ustąpiło gdy zaczął ją brać. Poczuła że to zależy od niego. Elegancki hotel i korytarz obskurnego budynku pasują do niej tak samo. Tak samo jak każde inne miejsce które wybierze. Sposobem na rozkosz i bezpieczeństwo jest bycie uległą. Oddając kontrolę, poczuła wyraźnie czego naprawdę chcę. Zabłagała o to.

- Proszę Cię Panie, obróć mnie przodem do siebie. Rżnij mnie jak swoją sukę patrząc mi w oczy.

Obrócił ją. Oparł o ścianę plecami. Uniosła nogę by mógł głębiej wbić się w jej ciało.

- Widzę cię Anno. Widzę cię moja niewolnico. Czujesz się widziana? Cała, taka jaką jesteś?

- Tak Panie. Taka jestem. Twoja. Oddana, tak jak rozkazałeś.

Miał wtedy dla niej nową sukienkę. Prosty czysty kawałek materiału którym mogła się okryć, zostawiając wieczorową kreację na ziemi. Zrobiła wtedy wszystko tak, jak jej kazał. Pamiętała jak szczęśliwa i dumna była gdy zaprowadził ją do samochodu, zawiózł do hotelu, zaprowadził do wanny.

- Przepraszam, która jest teraz godzina?

- Jest dziesięć po piątej. - kelnerka być może była zdziwiona ponowionym pytaniem, ale Anna nie poświęciła jej tyle uwagi, by to zapamiętać. - Czy podać coś jeszcze?

Wybrała ostatnią kawę. W końcu, gdy zostawi wszystko na plaży, na tym co je i pije pewnie też nie będzie miała kontroli. Czarną z cukrem.

Oddawanie kontroli zawsze fascynowało Annę, ale znajomość z Panem uczyniła z tego aspektu prawdziwy narkotyk. Rozpływała się gdy to on decydował co czuje. Co widzi. Czy oddycha. Teraz znów poczuła opór przed oddaniem resztki swojej wolności. Chłodny głos rozsądku, o którym wiedziała już, że będzie krzyczeć z rozkoszy znów go tracąc.

- Czy cokolwiek jeszcze ode mnie zależy?

Anna niemal natychmiast przypomniała sobie odpowiedź. Jeden powracający rytuał w którym czuła namiastkę swojej władzy. Po niemal każdym spotkaniu, po wszystkim czemu zdecydował się ją poddać, kochała go pieścić ustami. Powoli zaczynając od szyi, przez tors, brzuch, aż do czubka jego penisa. Przyjemność którą sama zdecydowała mu się dać, a którą on z taką rozkoszą przyjmował. Jak absurdalnie by to nie brzmiało, biorąc głęboko w usta jego fiuta, udowadniała sobie iż wszystko spotyka ją z jej własnej woli. Jak bardzo tego chce.

Te wszystkie razy kiedy leżała obok niego, wyczerpana swoim krzykiem. Czy była spocona, brudna, czy jej plecy i uda płonęły od chłosty. Jak mocno nie czułaby w pochwie i odbycie wszystkiego co jej zrobił. Odnajdywała ustami jego penisa i nabijała się na niego. Bezwstydna, wyuzdana, wolna i akceptująca.

- Jest za dwadzieścia szósta

- Poproszę rachunek

Zostawiła napiwek na białym stoliku i wyszła z kawiarni. Pomiędzy przypadkowymi ludźmi do zejścia trzydzieści osiem. Przekroczyła próg plaży, kilkanaście schodków w dół kończących się w piasku. Pierwszy raz spojrzała na morze, wypełniające horyzont za skupiskiem opalających się na piasku ciał.

- Buty zdejmiesz zaraz po zejściu na plażę. Zdejmiesz i zostawisz za sobą.

Zsunęła klapki i ruszyła po gorącym piasku na zachód. Ludzie których mijała, przesuwający się się krajobraz urlopowego sezonu nad morzem, wydawały się całkowicie nierzeczywiste. Jak scenografia rozstawiona dla teatralnej sztuki. Realne było ściśnięte podbrzusze, piasek pod bosymi stopami i zmieszany z ekscytacją strach. Następny przystanek zrobi kiedy oddali się od zejścia na tyle, by widzieć na plaży jedynie pojedyncze osoby. Dotarcie do tego trwało nieznośnie krótko.

Rozwiązała i zdjęła sukienkę, zostając w bieliźnie. W materiał sukienki zawinęła wszystko, co jeszcze posiadała - resztę pieniędzy i butelkę z wodą. Czerwony zwitek zostawiła w zaroślach wierzby, starając się zapamiętać miejsce. Gdyby coś poszło nie tak, gdyby Pan jej nie znalazł, gdyby uciekła, ta sukienka pozwoli jej wrócić. Powrót między ludzi mając jedynie kawałek materiału na ciele byłby upokarzający, ale możliwy. Nagiej, jaka będzie za chwilę, ludzie nie mogliby zobaczyć.

- Stanik i majtki zdejmiesz gdy zostaniesz sama. Rzucisz je na piasek za sobą.

To już. Nie widzę sylwetki tego człowieka który szedł daleko za mną. Teraz mam zostać naga.

- Naga i bosa Anno. Taka masz do mnie przyjść.

Palce zaczęły rozpinać stanik. Anna mogła się temu jedynie poddać. Przestraszone myśli nie były w stanie powstrzymać dłoni zsuwającej prawe ramiączko.

To szalone. Na co ja się zdecydowałam. Zostanę naga, bez niczego na tym odludziu. Każdy kto mnie spotka będzie mógł zrobić ze mną co zechce.

Stanik upadł na piasek. Dłonie odruchowo zasłoniły piersi. Tak jak kiedy pierwszy raz stanęła przed mężczyzną, pragnąca i bojąca się tego co jej zrobi. Tak samo jak wówczas, powoli odsunęły się układając wzdłuż boków.

- Ufam ci Panie

Palce nieubłaganie wsunęły pod materiał majtek na biodrach. Zsunęły je na uda, rzuciły na stopy. Anna zrobiła pierwszy krok nago. Odetchnęła głęboko. Teraz, czując lekki wiatr na całym swoim ciele, miała poczucie że w swoim ryzykanctwie posunęła się zbyt daleko, by dalej się bać. Przyspieszyła aby oddalić się od leżącej w piasku bielizny. Na tyle, by nie móc jej ponownie odnaleźć.

Czuła że spada. Byłaby przerażona, gdyby nie świadomość że on zaraz ją złapie.Inaczej nigdy by się nie odważyła. Teraz, idąc nago i samotnie, przestała się śpieszyć na spotkanie. Dopóki nie przyszedł, dopóki nie złapał jej mocno, może jeszcze chwilę nasycić się dzikim pięknem. Świata i swoim. Jeszcze tylko chwila. Jeszcze tylko krok.

Panu udało się przewidzieć jak zareaguje. Faktycznie czuła się teraz zupełnie wolna. Wiedziała że on poniży ją i zdobędzie mocniej niż kiedykolwiek. Wiedziała że zrobi jej coś nowego. Zanim ją jednak pochwyci, cieszyła się każdą sekundą swobody.

- Zapewne już na mnie patrzy. Śledzi mnie jak ukryty drapieżnik.

Dał jej jeszcze kilka minut po czym wyszedł z nadmorskiego lasu. Anna zamarła widząc jego nagą, umięśnioną sylwetkę zbliżającą się w jej kierunku. Miał sznur. Zbliżył się do niej szybko. Złapał mocno za włosy, odgiął jej głowę naprężając całe ciało. Zmusił do jęku.
 
Mężczyzna

Maks_Orlow

Cichy Podglądacz
Nowy kawałek na WattPad, bo na forum słabo się czyta ściany tekstu:
https://www.wattpad.com/1142317995-kobieta-na-wydmach-5-dziewczynka

Fragment

Wysiedli, a Pan z Markiem wyszli im na spotkanie. Przywitali się. Po czym Pan odwrócił się w kierunku sparaliżowanej niewolnicy.

Chodź do nas Anno. To Paweł i monika.



Monika

Była ubrana. Miała na sobie kolorową letnią sukienkę. Miała delikatne sandały na stopach. Pod parą ramiączek sukienki widoczna była druga, należąca do białego koronkowego stanika. Annie, która nie miała na sobie ubrania od trzech tygodni, bardzo jej teraz brakowało. Możliwość zakrycia ciała dawała tej obcej kobiecie niewypowiedzianą wyższość nad Anną. Nie pozwalała jej myśleć o niczym innym niż o tym kim ta kobieta się dla Anny stanie. Jak będzie ją traktować.

Nieznajoma zaczęła iść ze swoim towarzyszem w ich stronę. Linia sukienki na biodrach zdradzała że ma pod nią majtki.

- Miło was wreszcie zobaczyć - powiedziała uśmiechając się do Adama.

Miała blond włosy równo przystrzyżone na wysokość ramion. Anna przestała przycinać swoje włosy jeszcze na długo przed przyjazdem na plażę. Pan wolał ją w naturalnej fryzurze od początku ich znajomości. Była teraz przestraszona w oczekiwaniu na to jak zwróci się do niej nieznajoma. Z wszystkiego, czego Anna w ciągu swojego życia nauczyła się o nawiązywaniu znajomości, nic nie przygotowało ją na tą sytuację. Nigdy nawet nie wyobrażała sobie że będzie stać nago, poddana woli swojego mężczyzny, naprzeciw wolnej kobiety.

- Jest naprawdę ładna - powiedziała do Adama, przesuwając powoli wzrokiem po ciele niewolnicy.

- Więc będzie mnie poniżać - pomyślała Anna zaciskając bezwiednie pięści. Nie zdobyła się na odpowiedź. Poczuła się całkowicie bezradna. Przypomniało się jej jak pierwszy raz musiała się rozebrać przed lekarką. Chciała odruchowo zasłonić piersi i łono rękami, ale powstrzymała się. Walczyła z sobą by nie stać się na oczach tej kobiety bezradną, zawstydzoną dziewczynką.

- Obróć się Aniu.

Zastanowiła się co mogłaby odpowiedzieć. W jaki sposób sprzeciwić. Na myśl o oporze poczuła ścisk w brzuchu. Zaczerpnięcie powietrza stało się trudne. Po siedemnastu dniach w gospodarstwie jej własne ciało nie pozwalało jej wyrazić niezgody. Nie wiedząc co robić, spojrzała na Pana. Nie reagował. Pozwolił się temu trwać. To znaczyło, że cokolwiek się dzieje, działo się z jego woli. Powoli obróciła się tyłem do kobiety. Ręce ułożył równo wzdłuż bioder, by nie dawać pretekstu dla kolejnego polecenia.

Stała roztrzęsiona na środku podwórza. Z jej oczu pociekły łzy. "Tylko nie jak dziewczynka. Tylko nie jak dziewczynka" kwiliła w swoich myślach. Nowo przybyły mężczyzna wnosił walizkę do ich domu. Kobieta stojąca za jej plecami nie zauważyła jeszcze łez. Anna starała się stać prosto i pewnie. Nawet gdy poczuła jej palce, gładzące ją po kręgosłupie. Świadomie prowokujące przeszywające mrowienie.

- Grzeczna dziewczynka. Adam zawsze miał oko do materiału na niewolnice.

Poczuła okryte sukienką ciało kobiety przywierające do jej nagich pleców. Usta zbliżające się do jej ucha. Anna wzdrygnęła się, powstrzymała chęć odwrócenia głowy.

- Jestem Monika. Dziś w nocy poznamy się lepiej.
 

Podobne tematy


Stripchat
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry