Mimo wszystko czuję konflikt mając fantazję jako dziewica... niby alegoria motoryzacyjna powinna ten konflkt zamknąć, ale mimo wszystko wszelkie fantazje wydają mi się conajmniej przedwczesne na moim etapie braku jakiekolwiek punktu odniesienia...
Wiesz, Valerie, nigdy nie byłem na księżycu, pewnie nigdy nie będę, ale...
Gdy czasem ponosi mnie fantazja, czuję, że tam jestem, czuję, że mogę zobaczyć pas Kuipera, że pierścienie Saturna mam na wyciągnięcie ręki!
Gdy biegnę przez las, czuję się jak Robin Hood w Lasach Sherwood. Nie warto przestawać marzyć, tylko dlatego, że niektóre fantazję się nigdy nie spełnią, albo spełnią się inaczej.
Czucie się nieswojo w fantazji, to jak zabójstwo na niej. Mam ponad cztery dychy, nigdy w głębi duszy nie przestałem marzyć, świat wydaje mi się piękniejszy dzięki temu.
Jedni wiecznie widzą brzydotę, zły stan ducha, niedoskonałości własnej fizyczności, inni zatracają się w poczuciu chwili..
Spróbuj się zatracić, a nie opowiadać o braku punktu odniesienia. Stwórz go, uwierz w niego, a będzie równie realny, co ludzie za oknem!
Ja również mam marzenia, których nigdy nie uskutecznię, np. sex w trójkącie, sex na oczach Mojej Żony za jej przyzwoleniem (trzymam się tematu forum, bo inne moje marzenia mogą się Ci wydać dziwne
), ale to mój świadomy wybór, że ich nie uskutecznię, bo żona chciałaby tego samego
, a ja nie lubię się dzielić! Jednak w marzeniach robię to wszystko i nie czuję się dziwnie,
ba, czuję się, że to jest prawdziwe. Granice fantazji, to Twój problem!