Tagi: katastroficzne, komedia, wulgaryzmy
Co może się wydarzyć, gdy Ziemi zagraża zagłada?
Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, z którym pracuję.
– Widziałeś?! – Wręcz zawołał podekscytowany.
– Ale co? – Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.
– Włącz telewizor! Szybko! – zawołał i się rozłączył.
Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.
Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Na ekranie widać było niewyraźny obraz jakiejś skały, a zgromadzeni komentatorzy starali się powiedzieć coś mądrego.
Proszę państwa! – uciszył towarzystwo prowadzący program – Podsumujmy, co już wiemy na tą chwilę. – „Na tę chwilę”, automatycznie mi się pomyślało. I w ogóle, co to za język? Kogo dziś biorą na prezenterów? – Wiemy, że w kierunku Ziemi zbliża się samotna planeta, która znajduje się prawdopodobnie na drodze kolizyjnej z Ziemią. Skutki zderzenia będą tragiczne. Ziemia i całe życie na niej zostanie doszczętnie zniszczone. Jednak uwaga. Naukowcy nie są zgodni, czy do takiej kolizji dojdzie. Nie popadajmy więc w panikę. Za kilka dni astronomowie będą w stanie wyznaczyć precyzyjnie trajektorię obcej planety w korelacji z orbitą Ziemi. Naukowcy apelują o spokój, nawet gdyby obecne obliczenia się potwierdziły, to mamy jeszcze sześć tygodni i z pewnością nauka znajdzie jakieś rozwiązanie…
Wyłączyłem telewizor. Czyli za sześć tygodni koniec świata? Naukowcy coś wymyślą? Niby co? Jak ma walnąć, to i tak walnie – skomentowałem w myślach to, co usłyszałem.
Pomyślałem, co by tu zrobić, ale skoro się już wyszykowałem do pracy, to pójdę. Nie będę siedział jak kołek sam w domu. Koniec świata czy nie koniec, ale z czegoś trzeba żyć.
Miałem do pracy na ósmą. Tak samo, jak młodociana sąsiadka dwa piętra z góry. Tylko że ona do szkoły. Czasami się spotykaliśmy na klatce schodowej. Nie cierpiałem jej. Aniołek i diabeł w jednym. Jak popatrzeć na nią, to śliczna księżniczka, tylko złotej korony na głowie brakuje. Jednak gdy się odezwie, to cały czar pryska. Zarozumiała, złośliwa, wszystko wie najlepiej i wulgarna. Mała próbka jej wypowiedzi do koleżanki:
„Ja pierdolę, o co mu chodzi? Pojebany jakiś, kurwa? A chuj z nim”.
Wystarczy? Mijając ją na schodach, zawsze uważam, bo obawiam się, że mogłaby podstawić mi nogę, bym zje.. To znaczy, zwalił się na pysk, ku jej uciesze.
I tym razem zbiegała ze schodów szybciej ode mnie. Mijając, potrąciła mnie bez słowa, ale na półpiętrze rzuciła pełne pogardy spojrzenie, zapewne, że nie ustąpiłem jej pierwszeństwa. Ma dopiero szesnaście lat, a taka wredna. Strach pomyśleć, co będzie w przyszłości. O ile jakaś przyszłość w ogóle będzie. Kiedyś powiedziała mi prosto w oczy, że ze mnie dupa, a nie mężczyzna i ona za mężczyznę mnie nie uważa, skoro jestem sam i nie potrafię sobie znaleźć żadnej laski do ruchania. Fakt, mam trzydzieści sześć lat i jestem sam, ale niby o czym to ma świadczyć?! Z zemsty chciałem jej podrzucić napój z pigułką gwałtu i wykorzystać dziewoję. Tylko że w ten sposób bym nie udowodnił, że jestem mężczyzną i by wyszło na jej. Poza tym to karalne. No i nie wiem, gdzie kupić taką pigułkę.
Naukowcy potwierdzili. Kolizja i zagłada Ziemi jest nieunikniona. Co prawda kilku naukowców zgłosiło votum separatum, ale to tylko kilku. Kto by się nimi przejmował. Zawsze znajdzie się ktoś, kto jest w kontrze do oczywistych faktów.
Nadal chodziłem do pracy. Bo co miałem robić? Zresztą inni przeważnie też. Z mojego otoczenia tylko jednego faceta nie było. Zawsze pierwszy w pracy, sumienny, często zostawał po godzinach, a teraz zniknął. Podobno nadrabia zaległości rodzinne. Okazało się, że siedzi w domu i na okrągło rucha żonę i córkę, która wróciła ze studiów. Trochę to dziwne posuwać własną córkę, ale ja nie mam córki, więc trudno mi ocenić wrażenia z takiego pozaprawnego procederu. Tylko co kto mu zrobi? Nawet jak posadzą za kazirodztwo, to długo nie posiedzi. Tylko pięć tygodni. Jednak zazdroszczę mu tego trójkąta.
Szykowałem się do kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Co prawda nie zapłaciłem ostatniego czynszu za mieszkanie, ale na komornika było za wcześnie. Mogłem się spodziewać go za jakieś pół roku, ale wtedy już z pewnością nie przyjdzie.
Spojrzałem przez wizjer. Gówniara z mieszkania dwa piętra wyżej. Czego chce? Jednak w obliczu zagłady planety, nic gorszego nie mogło mnie z jej strony spotkać.
– Hej – rzuciła wyjątkowo grzecznie jak na nią.
Nieproszona wpakowała się do pokoju i również nieproszona, usiadła na kanapie.
– Ma pan coś do picia?
Rany, tyle już słów wypowiedziała i ani jednego wulgaryzmu. Zaczynało się robić dziwnie.
– Wszystko jedno co, może być woda mineralna – zagadała ponownie.
I nadal żadnego wulgaryzmu. Owszem, wie, że nie cierpię wulgaryzmów, ale od kiedy ma to dla niej jakiekolwiek znaczenie?
– Może być gazowana? – zapytałem.
– Aha – potwierdziła.
Przyniosłem szklankę, jej i na wszelki wypadek sobie. Usiadłem obok. Od gówniary czuć było zapach słodkich perfum pomieszany z jej naturalnym erotyzmem. Ba, jakim erotyzmem! Nie sposób było odnieść wrażenia, że aż buzował, wręcz gotował się w niej. Czarny obcisły T-shirt opinający cycki, niezbyt duże, ale wystarczająco, by chciało się je wymiętosić. Czarne obcisłe leginsy opinające doskonale krągły tyłek z jednej strony, a z drugiej strony podkreślające wzgórek łonowy i zjazd ku magicznemu otworkowi. Ech, jaką ja miałem ochotę, by złapać tę gówniarę, zerwać z niej ubranie i ostro wymłócić, ażby darła się wniebogłosy. Wiedziałem jednak, że gdybym to zrobił, jej rodzice, dla których ta rozpuszczona jak dziadowski bicz jedynaczka była oczkiem w głowie, po prostu by mnie zatłukli na śmierć. Co prawda do końca świata i tak pozostało tylko trochę ponad miesiąc, ale nie chciałem tracić życia wcześniej, niż to konieczne.
Nastolatka upiła dwa łyki wody, trochę prychając z powodu licznych bąbelków CO2 ulatujących do atmosfery, co zdawało się już nie mieć znaczenia w kontekście ochrony klimatu.
– To straszne, że niedługo zginiemy i nic nie da się zrobić – odezwała się.
– Są rzeczy, na które nie mamy wpływu – odrzekłem filozoficznie.
– No właśnie. Są też takie, na które mamy wpływ. Ja potrafię sobie wyobrazić, że za pięć tygodni nie będzie Ziemi. Nie jestem tylko w stanie wyobrazić sobie, nic a nic, że mogłabym odejść jako dziewica. To dla mnie zupełnie niewyobrażalne i przerażające zarazem.
– Mogę ci w tym pomóc. – Wspomniany zapach mieszaniny słodkich perfum i seksapilu tego świeżaka, obezwładnił mnie całkowicie, powodując podnoszenie się penisa.
– Naprawdę mógłby pan? – Ucieszyła się.
– Oczywiście.
Nie czekając dłużej, gówniara podskoczyła na równe nogi i z szybkością, o jaką bym ją nie podejrzewał, ściągnęła T-shirt i leginsy. Stała tylko w bieliźnie, też czarnej. Skąpy nacycnik z trudem utrzymywał w ryzach jej baloniki, a materiał skąpych stringów zdawał się resztkami sił zasłaniać dziewczęcą intymność.
– Mam się całkiem rozebrać, czy woli pan mnie rozebrać? – Podrzuciła opcję.
– Rozbierz się – zdecydowałem.
Skoro może sama, to czemu ja mam się męczyć?
Obie osłonki natychmiast zniknęły z jej ciała. Penis naparł mocno na spodnie.
– Chodź tu – powiedziałem, przesuwając ją tak, by stanęła naprzeciwko mnie. Była trochę niepewna, czy zdezorientowana, aż mnie to zdziwiło, bo nigdy taką jej nie widziałem i chyba nikt nie widział.
– Możesz jeszcze zrezygnować, nic się nie stanie – powiedziałem na wszelki wypadek.
– Nie, chcę tego – odpowiedziała wyraźnie podekscytowana. – Już podjęłam decyzję – dodała, przypieczętowując tym samym swój los jako dziewicy.
Ująłem ją za dupkę i zbliżyłem usta do jej łona, całując. Stała, jak to dziewica, ze złączonymi nogami, jednak gdy językiem dotknąłem jej kluczowych receptorów seksualnych, odruchowo stanęła w rozkroku, sugerując tym samym, że rzeczywiście jest już gotowa na wszystko. Pobawiłem się jej szparką wśród gęstniejących westchnień dziewczęcia. Zahaczyłem trochę o jej wrażliwy diamencik; wtedy wysapała, ledwo zdolna mówić z podniecenia:
– Ale od-odjazd.
Odjazd to zaraz będzie, pomyślałem, przerywając oralne pieszczoty. Fiut w spodniach uwierał mnie już zbyt długo. Gdzie ja mam prezerwatywy? Starałem się przypomnieć. Zaraz jednak roześmiałem się w duchu. Jakie to ma znaczenie? Za miesiąc i tak finito. Rozpiąłem spodnie i ściągnąłem z majtkami.
– Wskakuj mała – powiedziałem, wskazując na członka.
– Ja? – Zdziwiła się.
– Samo się nie zrobi – zwróciłem uwagę.
Trochę niezdarnie usiadła na mnie, obejmując kolanami. Zatrzymała się na moment i głęboko westchnęła. Złapała fiuta i zaczęła sobie wciskać powoli do pochwy. W pewnym momencie twarz wykrzywił jej grymas bólu, wstrzymując akcję. Odpuściła, jakby się zastanawiała, ale po paru sekundach nacisnęła mocniej. Poszło! Nie tylko poszło, ale i weszło do końca. No to zacząłem ją ujeżdżać, bo widać, że nie miała jeszcze w tym doświadczenia.
Aż jęknąłem głośniej, czując narastającą przyjemność z orgazmu, a nawet podwójną, spowodowaną tym, że tryskam spermą w tej krnąbrnej i złośliwej małolacie. Taka mała zemsta.
Znowu ktoś przeszkadza mi w zrobieniu kolacji, pukając do drzwi. Spojrzałem przez wizjer. Znowu gówniara.
– Hej – rzuciła od niechcenia jeszcze w przedpokoju. – Rozmawiałam z taką jedną. Koleżanką. I ona zwierzyła mi się, że zrobiła to ze swoim chłopakiem od tyłu. I mówiła, że miała taki odjazd, jak jeszcze nigdy w życiu. Mówiła, że mdlała z rozkoszy, chociaż mnie wydaje się, że trochę ściemniała…
Nie czekałem, aż dokończy. Zgarnąłem ją za łeb i pchnąłem w stronę pokoju, wbijając do środka. Zaskoczona nawet się nie opierała. Złapałem za rękę i pociągnąłem do stolika.
Może tak zareagowałem, bo po seksie tydzień temu, mój apetyt na kolejne małe co nieco był coraz większy. Nawet z sąsiadką po czterdziestce z naprzeciwka. Skoro jednak napatoczyła się gówniara, to jeszcze lepiej.
Miałem ułatwione zadanie. Czarnym T-shirtem mogłem się nie przejmować. Nie przeszkadzał w seksie. Niżej za to krótka spódniczka. Czerwona w czarną grubą kratę. Bułka z masłem.
Nie odzywając się, obróciłem ją przodem w kierunku stolika i mocno popchnąłem, aby się pochyliła.
– Au! – jęknęła, podobnie jak stolik. – Brutalność mojego czynu z pewnością ją zabolała, ale tak miało być.
Spodziewałem się, że ta krnąbrna panna wścieknie się, tymczasem potulnie zgięła kark, opierając się o stolik i wypinając pupę. Podwinąłem wysoko kraciastą spódnicę. Moim oczom ukazały się cieniutkie czerwone figi, idealnie opinające seksowny tyłek. Na ten widok, fiut stanął mi niemal błyskawicznie. Złapałem za górę majtek i szarpnąłem.
– Auuu! – jęknęła znowu, poruszając się pół kroku wstecz, bo moje szarpnięcie było mocne i pewnie też ją zabolało. Zaraz jednak sama powróciła do poprzedniego położenia.
Jej okrzyk bólu zlał się z dźwiękiem dartego materiału. Ściągnąłem z niej resztki majtek i uwolniłem fiuta. Najpierw jednak wsunąłem dłoń między uda od strony pupy i sprawdziłem stan cipki. Była lekko wilgotna, ale zręcznymi ruchami palców zachęciłem ją w kilka sekund do wydzielania obficie śluzu. Wtedy wbiłem się w nią mocno i równie mocno zacząłem popychać, aż chlupało na przemian z piskami małolaty. Potężny orgazm zalał mnie, a pośrednio pochwę panny. Chyba tym razem władowałem w nią cały zapas nasienia.
Gówniara odwróciła się, jeszcze dysząc. Spódniczka opadła, zakrywając co najlepsze. Teraz opierała się tyłkiem i dłońmi o stolik.
– O rany – wysapała z podziwem. – Z pana to jednak prawdziwy mężczyzna. Tak złapać dziewczynę i bez pytania normalnie zerżnąć, i to jeszcze brutalnie – uśmiechnęła się lubieżnie, na moment nieco wypinając biodra. – I to jeszcze tak, by dziewczyna była zadowolona. O rany! Aż tchu nie mogłam złapać. Normalnie nikt mnie jeszcze tak brutalnie nie potraktował. – Promieniała zadowoleniem.
Jej wzrok padł na porwane majtki.
– Oj – westchnęła. Porwał mi pan najlepsze majteczki, ale ja się nie gniewam – pokręciła zalotnie pupą – Pan może. Tylko że… Tylko że skoro teraz będę musiała iść do domu bez majteczek, to muszę skorzystać z łazienki – spojrzała na mnie pytająco.
– Oczywiście. Możesz nawet wziąć prysznic.
– To jeszcze lepiej – ucieszyła się, ściągając ciuchy.
– A właściwie jak masz na imię? – zapytałem.
– Aśka – odrzekła wesoło, zatrzymując się na chwilę w drodze do łazienki.
Po prysznicu, ubrana, acz bez majtek, rzuciła opcję:
– Jak pan chce, to teraz może pan mnie pocałować.
Nie muszę dodawać, że skorzystałem z zaproszenia.
Przy wyjściu nieoczekiwanie wygłosiła namiętnym głosem deklarację, składając przy tym dłonie na piersiach i mrugając zalotnie oczkami:
– Teraz jestem tylko pana. Może pan robić ze mną, co zechce.
I tyle ją tego dnia widziałem.
Widać ta zabawa bardzo się jej spodobała, bo odwiedzała mnie co drugi, trzeci dzień, spragniona seksu. Przeważnie pretekstem było wypróbowanie jakiejś pozycji, której jeszcze nie próbowała albo nie znała.
– Jak mnie dzisiaj pan weźmie? – zapytała zalotnie, zaciekawiona, co dzisiaj się stanie.
– Dzisiaj wezmę cię do filharmonii – wypaliłem w przebłysku myśli. Ostatecznie na Titanicu też orkiestra grała do końca. Prawda?
Omal oczy jej nie wypłynęły ze zdziwienia.
– O rany – odezwała się, gdy już odzyskała mowę. – To hardkor i perwersja w jednym.
Przyjrzałem się mojej gówniarze. Jasnofioletowe leginsy, jak zwykle uwydatniające tyłek i cipkę, zależy, z której strony patrzeć, i kuse wdzianko w grube jaskrawokolorowe poziome pasy. Strój raczej nie nadawał się do filharmonii, ale w obliczu zagłady za osiem dni, nikt chyba nie będzie z tego powodu rozdzierał szat. Chociaż nie miałem wątpliwości, że bez trudu znaleźliby się tacy, którzy chętnie by rozdarli szaty na tej małolacie.
Poszliśmy.
W drodze powrotnej gówniara w ogóle się nie odzywała, co było wyjątkowo dziwne. Podejrzewałem, że jeszcze przetrawia to, co zobaczyła i usłyszała. W końcu pierwszy raz w życiu tam była. I bardzo prawdopodobne, że ostatni, wiecie, o co chodzi.
Weszliśmy do mnie, wtedy odzyskała głos.
– Jeśli teraz nabije mnie pan na swój smyczek, to może zaśpiewam jak ta pani w filharmonii. – Chełpiła się swoimi możliwościami wokalnymi, chociaż do tej pory za bardzo ich nie eksponowała. W przeciwieństwie do nagości.
Normalnie nie była hałaśliwa, nawet dość cicha. Dyskretnie pojękiwała, popiskiwała, podskakując na moim fiucie, albo bez zahamowań rżnięta przeze mnie w dowolnie wybranej pozycji. W sumie to dobrze, bo zwłaszcza w bloku takie dźwięki daleko się niosą. Taka sąsiadka z naprzeciwka po czterdziestce. Regularnie w każdą sobotę jej jęki rozkoszy unoszą się na całej klatce schodowej niczym zapach przypalonego ciasta małżeństwa z parteru.
Pobyt w filharmonii zaostrzył mój apetyt na seks. W sekundę ściągnąłem gówniarze zbędną odzież: leginsy, stringi, fioletowe, jak się okazało, i całą resztę. Sam też pozbyłem się zbędnej odzieży Wszystkiej. Klapnąłem na kanapę ze sterczącym fiutem.
– Wskakuj na smyka i zagraj! – rozkazałem.
Gówniarze nie trzeba było drugi raz powtarzać. Objęła moje nogi swoimi i zręcznie oraz płynnie wprowadziła członka do pochwy niczym wytrawny kierowca kluczyk do stacyjki. No, powiem wam, że tym razem nie hamowała się, dała mocny popis wokalnej interpretacji seksu. Co prawda Urszuli Dudziak raczej z niej nie będzie, ale i tak byłem pod wielkim wrażeniem.
Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, ten, z którym pracuję.
– Widziałeś?! – Wręcz zawołał podekscytowany.
– Ale co? – Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.
– Włącz telewizor! Szybko! – zawołał i się rozłączył.
Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.
Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Filmy z całego świata ukazujące fajerwerki i niezwykłą radość. Przełączyłem na stację informacyjną.
Proszę państwa! – Na ekranie widać było prezenterkę z załzawionymi oczami. – Tę wiadomość podawaliśmy już wielokrotnie, ale przeczytam ją jeszcze raz. Przepraszam państwa za łzy, ale to łzy radości. Nie często jest okazja do tak radosnego komunikatu. Otóż okazało się, że naukowcy popełnili w obliczeniach drobny błąd, ale wystarczająco duży, by obca planeta ominęła Ziemię. Tak proszę państwa. Za sześć dni obca planeta minie Ziemię. O włos, trochę zachwieje naszą starą Ziemią, ale przetrwamy.
Z całego świata nadchodzą tylko dobre informacje. Cały świat się cieszy! W rejonach, w których jeszcze wczoraj toczyły się wojny, wszelkie walki ustały…
Wyłączyłem telewizor. Czyli zagłady jednak nie będzie. Czyli co? Trzeba iść do pracy i jednak będę musiał zapłacić ten zaległy czynsz za mieszkanie.
Planeta przyleciała i odleciała w kosmos, nie czyniąc większych szkód. Może to i dobrze, aczkolwiek zależy. Od czasu radosnego komunikatu nadal na Ziemi nie ma wojen, ludzie się cieszą, ale już wspomina się o narastającym napięciu tu i tam. Przez całe to zamieszanie ceny wszystkiego poszły w górę. Za to prezes w pracy, obwieścił wszystkim kolejną radosną nowinę:
Wiecie zapewne, że wszędzie są podwyżki, żyje się coraz trudniej. Mam więc dla wszystkich dobrą wiadomość. W naszej firmie żadnych podwyżek nie będzie!
I tyle. Zresztą jak zwykle kłamał. Sobie podniósł gażę. Najgorsze jednak, że gówniara już się nie pojawia.
Spokojnie zabrałem się za robienie kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Spojrzałem przez wizjer. Gówniara.
– Hej – zawołała jak zwykle i jak zwykle wparowała do pokoju na kanapę. Tym razem ubrana bez ekstrawagancji. W luźniejszą bluzeczkę i zwykłe dżinsy. – Musimy porozmawiać – stwierdziła.
Siedzieliśmy dobrą minutę, a ona się nie odzywała.
– No co? – W końcu nie wytrzymałem.
– Będziemy mieli dziecko – wypaliła, aż mnie zmroziło. – To znaczy, ja będę miała, ale z panem. Z nikim więcej się nie pieprzyłam, więc na pewno. – Zrobiła pauzę. – Wiem, to moja wina, byłam nieostrożna – złożyła samokrytykę – tylko kto by przypuszczał, że ta obca planeta wykręci taki numer? – Wzruszyła ramionami. – Ale już wszystko sobie poukładałam. Rozmawiałam nawet z psychologiem szkolnym. Powiedział, że mając szesnaście lat, mogę wyjść za mąż, jeśli rodzice się zgodzą. A rodzice niczego mi nie odmawiają. A nawet jeśli – zawahała się – można to załatwić przez sąd opiekuńczy. Wcześniej planowałam, że po szkole będę podróżowała po świecie i bawiła się do trzydziestki, a potem się zobaczy. Teraz zmieniłam zdanie. Obiecuję, że nadal będę się dobrze uczyła. Postanowiłam też, że będę dobrą matką i dobrą żoną. Naprawdę. Mnie nigdy głowa nie bolała i nie będzie bolała – zapewniła, uśmiechając się porozumiewawczo. – Nawet zapisałam się na kurs gotowania. Wcześniej tylko potrafiłam przypalić wodę na herbatę. Naprawdę. – Spojrzała rozbawiona na moment. – Kiedyś wstawiłam wodę w czajniku na gazie i zaraz zadzwoniła do mnie kumpelka. A ja wyszłam i zapomniałam, i czajnik się spalił. Teraz na tym kursie już trochę umiem, a jak skończę, będę dobrze gotować. Co pan na to?
Osz kurwa, pomyślałem, to się porobiło. A tak czułem, że tym pieprzonym naukowcom nie można ufać! Ludzie się cieszą, ale nie wiem. Chyba lepiej byłoby, gdyby ta planeta pierdolnęła w Ziemię. Zwłaszcza że wcześniej czy później ludzie i tak sami się wykończą. Tylko co ja mam teraz zrobić z tą gówniarą? Ziemia ocalała, a ja mam węzeł gordyjski.
Co może się wydarzyć, gdy Ziemi zagraża zagłada?
Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, z którym pracuję.
– Widziałeś?! – Wręcz zawołał podekscytowany.
– Ale co? – Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.
– Włącz telewizor! Szybko! – zawołał i się rozłączył.
Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.
Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Na ekranie widać było niewyraźny obraz jakiejś skały, a zgromadzeni komentatorzy starali się powiedzieć coś mądrego.
Proszę państwa! – uciszył towarzystwo prowadzący program – Podsumujmy, co już wiemy na tą chwilę. – „Na tę chwilę”, automatycznie mi się pomyślało. I w ogóle, co to za język? Kogo dziś biorą na prezenterów? – Wiemy, że w kierunku Ziemi zbliża się samotna planeta, która znajduje się prawdopodobnie na drodze kolizyjnej z Ziemią. Skutki zderzenia będą tragiczne. Ziemia i całe życie na niej zostanie doszczętnie zniszczone. Jednak uwaga. Naukowcy nie są zgodni, czy do takiej kolizji dojdzie. Nie popadajmy więc w panikę. Za kilka dni astronomowie będą w stanie wyznaczyć precyzyjnie trajektorię obcej planety w korelacji z orbitą Ziemi. Naukowcy apelują o spokój, nawet gdyby obecne obliczenia się potwierdziły, to mamy jeszcze sześć tygodni i z pewnością nauka znajdzie jakieś rozwiązanie…
Wyłączyłem telewizor. Czyli za sześć tygodni koniec świata? Naukowcy coś wymyślą? Niby co? Jak ma walnąć, to i tak walnie – skomentowałem w myślach to, co usłyszałem.
Pomyślałem, co by tu zrobić, ale skoro się już wyszykowałem do pracy, to pójdę. Nie będę siedział jak kołek sam w domu. Koniec świata czy nie koniec, ale z czegoś trzeba żyć.
Miałem do pracy na ósmą. Tak samo, jak młodociana sąsiadka dwa piętra z góry. Tylko że ona do szkoły. Czasami się spotykaliśmy na klatce schodowej. Nie cierpiałem jej. Aniołek i diabeł w jednym. Jak popatrzeć na nią, to śliczna księżniczka, tylko złotej korony na głowie brakuje. Jednak gdy się odezwie, to cały czar pryska. Zarozumiała, złośliwa, wszystko wie najlepiej i wulgarna. Mała próbka jej wypowiedzi do koleżanki:
„Ja pierdolę, o co mu chodzi? Pojebany jakiś, kurwa? A chuj z nim”.
Wystarczy? Mijając ją na schodach, zawsze uważam, bo obawiam się, że mogłaby podstawić mi nogę, bym zje.. To znaczy, zwalił się na pysk, ku jej uciesze.
I tym razem zbiegała ze schodów szybciej ode mnie. Mijając, potrąciła mnie bez słowa, ale na półpiętrze rzuciła pełne pogardy spojrzenie, zapewne, że nie ustąpiłem jej pierwszeństwa. Ma dopiero szesnaście lat, a taka wredna. Strach pomyśleć, co będzie w przyszłości. O ile jakaś przyszłość w ogóle będzie. Kiedyś powiedziała mi prosto w oczy, że ze mnie dupa, a nie mężczyzna i ona za mężczyznę mnie nie uważa, skoro jestem sam i nie potrafię sobie znaleźć żadnej laski do ruchania. Fakt, mam trzydzieści sześć lat i jestem sam, ale niby o czym to ma świadczyć?! Z zemsty chciałem jej podrzucić napój z pigułką gwałtu i wykorzystać dziewoję. Tylko że w ten sposób bym nie udowodnił, że jestem mężczyzną i by wyszło na jej. Poza tym to karalne. No i nie wiem, gdzie kupić taką pigułkę.
Tydzień później.
Naukowcy potwierdzili. Kolizja i zagłada Ziemi jest nieunikniona. Co prawda kilku naukowców zgłosiło votum separatum, ale to tylko kilku. Kto by się nimi przejmował. Zawsze znajdzie się ktoś, kto jest w kontrze do oczywistych faktów.
Nadal chodziłem do pracy. Bo co miałem robić? Zresztą inni przeważnie też. Z mojego otoczenia tylko jednego faceta nie było. Zawsze pierwszy w pracy, sumienny, często zostawał po godzinach, a teraz zniknął. Podobno nadrabia zaległości rodzinne. Okazało się, że siedzi w domu i na okrągło rucha żonę i córkę, która wróciła ze studiów. Trochę to dziwne posuwać własną córkę, ale ja nie mam córki, więc trudno mi ocenić wrażenia z takiego pozaprawnego procederu. Tylko co kto mu zrobi? Nawet jak posadzą za kazirodztwo, to długo nie posiedzi. Tylko pięć tygodni. Jednak zazdroszczę mu tego trójkąta.
Szykowałem się do kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Co prawda nie zapłaciłem ostatniego czynszu za mieszkanie, ale na komornika było za wcześnie. Mogłem się spodziewać go za jakieś pół roku, ale wtedy już z pewnością nie przyjdzie.
Spojrzałem przez wizjer. Gówniara z mieszkania dwa piętra wyżej. Czego chce? Jednak w obliczu zagłady planety, nic gorszego nie mogło mnie z jej strony spotkać.
– Hej – rzuciła wyjątkowo grzecznie jak na nią.
Nieproszona wpakowała się do pokoju i również nieproszona, usiadła na kanapie.
– Ma pan coś do picia?
Rany, tyle już słów wypowiedziała i ani jednego wulgaryzmu. Zaczynało się robić dziwnie.
– Wszystko jedno co, może być woda mineralna – zagadała ponownie.
I nadal żadnego wulgaryzmu. Owszem, wie, że nie cierpię wulgaryzmów, ale od kiedy ma to dla niej jakiekolwiek znaczenie?
– Może być gazowana? – zapytałem.
– Aha – potwierdziła.
Przyniosłem szklankę, jej i na wszelki wypadek sobie. Usiadłem obok. Od gówniary czuć było zapach słodkich perfum pomieszany z jej naturalnym erotyzmem. Ba, jakim erotyzmem! Nie sposób było odnieść wrażenia, że aż buzował, wręcz gotował się w niej. Czarny obcisły T-shirt opinający cycki, niezbyt duże, ale wystarczająco, by chciało się je wymiętosić. Czarne obcisłe leginsy opinające doskonale krągły tyłek z jednej strony, a z drugiej strony podkreślające wzgórek łonowy i zjazd ku magicznemu otworkowi. Ech, jaką ja miałem ochotę, by złapać tę gówniarę, zerwać z niej ubranie i ostro wymłócić, ażby darła się wniebogłosy. Wiedziałem jednak, że gdybym to zrobił, jej rodzice, dla których ta rozpuszczona jak dziadowski bicz jedynaczka była oczkiem w głowie, po prostu by mnie zatłukli na śmierć. Co prawda do końca świata i tak pozostało tylko trochę ponad miesiąc, ale nie chciałem tracić życia wcześniej, niż to konieczne.
Nastolatka upiła dwa łyki wody, trochę prychając z powodu licznych bąbelków CO2 ulatujących do atmosfery, co zdawało się już nie mieć znaczenia w kontekście ochrony klimatu.
– To straszne, że niedługo zginiemy i nic nie da się zrobić – odezwała się.
– Są rzeczy, na które nie mamy wpływu – odrzekłem filozoficznie.
– No właśnie. Są też takie, na które mamy wpływ. Ja potrafię sobie wyobrazić, że za pięć tygodni nie będzie Ziemi. Nie jestem tylko w stanie wyobrazić sobie, nic a nic, że mogłabym odejść jako dziewica. To dla mnie zupełnie niewyobrażalne i przerażające zarazem.
– Mogę ci w tym pomóc. – Wspomniany zapach mieszaniny słodkich perfum i seksapilu tego świeżaka, obezwładnił mnie całkowicie, powodując podnoszenie się penisa.
– Naprawdę mógłby pan? – Ucieszyła się.
– Oczywiście.
Nie czekając dłużej, gówniara podskoczyła na równe nogi i z szybkością, o jaką bym ją nie podejrzewał, ściągnęła T-shirt i leginsy. Stała tylko w bieliźnie, też czarnej. Skąpy nacycnik z trudem utrzymywał w ryzach jej baloniki, a materiał skąpych stringów zdawał się resztkami sił zasłaniać dziewczęcą intymność.
– Mam się całkiem rozebrać, czy woli pan mnie rozebrać? – Podrzuciła opcję.
– Rozbierz się – zdecydowałem.
Skoro może sama, to czemu ja mam się męczyć?
Obie osłonki natychmiast zniknęły z jej ciała. Penis naparł mocno na spodnie.
– Chodź tu – powiedziałem, przesuwając ją tak, by stanęła naprzeciwko mnie. Była trochę niepewna, czy zdezorientowana, aż mnie to zdziwiło, bo nigdy taką jej nie widziałem i chyba nikt nie widział.
– Możesz jeszcze zrezygnować, nic się nie stanie – powiedziałem na wszelki wypadek.
– Nie, chcę tego – odpowiedziała wyraźnie podekscytowana. – Już podjęłam decyzję – dodała, przypieczętowując tym samym swój los jako dziewicy.
Ująłem ją za dupkę i zbliżyłem usta do jej łona, całując. Stała, jak to dziewica, ze złączonymi nogami, jednak gdy językiem dotknąłem jej kluczowych receptorów seksualnych, odruchowo stanęła w rozkroku, sugerując tym samym, że rzeczywiście jest już gotowa na wszystko. Pobawiłem się jej szparką wśród gęstniejących westchnień dziewczęcia. Zahaczyłem trochę o jej wrażliwy diamencik; wtedy wysapała, ledwo zdolna mówić z podniecenia:
– Ale od-odjazd.
Odjazd to zaraz będzie, pomyślałem, przerywając oralne pieszczoty. Fiut w spodniach uwierał mnie już zbyt długo. Gdzie ja mam prezerwatywy? Starałem się przypomnieć. Zaraz jednak roześmiałem się w duchu. Jakie to ma znaczenie? Za miesiąc i tak finito. Rozpiąłem spodnie i ściągnąłem z majtkami.
– Wskakuj mała – powiedziałem, wskazując na członka.
– Ja? – Zdziwiła się.
– Samo się nie zrobi – zwróciłem uwagę.
Trochę niezdarnie usiadła na mnie, obejmując kolanami. Zatrzymała się na moment i głęboko westchnęła. Złapała fiuta i zaczęła sobie wciskać powoli do pochwy. W pewnym momencie twarz wykrzywił jej grymas bólu, wstrzymując akcję. Odpuściła, jakby się zastanawiała, ale po paru sekundach nacisnęła mocniej. Poszło! Nie tylko poszło, ale i weszło do końca. No to zacząłem ją ujeżdżać, bo widać, że nie miała jeszcze w tym doświadczenia.
Aż jęknąłem głośniej, czując narastającą przyjemność z orgazmu, a nawet podwójną, spowodowaną tym, że tryskam spermą w tej krnąbrnej i złośliwej małolacie. Taka mała zemsta.
Cztery tygodnie do katastrofy.
Znowu ktoś przeszkadza mi w zrobieniu kolacji, pukając do drzwi. Spojrzałem przez wizjer. Znowu gówniara.
– Hej – rzuciła od niechcenia jeszcze w przedpokoju. – Rozmawiałam z taką jedną. Koleżanką. I ona zwierzyła mi się, że zrobiła to ze swoim chłopakiem od tyłu. I mówiła, że miała taki odjazd, jak jeszcze nigdy w życiu. Mówiła, że mdlała z rozkoszy, chociaż mnie wydaje się, że trochę ściemniała…
Nie czekałem, aż dokończy. Zgarnąłem ją za łeb i pchnąłem w stronę pokoju, wbijając do środka. Zaskoczona nawet się nie opierała. Złapałem za rękę i pociągnąłem do stolika.
Może tak zareagowałem, bo po seksie tydzień temu, mój apetyt na kolejne małe co nieco był coraz większy. Nawet z sąsiadką po czterdziestce z naprzeciwka. Skoro jednak napatoczyła się gówniara, to jeszcze lepiej.
Miałem ułatwione zadanie. Czarnym T-shirtem mogłem się nie przejmować. Nie przeszkadzał w seksie. Niżej za to krótka spódniczka. Czerwona w czarną grubą kratę. Bułka z masłem.
Nie odzywając się, obróciłem ją przodem w kierunku stolika i mocno popchnąłem, aby się pochyliła.
– Au! – jęknęła, podobnie jak stolik. – Brutalność mojego czynu z pewnością ją zabolała, ale tak miało być.
Spodziewałem się, że ta krnąbrna panna wścieknie się, tymczasem potulnie zgięła kark, opierając się o stolik i wypinając pupę. Podwinąłem wysoko kraciastą spódnicę. Moim oczom ukazały się cieniutkie czerwone figi, idealnie opinające seksowny tyłek. Na ten widok, fiut stanął mi niemal błyskawicznie. Złapałem za górę majtek i szarpnąłem.
– Auuu! – jęknęła znowu, poruszając się pół kroku wstecz, bo moje szarpnięcie było mocne i pewnie też ją zabolało. Zaraz jednak sama powróciła do poprzedniego położenia.
Jej okrzyk bólu zlał się z dźwiękiem dartego materiału. Ściągnąłem z niej resztki majtek i uwolniłem fiuta. Najpierw jednak wsunąłem dłoń między uda od strony pupy i sprawdziłem stan cipki. Była lekko wilgotna, ale zręcznymi ruchami palców zachęciłem ją w kilka sekund do wydzielania obficie śluzu. Wtedy wbiłem się w nią mocno i równie mocno zacząłem popychać, aż chlupało na przemian z piskami małolaty. Potężny orgazm zalał mnie, a pośrednio pochwę panny. Chyba tym razem władowałem w nią cały zapas nasienia.
Gówniara odwróciła się, jeszcze dysząc. Spódniczka opadła, zakrywając co najlepsze. Teraz opierała się tyłkiem i dłońmi o stolik.
– O rany – wysapała z podziwem. – Z pana to jednak prawdziwy mężczyzna. Tak złapać dziewczynę i bez pytania normalnie zerżnąć, i to jeszcze brutalnie – uśmiechnęła się lubieżnie, na moment nieco wypinając biodra. – I to jeszcze tak, by dziewczyna była zadowolona. O rany! Aż tchu nie mogłam złapać. Normalnie nikt mnie jeszcze tak brutalnie nie potraktował. – Promieniała zadowoleniem.
Jej wzrok padł na porwane majtki.
– Oj – westchnęła. Porwał mi pan najlepsze majteczki, ale ja się nie gniewam – pokręciła zalotnie pupą – Pan może. Tylko że… Tylko że skoro teraz będę musiała iść do domu bez majteczek, to muszę skorzystać z łazienki – spojrzała na mnie pytająco.
– Oczywiście. Możesz nawet wziąć prysznic.
– To jeszcze lepiej – ucieszyła się, ściągając ciuchy.
– A właściwie jak masz na imię? – zapytałem.
– Aśka – odrzekła wesoło, zatrzymując się na chwilę w drodze do łazienki.
Po prysznicu, ubrana, acz bez majtek, rzuciła opcję:
– Jak pan chce, to teraz może pan mnie pocałować.
Nie muszę dodawać, że skorzystałem z zaproszenia.
Przy wyjściu nieoczekiwanie wygłosiła namiętnym głosem deklarację, składając przy tym dłonie na piersiach i mrugając zalotnie oczkami:
– Teraz jestem tylko pana. Może pan robić ze mną, co zechce.
I tyle ją tego dnia widziałem.
Widać ta zabawa bardzo się jej spodobała, bo odwiedzała mnie co drugi, trzeci dzień, spragniona seksu. Przeważnie pretekstem było wypróbowanie jakiejś pozycji, której jeszcze nie próbowała albo nie znała.
Osiem dni do katastrofy.
– Jak mnie dzisiaj pan weźmie? – zapytała zalotnie, zaciekawiona, co dzisiaj się stanie.
– Dzisiaj wezmę cię do filharmonii – wypaliłem w przebłysku myśli. Ostatecznie na Titanicu też orkiestra grała do końca. Prawda?
Omal oczy jej nie wypłynęły ze zdziwienia.
– O rany – odezwała się, gdy już odzyskała mowę. – To hardkor i perwersja w jednym.
Przyjrzałem się mojej gówniarze. Jasnofioletowe leginsy, jak zwykle uwydatniające tyłek i cipkę, zależy, z której strony patrzeć, i kuse wdzianko w grube jaskrawokolorowe poziome pasy. Strój raczej nie nadawał się do filharmonii, ale w obliczu zagłady za osiem dni, nikt chyba nie będzie z tego powodu rozdzierał szat. Chociaż nie miałem wątpliwości, że bez trudu znaleźliby się tacy, którzy chętnie by rozdarli szaty na tej małolacie.
Poszliśmy.
W drodze powrotnej gówniara w ogóle się nie odzywała, co było wyjątkowo dziwne. Podejrzewałem, że jeszcze przetrawia to, co zobaczyła i usłyszała. W końcu pierwszy raz w życiu tam była. I bardzo prawdopodobne, że ostatni, wiecie, o co chodzi.
Weszliśmy do mnie, wtedy odzyskała głos.
– Jeśli teraz nabije mnie pan na swój smyczek, to może zaśpiewam jak ta pani w filharmonii. – Chełpiła się swoimi możliwościami wokalnymi, chociaż do tej pory za bardzo ich nie eksponowała. W przeciwieństwie do nagości.
Normalnie nie była hałaśliwa, nawet dość cicha. Dyskretnie pojękiwała, popiskiwała, podskakując na moim fiucie, albo bez zahamowań rżnięta przeze mnie w dowolnie wybranej pozycji. W sumie to dobrze, bo zwłaszcza w bloku takie dźwięki daleko się niosą. Taka sąsiadka z naprzeciwka po czterdziestce. Regularnie w każdą sobotę jej jęki rozkoszy unoszą się na całej klatce schodowej niczym zapach przypalonego ciasta małżeństwa z parteru.
Pobyt w filharmonii zaostrzył mój apetyt na seks. W sekundę ściągnąłem gówniarze zbędną odzież: leginsy, stringi, fioletowe, jak się okazało, i całą resztę. Sam też pozbyłem się zbędnej odzieży Wszystkiej. Klapnąłem na kanapę ze sterczącym fiutem.
– Wskakuj na smyka i zagraj! – rozkazałem.
Gówniarze nie trzeba było drugi raz powtarzać. Objęła moje nogi swoimi i zręcznie oraz płynnie wprowadziła członka do pochwy niczym wytrawny kierowca kluczyk do stacyjki. No, powiem wam, że tym razem nie hamowała się, dała mocny popis wokalnej interpretacji seksu. Co prawda Urszuli Dudziak raczej z niej nie będzie, ale i tak byłem pod wielkim wrażeniem.
Sześć dni do katastrofy.
Po śniadaniu szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił kumpel, ten, z którym pracuję.
– Widziałeś?! – Wręcz zawołał podekscytowany.
– Ale co? – Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi.
– Włącz telewizor! Szybko! – zawołał i się rozłączył.
Leniwie wziąłem do ręki pilota i nacisnąłem przypadkowy klawisz numeryczny.
Okazało się, że na wszystkich głównych stacjach jest to samo. Filmy z całego świata ukazujące fajerwerki i niezwykłą radość. Przełączyłem na stację informacyjną.
Proszę państwa! – Na ekranie widać było prezenterkę z załzawionymi oczami. – Tę wiadomość podawaliśmy już wielokrotnie, ale przeczytam ją jeszcze raz. Przepraszam państwa za łzy, ale to łzy radości. Nie często jest okazja do tak radosnego komunikatu. Otóż okazało się, że naukowcy popełnili w obliczeniach drobny błąd, ale wystarczająco duży, by obca planeta ominęła Ziemię. Tak proszę państwa. Za sześć dni obca planeta minie Ziemię. O włos, trochę zachwieje naszą starą Ziemią, ale przetrwamy.
Z całego świata nadchodzą tylko dobre informacje. Cały świat się cieszy! W rejonach, w których jeszcze wczoraj toczyły się wojny, wszelkie walki ustały…
Wyłączyłem telewizor. Czyli zagłady jednak nie będzie. Czyli co? Trzeba iść do pracy i jednak będę musiał zapłacić ten zaległy czynsz za mieszkanie.
Sześć dni po niedoszłej katastrofie.
Planeta przyleciała i odleciała w kosmos, nie czyniąc większych szkód. Może to i dobrze, aczkolwiek zależy. Od czasu radosnego komunikatu nadal na Ziemi nie ma wojen, ludzie się cieszą, ale już wspomina się o narastającym napięciu tu i tam. Przez całe to zamieszanie ceny wszystkiego poszły w górę. Za to prezes w pracy, obwieścił wszystkim kolejną radosną nowinę:
Wiecie zapewne, że wszędzie są podwyżki, żyje się coraz trudniej. Mam więc dla wszystkich dobrą wiadomość. W naszej firmie żadnych podwyżek nie będzie!
I tyle. Zresztą jak zwykle kłamał. Sobie podniósł gażę. Najgorsze jednak, że gówniara już się nie pojawia.
Dwa miesiące później.
Spokojnie zabrałem się za robienie kolacji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Dziwne, nikogo się nie spodziewałem. Spojrzałem przez wizjer. Gówniara.
– Hej – zawołała jak zwykle i jak zwykle wparowała do pokoju na kanapę. Tym razem ubrana bez ekstrawagancji. W luźniejszą bluzeczkę i zwykłe dżinsy. – Musimy porozmawiać – stwierdziła.
Siedzieliśmy dobrą minutę, a ona się nie odzywała.
– No co? – W końcu nie wytrzymałem.
– Będziemy mieli dziecko – wypaliła, aż mnie zmroziło. – To znaczy, ja będę miała, ale z panem. Z nikim więcej się nie pieprzyłam, więc na pewno. – Zrobiła pauzę. – Wiem, to moja wina, byłam nieostrożna – złożyła samokrytykę – tylko kto by przypuszczał, że ta obca planeta wykręci taki numer? – Wzruszyła ramionami. – Ale już wszystko sobie poukładałam. Rozmawiałam nawet z psychologiem szkolnym. Powiedział, że mając szesnaście lat, mogę wyjść za mąż, jeśli rodzice się zgodzą. A rodzice niczego mi nie odmawiają. A nawet jeśli – zawahała się – można to załatwić przez sąd opiekuńczy. Wcześniej planowałam, że po szkole będę podróżowała po świecie i bawiła się do trzydziestki, a potem się zobaczy. Teraz zmieniłam zdanie. Obiecuję, że nadal będę się dobrze uczyła. Postanowiłam też, że będę dobrą matką i dobrą żoną. Naprawdę. Mnie nigdy głowa nie bolała i nie będzie bolała – zapewniła, uśmiechając się porozumiewawczo. – Nawet zapisałam się na kurs gotowania. Wcześniej tylko potrafiłam przypalić wodę na herbatę. Naprawdę. – Spojrzała rozbawiona na moment. – Kiedyś wstawiłam wodę w czajniku na gazie i zaraz zadzwoniła do mnie kumpelka. A ja wyszłam i zapomniałam, i czajnik się spalił. Teraz na tym kursie już trochę umiem, a jak skończę, będę dobrze gotować. Co pan na to?
Osz kurwa, pomyślałem, to się porobiło. A tak czułem, że tym pieprzonym naukowcom nie można ufać! Ludzie się cieszą, ale nie wiem. Chyba lepiej byłoby, gdyby ta planeta pierdolnęła w Ziemię. Zwłaszcza że wcześniej czy później ludzie i tak sami się wykończą. Tylko co ja mam teraz zrobić z tą gówniarą? Ziemia ocalała, a ja mam węzeł gordyjski.