Wbrew pozorom jestem kobietą, a mój problem dotyczy tego, że boję się "nakłonić" mojego faceta na wizytę u lekarza
Sytuacja przedstawia się tak: wydaje mi się, że on cierpi na odmianę stulejki - konkretnie chodzi o "niecofanie" się napletka w stanie wzwodu, tzn czasem jest problem, żeby ponownie przykryć żołądź.
Na http/www.stulejka.com wyczytałam, że może to być spowodowane zatrzymywaniem napletka w jakimś rowku, ale da się to skorygować chociażby poszerzając napletek.
Ale wiem, że jest to dla Niego bardzo krępująca sprawa, a przecież nie chodzi mi o to, żeby cokolwiek mu "wytykać" tylko się martwię
Więc teraz pytanie do Was - jak mam zasugerować wizytę u lekarza, żeby nie poczuł się urażony...
Pozatym, czy myślicie, że jeśli zdecydowalibyśmy się na rozpoczęcie współżycia [jesteśmy ze sobą ponad rok, ale narazie nie pratykujemy ] to taki zabieg będzie absolutnie konieczny ?
Bardzo proszę o wszelkie rady.
Sytuacja przedstawia się tak: wydaje mi się, że on cierpi na odmianę stulejki - konkretnie chodzi o "niecofanie" się napletka w stanie wzwodu, tzn czasem jest problem, żeby ponownie przykryć żołądź.
Na http/www.stulejka.com wyczytałam, że może to być spowodowane zatrzymywaniem napletka w jakimś rowku, ale da się to skorygować chociażby poszerzając napletek.
Ale wiem, że jest to dla Niego bardzo krępująca sprawa, a przecież nie chodzi mi o to, żeby cokolwiek mu "wytykać" tylko się martwię
Więc teraz pytanie do Was - jak mam zasugerować wizytę u lekarza, żeby nie poczuł się urażony...
Pozatym, czy myślicie, że jeśli zdecydowalibyśmy się na rozpoczęcie współżycia [jesteśmy ze sobą ponad rok, ale narazie nie pratykujemy ] to taki zabieg będzie absolutnie konieczny ?
Bardzo proszę o wszelkie rady.