Witam wszystkich po dosyć długiej przerwie .
Niestety, ale mam pewien problem. Nie jest tak do końca związany z miłością, chodzi tutaj o przyjaźń.
A więc od początku:
Jakieś dwa lata temu, siedząc u kumpla w pokoju wszedł kumpel jego brata, a za nim jego siostra. W sumie ładniutka dziewczyna. Ten mój kumpel powiedział wtedy do mnie "ja z nią zakręcę, zobaczysz" a ja do niego "poj***ło Cię, nie masz u niej szans". Jednak poznali się, co jakiś czas przychodziła do niego, a przeważnie jak i on to i ja, czyli spotykaliśmy się z nią we trójkę. I tak po jakimś czasie oni zaczęli być razem, a ona stała się moja koleżanką (wtedy nie miałem żadnej bliskiej przyjaciółki). Czas mijał, im układało się raz lepiej, raz gorzej, ale byli razem. A ja coraz lepiej ją poznawałem. W końcu stała się najbliższą mi dziewczyną (po ponad pół roku, nie działo się to szybko). Coś około maja tamtego roku zaczęliśmy się bardzo dobrze dogadywać, ona powiedziała mi że jestem teraz najważniejszym dla niej przyjacielem, następna osoba po jej chłopaku. Ona była dla mnie najważniejsza dziewczyną pod słońcem, pierwszy raz w życiu miałem tak bliską sobie dziewczynę. Jednak na wakacjach zaczęło się między nimi naprawdę psuć. W końcu pod koniec wakacji zerwali ze sobą na dobre. Po krótkim czasie około 2-3 tygodni zaczęła przychodzić do brata tego chłopaka, chociaż kiedy byli jeszcze razem mówiła że jest on najbardziej znienawidzoną przez nią osobą. Między nami kontakt się urwał, po dopiero półtora miesiąca się zobaczyliśmy, niby nic, gadaliśmy o tym co się przez ten czas działo. Powiedziałem jej że zapomniała o mnie, a ona że "miałam szkołę i dużo innych spraw na głowie, teraz będziemy się spotykać częściej. Nie miałem wyboru- musiałem jej wierzyć na słowo. Ale oczywiście jej słowa się nie sprawdziły. Chodziła do jego brata, o mnie dalej już nie pamiętała. Pod koniec roku widzieliśmy się może ze cztery-pięć razy. Pytałem jej czemu ona to robi, czemu tak często widuje się z jego bratem, który dopiero była dla niej śmiertelnym wrogiem. Odpowiedziała, że bywając tak często u jego rata będzie bliżej swego byłego. Ciężko w to uwierzyć, bo lepiej by jej to wyszło gdyby widywała się tak często ze mną, a nie z jego bratem. Podczas pewnego z tych spotkań, powiedziałem jej że skoro byłem dla niej najlepszym przyjacielem to czemu o mnie zapomniała. Odpowiadała, że miała taki mętlik w głowie, że po prostu nie wiedziała co robić, nie mogła bez swojego byłego już wytrzymać. Podała mi rękę na przeprosiny, zapewniając że teraz będzie o mnie pamiętać. Ja jej ręki nie podałem, powiedziałem tylko że straciłem do niej zaufanie, że jeśli chce abym jej wybaczył, i że wybaczę jej dopiero, jak pokaże że dalej jestem dla niej kimś ważnym. Dwa tygodnie później przy następnym spotkaniu znów podała mi rękę na zgodę, ale ja jej nie podałem, powiedziałem że te dwa tygodnie to zbyt mało aby uwierzyć że dalej jestem dla niej kimś ważnym, że to zbyt mało na wybaczenie. Spuściła tylko głowę. Nigdy nie rozmawiałem z dziewczyna tak otwarcie jak podczas tej ostatniej rozmowy, chciałem abyśmy dalej byli najlepszymi przyjaciółmi. Zależało mi na tej przyjaźni. Kilka dni temu przyszedłem do niej pod pretekstem, że muszę wziąć osłonki od kolumn które kiedyś u niej zostawiłem. Przy okazji naprawiłem jej komputer, bo coś tam nie działał jak powinien. Tak naprawdę przyszedłem spytać się, czy chce odbudować nasza przyjaźń. Znów zapewniła że tak, że teraz już chce sobie dać spokój z miłością na jakiś czas, że znajdzie czas dla mnie by to wszystko odbudować. Obiecała, że w sobotę przyjdzie do mnie, na piwko, w podzięce za tą naprawę. Jednak nie przyszła. Dzwoniłem do niej, aby się dowiedzieć czy nie przyjdzie w najmniej oczekiwanej chwili. Nie odbierała.. dzwoniłem kilka razy. Dzisiaj przekazała kumplowi że bardzo za to przeprasza, ale nie miała czasu. Jak się okazało, zamiast przyjść do mnie wolała do jakiegoś tam kolesia którego rok nie widziała na oczy.
To chyba tyle historii.
Boli mnie to, ze nie mam teraz tak bliskiej osoby jak ona, i że teraz ma mnie daleko gdzieś. Te dwa lata dużo dla mnie znaczyły, pierwszy raz tak blisko poznałem dziewczynę, miałem jedyną przyjaciółkę. Teraz ją niestety, ale chyba straciłem . Nie chcę mieć innej. Dla mnie poznać dziewczynę tak naprawdę głęboko to długi okres. Tutaj minęło dwa lata. I nie wyobrażam sobie innej najlepszej przyjaciółki.
Co Wy o tym sądzicie? Jak powinienem postąpić? Czy jeszcze o to walczyć, czy to już nie ma sensu i nie będzie tak jak dawniej? Bo naprawdę wątpię i to bardzo, że będzie tak jak dawniej.
Liczę na waszą pomoc. Pozdrawiam.
Niestety, ale mam pewien problem. Nie jest tak do końca związany z miłością, chodzi tutaj o przyjaźń.
A więc od początku:
Jakieś dwa lata temu, siedząc u kumpla w pokoju wszedł kumpel jego brata, a za nim jego siostra. W sumie ładniutka dziewczyna. Ten mój kumpel powiedział wtedy do mnie "ja z nią zakręcę, zobaczysz" a ja do niego "poj***ło Cię, nie masz u niej szans". Jednak poznali się, co jakiś czas przychodziła do niego, a przeważnie jak i on to i ja, czyli spotykaliśmy się z nią we trójkę. I tak po jakimś czasie oni zaczęli być razem, a ona stała się moja koleżanką (wtedy nie miałem żadnej bliskiej przyjaciółki). Czas mijał, im układało się raz lepiej, raz gorzej, ale byli razem. A ja coraz lepiej ją poznawałem. W końcu stała się najbliższą mi dziewczyną (po ponad pół roku, nie działo się to szybko). Coś około maja tamtego roku zaczęliśmy się bardzo dobrze dogadywać, ona powiedziała mi że jestem teraz najważniejszym dla niej przyjacielem, następna osoba po jej chłopaku. Ona była dla mnie najważniejsza dziewczyną pod słońcem, pierwszy raz w życiu miałem tak bliską sobie dziewczynę. Jednak na wakacjach zaczęło się między nimi naprawdę psuć. W końcu pod koniec wakacji zerwali ze sobą na dobre. Po krótkim czasie około 2-3 tygodni zaczęła przychodzić do brata tego chłopaka, chociaż kiedy byli jeszcze razem mówiła że jest on najbardziej znienawidzoną przez nią osobą. Między nami kontakt się urwał, po dopiero półtora miesiąca się zobaczyliśmy, niby nic, gadaliśmy o tym co się przez ten czas działo. Powiedziałem jej że zapomniała o mnie, a ona że "miałam szkołę i dużo innych spraw na głowie, teraz będziemy się spotykać częściej. Nie miałem wyboru- musiałem jej wierzyć na słowo. Ale oczywiście jej słowa się nie sprawdziły. Chodziła do jego brata, o mnie dalej już nie pamiętała. Pod koniec roku widzieliśmy się może ze cztery-pięć razy. Pytałem jej czemu ona to robi, czemu tak często widuje się z jego bratem, który dopiero była dla niej śmiertelnym wrogiem. Odpowiedziała, że bywając tak często u jego rata będzie bliżej swego byłego. Ciężko w to uwierzyć, bo lepiej by jej to wyszło gdyby widywała się tak często ze mną, a nie z jego bratem. Podczas pewnego z tych spotkań, powiedziałem jej że skoro byłem dla niej najlepszym przyjacielem to czemu o mnie zapomniała. Odpowiadała, że miała taki mętlik w głowie, że po prostu nie wiedziała co robić, nie mogła bez swojego byłego już wytrzymać. Podała mi rękę na przeprosiny, zapewniając że teraz będzie o mnie pamiętać. Ja jej ręki nie podałem, powiedziałem tylko że straciłem do niej zaufanie, że jeśli chce abym jej wybaczył, i że wybaczę jej dopiero, jak pokaże że dalej jestem dla niej kimś ważnym. Dwa tygodnie później przy następnym spotkaniu znów podała mi rękę na zgodę, ale ja jej nie podałem, powiedziałem że te dwa tygodnie to zbyt mało aby uwierzyć że dalej jestem dla niej kimś ważnym, że to zbyt mało na wybaczenie. Spuściła tylko głowę. Nigdy nie rozmawiałem z dziewczyna tak otwarcie jak podczas tej ostatniej rozmowy, chciałem abyśmy dalej byli najlepszymi przyjaciółmi. Zależało mi na tej przyjaźni. Kilka dni temu przyszedłem do niej pod pretekstem, że muszę wziąć osłonki od kolumn które kiedyś u niej zostawiłem. Przy okazji naprawiłem jej komputer, bo coś tam nie działał jak powinien. Tak naprawdę przyszedłem spytać się, czy chce odbudować nasza przyjaźń. Znów zapewniła że tak, że teraz już chce sobie dać spokój z miłością na jakiś czas, że znajdzie czas dla mnie by to wszystko odbudować. Obiecała, że w sobotę przyjdzie do mnie, na piwko, w podzięce za tą naprawę. Jednak nie przyszła. Dzwoniłem do niej, aby się dowiedzieć czy nie przyjdzie w najmniej oczekiwanej chwili. Nie odbierała.. dzwoniłem kilka razy. Dzisiaj przekazała kumplowi że bardzo za to przeprasza, ale nie miała czasu. Jak się okazało, zamiast przyjść do mnie wolała do jakiegoś tam kolesia którego rok nie widziała na oczy.
To chyba tyle historii.
Boli mnie to, ze nie mam teraz tak bliskiej osoby jak ona, i że teraz ma mnie daleko gdzieś. Te dwa lata dużo dla mnie znaczyły, pierwszy raz tak blisko poznałem dziewczynę, miałem jedyną przyjaciółkę. Teraz ją niestety, ale chyba straciłem . Nie chcę mieć innej. Dla mnie poznać dziewczynę tak naprawdę głęboko to długi okres. Tutaj minęło dwa lata. I nie wyobrażam sobie innej najlepszej przyjaciółki.
Co Wy o tym sądzicie? Jak powinienem postąpić? Czy jeszcze o to walczyć, czy to już nie ma sensu i nie będzie tak jak dawniej? Bo naprawdę wątpię i to bardzo, że będzie tak jak dawniej.
Liczę na waszą pomoc. Pozdrawiam.