• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Dziwy kosmiczne w trzech aktach spisane

Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
OD AUTORA
Opowiadanie znajdujące się poniżej jest z mojej strony swego rodzaju eksperymentem, który został przyjęty na innym forum, mówiąc eufemistycznie, z umiarkowanym entuzjazmem. Dlatego polecam ten tekst tylko osobom odważnym i tym, którzy czują znużenie, czytając tysięczne opowiadanie o „rżnięciu” wszystkiego, co ma dwie nogi i na drzewo nie ucieka. Tak, to nie jest opowiadanie pornograficzne, a fabularne opowiadanie erotyczne. Opowiadanie zawiera też poukrywane tu i tam „cukiereczki”, czyli smaczki do odkrycia przez czytelnika. Być może komuś uda się doszukać tego „podwójnego dna”.
Wersja publikowana tutaj nieco różni się od oryginalnej, a to dlatego, że oryginalna zawiera odniesienia do osób i opowiadań z innego portalu. Tutaj byłyby to z oczywistych powodów niezrozumiałe. Proszę też koniecznie zapoznać się z
tagami!

Tagi: space opera, science fiction, komedia, bez seksu.




Dziwy kosmiczne w trzech aktach spisane


Istotne uwagi dotyczące opowiadania (których można nie czytać).
  • Jeśli drogi czytelniku spodziewasz się tu w ogromnej ilości latających kutasów i spragnionych ich mokrych cipek, z jednej strony albo z drugiej, czegoś poważnego w stylu „Nad pięknym modrym Dunajem”, Johanna Straussa II albo „Słoneczników” Vincenta van Gogha, czy nawet upapranej gliną Camille Claudel w miłosnych objęciach Augusta Rodina, to zdecydowanie powinieneś zawrócić z tej drogi, póki czas. Temu opowiadaniu bliżej, ale tylko troszeczkę, do „Brunetek, blondynek”, Jana Kiepury. Naprawdę tylko troszeczkę. Bardzo troszeczkę.
  • Prawdę mówiąc, nic tu nie jest normalne.
  • Wszelkie podobieństwo do miejsc, zdarzeń, osób, lotów w kosmos powiązanych z NASA jest przypadkowe i niezamierzone. Podobieństwo do wszystkich innych wydarzeń, miejsc i postaci jest zamierzone i nieprzypadkowe.
  • Poglądy wygłaszane przez bohaterów opowiadania nie są tożsame z poglądami autora. A nawet, jeśli są, to autor się do nich nie przyzna.
  • W czasach, w których dzieje się akcja, nikt już nie pamięta o prymitywnym języku angielskim. W całym wszechświecie uniwersalnym językiem porozumiewania się jest język polski. Dzięki temu nie ma potrzeby tłumaczenia dialogów w opowiadaniu, co mogłoby prowadzić do przekłamań.
  • W celu ochrony środowiska naturalnego i ograniczenia efektu cieplarnianego, w opowiadaniu zastosowano ekologiczne zamienniki przekleństw.
Szczęśliwego czytania!


Epizdod 1

Gdzieś w pewnym zakontku... Przepraszam, zakątku Królestwa Fantazji, Atreyu, Bastian i Cesarzowa Fantazji popijali przy barze kolejnego drinka, wsłuchując się w rytmy niezobowiązującej muzyki i dyskutując o pewnym wirze, który niedawno pojawił się w Królestwie Fantazji. Mieszkańców królestwa zaniepokoił fakt, że ów wir powoli, acz nieubłaganie powiększał się, przybierając na sile. Czy mógłby całkowicie zawładnąć ot tak przemocą Królestwem Fantazji? Niby to nie BDSM, ale z pewnością było to niepokojące zjawisko.
Tuż obok, w stajni, wierny koń Atreyu, Artax, posilał się dietetycznym sianem. Może sądzicie, że to niesprawiedliwe, oni w barze, a koń w szopie, ale cóż, konie i ludzie tak mają. A może i nie. Nie wiem wszystkiego. W niektórych opowiadaniach występuje narrator wszech wiedzący, ale nie w tym.

Niespodziewanie lekkie rytmy sączące się z głośnika przeszły w ostrzejszą, a nawet całkiem ostrą muzę i popłynął najnowszy przebój duetu MatiOff. & NachalnaAnetka. Duet piosenkarski trochę fałszował, ale krytycy jego twórczości dawno zamilkli pod presją adherentów zarówno MatiOff, jak i NachalnejAnetki.

Tymczasem w zupełnie innym, położonym na uboczu zakontku... cholera, zakątku Królestwa Fantazji, pewien dziennikarz lądował na Smoku Szczęścia przed potężnymi i zamkniętymi wierzejami bramy znajdującej się między nie mniej potężnymi pofalowanymi skałami ciągnącymi się po horyzont, tuż obok Wodospadu Rozpaczy i Wodospadu Rozkoszy. Gdyby nie wielki czerwony napis „18+”, z większej odległości całość przypominałaby piz... No dobra, wystarczy, że chodzi o „18+”. Reszty sami możecie się domyślić. A jak nie, to nie mój problem. Z bliska, na wspomnianych wierzejach ktoś nie wiedzieć czemu, pewnie jakiś dowcipniś, srayem… Jasna cholera, przepraszam… sprayem namalował już mocno zatarty, ale jeszcze widoczny napis „500+ do każdego drinka”.

– Gdzie jesteśmy? – zapytał zdziwiony dziennikarz.
– No... chodziło ci o syf – odpowiedział smok, długi niczym rozciągnięta prezerwatywa.
– Wypraszam sobie prezerwatywę! – warknął smok – chcesz ze mną latać, to więcej szacunku w narracji proszę! Inaczej wskakuj na konia. Tylko że tu są takie odległości, że prędzej zajeździsz swego na śmierć, niż dogalopujesz na miejsce! Pamiętasz, co spotkało Artaxa? Gdyby nie Bastian, nadal by nie żył!
– No już dobrze, tylko żartowałem – odezwał się ugodowo dziennikarz – to gdzie w końcu jesteśmy?
– Chciałeś syf, masz syf. To najgorsza speluna w Królestwie Fantazji. Jedna ze scen „Gwiezdnych wojen” była tu kręcona. – Smok zmełł beznamiętnie słowa.
– Mówiłem o SF!
– Ups! – wypaszczył się smok – nie dosłyszałem, wybacz stary, ale jestem już stary. Ha, hu, to taki żarcik. Aha i proszę mniej kwiecistych opisów do moich wypowiedzi, dobra?
– Zgoda, zgoda mocium panie, na wszystko zgoda, tylko lećmy już, zanim popsuje się pogoda, do krainy science fiction – odpowiedział zniecierpliwiony dziennikarz.
– Kiepski rym – usiłował dogryźć Smok Szczęścia.
– To wymyśl lepszy tekst! – warknął nerwowo dziennikarz.
– Proszę bardzo. – Ze stoickim spokojem i typową pewnością siebie, odrzekł smok.


Pewien puzon z orkiestry
Pomylił kiedyś rejestry.
Zafałszował był ostro,
Dostał w czarę prosto.

– Trochę jakby nie na temat – rzucił z przekąsem dziennikarz, aby pomniejszyć swoją wpadkę z rymem.
– Nie wspominałeś, że ma być na temat, a i rym lepszy, i fraszka zgrabna – zauważył smok, jak zwykle błyskotliwie.
– No leć już! – zawołał zniecierpliwiony dziennikarz, nie chcąc przyznać, że w tym słownym pojedynku to smok był górą.
I polecieli.

Przelatując nad jakąś ciemną plamą, pismak z zawodowej ciekawości zapytał:
– A to co?
– Swego czasu ktoś zwiózł tu wszystkie nieudane, połamane, pokręcone opowiadania erotyczne z portalu SexForum i zwalił na wielką hałdę. A że to literatura ciężkawa, to pewnej nocy jak coś nie łupnie! Powstała czeluść, w którą cały ten cudaczny chłam wpadł i ślad po nim zaginął.
– Może i lepiej, że ślad zaginął – skomentował dziennikarz.
– Może i lepiej – zgodził się smok.
Przez jakiś czas panowała cisza. Prawie, bo było słychać świst powietrza opływającego szybko lecącego smoka.
– Widzisz jak prędko? Wystarczyły trzy zdrowaśki. – Z dumą i elokwencją wypowiedział się smok londując… hm... lądójąc…, eee... przyziemiając pod rydzem wielkim jak ego niejednego polityka.
– A niech to marchewa przerośnięta! – Pismak zmełł w ustach przekleństwo – Gdzie my jesteśmy?! Nie otake science fiction mi chodziło! Statki kosmiczne, teleporty, kosmici...
– Aaa takie science fiction! – Wreszcie załapał smok. – Chyba tylko powinieneś był powiedzieć „nie o takie” – nie omieszkał jeszcze popisać się właściwą dla siebie błyskotliwością umysłu Smok Szczęścia.
– Czepiasz się szczegółów! – warknął rozeźlony dziennikarz.
– No dobrze, już się nie denerwuj. Każdy może się pomylić. Za trzy mrugnięcia okiem będziemy na miejscu. Orzeł 1 wystartował, komandorze Koenig! – ryknął smok, unosząc się spod grzyba.
Cztery mrugnięcia okiem później, bezpiecznie wylądowali na parkingu Międzynarodowego Portu Kosmicznego imienia Lecha Wałęsy w Gdańsku, nieopodal, a może i opodal stanowiska statku kosmicznego CH-UJ1701 „Antrepryza”.

– Kiwi pro kwo! – zaklął karczemnie dziennikarz. – Przez te twoje kłopoty z nawigacją spóźniłem się na lot, który miałem narra… z którego miałem prowadzić narrację! Tak się mówi?
– Napisz, że miałeś komentować – poradził smok. – I co się tak pieklisz? Przecież kosmolot jeszcze nie wystartował. Widać ma opóźnienie. Czyli zdążyłeś dzięki mnie. Nie na darmo nazywam się Smokiem Szczęścia! Popatrz – dodał po chwili, gapiąc się na napis nad głównym budynkiem kosmoportu. – Ten Wałęsa to niezły agent, żeby tak załatwić sobie nazwanie portu swoim nazwiskiem.
– „Nazwanie nazwiskiem”, kiepsko ci to wyszło jak na inteligentnego smoka.
– Czepiasz się – zbagatelizował uwagę smok, zrzucając dziennikarza z grzbietu.


Epizdod 2

Hm... zacznę od przedstawienia siebie. Nazywam się Makaren LaBamba. Redakcja mojego periodyku, „Stosunki Międzygalaktyczne”, wysłała mnie, abym zrelacjonował jeden wybrany dzień z życia na statku kosmicznym, który wyrusza w rejs, aby badać nieznane dziwne światy, nawiązywać nowe stosunki międzycywilizacyjne, śmiało przelatywać tam, gdzie jeszcze żaden człowiek nie przeleciał... I tak dalej.

Niestety, przez pierwsze dni lotu nic godnego uwagi nie miało miejsca. Poznałem tylko pięć sympatycznych kadetek na praktyce, z renomowanego Państwowego Instytutu Pilotażu Astronautycznego w Wąchocku, znanym pod skróconą nazwą „PIPA w Wąchocku”. Kadetkami: Katarzyną, Kateřiną, Kataliną, Katariiną i Katarujiną, opiekowała się nie mniej, a może nawet bardziej sympatyczna starsza kujonka Karolina.

Jednak sześć dni później...

– Ukulele! – zaklęła siarczyście komandor Jolanta Jąder, dowódczyni statku CH-UJ1701 Antrepryza, z nosem utkwionym w monitorze, na którym widniał komunikat SOS.
Grymas niezadowolenia na twarzy komandor był wystarczająco wymowny dla wszystkich zgromadzonych na mostku nawigacyjnym, aby zrozumieć, że odebrane wezwanie pomocy było jej nie na rękę. Trudno się dziwić, pochodziło z transportowca towarowego, którego jedynym załogantem był kapitan Jan Cipowski, zakała Gwiezdnej Floty.

Krótka dygresja dla niezorientowanych.
Dlaczego zakała Gwiezdnej Floty? Jan Cipowski przyprawiał o ból głowy Główną Administratorkę Osobową Gwiezdnej Floty, a także Naczelne Dowództwo. Jego kontakty z żeńskim personelem floty jakże często kończyły się urlopami macierzyńskimi pań, co powodowało niedobory żeńskiego personelu we flocie. Ogólnie mówiąc, miał dionizyjski styl bycia. Główna Administratorka wezwała nawet kiedyś kapitana Cipowskiego celem reprymendy i udzielenia nagany na piśmie za takie traktowanie stosunków służbowych. Do udzielenia nagany jednak nie doszło, bo kilka miesięcy później Główna Administratorka Osobowa GF udała się na urlop macierzyński.

Komandor nie miała jednak wyjścia. Zgodnie z regulaminem Gwiezdnej Floty, musiała pospieszyć na ratunek.
– Kierunek według namiaru sygnału SOS! Prędkość WAL-1 – Twardym, nawykłym do rozkazywania tonem wydała polecenie pilotowi komandor Jolanta Jąder, po czym wciskając przycisk interkomu, powiedziała: – Zespół ratunkowy na mostek! Starsza kujonka Karolina z kadetkami na mostek! Niech się uczą. – To ostatnie powiedziała już po zwolnieniu przycisku interkomu.
Wkrótce na mostku zjawiły się trzy kobiety w kombinezonach zespołu ratunkowego, a niedługo potem kadetki ze starszą kujonką Karoliną na czele.
– Wanda Walikoń melduje zespół ratunkowy gotowy do akcji! – Zasalutowała służbiście dowódczyni.
– Teleportujecie się na uszkodzony towarowiec i wyciągniecie z kłopotów jedynego członka załogi, czyli dowódcę! I meldować na bieżąco postępy z akcji! – wydała polecenie komandor Jolanta Jąder.
– Rozkaz! – Trzyosobowy zespół ratunkowy udał się do sali teleportu.

Kilkanaście minut później, dowódczyni Wanda Walikoń meldowała z uszkodzonego transportowca:
– Sytuacja opanowana! Członek… och… załogi... bezpieczny! Och!
W tle słyszalne były jakieś dziwne dźwięki, coś jak „mocniej”, „głębiej”, „o tak”, „jak dobrze”, och, oooch”, „au” i temu podobne.
– Co się tam dzieje! – Komandor Jolanta Jąder była wyraźnie zaniepokojona. – Co to za zakłócenia?! Wszystko w porządku? Potrzebujecie wsparcia?
Tymczasem, zamiast rzeczowej odpowiedzi dało się słyszeć stłumioną wymianę zdań nieskierowaną do uszu komandor i raczej daleką od profesjonalnego raportu.
– Teraz ty, Wanda. – To był męski głos.
– Ależ kapitanie, proszę nie rozpinać mi skafandra!
– Cii… nie możesz być przecież gorsza od swoich podwładnych. – Zamruczał męski głos.
– Tak, tak, och, i tak nie mam siły – mamrotała Wanda Walikoń.
– Natychmiast proszę o meldunek! – Komandor Jolanta Jąder wykazywała coraz większe zaniepokojenie.
– Wszystko… tak, tak, wszystko w porządku pani ko… komandor – wysapała Wanda Walikoń. – Ooo… panie kapitanie, tak zaskoczył mnie pan od tyłu… Jak dobrze… Hm. Przepraszam pani komandor, ale powrót na Antrepryzę trochę się opóźni… Oooooch! Jak dobrze i głęboko… Tak, penetruj, penetruj, tak dobrze… Dawno nie było mi…
W tym momencie komandor Jolanta Jąder przerwała transmisję. Mimo że była to transmisja cyfrowa, dla wszystkich na mostku stało się jasne, że równocześnie była nacechowana silnym ładunkiem analogowej, niezwykle erotycznej przyjemności. Być może też innym ładunkiem.
– Trzeba było wysłać męski zespół – mruknęła raczej do siebie komandor.

Pół godziny później cały, choć nieco zdyszany, kapitan Cipowski zjawił się na mostku w otoczeniu uśmiechniętych i wyraźnie zadowolonych ratowniczek.
– Jasiu!!! Żyjesz!!! – niespodziewanie, nie bacząc na etykietę, wrzasnęła starsza kujonka Karolina i z ogłuszającym wizgiem rzuciła się wprost w ramiona kapitana Cipowskiego, niemal w tej samej chwili, w której go dostrzegła. Kadetki zaś nerwowo przestąpiły z nogi na nogę.

Krótka dygresja dla niezorientowanych.
Zapewne niektórych czytelników mogło zdziwić wyjątkowo emocjonalne zachowanie starszej kujonki Karoliny. Jednak spowodowane było długoletnią bliską znajomością z kapitanem Cipowskim, datującą się na czasy liceum. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej o tamtej licealnej znajomości, proponuję otworzyć minet (międzyplanetarna sieć – dawniej Internet) i wyszukać stosowny materiał wpisując hasło: »Zakompleksiony prawiczek Carla opowiadanie«.

– Kapitanie Cipowski – odezwała się komandor Jolanta Jąder – zaopiekuje się panem personel medyczny, konkretnie siostra Daj-ka. Z pewnością potrzebuje pan teraz wypoczynku. Przygotowałam kwaterę z wygodną koją.
Patrząc na komandor Jolantę Jąder, starszej kujące Karolinie wydało się, że w tym momencie mrugnęła okiem do kapitana Cipowskiego. Być może jednak był to tylko nerwowy tik, spowodowany wieloletnią męczącą pracą na stanowisku kierowniczym. Mimo to Karolina poczuła ukłucie zazdrości w trudnym do precyzyjnego zlokalizowania miejscu, gdzieś w okolicy mostka. Było to tym bardziej dezorientujące, albowiem wszyscy akurat znajdowali się na mostku, tyle że dowodzenia.
– Siostro Daj-ka – zwróciła się teraz do pięknej długowłosej blondynki o błękitnych niczym Ocean Spokojny oczach w kształcie kurzych jaj, pełniącej na statku funkcję głównej pielęgniarki pokładowej – proszę zaprowadzić naszego gościa do jego kwatery i służyć pomocą w każdej sprawie. Zapewne nasz gość jest głodny, proszę zapewnić mu także posiłek i nie żałować kompozycji surówkowej z naszej uprawy roślin eko, bio, wege, bezglutenowej, bez GMO, bez MO i z wolnego wybiegu.
– Rozkaz! – odpowiedziała dziwnie rozanielona siostra Daj-ka.
Zaraz potem spojrzała w kierunku Kapitana Cipowskiego. Nim jednak coś zdołała powiedzieć, Jasiu posłał jej tak uroczy uśmiech, iż wywołał nim kolejny napad zazdrości starszej kujonki Karoliny, na szczęście krótkotrwały. Całkowicie uzasadniony, bo w odpowiedzi na ten uśmiech siostra Daj-ka niespodziewanie wysunęła swój rozdwojony język, oblizując nim nieskromnie wargi i nos, zamykając przy tym oczy, aby nie dostała się do nich ślina.

Jeszcze jedna krótka dygresja dla niezorientowanych.
Siostra Daj-ka pochodzi z planety Plot-kar, słynącej nie tylko z kobiet o pięknych długich blond włosach wszędzie, ale także będących posiadaczkami długich i ciętych języków. Są również niezwykle wymagające i skrupulatne pod każdym względem, szczególnie seksualnym. Do tego stopnia, że żaden Ziemianin nie zdołał jeszcze w pełni zadowolić mieszkanki planety Plot-kar. Co prawda po Galaktyce krążą słuchy, że jedynym Ziemianinem, któremu się to udało, był kapitan Cipowski, jednak nie ma na to oficjalnego potwierdzenia, więc być może to tylko plotki.

Wkrótce kapitan Cipowski opuścił mostek statku tanecznym krokiem, obejmując wpół siostrę Daj-kę i podśpiewując refren starej pieśni:

Gdzie ta keja, przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat
Gdzie ta brama na szeroki świat.
Gdzie ta keja, przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest, gdzie to jest?*


Zamieszanie i gwar ucichły. Kadetki z uwagą przyglądały się pracy zespołu na mostku, gdy niespodziewanie…

– Mamjaja! – zawołała władczo do mikrofonu interkomu komandor, aż kadetki zapiszczały, podskakując. Tylko starsza kujonka Karolina zachowała zimną krew. Tymczasem komandor Jolanta Jąder kontynuowała: – Młodszy pilot Mamjaja zgłosi się na mostek!
Gdy tenże się zjawił i objął stery CH-UJ1701 Antrepryza, komandor zeszła z mostku i udała się w sobie tylko znanym kierunku.

Trzynaście minut i czterdzieści dziewięć sekund później.

Alarm! Alarm meteorowy! – odezwała się sztuczna inteligencja kosmolotu. – Za siedemnaście minut nastąpi kolizja z rojem meteorów. Za pięć minut może dojść do kolizji z forpocztą! Ominięcie roju niemożliwe. Kolizja nieunikniona – głosiła beznamiętnie infernalne wieści sztuczna inteligencja.
– Ale co? Jak to? Meteory… skąd tu? Czy… – mamrotał pod nosem bez wątpienia zupełnie zaskoczony młodszy pilot Mamjaja.
Ku zdziwieniu obecnych, jego dezorientacja zaczęła przeradzać się w panikę. Drżącą ręką wcisnął przycisk autopilota i zaraz po nim kolejny z napisem „wspomaganie sterowania przez Szin”. Czyli sztuczną inteligencję.
– Nie mam doświadczenia w przelocie przez rój meteorów – zakomunikowała Szin.
– Dlaczego? – drżącym głosem zadał pytanie Mamjaja.
– Bo jestem sztuczna, a rój meteorów prawdziwy. Ty jesteś od pilotażu! Wyłączam się – rzekła urażona głupim pytaniem.
Młodszy pilot Mamjaja z przerażeniem i bezradnością rozejrzał się po zgromadzonych na mostku.
– A… Źle się czuję – jęknął, po czym poderwał się z fotela i trzymając za brzuch, pognał do klopa, porzucając stery Antrepryzy.

Na mostku zapanowała konsternacja, a rój meteorów był coraz bliżej. Nastąpiło kilka minut zawieszenia. Z pewnością coś należało zrobić. Tylko kto miałby podjąć decyzję? Powinien młodszy pilot Mamjaja, ale on zabunkrował się w kiblu! Wpatrzone z nadzieją w oczach kadetki w końcu zmusiły starszą kujonkę Karolinę do działania.
– Katalina, sprawdź, jak tam pilot Mamjaja!
– Ale on jest w kiblu – pisnęła Katalina.
– To co? Wyciągnij go jakoś! Szybko, sytuacja nadzwyczajna!
– Rozkaz starsza kujonko!
Tymczasem Karolina sięgnęła po rozwiązanie awaryjne. Włączyła kierunkowy interkom.
– Komandor Jolanta Jąder – potwierdziła dowódczyni kontakt.
– Pani komandor, mamy problem na mostku. Rój meteorytów…
– Meteorów. Mamjaja poradzi sobie – przerwała komandor.
– No właśnie nie. Całkowicie się rozsypał! Zamknął się w kiblu i nie wychodzi od czterech minut!
– Dobrze, już idę. – W głosie komandor Jolanty Jąder pobrzmiewały nuty niezadowolenia. Nim się rozłączyła, do uszu Karoliny dobiegły ciche słowa komandor: – Jasiu, puść, muszę iść. – Wywołało to kolejny niespodziewany atak zazdrości starszej kujonki.
Musiała się jednak opanować. Wydarzenia na mostku wymagały skupienia. To nie był dobry moment, na roztrząsanie, co komandor Jolanta Jąder robiła z Janem Cipowskim w jednej kajucie, tym bardziej że z kibla, gdzie zadekował się pilot Mamjaja, wyszła ze spuszczoną głową samiutka Katalina. Była wyraźnie przygaszona, z płaczliwą miną, a z jej włosów kapała jakaś ciecz.
– Co się stało? – zapytała starsza kujonka.
– Osikał mnie… – rozpłakała się kadetka Katalina.
– Katarzyna, Katariina, zajmijcie się Kataliną. Weźcie apteczkę pierwszej pomocy! – rozkazała starsza kujonka Karolina, nie tracąc zimnej krwi. – Nie tą! Tą po lewej. Ta po prawej to apteczka ostatniej pomocy! – doprecyzowała, widząc pomyłkę zestresowanych kadetek.
Zaraz potem coś walnęło w statek, aż iskry się posypały.

Marchew przegniła!, zaklęła w myślach Karolina. To ta forpoczta. Jeśli statek wpadnie w główny rój bez pilota, to… Starsza kujonka niczym nożem przerwała coraz mroczniejszy tok myśli. Nie czas na dramatyzowanie! Za chwilę doświadczona komandor Jolanta Jąder opanuje sytuację. Jakby w odpowiedzi, kilkadziesiąt sekund później, ktoś załomotał do drzwi wejściowych na mostek. Zaraz potem rozległ się trzask interkomu, a w ślad za owym trzaskiem, głos komandor Jolanty Jąder:
– Nie można otworzyć drzwi! Chyba się zacięły! Spróbujcie od środka!
Starsza kujonka natychmiast podskoczyła do drzwi i wcisnęła czerwony przycisk awaryjnego otwierania. Coś zazgrzytało, zawarczało, ale drzwi nie drgnęły. Pozostało spróbować ręcznie, ale i to nie przyniosło rezultatu.
– Kateřina do mnie! – Przywołała najsilniejszą fizycznie kadetkę.
Obie stękając, próbowały ręcznie przynajmniej uchylić drzwi. Bez rezultatu. Zdesperowana starsza kujonka Karolina walnęła z całej siły jeszcze raz w przycisk awaryjnego otwierania. Uszkodzony przycisk wystrzelił ze ściany jak z procy, coś ponownie zazgrzytało, zawarczało, ale znowu bez efektu. Drzwi nie drgnęły.
To ta forpoczta musiała zablokować drzwi, pomyślała Karolina. Spróbowała sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w historii Gwiezdnej Floty doszło do takiego wypadku, żeby nie można było dostać się na mostek dowodzenia z powodu uszkodzonych drzwi. I nie była w stanie przypomnieć sobie takiego precedensu. Cóż, kiedyś zawsze musi być ten pierwszy raz, westchnęła filozoficznie. Teleportacja na mostek! Zabłysnął w głowie starszej kujonki Karoliny pomysł. Jednak jak szybko zabłysnął, tak równie szybko zgasł. Ze względów bezpieczeństwa na pokładzie statku teleportacja była niemożliwa.
– Drzwi zablokowane na cacy – Zwięźle zameldowała komandorce starsza kujonka.
– Ukulele! – Siarczyste przekleństwo komandor Jolanty Jąder z trudem przecisnęło się przez głośnik interkomu. – Nie ma wyjścia. Radźcie sobie sami. Wracam do kajuty.

– I co teraz? Ktoś musi… sterować...– Niepewny głos i wystraszony wzrok kadetki Katarujiny był aż nadto wymowny.
Oczy wszystkich zgromadzonych na mostku, nawet łącznościowca, spoczęły na Karolinie. Prawie wszystkich. Młodszy pilot Mamjaja nadal okupował kibel.
– Ale… Ale ja nie mam jeszcze dyplomu pilotażu! – zawołała zdumiona.
– Ktoś musi – pisnęła Katarzyna.
– Właśnie! – Podjęła temat Katarujina. – Ty starsza kujonko jedyna potrafisz pilotować.
– Ratuj nas. – Nadal płaczliwym głosem odezwała się Katalina ze wciąż mokrymi włosami. Na szczęście nic już z nich nie kapało.
– Nie na darmo masz tytuł kujonki – naciskała Kateřina.
Tak! Jestem kujonką i to starszą! Z dumą, w duchu powiedziała do siebie Karolina, dla dodania odwagi. Nie mogę zawieść kadetek!

Wzięła głęboki oddech, po czym nadając swoim ruchom zdecydowany charakter, niczym komandor Jolanta Jąder, powędrowała na fotel pilota, usadowiając się wygodnie.
A może się uda obejść problem?, pomyślała szpakami karmiona Karolina.
Wcisnęła przycisk „autopilot”, „wspomaganie sterowania przez Szin” oraz na wszelki wypadek „turbo”.
– Musisz przeprowadzić nas przez rój meteorów, inaczej statek zostanie zniszczony! – Starsza kujonka Karolina spróbowała wywrzeć presję na sztuczną inteligencję.
– Już mówiłam! Nic nie poradzę! Rój jest naturalny, a ja sztuczna. Sama sobie radź! Wyłączam się. – Dwa ostatnie zdania powiedziała z irytacją, po czym rzeczywiście się wyłączyła.

Nie było wyjścia. Trzeba było mocno ująć ster w dłonie. Rój meteorów zbliżał się nieubłaganie.

Szybkim ruchem, nie patrząc, bo rozkład klawiszy konsoli sterowania znała na pamięć, wcisnęła przycisk łączności z maszynownią. A przynajmniej tak jej się wydawało.
– Maszynownia! Wszystkie systemy sprawne? – Musiała to wiedzieć.
– Eee... tego… wszystko sprawne, tylko to zęzownia, a nie maszynownia. – Osoba po drugiej stronie komunikatora była wyraźnie zakłopotana.
– Przepraszam – odpowiedziała cicho starsza kujonka Karolina, po czym spiekła raka. Co za wstyd przed kadetkami. Taki prosty i żenujący błąd popełnić!
Nie było jednak czasu na rozczulanie się nad sobą. Ponownie wcisnęła przycisk, tym razem właściwy.
– Maszynownia! Wszystkie systemy sprawne? – Powtórzyła pytanie.
– Tu maszynownia! Wszystkie systemy w normie. Lekko przecieka podajnik siarczku sodanu orgazmitowanego, ale to nie wpływa na sprawność urządzeń. Zresztą już tym przeciekiem się zajmujemy.
– Moc jedna czwarta – zakomenderowała starsza kujonka.
– Jest jedna czwarta – padła odpowiedź po paru sekundach.
Była to sprytna decyzja. Przez rój meteorów i tak nie będzie można lecieć szybko, a ograniczenie mocy napędu ułatwi płynne manewrowanie, w tym przyspieszanie i zwalnianie.

Wlecieli w rój. Widok był tyleż piękny co groźny. Wokół statku śmigały większe lub mniejsze głazy, niektóre o wymyślnych kształtach. Jednak starsza kujonka Karolina nie mogła podziwiać tego widoku. Musiała całą swoją uwagę skupić na omijaniu niebezpiecznych meteorów. Mimo to co jakiś czas słychać było szurnięcia i lekkie uderzenia naturalnych obiektów kosmicznych o sztuczną konstrukcję statku. Pełen napięcia lot trwał prawie czterdzieści minut. Dosłownie na kilkanaście sekund przed opuszczeniem roju, starsza kujonka Karolina musiała się zdekoncentrować, bo nagle coś łupnęło potężnie w statek. Na szczęście wkrótce byli już bezpieczni. Wtedy odezwała się kadetka Kateřina:
– Za nami ciągnie się… – Zaczęła, ale przerwała, lekko się rumieniąc.
– Co?! Dokończ! – rozkazała starsza kujonka Karolina.
– Gówno – pisnęła, jeszcze bardziej się rumieniąc.
– Jak się odzywasz! Co to za odpowiedź! Melduj regulaminowo! – strofowała kadetkę starsza kujonka.
– Ale... Ale naprawdę za nami ciągnie się… gówno. – jęknęła z rezygnacją ostatnie słowo Kateřina.
Starsza kujonka spiorunowała wzrokiem kadetkę. Nie uzyskawszy jasnej odpowiedzi, postanowiła zasięgnąć informacji inaczej.

– Wszystkie sekcje meldować o stratach i uszkodzeniach – zawołała do mikrofonu.
Meldunki z poszczególnych sekcji statku brzmiały optymistycznie, aż do momentu…
– Zgłasza się szambownia. Poważne uszkodzenia. Rozwaliło szambo i mamy duży wyciek!
– No mówiłam, że gówno – cichutko powiedziała kadetka Kateřina.
– Najważniejsze, że się udało i nikt nie ucierpiał. – Starsza kujonka Karolina wstała zza konsoli, wcześniej przełączając sterowanie na automatyczne.
Uśmiechnęła się trochę niepewnie i wtedy rozległy się brawa zgromadzonych. Kadetki nie wytrzymały i zaczęły przytulać się, obściskując starszą kujonkę, szczęśliwe, że przeżyły dzięki jej umiejętnościom.
– Wiecie co? – Starsza kujonka Karolina ponownie odezwała się do zgromadzonych. – Może nie mówmy o tym rozwalonym szambie. Mało prawdopodobne, aby jakiś statek kiedyś natknął się na… na… na chmurę… no wiecie. W raporcie napiszę, że towarzyszyły nam niezidentyfikowane obiekty latające. Takie… Takie mikro cygara. Zgoda?
Nikt nie zaprotestował. I tak skończył się ten pełen emocji szósty dzień na statku kosmicznym CH-UJ1701 Antrepryza.
A co z młodszym pilotem Mamjaja? Właściwie gówno. Lepiej spuśćmy zasłonę milczenia na tego chłoptasia. I wodę w klozecie.


Epizdod 3

Sto dwadzieścia siedem lat, cztery miesiące, osiemnaście dni, czternaście godzin, sześć minut i trzydzieści siedem sekund po poprzednich wydarzeniach.

Zachodnią bramę starego cmentarza na planecie Ziemia mijała właśnie młoda dziewczyna z naręczem kolorowych kwiatów. W ten bezwietrzny, ciepły dzień, jej niebieskie włosy z delikatnymi pasemkami zieleni skrzyły się w świetle Słońca powoli zbliżającego się do horyzontu. Tej rasy kobiety, będąc dziećmi, mają zielone włosy, które w okresie dojrzewania stopniowo zmieniają kolor na niebieski, by stać się takimi całkowicie po zakończeniu okresu dojrzewania. W przypadku tej dziewczyny delikatne zielone pasemka zdradzały, że proces dojrzewania jeszcze się nie zakończył. Była nastolatką.

Jej pewny krok alejkami między rzędami nagrobków sugerował, że dziewczyna doskonale wie, dokąd zmierza i przypuszczalnie nie pierwszy raz. W pewnym momencie zatrzymała się przed jednym z nagrobków. Uważny obserwator mógłby dostrzec na nim napis: „Jan Cipowski, kapitan Gwiezdnej Floty”. Dziewczyna stała nieruchomo przez kilka minut, po czym złożyła wiązankę kwiatów na kamieniu nagrobka. Niespodziewanie w tym samym momencie powiał wiatr, przynosząc z głębi cmentarza, a może nawet zza murów, niezwykle ciche, ale wyraźne słowa:

Czemu ty dręczysz mnie, córko grabarza?
Świeże kwiaty wciąż przynosisz do mnie tu.
Przestań już dręczyć mnie i nie powtarzaj,
Jak twój ojciec sypał ziemię na mój grób.**


A może to nie były słowa? Może to tylko wiatr tak złudnie zaszumiał w koronach drzew? Dziewczyna chwilę jeszcze stała, po czym odwróciła się, odchodząc. Jednak po kilku krokach się zatrzymała. Obróciła w kierunku obecnej kwatery kapitana Jana Cipowskiego, na moment jeszcze raz spoglądając. Następnie ponownie się odwróciła i już zdecydowanym krokiem ruszyła tam skąd przyszła; ku zachodowi Słońca.




* Fragment tekstu piosenki „Gdzie ta keja”. Słowa Jerzy Porębski.
** Fragment tekstu piosenki „Córka grabarza”. Słowa Mariusz Gawrych.
 
Kobieta

Fragolina di Bosco

Podrywacz
Indragorze,opowiadanie przeczytałam wczoraj a dziś uznałam, że zasługuje na komentarz.
Eksperyment się udał!Świetny humor i to począwszy od Istotnych uwag.
Epizdod 1 jest najlepszy.Kapitalne poczucie humoru! Pachnie mi tu Sapkowskim.
Dietetyczne siano,500+ do każdego drinka, nie otake science-fiction mi chodziło,CH-UJ 1701,no i ten syf 🤣SF znaczy.....najgorsza speluna 🤣Że też Cię za to nie zbanowali😆.

Strasznie jestem ciekawa, które opowiadania zapadły się w czeluści 🤔.
Mnóstwo "cukiereczków".Wyłapałam jeszcze odwołania do Sienkiewicza,Fredry i Tolkiena.Kiwi pro kwo i Wałęsa to niezły agent.....no masa tego!A komandor Koenig to z serialu " Kosmos 1999"?
Dziennikarz i Smok Szczęścia są świetni!

Epizdod 2 mimo że także pełen aluzji i humoru jakoś do mnie nie przemówił.Taki ten humor discopolowy.Takie przaśne jaja w kosmosie,mocno przerysowane . Czytałam ten epizod i miałam skojarzenia jak przy odbiorze filmu Spielberga "1941".Parodia?Nie kupuję tego.
Zakończenie jak na takie wariactwo w sumie zwyczajne,chyba że czegoś nie wyłapałam.
 
Mężczyzna

col.Greg

Dominujący
Ja przedtem sie przymierzałem do czytania, ale szczerze mówiąc dopiero Twój post mnie zmobilizował.(śmiech)
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Bardzo dziękuję za lawinę (mimo że jeszcze zimy nie ma) komentarzy. I to pozytywnych, choć też krytycznych. Cieszę się, że opowiadanko wywołało śmiech, bo taki był mój zamiar.

Epizdod 2 mimo że także pełen aluzji i humoru jakoś do mnie nie przemówił.Taki ten humor discopolowy.Takie przaśne jaja w kosmosie,mocno przerysowane .
Kilka osób na innym portalu wyrażało też swój niedosyt czy pewne rozczarowanie tym opowiadaniem, ale co dziwne, tak jakoś opłotkami, bokiem, więc nie byłem w stanie zorientować się, o co chodzi. Wreszcie ktoś napisał konkretniej :)
Więc tak…”Dziwy kosmiczne…” napisałem pod wpływem obejrzanego (kolejny raz) filmu „Wielki wyścig” z rewelacyjnymi rolami Jacka Lemmona, Petera Falka i oczywiście Natalie Wood, który to film jest komedią slapstikową, czyli po polsku można powiedzieć „zwariowaną komedią”. A jak wiadomo, w takiej komedii dzieją się rzeczy niekoniecznie z sensem, a postacie są właśnie przerysowane. Tyle że w odróżnieniu od filmu, akcja mojego opowiadania toczy się w stylu science-fiction. I może owa „slapstikowość” spowodowała, że skojarzyło Ci się to, a szczególnie epizdod 2 z disco polo. A może po prostu mi ten gatunek nie wyszedł? :unsure: Niemniej skojarzenia z „1941” czy „Kosmicznymi jajami” słuszne, bo to ten gatunek :)
I tak, komandor Koenig to ten z serialu „Kosmos 1999”.
Epizdod 3 to takie uspokojenie na koniec po wcześniejszym szybkim tempie albo jak to określiłaś „wariactwie”. A przy okazji trochę romantyczno-słodko-gorzkie przypomnienie, że choć skąpo, to jednak jest to opowiadanie erotyczne. I tak jeszcze trochę o przemijaniu czasu.

A przy okazji:
– Ktoś sprawdził, że opowiadanie wskazane w 2. dygresji dla niezorientowanych, rzeczywiście istnieje? A co za tym idzie „kujonka Karolina” i „Jasiu” nie pojawili się tu przypadkowo.
– Nazwa statku „Antrepryza” też nie jest przypadkowa, dawniej tak określano prywatny cyrk.
– Wszystkie kadetki tak naprawdę mają na imię „Katarzyna”, tylko w różnych językach.

Jeszcze raz dzięki za przeczytanie i co bardzo ważne, za komentarze :)
 
Kobieta

Fragolina di Bosco

Podrywacz
Kilka osób na innym portalu wyrażało też swój niedosyt czy pewne rozczarowanie tym opowiadaniem, ale co dziwne, tak jakoś opłotkami, bokiem, więc nie byłem w stanie zorientować się, o co chodzi. Wreszcie ktoś napisał konkretniej
Żeby powstało opowiadanie ktoś musi je napisać, mieć pomysł, opracować jakiś plan,poświęcić mu sporo czasu.To jest przyjemna,ale ciężka praca a ja jako czytelnik odwdzięczam się komentarzem,pozostawiam po sobie ślad.I wychodzę z założenia, że skoro autor opublikował swoje opowiadanie, to byłoby mu przyjemnie przeczytać coś więcej poza ogólnikowym "super".

A przy okazji:
– Ktoś sprawdził, że opowiadanie wskazane w 2. dygresji dla niezorientowanych, rzeczywiście istnieje? A co za tym idzie „kujonka Karolina” i „Jasiu” nie pojawili się tu przypadkowo
Sprawdziłam,teraz.Ok,opowiadanie istnieje,kujonka Karolina i Jasiu też.Tylko czemu ma to służyć? Robisz reklamę koleżance z innego portalu? Bo chyba nie do końca rozumiem o co chodzi i czemu ma to służyć.
A może po prostu mi ten gatunek nie wyszedł?
Indragorze,to, że mi slapstickowy humor nie podszedł,nie znaczy, że opowiadanie jest nieudane!Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził.
Powtórzę się,epizdod 1 jest kapitalny!Bardzo chętnie przeczytałabym Twoje opowiadanie utrzymane w klimacie fantasy bo widać, że super się w nim czujesz.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Sprawdziłam,teraz.Ok,opowiadanie istnieje,kujonka Karolina i Jasiu też.Tylko czemu ma to służyć? Robisz reklamę koleżance z innego portalu? Bo chyba nie do końca rozumiem o co chodzi i czemu ma to służyć.
To tylko takie mrugniecie okiem, że Karolina i Jasiu (Jan Cipowski) to te same postacie i powyższe opowiadanie jest ciągiem dalszym ich znajomości rozpoczętej w liceum. Oczywiście to tylko zmyłka.
Bardzo chętnie przeczytałabym Twoje opowiadanie utrzymane w klimacie fantasy
Ba! Tylko trzeba mieć jakiś dobry pomysł i scenariusz. Może kiedyś taki pomysł wpadnie mi do głowy. Czas pokaże :)
 
Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
Dla mnie Bomba 😆 Raz się dźwigał lewy kącik, raz prawy, a kilka razy oba naraz 🤗 Smok szczęścia 🥰 Ja się z dumą zbliżam do kryzysu wieku średniego i już snuję plany co wtedy zrobię. W pierwszej trójce moich planów jest tatuaż 🤣 Chcę wyglądać intrygująco i ponętnie, kiedy przyjdzie czas. I tak dumałem niedawno co też chciałbym na swoim ciele wymalować - tak żeby podkreślało to... cokolwiek 🤪 No i nie ważne... Cholera, nieważne jaki eksperyment wizualny przeprowadzałem w myślach nad płótnem swojego wizerunku, zawsze jego wynikiem była podobizna Falkora 🤣
Indragorze, dziękuję za opowiadanie (to i wiele innych!) i powodzenia w dalszym zabawianiu się piórem ✒
 
Podobne tematy

Podobne tematy

Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry