Ja mam nieco inny patent,podczas marszczenia Freda,oczywiście przed panią lub dziewczyną.Mam smycz czyli kawałek skórzanego rzemienia długości ok.80 cm,do którego przymocowana jest opaska z rzepu.Wszystko tak skonstruowane ,żeby dało się mocno ścisnąć moszne powyżej jąder.Rzep ma w jednym miejscu wszyte ucho z rzemienia ze stalowym kółkiem,do którego przypina się rzemień.Ten z kolei wygląda tak,że z jednej strony ma dość dużą pętlę do trzymania go w dłoni a z drugiej karabińczyk od jakiejś smyczy dla psa.Całość umożliwia ciągnięcie przez kobietę w różne strony…,lub po prostu związane jądra,które huśtając się podczas akcji..i ten brzęk metalu…Z praktyki wynika,że smycz ma zwisać z tyłu jąder.Czysty,w krystalicznej postaci odlot dla kobiet i dla mnie.Przeżycia niesamowite.Pewien rodzaj kobiet wręcz to uwielbia.