Muszę jednak zdementować. To że rozumiem zdradzaczy, nie oznacza, że nie potrzebuję monogamii. Jestem tak dramatycznie głupio przylepna, że gdy w związku mam wszystko, czego mi potrzeba (sex + bliskość emocjonalną), to szczęśliwie dla mnie inni faceci dosłownie nie istnieją (nawet pod postacią kolegów/znajomych) i nawet jakby prawdziwy adonis machał by mi swoją biblioteczką i 20 cm penisem - nie ma siły, żebym widziała w tym cokolwiek atrakcyjnego. No ale niestety, powtarzam się, ale życie to nie bajka i nie chcąc tego czasem jestem zmuszona bywać niegrzeczna