Kilka słów od "nocnego marka" (z konieczności)
Nikogo do miłości nie zmusimy. Ja przez wiele lat brnąłem w zgorzknienie i obsesję, że "kobiety to takie i owakie, podłe, wredne itp." bo moje związki wyglądały jak wyglądały.
Prawda była taka, że zwyczajnie źle te swoje uczucia lokowałem, to raz. Dwa - to co na początku, do miłości nie zmusimy, nie ma takiej możliwości. Po wielu latach to zrozumiałem, ponoć lepiej tak niż wcale
Zależy jeszcze jak zostaliśmy odrzuceni.
Kiedyś miałem taki przypadek... Zaprzyjaźniłem się z dziewczyną. Nawet coś więcej... Przez internet. Gadaliśmy godzinami, także przez telefon. Byłem pewien, że jest równie zaangażowana co i ja. Wymienialiśmy się fotkami także każde z nas wiedziało jak ta druga osoba wyglada.
Spotkaliśmy się w końcu.
I zostałem potraktowany najgorzej jak się da, bo z chłodną obojętnością.
Gdybym od razu usłyszał - "nie przyjeżdżaj bo to nie ma sensu" - ok, zabolałoby, ale o wiele mniej. W sumie to do dziś nie wiem po co prowadziła taką grę, ale mniejsza o to.
Spotkaliśmy się po iluś tam latach znowu, przepraszała mnie, ale już machnąłem na to ręką.
Obojętność jest najgorsza. Jeśli się angażuję - wolę z dwojga złego usłyszeć proste "NIE" niż tkwić w zawieszeniu, bo to tak strasznie wyniszcza, że trudno nawet o tym mówić. Poboli, człowiek obliże rany, pójdzie dalej. A obojętność, ghosting itp. rozwalają po całości...