Kawiarnia "Artystyczna Przystań", okazała się być raczej głośnym kotłem, wypełnionym po brzegi ludźmi i kakofonią dźwięków. Sofija, w swojej dopasowanej, szmaragdowej sukience, czuła się jak kolorowy ptak w klatce pełnej wróbli. Edmund spóźnił się, oczywiście. Dziesięć minut, które Sofija spędziła na obserwowaniu krzątających się kelnerów i nerwowym poprawianiu włosów, wydawały się wiecznością. W końcu pojawił się, dysząc lekko i mamrocząc coś o „niezwykłym natężeniu ruchu”.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedział, zerkając na Sofiję przelotnie, jakby bał się kontaktu wzrokowego. – Jakiś… dziwny korek.
– Rozumiem – odparła Sofija, starając się ukryć swoje zirytowanie. Uśmiechnęła się lekko, ale Edmund nie odwzajemnił uśmiechu.
Usiedli przy małym stoliku, ledwo mieszcząc się między dwoma innymi, głośno rozmawiającymi grupami. Kelner podszedł po chwili, a Edmund zamówił pośpiesznie „jakąś kawę”, nie pytając nawet Sofiji o jej preferencje.
– Więc… – zaczął Edmund, kiedy kelner odszedł. Zamilkł na chwilę, bębniąc palcami po stole. – Ładne… miejsce.
Sofija rozejrzała się po kawiarni, gdzie ledwo można było usłyszeć własne myśli.
– Tak, bardzo… klimatyczne – odpowiedziała z lekkim sarkazmem, który na szczęście umknął uwadze Edmunda.
Kolejna chwila ciszy. Edmund nerwowo poprawiał kołnierzyk koszuli.
– A więc… czym się zajmujesz? – zapytał, jakby odczytywał pytanie z telepromptera.
– Pracuję w marketingu – odparła Sofija. – Tworzę kampanie reklamowe, zajmuję się social mediami… Wiesz, te sprawy. A ty?
– Ja… no wiesz… w IT – wymamrotał Edmund, unikając jej wzroku i wpatrując się w swój telefon leżący na stole ekranem do dołu. – Dużo… tych… komputerów.
Sofija uniosła brwi.
– Rozumiem – powiedziała, choć wcale nie rozumiała, co miał na myśli. – Czyli… programista? Analityk?
– No… tak… coś… w tym stylu – odparł Edmund, wzruszając ramionami.
Kelner przyniósł kawy i dwa kawałki ciasta. Edmund natychmiast chwycił za większy kawałek, nawet nie pytając Sofiji, czy ma ochotę na ciasto.
– To… lubisz… ciastka? – zapytała Sofija, z lekkim uśmiechem.
– No… tak – odpowiedział Edmund z pełnymi ustami, krusząc ciasto na obrus. – Dobre.
Sofija westchnęła w duchu. To zapowiadało się na długi wieczór.
– Więc… – próbowała ponownie, mając nadzieję na jakąkolwiek rozmowę. – Oglądałeś ostatnio jakiś ciekawy film? Czytałeś książkę?
– Eeee… nie bardzo – odparł Edmund, zerkając na swój telefon. – Ostatnio… byłem zajęty.
– Czym? – zapytała Sofija, choć już przeczuwała odpowiedź.
– No wiesz… praca… te sprawy – wymamrotał Edmund.
W tym momencie Sofija poczuła, że jej cierpliwość się wyczerpuje.
– Słuchaj… – zaczął Edmund, odkładając widelec z głośnym brzękiem. – Ja… wiesz… szczerze mówiąc… nie szukam… no wiesz… niczego… poważnego.
Sofija spojrzała na niego z rezygnacją.
– Rozumiem – powiedziała cicho. – Czyli… to chyba… tyle?
– No… chyba tak – odparł Edmund, z wyraźną ulgą w głosie. – Miło było… poznać.
– Ciebie również – skłamała Sofija, zerkając ukradkiem na zegarek. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec.
Po tym niezręcznym pożegnaniu, Sofija i Edmund wyszli z kawiarni, oboje z poczuciem ulgi, że to już koniec. Niestety, los miał dla nich inny plan. Okazało się, że ich samochody stały zaparkowane niemal obok siebie. A co gorsza, kiedy wsiedli do aut, Edmund zauważył że samochód Sofiji nie chce odpalić. Na domiar złego trafili prosto w sam środek gigantycznego korka, który zdawał się rozciągać na całe miasto.
Edmund westchnął ciężko. Nie miał ochoty spędzać kolejnych minut w towarzystwie tego człowieka, ale sytuacja była bez wyjścia.
– Wygląda na to, że nigdzie się stąd nie ruszysz – powiedział, zerkając na morze stojących samochodów.
– Skoro i tak stoimy… może cię podwiozę? Pomoc drogowa oraz taxi i tak nie przyjedzie zbyt prędklo – zapytał, starając się brzmieć obojętnie. – Mieszkasz chyba niedaleko.
Sofija, choć niechętnie, zgodziła się. Perspektywa stania w korku samej była jeszcze mniej kusząca.
W samochodzie panowała gęsta cisza. Edmund nerwowo przestawiał biegi, a Sofija wpatrywała się w okno, obserwując krople deszczu spływające po szybie. Nagle, kątem oka, zauważyła, że Edmund co chwilę zerka na jej nogi. Miała na sobie cienkie, czarne rajstopy, które opinały jej zgrabne nogi. Poczuła lekkie ukłucie irytacji, ale jednocześnie… coś innego. Jakieś dziwne, nieznane jej dotąd napięcie.
W pewnym momencie, kiedy Edmund skręcał na skrzyżowaniu, Sofija, pochylając się lekko, by poprawić torebkę, zobaczyła coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Pod siedzeniem pasażera, częściowo wsunięta pod dywanik, leżała… zużyta prezerwatywa.
Zamarła. Poczuła, jak jej policzki płoną. Nie wiedziała, co myśleć. Czy to możliwe, że Edmund… przed chwilą… czy to dlatego się spóźnił?
Szybko odwróciła wzrok, udając, że nic nie widziała. Ale obraz ten utkwił jej w pamięci. Napięcie w samochodzie stało się niemal namacalne. Sofija czuła na sobie wzrok Edmunda, który co chwilę zerkał na jej nogi, a ona, z kolei, nie mogła przestać myśleć o tym, co zobaczyła pod siedzeniem. Ironia losu – utknęli w korku, uwięzieni w małej przestrzeni, otoczeni przez morze samochodów, a między nimi wisiało gęste, pełne niedomówień i skrywanych myśli powietrze.
Napięcie w samochodzie było tak gęste, że można je było kroić nożem. Sofija wciąż czuła na sobie wzrok Edmunda, a w jej głowie kotłowały się myśli o prezerwatywie znalezionej pod siedzeniem.
Nagle radio zatrzeszczało, dźwięk gwałtownie się podgłośnił, a potem… coś przeskoczyło. Na ułamek sekundy panowała absolutna cisza, po czym z głośników popłynęła jakaś niezrozumiała melodia, jakby z innej stacji, z innego wymiaru.
W tym samym momencie oboje poczuli dziwną, nieodpartą potrzebę mówienia prawdy. Tylko i wyłącznie prawdy.
Edmund, jakby wyrwany z transu, spojrzał na Sofiję i wyznał:
– Wiesz… ja… mam fetysz. Kobiece rajstopy. Długie nogi… i… no wiesz… pupa. To mnie… kręci. Bardzo.
Sofija, zaskoczona jego nagłą szczerością, poczuła, jak jej policzki ponownie płoną. Ale tym razem nie z zażenowania, a z… ciekawości. Nie mogła powstrzymać się od odpowiedzi:
– Ja… zauważyłam tę prezerwatywę pod siedzeniem, zawsze kręciły mnie szybkie numerki z nowo poznanymi.
Edmund spuścił wzrok, rumieniąc się lekko.
– No tak… – wymamrotał. – To… z ostatniego… no wiesz… Sprawiałaś wrażenie chcesz poważnego związku.
Cisza zawisła w samochodzie na chwilę, ale tym razem była to cisza innego rodzaju. Napięcie nie zniknęło, ale zmieniło swój charakter. Zamiast krępującej atmosfery, pojawiło się coś w rodzaju… ekscytacji.
Wtedy Sofija, pod wpływem impulsu, wyznała coś, co od dawna w niej drzemało:
– Też mam fetysz… lubię… smak nasienia. I… lubię… robić to oralnie. Czuję wtedy, że mam pełną kontrolę.
Edmund spojrzał na nią z niedowierzaniem, a potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Naprawdę? – zapytał, a w jego głosie słychać było rosnące podniecenie.
– Naprawdę – odpowiedziała Sofija, patrząc mu prosto w oczy.
Wtedy Edmund wyznał coś jeszcze:
– Nigdy nie miałem kobiety, która by… sama z siebie… wiesz… zaproponowała… Coś takiego. Zawsze musiałem… prosić. To… bardzo mnie podnieca.
W samochodzie zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie szumem deszczu i odgłosami klaksonów. Ale ta cisza była teraz pełna elektryzującego napięcia. Oboje czuli, że coś się zmieniło. Niezręczna randka zamieniła się w coś zupełnie innego. W coś… ekscytującego. W coś… niebezpiecznego. W coś, co mogło ich połączyć w sposób, którego żadne z nich się nie spodziewało.
Po wyznaniach, elektryzujące napięcie wypełniło wnętrze samochodu. Edmund, wciąż pod wrażeniem szczerości Sofiji, zerkał na jej nogi w czarnych rajstopach, które w świetle ulicznych latarni wydawały się jeszcze bardziej kuszące.
– Masz… piękne nogi – wyszeptał, a w jego głosie drżało pożądanie.
Sofija uśmiechnęła się zmysłowo i położyła dłoń na jego udzie, delikatnie je gładząc.
– Dziękuję – odpowiedziała cicho i delikatnie rozwarła nogi jakby w geście zaproszenia.
Edmund poczuł dreszcz. Uniósł swoją rękę i delikatnie dotknął jej nogi tuż nad kolanem. Materiał rajstop był gładki i ciepły. Potem, z narastającą odwagą, jego dłoń powędrowała wyżej, pod sukienkę Sofiji, muskając jej nagie udo. To nie były rajstopy a pończochy. Sofija przymknęła oczy, oddychając głęboko kiedy położył dłonie na jej majtkach
– Wiesz… – wyszeptał Edmund, a jego głos był teraz ledwo słyszalny. – Zawsze marzyłem… żeby dotknąć… tak…
Sofija uniosła lekko biodra, dając mu więcej swobody.
– Więc dotykaj – wyszeptała, patrząc mu prosto w oczy.
Edmund, z drżącymi dłońmi, delikatnie rozchylił jej nogi, a jego dotyk stał się bardziej śmiały. Sofija jęknęła cicho, czując narastające podniecenie. W jej głowie pojawiła się nagła, nieodparta myśl. Chciała go… teraz.
W tym momencie korek zaczął się rozluźniać. Samochody ruszyły powoli. Edmund cofnął dłoń, ale spojrzenia obojga były pełne pożądania.
– Chyba… musimy jechać – wymamrotał.
Sofija, nie zważając na to, co się dzieje na zewnątrz, pochyliła się i, zręcznie manewrując w ciasnym wnętrzu samochodu, rozpięła mu rozporek. Edmund wstrzymał oddech, zaskoczony jej odwagą. Sofija, z determinacją w oczach, wzięła go w dłoń i ruszała zmysłowo.
Edmund jęknął głośno, czując falę gorąca rozlewającą się po całym ciele. Zapomniał o korku, o samochodach, o całym świecie. Liczyło się tylko to, co działo się między nimi, ten intymny akt, ta nagła eksplozja pożądania.
Po chwili, gdy korek zaczął się trochę rozchodzić, Sofija osunęła się, podwijając swoją sukienkę dla wygody. wsparła się kolanami w stronę edmunda wypięła tyłek w stronę szyby i pochyliła się nad jego rozporkiem. Spojrzała na Edmunda, który oddychał ciężko, z rumieńcami na twarz, na sam widok jej wypiętego tyłka odbijającego się w bocznej szybie był maksymalnie twardy.
– Chyba… musimy jechać – powtórzyła słysząc klaksony, tym razem z lekkim uśmiechem.
Edmund, wciąż oszołomiony tym, co się stało, ruszył z miejsca.
Sofija delikatnie musnęła jego czubek językiem, a po jego ciele przeszedł dreszcz. Potem objęła go ustami, powoli i zmysłowo. Edmund jęknął cicho, czując, jak fala gorąca rozlewa się po całym ciele. Sofija poruszała ustami delikatnie, ale stanowczo. Edmund czuł, jak jego oddech staje się coraz szybszy, a napięcie w jego ciele narasta. Każdy jej ruch, każdy dotyk, potęgował jego doznania.
– Oh… Sofija… – wyszeptał, a jego głos był ledwo słyszalny.
KIedy korek się rozluźnił patrzył na drogę i słyszzał tytlko ciche cmoknięcia, odgłosy ssania, a momentami delikatne chlupotanie śliny, gdy przesuwała ustami wzdłuż jego długości. Te dźwięki, tak intymne i zmysłowe, potęgowały jego podniecenie do granic możliwości. Czuł, jak jej wilgotny język pieści każdy milimetr jego ciała, a jej usta obejmują go z czułością i pożądaniem
W tym momencie, gdy Edmund był już na granicy… Sofija delikatnie zwolniła tempo, a potem odsunęła się na chwilę, unosząc głowę.
– Za bardzo smakujesz… – wyszeptała Sofija, a jej głos był niski i zmysłowy. – Nie chcę, żeby to się tak szybko skończyło.
– Naprawdę? – zdołał wykrztusić.
Sofija uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła się ponownie, kontynuując pieszczoty. Tym razem jej ruchy były wolniejsze, bardziej zmysłowe, skupione na każdym detalu. Edmund jęknął cicho, czując, jak fala gorąca ponownie go zalewa. Czuł jej oddech na swojej skórze, delikatny dotyk jej języka, ciepło jej ust. Każdy jej ruch był precyzyjny i pełen czułości, a jednocześnie emanował z niego dzika, pierwotna siła.
Jego ciało napinało się i drżało pod jej dotykiem, a oddech stawał się coraz bardziej urywany. Czuł, że jest blisko… bardzo blisko. Granica, którą przed chwilą niemal przekroczył, znów się do niego zbliżała, a wraz z nią narastało uczucie nieopisanej rozkoszy. Sofija czuła to napięcie, wyczuwała każdy drgnienie jego ciała i z rozkoszą podsycała ten ogień, prowadząc go coraz bliżej krawędzi. W końcu, z cichym, stłumionym jękiem, Edmund poczuł, jak fala rozkoszy przetacza się przez jego ciało. Poczuł gęsty, ciepły płyn wypełniający usta Sofiji.
Sofija przez chwilę pozostała nieruchoma, pozwalając mu w pełni doświadczyć tego momentu. Potem delikatnie poruszyła ustami, smakując go i powoli połykając. Jej oczy były zamknięte, a na twarzy malował się wyraz rozkoszy i spełnienia. Delikatnie przełknęła, a potem otworzyła oczy i spojrzała na Edmunda z lekkim uśmiechem, oblizując wargi.
– Mniam… – wyszeptała cicho, a w jej głosie słychać było satysfakcję.
W tym samym momencie radio w samochodzie znów zatrzeszczało. Dźwięk był głośny i nagły, jakby ktoś przestawił stację na sam szum. Przez ułamek sekundy panowała ogłuszająca cisza, a potem z głośników popłynęła jakaś niezrozumiała melodia, jakby z innej stacji, z innego wymiaru. Efekt był piorunujący. Zarówno Edmund, jak i Sofija, oderwali się od siebie, zaskoczeni i nieco zdezorientowani.
Edmund natomiast siedział przez chwilę bez ruchu, oddychając ciężko i próbując zebrać myśli. Jego twarz była czerwona, a oczy wciąż rozszerzone.
– Co… co to było? – wymamrotał w końcu, spoglądając na radio.
– Wygląda na to, że… interwencja z góry – odpowiedziała Sofija z figlarnym uśmiechem. – A może po prostu zła stacja.
Edmund spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Mimo zaskoczenia i lekkiego szoku, czuł się… niesamowicie. Doświadczył czegoś intensywnego i niespodziewanego, a wszystko to w tak nietypowych okolicznościach.
W samochodzie zapanowała chwila ciszy, przerywana jedynie szumem deszczu i cichym dźwiękiem radia, które grało już tylko zwykłą muzykę. Jednak ta cisza była teraz inna niż wcześniej. Była to cisza pełna wspomnień, napięcia, które dopiero co eksplodowało, i obietnicy, że to jeszcze nie koniec.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedział, zerkając na Sofiję przelotnie, jakby bał się kontaktu wzrokowego. – Jakiś… dziwny korek.
– Rozumiem – odparła Sofija, starając się ukryć swoje zirytowanie. Uśmiechnęła się lekko, ale Edmund nie odwzajemnił uśmiechu.
Usiedli przy małym stoliku, ledwo mieszcząc się między dwoma innymi, głośno rozmawiającymi grupami. Kelner podszedł po chwili, a Edmund zamówił pośpiesznie „jakąś kawę”, nie pytając nawet Sofiji o jej preferencje.
– Więc… – zaczął Edmund, kiedy kelner odszedł. Zamilkł na chwilę, bębniąc palcami po stole. – Ładne… miejsce.
Sofija rozejrzała się po kawiarni, gdzie ledwo można było usłyszeć własne myśli.
– Tak, bardzo… klimatyczne – odpowiedziała z lekkim sarkazmem, który na szczęście umknął uwadze Edmunda.
Kolejna chwila ciszy. Edmund nerwowo poprawiał kołnierzyk koszuli.
– A więc… czym się zajmujesz? – zapytał, jakby odczytywał pytanie z telepromptera.
– Pracuję w marketingu – odparła Sofija. – Tworzę kampanie reklamowe, zajmuję się social mediami… Wiesz, te sprawy. A ty?
– Ja… no wiesz… w IT – wymamrotał Edmund, unikając jej wzroku i wpatrując się w swój telefon leżący na stole ekranem do dołu. – Dużo… tych… komputerów.
Sofija uniosła brwi.
– Rozumiem – powiedziała, choć wcale nie rozumiała, co miał na myśli. – Czyli… programista? Analityk?
– No… tak… coś… w tym stylu – odparł Edmund, wzruszając ramionami.
Kelner przyniósł kawy i dwa kawałki ciasta. Edmund natychmiast chwycił za większy kawałek, nawet nie pytając Sofiji, czy ma ochotę na ciasto.
– To… lubisz… ciastka? – zapytała Sofija, z lekkim uśmiechem.
– No… tak – odpowiedział Edmund z pełnymi ustami, krusząc ciasto na obrus. – Dobre.
Sofija westchnęła w duchu. To zapowiadało się na długi wieczór.
– Więc… – próbowała ponownie, mając nadzieję na jakąkolwiek rozmowę. – Oglądałeś ostatnio jakiś ciekawy film? Czytałeś książkę?
– Eeee… nie bardzo – odparł Edmund, zerkając na swój telefon. – Ostatnio… byłem zajęty.
– Czym? – zapytała Sofija, choć już przeczuwała odpowiedź.
– No wiesz… praca… te sprawy – wymamrotał Edmund.
W tym momencie Sofija poczuła, że jej cierpliwość się wyczerpuje.
– Słuchaj… – zaczął Edmund, odkładając widelec z głośnym brzękiem. – Ja… wiesz… szczerze mówiąc… nie szukam… no wiesz… niczego… poważnego.
Sofija spojrzała na niego z rezygnacją.
– Rozumiem – powiedziała cicho. – Czyli… to chyba… tyle?
– No… chyba tak – odparł Edmund, z wyraźną ulgą w głosie. – Miło było… poznać.
– Ciebie również – skłamała Sofija, zerkając ukradkiem na zegarek. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec.
Po tym niezręcznym pożegnaniu, Sofija i Edmund wyszli z kawiarni, oboje z poczuciem ulgi, że to już koniec. Niestety, los miał dla nich inny plan. Okazało się, że ich samochody stały zaparkowane niemal obok siebie. A co gorsza, kiedy wsiedli do aut, Edmund zauważył że samochód Sofiji nie chce odpalić. Na domiar złego trafili prosto w sam środek gigantycznego korka, który zdawał się rozciągać na całe miasto.
Edmund westchnął ciężko. Nie miał ochoty spędzać kolejnych minut w towarzystwie tego człowieka, ale sytuacja była bez wyjścia.
– Wygląda na to, że nigdzie się stąd nie ruszysz – powiedział, zerkając na morze stojących samochodów.
– Skoro i tak stoimy… może cię podwiozę? Pomoc drogowa oraz taxi i tak nie przyjedzie zbyt prędklo – zapytał, starając się brzmieć obojętnie. – Mieszkasz chyba niedaleko.
Sofija, choć niechętnie, zgodziła się. Perspektywa stania w korku samej była jeszcze mniej kusząca.
W samochodzie panowała gęsta cisza. Edmund nerwowo przestawiał biegi, a Sofija wpatrywała się w okno, obserwując krople deszczu spływające po szybie. Nagle, kątem oka, zauważyła, że Edmund co chwilę zerka na jej nogi. Miała na sobie cienkie, czarne rajstopy, które opinały jej zgrabne nogi. Poczuła lekkie ukłucie irytacji, ale jednocześnie… coś innego. Jakieś dziwne, nieznane jej dotąd napięcie.
W pewnym momencie, kiedy Edmund skręcał na skrzyżowaniu, Sofija, pochylając się lekko, by poprawić torebkę, zobaczyła coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Pod siedzeniem pasażera, częściowo wsunięta pod dywanik, leżała… zużyta prezerwatywa.
Zamarła. Poczuła, jak jej policzki płoną. Nie wiedziała, co myśleć. Czy to możliwe, że Edmund… przed chwilą… czy to dlatego się spóźnił?
Szybko odwróciła wzrok, udając, że nic nie widziała. Ale obraz ten utkwił jej w pamięci. Napięcie w samochodzie stało się niemal namacalne. Sofija czuła na sobie wzrok Edmunda, który co chwilę zerkał na jej nogi, a ona, z kolei, nie mogła przestać myśleć o tym, co zobaczyła pod siedzeniem. Ironia losu – utknęli w korku, uwięzieni w małej przestrzeni, otoczeni przez morze samochodów, a między nimi wisiało gęste, pełne niedomówień i skrywanych myśli powietrze.
Napięcie w samochodzie było tak gęste, że można je było kroić nożem. Sofija wciąż czuła na sobie wzrok Edmunda, a w jej głowie kotłowały się myśli o prezerwatywie znalezionej pod siedzeniem.
Nagle radio zatrzeszczało, dźwięk gwałtownie się podgłośnił, a potem… coś przeskoczyło. Na ułamek sekundy panowała absolutna cisza, po czym z głośników popłynęła jakaś niezrozumiała melodia, jakby z innej stacji, z innego wymiaru.
W tym samym momencie oboje poczuli dziwną, nieodpartą potrzebę mówienia prawdy. Tylko i wyłącznie prawdy.
Edmund, jakby wyrwany z transu, spojrzał na Sofiję i wyznał:
– Wiesz… ja… mam fetysz. Kobiece rajstopy. Długie nogi… i… no wiesz… pupa. To mnie… kręci. Bardzo.
Sofija, zaskoczona jego nagłą szczerością, poczuła, jak jej policzki ponownie płoną. Ale tym razem nie z zażenowania, a z… ciekawości. Nie mogła powstrzymać się od odpowiedzi:
– Ja… zauważyłam tę prezerwatywę pod siedzeniem, zawsze kręciły mnie szybkie numerki z nowo poznanymi.
Edmund spuścił wzrok, rumieniąc się lekko.
– No tak… – wymamrotał. – To… z ostatniego… no wiesz… Sprawiałaś wrażenie chcesz poważnego związku.
Cisza zawisła w samochodzie na chwilę, ale tym razem była to cisza innego rodzaju. Napięcie nie zniknęło, ale zmieniło swój charakter. Zamiast krępującej atmosfery, pojawiło się coś w rodzaju… ekscytacji.
Wtedy Sofija, pod wpływem impulsu, wyznała coś, co od dawna w niej drzemało:
– Też mam fetysz… lubię… smak nasienia. I… lubię… robić to oralnie. Czuję wtedy, że mam pełną kontrolę.
Edmund spojrzał na nią z niedowierzaniem, a potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Naprawdę? – zapytał, a w jego głosie słychać było rosnące podniecenie.
– Naprawdę – odpowiedziała Sofija, patrząc mu prosto w oczy.
Wtedy Edmund wyznał coś jeszcze:
– Nigdy nie miałem kobiety, która by… sama z siebie… wiesz… zaproponowała… Coś takiego. Zawsze musiałem… prosić. To… bardzo mnie podnieca.
W samochodzie zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie szumem deszczu i odgłosami klaksonów. Ale ta cisza była teraz pełna elektryzującego napięcia. Oboje czuli, że coś się zmieniło. Niezręczna randka zamieniła się w coś zupełnie innego. W coś… ekscytującego. W coś… niebezpiecznego. W coś, co mogło ich połączyć w sposób, którego żadne z nich się nie spodziewało.
Po wyznaniach, elektryzujące napięcie wypełniło wnętrze samochodu. Edmund, wciąż pod wrażeniem szczerości Sofiji, zerkał na jej nogi w czarnych rajstopach, które w świetle ulicznych latarni wydawały się jeszcze bardziej kuszące.
– Masz… piękne nogi – wyszeptał, a w jego głosie drżało pożądanie.
Sofija uśmiechnęła się zmysłowo i położyła dłoń na jego udzie, delikatnie je gładząc.
– Dziękuję – odpowiedziała cicho i delikatnie rozwarła nogi jakby w geście zaproszenia.
Edmund poczuł dreszcz. Uniósł swoją rękę i delikatnie dotknął jej nogi tuż nad kolanem. Materiał rajstop był gładki i ciepły. Potem, z narastającą odwagą, jego dłoń powędrowała wyżej, pod sukienkę Sofiji, muskając jej nagie udo. To nie były rajstopy a pończochy. Sofija przymknęła oczy, oddychając głęboko kiedy położył dłonie na jej majtkach
– Wiesz… – wyszeptał Edmund, a jego głos był teraz ledwo słyszalny. – Zawsze marzyłem… żeby dotknąć… tak…
Sofija uniosła lekko biodra, dając mu więcej swobody.
– Więc dotykaj – wyszeptała, patrząc mu prosto w oczy.
Edmund, z drżącymi dłońmi, delikatnie rozchylił jej nogi, a jego dotyk stał się bardziej śmiały. Sofija jęknęła cicho, czując narastające podniecenie. W jej głowie pojawiła się nagła, nieodparta myśl. Chciała go… teraz.
W tym momencie korek zaczął się rozluźniać. Samochody ruszyły powoli. Edmund cofnął dłoń, ale spojrzenia obojga były pełne pożądania.
– Chyba… musimy jechać – wymamrotał.
Sofija, nie zważając na to, co się dzieje na zewnątrz, pochyliła się i, zręcznie manewrując w ciasnym wnętrzu samochodu, rozpięła mu rozporek. Edmund wstrzymał oddech, zaskoczony jej odwagą. Sofija, z determinacją w oczach, wzięła go w dłoń i ruszała zmysłowo.
Edmund jęknął głośno, czując falę gorąca rozlewającą się po całym ciele. Zapomniał o korku, o samochodach, o całym świecie. Liczyło się tylko to, co działo się między nimi, ten intymny akt, ta nagła eksplozja pożądania.
Po chwili, gdy korek zaczął się trochę rozchodzić, Sofija osunęła się, podwijając swoją sukienkę dla wygody. wsparła się kolanami w stronę edmunda wypięła tyłek w stronę szyby i pochyliła się nad jego rozporkiem. Spojrzała na Edmunda, który oddychał ciężko, z rumieńcami na twarz, na sam widok jej wypiętego tyłka odbijającego się w bocznej szybie był maksymalnie twardy.
– Chyba… musimy jechać – powtórzyła słysząc klaksony, tym razem z lekkim uśmiechem.
Edmund, wciąż oszołomiony tym, co się stało, ruszył z miejsca.
Sofija delikatnie musnęła jego czubek językiem, a po jego ciele przeszedł dreszcz. Potem objęła go ustami, powoli i zmysłowo. Edmund jęknął cicho, czując, jak fala gorąca rozlewa się po całym ciele. Sofija poruszała ustami delikatnie, ale stanowczo. Edmund czuł, jak jego oddech staje się coraz szybszy, a napięcie w jego ciele narasta. Każdy jej ruch, każdy dotyk, potęgował jego doznania.
– Oh… Sofija… – wyszeptał, a jego głos był ledwo słyszalny.
KIedy korek się rozluźnił patrzył na drogę i słyszzał tytlko ciche cmoknięcia, odgłosy ssania, a momentami delikatne chlupotanie śliny, gdy przesuwała ustami wzdłuż jego długości. Te dźwięki, tak intymne i zmysłowe, potęgowały jego podniecenie do granic możliwości. Czuł, jak jej wilgotny język pieści każdy milimetr jego ciała, a jej usta obejmują go z czułością i pożądaniem
W tym momencie, gdy Edmund był już na granicy… Sofija delikatnie zwolniła tempo, a potem odsunęła się na chwilę, unosząc głowę.
– Za bardzo smakujesz… – wyszeptała Sofija, a jej głos był niski i zmysłowy. – Nie chcę, żeby to się tak szybko skończyło.
– Naprawdę? – zdołał wykrztusić.
Sofija uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła się ponownie, kontynuując pieszczoty. Tym razem jej ruchy były wolniejsze, bardziej zmysłowe, skupione na każdym detalu. Edmund jęknął cicho, czując, jak fala gorąca ponownie go zalewa. Czuł jej oddech na swojej skórze, delikatny dotyk jej języka, ciepło jej ust. Każdy jej ruch był precyzyjny i pełen czułości, a jednocześnie emanował z niego dzika, pierwotna siła.
Jego ciało napinało się i drżało pod jej dotykiem, a oddech stawał się coraz bardziej urywany. Czuł, że jest blisko… bardzo blisko. Granica, którą przed chwilą niemal przekroczył, znów się do niego zbliżała, a wraz z nią narastało uczucie nieopisanej rozkoszy. Sofija czuła to napięcie, wyczuwała każdy drgnienie jego ciała i z rozkoszą podsycała ten ogień, prowadząc go coraz bliżej krawędzi. W końcu, z cichym, stłumionym jękiem, Edmund poczuł, jak fala rozkoszy przetacza się przez jego ciało. Poczuł gęsty, ciepły płyn wypełniający usta Sofiji.
Sofija przez chwilę pozostała nieruchoma, pozwalając mu w pełni doświadczyć tego momentu. Potem delikatnie poruszyła ustami, smakując go i powoli połykając. Jej oczy były zamknięte, a na twarzy malował się wyraz rozkoszy i spełnienia. Delikatnie przełknęła, a potem otworzyła oczy i spojrzała na Edmunda z lekkim uśmiechem, oblizując wargi.
– Mniam… – wyszeptała cicho, a w jej głosie słychać było satysfakcję.
W tym samym momencie radio w samochodzie znów zatrzeszczało. Dźwięk był głośny i nagły, jakby ktoś przestawił stację na sam szum. Przez ułamek sekundy panowała ogłuszająca cisza, a potem z głośników popłynęła jakaś niezrozumiała melodia, jakby z innej stacji, z innego wymiaru. Efekt był piorunujący. Zarówno Edmund, jak i Sofija, oderwali się od siebie, zaskoczeni i nieco zdezorientowani.
Edmund natomiast siedział przez chwilę bez ruchu, oddychając ciężko i próbując zebrać myśli. Jego twarz była czerwona, a oczy wciąż rozszerzone.
– Co… co to było? – wymamrotał w końcu, spoglądając na radio.
– Wygląda na to, że… interwencja z góry – odpowiedziała Sofija z figlarnym uśmiechem. – A może po prostu zła stacja.
Edmund spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Mimo zaskoczenia i lekkiego szoku, czuł się… niesamowicie. Doświadczył czegoś intensywnego i niespodziewanego, a wszystko to w tak nietypowych okolicznościach.
W samochodzie zapanowała chwila ciszy, przerywana jedynie szumem deszczu i cichym dźwiękiem radia, które grało już tylko zwykłą muzykę. Jednak ta cisza była teraz inna niż wcześniej. Była to cisza pełna wspomnień, napięcia, które dopiero co eksplodowało, i obietnicy, że to jeszcze nie koniec.