Albo "stety", albo "niestety", ale mnie złota epoka papierowego porno (circa połowa lat 90') ominęła kompletnie. Po studiach i wojsku obiecałem sobie, że już nie zwalę gruchy ani razu i przez 7 lat (do urodzin potomstwa) jechałem na żywych laskach. Kawalerskie układy FwB, wyrywy ONS, potem na stałe i ślub, i porno nie było potrzebne - jakby nie istniało.
Jedyny kontakt z porno, to było jak z dziewczyną poszliśmy w gości do jej psiapsiuły, i facet tej psiapsiuły wyciągną mnie na festiwal, czy targi
"Eroticon", w Warszawie gdzieś chyba na Woli. Jaki to był syf! Brud i smród. Były stoiska z gazetkami i gadżetami, a piękne i dumne sztuczne kutasy na pudełkach, okazywały się jakimś badziewiem z syficznego plastiku, po wzięciu do ręki. Aż dziw, że znajdowały się na to chętne użytkowniczki. Były dmuchane lale wykonane z jakiś cerat, czy innego materiału do dmuchanego sprzętu plażowego. Też dziw, że byli tego użytkownicy 
I takie moje doświadczenia, ze złotą epoką pornobiznesu, wykończonego przez internetowe amatorki
Jedyny kontakt z porno, to było jak z dziewczyną poszliśmy w gości do jej psiapsiuły, i facet tej psiapsiuły wyciągną mnie na festiwal, czy targi
I takie moje doświadczenia, ze złotą epoką pornobiznesu, wykończonego przez internetowe amatorki
