Kochani!
W tym roku odwiedziłem południe Polski, przejeżdżałem też przez Kraków.
Region Małopolski wydał mi się zrazu przeludniony. Mnóstwo wsi, w tym na wzgórzach, a ludzi tam "jak mrówków". Natomiast z opowieści osób, które przyjeżdżają do pracy z południa (w tym z Krakowa) do Warszawy, wyłania się obraz silniejszej konkurencji między ludźmi na południu, wymuszającej większą proaktywność, w tym emigrację.
Korzystając z okoliczności, że są tu osoby z południa, zapukam tylko do "wrót piekielnych", pozostając jednak w mojej, wygodniejszej lokalizacji.
Czy w Krakowie naprawdę jest takie parcie na te tytuły naukowe? Jak to się ma do tych głośnych ataków z użyciem maczet? Czy tytuły naukowe mają znaczenie przy umawaniu się na seks, czy też dla panien i pań znaczenie mają tylko walory fizyczne?
Czy Krakusem można stać się dopiero w piątym pokoleniu? Czy Ukraińcy już zmienili ten obyczaj?
Pozdrawiam
W tym roku odwiedziłem południe Polski, przejeżdżałem też przez Kraków.
Region Małopolski wydał mi się zrazu przeludniony. Mnóstwo wsi, w tym na wzgórzach, a ludzi tam "jak mrówków". Natomiast z opowieści osób, które przyjeżdżają do pracy z południa (w tym z Krakowa) do Warszawy, wyłania się obraz silniejszej konkurencji między ludźmi na południu, wymuszającej większą proaktywność, w tym emigrację.
Korzystając z okoliczności, że są tu osoby z południa, zapukam tylko do "wrót piekielnych", pozostając jednak w mojej, wygodniejszej lokalizacji.
Czy w Krakowie naprawdę jest takie parcie na te tytuły naukowe? Jak to się ma do tych głośnych ataków z użyciem maczet? Czy tytuły naukowe mają znaczenie przy umawaniu się na seks, czy też dla panien i pań znaczenie mają tylko walory fizyczne?
Czy Krakusem można stać się dopiero w piątym pokoleniu? Czy Ukraińcy już zmienili ten obyczaj?
Pozdrawiam
Ostatnia edycja: