Cześć!
Post kieruje w głównej mierze do Pań które mają aktywne doświadczenie jeśli chodzi o miłość grecką.
Z partnerką z którą jesteśmy od dwóch lat zaczęliśmy eksplorować wątek analny. Dbamy o to by było bezpiecznie bez przykrych konsekwencji, nie stosujemy lubrykacji poza śliną i dobrym zbudowaniem nastroju i odpowiednimi pieszczotami oralnymi
Doswiadczenia są bardzo ok, daje nam to dużo satysfakcji i przynosi obojgu dobre doznania.
W miarę czasu intensywność współżycia rośnie i pozwalamy sobie na nieco większa intensywność wlasnie oraz tempo co jest inicjatywą i zgodą obojga.
Pojawił się jednak problem. Bakteria, która drugi raz z rzedu zaatakowała drogi rodne partnerki. Dodam że podczas miłości greckiej nie mieszamy tego ze stosunkiem waginalnym. Robimy tzw anal night. Nie stosujemy zabezpieczeń. Niestety wspomniane tempo sprawia że robi sie mokro i część ejakulatu w trakcie i po stosunku wydostaje się na zewnątrz. Oczywiście chwilę po bierzemy prysznic ale niestety okazuje się że to za mało.
Kolejna kuracja fitolizyną wdrożona ale bez gina pewnie znów się nie obejdzie.
Post redaguje ze względu na odpowiedzialność za tego człowieka. Być może jest coś o co ja bądź my możemy zadbać by uniknąć podobnych perypetii na przyszłość. Może macie podobne doświadczenia i udało Wam się jakoś zaradzić by do takiego zjewiska nie dochodziło.
Dziękuję z góry za konstruktywne wypowiedzi.
Z pozdrowieniami
Uncle_fester
Post kieruje w głównej mierze do Pań które mają aktywne doświadczenie jeśli chodzi o miłość grecką.
Z partnerką z którą jesteśmy od dwóch lat zaczęliśmy eksplorować wątek analny. Dbamy o to by było bezpiecznie bez przykrych konsekwencji, nie stosujemy lubrykacji poza śliną i dobrym zbudowaniem nastroju i odpowiednimi pieszczotami oralnymi
Doswiadczenia są bardzo ok, daje nam to dużo satysfakcji i przynosi obojgu dobre doznania.
W miarę czasu intensywność współżycia rośnie i pozwalamy sobie na nieco większa intensywność wlasnie oraz tempo co jest inicjatywą i zgodą obojga.
Pojawił się jednak problem. Bakteria, która drugi raz z rzedu zaatakowała drogi rodne partnerki. Dodam że podczas miłości greckiej nie mieszamy tego ze stosunkiem waginalnym. Robimy tzw anal night. Nie stosujemy zabezpieczeń. Niestety wspomniane tempo sprawia że robi sie mokro i część ejakulatu w trakcie i po stosunku wydostaje się na zewnątrz. Oczywiście chwilę po bierzemy prysznic ale niestety okazuje się że to za mało.
Kolejna kuracja fitolizyną wdrożona ale bez gina pewnie znów się nie obejdzie.
Post redaguje ze względu na odpowiedzialność za tego człowieka. Być może jest coś o co ja bądź my możemy zadbać by uniknąć podobnych perypetii na przyszłość. Może macie podobne doświadczenia i udało Wam się jakoś zaradzić by do takiego zjewiska nie dochodziło.
Dziękuję z góry za konstruktywne wypowiedzi.
Z pozdrowieniami
Uncle_fester