Na wstępie, nie mam zamiaru Cię atakować, ani też nie będę za wszelką cenę bronił mężczyzny. Podsuwam tylko alternatywne spojrzenie na całą sytuację. Dlaczego? Ponieważ sam coś podobnego przeżyłem. Jak również w wielu dyskusjach pojawia się pytanie o problem z meżczyzną i wszystkie posty idą tylko w jednym kierunku "facet ma problem".
robisz sobie jaja? on mnie totalnie olewa, nawet nie chce gadać na ten temat, 0 zainteresowania, zresztą nie tylko na ten, a ja mam mu jeszcze piwko donosić? może jeszcze mu kurwę zamówię, żeby go rozochociła...
Szukamy problemu w partnerze, natomiast czytając Twój post mam flashback z mojego związku sprzed 10 lat.
Kobieta ciągle chciała seksu, narzekała na mnie, że nie mam ochoty na nią, a gdy kiedyś wróciła wcześniej do domu, a ja korzystałem z Jadzi Rączkowskiej, to mi zrobiła wielką awanturę, że na nią nie mam ochoty, a na porno mam.
Powód był prosty. My mężczyźni nie jesteśmy workiem do bicia i śmietnikiem, który pomieści wszystkie kobiece wyrzuty. W poście powyżej da się dostrzec sporo wyrzutów w jego kierunku - w życiu też tak wygląda Wasza komunikacja? Jeśli tak to koniecznie udajcie się na terapię dla par. Mężczyzna w związku potrzebuje mieć swoją przestrzeń, potrzebuje czuć swoją wartość. Gdy partnerka nad nim wisi i cały czas zarzuca go zarzutami, ten ucieka w pracę by uciec od obelg, gdzie coś znaczy.
Dlaczego masz mu przynieść piwo? Bo w związku (choć nie tylko), gdy chce się rozwiązać jakiś konflikt, strona która chce go rozwiązać, idzie na pewne ustępstwa by ugrać coś większego. Nie każdy mężczyzna jest po psychoterapii, która pomoże mu otworzyć się na emocje, nauczy mówić o tym co czuje. Analogicznie jak małe dzieci, one potrafią płakać, ale nie powiedzą w czym problem. Tak tutaj mężczyźni nie raz uciekają w ciszę lub pracę, tak jak kobiety w focha lub ból głowy. Zadaj sobie pytanie czy potrafisz na spokojnie z nim porozmawiać, nawet jeśli będzie to wymagało od Ciebie pójścia na ustępstwa i pewnej dozy cierpliwości. Dlaczego Ty? Skoro tutaj piszesz to znaczy, że Ci zależy. On znalazł sobie "jakieś" rozwiązanie tej niekomfortowej sytuacji w relacji. Nie mam na myśli zdrady - zwyczajne zajeżdżanie się w pracy.
a co do masturbacji, średnio umiem się sama zadowolić
A może tutaj jest problem? Skoro sama się nie znasz, może poproś go o pomoc? Nie proponuj mu laski pod prysznice, a odkryj się przed nim "brakuje mi orgazmu, sama nie dam rady, pomóż mi", albo potraktujcie to jak lekcję. Niech Ci pokaże jak zrobić Ci dobrze. W ten sposób Ty dostaniesz czego Ci brakuje, a on poczuje się potrzebny w Waszej relacji.
Ale ze pingwinek nie daje rady?
Z tym pingwinkiem jak i innymi wibrującymi zabawkami jest jeden podstawowy problem. Znam kilka kobiet, które na bardzo długo musiały je odstawić, by być w stanie dojść czy to od zwykłej palcówki czy to od penisa. Generują na tyle duże doznania, że żaden mężczyzna nie może z nimi rywalizować.