W kwietniu ubiegłego roku wybrałam się z moim chłopakiem na kilka dni z wizytą do jego babci Leokadii. Mieszkała w starym domku w pobliżu rwącej, górskiej rzeki. Miała inwentarz w postaci kota, siedmiu kur i kulawego kaczora a przed domem niewielki ogródek przeznaczony do uprawy jarzyn i warzyw na jej potrzeby. Po śmierci męża swoje duże gospodarstwo wydzierżawiła sąsiadowi a sama utrzymywała się z pracy w charakterze sprzedawczyni w pobliskim miasteczku. Była cudowną kobietą, świetnie się z nią rozumiałam i możliwość poznania jej był dla mnie zaszczytem.
Któregoś dnia wieczorem babcia Leokadia poprosiła mnie, abym wzięła koszyk i poszła do sąsiadów na drugą stronę rzeki po mleko, masło, śmietanę i serek. Bardzo chętnie to zrobiłam. Mili sąsiedzi zaprosili mnie na kolację i przyszło mi wracać już po ciemku aczkolwiek księżyc jak reflektor oświetlał mi drogę. Doszłam do rzeki i tu trzeba było przejść na drugą stronę wąską, chybotliwą, drewnianą kładką. Trochu się bałam. Ostrożnie ruszyłam do przodu i wtedy zauważyłam, że na kładce siedzi dziecko. Było dziwne. Był to nagi chłopiec w wieku około 7 lat. Jego skóra miała jakiś dziwny fioletowy kolor. Miał długie jasne włosy. Cały ociekał wodą. Siedział sobie i majdał nogami nad rwącą tonią. Kiedy na mnie spojrzał, zobaczyłam, że jego buzia jest jak twarz staruszka - stara i pomarszczona. Babcia Leokadia opowiadała mi wprawdzie legendy o topielcu ale myślałam, że wyssała je z palca. Czyżby jednak to był właśnie On ?
Grzecznie zapytałam : "Co ty tutaj dziecko o tej porze robisz ?"
Istota zarechotała i powiedziała : "Czekam Tynko na ciebie. Dawno mi się nie nadarzyła taka okazja".
To "Coś" powiedziało potem, że jest topielcem, że w 1914 roku gonili je ruscy kozacy maszerujący na Wiedeń, aby pozbawić tronu najjaśniejszego Pana. Uciekając topielec wpadł do rzeki, utopił się a ponieważ nigdy go nie znaleziono i nie zrobiono mu pogrzebu, to został topielcem zawieszonym pomiędzy światem żywych i umarłych. Obecnie miał grubo ponad sto lat.
Bardzo żal mi się go zrobiło ale chciałam przejść na drugą stronę. Wtedy powiedział, że zaprasza mnie do swoich komnat skrytych pod brzegiem w starej bobrowej jamie. Nieco się ociągałam i zapytałam, czy muszę. Odparł, że do wyboru mam chędożenie z nim w jego jamie albo utopienie i że jemu jest w zasadzie wszystko jedno, co wybiorę. Kazał mi schować koszyczek pod kładką, rozebrać się do naga, schować ubranie w koszyczku a potem wskoczyć w wodę dokładnie w tym miejscu, które on wskaże i płynąć za nim. Ponieważ zdecydowania wolałam chędożenie od utopienia, to zrobiłam, co kazał i wskoczyłam za nim w głęboki wir. Za moment znaleźliśmy się w przyjemnym mieszkanku w starej bobrowej norce.
Topielec miał kształt małego chłopca i miałam poważne wątpliwości, co będzie z obiecywanym przez niego chędożeniem. Jednak zaaplikował sobie kilka kropli jakiegoś eliksiru i zmienił się w pięknego młodzieńca z wielkimi jajami, których nie powstydził by się dwuletni byk sąsiadów mojej babci oraz z ogromnym prąciem zdecydowanie większym i grubszym aniżeli penis wałacha, który stał w stajni obok wspomnianego byczka. Miałam raz okazję widzieć, jak wysunął swoją pałę z puzdra i miała ona jakieś 30 cm długości i z 15 albo i lepiej w obwodzie. Teraz zadrżałam. Nie ulegało wątpliwości, że taki organ nie zmieści się w mojej ciasnej cipce i umrę na skutek rozerwania tym wielkim kutasem. Topielec jednak znał się na rzeczy. Powiedział, abym się nie martwiła. Posmarował fujarę jakąś zaczarowaną maścią, kazał mi odwrócić się tyłem i wypiąć dupę a potem bez problemu jego przyrodzenie wślizgnęło się w moją pochwę aż do samego końca, tak że żołędziem dotknął ujścia mojej szyjki macicy. Nic mnie nie bolało. Zwykle w takiej sytuacji to piszczałam i protestowałam a teraz wszystko było ok. Potem zaczął mnie ruchać i było to moje najlepsze ruchanie w życiu. Jego wielkie jaja za każdym razem waliły w moją cipę a penis uderzał w szyjkę macicy. Szybko doszłam i miałam kilka orgazmów jeden za drugim ale o dziwo nie czułam bólu. On w końcu też doszedł i zalał moją pochwę powodzią spermy. Wylewała się ze mnie i ciekła po udach do kolan a potem po łydkach. Po tym niesamowitym seksie leżeliśmy na łożu i odpoczywaliśmy przed kolejną rundą. Wtedy pożaliłam się Topielcowi na mojego chłopaka. Na moje problemy dał mi buteleczkę jakiegoś eliksiru. Powiedział, że jak dojdzie do sytuacji, że mój chłopak znowu będzie mnie wykorzystywał, to abym dyskretnie zaaplikowała mu kilka kropelek i sama też zażyła.
Któregoś dnia wieczorem babcia Leokadia poprosiła mnie, abym wzięła koszyk i poszła do sąsiadów na drugą stronę rzeki po mleko, masło, śmietanę i serek. Bardzo chętnie to zrobiłam. Mili sąsiedzi zaprosili mnie na kolację i przyszło mi wracać już po ciemku aczkolwiek księżyc jak reflektor oświetlał mi drogę. Doszłam do rzeki i tu trzeba było przejść na drugą stronę wąską, chybotliwą, drewnianą kładką. Trochu się bałam. Ostrożnie ruszyłam do przodu i wtedy zauważyłam, że na kładce siedzi dziecko. Było dziwne. Był to nagi chłopiec w wieku około 7 lat. Jego skóra miała jakiś dziwny fioletowy kolor. Miał długie jasne włosy. Cały ociekał wodą. Siedział sobie i majdał nogami nad rwącą tonią. Kiedy na mnie spojrzał, zobaczyłam, że jego buzia jest jak twarz staruszka - stara i pomarszczona. Babcia Leokadia opowiadała mi wprawdzie legendy o topielcu ale myślałam, że wyssała je z palca. Czyżby jednak to był właśnie On ?
Grzecznie zapytałam : "Co ty tutaj dziecko o tej porze robisz ?"
Istota zarechotała i powiedziała : "Czekam Tynko na ciebie. Dawno mi się nie nadarzyła taka okazja".
To "Coś" powiedziało potem, że jest topielcem, że w 1914 roku gonili je ruscy kozacy maszerujący na Wiedeń, aby pozbawić tronu najjaśniejszego Pana. Uciekając topielec wpadł do rzeki, utopił się a ponieważ nigdy go nie znaleziono i nie zrobiono mu pogrzebu, to został topielcem zawieszonym pomiędzy światem żywych i umarłych. Obecnie miał grubo ponad sto lat.
Bardzo żal mi się go zrobiło ale chciałam przejść na drugą stronę. Wtedy powiedział, że zaprasza mnie do swoich komnat skrytych pod brzegiem w starej bobrowej jamie. Nieco się ociągałam i zapytałam, czy muszę. Odparł, że do wyboru mam chędożenie z nim w jego jamie albo utopienie i że jemu jest w zasadzie wszystko jedno, co wybiorę. Kazał mi schować koszyczek pod kładką, rozebrać się do naga, schować ubranie w koszyczku a potem wskoczyć w wodę dokładnie w tym miejscu, które on wskaże i płynąć za nim. Ponieważ zdecydowania wolałam chędożenie od utopienia, to zrobiłam, co kazał i wskoczyłam za nim w głęboki wir. Za moment znaleźliśmy się w przyjemnym mieszkanku w starej bobrowej norce.
Topielec miał kształt małego chłopca i miałam poważne wątpliwości, co będzie z obiecywanym przez niego chędożeniem. Jednak zaaplikował sobie kilka kropli jakiegoś eliksiru i zmienił się w pięknego młodzieńca z wielkimi jajami, których nie powstydził by się dwuletni byk sąsiadów mojej babci oraz z ogromnym prąciem zdecydowanie większym i grubszym aniżeli penis wałacha, który stał w stajni obok wspomnianego byczka. Miałam raz okazję widzieć, jak wysunął swoją pałę z puzdra i miała ona jakieś 30 cm długości i z 15 albo i lepiej w obwodzie. Teraz zadrżałam. Nie ulegało wątpliwości, że taki organ nie zmieści się w mojej ciasnej cipce i umrę na skutek rozerwania tym wielkim kutasem. Topielec jednak znał się na rzeczy. Powiedział, abym się nie martwiła. Posmarował fujarę jakąś zaczarowaną maścią, kazał mi odwrócić się tyłem i wypiąć dupę a potem bez problemu jego przyrodzenie wślizgnęło się w moją pochwę aż do samego końca, tak że żołędziem dotknął ujścia mojej szyjki macicy. Nic mnie nie bolało. Zwykle w takiej sytuacji to piszczałam i protestowałam a teraz wszystko było ok. Potem zaczął mnie ruchać i było to moje najlepsze ruchanie w życiu. Jego wielkie jaja za każdym razem waliły w moją cipę a penis uderzał w szyjkę macicy. Szybko doszłam i miałam kilka orgazmów jeden za drugim ale o dziwo nie czułam bólu. On w końcu też doszedł i zalał moją pochwę powodzią spermy. Wylewała się ze mnie i ciekła po udach do kolan a potem po łydkach. Po tym niesamowitym seksie leżeliśmy na łożu i odpoczywaliśmy przed kolejną rundą. Wtedy pożaliłam się Topielcowi na mojego chłopaka. Na moje problemy dał mi buteleczkę jakiegoś eliksiru. Powiedział, że jak dojdzie do sytuacji, że mój chłopak znowu będzie mnie wykorzystywał, to abym dyskretnie zaaplikowała mu kilka kropelek i sama też zażyła.