Przechodziłem przez to. Dawanie kwiatów, zabieranie do knajp, masażyki i inne takie pierdy to ślepa uliczka. Dostaniesz (albo i nie) nagrodę jednorazową, ale nijak nie zmieni to mentalności kobiety, jej temperamentu.
Stałem przed takim samym problemem jak Ty i po latach odkryłem, że w zasadzie to się nie muszę pytać czy ona chce czy nie. Po prostu brałem co mi się należy. Przez jakiś czas było fajnie, bo potrzeba "ilości" była zaspokojona. Z "jakością" gorzej. Żona nadal pozostawała w łóżku księżniczką którą trzeba obsługiwać. Kreatywność zerowa. O realizacji fantazji mogłem zapomnieć, bo takowych (jak twierdziła) nie miała. Kiedyś byłem u znajomego i dostałem SMS'a, że żona jest napalona i czeka na mnie. Zwinąłem się błyskawicznie, wpadam do domu. Oczekiwałem, że będzie np. w stroju pielęgniarki, zrobi striptease albo jakiś inny show. A Ona po prostu leżała z książką czekając aż ją obslużę
Jeśli więc opcja dominacji Ci odpowiada, spróbuj tego podejścia. Brute force i jedziesz. W moim przypadku jednak nigdy nie dało mi to poczucia bycia pożądanym przez nią.
----------
Jakbym widział moją żonę. Kreatywność seksualna na poziomie kartofla
Dziewczyna śliczna, ma wszelkie warunki żeby być przysłowiową "dziwką" w sypialni a rutyna godna skrupulatnej księgowej. Przez lata walczyłem by ją rozruszać ale niestety, jest jaka jest. Jeśli jej powiem konkretnie "załóż bieliznę, szpilki itd" to to zrobi. Ale jednak też bym chciał, żeby od czasu do czasu dorzuciła coś od siebie, pokazała, że myśli jakby tu ubarwić nasze życie seksualne. Marzenie ściętej głowy. Nawet jeśli od święta założy coś seksownego to zwyczajnie będzie leżeć i czekać aż zrobię swoje :/
Może masz u siebie podobnie? Może trzeba jej konkretnie powiedzieć co/ jak/ kiedy/ gdzie ma zrobić? Może akurat podejdzie Ci taka forma dominacji?