Wieczór w sierpniowy dzień był ciepły, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi, malując niebo odcieniami różu, pomarańczy i złota. Ludzie spacerowali ulicami, z których wiele prowadziło na pobliską plażę, idealne miejsce na oglądanie zachodu słońca. Wiatr delikatnie szumiał w koronach drzew, a zapach świeżo upieczonego chleba unosił się z małej piekarni na rogu.
Hanna weszła do piekarni, by kupić chleb dla mamy. Przesunęła dłonią po falujących włosach, które opadały jej na ramiona, zastanawiając się, co przyniesie reszta tego wieczoru. W sklepie unosił się zapach ciepłych bułek, a za ladą krzątała się sklepikarka – uśmiechnięta pani Aniela, która znała wszystkich w okolicy.
Hanna już miała zapłacić za chleb, kiedy usłyszała znajomy głos za sobą.
— Hej, Haniu. Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam — powiedział Nikodem, który właśnie wszedł do piekarni.
Obróciła się zaskoczona, widząc go tu, w tej samej chwili. Nikodem zawsze był pewnym siebie chłopakiem z klasy, ale tego dnia w jego głosie było coś ciepłego, co ją zaskoczyło. Przypadkowe spotkanie, które mogło być nic nieznaczącym epizodem, nagle zaczęło nabierać dla niej innego wymiaru.
— Cześć, Nikodem. Nie wiedziałam, że tu przychodzisz — odpowiedziała nieco nieśmiało.
— Też wpadłem po coś do jedzenia. Może… — zająknął się na chwilę — może masz ochotę pójść na plażę? Zachód słońca podobno dzisiaj będzie niesamowity.
Hanna zawahała się tylko przez moment, ale już po chwili uśmiechnęła się i skinęła głową. Wyszli razem ze sklepu, mijając panią Anielę, która rzuciła im figlarny uśmiech, jakby rozumiała więcej, niż mogło się wydawać.
Spacerowali w milczeniu, podziwiając widoki. Plaża, którą dobrze znali, tego wieczoru wydawała się niemal magiczna. Słońce powoli tonęło w morzu, tworząc na wodzie złocistą ścieżkę. W tle słychać było śmiechy turystów i ciche szumy fal. Nikodem nieco nieśmiało zerkał na Hannę, a ona czuła, jak serce bije jej mocniej.
— Wiesz — odezwał się nagle Nikodem — zawsze lubiłem te chwile, kiedy można po prostu usiąść i patrzeć na zachód słońca. Niby proste, a jednak coś w tym jest.
— Tak, ja też. Czasem to wystarczy, żeby wszystko stało się prostsze — odpowiedziała Hanna, spoglądając na niego spod rzęs.
Usiedli na piasku. Nikodem odwrócił się w jej stronę, a ona poczuła, że to, co nadchodzi, jest nieuniknione. Napięcie między nimi rosło, chociaż w powietrzu panował spokój. Delikatny wiatr rozwiewał Hannie włosy, a światło zachodzącego słońca odbijało się w jej oczach. Nikodem wziął głęboki oddech.
— Hanna… — szepnął, a jego dłoń nieśmiało zbliżyła się do jej dłoni.
Hanna spojrzała mu w oczy i zrozumiała, że to, co czuła, nie było tylko chwilowym zauroczeniem. Było w tym coś więcej, coś, czego nie mogła już dłużej ignorować. Nikodem nachylił się delikatnie, a ona zrobiła to samo. Ich usta spotkały się w krótkim, ale pełnym ciepła pocałunku, który wydawał się trwać wieczność. Później Nikodem energicznym ruchem sciągnał jej stringi. Ona bardzo podniecona masuje swoją pochwę. Nagle wchodzi jeden palec.
Powoli kładą się, zapadając się przyjemnością w piasku. Przez jej włosy prześwitują promienie słońca. Niesamowite spojrzenie w oczy. Oni tego pragną, nic już tego nie zmieni. Żyli chwilą, nie zastanawiali się za bardzo. Od razu przeszli do rzeczy. Bardzo namiętnie i delikatnie upriawiali miłość pod gołym niebem. Obaj czują dreszczyk emocji i ekscytacji. Każdy mógł ich zobaczyć, zareagować.
Odrazu podskoczyła adrenalina. Ona już upojnie oddaje odgłosy przyjemności. On również o tym marzył i chciał tego doświadczyć.
Zachód słońca był piękny, ale nie aż tak piękny, jak ta chwila, którą właśnie dzielili. W tle wciąż słychać było śmiechy turystów, fale łagodnie uderzały o brzeg, a Hanna i Nikodem wiedzieli, że ten wieczór na długo pozostanie w ich pamięci.
Hanna weszła do piekarni, by kupić chleb dla mamy. Przesunęła dłonią po falujących włosach, które opadały jej na ramiona, zastanawiając się, co przyniesie reszta tego wieczoru. W sklepie unosił się zapach ciepłych bułek, a za ladą krzątała się sklepikarka – uśmiechnięta pani Aniela, która znała wszystkich w okolicy.
Hanna już miała zapłacić za chleb, kiedy usłyszała znajomy głos za sobą.
— Hej, Haniu. Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam — powiedział Nikodem, który właśnie wszedł do piekarni.
Obróciła się zaskoczona, widząc go tu, w tej samej chwili. Nikodem zawsze był pewnym siebie chłopakiem z klasy, ale tego dnia w jego głosie było coś ciepłego, co ją zaskoczyło. Przypadkowe spotkanie, które mogło być nic nieznaczącym epizodem, nagle zaczęło nabierać dla niej innego wymiaru.
— Cześć, Nikodem. Nie wiedziałam, że tu przychodzisz — odpowiedziała nieco nieśmiało.
— Też wpadłem po coś do jedzenia. Może… — zająknął się na chwilę — może masz ochotę pójść na plażę? Zachód słońca podobno dzisiaj będzie niesamowity.
Hanna zawahała się tylko przez moment, ale już po chwili uśmiechnęła się i skinęła głową. Wyszli razem ze sklepu, mijając panią Anielę, która rzuciła im figlarny uśmiech, jakby rozumiała więcej, niż mogło się wydawać.
Spacerowali w milczeniu, podziwiając widoki. Plaża, którą dobrze znali, tego wieczoru wydawała się niemal magiczna. Słońce powoli tonęło w morzu, tworząc na wodzie złocistą ścieżkę. W tle słychać było śmiechy turystów i ciche szumy fal. Nikodem nieco nieśmiało zerkał na Hannę, a ona czuła, jak serce bije jej mocniej.
— Wiesz — odezwał się nagle Nikodem — zawsze lubiłem te chwile, kiedy można po prostu usiąść i patrzeć na zachód słońca. Niby proste, a jednak coś w tym jest.
— Tak, ja też. Czasem to wystarczy, żeby wszystko stało się prostsze — odpowiedziała Hanna, spoglądając na niego spod rzęs.
Usiedli na piasku. Nikodem odwrócił się w jej stronę, a ona poczuła, że to, co nadchodzi, jest nieuniknione. Napięcie między nimi rosło, chociaż w powietrzu panował spokój. Delikatny wiatr rozwiewał Hannie włosy, a światło zachodzącego słońca odbijało się w jej oczach. Nikodem wziął głęboki oddech.
— Hanna… — szepnął, a jego dłoń nieśmiało zbliżyła się do jej dłoni.
Hanna spojrzała mu w oczy i zrozumiała, że to, co czuła, nie było tylko chwilowym zauroczeniem. Było w tym coś więcej, coś, czego nie mogła już dłużej ignorować. Nikodem nachylił się delikatnie, a ona zrobiła to samo. Ich usta spotkały się w krótkim, ale pełnym ciepła pocałunku, który wydawał się trwać wieczność. Później Nikodem energicznym ruchem sciągnał jej stringi. Ona bardzo podniecona masuje swoją pochwę. Nagle wchodzi jeden palec.
Powoli kładą się, zapadając się przyjemnością w piasku. Przez jej włosy prześwitują promienie słońca. Niesamowite spojrzenie w oczy. Oni tego pragną, nic już tego nie zmieni. Żyli chwilą, nie zastanawiali się za bardzo. Od razu przeszli do rzeczy. Bardzo namiętnie i delikatnie upriawiali miłość pod gołym niebem. Obaj czują dreszczyk emocji i ekscytacji. Każdy mógł ich zobaczyć, zareagować.
Odrazu podskoczyła adrenalina. Ona już upojnie oddaje odgłosy przyjemności. On również o tym marzył i chciał tego doświadczyć.
Zachód słońca był piękny, ale nie aż tak piękny, jak ta chwila, którą właśnie dzielili. W tle wciąż słychać było śmiechy turystów, fale łagodnie uderzały o brzeg, a Hanna i Nikodem wiedzieli, że ten wieczór na długo pozostanie w ich pamięci.