Tagi: fabularne, romantyczne, mało seksu, długie zdania (czasami)
Znamy się z Krzysztofem od czasów licealnych. To wówczas, w liceum, staliśmy się dobrymi kumplami, w czym wspólne zainteresowania z pewnością odegrały niemałą rolę. Później studiowaliśmy praktycznie na tych samych kierunkach, ale paradoksalnie na innych uczelniach. Po studiach zrządzeniem losu ponownie spotkaliśmy się w tej samej firmie na niemal dokładnie osiem lat, kiedy to postanowiłem odejść „na swoje”. Proponowałem Krzysztofowi, abyśmy razem uruchomili własną firmę, ale się nie zdecydował. Twierdził, że nie nadaje się na prezesa, a tym bardziej na właściciela firmy i został w starej. Niemniej nasza przyjaźń przetrwała.
Moja firma nie jest tak duża, jak ta stara, zatrudniam kilkanaścioro osób plus w razie potrzeby zewnętrznych współpracowników, ale zapewnia mi solidny status materialny.
Czas swoje robi. Obecnie obaj mamy po trzydzieści dziewięć lat, a w międzyczasie, jak zapewne domyślacie się, kawalerskie życie musiało się skończyć. W życiu prywatnym Krzysztofowi poszczęściło się bardziej, mnie w zawodowym, ale tak bywa.
Ja mam dziewięcioletniego syna i… byłą od kilku lat żonę. Po urodzeniu syna między nami coś zaczęło się psuć, aż zepsuło się całkowicie. A tam, co było, to było.
Krzysztof, nie ukrywam, ma atrakcyjną i inteligentną żonę Emilię i niczego sobie córkę, Adę, aktualnie szykującą się do mających na dniach nastąpić osiemnastych urodzin. I to wszystko osiągnął mimo niezłych zawirowań na początku. Emilię poznał jeszcze na studiach, na pierwszym roku, a na drugim okazało się, że jest w ciąży. Mimo to obojgu udało się skończyć studia. Jeszcze tam wzięli ze sobą ślub, a małżeństwo, o dziwo, okazało się nad wyraz udane.
Siłą rzeczy znam Adę od dziecka i traktuję niemal jak córkę, ostatecznie jestem jej ojcem chrzestnym. Emilia czasami się zżyma, że bardziej słucha mnie, niż własnych rodziców. Gdy skończyła piętnaście lat, zaproponowałem, abyśmy przeszli na „ty”. Zwrot „wujku” był cokolwiek dziwny w moim odczuciu. Powiedziała tylko „okej” i od tej pory mówiła na „ty”. Co ciekawe, ani razu się nie pomyliła i nie wróciła do „wujku”, jak zdarza się to innym dzieciom, zanim przyzwyczają się do nowej formy. Przestawiła się od razu, można powiedzieć zero-jedynkowo. Biorąc pod uwagę bystrość jej umysłu i wiedzę ponad wiek, to może nic dziwnego. Już jako dwunastolatka potrafiła niepytana włączać się do dyskusji dorosłych na różne tematy, nawet o polityce. To, co mnie zafascynowało w niej, to umiejętność słuchania i wyciągania wniosków. Czasami dziecinnych w tamtym okresie, ale przecież miała dwanaście lat. O dziwo, ta jej inteligencja i wiedza nie przeszkadzały w nawiązywaniu dobrych kontaktów z rówieśniczkami chichoczącymi z byle powodu.
A co jeszcze mogę powiedzieć o obecnej siedemnastoletniej Adzie? Ładna szatynka, o doskonałej figurze, aczkolwiek nie tam jakaś seksbomba, jednak z urody chyba trochę powyżej średniej nastolatek. A może to tylko moja nieobiektywna ocena, wszak jak wspomniałem, znam ją od dziecka. Podoba mi się, że nie nakłada na siebie kilogramów tapety. Stosuje tylko delikatny makijaż podkreślający jej naturalną urodę. Oprócz bystrego umysłu i inteligencji, cech bezsprzecznie odziedziczonych po rodzicach, jest jeszcze coś, co nieustannie mnie zadziwia, coś, co w jakiś sposób charakteryzuje ją i tylko ją. Trudno to zdefiniować. Chodzi o to, że czasami potrafi spojrzeć tak lekko z ukosa, z takim bliżej nieokreślonym dyskretnym uśmiechem, za którym ma się wrażenie, kryje się jeszcze coś, jakaś tajemnica. Ten uśmiech zawsze przywoływał i przywołuje mi skojarzenie z obrazem Leonarda da Vinci „Mona Lisa”. Choć właściwie nie wiem czemu. Adę i Monę Lisę dzielą przecież stulecia.
Inną jej cechą, o której warto wspomnieć, jest dość niski, jak na dziewczynę, głos z odrobiną chrypki, co dodaje jej, powiedziałbym, jakiejś powagi, magii sprawiającej, że wydaje się bardziej dojrzała, niż wynikałoby to z metryki. Trudno na nią nie zwrócić uwagi. Jednym słowem jest fascynującą osobą.
Czy nie ma wad? Bez przesady, każdy ma jakieś wady. Jeśli chodzi o cechy fizyczne, rzucają się w oczy niezbyt duże piersi. Zauważalnie mniejsze niż u typowej dziewczyny w jej wieku, ale… dramatu nie ma. Na usprawiedliwienie powiem, że jej matka też ma relatywnie małe piersi. A co do cech charakteru, potrafi być krnąbrna. Jednak dzięki temu chyba łatwiej jest jej bronić pozycji, na jakiej się znajduje. Ciekawe, że tej cechy nie wykazuje w stosunku do mnie, przynajmniej nie tak mocno. I tyle wystarczy, nie ma co drążyć dalej tego tematu.
Od czasu liceum zdarza się jej dzwonić do mnie, abym podwiózł gdzieś ją i ewentualnie jej koleżanki, gdy jest zła pogoda albo ma zajęcia dodatkowe, albo… Powód zawsze się znajdzie. Dzieje się to nieregularnie. Czasami dwa razy w tygodniu, a czasami przez miesiąc mam spokój. Nie dzwoni po rodziców, bo jak kiedyś zakomunikowała, woli jeździć moim SUV-em Chevroleta, bo to bezpieczny samochód. Domyślam się jednak, że nie o bezpieczeństwo chodzi. Woli, abym ja ją wiózł, bo przy rodzicach musiałaby być spokojna, a przy mnie może się swobodnie powygłupiać.
Tak, zdaję sobie sprawę, że dziewczyna mnie trochę wykorzystuje, jednakże towarzystwo panienek w zazwyczaj obcisłych strojach eksponujących nastoletnie seksowne tyłeczki i zwykle niezbyt duże, ale bardzo efektowne cycuszki, ogólnie powiem – eksponujące ponętne figurki – ze swoim żywiołowym zachowaniem wnoszącym lekki bałagan w samochodzie, jest nie do przecenienia.
Taka ciekawostka. Raz zdarzyło się, że byłem w lekkim szoku. Ada, a pewnie i jej koleżanki, nie miała jeszcze szesnastu lat. Podjechałem pod szkołę i czekałem na nią. Tymczasem ona przyprowadziła jeszcze dwie. Wszystkie trzy panny modnie w kolorowych T-shirtach i przyciasnych spodenkach. Owszem, nowe, ku mojemu zdziwieniu, grzecznie się przywitały „dzień dobry panu”, ale zaraz potem bez pytania wpakowały się na tylny fotel. Zręcznie zapięły pasy bezpieczeństwa i już czekały na odwiezienie. Na fotelu obok mnie usadowiła się Ada i nawet nie to, że poprosiła, a zwyczajnie oznajmiła:
– Musisz jeszcze odwieźć moje koleżanki, Julkę – tu jedna z dziewcząt z tyłu pomachała ręką – i Karolę. – Druga dziewczyna tylko uniosła głowę, uśmiechając się.
Co miałem robić? Zapytałem dziewczęta o adresy, by ustalić optymalną trasę i w drogę.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się je odwozić. Dziewczyny początkowo zachowujące się niepewnie, szybko nabrały śmiałości, nie wątpię, że pod wpływem Ady. Coś tam mówiły, rozmawiały ze mną i od czasu do czasu chichotały, ciekawie na mnie zerkając. Ja zastanawiałem się tylko, co Ada o mnie im nagadała.
Jakieś pół roku później, może trochę więcej, na moment pojawiła się jeszcze jedna.
Gdy wszystkie cztery wepchały się, pomyślałem z przekąsem, że jak tak dalej pójdzie, będę musiał kupić większy samochód.
– To jest Marysia – przedstawiła nową koleżankę Ada.
– To ja! – zawołała z tylnego fotela ciemnowłosa panienka z lekką nadwagą, machając ręką.
– Widzimy! – Równocześnie, jakby się umówiły, zawołały ze śmiechem pozostałe.
Transport wesołych panienek przebiegł rutynowo, można rzec, ale po tygodniowej przerwie, odwoziłem już tylko Adę.
– A gdzie twoje koleżanki – napomknąłem, aby zacząć rozmowę.
– Nie dały rady – mruknęła tajemniczo Ada z tylnego siedzenia.
– Jak to nie dały rady? – zdziwiłem się.
– No wiesz, w młodych dziewczynach hormony strasznie buzują.
– Ada, mów jasno!
– No, podobasz się dziewczynom, mocno.
– Miło mi, ale co to ma do rzeczy?
Ada nachyliła się w moją stronę i tajemniczym głosem oznajmiła:
– Tak się ostatnio podnieciły, że zaraz, gdy je odwiozłeś, musiały wejść pod prysznic i zrobić sobie dobrze. Wszystkie trzy, wyobraź sobie.
– To dlatego wtedy tak spadło ciśnienie wody w sieci – zażartowałem.
Ada ponownie oparła się o swój fotel i burknęła:
– To nic śmiesznego. To naprawdę trudne dla dziewczyny.
– Oj tam.
– Żadne tam „oj tam”. – Obruszyła się. – Jak tak długo jest podniecona, a jeszcze ma na sobie leginsy, a niektóre jeszcze pod leginsy nie zakładają majtek, to… – Urwała, wypuszczając z rezygnacją powietrze z płuc.
– ...może przesiąknąć – zakończyłem za nią po krótkiej ciszy.
Ada zachichotała.
– No tak, może przesiąknąć – powtórzyła z rozbawieniem.
– A ty zakładasz pod leginsy majtki? – Coś mnie podkusiło, aby ją o to zapytać.
– Ja bym się nie odważyła bez majtek. Zawsze zakładam stringi – odpowiedziała z mocnym przekonaniem w głosie.
– Czemu stringi?
– Zwykłe, powiedzmy figi, odznaczają się przez leginsy, co źle wygląda, a stringów praktycznie nie widać.
– No tak, stringów praktycznie nie widać – powtórzyłem żartem.
– No pewnie, że nie… Aha! Wiem, o czym pomyślałeś! – zachichotała.
– O czym? – ciągnąłem ją za język.
– Pomyślałeś o tym… co dziewczyna ma pod stringami, prawda?
Nie będę ukrywał, że był to strzał w dziesiątkę. Tylko jaki facet w tych okolicznościach by o tym nie pomyślał?
– Ada, nie przeginaj – rzuciłem, nie chcąc się przyznawać.
– Czyli trafiłam! – zaśmiała się zadowolona, że mnie przyszpiliła, po czym zmieniła temat, ale tylko częściowo. – Podoba ci się Karola, Julka i Martysia?
– A to nie była Marysia?
– Była, ale wszystkie na nią wołamy „Martysia”.
– Aha. No fajne dziewczyny. I jakie grzeczne. „Dzień dobry panu”, „dziękuję za podwiezienie”, „proszę pana”. Skąd ty wytrzasnęłaś takie grzeczne koleżanki?
– Nie są grzeczne – parsknęła – tylko je wyszkoliłam. Powiedziałam, że mają czuć pełny respekt do ciebie. I czują… Fajne, czy seksowne? – wróciła do poprzedniego tematu.
– Ada, znowu przeginasz. – Wolałem uniknąć odpowiedzi.
– Oj tam – zlekceważyła moją uwagę. – Możesz przecież powiedzieć, to nic złego.
Westchnąłem głęboko.
– Owszem; jak najbardziej seksowne.
– Wiedziałam! – zawołała ucieszona, po czym ponownie nachyliła się do mnie. – Chciałbyś je zaliczyć? – Zatkało mnie. Tymczasem Ada po krótkiej pauzie kuła żelazo, póki gorące: – Trzy świeżutkie, jeszcze nietknięte… wszystkie dziewice. Co? Chciałbyś zaliczyć je tak jedną po drugiej? Przyznaj się.
Nie powiem, propozycja była tyleż kusząca, co zaskakująca. Mrowienie w podbrzuszu powodujące lekki wzrost objętości członka sugerowało, że to świetny pomysł. Jaki dorosły facet ma okazję dmuchnąć trzy szesnastolatki naraz? Rozum jednak był innego zdania. Jako dość znany biznesmen, musiałem dbać o swoją reputację. Gdyby się wydało, prasa by mnie zjadła. Już widzę te nagłówki: „Amator kwaśnych jabłek” albo „Znany miejscowy biznesmen podstępnie wykorzystał trzy szesnastolatki”, albo co gorsza, „Podstarzały satyr wykorzystał trzy niewinne nastolatki”. Z nich zrobiliby niekumate panienki, a ze mnie cynicznego potwora, który zbałamucił nieświadome niczego dziewczyny. Wiadomo, w dzisiejszych czasach szesnastolatka doskonale zdaje sobie sprawę, o co chodzi w seksie, ale prasa rządzi się własnymi prawami. Jak taka afera odbiłaby się na mojej firmie? Walczyłem ze sobą przez jakiś czas, ale wiedziałem, że z moją pozycją nie mogę aż tak ryzykować.
Czy pomyślałem, że Ada zwyczajnie mnie wkręca? Tak. Nie od razu, ale tak. Znając ją od dziecka, wiedziałem, że byłaby zdolna do takiej podpuchy. Figlarka jedna. Niemniej, jeśli nawet czasami próbowała mnie w coś wkręcić, to zaraz się do tego przyznawała. Tutaj nic takiego nie miało miejsca, więc trudno orzec z całkowitą pewnością.
Nie odzywałem się dłuższy czas, więc Ada kontynuowała rozbawiona:
– Bez obawy, zakręcę nimi tak, że będą ci posłuszne.
Nie miałem wątpliwości, że ze swoją wrodzoną bystrością potrafiłaby zamieszać koleżankom w głowach. Tylko czy aż tak, by mi się oddały bez sprzeciwu? Dobre pytanie i dobrze byłoby poznać na nie odpowiedź. Niestety, wiedziałem, że jej nie uzyskam.
– A co ci tak zależy, abym zajął się twoimi przyjaciółkami? – Zadałem to pytanie z ciekawości, jak Ada z niego wybrnie.
– Zależy, nie zależy… – mruknęła i zaraz emocjonalnie wybuchnęła: – Chłopaki to głupki! Naoglądają się pornosów i myślą, że z dziewczyną jest tak samo. Szarpią, poganiają i tylko aby sobie zrobić dobrze. A przecież dziewczyna to skomplikowany mechanizm, ma swoje oczekiwania, uczucia, o których chłopaki nie mają pojęcia. Dlatego najlepiej, jak swój pierwszy raz przeżyje z prawdziwym doświadczonym mężczyzną, który zna potrzeby dziewczyny i potrafi je zaspokoić. Wtedy ten pierwszy raz będzie na pewno piękny – westchnęła już spokojnie – a nie… błeee.
Aha, ciekawe podejście – pomyślałem. Chociaż trzeba przyznać, że tok rozumowania logiczny. Poza tym mile połechtała moją męską próżność informacja, że te nastolatki uważają mnie za prawdziwego mężczyznę. Wprawdzie Ada mogła to i owo koloryzować, ale mimo wszystko…
– Masz jakieś problemy z chłopakami? – zapytałem na wszelki wypadek.
– Nieee, radzę sobie. Dzięki.
– A ty jesteś jeszcze dziewicą?
– Przecież kiedyś ci mówiłam, że jak przestanę być, to pierwszy się dowiesz – odrzekła zdziwiona.
– No tak, rzeczywiście. – Kiedyś mi powiedziała, ale teraz zadawała kłopotliwe pytania, to dla odmiany ja chciałem ją przycisnąć. Tylko że Adę cholernie trudno na czymkolwiek zagiąć.
Zanim dojechaliśmy do domu, pozostało mi tylko wyjaśnienie implikacji „seryjnego” rozdziewiczenia jej koleżanek. Musiałem się jakoś inteligentnie wykręcić z tej propozycji.
Przyznaję, mam słabość do tej dziewczyny, ale kto by nie miał?
Dość odległych wspomnień. Wróćmy do teraźniejszości, czyli początku lipca. Ada powoli szykowała się do swojej „pierwszej w życiu” osiemnastki za nieco ponad dwa miesiące, gdy w piątek późnym popołudniem zadzwonił kumpel. Po zwyczajowej wymianie uprzejmości, wyłożył, co go boli:
– Miałem odwieźć Adę do dziadków jutro, ale zobacz, właśnie rozkraczył się samochód żony, stoi w warsztacie i czeka na część. Zrobią go może dopiero we wtorek. A mój już od jakichś dwóch tygodni niedomaga. Gaśnie na każdych światłach. To moja wina, powinienem od razu jechać do serwisu, ale w zapasie był żony… No i zonk. Boję się jechać swoim w dłuższą trasę, bo jak gdzieś po drodze się rozkraczy… Mógłbym wziąć coś z wypożyczalni, ale diabli wiedzą, jaki samochód się trafi i szkoda pieniędzy, jak w domu są dwa… teoretycznie. A zobacz, Darek, Ada uparła się, że ty możesz ją odwieźć. Trochę głupio mnie o to cię prosić, ale wiesz, jaka ona jest, jak się uprze… Zwłaszcza że ma rację, masz solidny i bezpieczny wóz. Tylko mów szczerze: jeśli ci nie pasuje, to Ada przeżyje, jeśli pojedzie do dziadków kilka dni później. Chociaż oni też już nastawili się na wizytę wnuczki w sobotę. Babcia smaży grochowinki kociewskie*, a wiesz, jak Ada je lubi… I wolałaby teraz, bo potem chce zająć się planowaniem osiemnastki. Wiesz, to dla dziewczyny bardzo ważna sprawa. – Ostatnie powiedział tajemniczym głosem. – I widzisz, jak się zamieszało… To co? Możesz ją podrzucić?
W świetle tych argumentów trudno było mi odmówić, tym bardziej że nie tylko Ada lubi grochowinki. Po prostu są pyszne, a jeszcze tym bardziej, że nie miałem żadnych istotnych planów na sobotę. Jedna rzecz tylko mnie zdziwiła.
– A to Ada nie mogła sama zadzwonić? – zapytałem.
– Powiedziała, że się wstydzi prosić.
– Ona się wstydzi? To coś niebywałego! – Byłem mocno zaskoczony.
– No widzisz, kto tam zrozumie dorastającą pannę.
– To prawda – zaśmiałem się.
Następnego dnia, parę minut przed dziewiątą, zameldowałem się pod domem Krzysztofa, który zapakował do bagażnika sporą torbę z rzeczami Ady. A ta uściskała się z mamą i zadowolona, wskakując na fotel obok mnie, zakomunikowała swoją gotowość do podróży:
– Możemy jechać.
– Dobrze, ale wskakuj do tyłu.
– Czemu? Chcę z przodu – burknęła niezadowolona, próbując przeciwstawić się mojej decyzji.
– Tak bezpieczniej. Do tyłu – odpowiedziałem zdecydowanym głosem.
Ada ciężko westchnęła, po czym przepakowała się na tył.
Szczerze mówiąc, trochę się obawiałem, że ta, nie ma co ukrywać, seksowna dziewczyna, ubrana w czarną obcisłą koszulkę bez rękawów kończącą się zdecydowanie powyżej pępka i również czarne leginsy, mogłaby mnie rozpraszać podczas jazdy. A byłem przecież teraz odpowiedzialny za nią. To nie żarty.
Ruszając, gestem ręki pożegnałem się z jej rodzicami. Po mniej więcej dwudziestu minutach podróży wywiązała się taka to rozmowa:
– Musimy się zatrzymać – zażądała Ada.
– Po co?
– Muszę na siku.
– To nie mogłaś w domu?
– Zapomniałam.
Zdziwiony spojrzałem na zegar.
– Za niecałe pół godziny będziemy na miejscu. Chyba wytrzymasz?
Wydawało się, że to załatwiło sprawę, ale tylko na kilkanaście sekund.
– Zatrzymaj się, bo zaraz się posikam – jęknęła. – Tu niedaleko będzie taki lasek.
Znałem tę trasę i rzeczywiście był tu nieduży las z prowadzącą skrajem bitą drogą do majaczącej w oddali małej wsi. Przed lasem była może nie tyle łąka, ile nieduża trawiasta łysina. Skręciłem z głównej drogi, po czym wjechałem na ową „łysinę”. Nie chciałem blokować wąskiej drogi, gdyby ktoś zamierzał nią przejechać. Zwykłym samochodem nie odważyłbym się pewnie zaparkować na cokolwiek niepewnym gruncie, ale mając chevroleta z napędem na cztery koła, nie obawiałem się problemów. Ada wyskoczyła z pojazdu i ostrożnie weszła w głąb lasu, a ja cierpliwie czekałem przy samochodzie.
– Chodź, coś ci pokażę! – zawołała po paru minutach ze skraju lasu, podskakując i machając ręką, by być lepiej widoczną.
Co ona może mi pokazać? – pomyślałem. W pierwszym odruchu chciałem ją pogonić, powinniśmy już jechać, ale ciekawość zwyciężyła, tym bardziej że była ładna słoneczna pogoda.
Wszedłem w las, a ona podprowadziła mnie jeszcze kawałek do mikropolanki, na której skraju stało grube wiekowe drzewo. Aż się zdziwiłem, skąd wzięło się takie w środku niezbyt starego lasu.
Tymczasem Ada podbiegła do drzewa. Stanęła w rozkroku, opierając się o nie plecami i rozłożyła szeroko ręce, jakby próbowała objąć.
– Piękne, prawda? – odezwała się, zadzierając głowę i spoglądając na koronę drzewa. – Może nawet pamięta czasy przemarszu wojsk Jagiełły.
– Skąd wiesz, że tędy przechodziły wojska Jagiełły?
– Nie wiem, ale przecież mogły – odpowiedziała beztrosko.
– Wątpię, aby było takie stare, może prędzej Kraszewski napisał tu któryś z tomów „dziejów Polski”.
– Albo namalował jakiś swój obraz. To by nawet pasowało.
– Wiesz, że Kraszewski był też malarzem? Dużo wiesz.
– Staram się. – W jej głosie znów pobrzmiewał ten beztroski ton.
Chwilę potem kilkukrotnie przesunęła ręce do bioder i z powrotem, gładząc korę drzewa.
Tak, dwie piękności obok siebie – przemknęło mi przez głowę. Stare drzewo i dla kontrastu młoda dziewczyna. To robi wrażenie. Skupiłem się na Adzie. Na jej twarzy malował się ten ostrożny tajemniczy uśmiech. Teraz gdy stała zastygła i przytulona plecami do wiekowego drzewa, z szeroko rozłożonymi ramionami, w rozkroku, wydawała się szczęśliwa i spokojna. Mona Lisa na tle słowiańskiego drzewa – pomyślałem.
Powinienem ją zawołać, powinniśmy już jechać, ale zamiast tego tkwiłem w milczeniu, kontemplując zastany widok symbiozy młodości i wielowiekowości, wesołej, żywiołowej Ady i milczącego, nieruchomego drzewa. Widok tak kontrastujący, a zarazem tak piękny.
Wolno zacząłem przesuwać wzrok z twarzy, poprzez szyję, zatrzymując się nieco dłużej na wyraźnie pod obcisłą koszulką ujawniających się piersiach, i dalej poprzez odsłonięty częściowo brzuch, aż doszedłem do ud, pięknie manifestujących swój powab dzięki idealnie przylegającym leginsom. Uniosłem nieco wzrok na wzgórek łonowy, delikatnie zaakcentowany przez cienkie czarne spodnie, przelewające się między udami skrywającymi wargi sromowe. Bez wątpienia leginsy silnie wzmacniały ogólne wrażenie kobiecości i nie ma co ukrywać – pożądanie.
Nie mogłem jednak gapić się w nieskończoność na ten cud natury. Musiałem w końcu zaprosić Adę do samochodu, aby kontynuować przerwaną podróż. Tymczasem ona ponownie przesunęła ręce po korze drzewa w jedną i drugą stronę. Równocześnie z tym gestem patrzyła na mnie, jakby przywołując wzrokiem. A ja, zamiast ją wezwać, trochę z oporem, trochę wbrew postanowieniu, wolno podszedłem.
Przez może dziesięć sekund spoglądaliśmy z bliska sobie w oczy. Przez ten czas starałem się odgadnąć jej pragnienia. Z tej odległości stojąca w rozkroku, z rozrzuconymi do tyłu rękami, trzymając się dłońmi pnia drzewa, wydawała się taka bezbronna, taka zachęcająco dostępna i jednocześnie niepewna. Nie, to się nie może udać – przemknęło mi lotem błyskawicy przez myśl. Jednak położyłem dłonie w okolicach żeber, na jej nieosłoniętej części ciała. Poczułem, jak prawie niedostrzegalnie zadrżały jej mięśnie. Na moment zgubiła rytm oddechu, ale poza tym zdawała się nie zauważać mojego dotyku. Przesunąłem dłonie, raz... drugi... trzeci… czwarty, od brzegu leginsów po koszulkę, za każdym razem wsuwając coraz głębiej pod nią. Nie odważyłem się jednak dotknąć piersi. Przerwałem, nie zabierając rąk z talii. Znów spojrzałem uważnie na jej twarz. Nadal malowała się na niej lekka niepewność. Chcąc więcej wyczytać, odkryć intencje, spojrzałem prosto w oczy. Tym razem nie wytrzymała spojrzenia, spuszczając wzrok, równocześnie dyskretnie zwilżając usta, a ja po chwili wahania musnąłem je swoimi. Ten ostrożny dotyk wystarczył, by Ada rozchyliła wargi i zęby. Przeniosłem dłonie, umieszczając pod koszulką na jej plecach, a ustami przywarłem do jej ust, wsuwając język.
Początkowo pocałunek z jej strony był bierny, ale dość szybko zaczęła współpracować, używając swojego języka. Przerwałem buziakowanie w pewnym momencie. Chciałem już czegoś więcej. Dłonie z pleców powędrowały na drugą stronę, obejmując piersi przez przyjemnie miękki materiał stanika. Cicho wzdychała, nie przeszkadzając mi w ich ostrożnym ugniataniu. Znowu zapragnąłem poczuć smak jej ust. Ręce niejako same powędrowały na plecy dziewczyny, ale gdy nasze języki się zetknęły, przesunąłem je z powrotem poniżej, obejmując pupę. Kilkukrotnie ugniotłem półdupki Ady, po czym mocnym, szybkim ruchem przygarnąłem ją, przyciskając do siebie. Mruknęła, chyba zaskoczona, ale poddała się bez oporu. Ona też obejmowała mnie coraz mocniej, a nasze interakcje stawały się coraz bardziej nasycone intensywnością uczuć miotających nami. Wkrótce zaniechałem silnego przyciągania Ady i jedną rękę przesunąłem po biodrze na przód. Przez moment bawiłem się palcami przez leginsy jej wzgórkiem łonowym, a potem wsunąłem niżej, aż palce znalazły się między udami dziewczyny. Drgnęła niespokojnie, krótko mruknąwszy, czując moją dłoń w tamtym miejscu, ale pozwoliła mi na objęcie jej najwrażliwszej, jakże kobiecej, części ciała. Zacząłem się nią bawić ze szczególnym uwzględnieniem okolic przedsionka pochwy. Niespodziewanie przerwała mi.
– Czekaj – odezwała się – leginsy są delikatne, mogłoby coś im się stać.
Kilkoma szybkimi ruchami zdjęła je. Ten gest stał się dla mnie jasną wskazówką, czego Ada ode mnie oczekuje. Nadal stała tak jak poprzednio, ale już tylko w czarnych stringach i takiej samej koszulce. Jeszcze coś się zmieniło. Oddech dziewczyny wyraźnie zdradzał, wraz z rozognionym wzrokiem, że jest podniecona. Do tego stopnia, że nie potrafiła go ukryć, a może nie chciała. Z jednej strony zdawała się tym speszona, z drugiej, wyraźnie oczekiwała ciągu dalszego.
Jakby nie wiedząc, co zrobić, przeniosła ręce nad siebie. Złączyła dłonie, opierając o korę drzewa. Zadarła głowę, spoglądając na nie, a ja odruchowo podążyłem za jej wzrokiem.
– Zwiążesz mnie? – zapytała.
Przyznaję, początkowo byłem tym zdumiony. Odpowiedziałem dopiero po chwili.
– Dziewczyna powinna być wolna jak ptak. Zawsze i wszędzie. Wtedy najpiękniej śpiewa pod mężczyzną.
Ada zaśmiała się lekko i niewymuszenie. Chociaż ripostę wymyśliłem na poczekaniu i wydała mi się niezbyt błyskotliwa, najwyraźniej spodobała się jej. Eros jednak coraz bardziej rozpraszał nasze zmysły, kierując logiczne myśli na boczny tor. Korzystając z okazji, że trzyma ręce w górze, złapałem brzeg jej koszulki i pociągnąłem do góry, łatwo zdejmując. Ponownie spojrzałem na całą jej postać, teraz już tylko w skąpych resztkach czarnego stroju; staniku i stringach.
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że im mniej miała na sobie, tym bardziej wyglądała pięknie i bezsprzecznie pociągająco. Sięgnąłem za plecy i rozpiąłem stanik, zdejmując go. Gdy tylko opuścił jej piersi, Ada wykonała ruch rękami, niby chcąc się zasłonić, jednak zrezygnowała. Zamiast tego spuściła głowę, sprawiając wrażenie zawstydzonej.
– Przepraszam – szepnęła.
– Za co? – Uniosłem brwi w akcie zdziwienia.
– Ja wiem, że mężczyźni wolą duże piersi, a moje są takie… takie niewydarzone. – Westchnęła.
– Wcale tak nie jest. Ważniejsze, aby były seksowne, a twoje są niezwykle seksowne.
Spojrzała na mnie, uśmiechając się z niedowierzaniem. Przyjęła komplement, ale oboje wiedzieliśmy, że moje tłumaczenie było nieco naciągane. Prawda, że nie rozmiar cycków jest najważniejszy, zresztą kobieta z wielkimi cycami jak balony nie wygląda ani pięknie, ani ponętnie, jednakże, gdyby piersi Ady były trochę większe, niewiele, naprawdę troszeczkę, byłoby idealnie. Swoją drogą, do tej pory wydawało mi, się, że ta dziewczyna nie ma żadnych kompleksów, a jednak.
Ująłem ją po bokach i stopniowo, kolejno przywierałem ustami do jej sutków, pieszcząc językiem. Ada odchyliła głowę, cicho wzdychając. Widać było, że sprawia to jej niewymowną przyjemność. A i dla mnie, przyznaję, jej niewymuszone westchnienia były co najmniej równie przyjemne, upojnie satysfakcjonujące, podświadomie motywujące do dalszych starań w tym kierunku.
Nie za dużo czasu upłynęło, gdy ponownie skierowałem prawą rękę na jej krocze. Po następnych paru chwilach oderwałem się od jej piersi. Patrzyliśmy na siebie, a ja nie przestawałem pieścić jej ręką, czując zarazem, jak stringi w wiadomych okolicach robią się coraz wilgotniejsze. Na te pieszczoty Ada reagowała urywanym oddechem, przygryzaniem dolnej wargi i od czasu do czasu westchnieniem czy może sapnięciem. Zorientowałem się, że dziewczyna jest już gotowa na następny akt przedstawienia, podobnie jak ja, ale zarazem nie chciałem, aby to wszystko skończyło się zbyt szybko.
Opadłem na kolana i bez pośpiechu zacząłem pozbawiać ją ostatniego okrycia, stringów. Kiedy to nastąpiło, pocałowałem widoczny teraz w pełnej krasie, tuż przed moimi oczami, nagi wzgórek łonowy, po czym wsunąłem język między uda i powoli przesunąłem po szparce. Ada drgnęła, wydając z siebie głośniejszy niż do tej pory jęk. Kontynuowałem językiem pieszczoty tej młodzieńczej kobiecości, wprowadzając odrobinę, co jakiś czas, język do pochwy. Nie zapomniałem też o łechtaczce, na co reagowała silniejszymi jękami i mocniejszym zaciskaniem palców dłoni na moich ramionach, i jakże podniecającymi ostrożnymi ruchami bioder.
Wydało mi się, w pewnej chwili, że zaczyna dochodzić, więc przerwałem pieszczoty i łapiąc w pasie, pociągnąłem w dół. Opadła na kolana naprzeciwko mnie. Położyłem ją na plecy, pośpiesznie ściągnąłem z siebie koszulę i spodnie wraz z majtkami, by nie tracić czasu. I tu zadziałało prawo Murphy’ego. Prezerwatywę miałem w portfelu, ale… Portfel został w samochodzie.
– Co? – zapytała, zapewne widząc zawahanie i moją głupią minę.
– Gumka została w samochodzie – odrzekłem ze wstydem.
Jej krótki śmiech jeszcze bardziej speszył mnie, ale na szczęście jego przyczyna natychmiast się wyjaśniła.
– Spoko, mamy dwudziesty pierwszy wiek, umiem się zabezpieczyć. – I po krótkiej pauzie, zachęcająco: – No, chodź.
Jak chodź, to chodź – pomyślałem i nie zwlekając, zacząłem wsuwać się pomiędzy jej nogi. Ada, zapewne instynktownie, podciągnęła je, uginając w kolanach, szeroko rozchylając. Spojrzałem na jej łono. Można było dostrzec, jak mocno jest nawilżona. Pocałowałem tą podniecająco ociekającą śluzem cipkę, rozkwitłą i poprzez to zachęcającą do spenetrowania jej wnętrza.
Położyłem się na Adzie i zacząłem wprowadzać członka do pochwy, trochę nie ufając swoim zmysłom, że dzieje się to naprawdę, że robię to właśnie z nią. W pewnym momencie tej operacji Ada mruknęła, a jej twarz na parę sekund wykrzywił grymas bólu. Nic strasznego się nie stało, aczkolwiek dla niej mogło mieć duże symboliczne znaczenie. Po prostu w tym momencie przestała być dziewicą.
Zależało mi, aby ten dzień, ta chwila, była dla niej jak najprzyjemniejsza. Dlatego nie śpieszyłem się. Zwracałem uwagę na jej reakcje, jej niezbyt głośne, ale jakże przyjemne dla ucha zmysłowe jęki. Starałem się, aby stopniować przyjemność, aby zbyt szybko nie doszła, i abym ja też miał z tego jak najwięcej przyjemności. Zmieniałem rytm i sposób penetracji. Szybciej lub bardziej leniwie, mocniej lub ostrożniej, a nawet czasami decydując na „wbijanie się” w nią z dużą mocą, wręcz brutalnie, co również, o dziwo, jej odpowiadało. Właściwie nie powinno to dziwić, ale tak jakoś tym momencie mi się wydało.
Ta zabawa nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Ada w końcu wydała dłuższy jęk nacechowany wysiłkiem, po czym jej twarz wykrzywił grymas spełnienia. Znieruchomiała, a ja poczułem, że jej pochwa skurczami domaga się jeszcze czegoś ode mnie. Parę ruchów, kilka chwil, garść pchnięć i ja wydałem z siebie gardłowy pomruk ogarniającego mnie orgazmu, wzmocniony jeszcze jakimś uczuciem zadowolenia, satysfakcji, że właśnie tryskam spermą wewnątrz tej dziewczyny. Tej, konkretnej, czyli Ady, a nie jakiejś innej.
Emocje powoli opadały. Zszedłem z Ady, kładąc się obok. Zaraz sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem chusteczkę, którą usunąłem z penisa ślady krwi.
Leżeliśmy naprzeciwko, blisko siebie, obserwując. Ada zerkała jak zwykle z tym swoim tajemniczym uśmiechem Mony Lisy. Oboje się uśmiechaliśmy, bo w sumie oboje mieliśmy powód do zadowolenia.
Przesuwałem rękę, zagłębiając dłoń w jej pięknych włosach, które miękko przepływały mi między palcami. Gładziłem policzek, zahaczałem o piersi, gładziłem brzuch. Ada w rewanżu, nieco wstydliwie, przesuwała z charakterystyczną kobiecą delikatnością palce po moim torsie.
– Wiesz – zdecydowała się przerwać ciszę – zaraz, jak skończyłam piętnaście lat, postanowiłam sobie, że stracę dziewictwo tylko z tobą albo w ogóle. Głupie, prawda? – Uśmiechnęła się mocniej, zerkając wprost na mnie.
– Czyli mogłem już zrobić to z tobą, jak miałaś piętnaście lat? – Zaciekawiony podpuszczałem ją do dalszych wyznań.
– Wtedy pewnie bym się nie odważyła, nie byłam jeszcze gotowa. – Zastanowiła się. – Tak, wtedy bym się za bardzo bała, ale już tak postanowiłam. – Westchnęła, przerywając na moment. – Czas jednak leciał i nic się nie działo. Nie zwracałeś na mnie uwagi. – stwierdziła z rezygnacją w głosie. – Na moim postanowieniu zaczęły pojawiać się rysy… Co tak patrzysz? Miałam pokusy, cha, cha. Ostatecznie zdecydowałam, że będę czekała tylko do osiemnastki. Potem poszukam sobie innego chłopaka, który to zrobi. Ale się udało – chichotnęła – Na dwa miesiące przed moimi osiemnastymi urodzinami, ale się udało. Rzutem na taśmę, można powiedzieć.
– Raczej wślizgiem…
Ada wybuchnęła śmiechem.
– Ale ty masz skojarzenia – powiedziała, gdy już udało się jej jako tako uspokoić. – To prawda, wślizgiem na taśmę. – Znów zaczęła się śmiać.
Niedługo potem powiedziałem:
– Musimy się zbierać.
– Wiem. – Ada wraz z westchnieniem posmutniała.
– Dam dobry przykład – odezwałem się po dłuższej pauzie.
– Dobrze. Ty pierwszy.
Wstałem i zacząłem zakładać koszulę. Zaraz potem podniosła się Ada. Pomogłem jej pozbyć się resztek ściółki z pleców. W trakcie wkładania spodni usłyszałem głośny pisk Ady. Z jedną nogą w nogawce spodni, skacząc na drugiej, odwróciłem się w kierunku stojącej tyłem naguski, która energicznie potrząsała stringami.
– Co się stało? – zapytałem.
– Jakiś robal chodził mi po stringach. Nie założę ich teraz, błe!. – Cała aż się wzdrygnęła.
Uśmiechnąłem się. Pod tym względem okazała się całkowicie typową dziewczyną. Przestraszyła się jakiegoś małego robaczka.
– Załóż same leginsy – zaproponowałem.
– Nie mogę, zniszczą się.
– Aaa... – Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi.
– Przecież przed chwilą mnie rozdziewiczyłeś – odparła tyleż zdziwiona co rozbawiona moją niedomyślnością.
To mamy problem – pomyślałem. Spojrzałem na majaczącego przez zarośla chevroleta. Aby się do niego dostać, musimy z tej polanki wąską ścieżką dojść do polnej drogi i nią, na otwartym terenie, dojść do stojącego z boku auta. A szosą opodal co jakiś czas przejeżdżał samochód. Pójście na wprost odpadało. Gęste gałęzie drzew i krzaki to uniemożliwiały. Ja bym jakoś się przedarł, ale Ada z gołymi nogami, rękami, no i tyłkiem… Ta możliwość odpadała.
– Dawaj koszulę – odezwała się Ada, nim zdołałem coś wymyślić.
Wyglądała na lekko spanikowaną, co mnie rozbawiło, chociaż starałem się nie dać poznać tego po sobie. Domyśliłem się, o co jej chodzi, więc bez słowa rozpiąłem guziki i zdjąłem koszulę, podając jej. Szybko założyła. Oboje spojrzeliśmy w to samo miejsce. Zabrakło kilku centymetrów, by zakryła tyłek i kluczową strefę pomiędzy udami.
– No nie, ja to mam pecha! – jęknęła.
– Dobrze. – Wpadłem na pewien pomysł. – Zaczekaj, a ja podjadę pod ścieżkę i wtedy przybiegniesz.
– Nie zostanę sama. Ktoś mógłby tu przyjść.
– Nikt nie przyjdzie, nie ma tu żywego ducha.
– Nie, nie chcę. Wymyśl coś, przecież nie pójdę naga!
– Pewnie, że nie, mogłabyś spowodować wypadek.
– Jak to? – zdziwiła się.
– Tam jeżdżą samochody. Na taką seksowną nagą laskę ktoś mógłby się zagapić i wypadek gotowy.
– Nie chcę spowodować wypadku – jęknęła. – To, co robimy? – Spojrzała na mnie z nadzieją.
Przyznaję, mogłem łatwo rozwiązać ten problem, ale rozśmieszył mnie jej przestrach i, choć może to nieco okrutne, postanowiłem zabawić się jej kosztem. Tylko odrobinę. Musicie mi to wybaczyć, ale pierwszy raz widziałem Adę aż tak niewiedzącą, co robić, czy może precyzyjniej, zdezorientowaną nagłymi nieprzewidzianymi okolicznościami przyrody. I to dosłownie przyrody! Zabawne, ale przez te wydarzenia, na trochę poczułem się znowu nastolatkiem.
– Dobrze. Dawaj koszulę, załóż bluzkę, a resztą swoich rzeczy zakryj się z przodu i idź zaraz za mną – zdecydowałem.
– Ale tyłek będzie mi widać! Ktoś może zobaczyć! – jęknęła.
– To co? Masz ładny tyłek, nie musisz się wstydzić. Tu nikogo nie ma. A nawet jeśli ktoś zobaczy, to pomyśli, że masz stringi… Właściwie to masz, tylko będziesz je miała w ręku – zażartowałem.
– Dzięki. Śmiejesz się, a mnie nie jest do śmiechu – burknęła, udając urażoną. – Wymyśl coś.
– To dobry pomysł, ubieraj się.
Ada niespokojnie wierciła się przez chwilę w miejscu, ale nie znalazłszy lepszego rozwiązania, przystąpiła do realizacji mojego planu.
Gdy doszliśmy do samochodu, zaraz dopadła swojej torby z rzeczami. Wkrótce na jej tyłku pojawiły się jasnoniebieskie dżinsy i w ten sposób, po nieprzewidzianych perypetiach, z dużym opóźnieniem, byliśmy gotowi do dalszej podróży. Ada oczywiście wepchała się znowu na fotel obok mnie, ale tym razem nie byłem w stanie kazać jej przejść na tył.
Ruszyliśmy, ale samochód ledwie drgnął i koła zabuksowały. Spróbowałem ponownie. Z takim samym rezultatem.
– Utknęliśmy? – przestraszyła się.
– Spoko – odpowiedziałem z nonszalancją twardziela Rambo, po czym przełączyłem napęd na cztery koła.
Tym razem bez większych problemów wyjechaliśmy na ubity trakt, a potem na przyjemną, asfaltową drogę, prowadzącą nas do celu.
Kilka minut później Ada niespodziewanie zachichotała.
– No nie mogę uwierzyć, naprawdę nie mogę uwierzyć, że nie jestem już dziewicą.
– A jednak. – Zerknąłem na nią. Mrużyła oczy od padających na jej twarz promieni słonecznych. – A jak tam te twoje koleżanki, Julia, Karola i Marysia, które chciałaś mi wcisnąć do łóżka? – rzuciłem tak à propos.
– Nie wciskałam, tylko proponowałam. Karola już nie jest dziewicą, a Julka i Marysia nadal.
– A, czyli nie jesteś taka ostatnia w tym?
– No nie – potwierdziła rozbawiona.
W tym momencie przypomniało mi się coś.
– Dotrzymałaś słowa, że pierwszy się dowiem. – Puściłem oko do Ady.
– No pewnie, a co myślałeś. – Oznajmiła to tonem, jakby stwierdzała oczywistą oczywistość.
Coś jeszcze mnie nurtowało.
– Czemu sama nie zadzwoniłaś, by cię podwieźć, tylko poprosiłaś ojca?
– Bałam się, że mi odmówisz – rzekła nadal rozbawiona – a tacie byłoby ci trudniej odmówić.
– Taka cwaniara!
– Taka! – odrzekła zadziornie.
Na minutę zapadła cisza.
– Jak się czujesz? – zapytałem.
– Mmm… – zamruczała. – Czuję się… – Zerknąłem na nią, bo zamilkła na dłuższą chwilę. Siedziała z zamkniętymi oczami, z nieodgadnionym uśmiechem zadowolenia Mony Lisy, oparta głową o zagłówek. – Czuję się pięknie – odezwała się w końcu.
– Pięknie?
– Tak, pięknie – potwierdziła.
Położyłem rękę na dżinsach Ady, lekko ściskając udo blisko bardzo wrażliwego i gorącego miejsca. Odpowiedziała szerszym uśmiechem. Niby to nic, taki drobiazg, ale przyjemnie jest w ten sposób złapać dziewczynę czy kobietę, wiedząc, że nie sprawi to jej przykrości, a wręcz przeciwnie, przyjemność.
Dojeżdżaliśmy. Do domu dziadków Ady było jeszcze kilkadziesiąt sekund jazdy.
– Dzięki za podwiezienie – rzuciła Ada, patrząc na mnie i mrużąc oczy jak kot, bo Słońce nie przestawało świecić prosto na nią. Powiedziała to zwyczajnie, jakby była to normalna podwózka, jakich wiele. Jednak jej twarz, oczy, mówiły coś więcej.
– Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. – Słowa o „przyjemności po mojej stronie” nie pojawiły się przypadkowo.
– Nieprawda – skontrowała przekornie – ja miałam większą.
Wracając, brakowało mi kogoś na fotelu obok. Kogoś, kto co jakiś czas mnie zagadywał. Chociaż pewną rekompensatą był półmisek wypełniony grochowinkami. W samotności pojazdu zastanawiałem się nad moralną i obyczajową stroną tego, co się stało. Jak bym zareagował, gdybym dowiedział się, że moja niepełnoletnia córka przespała się z moim najlepszym przyjacielem. Pewnie nie byłbym zadowolony, ale jak bym zareagował i czy w ogóle? Nie miałem córki, więc nie zdołałem znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie. Mogłem tylko liczyć na dyskrecję Ady. Wiedziałem za to, znając dojrzałość Ady, ona bez wątpienia też, że był to już zamknięty rozdział historii.
* Faworki drożdżowe.
Znamy się z Krzysztofem od czasów licealnych. To wówczas, w liceum, staliśmy się dobrymi kumplami, w czym wspólne zainteresowania z pewnością odegrały niemałą rolę. Później studiowaliśmy praktycznie na tych samych kierunkach, ale paradoksalnie na innych uczelniach. Po studiach zrządzeniem losu ponownie spotkaliśmy się w tej samej firmie na niemal dokładnie osiem lat, kiedy to postanowiłem odejść „na swoje”. Proponowałem Krzysztofowi, abyśmy razem uruchomili własną firmę, ale się nie zdecydował. Twierdził, że nie nadaje się na prezesa, a tym bardziej na właściciela firmy i został w starej. Niemniej nasza przyjaźń przetrwała.
Moja firma nie jest tak duża, jak ta stara, zatrudniam kilkanaścioro osób plus w razie potrzeby zewnętrznych współpracowników, ale zapewnia mi solidny status materialny.
Czas swoje robi. Obecnie obaj mamy po trzydzieści dziewięć lat, a w międzyczasie, jak zapewne domyślacie się, kawalerskie życie musiało się skończyć. W życiu prywatnym Krzysztofowi poszczęściło się bardziej, mnie w zawodowym, ale tak bywa.
Ja mam dziewięcioletniego syna i… byłą od kilku lat żonę. Po urodzeniu syna między nami coś zaczęło się psuć, aż zepsuło się całkowicie. A tam, co było, to było.
Krzysztof, nie ukrywam, ma atrakcyjną i inteligentną żonę Emilię i niczego sobie córkę, Adę, aktualnie szykującą się do mających na dniach nastąpić osiemnastych urodzin. I to wszystko osiągnął mimo niezłych zawirowań na początku. Emilię poznał jeszcze na studiach, na pierwszym roku, a na drugim okazało się, że jest w ciąży. Mimo to obojgu udało się skończyć studia. Jeszcze tam wzięli ze sobą ślub, a małżeństwo, o dziwo, okazało się nad wyraz udane.
Siłą rzeczy znam Adę od dziecka i traktuję niemal jak córkę, ostatecznie jestem jej ojcem chrzestnym. Emilia czasami się zżyma, że bardziej słucha mnie, niż własnych rodziców. Gdy skończyła piętnaście lat, zaproponowałem, abyśmy przeszli na „ty”. Zwrot „wujku” był cokolwiek dziwny w moim odczuciu. Powiedziała tylko „okej” i od tej pory mówiła na „ty”. Co ciekawe, ani razu się nie pomyliła i nie wróciła do „wujku”, jak zdarza się to innym dzieciom, zanim przyzwyczają się do nowej formy. Przestawiła się od razu, można powiedzieć zero-jedynkowo. Biorąc pod uwagę bystrość jej umysłu i wiedzę ponad wiek, to może nic dziwnego. Już jako dwunastolatka potrafiła niepytana włączać się do dyskusji dorosłych na różne tematy, nawet o polityce. To, co mnie zafascynowało w niej, to umiejętność słuchania i wyciągania wniosków. Czasami dziecinnych w tamtym okresie, ale przecież miała dwanaście lat. O dziwo, ta jej inteligencja i wiedza nie przeszkadzały w nawiązywaniu dobrych kontaktów z rówieśniczkami chichoczącymi z byle powodu.
A co jeszcze mogę powiedzieć o obecnej siedemnastoletniej Adzie? Ładna szatynka, o doskonałej figurze, aczkolwiek nie tam jakaś seksbomba, jednak z urody chyba trochę powyżej średniej nastolatek. A może to tylko moja nieobiektywna ocena, wszak jak wspomniałem, znam ją od dziecka. Podoba mi się, że nie nakłada na siebie kilogramów tapety. Stosuje tylko delikatny makijaż podkreślający jej naturalną urodę. Oprócz bystrego umysłu i inteligencji, cech bezsprzecznie odziedziczonych po rodzicach, jest jeszcze coś, co nieustannie mnie zadziwia, coś, co w jakiś sposób charakteryzuje ją i tylko ją. Trudno to zdefiniować. Chodzi o to, że czasami potrafi spojrzeć tak lekko z ukosa, z takim bliżej nieokreślonym dyskretnym uśmiechem, za którym ma się wrażenie, kryje się jeszcze coś, jakaś tajemnica. Ten uśmiech zawsze przywoływał i przywołuje mi skojarzenie z obrazem Leonarda da Vinci „Mona Lisa”. Choć właściwie nie wiem czemu. Adę i Monę Lisę dzielą przecież stulecia.
Inną jej cechą, o której warto wspomnieć, jest dość niski, jak na dziewczynę, głos z odrobiną chrypki, co dodaje jej, powiedziałbym, jakiejś powagi, magii sprawiającej, że wydaje się bardziej dojrzała, niż wynikałoby to z metryki. Trudno na nią nie zwrócić uwagi. Jednym słowem jest fascynującą osobą.
Czy nie ma wad? Bez przesady, każdy ma jakieś wady. Jeśli chodzi o cechy fizyczne, rzucają się w oczy niezbyt duże piersi. Zauważalnie mniejsze niż u typowej dziewczyny w jej wieku, ale… dramatu nie ma. Na usprawiedliwienie powiem, że jej matka też ma relatywnie małe piersi. A co do cech charakteru, potrafi być krnąbrna. Jednak dzięki temu chyba łatwiej jest jej bronić pozycji, na jakiej się znajduje. Ciekawe, że tej cechy nie wykazuje w stosunku do mnie, przynajmniej nie tak mocno. I tyle wystarczy, nie ma co drążyć dalej tego tematu.
Od czasu liceum zdarza się jej dzwonić do mnie, abym podwiózł gdzieś ją i ewentualnie jej koleżanki, gdy jest zła pogoda albo ma zajęcia dodatkowe, albo… Powód zawsze się znajdzie. Dzieje się to nieregularnie. Czasami dwa razy w tygodniu, a czasami przez miesiąc mam spokój. Nie dzwoni po rodziców, bo jak kiedyś zakomunikowała, woli jeździć moim SUV-em Chevroleta, bo to bezpieczny samochód. Domyślam się jednak, że nie o bezpieczeństwo chodzi. Woli, abym ja ją wiózł, bo przy rodzicach musiałaby być spokojna, a przy mnie może się swobodnie powygłupiać.
Tak, zdaję sobie sprawę, że dziewczyna mnie trochę wykorzystuje, jednakże towarzystwo panienek w zazwyczaj obcisłych strojach eksponujących nastoletnie seksowne tyłeczki i zwykle niezbyt duże, ale bardzo efektowne cycuszki, ogólnie powiem – eksponujące ponętne figurki – ze swoim żywiołowym zachowaniem wnoszącym lekki bałagan w samochodzie, jest nie do przecenienia.
Taka ciekawostka. Raz zdarzyło się, że byłem w lekkim szoku. Ada, a pewnie i jej koleżanki, nie miała jeszcze szesnastu lat. Podjechałem pod szkołę i czekałem na nią. Tymczasem ona przyprowadziła jeszcze dwie. Wszystkie trzy panny modnie w kolorowych T-shirtach i przyciasnych spodenkach. Owszem, nowe, ku mojemu zdziwieniu, grzecznie się przywitały „dzień dobry panu”, ale zaraz potem bez pytania wpakowały się na tylny fotel. Zręcznie zapięły pasy bezpieczeństwa i już czekały na odwiezienie. Na fotelu obok mnie usadowiła się Ada i nawet nie to, że poprosiła, a zwyczajnie oznajmiła:
– Musisz jeszcze odwieźć moje koleżanki, Julkę – tu jedna z dziewcząt z tyłu pomachała ręką – i Karolę. – Druga dziewczyna tylko uniosła głowę, uśmiechając się.
Co miałem robić? Zapytałem dziewczęta o adresy, by ustalić optymalną trasę i w drogę.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się je odwozić. Dziewczyny początkowo zachowujące się niepewnie, szybko nabrały śmiałości, nie wątpię, że pod wpływem Ady. Coś tam mówiły, rozmawiały ze mną i od czasu do czasu chichotały, ciekawie na mnie zerkając. Ja zastanawiałem się tylko, co Ada o mnie im nagadała.
Jakieś pół roku później, może trochę więcej, na moment pojawiła się jeszcze jedna.
Gdy wszystkie cztery wepchały się, pomyślałem z przekąsem, że jak tak dalej pójdzie, będę musiał kupić większy samochód.
– To jest Marysia – przedstawiła nową koleżankę Ada.
– To ja! – zawołała z tylnego fotela ciemnowłosa panienka z lekką nadwagą, machając ręką.
– Widzimy! – Równocześnie, jakby się umówiły, zawołały ze śmiechem pozostałe.
Transport wesołych panienek przebiegł rutynowo, można rzec, ale po tygodniowej przerwie, odwoziłem już tylko Adę.
– A gdzie twoje koleżanki – napomknąłem, aby zacząć rozmowę.
– Nie dały rady – mruknęła tajemniczo Ada z tylnego siedzenia.
– Jak to nie dały rady? – zdziwiłem się.
– No wiesz, w młodych dziewczynach hormony strasznie buzują.
– Ada, mów jasno!
– No, podobasz się dziewczynom, mocno.
– Miło mi, ale co to ma do rzeczy?
Ada nachyliła się w moją stronę i tajemniczym głosem oznajmiła:
– Tak się ostatnio podnieciły, że zaraz, gdy je odwiozłeś, musiały wejść pod prysznic i zrobić sobie dobrze. Wszystkie trzy, wyobraź sobie.
– To dlatego wtedy tak spadło ciśnienie wody w sieci – zażartowałem.
Ada ponownie oparła się o swój fotel i burknęła:
– To nic śmiesznego. To naprawdę trudne dla dziewczyny.
– Oj tam.
– Żadne tam „oj tam”. – Obruszyła się. – Jak tak długo jest podniecona, a jeszcze ma na sobie leginsy, a niektóre jeszcze pod leginsy nie zakładają majtek, to… – Urwała, wypuszczając z rezygnacją powietrze z płuc.
– ...może przesiąknąć – zakończyłem za nią po krótkiej ciszy.
Ada zachichotała.
– No tak, może przesiąknąć – powtórzyła z rozbawieniem.
– A ty zakładasz pod leginsy majtki? – Coś mnie podkusiło, aby ją o to zapytać.
– Ja bym się nie odważyła bez majtek. Zawsze zakładam stringi – odpowiedziała z mocnym przekonaniem w głosie.
– Czemu stringi?
– Zwykłe, powiedzmy figi, odznaczają się przez leginsy, co źle wygląda, a stringów praktycznie nie widać.
– No tak, stringów praktycznie nie widać – powtórzyłem żartem.
– No pewnie, że nie… Aha! Wiem, o czym pomyślałeś! – zachichotała.
– O czym? – ciągnąłem ją za język.
– Pomyślałeś o tym… co dziewczyna ma pod stringami, prawda?
Nie będę ukrywał, że był to strzał w dziesiątkę. Tylko jaki facet w tych okolicznościach by o tym nie pomyślał?
– Ada, nie przeginaj – rzuciłem, nie chcąc się przyznawać.
– Czyli trafiłam! – zaśmiała się zadowolona, że mnie przyszpiliła, po czym zmieniła temat, ale tylko częściowo. – Podoba ci się Karola, Julka i Martysia?
– A to nie była Marysia?
– Była, ale wszystkie na nią wołamy „Martysia”.
– Aha. No fajne dziewczyny. I jakie grzeczne. „Dzień dobry panu”, „dziękuję za podwiezienie”, „proszę pana”. Skąd ty wytrzasnęłaś takie grzeczne koleżanki?
– Nie są grzeczne – parsknęła – tylko je wyszkoliłam. Powiedziałam, że mają czuć pełny respekt do ciebie. I czują… Fajne, czy seksowne? – wróciła do poprzedniego tematu.
– Ada, znowu przeginasz. – Wolałem uniknąć odpowiedzi.
– Oj tam – zlekceważyła moją uwagę. – Możesz przecież powiedzieć, to nic złego.
Westchnąłem głęboko.
– Owszem; jak najbardziej seksowne.
– Wiedziałam! – zawołała ucieszona, po czym ponownie nachyliła się do mnie. – Chciałbyś je zaliczyć? – Zatkało mnie. Tymczasem Ada po krótkiej pauzie kuła żelazo, póki gorące: – Trzy świeżutkie, jeszcze nietknięte… wszystkie dziewice. Co? Chciałbyś zaliczyć je tak jedną po drugiej? Przyznaj się.
Nie powiem, propozycja była tyleż kusząca, co zaskakująca. Mrowienie w podbrzuszu powodujące lekki wzrost objętości członka sugerowało, że to świetny pomysł. Jaki dorosły facet ma okazję dmuchnąć trzy szesnastolatki naraz? Rozum jednak był innego zdania. Jako dość znany biznesmen, musiałem dbać o swoją reputację. Gdyby się wydało, prasa by mnie zjadła. Już widzę te nagłówki: „Amator kwaśnych jabłek” albo „Znany miejscowy biznesmen podstępnie wykorzystał trzy szesnastolatki”, albo co gorsza, „Podstarzały satyr wykorzystał trzy niewinne nastolatki”. Z nich zrobiliby niekumate panienki, a ze mnie cynicznego potwora, który zbałamucił nieświadome niczego dziewczyny. Wiadomo, w dzisiejszych czasach szesnastolatka doskonale zdaje sobie sprawę, o co chodzi w seksie, ale prasa rządzi się własnymi prawami. Jak taka afera odbiłaby się na mojej firmie? Walczyłem ze sobą przez jakiś czas, ale wiedziałem, że z moją pozycją nie mogę aż tak ryzykować.
Czy pomyślałem, że Ada zwyczajnie mnie wkręca? Tak. Nie od razu, ale tak. Znając ją od dziecka, wiedziałem, że byłaby zdolna do takiej podpuchy. Figlarka jedna. Niemniej, jeśli nawet czasami próbowała mnie w coś wkręcić, to zaraz się do tego przyznawała. Tutaj nic takiego nie miało miejsca, więc trudno orzec z całkowitą pewnością.
Nie odzywałem się dłuższy czas, więc Ada kontynuowała rozbawiona:
– Bez obawy, zakręcę nimi tak, że będą ci posłuszne.
Nie miałem wątpliwości, że ze swoją wrodzoną bystrością potrafiłaby zamieszać koleżankom w głowach. Tylko czy aż tak, by mi się oddały bez sprzeciwu? Dobre pytanie i dobrze byłoby poznać na nie odpowiedź. Niestety, wiedziałem, że jej nie uzyskam.
– A co ci tak zależy, abym zajął się twoimi przyjaciółkami? – Zadałem to pytanie z ciekawości, jak Ada z niego wybrnie.
– Zależy, nie zależy… – mruknęła i zaraz emocjonalnie wybuchnęła: – Chłopaki to głupki! Naoglądają się pornosów i myślą, że z dziewczyną jest tak samo. Szarpią, poganiają i tylko aby sobie zrobić dobrze. A przecież dziewczyna to skomplikowany mechanizm, ma swoje oczekiwania, uczucia, o których chłopaki nie mają pojęcia. Dlatego najlepiej, jak swój pierwszy raz przeżyje z prawdziwym doświadczonym mężczyzną, który zna potrzeby dziewczyny i potrafi je zaspokoić. Wtedy ten pierwszy raz będzie na pewno piękny – westchnęła już spokojnie – a nie… błeee.
Aha, ciekawe podejście – pomyślałem. Chociaż trzeba przyznać, że tok rozumowania logiczny. Poza tym mile połechtała moją męską próżność informacja, że te nastolatki uważają mnie za prawdziwego mężczyznę. Wprawdzie Ada mogła to i owo koloryzować, ale mimo wszystko…
– Masz jakieś problemy z chłopakami? – zapytałem na wszelki wypadek.
– Nieee, radzę sobie. Dzięki.
– A ty jesteś jeszcze dziewicą?
– Przecież kiedyś ci mówiłam, że jak przestanę być, to pierwszy się dowiesz – odrzekła zdziwiona.
– No tak, rzeczywiście. – Kiedyś mi powiedziała, ale teraz zadawała kłopotliwe pytania, to dla odmiany ja chciałem ją przycisnąć. Tylko że Adę cholernie trudno na czymkolwiek zagiąć.
Zanim dojechaliśmy do domu, pozostało mi tylko wyjaśnienie implikacji „seryjnego” rozdziewiczenia jej koleżanek. Musiałem się jakoś inteligentnie wykręcić z tej propozycji.
Przyznaję, mam słabość do tej dziewczyny, ale kto by nie miał?
Dość odległych wspomnień. Wróćmy do teraźniejszości, czyli początku lipca. Ada powoli szykowała się do swojej „pierwszej w życiu” osiemnastki za nieco ponad dwa miesiące, gdy w piątek późnym popołudniem zadzwonił kumpel. Po zwyczajowej wymianie uprzejmości, wyłożył, co go boli:
– Miałem odwieźć Adę do dziadków jutro, ale zobacz, właśnie rozkraczył się samochód żony, stoi w warsztacie i czeka na część. Zrobią go może dopiero we wtorek. A mój już od jakichś dwóch tygodni niedomaga. Gaśnie na każdych światłach. To moja wina, powinienem od razu jechać do serwisu, ale w zapasie był żony… No i zonk. Boję się jechać swoim w dłuższą trasę, bo jak gdzieś po drodze się rozkraczy… Mógłbym wziąć coś z wypożyczalni, ale diabli wiedzą, jaki samochód się trafi i szkoda pieniędzy, jak w domu są dwa… teoretycznie. A zobacz, Darek, Ada uparła się, że ty możesz ją odwieźć. Trochę głupio mnie o to cię prosić, ale wiesz, jaka ona jest, jak się uprze… Zwłaszcza że ma rację, masz solidny i bezpieczny wóz. Tylko mów szczerze: jeśli ci nie pasuje, to Ada przeżyje, jeśli pojedzie do dziadków kilka dni później. Chociaż oni też już nastawili się na wizytę wnuczki w sobotę. Babcia smaży grochowinki kociewskie*, a wiesz, jak Ada je lubi… I wolałaby teraz, bo potem chce zająć się planowaniem osiemnastki. Wiesz, to dla dziewczyny bardzo ważna sprawa. – Ostatnie powiedział tajemniczym głosem. – I widzisz, jak się zamieszało… To co? Możesz ją podrzucić?
W świetle tych argumentów trudno było mi odmówić, tym bardziej że nie tylko Ada lubi grochowinki. Po prostu są pyszne, a jeszcze tym bardziej, że nie miałem żadnych istotnych planów na sobotę. Jedna rzecz tylko mnie zdziwiła.
– A to Ada nie mogła sama zadzwonić? – zapytałem.
– Powiedziała, że się wstydzi prosić.
– Ona się wstydzi? To coś niebywałego! – Byłem mocno zaskoczony.
– No widzisz, kto tam zrozumie dorastającą pannę.
– To prawda – zaśmiałem się.
Następnego dnia, parę minut przed dziewiątą, zameldowałem się pod domem Krzysztofa, który zapakował do bagażnika sporą torbę z rzeczami Ady. A ta uściskała się z mamą i zadowolona, wskakując na fotel obok mnie, zakomunikowała swoją gotowość do podróży:
– Możemy jechać.
– Dobrze, ale wskakuj do tyłu.
– Czemu? Chcę z przodu – burknęła niezadowolona, próbując przeciwstawić się mojej decyzji.
– Tak bezpieczniej. Do tyłu – odpowiedziałem zdecydowanym głosem.
Ada ciężko westchnęła, po czym przepakowała się na tył.
Szczerze mówiąc, trochę się obawiałem, że ta, nie ma co ukrywać, seksowna dziewczyna, ubrana w czarną obcisłą koszulkę bez rękawów kończącą się zdecydowanie powyżej pępka i również czarne leginsy, mogłaby mnie rozpraszać podczas jazdy. A byłem przecież teraz odpowiedzialny za nią. To nie żarty.
Ruszając, gestem ręki pożegnałem się z jej rodzicami. Po mniej więcej dwudziestu minutach podróży wywiązała się taka to rozmowa:
– Musimy się zatrzymać – zażądała Ada.
– Po co?
– Muszę na siku.
– To nie mogłaś w domu?
– Zapomniałam.
Zdziwiony spojrzałem na zegar.
– Za niecałe pół godziny będziemy na miejscu. Chyba wytrzymasz?
Wydawało się, że to załatwiło sprawę, ale tylko na kilkanaście sekund.
– Zatrzymaj się, bo zaraz się posikam – jęknęła. – Tu niedaleko będzie taki lasek.
Znałem tę trasę i rzeczywiście był tu nieduży las z prowadzącą skrajem bitą drogą do majaczącej w oddali małej wsi. Przed lasem była może nie tyle łąka, ile nieduża trawiasta łysina. Skręciłem z głównej drogi, po czym wjechałem na ową „łysinę”. Nie chciałem blokować wąskiej drogi, gdyby ktoś zamierzał nią przejechać. Zwykłym samochodem nie odważyłbym się pewnie zaparkować na cokolwiek niepewnym gruncie, ale mając chevroleta z napędem na cztery koła, nie obawiałem się problemów. Ada wyskoczyła z pojazdu i ostrożnie weszła w głąb lasu, a ja cierpliwie czekałem przy samochodzie.
– Chodź, coś ci pokażę! – zawołała po paru minutach ze skraju lasu, podskakując i machając ręką, by być lepiej widoczną.
Co ona może mi pokazać? – pomyślałem. W pierwszym odruchu chciałem ją pogonić, powinniśmy już jechać, ale ciekawość zwyciężyła, tym bardziej że była ładna słoneczna pogoda.
Wszedłem w las, a ona podprowadziła mnie jeszcze kawałek do mikropolanki, na której skraju stało grube wiekowe drzewo. Aż się zdziwiłem, skąd wzięło się takie w środku niezbyt starego lasu.
Tymczasem Ada podbiegła do drzewa. Stanęła w rozkroku, opierając się o nie plecami i rozłożyła szeroko ręce, jakby próbowała objąć.
– Piękne, prawda? – odezwała się, zadzierając głowę i spoglądając na koronę drzewa. – Może nawet pamięta czasy przemarszu wojsk Jagiełły.
– Skąd wiesz, że tędy przechodziły wojska Jagiełły?
– Nie wiem, ale przecież mogły – odpowiedziała beztrosko.
– Wątpię, aby było takie stare, może prędzej Kraszewski napisał tu któryś z tomów „dziejów Polski”.
– Albo namalował jakiś swój obraz. To by nawet pasowało.
– Wiesz, że Kraszewski był też malarzem? Dużo wiesz.
– Staram się. – W jej głosie znów pobrzmiewał ten beztroski ton.
Chwilę potem kilkukrotnie przesunęła ręce do bioder i z powrotem, gładząc korę drzewa.
Tak, dwie piękności obok siebie – przemknęło mi przez głowę. Stare drzewo i dla kontrastu młoda dziewczyna. To robi wrażenie. Skupiłem się na Adzie. Na jej twarzy malował się ten ostrożny tajemniczy uśmiech. Teraz gdy stała zastygła i przytulona plecami do wiekowego drzewa, z szeroko rozłożonymi ramionami, w rozkroku, wydawała się szczęśliwa i spokojna. Mona Lisa na tle słowiańskiego drzewa – pomyślałem.
Powinienem ją zawołać, powinniśmy już jechać, ale zamiast tego tkwiłem w milczeniu, kontemplując zastany widok symbiozy młodości i wielowiekowości, wesołej, żywiołowej Ady i milczącego, nieruchomego drzewa. Widok tak kontrastujący, a zarazem tak piękny.
Wolno zacząłem przesuwać wzrok z twarzy, poprzez szyję, zatrzymując się nieco dłużej na wyraźnie pod obcisłą koszulką ujawniających się piersiach, i dalej poprzez odsłonięty częściowo brzuch, aż doszedłem do ud, pięknie manifestujących swój powab dzięki idealnie przylegającym leginsom. Uniosłem nieco wzrok na wzgórek łonowy, delikatnie zaakcentowany przez cienkie czarne spodnie, przelewające się między udami skrywającymi wargi sromowe. Bez wątpienia leginsy silnie wzmacniały ogólne wrażenie kobiecości i nie ma co ukrywać – pożądanie.
Nie mogłem jednak gapić się w nieskończoność na ten cud natury. Musiałem w końcu zaprosić Adę do samochodu, aby kontynuować przerwaną podróż. Tymczasem ona ponownie przesunęła ręce po korze drzewa w jedną i drugą stronę. Równocześnie z tym gestem patrzyła na mnie, jakby przywołując wzrokiem. A ja, zamiast ją wezwać, trochę z oporem, trochę wbrew postanowieniu, wolno podszedłem.
Przez może dziesięć sekund spoglądaliśmy z bliska sobie w oczy. Przez ten czas starałem się odgadnąć jej pragnienia. Z tej odległości stojąca w rozkroku, z rozrzuconymi do tyłu rękami, trzymając się dłońmi pnia drzewa, wydawała się taka bezbronna, taka zachęcająco dostępna i jednocześnie niepewna. Nie, to się nie może udać – przemknęło mi lotem błyskawicy przez myśl. Jednak położyłem dłonie w okolicach żeber, na jej nieosłoniętej części ciała. Poczułem, jak prawie niedostrzegalnie zadrżały jej mięśnie. Na moment zgubiła rytm oddechu, ale poza tym zdawała się nie zauważać mojego dotyku. Przesunąłem dłonie, raz... drugi... trzeci… czwarty, od brzegu leginsów po koszulkę, za każdym razem wsuwając coraz głębiej pod nią. Nie odważyłem się jednak dotknąć piersi. Przerwałem, nie zabierając rąk z talii. Znów spojrzałem uważnie na jej twarz. Nadal malowała się na niej lekka niepewność. Chcąc więcej wyczytać, odkryć intencje, spojrzałem prosto w oczy. Tym razem nie wytrzymała spojrzenia, spuszczając wzrok, równocześnie dyskretnie zwilżając usta, a ja po chwili wahania musnąłem je swoimi. Ten ostrożny dotyk wystarczył, by Ada rozchyliła wargi i zęby. Przeniosłem dłonie, umieszczając pod koszulką na jej plecach, a ustami przywarłem do jej ust, wsuwając język.
Początkowo pocałunek z jej strony był bierny, ale dość szybko zaczęła współpracować, używając swojego języka. Przerwałem buziakowanie w pewnym momencie. Chciałem już czegoś więcej. Dłonie z pleców powędrowały na drugą stronę, obejmując piersi przez przyjemnie miękki materiał stanika. Cicho wzdychała, nie przeszkadzając mi w ich ostrożnym ugniataniu. Znowu zapragnąłem poczuć smak jej ust. Ręce niejako same powędrowały na plecy dziewczyny, ale gdy nasze języki się zetknęły, przesunąłem je z powrotem poniżej, obejmując pupę. Kilkukrotnie ugniotłem półdupki Ady, po czym mocnym, szybkim ruchem przygarnąłem ją, przyciskając do siebie. Mruknęła, chyba zaskoczona, ale poddała się bez oporu. Ona też obejmowała mnie coraz mocniej, a nasze interakcje stawały się coraz bardziej nasycone intensywnością uczuć miotających nami. Wkrótce zaniechałem silnego przyciągania Ady i jedną rękę przesunąłem po biodrze na przód. Przez moment bawiłem się palcami przez leginsy jej wzgórkiem łonowym, a potem wsunąłem niżej, aż palce znalazły się między udami dziewczyny. Drgnęła niespokojnie, krótko mruknąwszy, czując moją dłoń w tamtym miejscu, ale pozwoliła mi na objęcie jej najwrażliwszej, jakże kobiecej, części ciała. Zacząłem się nią bawić ze szczególnym uwzględnieniem okolic przedsionka pochwy. Niespodziewanie przerwała mi.
– Czekaj – odezwała się – leginsy są delikatne, mogłoby coś im się stać.
Kilkoma szybkimi ruchami zdjęła je. Ten gest stał się dla mnie jasną wskazówką, czego Ada ode mnie oczekuje. Nadal stała tak jak poprzednio, ale już tylko w czarnych stringach i takiej samej koszulce. Jeszcze coś się zmieniło. Oddech dziewczyny wyraźnie zdradzał, wraz z rozognionym wzrokiem, że jest podniecona. Do tego stopnia, że nie potrafiła go ukryć, a może nie chciała. Z jednej strony zdawała się tym speszona, z drugiej, wyraźnie oczekiwała ciągu dalszego.
Jakby nie wiedząc, co zrobić, przeniosła ręce nad siebie. Złączyła dłonie, opierając o korę drzewa. Zadarła głowę, spoglądając na nie, a ja odruchowo podążyłem za jej wzrokiem.
– Zwiążesz mnie? – zapytała.
Przyznaję, początkowo byłem tym zdumiony. Odpowiedziałem dopiero po chwili.
– Dziewczyna powinna być wolna jak ptak. Zawsze i wszędzie. Wtedy najpiękniej śpiewa pod mężczyzną.
Ada zaśmiała się lekko i niewymuszenie. Chociaż ripostę wymyśliłem na poczekaniu i wydała mi się niezbyt błyskotliwa, najwyraźniej spodobała się jej. Eros jednak coraz bardziej rozpraszał nasze zmysły, kierując logiczne myśli na boczny tor. Korzystając z okazji, że trzyma ręce w górze, złapałem brzeg jej koszulki i pociągnąłem do góry, łatwo zdejmując. Ponownie spojrzałem na całą jej postać, teraz już tylko w skąpych resztkach czarnego stroju; staniku i stringach.
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że im mniej miała na sobie, tym bardziej wyglądała pięknie i bezsprzecznie pociągająco. Sięgnąłem za plecy i rozpiąłem stanik, zdejmując go. Gdy tylko opuścił jej piersi, Ada wykonała ruch rękami, niby chcąc się zasłonić, jednak zrezygnowała. Zamiast tego spuściła głowę, sprawiając wrażenie zawstydzonej.
– Przepraszam – szepnęła.
– Za co? – Uniosłem brwi w akcie zdziwienia.
– Ja wiem, że mężczyźni wolą duże piersi, a moje są takie… takie niewydarzone. – Westchnęła.
– Wcale tak nie jest. Ważniejsze, aby były seksowne, a twoje są niezwykle seksowne.
Spojrzała na mnie, uśmiechając się z niedowierzaniem. Przyjęła komplement, ale oboje wiedzieliśmy, że moje tłumaczenie było nieco naciągane. Prawda, że nie rozmiar cycków jest najważniejszy, zresztą kobieta z wielkimi cycami jak balony nie wygląda ani pięknie, ani ponętnie, jednakże, gdyby piersi Ady były trochę większe, niewiele, naprawdę troszeczkę, byłoby idealnie. Swoją drogą, do tej pory wydawało mi, się, że ta dziewczyna nie ma żadnych kompleksów, a jednak.
Ująłem ją po bokach i stopniowo, kolejno przywierałem ustami do jej sutków, pieszcząc językiem. Ada odchyliła głowę, cicho wzdychając. Widać było, że sprawia to jej niewymowną przyjemność. A i dla mnie, przyznaję, jej niewymuszone westchnienia były co najmniej równie przyjemne, upojnie satysfakcjonujące, podświadomie motywujące do dalszych starań w tym kierunku.
Nie za dużo czasu upłynęło, gdy ponownie skierowałem prawą rękę na jej krocze. Po następnych paru chwilach oderwałem się od jej piersi. Patrzyliśmy na siebie, a ja nie przestawałem pieścić jej ręką, czując zarazem, jak stringi w wiadomych okolicach robią się coraz wilgotniejsze. Na te pieszczoty Ada reagowała urywanym oddechem, przygryzaniem dolnej wargi i od czasu do czasu westchnieniem czy może sapnięciem. Zorientowałem się, że dziewczyna jest już gotowa na następny akt przedstawienia, podobnie jak ja, ale zarazem nie chciałem, aby to wszystko skończyło się zbyt szybko.
Opadłem na kolana i bez pośpiechu zacząłem pozbawiać ją ostatniego okrycia, stringów. Kiedy to nastąpiło, pocałowałem widoczny teraz w pełnej krasie, tuż przed moimi oczami, nagi wzgórek łonowy, po czym wsunąłem język między uda i powoli przesunąłem po szparce. Ada drgnęła, wydając z siebie głośniejszy niż do tej pory jęk. Kontynuowałem językiem pieszczoty tej młodzieńczej kobiecości, wprowadzając odrobinę, co jakiś czas, język do pochwy. Nie zapomniałem też o łechtaczce, na co reagowała silniejszymi jękami i mocniejszym zaciskaniem palców dłoni na moich ramionach, i jakże podniecającymi ostrożnymi ruchami bioder.
Wydało mi się, w pewnej chwili, że zaczyna dochodzić, więc przerwałem pieszczoty i łapiąc w pasie, pociągnąłem w dół. Opadła na kolana naprzeciwko mnie. Położyłem ją na plecy, pośpiesznie ściągnąłem z siebie koszulę i spodnie wraz z majtkami, by nie tracić czasu. I tu zadziałało prawo Murphy’ego. Prezerwatywę miałem w portfelu, ale… Portfel został w samochodzie.
– Co? – zapytała, zapewne widząc zawahanie i moją głupią minę.
– Gumka została w samochodzie – odrzekłem ze wstydem.
Jej krótki śmiech jeszcze bardziej speszył mnie, ale na szczęście jego przyczyna natychmiast się wyjaśniła.
– Spoko, mamy dwudziesty pierwszy wiek, umiem się zabezpieczyć. – I po krótkiej pauzie, zachęcająco: – No, chodź.
Jak chodź, to chodź – pomyślałem i nie zwlekając, zacząłem wsuwać się pomiędzy jej nogi. Ada, zapewne instynktownie, podciągnęła je, uginając w kolanach, szeroko rozchylając. Spojrzałem na jej łono. Można było dostrzec, jak mocno jest nawilżona. Pocałowałem tą podniecająco ociekającą śluzem cipkę, rozkwitłą i poprzez to zachęcającą do spenetrowania jej wnętrza.
Położyłem się na Adzie i zacząłem wprowadzać członka do pochwy, trochę nie ufając swoim zmysłom, że dzieje się to naprawdę, że robię to właśnie z nią. W pewnym momencie tej operacji Ada mruknęła, a jej twarz na parę sekund wykrzywił grymas bólu. Nic strasznego się nie stało, aczkolwiek dla niej mogło mieć duże symboliczne znaczenie. Po prostu w tym momencie przestała być dziewicą.
Zależało mi, aby ten dzień, ta chwila, była dla niej jak najprzyjemniejsza. Dlatego nie śpieszyłem się. Zwracałem uwagę na jej reakcje, jej niezbyt głośne, ale jakże przyjemne dla ucha zmysłowe jęki. Starałem się, aby stopniować przyjemność, aby zbyt szybko nie doszła, i abym ja też miał z tego jak najwięcej przyjemności. Zmieniałem rytm i sposób penetracji. Szybciej lub bardziej leniwie, mocniej lub ostrożniej, a nawet czasami decydując na „wbijanie się” w nią z dużą mocą, wręcz brutalnie, co również, o dziwo, jej odpowiadało. Właściwie nie powinno to dziwić, ale tak jakoś tym momencie mi się wydało.
Ta zabawa nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Ada w końcu wydała dłuższy jęk nacechowany wysiłkiem, po czym jej twarz wykrzywił grymas spełnienia. Znieruchomiała, a ja poczułem, że jej pochwa skurczami domaga się jeszcze czegoś ode mnie. Parę ruchów, kilka chwil, garść pchnięć i ja wydałem z siebie gardłowy pomruk ogarniającego mnie orgazmu, wzmocniony jeszcze jakimś uczuciem zadowolenia, satysfakcji, że właśnie tryskam spermą wewnątrz tej dziewczyny. Tej, konkretnej, czyli Ady, a nie jakiejś innej.
Emocje powoli opadały. Zszedłem z Ady, kładąc się obok. Zaraz sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem chusteczkę, którą usunąłem z penisa ślady krwi.
Leżeliśmy naprzeciwko, blisko siebie, obserwując. Ada zerkała jak zwykle z tym swoim tajemniczym uśmiechem Mony Lisy. Oboje się uśmiechaliśmy, bo w sumie oboje mieliśmy powód do zadowolenia.
Przesuwałem rękę, zagłębiając dłoń w jej pięknych włosach, które miękko przepływały mi między palcami. Gładziłem policzek, zahaczałem o piersi, gładziłem brzuch. Ada w rewanżu, nieco wstydliwie, przesuwała z charakterystyczną kobiecą delikatnością palce po moim torsie.
– Wiesz – zdecydowała się przerwać ciszę – zaraz, jak skończyłam piętnaście lat, postanowiłam sobie, że stracę dziewictwo tylko z tobą albo w ogóle. Głupie, prawda? – Uśmiechnęła się mocniej, zerkając wprost na mnie.
– Czyli mogłem już zrobić to z tobą, jak miałaś piętnaście lat? – Zaciekawiony podpuszczałem ją do dalszych wyznań.
– Wtedy pewnie bym się nie odważyła, nie byłam jeszcze gotowa. – Zastanowiła się. – Tak, wtedy bym się za bardzo bała, ale już tak postanowiłam. – Westchnęła, przerywając na moment. – Czas jednak leciał i nic się nie działo. Nie zwracałeś na mnie uwagi. – stwierdziła z rezygnacją w głosie. – Na moim postanowieniu zaczęły pojawiać się rysy… Co tak patrzysz? Miałam pokusy, cha, cha. Ostatecznie zdecydowałam, że będę czekała tylko do osiemnastki. Potem poszukam sobie innego chłopaka, który to zrobi. Ale się udało – chichotnęła – Na dwa miesiące przed moimi osiemnastymi urodzinami, ale się udało. Rzutem na taśmę, można powiedzieć.
– Raczej wślizgiem…
Ada wybuchnęła śmiechem.
– Ale ty masz skojarzenia – powiedziała, gdy już udało się jej jako tako uspokoić. – To prawda, wślizgiem na taśmę. – Znów zaczęła się śmiać.
Niedługo potem powiedziałem:
– Musimy się zbierać.
– Wiem. – Ada wraz z westchnieniem posmutniała.
– Dam dobry przykład – odezwałem się po dłuższej pauzie.
– Dobrze. Ty pierwszy.
Wstałem i zacząłem zakładać koszulę. Zaraz potem podniosła się Ada. Pomogłem jej pozbyć się resztek ściółki z pleców. W trakcie wkładania spodni usłyszałem głośny pisk Ady. Z jedną nogą w nogawce spodni, skacząc na drugiej, odwróciłem się w kierunku stojącej tyłem naguski, która energicznie potrząsała stringami.
– Co się stało? – zapytałem.
– Jakiś robal chodził mi po stringach. Nie założę ich teraz, błe!. – Cała aż się wzdrygnęła.
Uśmiechnąłem się. Pod tym względem okazała się całkowicie typową dziewczyną. Przestraszyła się jakiegoś małego robaczka.
– Załóż same leginsy – zaproponowałem.
– Nie mogę, zniszczą się.
– Aaa... – Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi.
– Przecież przed chwilą mnie rozdziewiczyłeś – odparła tyleż zdziwiona co rozbawiona moją niedomyślnością.
To mamy problem – pomyślałem. Spojrzałem na majaczącego przez zarośla chevroleta. Aby się do niego dostać, musimy z tej polanki wąską ścieżką dojść do polnej drogi i nią, na otwartym terenie, dojść do stojącego z boku auta. A szosą opodal co jakiś czas przejeżdżał samochód. Pójście na wprost odpadało. Gęste gałęzie drzew i krzaki to uniemożliwiały. Ja bym jakoś się przedarł, ale Ada z gołymi nogami, rękami, no i tyłkiem… Ta możliwość odpadała.
– Dawaj koszulę – odezwała się Ada, nim zdołałem coś wymyślić.
Wyglądała na lekko spanikowaną, co mnie rozbawiło, chociaż starałem się nie dać poznać tego po sobie. Domyśliłem się, o co jej chodzi, więc bez słowa rozpiąłem guziki i zdjąłem koszulę, podając jej. Szybko założyła. Oboje spojrzeliśmy w to samo miejsce. Zabrakło kilku centymetrów, by zakryła tyłek i kluczową strefę pomiędzy udami.
– No nie, ja to mam pecha! – jęknęła.
– Dobrze. – Wpadłem na pewien pomysł. – Zaczekaj, a ja podjadę pod ścieżkę i wtedy przybiegniesz.
– Nie zostanę sama. Ktoś mógłby tu przyjść.
– Nikt nie przyjdzie, nie ma tu żywego ducha.
– Nie, nie chcę. Wymyśl coś, przecież nie pójdę naga!
– Pewnie, że nie, mogłabyś spowodować wypadek.
– Jak to? – zdziwiła się.
– Tam jeżdżą samochody. Na taką seksowną nagą laskę ktoś mógłby się zagapić i wypadek gotowy.
– Nie chcę spowodować wypadku – jęknęła. – To, co robimy? – Spojrzała na mnie z nadzieją.
Przyznaję, mogłem łatwo rozwiązać ten problem, ale rozśmieszył mnie jej przestrach i, choć może to nieco okrutne, postanowiłem zabawić się jej kosztem. Tylko odrobinę. Musicie mi to wybaczyć, ale pierwszy raz widziałem Adę aż tak niewiedzącą, co robić, czy może precyzyjniej, zdezorientowaną nagłymi nieprzewidzianymi okolicznościami przyrody. I to dosłownie przyrody! Zabawne, ale przez te wydarzenia, na trochę poczułem się znowu nastolatkiem.
– Dobrze. Dawaj koszulę, załóż bluzkę, a resztą swoich rzeczy zakryj się z przodu i idź zaraz za mną – zdecydowałem.
– Ale tyłek będzie mi widać! Ktoś może zobaczyć! – jęknęła.
– To co? Masz ładny tyłek, nie musisz się wstydzić. Tu nikogo nie ma. A nawet jeśli ktoś zobaczy, to pomyśli, że masz stringi… Właściwie to masz, tylko będziesz je miała w ręku – zażartowałem.
– Dzięki. Śmiejesz się, a mnie nie jest do śmiechu – burknęła, udając urażoną. – Wymyśl coś.
– To dobry pomysł, ubieraj się.
Ada niespokojnie wierciła się przez chwilę w miejscu, ale nie znalazłszy lepszego rozwiązania, przystąpiła do realizacji mojego planu.
Gdy doszliśmy do samochodu, zaraz dopadła swojej torby z rzeczami. Wkrótce na jej tyłku pojawiły się jasnoniebieskie dżinsy i w ten sposób, po nieprzewidzianych perypetiach, z dużym opóźnieniem, byliśmy gotowi do dalszej podróży. Ada oczywiście wepchała się znowu na fotel obok mnie, ale tym razem nie byłem w stanie kazać jej przejść na tył.
Ruszyliśmy, ale samochód ledwie drgnął i koła zabuksowały. Spróbowałem ponownie. Z takim samym rezultatem.
– Utknęliśmy? – przestraszyła się.
– Spoko – odpowiedziałem z nonszalancją twardziela Rambo, po czym przełączyłem napęd na cztery koła.
Tym razem bez większych problemów wyjechaliśmy na ubity trakt, a potem na przyjemną, asfaltową drogę, prowadzącą nas do celu.
Kilka minut później Ada niespodziewanie zachichotała.
– No nie mogę uwierzyć, naprawdę nie mogę uwierzyć, że nie jestem już dziewicą.
– A jednak. – Zerknąłem na nią. Mrużyła oczy od padających na jej twarz promieni słonecznych. – A jak tam te twoje koleżanki, Julia, Karola i Marysia, które chciałaś mi wcisnąć do łóżka? – rzuciłem tak à propos.
– Nie wciskałam, tylko proponowałam. Karola już nie jest dziewicą, a Julka i Marysia nadal.
– A, czyli nie jesteś taka ostatnia w tym?
– No nie – potwierdziła rozbawiona.
W tym momencie przypomniało mi się coś.
– Dotrzymałaś słowa, że pierwszy się dowiem. – Puściłem oko do Ady.
– No pewnie, a co myślałeś. – Oznajmiła to tonem, jakby stwierdzała oczywistą oczywistość.
Coś jeszcze mnie nurtowało.
– Czemu sama nie zadzwoniłaś, by cię podwieźć, tylko poprosiłaś ojca?
– Bałam się, że mi odmówisz – rzekła nadal rozbawiona – a tacie byłoby ci trudniej odmówić.
– Taka cwaniara!
– Taka! – odrzekła zadziornie.
Na minutę zapadła cisza.
– Jak się czujesz? – zapytałem.
– Mmm… – zamruczała. – Czuję się… – Zerknąłem na nią, bo zamilkła na dłuższą chwilę. Siedziała z zamkniętymi oczami, z nieodgadnionym uśmiechem zadowolenia Mony Lisy, oparta głową o zagłówek. – Czuję się pięknie – odezwała się w końcu.
– Pięknie?
– Tak, pięknie – potwierdziła.
Położyłem rękę na dżinsach Ady, lekko ściskając udo blisko bardzo wrażliwego i gorącego miejsca. Odpowiedziała szerszym uśmiechem. Niby to nic, taki drobiazg, ale przyjemnie jest w ten sposób złapać dziewczynę czy kobietę, wiedząc, że nie sprawi to jej przykrości, a wręcz przeciwnie, przyjemność.
Dojeżdżaliśmy. Do domu dziadków Ady było jeszcze kilkadziesiąt sekund jazdy.
– Dzięki za podwiezienie – rzuciła Ada, patrząc na mnie i mrużąc oczy jak kot, bo Słońce nie przestawało świecić prosto na nią. Powiedziała to zwyczajnie, jakby była to normalna podwózka, jakich wiele. Jednak jej twarz, oczy, mówiły coś więcej.
– Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. – Słowa o „przyjemności po mojej stronie” nie pojawiły się przypadkowo.
– Nieprawda – skontrowała przekornie – ja miałam większą.
Wracając, brakowało mi kogoś na fotelu obok. Kogoś, kto co jakiś czas mnie zagadywał. Chociaż pewną rekompensatą był półmisek wypełniony grochowinkami. W samotności pojazdu zastanawiałem się nad moralną i obyczajową stroną tego, co się stało. Jak bym zareagował, gdybym dowiedział się, że moja niepełnoletnia córka przespała się z moim najlepszym przyjacielem. Pewnie nie byłbym zadowolony, ale jak bym zareagował i czy w ogóle? Nie miałem córki, więc nie zdołałem znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie. Mogłem tylko liczyć na dyskrecję Ady. Wiedziałem za to, znając dojrzałość Ady, ona bez wątpienia też, że był to już zamknięty rozdział historii.
* Faworki drożdżowe.