No i jestem po... a włąsciwie przed... chociaż prawde mówiąc to w trakcie... już mówie o co chodzi
Pierwszy raz podchodziłem do stosunku z moja partnerką w niedziele... niestety nie wyszło... nie mogłem dostać erekcji... jakoś wszytko mi przeszkadzało... to, ze moe było koca... to ze było zimno... to ze nie ma łóżka... dostawałem erekcje ale krótko trwałe. Jak już było 15 min do wyjscia bo dziewyna miała autobus i sie ubralismy to ja zaczołem dopiero być aktywny... a dokładniej mój przyjaciel... no ale już za mało czasu...
Dziś podchodzilismy drugi raz... było łóżeczko... kołderka... ciepło... zaczelismy i byłem zadowolony bo mój przyjaciel pracował jak trzeba... weszlismy do łózka, rozebralismy się i znów ten sam problem... z moja erekcja... nie wiem dlaczego. Coprawda dostawałem erekcji ale krótko trwałych... potem ja już zrezygnowalismy to mój przyjaciel stanoł na bacznosc i byl gotowy... czegoś tu nie rozumiem... niegdy nie miałem problemów ze wzwodem... kolejnym problem dzisijszego dnia było samo włożenie... jak już miałem wzwód i próbowałem go włożyc to to cholernie ciezkie było... najpierw nie mogłem trafić a jak już trafiłem to nie chciał wejsc do konca... moja partnerka jest strasznie ciasna... ale to chyba wynikało z tego ze było wiele prób i ona juz nie było mokra... tak mi się zdaje...
Podsumowujac... na nastepny raz wezme jakąś oliwkę... wiem jak już sie zakłada prezerwatywe...
Wnioski... mój problem ze wzwodem polega chyba na tym, że sie moze troche krepuje... absolutnie nie ejstem nerwowy! nawet dziś się z tego śmialismy a może poprostu mi jakoś na niej bardzo zalezy... podczas tych pieszczot kłębią mi się myśli i nie potrafie się skupic... jak mi stanie to zaraz o czyms mysle i opada mi natychmiast... nie moge jakos wyczuc atmosfery jaka panuje podczas np. peetingu...
Jakoś mnie to bardzo nie dołuje... mam swietna partnerke która ma dobre podejscie i jestesmy pełni optymizmu...
Pierwszy raz podchodziłem do stosunku z moja partnerką w niedziele... niestety nie wyszło... nie mogłem dostać erekcji... jakoś wszytko mi przeszkadzało... to, ze moe było koca... to ze było zimno... to ze nie ma łóżka... dostawałem erekcje ale krótko trwałe. Jak już było 15 min do wyjscia bo dziewyna miała autobus i sie ubralismy to ja zaczołem dopiero być aktywny... a dokładniej mój przyjaciel... no ale już za mało czasu...
Dziś podchodzilismy drugi raz... było łóżeczko... kołderka... ciepło... zaczelismy i byłem zadowolony bo mój przyjaciel pracował jak trzeba... weszlismy do łózka, rozebralismy się i znów ten sam problem... z moja erekcja... nie wiem dlaczego. Coprawda dostawałem erekcji ale krótko trwałych... potem ja już zrezygnowalismy to mój przyjaciel stanoł na bacznosc i byl gotowy... czegoś tu nie rozumiem... niegdy nie miałem problemów ze wzwodem... kolejnym problem dzisijszego dnia było samo włożenie... jak już miałem wzwód i próbowałem go włożyc to to cholernie ciezkie było... najpierw nie mogłem trafić a jak już trafiłem to nie chciał wejsc do konca... moja partnerka jest strasznie ciasna... ale to chyba wynikało z tego ze było wiele prób i ona juz nie było mokra... tak mi się zdaje...
Podsumowujac... na nastepny raz wezme jakąś oliwkę... wiem jak już sie zakłada prezerwatywe...
Wnioski... mój problem ze wzwodem polega chyba na tym, że sie moze troche krepuje... absolutnie nie ejstem nerwowy! nawet dziś się z tego śmialismy a może poprostu mi jakoś na niej bardzo zalezy... podczas tych pieszczot kłębią mi się myśli i nie potrafie się skupic... jak mi stanie to zaraz o czyms mysle i opada mi natychmiast... nie moge jakos wyczuc atmosfery jaka panuje podczas np. peetingu...
Jakoś mnie to bardzo nie dołuje... mam swietna partnerke która ma dobre podejscie i jestesmy pełni optymizmu...