• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

PIĘKNE ŚCIERWO

Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
PIĘKNE ŚCIERWO

Wprowadzenie
INCYDENT PIERWSZY (Czas odczytu 00:05:04)

   Biegła jak w każdy poranek zrzucając z siebie to, co niepotrzebne po wczoraj. Niekiedy kilkaset metrów z rzadka kilka kilometrów forsownego marszu, pozwalającego zapomnieć o doczesnym sparszywiałym Świecie. Zamieszkiwała w malutkim szczęśliwym królestwie na końcu ulicy poza centrum miasta w chatce bez kurzej nóżki. Dach niczym Anielskie skrzydła okrywał ceglaka, sięgając wysokiej trawy, której jak zwykle nie miała czasu skosić. Nie wystawał za wysokiego parkanu szczelnie otulającego cztery kąty. Brama wjazdowa dla krążownika szos sygnalizowała obiekt w odległym ogrodzie, między śladowymi wysokimi drzewami iglastymi. Napełniał ciepłą energią stargane ciało, uspokajał skołatane nerwy, pozwalał zamknąć na chwilę oczy, odpływające w bajeczny wielu świat pełen samozadowolenia.
   Narzuciła na siebie odwieczny wymagany strój w pracy. Wsunęła ciemne mało skromne rajstopy, z seksownym cieniutkim paseczkiem, wzrokiem dla szczęśliwych współpracowników z biurek porozrzucanych wokół miejsca codziennej harówki w gmachu fabryki. Kolegom zerkającym ukradkiem na długie zgrabne kończyny, dała krótką popielatą spódniczkę przed kolana. Opatuliła czarną bluzeczką wydatny biust. Sobie zapewniła ekstazę wewnętrzną, widząc spragnione oczka, czasem wywalone języczki w zachwycie pseudo przyjaciół od zawsze kolegów z koleżankami napawającymi obrzydzeniem.
   Biuro projektowe tętniło życiem, zatrudnia kilkanaście dusz spragnionych spełnienia w działaniach na deskach kreślarskich, a najczęściej w programach komputerowych, robiących co zrodzi się w genialnych umysłach twórców współczesnych osiedli mieszkaniowych, tudzież stref biurowych z nieopodal wybudowanymi centrami handlowymi. Niezainteresowani w praktycznych możliwościach nieszczęśnika, który po odbiorze czterech kątów, nie miał pojęcia gdzie wcisnąć szafę na ciuchy, a gdzie kiepski materac ze sklepu meblowego. Firma zaprojektuje kuchnię, wrzuci w nieprzebyte ostępy wszystkie możliwe urządzenia. Mając na uwadze, że dzisiaj wszyscy to doskonali kucharze po programie Gessler-owej. Jak przyjdzie co do czego, kobieta nie wie jak ugotować jajko na miękko, o facetach... Geniusze patelni, nie mylić ze smażeniem jajecznicy.
   Struktura zatrudnienia w faktorii była iście przejrzysta jak woda żywiecka w czerwcu 1876 roku. Robole w sporej liczbie rodzaju męskiego, niespełna trzy niewiasty ze zgrabnymi odnóżami do samej ziemi, wymaganymi przez bossa w skrócie właściciela zakładu produkującego projekty na potęgę. Sprawdzał ponętne nogi ze słusznej odległości, czy przypadkiem się nie pokrzywiły od biegania w szpilkach. Miał sporo gwiazd ze zgrabnymi tyłeczkami poza gmachem zakładu, które skutecznie zapewniały rozrywkę zmęczonemu zwierzchnikowi patrzącemu kilka godzin w sufit nad biurkiem. Wyręczały żonę dyrektora, jak się dało i gdzie się dało. Cała szczęśliwa w spokoju przytulała przydupasa, co rusz nowego z fajnym przyrodzeniem, zaciskała na nim pośladki przy akompaniamencie wrzasków ekstazy.
   Najważniejszy element przedsiębiorstwa zapewniający doskonałe niczym niezmącane funkcjonowanie, wiążący wszystko w logiczną całość. Wykwalifikowana maszyna do spełniania życzeń klientów. Obdarzona niebywałą inteligencją, wspartą praktyką, nie tylko pod biurkiem, ale najczęściej na biurku, pani kierownik projektu, Sabina. Oszałamiająco zgrabna, niebotycznie długie przeważnie w ciemnych rajstopach lub pończochach, zmienianych czasem kilka razy dziennie w pracy, nie wiedzieć czemu. Przepisowe szpileczki we wszystkich odcieniach, na każdy dzień miesiąca, zmieniane czasem kilka razy dziennie w pracy, podobnie nie wiedzieć czemu. Przeogromna liczba sukienek, spódnic od krótkich do jeszcze krótszych doprowadzała do potężnego kaca niemocy. Wyobrażała sobie jej garderobę jako kilka wagonów kolejowych wypełnionych po brzegi. Wspomniała delikatnie, jak przystało na grzeczną dziewczynkę, tylko ona zauważyła zmieniane w pracy niekiedy kilka razy dziennie rajstopy, czy ewentualnie pończochy. Może ktoś jeszcze, ale strach przed panią kierownik paraliżował pracowników przed jakąkolwiek rozmową.
   Wydawało się, że wszyscy podlegli pracownicy poznali znaczenie słów „chcesz być problemem, czy rozwiązaniem,” po chwili czy czasem kilku dniach wędrowali ustami po jej tyłku. Niekiedy w jakiś przedziwny sposób zwalniali się odmieńcy z pracy, nie chcieli słuchać znaczących słów. Raz, czy może dwa razy wyruszyła w podróż w nieznane, skończywszy na wylizaniu jej odbytu. Nie chciała być problemem, wybrała rozwiązanie pozwalające dostatnio żyć. Haruje od ponad czterech lat, wizyty u pani kierownik projektu Sabiny w ilości dwóch to żaden wynik, przy ponad kilkudziesięciu niektórych młodszych nabytków płci męskiej. Kilka razy dziennie Sabina przytula do stóp mężczyzn, czasem gdzieś dalej, stąd nagminne zmienianie rajstop, pończoch w pracy. Schylała głowę nad komputer, patrzyła w dół gdy przechodziła, nic nie słyszała, nic nie widziała.

   — Grzeczna dziewczynka, pierwsza na liście do podwyżki gaży — słyszała od Sabiny, co kilka miesięcy.

   Po chwili skakała z radości, widząc wyciąg bankowy po wypłacie. Zrobiła z niej swoje oczy i uszy, sukcesywnie co jakiś czas trafiała do gabinetu celem kształcenia na polu służalczości. Nauczyła uległości, po wejściu obowiązkowo podchodziła do biurka, opadała na kolana, sporadycznie pozwalała usiąść na fotelu. Najczęściej klęczała z boku biurka w pozycji grzecznego pieska, opowiadała kto i kiedy coś niewłaściwego powiedział, kto z kim i kiedy. Po jakimś czasie Sabina zapraszała do gabinetu osoby za dużo mówiące, czy ewentualnie za mało robiące. Dokładnie zapoznawała ze słowami „chcesz być problemem, czy rozwiązaniem” Przebrana w nowe rajstopy wychodziła z kornym, który trafiał na tylną kanapę auta. Jechał na ciąg dalszy do domu Sabiny w gęstym lesie niedaleko jej czterech kątów. Wybrańca zabierała na kilka godzin, czy czasem na weekend do siebie kształtując wolę, według makabrycznych upodobań.
Jeżeli wyszedł sam z gabinetu, było pewne, że spakuje zabawki i opuści grono pracowników. Ułożyła cały zespół potulnie wędrujący po jej dupie, kiedy chciała i jak długo chciała.

CDN
 
Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
PIĘKNE ŚCIERWO

Elekt na wybiegu
INCYDENT‌ DRUGI (Czas odczytu 00:04:27)

   Ciekawość to bardzo ważna cecha współczesnego człowieka. Nie jest przekonana czy siadanie na pagórku, z którego po uzbrojeniu oczu w lornetkę można obserwować królestwo pani kierownik, jest pozytywną cechą? Zastanawiała się, kto produkuje marionetki wychodzące z auta Sabiny, faceci pojawiali się niczym króliki z meloników kuglarzy na targowiskach lat minionych. Zakręcała zabawki wokół swojego tyłka, ginęli we wdziękach przekonani, że to oni uwiedli.
   Uważała siebie za ładną, sympatyczną, elokwentną niepozbawioną walorów kobiecości ma wszystko na miejscu, jednak nie ma „jedynego”. Czemu? Dlaczego? Co z nią nie tak? Pytania wywracają głowę o sto osiemdziesiąt stopni, nie wie, nie rozumie, wytrzymuje z facetem do miesiąca. Po tym czasie krew zalewa, nie mylić z trudnymi dniami. Raz jedyny w życiu była ze swoim, jak się wydawało zapisanym, po blisko roku okazało się, że jest żonaty! Była tak zabujana, że nic nie dostrzegała, był jak święty obrazek w sypialni babci, patrzyła na niego, ale nie dotykała. Przebudzenie ze snu było niczym zimny kubeł wody o drugiej dwadzieścia dwie w nocy. Dochodziła do świata żywych miesiącami. Zwróciła się do przełożonej w pracy, wysłuchała, zrozumiała, dała złapać oddech. W zdecydowanej mierze przyczyniło się do pochylenia głowy bardzo głęboko przed Sabiną.

   Gość wyskoczył energicznie z gabloty po uroczym pocałunku zachęcającym na dalej. Przyjechał na przednim siedzeniu, to oznaczało wspaniały okres rozkwitu uczucia pełnego radosnego seksu, we wszystkich bardziej lub mniej przyjemnych pozycjach. Marionetka napływająca na tylnej kanapie znajdowała się w okresie kształtowania woli. Miała na szyi obrożę ze smyczą, ewentualnie oczekiwała na przybliżającą się wolnym krokiem do tylnych drzwi czterokołowca, by po otwarciu wnikliwie nałożyć obrożę. Facet na czworaka przy stopach Sabiny wędrował w świat dominacji. Radosny seks zamienił się w formę zapewniającą jedynie spełnienie dla pani, jemu pozostawiała okruchy przyjemności doprowadzania swojego, swoją dłonią. Poruszał się wyłącznie na kolanach karcony smyczą, czasem batem. Była jeszcze ostatnia makabryczna forma przybycia kukły. Ostatnia faza przed pozbyciem się, po otwarciu bagażnika miażdżyła policzki długą zgrabną nogą uzbrojoną w szpilki, zapinała dyby na rękach i nogach niewolnika. Szyję przyozdobiła metalowa ciężką klamrą z przytwierdzonym łańcuchem, wędrował do piwnicy w dystrykt stalowej klatki.
   Patrzyła na nowo przybyłego szczęśliwca radośnie się bawiącego apetycznym widokiem pani kierownik biegnącej w szpilkach do ukochanego, by po ułamku czasu na rękach trafić do sypialni. Spełnieni zalegli przy basenie, chlapiąc wodą na rancie akwenu siedem metrów na cztery metry. Wyzbyli się ubrań, zanurzając się w otchłań, gdy się wyłonili, stanowili jedność, doskonale w jednym rytmie mknąc do radości z seksu. Zwiedzali pokoje całkowicie wyzbyci zawstydzenia, popijali głębokie łyki ambrozji. Wylądowali na płycie lotniska w kuchni pod okapem, który po włączeniu zapewniał cudowny zefirek śródziemnomorski. Zerwał najważniejszy kwiatuszek rozkoszy przy akompaniamencie niebiańskich wrzasków. Nóżki Sabiny spowiła mgła spełnienia wylewająca się z kielicha rozkoszy, przytuliła jawajkę, by wylizał słodycz, okazał całkowitą dezaprobatę! Przyspieszyła proces preponderancji, wydobyła bat z szuflady, nie miał najmniejszej ochoty na pozbawione godności zabawy. W okrzykach mało przypominających minione spełnienia pospiesznie zbierał zabawki. Sabina całkowicie skołowana kręciła się wściekła, ogier wymykał się z rąk, widziała w marzeniach na tylnej kanapie auta oczekującego gestu właścicielki, nie wspomni o bagażniku ze szpilką na policzku.
   W trymiga odpaliła autko ratunkowe, wytoczyła powolutku na uliczkę, zgodnie z ustaleniami z szefową. W oddali majaczyła znajoma sylwetka oddalająca się w pośpiechu.

   — Przepraszam pana, czy nie orientuje się pan jak wrócić do miasta — udawała głupiego seksownego podlotka.
   — Pomogę, jak zabierze pani bliżej czegokolwiek przyjemnego — miał miły sympatyczny spokojny głos.
   — Co pan robi na tym końcu niczego, co nieobojętne?
   — Kolejny raz nie pamiętam, który to już dałem się otumanić.

   Wszystko się poukładało, nie było konieczności skierowania kukiełki na bocznicę w celu wyprostowania woli. Nie miał zamiaru nagłaśniać dziwnych upodobań Sabiny, a tym bardziej z kimkolwiek dzielić się wrażeniami. Kulturalnie się rozmowa kleiła, odwiozła zabawkę do miejsca zakwaterowania na osiedlu po przeciwnej stronie miasta. Starała się znajomość kontynuować, zaimponował postawą. Nie podał się wdziękom zapędzającej bydło do klatki, robiącej z facetów maszynki do seksu uwięzione na smyczy.

   — Tak proszę pani, odwiozłam obiekt do domu, nie wykazywał chęci na informowanie kogokolwiek o przygodzie — przydupas zameldował.

CDN
 
Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
PIĘKNE ŚCIERWO

Party samic 
INCYDENT‌ TRZECI (Czas odczytu 00:04:54)

   Zerkając z pomieszczeń biurowych ulokowanych kilka pięter nad padołem ziemskim, dostrzegła scenę z bardzo znanego filmu. Pani kierownik projektu, podwijając krótką jasno kremową spódnicę, wcisnęła zgrabną nogę w czarnych rajstopach uzbrojoną w szpilki do bagażnika, na czas niezbędny do ubrania maskotce ulubionej biżuterii na rączki i nóżki nie zapominając o szyi. Po krótkim okresie potrzebnym do wytłumaczenia uległemu nowego położenia wpadła do biura po resztki zapomnianej dokumentacji.

   — Wpadnij o dziewiętnastej, przygotuję smaczną kolację — i tyle widziała, nie była zainteresowaną odpowiedzią, znała wynik.

   Cienka relacja pomiędzy uległym facetem w bagażniku a ciągotami do maltretowania lawirowała na granicy wytrzymałości na ból a zatrzymaniem nawału przemocy. Przekraczała granice pomimo głośnego słowa bezpieczeństwa wyłącznie w czasie ostatniego seansu przed pogonieniem nieszczęśnika. Choć niejednokrotnie błagał na kolanach, lizał posadzkę przed panią, przypominał o całkowitym posłuszeństwie. Słyszał tylko krótkie — Idź precz!
   Działała na imaginację, doprowadzała faceta do szału spełnienia, umiejętnie wędrowała po nim, zakotwiczyła się w umyśle, po chwili wyłącznie myślał i pragnął zapachu, głosu, widoku znamienitej. Eskapada w śliczne miejsca z górami, czy morzem w tle ułatwiały zadanie, szybciutko się zatracał w misternych zamiarach. Z przedniego fotela czując zapach szampańskiej, trafiał ze smyczą na szyi na tylną kanapę auta, przyjmował pozycję psa z rękoma w górze zgiętymi w łokciach, błagał o możliwość przytulenia jęzora do stóp władczyni absolutnej. Wykorzystywała maksymalnie pragnienia do swoich doznań rozkoszy, sporadycznie pozwalała na orgazm. Imitacja faceta poznawała doskonałe zalety uwięzi w czasie wymierzania razów za byle co. Sukcesywnie coraz częściej zapoznawał się z batem. Chłostała dla swojej przyjemności, kiedy chciała i jak chciała, ograniczona wyłącznie słowem bezpieczeństwa, którego z kolej bał się użyć, żeby nie pożegnać władczyni na zawsze i tak trwał aż do zamknięcia w klatce w piwnicy królestwa Sabiny.

   — Miło widzieć, nie gniewaj się, że tak z kopytami pcham się w twój czas dla siebie, ale proszę, zostań ze mną, potrzebuję jak nigdy towarzystwa kogoś, kogo lubię, choć tego nie okazuję należycie — zaskoczyła kompletnie.
   — Zamknij buzie, bo muszki wlecą, nie zapominaj, że jesteśmy w lesie — szczerze się uśmiechała.
   — Pani Sabino nie miałam żadnych istotnych planów, w pani towarzystwie nigdy nie można się nudzić... — uwielbia w pół słowa przerwać podwładnemu wypowiedź.
   — Fakt niezaprzeczalny, miło będzie Aneto, jak zaczniesz całować wzniesione końcówki paluszków dłoni, okazując uległość, w innym przypadku zachowuj się naturalnie, nie opadaj na kolana.
   — Dziękuję za zrozumienie, psychika funkcjonowała na skrawkach normalności, nosiłam się z zamiarem opuszczenia biura projektowego.
   — Podobnie myślę o występach z marionetkami, co robisz twoja sprawa, nie mieszaj w swój świat, karząc śledzić, obserwować a tym bardziej donosić na ducha winnych ludzi.
   — I właśnie miłe integracyjne kolacje sprzyjają szczerym rozmowom, zapraszam Anetko do stołu, bo wystygnie i straci smak.

   Atmosfera się całkowicie rozluźniła, wyśmienita kolacja w zasadzie obiad zrobiły swoje. Pojawiło się ulubione wino w słusznych ilościach, po chwili drinki wprowadziły głośne rozmowy wsparte okrzykami radości. Sabina rozpuściła ciemnorude włosy, wyglądała niebiańsko, po chwili zrobiła podobnie ze swoimi długimi blond. Krótką czarną na długich nogach zadarła łaskawie w górę, przyjemnie odkrywając milutkie końcówki pończoch samonośnych, cóż nie była dłużna, jej czerwona krótsza potrzebowała mniej, żeby ukazać całe zgrabne w czarnych rajstopach.

   — Masz śliczne długie nogi wręcz apetyczne — Sabina uroczo zmrużyła oczka.
   — Nie wiem, czy pamiętasz, ale z twoimi nogami zapoznały się moje usta pod biurkiem.
   — Biurka nie mam, może wystarczy kanapa, na której będziesz siedzieć.
   — Skoro nalegasz? — sama siebie zaskakiwała.

   Powędrowała wprost na sofę, zgubiła szpilki, uwolniła nóżki z nylonów. Kiedy siedziała, energicznie poruszyła głową, zafalowały rude włosy w geście zaproszenia. Podsunęła pod usta ślicznie ukształtowane paluszki stóp, z którymi zapoznała jęzor Anety, aż zaliczył wnikliwie podeszwy. Całowała na zmianę raz jedną raz drugą, bez dłuższej przerwy, obserwowała szkliste oczka Sabiny z pożądania.
   Gospodyni kiwnęła paluszkami, na scenę wkroczył całkowicie goły jegomość z ładnym między nogami. Rozpalona chętna na dalej nie była w stanie oprzeć się języczkowi w anusie. W podróży bardzo odległej z widokami na krainę rozkosznego błogostanu radosnego seksu. Wszedł rozpalonym, rozdając ogrom ciepła, przekroczyła temperaturę wrzenia. Ekstaza biegła niczym najszybszy biegacz, zbliżała się na fali ambrozji, elegancko wzniecając żar eksplozji ciepełka płynącego wartkim strumieniem wprost z niej. Kładąc na plecach, zadzierał jej nogi na umięśnione ramiona, natychmiast przekraczał próg do jeziora spełnień. Wielki bez końca ze zgubionym początkiem wdzierał się, rozrywał finezyjnie, frajda z wizyty kutasa w całej, doprowadziła do euforii wielokrotnie.
   Przyszła na dwóch kończynach a wracała do domu na czterech pełna kapiącego co rusz spełnienia. Najwspanialszy seks życia zagościł w skromne progi. Drżąca, gorąca, jakby z innej planety rozpoznawała kierunek po gwiazdach migających jakby z ziemi. Zrozumiała doskonale Sabinę dręczycielkę uległych. Dlaczego? Czemu? Po co? Nie były pytaniami bez odpowiedzi, dotarł do niej sens życia w bólu uniżoności. Każdy dostawał, to po co zaistniał, póty — dopóki panowała cienka granica, przerwana kończyła historię...

CDN
 
Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
PIĘKNE ŚCIERWO

Wodewil 
INCYDENT‌ CZWARTY (Czas odczytu 00:05:50) 

   — Corocznie organizowana impreza dla pań dominujących z wybranymi sługami przyciąga rzesze zainteresowanych. Główna nagroda za najbardziej ekscytujący pokaz hegemonii stanowi bardzo pokaźna suma pieniężna, pozwalająca na bardzo przyzwoite życie do końca kolorowych dni. Z bębna losującego wypadają trzy pary, które dopiero na scenie dowiadują się o roli supremy lub kornego. Smaczku dodaje najdokładniejsze zamaskowanie postaci uniemożliwiające rozpoznanie, na twarzy obowiązuje maska arlekina. Adres imprezy trafia do zainteresowanych SMS bezpośrednio przed spektaklem, nagrodę zgarnia wybrana ze wszystkich biorących udział najlepsza domina.

   — Jestem zainteresowana Aneto udziałem w spektaklu supremy z kornym, dlatego wysłałam twoje niezbędne dane, które wezmą udział w świetnej imprezie rozrywkowej.
   — Jestem bardzo szczęśliwa, że pani wybrała mnie, zarazem napawa mnie to ogromną dumą...
   — Dobra, zmykaj do pracy — podała końcówki paluszków dłoni do pocałowania przed wyjściem.

   Arcymistrzowski plan nabierał pożądanych kształtów, Sabina mknęła tym razem w pułapkę. Adam z drugiego krańca miasta, którego chciała zapoznać z batem, stał się bliską osobą. Organizuje spektakl grozy, supremy maltretującej kornego. Wydarzenie jest doskonale znane od dłuższego czasu, ba nawet wie, że Sabina jest pewna wylosowania roli dominy, przygotowuje spektakl dla zgarnięcia nagrody. W życiu bywają pomyłki, nie wiadomo komu, jaka rola przypadnie. Uśmiech Adama, którego wtajemniczyła w misterny, zakamuflowany plan wiele wyjaśnił.

   Budynek nie przypominał starej rudery pozbawionej przez starość warstwy tynku na elewacji, bez średniowiecznych masywnych skrzypiących drzwi, zniszczonej klatki schodowej. Brak snujących się przy ścianach ludzi rodem z podziemi Pałacu Kultury. Otrzymana w zaproszeniu karta magnetyczna otworzyła szlaban wjazdowy do nowoczesnego biurowca w centrum miasta, wyświetlały się na wjeździe strzałki kierujące dany pojazd na właściwe miejsce do parkowania. Dostrzegła otwierające się drzwi windy, do której kierowały podobne strzałeczki podświetlane w posadzce. Poprawiła tu i ówdzie maskę arlekina, sprawdzając, czy okrycie w kolorze burgundy doskonale spowija całą w tajemniczą postać. Pokonała tyle pięter, ile było zaprogramowanych na karcie, po zaledwie kilku minutach trafiła do sali pełnej idealnie tak samo ubranych emisariuszy chcących zaistnieć. Snuli się od krańca do krańca sporego pomieszczenia, czekając niecierpliwie na wyniki losowania uczestników spektaklu. Kto wystąpi w roli supremy? A kto zostanie sponiewierany, jak przystało na kornego? Oczywiście najważniejsze, kogo konto zostanie wzbogacone niewiarygodną sumą pozwalającą zapomnieć o jakichkolwiek kłopotach finansowych po kres swoich dni. Stawka była wysoka, istniała realna szansa zostania kaleką po przekroczeniu przez kogoś cieniutkiej granicy.
   Drżała nie ze strachu, ale ze zbliżających się emocji, których znała wynik lub nie, nie wiadomo do końca! Wreszcie zapaliło się kilka neonów nad drzwiami wyjściowymi, do których podchodzili zainteresowani. Wprowadzali w czytniki karty magnetyczne, drzwi się otwierały lub napis odsyłał do następnych, ubywało strojów w kolorze burgundy. Bała się wprowadzić kartę otwierającą niespodziankę powoli była coraz bardziej przerażona, otwierała kolejne drzwi, które odesłały do następnych. Kilkoro pozostałych w burgundzie cicho mruczało, wreszcie trafiła w otwór na kartę w ostatnich drzwiach, otworzyły się szeroko. Wbiegła, bo automatycznie zaczęły się zamykać. W nie dużej komnacie słabo oświetlonej była sama. Strach wypełnił doszczętnie, nogi drżały, musiała trzymać się ściany, żeby nie upaść. Przeklinała na czym Świat stoi głupotę, po co się zgodziła na udział w tym szaleństwie dla dziwnych przeraźliwie bogatych ludzi. Kilka tygodni morderczego treningu, szkolenia, przygotowania niczym rycerzy okrągłego stołu do walki ze złem czy dobrem? Frakcje dzieliła nikła bariera.
   Drzwi nie otwierały się, a milimetr po milimetrze rozsuwały. Nie wlała się jasność fleszy dziennikarzy, nie wpadł szum reklamy radiowo-telewizyjnej. Powolutku unosiła się w górę, trafiła na oświetloną scenę. Dostrzegła ogromną salę kinową wypełnioną po brzegi. Panowała całkowita grobowa cisza przerywana cichutkimi akordami muzyki, której nie rozumiała, patrzyła wszędzie, szukała ratunku zbawienia przed strachem malującym się nieopodal w mroku sceny. Zauważyła zrzucającą dostojnie burgund owy strój, przy coraz jaśniejszych czerwonych reflektorach skoncentrowanych na wspaniałych kształtach, skrytymi pod obcisłym całkowicie czarnym skórzanym kombinezonem. Maska arlekina nie była biała, była czerwona jak krew po przyjściu bata po plecach uległego.
   Białe anielskie światło reflektorów błysnęło zbawieniem, na widoczny stój po zrzuceniu burgund owego okrycia. Wybuchła niebywała biel zaistniałej osobliwości na scenie dwóch aktorek, cała pochłonięta śnieżnym puchem jak anioł stała pewna, wspaniała, przygotowana.
   Po ostatnim błysku reflektora w odcieniu krwistej czerwieni oświetlającego niebywałą, na którą patrzyła z lękiem już nie w oczach, a w nosie. Zdało się słyszeć szelest mknącego mało widocznego bardzo cieniutkiego bata. Trafiając w postać oświetloną czerwienią, rozerwał strój. Niezauważalna rana skóry była bolesna, cała zaczęła się szarpać w łańcuchu dopiero zauważonym. Przykuta do sceny z obrożą, na której lśniły malutkie drobne przy każdym szarpnięciu bolesne szpileczki.

   Poznała dobitnie ludowe przysłowie, że „przyjemniej jest dawać, niż dostawać”

   Ponownie boleśnie sponiewierała Sabinę, uwalniając przykutych do stóp uległych, wyzwoliła zamkniętych w odbycie, nielicznych wypuściła z muszelki. Wyła z bólu, gdy opuszczali niewolę, wszyscy, którzy zamiast na przednim siedzeniu auta, lądowali po chwili na tylnej kanapę, żeby skończyć ze wbijaną w twarz szpilką w bagażniku. Opróżniła klatki w piwnicy ze zniewolonych, których za chwilę zmaltretuje, nie słysząc słowa bezpieczeństwa lub dźwięku dzwoneczków ratunku. Uratowała sporo istnień przed kalectwem, po przejściu huraganu zagłady.
   Zaatakowała batem sprawiedliwości, dając szansę tym, co świata poza Sabiną nie widzą, wpatrzeni jak w obrazek jadą po autostradzie wprost do piekła niewoli przy stopach, pozbawieni zapachu, dźwięku, widoku niebywałości. Wyzwoliła tych, co piszą SMS, nie mając odpowiedzi tygodniami, miesiącami, tych co dzwonią, by po chwili połączyć się z automatyczną sekretarką.
   Cieniutki stalowy bat miażdżył, deformował, rozrywał kierowniczkę projektu, która chciała ją okaleczyć wózkiem inwalidzkim na resztę dni. Dzwoneczek bezpieczeństwa rozległ się, ofiarowując coraz głośniejszy znak RATUNKU! Niestety pechowo dla Sabiny bat już wędrował wprost na maskę arlekina, gdy rozwalał na drobne kawałeczki, zawyła ostatni raz, nadziewając się na utrapienie.
   Nigdy nikogo więcej nie oczaruje, zakręci, rozkocha — zniszczy! Którekolwiek światła momentalnie zgasły zapanowała całkowita cisza. Po wyniesieniu na noszach Sabiny, światła rozbłysły niczym Słońce w czerwcowy poranek. Rozległy się głośne brawa aplauzu za doskonałe przedstawienie sesji dobra ze złem, białego z czarnym, dominy nad uległym, czy odwrotnie kto to wiedział.

   Blisko miesiąc po wydarzeniach, pani kierownik projektu Sabina wróciła po rekonwalescencji w bandażach na całej twarzy po operacji. Dziwnym przypadkiem akurat w tym dniu Aneta pakowała zabawki do auta, zwalniała się z niepotrzebnej pracy. Zobaczywszy Adama wsiadającego do czterokołowca, waliła pięściami w pancerne nieotwierane okna, coś wrzeszcząc, ale na dole nic nie słyszeli, może go rozpoznała? Patrzył jak w obrazek, całkowicie zakochany, pozbawiony woli. Czy zawsze będzie siedział na przednim siedzeniu?
 
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry