Od dawna zastanawiam się nad tym, co dzieje się z męskością w dzisiejszych czasach. Kiedyś wyobrażenie faceta opierało się na sile, pewności siebie, przywództwie. Obecnie coraz częściej widzę, że te cechy ustępują miejsca bierności, uległości, a nawet apatii – także w relacjach erotycznych. Sam zauważyłem, że wkładam swoją cegiełkę do tej zmiany. Mimo wielu lat pracy nad sobą, czasem dopada mnie pokusa ucieczki w rolę uległego, oddania kontroli, wejścia w świat, gdzie to nie ja decyduję, co się ze mną dzieje.
Jednym z ciekawszych zjawisk jest wzrost fantazji typu cuckold – wyobrażenia, w których partnerka przejmuje władzę, a facet staje się widzem, uległym i podporządkowanym. Wbrew pozorom, to może być bardziej skomplikowane niż tylko chęć poniżenia. Przyglądając się temu głębiej, coraz częściej dochodzę do wniosku, że taki układ bywa formą próby odzyskania kontroli nad czymś, co budzi największy lęk – zdradą. W głębi duszy boję się, że partnerka mogłaby zdradzić mnie poza moją świadomością, bez kontroli, bez mojego udziału. Fantazja o cuckoldzie – przeżyta na własnych zasadach, w określonych granicach – zamienia ten otwarty lęk w coś, czym można zarządzić. Wtedy to ja decyduję, ile tej "zdrady" w moim życiu się pojawia, nawet jeśli robię to przez oddanie władzy.
Bardzo zastanawia mnie, jak wiele osób otwarcie, lub nie, przeżywa podobne dylematy. Czy nasza bierność to efekt zderzenia tradycyjnych wzorców z nowymi oczekiwaniami społecznymi? Czy to skutek wychowania, presji zewsząd, natłoku bodźców i roli, którą narzuca nam współczesna kultura? Może żyjemy w czasach, gdzie facet coraz mniej "musi", a coraz bardziej "może" – tylko nie wie, czym właściwie chce być?
Nie twierdzę, że uległość jest zła. Czasem bycie uległym, oddanie kontroli, potrafi podnieść zaufanie i bliskość; pozwala przeżyć siebie na nowo, zobaczyć własne lęki z innej perspektywy. Ale jednocześnie mam poczucie pewnego kryzysu – bo coraz trudniej określić, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na męskość, którą przez lata budowaliśmy na innych fundamentach.
Zastanawiam się też, czy kobiety to dostrzegają? Czy zauważają te zmiany w ogóle mężczyzn? Czy uległość, której domagają się mężczyźni, jest dla nich atrakcyjna – czy raczej wywołuje niepokój i dezorientację?
Zapraszam do dyskusji każdego, kto mierzy się z podobnymi rozterkami.
Czy myślicie, że powodem bierności u facetów jest lęk przed zdradą, potrzeba oddania władzy, a może skryta tęsknota za czymś, czego nie potrafimy nazwać? Jakie są wasze osobiste doświadczenia i spostrzeżenia?
Chętnie przeczytam różne perspektywy – zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Może razem dojdziemy do jakichś sensownych wniosków.
Jednym z ciekawszych zjawisk jest wzrost fantazji typu cuckold – wyobrażenia, w których partnerka przejmuje władzę, a facet staje się widzem, uległym i podporządkowanym. Wbrew pozorom, to może być bardziej skomplikowane niż tylko chęć poniżenia. Przyglądając się temu głębiej, coraz częściej dochodzę do wniosku, że taki układ bywa formą próby odzyskania kontroli nad czymś, co budzi największy lęk – zdradą. W głębi duszy boję się, że partnerka mogłaby zdradzić mnie poza moją świadomością, bez kontroli, bez mojego udziału. Fantazja o cuckoldzie – przeżyta na własnych zasadach, w określonych granicach – zamienia ten otwarty lęk w coś, czym można zarządzić. Wtedy to ja decyduję, ile tej "zdrady" w moim życiu się pojawia, nawet jeśli robię to przez oddanie władzy.
Bardzo zastanawia mnie, jak wiele osób otwarcie, lub nie, przeżywa podobne dylematy. Czy nasza bierność to efekt zderzenia tradycyjnych wzorców z nowymi oczekiwaniami społecznymi? Czy to skutek wychowania, presji zewsząd, natłoku bodźców i roli, którą narzuca nam współczesna kultura? Może żyjemy w czasach, gdzie facet coraz mniej "musi", a coraz bardziej "może" – tylko nie wie, czym właściwie chce być?
Nie twierdzę, że uległość jest zła. Czasem bycie uległym, oddanie kontroli, potrafi podnieść zaufanie i bliskość; pozwala przeżyć siebie na nowo, zobaczyć własne lęki z innej perspektywy. Ale jednocześnie mam poczucie pewnego kryzysu – bo coraz trudniej określić, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na męskość, którą przez lata budowaliśmy na innych fundamentach.
Zastanawiam się też, czy kobiety to dostrzegają? Czy zauważają te zmiany w ogóle mężczyzn? Czy uległość, której domagają się mężczyźni, jest dla nich atrakcyjna – czy raczej wywołuje niepokój i dezorientację?
Zapraszam do dyskusji każdego, kto mierzy się z podobnymi rozterkami.
Czy myślicie, że powodem bierności u facetów jest lęk przed zdradą, potrzeba oddania władzy, a może skryta tęsknota za czymś, czego nie potrafimy nazwać? Jakie są wasze osobiste doświadczenia i spostrzeżenia?
Chętnie przeczytam różne perspektywy – zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Może razem dojdziemy do jakichś sensownych wniosków.