• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Nieco inny świat (III) — Kac

Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Tagi: humor, dziewczyna, wyobraźnia, lanie


Obudziłam się wcześnie rano. Jak zwykle. Spojrzałam przez okno i mocno się zdziwiłam. Coś nie tak było ze Słońcem. Wisiało stanowczo za wysoko. Sięgnęłam po smartfon i sprawdziłam najnowsze wiadomości. Nic nie pisali o Słońcu. Wtedy rzucił mi się w oczy zegar. Jedenasta jedenaście. Aha, czyli ze Słońcem jednak wszystko w porządku. Usiadłam na łóżku. Stanowczo zbyt gwałtownie, bo załupało w głowie. No tak, zachciało się balować po nocy, to teraz trzeba odpokutować. Kac, kac, kac. Czułam, że mój mózg działa na jedną czwartą możliwości, a może nawet mniej. Po co ja chciałam mieć te osiemnaście lat? Nie lepiej było pozostać małolatą? Aha, żeby chodzić na dowolne imprezy. I mieć potem kaca.
Poczekałam, aż przestanie mi łupać i ruszyłam pod prysznic. Nago. Wiedziałam, że o tej porze nikogo nie ma w domu, najwyżej brat, ale go nie pociągam. I nawzajem. Młodszy o rok, ale dziewczyny lgną do niego jak pszczoły do miodu. Nie wiem, co one w nim widzą, ale już niejedna cnotka pękła w jego łóżku. Z pewnością mocno już przetrzebił populację dziewic w okolicy.
Jak mówiłam, bratem się nie przejmowałam. Widział tyle cipek, że jedna więcej na pewno nie zrobi mu różnicy. A ja miałam łatwiej. Po co się ubierać, skoro parę kroków dalej, w łazience, będę musiała i tak rozebrać się przed prysznicem. Ciekawe, prysznic to facet, więc my wszystkie kobiety już od dziecka, czy chcemy, czy nie chcemy, musimy rozbierać się do naga przed facetem.

Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Wyszłam z pokoju na korytarz. Kot o imieniu Kot, który akurat szedł w przeciwną stronę, obrzucił mnie pobłażliwym spojrzeniem.
– Hej – szepnęłam do Kota ledwo słyszalnie dla samej siebie.
Zastrzygł w moim kierunku prawym uchem, tym bliżej mnie. Bestia ma dobry słuch, wszystko usłyszy, nie pierwszy raz zauważyłam z niepokojem. Za to z zadowoleniem odnotowałam, że dobrze, iż ja nie mam ruchomych uszu. Z pewnością przy moim dzisiejszym kacu niemiłosiernie by skrzypiały.
Tak naprawdę, to nie pan, a pani Kot. Jednak wszyscy od początku wołali „kot”, a że jej to zupełnie nie przeszkadzało, to zostało, jak zostało. Kot o imieniu Kot wprowadził się do nas ładnych kilka lat temu. Kiedyś przyszedł pod drzwi, wszedł i już został. Nie wyszedł.
Po prysznicu wróciłam do swojego pokoju, ale zaraz poszłam z powrotem do łazienki. Zapomniałam ręcznika i nie miałam się czym wytrzeć. Jak już ponownie byłam w łazience, doszłam do wniosku, że mogę tam się wytrzeć, bo jak zrobię to w swoim pokoju, to będę musiała znowu iść do łazienki, aby zanieść mokry ręcznik. Zadowolona z pomysłu, uczyniłam tak, jak pomyślałam.

Gdy znowu znalazłam się w swoim pokoju, zaczęły się schody. W co się ubrać. Co prawda mogłam na razie chodzić nago, ale wcześniej czy później, będę musiała coś na siebie wrzucić, więc lepiej od razu. Ostatecznie po dwudziestu minutach zdecydowałam się na T-shirt, biały w kolorowe grochy, czerwoną mikro-spódniczkę, taką, która zakrywała mi tylko dwie trzecie tyłka i dwie trzecie cipki. Zapowiadał się gorący dzień, więc nie było co komninowar… kombiwar… kombinować. Właśnie. Do tego dodałam białe majtki w czarne grochy, ale po namyśle zmieniłam je na całkiem białe. No, bez majtek przy takiej spódniczce nie da rady. Stanikiem nie zawracałam sobie bolącej głowy, bo i po co komu stanik? Co prawda bez niego cycki mi się trochę chybotały, ale komu miałoby to przeszkadzać. Brat w ogóle się na mnie nie gapił. Ojciec, po prawdzie, gapił mi się, jak nie miałam stanika i w takich okolicznościach odnosiłam wrażenie, że jeszcze bardziej wolałby, bym ściągnęła koszulkę. Nie krępuje mnie te jego gapiostwo, w końcu ma prawo podziwiać, co stworzył, prawda? Jednak staram przy nim zachowywać się jak skromna córeczka, bo jeśli nie jestem skromna, to kończy się tym, że gania gołą mamę po mieszkaniu z paskiem od spodni, obiecując, że zerżnie jej dupę. Finał jest zawsze taki sam: w ich małżeńskim łóżku, czyli… ujmując enigmatycznie – orgazmem. Rany, mój kac. Jakie „enigmatycznie”, „lapidarnie”, „skrótowo”, czy jeszcze jakoś tam. Nie mogę myśleć.
W końcu byłam ubrana. Po prawdzie nie miałam wątpliwości, że w tym stroju wyglądam jak idiotka, ale głód doskwierał mi coraz bardziej, więc zrezygnowałam z dalszego dłubania w szafie. Zresztą przy moim stanie umysłu, byłam przekonana, że i tak nic mądrzejszego nie zdołam wymyślić.

Kierując się żołądkiem, powlokłam się, i tak już mocno osłabiona, do kuchni. Gdy tylko otworzyłam drzwi, zamiast miłego powitania, zostałam od razu skarcona przez brata.
– No zgłupiałaś chyba siostra. Do czerwonej spódnicy, białe majtki? Tu pasują tylko czerwone.
Bez słowa zawróciłam w progu do swojego pokoju. Chłopaki nie mają pojęcia o modzie, makijażu, kosmetykach i wielu innych rzeczach, ale doskonale wiedzą, jakie majtki i stanik najlepiej pasują dziewczynie. Więc posłuchałam brata. Zdjęłam białe i naciągnęłam na tyłek czerwone figi. Dosłownie naciągnęłam. Musiały przecież idealnie układać mi się na tyłku i cipce, bez najmniejszych fałdek i zmarszczeń.
Gdy wróciłam, było już milej.
– Zrobiłem ci kanapki, pewnie jesteś głodna – z troską rzucił w moim kierunku brat – i kupiłem sok pomidorowy, bo się skończył. – Uniósł na chwilę, abym lepiej widziała, półtoralitrowy karton pomalowany w pomidory.
Jaki on kochany, tak dba o mnie – rozczuliłam się w myślach. Podeszłam do brata, przytuliłam się, cmokając w policzek.
– Kocham cię – mruknęłam, po czym obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i przywarłam plecami do braciszka.
W takiej sytuacji brat zawsze obejmował mnie w pasie, a mnie robiło się wtedy przyjemnie. Tak też było tym razem. Postałam sobie tak przyjemnie z dziesięć sekund, po czym uwolniłam się z objęć brata.
– Cześć Piotrek – rzuciłam od niechcenia. Dopiero teraz dojrzałam najlepszego od lat kumpla brata i mojego cichego adoratora, również od lat.
– Cześć Nikola, cudownie wyglądasz w tych ciuchach – skomplementował moją osobę.
Naprawdę musi być we mnie zakochany, skoro nie widzi, że ubrałam się jak idiotka – westchnęłam w myślach. Ciekawe jeszcze, dlaczego zawsze na powitanie zwraca się do mnie pełnym imieniem, a potem już normalnie, „Niki”? Swoją drogą to imię pasuje mi zupełnie. Według słownika imion:

Nikola jest niezwykle kobieca, lubi kokietować i zna swoje mocne strony. Potrafi je świetnie wykorzystywać, by osiągać swoje cele. Cechuje ją także wewnętrzna siła i upór. Rzadko się poddaje, jest asertywna, wie, czego chce i nie podporządkowuje się innym ludziom. Lubi dominować, często jest więc liderką wśród swoich rówieśników.*

Cała ja!
Z lekkim wahaniem podeszłam do chłopaka i składając skromnie rączki na tyłeczku, jak zwykle przy powitaniu, dałam mu buziaka w policzek, a on cmoknął mnie.
– Może jak już zjesz, to oprowadzisz Piotrka po swoim pokoju? – odezwał się brat, mrugając okiem do niego.
Nie mam pojęcia, czemu mu tak zależy, abym przespała się z jego kumplem. Na razie nic z tego nie wyszło. Skutecznie opieram się od kilku lat.
– Nie ma tam nic ciekawego – rzuciłam obojętnym głosem – wszędzie walają się majtki, staniki i leginsy.
– To może pokażesz mu swoje łóżko? – Tym razem brat mrugnął do mnie okiem.
– Jest rozkopane – odpowiedziałam, siląc się na obojętność. – A poza tym przepocone – dodałam, aby uciąć temat.
Podeszłam do stołu. Spojrzałam na talerz ze stertą kanapek i znowu się rozczuliłam. Kochany braciszek, tak o mnie dba. Miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. Dlatego od dawna staram się być lepszą siostrą, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Może jutro, pomyślałam, dziś boli mnie głowa.

Patrząc na te kanapki, doznałam olśnienia. Może te dziewczyny tak lecą na brata, bo robi przepyszne kanapki? Przez żołądek do cipki dziewczyny? Przecież od żołądka do cipki to jest już całkiem blisko. Zapragnęłam skomplementować brata za te kanapki. Odwróciłam się, ale go nie było. Przez tego kaca nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł. W tym samym momencie poczułam na tyłku mocne uderzenie. Krzyknęłam, bo zabolało, postępując kilka kroków. To Piotrek mnie trzepnął. To jedyny rodzaj przemocy, jakiej dopuszcza się wobec mnie. A szkoda. Niestety, ja to mam tak, że im bardziej boli, tym bardziej jest mi przyjemnie. U mnie, jakoś tak ból z tyłka, przechodzi na drugą stronę i kumuluje się w cipce w postaci przyjemności. Teraz Piotrek uderzył na tyle mocno, że nawet poczułam w majtkach lekkie zwilgotnienie. Trzepie mnie odkąd skończył piętnaście lat, a ja szesnaście. Początkowo wściekałam się, nawet poskarżyłam się bratu. Ten jednak stwierdził, że to przyjacielskie klapsy i nie powinnam robić z tego afery. W końcu się przyzwyczaiłam i nawet wypracowałam techniki takiego ustawiania się w stosunku do Piotrka, aby nie mógł mnie walnąć w tyłek. Nie zawsze jednak mi to wychodziło. Teraz się zapomniałam, stanęłam tyłem do niego i proszę.
Gdyby nie kac, pewnie bym nie zareagowała jakoś specjalnie i przeszła nad tym do porządku dziennego. Nie pierwszy, nie ostatni klaps od niego. Jednak teraz moja boląca i pracująca na zwolnionych obrotach głowa nie pozwoliła na to. Nie mogłam sobie darować, że tak dałam się podejść, a kac nakazał mi zemścić się na Piotrku.
Zawróciłam i podeszłam do niego. Wsunęłam nogę między jego uda, pocierając delikatnie. Na efekt nie musiałam czekać długo. Właściwie w ogóle. Spodnie chłopaka przy zamku błyskawicznym gwałtownie się wyprężyły. Zamek może nie wytrzymać, pomyślałam z obawą.
– Zrobisz mi palcówkę? – rzuciłam prosząco, zaraz wkładając palec wskazujący do ust. Zatrzepotałam przy tym rzęsami.
Spodnie chłopaka w kroczu jeszcze bardziej się wygięły. Oj, robi się niebezpiecznie, oby guzik nie strzelił, pomyślałam. Piotrka zatkało kompletnie, tak jak się spodziewałam. Oczy zrobiły mu się okrągłe, aż buzię otworzył. Przerzucał tylko wzrok ze mnie, na czerwone majtki pod przykusą spódniczką, nie mogąc zdecydować się, gdzie woli patrzeć. Mógłby teraz tak szybko sięgnąć mi pod tą spódniczkę i ściągnąć majtki, zastanowiłam się. Miałabym uda skrępowane majtkami, więc nic nie mogłabym poradzić, za to on mógłby mi włożyć palce do pochwy i jak nic wykorzystać. Jak tylko by chciał. Nawet więcej. Mógłby pchnąć mnie na stół, a jakbym wypięła z przymusu goły tyłek, lać w oba półdupki. Na przemian, raz w lewy, raz w prawy. Skrępowana musiałabym przyjmować razy. Może nawet wyciągnąłby pasek ze spodni i przyłożył mi w tę wypiętą gołą dupę. Co za poniżenie! I jakie ekscytujące. Mógłby złapać za włosy i wytargać. Na pewno bym podniecająco piszczała, bo targanie ździebko boli, i może, jakby dobrze wytarmosił, nawet prosiłabym, aby nie robił mi krzywdy. On jednak by nie słuchał. Brutalnie odwróciłby mnie, kładąc tyłkiem na stole i siłą rozchylając nogi. Oczywiście broniłabym się, zaciskałabym nogi, no ale on jest chłopakiem, więc silniejszy. W końcu przymusiłby mnie do rozwarcia szeroko ud, a potem… Potem bez cienia współczucia, brutalnie, wbiłby się swoim kutasem do niczym niechronionej z braku sił, no i przez doprowadzenie mnie do całkowitej uległości, pochwy i solidnie zruchał, aż bym się darła.

Zachwyciłam się tą wizją, przyjmując ją za pewnik, gdy nagle Piotrek odzyskał głos:
– Niki, nap… naprawdę… no… mogę? Jaj sobie nie robisz?…
I nici z brania mnie siłą. Cała moja piękna wizja prysła. Rozczarowana straciłam wszelką ochotę na cokolwiek. Po cholerę mnie prosi!!! Bierz chłopie dziewczynę, jak ma chęć i nie pytaj! On jednak jak zwykle MUSIAŁ ZAPYTAĆ O ZGODĘ.
– Nie – rzuciłam zniesmaczona – rozmyśliłam się. – Po czym wycofałam się rakiem, aby znowu nie dostać po dupie.
– Ale dlaczego?
Rany, znowu pyta, jęknęłam w myślach.
– Zapomniałam, że mam dni płodne – rzuciłam obojętnym głosem.
– Aaa, no tak.
Rany, co za tuman, przeszło mi przez głowę. Co mają dni płodne do palcówki? Od tego przecież nie zachodzi się w ciążę. Palcówkę mógłby mi nawet zrobić w czasie okresu. Co by to szkodziło? Fakt, to sport ekstremalny, ale da się. Chyba że nie jest odporny na widok krwi jak taki jeden pół roku temu. Uparł się, że mnie zrucha mimo okresu. Lubię sporty ekstremalne, więc się zgodziłam. Uprzedziłam go tylko, co będzie się działo. Położyłam gruby ręcznik pod tyłek i jazda! Wszystko dobrze, póki po wszystkim nie zobaczył krwi na moich udach i szparce, no i na swoim członku. Nie lało się ze mnie, ale trochę tej krwi było. Wtedy po prostu zemdlał! No i musiałam go cucić. Mężczyzna od siedmiu boleści.

Spojrzałam na talerz na stole ze stertą kanapek i przypomniałam sobie, że jestem głodna. Usiadłam po przeciwnej stronie do Piotrka i zaczęłam pałaszować. Niebo w gębie! Kochany braciszek! – znowu się rozczuliłam. Dla takich kanapek dziewczyna może zrobić wszystko. Nic dziwnego, że laski brata tak chętnie zdejmują majtki i wypinają tyłki. Chociaż on te swoje panienki karmi dopiero po. Może przyprowadza głodne? Nie wiem, jak to działa. Fakt faktem, że w ostatnie wakacje idę sobie, patrzę, a pod blokiem, na ławce pod drzewem siedzi taka wtedy piętnastoletnia dziewczyna. Nic dziwnego, jak ładna pogoda, zawsze tam siedzi i czyta w tych swoich wielkich okrągłych okularach. Może nie taka całkiem brzydka, figurę ma przyzwoitą, tylko zaniedbana. I kujonka. Dlatego siedzi sama. Kto by chciał się kolegować czy koleżankować z taką? O czym gadać? O najnowszym wydaniu poematu ble, ble? To i nikt nie podchodzi. No więc widzę, że siedzi i czyta jak zwykle. Trochę mi jej było żal, jak dowiedziałam się jakiś czas temu, że jej mama zmarła, gdy była mała i ma tylko tatę.

Właśnie mijałam ją, gdy ta zauważyła mnie i ku mojemu zdziwieniu poderwała się z tej swojej ławeczki i podbiegła.
– Hej Nikola – rzuciła spod tych swoich wielkich okularów. – Mogę tak do ciebie mówić? – zapytała ostrożnie.
– Czego chcesz? – zjeżyłam się. Tego tylko by brakowało, aby poszła plotka, że kumpluję się z kujonką.
– Bo wiesz – zaczęła niepewnie – ty masz takiego fajnego brata. Lubię go. Nawet kilka razy spojrzał na mnie, aż tak jakoś mi się przyjemnie zrobiło. Tylko że zaraz przestawał patrzeć i nawet nie zdążyłam się do niego ani razu uśmiechnąć – zmartwiła się. – No i pomyślałam, bo jesteś starsza od brata, to pewnie cię słucha, to żeby chociaż tak dłużej spojrzał albo jak może, to na chwilę podszedł i usiadł. Ja tu zawsze jestem – zapewniła. – Na pewno będziemy mieli wiele tematów do rozmowy, on bez ochyby jest taki mądry – rozmarzyła się, patrząc na mnie z nadzieją przez te wielkie okulary, mocniej przyciskając do piersi jakąś książkę.
O rany, pomyślałam, to, że różne takie lecą na brata, rozumiem, ale żeby kujonka? Świat się kończy! I co to znaczy „bez ochyby”?
– Czemu sama do niego nie zagadasz. Mój brat nie gryzie – powiedziałam, dodając już tylko w myślach: najwyżej puka takie głupie panienki jak ty.
– No bo ja... – zawstydziła się – bo ja nie wiem jak rozmawiać z chłopakami… nie umiem. Jak już coś powiem, to się śmieją, a poza tym mnie nie lubią. Nikt mnie nie lubi – westchnęła ze smutkiem.
Bo za dużo czytasz, pomyślałam. A swoją drogą, taka uczona, a nie wie jak zagadać do chłopaka. Ciekawe.
– To jak, powiesz mu? – zapytała z wielką nadzieją w głosie.
Już chciałam powiedzieć, aby kupiła sobie nową książkę i zapomniała o moim bracie, ale te jej oczy, pełne nadziei. Może jestem jej jedyną deską ratunku na normalne życie? Zmiękłam.
– No tak, brat mnie słucha – powiedziałam.
Nie była to cała prawda. Och, żeby tak naprawdę mnie słuchał! Tak realnie, to ja go częściej słucham, niż odwrotnie. Mam słabość do niego za tę jego troskę o mnie. I zaraz przypomniałam sobie, że obiecałam stać się lepszą siostrą. No to nie mogę w takim razie wkręcać brata w jakąś dziwną sprawę z zakochaną kujonką. Tylko co zrobić, aby nie zranić tej bezradnej nadziei w okularach? Coś wykluło mi się w głowie.
– Dobra – ciągnę dalej – pogadam z bratem, ale pod jednym warunkiem.
– Jakim? – natychmiast rzeczowo zapytała kujonka. Czułam, że jest gotowa na wszystko, ale z pewnością nie na to, co chciałam powiedzieć.
– Pod warunkiem – nabrałam powietrza w płuca – że zrobisz mi minetkę.
Oczy kujonki stały się chyba większe od okularów. Po chwili spuściła głowę, sprawiając wrażenie całkowicie zrezygnowanej. Tak jak myślałam, odnotowałam z satysfakcją. Kujonka padła na pierwszym płotku. Już chciałam pójść sobie dalej, gdy w miejscu zatrzymał mnie jej głos.
– Dobrze – pisnęła cichutko, a jej twarz momentalnie przybrała kolor dojrzałego pomidora.
Rany, ale się wpieprzyłam, pomyślałam ze zgrozą. Chciałam wykręcić brata, a sama się wkręciłam. Chociaż z drugiej strony, w życiu trzeba spróbować różnych rzeczy. Co sobie żałować, uspokoiłam się. Umówiłyśmy się za dziewięć dni. Tak wychodziło najlepiej po sprawdzeniu harmonogramu naszych organizmów.

Myślałam, że się wystroi, ale przyszła ubrana jak zwykle, jakby prosto z tej ławeczki. I jak zwykle zaniedbana.
– Byłam w bibliotece i przez te dziewięć dni przeczytałam wszystko o minecie, co mogłam znaleźć. Wiem wszystko – pochwaliła się z dumą.
Rany, to musiało być, gdy przed paniami bibliotekarkami położyła tonę książek, wszystkie o minecie – pomyślałam ze zgrozą.
– Można to robić nosem, brodą, wargami, szczypać zębami i oczywiście językiem, którym da się spenetrować pochwę, tak, jak palcem. O, językiem można penetrować pochwę, a palcem równocześnie odbyt…
– Dobrze, dobrze, wystarczy – przerwałam jej, obawiając się, że nie skończy wykładu do północy.
Nie miałam wątpliwości, z teorii mogłaby napisać doktorat, ale co do praktycznego doświadczenia, to zero większe niż jej okulary. Nic to, pokieruję gówniarą, no może się nauczy. Trochę zmroził mnie ten fragment o zębach. Oby mi czegoś tam nie odgryzła. Nie dałam jednak poznać, że się boję. Za późno na wątpliwości, westchnęłam do siebie.
– No dobra – rzuciłam i zdecydowanie ściągnęłam czarne leginsy, czarną bluzeczkę, zostając tylko w czarnych stringach i czarnym biustonoszu – zaczynamy.
Kujonka spojrzała na mnie z zachwytem.
– Tato też mi kupił takie fajny czarny biustonosz z koronką, tylko nie stringi, a figi… ale nie miałam okazji założyć, tylko przymierzałam, bo żaden chłopak jeszcze się ze mną nie umówił – westchnęła ze smutkiem.
No pewnie, pomyślałam. Zdjęłam pozostałe dwie części garderoby, a kujonce aż oczy się zaświeciły.
– Ale ty jesteś piękna… i taka… taka seksowna.
– Wiem – krótko odpowiedziałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jakie wrażenie na chłopakach i mężczyznach nawet, robi moje nagie ciało. Nie ma takiego, który w takiej sytuacji by mi się oparł. Nie wiedziałam tylko, że podobne wrażenie robię na dziewczynach. – Nie gadaj tyle – zaraz dodałam – tylko bierz się za robotę – po czym przewróciłam się na łóżko, rozkładając nogi.
– Tylko jak chcesz? Z penetracją pochwy językiem i odbytu palcem?
– Zacznij od penetracji pochwy, a potem zobaczymy – mruknęłam.
Kujonka wzięła się do dzieła. Braki warsztatowe nadrabiała entuzjazmem i zaangażowaniem. W końcu była bardzo zmotywowana możliwą perspektywą zruchania przez mojego brata.
Ostatecznie byłam bardzo zadowolona. Nawet nie spodziewałam się, że tak dobrze wyjdzie. Pod koniec wiłam się i krzyczałam z rozkoszy. Wręcz odchodziłam od zmysłów. Kujonka nie tylko solidnie spenetrowała językiem pochwę, ale też wargi sromowe i łechtaczkę. W tych dwóch ostatnich przypadkach używała bez wątpienia warg i miałam wrażenie, że zębów. Tak czy inaczej, zanim skończyła, dopadły mnie trzy orgazmy. Dodam, że z tą penetracją odbytu palcem, jak grzecznie to ujęła, też nieźle wyszło.

Jak odzyskałam siły po tak wyczerpującym maratonie seksu i spojrzałam na to coś z trudem przypominające dziewczynę, pomyślałam, może da się z tego dziwadła coś wyciągnąć, aby choć trochę przypominała człowieka. Czułam potrzebę odwdzięczenia się za te trzy orgazmy.
– Teraz ty się rozbieraj – rzuciłam do kujonki.
– Nie chcę, wstydzę się – pisnęła przestraszona. Gwałtownie cofnęła się, uderzając tyłkiem o szafkę, aż zatrzęsły się stojące tam różne duperele, które kiedyś zbierałam albo dostałam.
Nie chciało mi się gadać, więc dopadłam kujonkę i zaczęłam rozbierać. Wierzgała i piszczała, ale ja jestem silniejsza. Co prawda trochę się namęczyłam, ale w końcu rozebrałam ją do naga. Wtedy się uspokoiła.
Przyjrzałam się. Tak jak myślałam. Futerko na cipce miała skandalicznie zaniedbane. Z czymś takim zdecydowanie nie puszczę ją do brata. Poza tym trzeba zmienić fryzurę, trochę makijażu i może zacznie przypominać dziewczynę, bo reszta, jak pozbyła się ciuchów, całkiem przyzwoita. No może cycki przydałyby się trochę większe, ale tego już nie zmienimy.
Wstawiłam gówniarę pod prysznic i zabrałam się za depilację cipki. Zastanawiałam się co jej tam zrobić. Początkowo chciałam literki „fm” od „fuck me”, ale uznałam, że w przypadku kujonki, może to być za mocne. Ostatecznie doszłam do wniosku, że na początek wystarczy coś prostego. Centralnie na cipce zrobiłam trójkąt równoramienny z włosków łonowych. Ładnie czubkiem wskazywał fundamentalne dla chłopaków miejsce. Chociaż mojemu bratu tego akurat miejsca nie trzeba wskazywać.
Sianem na główce kujonki też się zajęłam. Umyłam włosy szamponem nadającym odpowiedni blask i puszystość. Trochę je przycięłam, robiąc z przodu seksowną grzywkę. Na koniec zrobiłam makijaż, taki minimum, aby zapamiętała i potrafiła później sama go sobie zrobić.

Spojrzałam na swoje dzieło. Całkiem nieźle. Teraz może nawet spodoba się mojemu bratu. Z kopciuszki stworzyłam… no może nie królewnę, ale półkrólewnę na pewno. Wystawiłam ją przed duże lustro, aby mogła zobaczyć całą siebie. Aż zapiszczała, podskakując, tak jej się moje dzieło spodobało. Najbardziej ten gustowny trójkącik na szparce, nie mogła się na niego napatrzeć. Kto jak kto, ale kujonka z pewnością umiała docenić proporcje geometryczne mojego dzieła.
– Żeby teraz tato mógł mnie zobaczyć – westchnęła.
Rany, dziewczyno, pomyślałam, tylko nie to. Jak zobaczy, co zrobiłam z twoją cipką, na pewno wciągnie mnie w jakąś ciemną bramę, a gdy wypuści, będę miała czerwoną dupę. Swoją drogą ciekawe, czy jej ojciec by potrafił mnie usadzić, przemknęła mi przez głowę taka właśnie swobodna myśl.
Niestety kujonka zaraz wbiła się w swoje stare ciuchy i efekt skarlał. Gdyby ubrać ją w leginsy, obcisłą bluzkę i push upa, wyglądałaby jak normalna dziewczyna.
– Powiem tacie, aby mi kupił – oznajmiła z przekonaniem, gdy jej o tym napomknęłam.
Wychodząc, przytuliła się jeszcze do mnie mocno i dała równie mocnego buziaka w policzek.
– Powiesz bratu o mnie? – zapytała z nadzieją.
– Masz to załatwione – odrzekłam, dumna z dobrze spełnionego uczynku.
Kujonka wyciągnęła z tylnej kieszeni dżinsów malutki notesik i takiż długopisik. Zapisała numer swojego telefonu, a ja pomyślałam: dziewczyno, na jakim świecie żyjesz, nie było wysłać SMS-a, albo coś koło tego?
– Jeśli byś potrzebowała znowu minetki albo coś innego, to dzwoń o każdej porze dnia i nocy – powiedziała zadowolona, wręczając mi wyrwaną z notesika kartkę.
Pewnie, zachrobotało mi w głowie, obudzę się o drugiej czterdzieści pięć i pomyślę: „przydałaby się minetka, dzwonię do kujonki”. Co ona sobie myśli?
Nie zadzwoniłam, ale niedługo później błona dziewicza kujonki strzeliła pod naporem penisa mojego brata.

Nadal siedzi na tej swojej ławeczce i czyta. Tylko teraz przynajmniej wygląda jak człowiek. Po tym, jak rozeszła się wieść, że nie jest już dziewicą, wydaje mi się, że może nawet liczyć na zainteresowanie jakiegoś chłopaka. Przynajmniej takiego, który ze zwykłej ciekawości będzie chciał sprawdzić, jak to jest zruchać kujonkę.
Po moim makijażu zainteresowała się kosmetykami. Nawet przyniosła mi pudełko kremu do twarzy znanej firmy i powiedziała, że udoskonaliła recepturę i teraz jest znacznie lepszy. No, pomyślałam, jak wyskoczą mi pryszcze, to zatłukę! Jednak krem się sprawdził. Zdradziła mi, że po ogólniaku zamierzała iść na kosmologię, ale teraz zastanawia się nad kosmetologią.

O rany, czemu ten kac tak mnie rypie! I czemu Piotrek cały czas gapi mi się na cycki. Nigdy mu tego nie broniłam, czemu miałabym kumplowi brata żałować tej przyjemności, tylko że wcześniej zerkał ukradkiem, a teraz się gapi. A prawda, nie założyłam stanika, przypomniałam sobie. Już za późno, a poza tym czułam, że nie miałabym siły, no i po co? Nikogo obcego w domu nie było, nie musiałam udawać skromnej panny.
A gdyby tak teraz Piotrek zaszedł mnie z tyłu i nic niepodejrzewającą złapał za cycki? Jest silniejszy. Gdyby przytrzymał mnie ramionami, mógłby wymiętosić mi te cycki, jakby chciał. Nawet rozerwać bluzkę, wystawiając mnie na sromotę. Tak, „sromota” to dobre określenie. A mógłby jeszcze zrobić zdjęcie tych gołych cycków i zaszantażować, że pokaże wszystkim w szkole, to musiałabym zgodzić się na wszystko, czego by zażądał. A wiadomo, czego faceci w takiej sytuacji żądają. Jeszcze pchnąłby mnie na ten stół, aż bym wpadła cyckami w kanapki. Na pewno zostałabym zruchana bez cienia współczucia jeszcze przed końcem śniadania.
Machnęłam ręką przed oczami, odsyłając moją jakże przyjemną wizję gdzieś za orbitę Jowisza. Ech, Piotrek nigdy na to się nie zdobędzie. A tak w tej chwili potrzebuję moich kochanych endorfinek.

Cholera, czemu już nie ma prawdziwych facetów. Kiedyś dziewczyny to miały dobrze, westchnęłam, sięgając po następną kanapkę. Teraz, coraz więcej chłopaków nawet boi się dziewczyn. Jakby było czego. Wystarczy, że dziewczyna będzie zadowolona, a na nic nie będzie się skarżyła. A czy to tak trudno zadowolić dziewczynę? Choćby taką jak ja. Jasne, że nietrudno. O, ale nawet taki sąsiad, 36-latek, i to się bał. Prawda, że miał żonę, ale to była strasznie wredna suka. Gdyby nie była taka gruba, na pewno latałaby na miotle. Mieszkał piętro niżej, po przeciwnej stronie. Widziałam, jak na mnie się gapił. Czasami wracając do domu o takiej porze, o której nie było jego jędzy, specjalnie naciskałam na domofonie numer jego mieszkania i grzecznie, nieśmiało, prosiłam o otworzenie drzwi, bo zapomniałam klucza od wejścia na klatkę schodową. Gówno prawda, nigdy jeszcze nie zapomniałam, ale zawsze wtedy, gdy wchodziłam po schodach, stał w drzwiach i aż się ślinił na mój widok. Jak szłam w leginsach, wręcz jawnie, zuchwale, gapił mi się na krocze. Jak byłam w krótkiej spódnicy, gapił się mi na cycki albo na uda, w miejscu, gdzie kończyła się spódniczka. Doskonale zdawałam sobie sprawę, o czym myśli i czego pragnie. Dorwać się do tych skarbów między udami. A mnie to nawet bardzo kręciło. Te jego jawne pożądanie mojego ciała. Mijając go, lekko, niby przypadkowo, ocierając się, czułam, jak ta swoista gra, napięcie między nami, sięga zenitu, aż dostawałam dreszczy, a cipka zaczynała wilgotnieć. Udawałam zawsze taką cichą, głupiutką niewinną panienkę, niemającą pojęcia o swoim seksapilu, bo wiadomo, że dla mężczyzny taka laleczka wydaję się łatwym do wykorzystania i porzucenia łupem. A ja nie miałam zamiaru wiązać się z żonatym facetem. Właśnie, miałam nadzieję, że mnie tylko wykorzysta, taką niczego niespodziewającą się, wstydliwą nastolatkę, która nikomu się nie poskarży. Liczyłam, że gdy tak przechodzę koło niego, złapie mnie za ramię i całkowicie zaskoczoną wciągnie do swojego mieszkania, przyciśnie mocno twarzą do ściany, aż jęknę, bo zaboli. Oczywiście zacznę się bronić, wyrywać, ale nie za bardzo. Gdy sięgnie mi pod spódnicę i zerwie majtki, już nic nie będę mogła zrobić. Stanę się bezbronna i przestanę wierzgać. Będę musiała pogodzić się z losem, że zostanę zruchana i to od tyłu, najpewniej bez prezerwatywy. Jako nieśmiała, niewinna nastolatka, padnę ofiarą bezwzględnego mężczyzny.
Niestety, nic mi nie zrobił. Wkrótce ku mojemu rozczarowaniu wyprowadził się i ślad po nim i jego wiedźmowatej żonie zaginął.

Tylko jeden mężczyzna zdołał mnie do tej pory zadowolić w stu procentach, doprowadzając do całkowitej uległości, ale to było sporo ponad pół roku temu. Miałam jeszcze siedemnaście lat. Chodziłam wtedy z takim chłopakiem w moim wieku, który chyba nawet nie wiedział, jak podejść dziewczynę, by zdjęła majtki. W sumie to dobrze, bo nie zamierzałam się z nim ruchać. To po co chodziłam? Bo był pożytecznym idiotą. Jego ojciec był lekarzem, trochę po czterdziestce, miał niezłą chatę, w sam raz na imprezy, a ja mogłam bez trudu kręcić jego synem, jak chciałam. No to organizowaliśmy te imprezy. Któraś z rzędu impreza zakończyła się trochę nie halo i ojciec chłopaka zabronił mu organizowania następnych. Wiadomo jednak, że kobieta namówi do złego nawet świętego. Więc namówiłam swojego chłopaka, aby nie przejmował się zakazem. Tyle że pan doktor dowiedział się o tej imprezie i wpadł do domu, akurat, gdy rozkręciła się na dobre. Towarzystwo pierzchło, został tylko chłopak i ja. On został dlatego, że nie miał gdzie uciec, był przecież w swoim domu, ja dlatego, że byłam jego osobistą dziewczyną no i byłam ciekawa, jak rozwinie się sytuacja. Poza tym mnie nie tak łatwo zbyć.
– No mój kochany, lanie cię nie minie! – ryknął ojciec na syna, tak głośno, że aż mi włosy na głowie zafalowały od wiatru. Krzycząc te słowa, wyciągnął pasek ze spodni i zwinął w pętlę, grożąc synowi. – Zdejmuj spodnie! – rozkazał.
Chyba dopiero teraz zauważył, że ja tu jestem.
– A ty moja panno, co tu jeszcze robisz?! – Spojrzał na mnie z groźną miną.
Twoja to ja jeszcze nie jestem, pomyślałam, ale kto wie.
– To ja zorganizowałam tę imprezę – rzuciłam niezlękniona, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. – Proszę mnie ukarać, ale nie odważy się pan! Przywalić synowi, nie potrzeba odwagi, ale na dziewczynę jest pan za chudy w uszach! – buńczucznie zaatakowałam. Sądziłam, że kto jak kto, ale lekarz nie przywali dziewczynie i to nieletniej. Była spora szansa, że groźby rozbiją się o mur mojej nieustępliwości. No i czułam się trochę winna, że przeze mnie mój chłopak będzie cierpieć. Mógł go skrzyczeć, ale bicie?
– Kierowniczka się znalazła – burknął, po czym kierując w moją stronę nienawistne spojrzenie i koniec pętli pasa, syknął: – Moja panno, masz niewyparzoną gębę. Ktoś powinien nauczyć cię moresu.
Właśnie, ciągle zapominam sprawdzić w słowniku, co znaczy słowo „mores”. Może zapytam kujonki, na pewno będzie wiedziała.
– Znam takich jak pan – teraz ja syknęłam – mocni w gębie, tchórzliwi w czynach z małym fiutkiem!

Facet zrobił się czerwony.
– Uważaj, bo zaraz przeholujesz, lepiej zmykaj smarkulo, póki jeszcze możesz! – warknął, ewidentnie grożąc mi pasem.
– Wal się!!! – wrzasnęłam z braku lepszego argumentu. Nazwał mnie smarkulą, to było wyjątkowo obraźliwe i poniżające. Musiałam dać odpór słowom mężczyzny.
Facet zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
– Widzę moja panno, że rodzice nie nauczyli cię moresu, więc kto inny musi to zrobić.
O dziwo powiedział to prawie spokojnie. Podszedł do mnie, złapał za ramię i pociągnął. Byłam ciekawa, gdzie i po co mnie ciągnie, więc poszłam. Oczywiście opierałam się, trochę wyrywałam, aby facet nie pomyślał sobie nie wiadomo co. Był jednak silniejszy, więc i tak krok za krokiem szłam, gdzie chciał.
Zaprowadził mnie na piętro do jakiegoś pokoju z łóżkiem. Rozwinął pas i jakby zamachnął się na mnie.
– Chwileczkę, chwileczkę! – zawołałam.
– Aha, zrozumiałaś swój błąd i chcesz przeprosić? – Mężczyzna zrobił zadowoloną minę.
– Nic z tego! Nie boję się, na pewno leje pan jak baba! – odrzekłam hardo. – Tylko mam na sobie leginsy. Są delikatne, jak pan uderzy, mogą się zniszczyć, to chciałabym je zdjąć, bo jak się zniszczą, to nie będę miała w czym pójść do domu.
– Dobrze, może nawet lepiej, zdejmuj! – przystał na moją propozycję.
Ściągnęłam zręcznie czarne leginsy razem z czarnymi stringami, tak aby nie zauważył, że je miałam.
– Ależ moja panno, majtek to ty nie zdejmuj – pouczył mnie.
– Proszę pana – rzuciłam grzecznie bez mrugnięcia okiem – pod leginsy nie zakłada się majtek. By się odznaczały, to bardzo źle wygląda. Poza tym – dodałam na wszelki wypadek – jest pan lekarzem. Nie muszę się wstydzić.
– No dobrze, niech będzie – mruknął tak jakoś niepewnie.
Nie do wiary. Łyknął moje kłamstwo jak pelikan. Chociaż to prawda, że niektóre dziewczyny nie zakładają majtek. Ja jednak zawsze zakładam stringi pod leginsy. Po co niepotrzebnie dodatkowo stresować chłopaków, gdybym musiała się schylić, przecież i tak mają niełatwo z nami. Dziewczyny są takie chimeryczne. Fajnie!
– Masz ostatnią szansę – dodał stanowczym, władczym głosem, jakbym była jego pacjentką, potrząsając przy tym pasem – przeproś!
– A gówno! Nie boję się takich tchórzliwych fajfusów! – Może trochę przesadziłam, bo facet znowu poczerwieniał, ale słowa już poleciały w eter.
Mężczyzna zamachnął się i jak mi tym pasem nie przypierdoli w dupę!!! Nie spodziewałam się, że aż tak. Wrzasnęłam na całe gardło. W głowie snop iskier jak po zwarciu na linii wysokiego napięcia, w tyłku ogień, a w oczach zrobiło mi się wilgotno, tak samo, jak w pochwie. Jednak ustałam na nogach. Rany, pomyślałam, jak będzie mnie tak lał, to załamię się najdalej po piątym razie, chyba że wcześniej orgazm zwali mnie z nóg. A planowałam, że mężczyzna złamie mnie dopiero po gwałcie. No, rzekomym gwałcie. Walnął mnie drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty raz, ale za każdym razem słabiej. Mimo to wydzierałam się, gdy pasek lądował na moim gołym tyłku. Nie wiem, czy bardziej z bólu, czy z podniecenia. Może bardziej dla efektu. Po szóstym razie byłam już tak podjarana, że śluz prawie wylewał się z cipki.
– To jak, moja panno? Teraz przeprosisz?! – rzucił stanowczym głosem obliczonym na zastraszenie.

Spojrzałam na niego, zwilżając usta. Teraz to mogę być twoją panną, pomyślałam podniecona do granic. Czułam, że jestem już całkowicie gotowa na gwałt. No, rzekomy gwałt.
– Tak jak myślałam, leje pan jak baba – zamiast przeprosin usłyszał ode mnie. – Jeśli rucha pan tak jak leje, to nic dziwnego, że żona od pana odeszła! – przywaliłam facetowi z grubej rury, aż się zachwiał. Stanęłam przy tym przodem do niego, robiąc pewną siebie minę, w rozkroku, tym samym eksponując moją rozwiniętą od podniecenia różyczkę.
– Ty złośliwa pannico! Obyś nie miała okazji się przekonać! Zaraz nauczę cię moresu! Będziesz chodziła, jak w zegarku! – wysyczał czerwony do granic możliwości. Jednak nie mógł powstrzymać się, aby nie wślepić mi się w krocze.
– Gadanie – odrzekłam spokojnie – nie boję się. Nic-mi-pan-nie-zrobi – wysylabizowałam dobitnie, wychylając się w jego stronę i wypinając tyłek w drugą, zastygając na chwilę tej pozie. – No proszę! – rzuciłam emocjonalnie po krótkiej i jakże efektownej pauzie. Wyprostowałam się i szybkim ruchem ściągnęłam przez głowę bluzeczkę, zaraz potem niemal zerwałam stanik i byłam już zupełnie goła. No, miałam jeszcze skarpetki i buty, ale to się nie liczy. – A orgazm to pan zna tylko z książek medycznych – dodałam złośliwie.
Facet nic nie robił, tylko gapił się na moje nagie ciało. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzyma. Mówiłam, że żaden chłopak jeszcze nie wytrzymał, gapiąc się na moje kipiące nagim seksem ciało.
– Impotent! – warknęłam pogardliwie, aby dobić gościa, sapiącego ze wściekłości jak lokomotywa.
– Ty mała wredna suko! Zaraz się przekonasz – wycharczał, aż śliniąc się ze wściekłości.
Zdecydowanym, szybkim krokiem podszedł do mnie, przygarnął do siebie i złapał za cycek. Chciałam udać obojętną, patrząc mu odważnie w oczy, ale ścisnął mi cycka tak mocno, że aż jęknęłam z bólu. Jednak oczu nie spuściłam. Odstąpił krok i jak mnie nie walnie z liścia w cycek, aż zabujał się w tę i we wte. Za chwilę w drugi cycek. Spojrzał na mnie. Nadal stałam hardo, więc kilkukrotnie powtórzył manewr, aż mi tylko cycki skakały. Chociaż mało co od tego nie dostałam orgazmu, to łzy znowu napłynęły mi do oczu, bo jednak bolało. Pomimo tego udało mi się opanować.
– Phi – prychnęłam z pogardą – tylko na tyle pana stać? – Stałam prosto, dumnie wypinając spoliczkowane piersi, nieco zaczerwienione od bicia.
Mężczyzna dłońmi złapał mnie poniżej biustu i niespodziewanie niezwykle mocno pchnął. Zrobiłam dwa szybkie kroki wstecz, aby nie stracić równowagi, ale i tak runęłam na znajdujące się za mną łóżko. Nim się połapałam, dopadł mnie, próbując wedrzeć mi się ręką między nogi. Zacisnęłam uda. Nie dlatego, abym coś przeciwko miała, poza tym wiadomo, że nic to nie da, był silniejszy, ale aby nie pomyślał sobie, że ze mną pójdzie mu łatwo. Po krótkiej szamotaninie siłą rozwarł mi uda, aż poczułam delikatne pulsowanie w pochwie. Znowu byłam na skraju orgazmu! Mężczyzna natychmiast wdarł się językiem do pochwy, a palcem macał łechtaczkę, szybko doprowadzając mnie niemal do szaleństwa z przyjemności. Rany, zdążyłam tylko pomyśleć z zadowoleniem, jestem brutalnie gwałcona językiem! Rzekomo gwałcona. Chciałam przez jakiś czas zachować obojętność, ale nie dało rady. Wiłam się pod razami jego języka i na przemian to jęczałam, to piszczałam, doprowadzana na skraj szaleństwa z rozkoszy. W końcu wydarłam się długo na całe gardło, czując nadchodzący orgazm.

Orgazm przyszedł i poszedł, a facet nie przestawał, nie dawałam już rady, łapałam powietrze, jak ryba wyjęta z wody. Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam, trzymał mnie mocno, wiłam się, ale nic z tego, a jego język cały czas szaleńczo penetrował mi pochwę. Gdy już byłam bliska utraty zmysłów, zbastował. Jednak nie puścił. Położył się na mnie, mocniej przyciskając i zabrał się za dręczenie moich obolałych cycków językiem i zębami. Po krótkim oddechu znów zaczęłam się wić i krzyczeć z rozkoszy. Dobrze, że nie trwało to długo, bo byłam kompletnie wykończona po poprzedniej akcji. Cała mokra, lepiłam się do pościeli, tak osłabiona, że nie mogłam się nawet ruszyć. Na szczęście zaraz się uspokoiło. Rany, jaka ja byłam mu teraz wdzięczna, że dał mi kilka minut na złapanie równowagi! Przesuwał tylko delikatnie dłoń po moim ciele, nie dotykając jednak ani cycków, ani cipki. Taka delikatnie przyjemna odmiana po całym tym szaleństwie. Dobrze, że po drodze zdjął mi buty i skarpetki; zrobiło się chłodniej.
Gdy zorientował się, że dochodzę do równowagi, przesunął rękę niżej, szybkim ruchem wbijając się palcem głęboko do pochwy. Zapiszczałam głośno i przeciągle, zupełnie zaskoczona, odruchowo wypinając cipkę w kierunku agresora. Znowu rozpoczęły niesamowicie słodkie tortury. Wkładał jeden... dwa… trzy... palce rozciągał tak jakoś nimi pochwę, drażnił punkt „G” i drugie oczko, zwyczajnie zabawiał się mną, jak lalką, wiedząc, że opadła z sił zupełnie nie jestem zdolna do przeciwstawienia się mu. Więc robił ze mną, co chciał, a ja mogłam tylko jęczeć z ekstazy. Dostałam dwóch kolejnych orgazmów i niemal histerii z upojenia przyjemnością, zanim mnie puścił. Tak mi się wydawało, że mnie puścił, bo po krótkiej przerwie, jego bezsprzecznie twardziel, wbił się zachłannie w moją i tak już zmaltretowaną świątynię wilgoci, niczym wrogie wojsko, zdobywszy twierdzę, już bezbronną, penetruje i plądruje wszystko na swej drodze. Ruchał mnie szybko, zawzięcie, zdecydowanie, zadając mocne ciosy, pod którymi, miałam przeczucie, zaraz padnę. Przeczucie nie bez podstaw. Po chyba dziesięciu minutach takiego ruchania, aż momentami jeździłam po łóżku, mężczyzna kilka razy jęknął, a potem zacharczał i się zatrzymał. Coś zadrżało mi w pochwie. Poczułam, że właśnie jestem wypełniana jego spermą. W tej samej chwili dotarło do mnie, że zostałam pokonana. Naznaczając mnie swoim nasieniem, odniósł ostateczne zwycięstwo nade mną.
Mężczyzna po chwili wznowił ruchanie. Pchnął jeszcze kilka razy, a ja poczułam, że zbliża się coś niezwykłego. I nagle wybuchła we mnie bomba. Szczytowałam wyżej niż Mount Everest. Zobaczyłam mroczki przed oczami, które fruwały jak odłamki tej frenezyjnej bomby. Dziko wciągnęłam powietrze, ale nie pomogło. Fruwało coraz więcej odłamków, aż zapadła ciemność.

„Frenezja”? Hm... skąd ja znam takie słowa? Chyba muszę ograniczyć pogaduszki z kujonką.

Ocknęłam się na podłodze z guzem na głowie i chyba stłuczonym biodrem. Przy mnie klęczał mój oprawca od słodkich tortur. Wydawał się cokolwiek przestraszony.
– Nic ci nie jest? – zapytał, gdy otworzyłam oczy.
Chyba nic – odpowiedziałam, ale tak tylko w myślach, bo żaden głos nie wydobył się ze mnie.
Z trudem, obolała, spróbowałam wstać. Trochę mną zachwiało, ale udało się usiąść na brzegu łóżka. Mężczyzna w tym czasie asekurował mnie, pewnie z obawy, abym znowu nie wyrżnęła głową o podłogę, nabijając sobie następnego guza. Rany, co teraz są za mężczyźni, pomyślałam, dotykając bolącego miejsca na głowie, pozwalają kobiecie upaść na samo dno, byle tylko zaspokoić swoją przyjemność. Mógł mnie chociaż złapać, zanim zwaliłam się z tego łóżka.
Pokonana, stałam się już całkowicie uległa i posłuszna. Wszelki opór i tak byłby daremny. Czułam, że obie, czyli ja i moja pochwa, nie wytrzymałybyśmy dalszej eskalacji przyjemności. Kolejny orgazm z pewnością pozbawiłby mnie zdrowych zmysłów. Zostałam ogołocona z możliwości decydowania o sobie. Tak, ogołocona, to właściwe słowo. Nie miałam już żadnego wyboru.
– Bardzo pana przepraszam – odezwałam się wreszcie, z prawdziwą skruchą w głosie, patrząc nieśmiało. – Zachowałam się okropnie. Słusznie mnie pan ukarał. Lanie mi się należało. Bardzo dobrze, że mnie pan zdyscyplinował. Zrozumiałam swój błąd. Obiecuję, że teraz będę grzeczna i posłuszna. Będę się słuchała pana i rodziców. Jeszcze raz przepraszam, bardzo mi wstyd...
To wtedy to zostałam całkowicie ujarzmiona przez mężczyznę pierwszy i jak na razie ostatni raz w życiu.
Facet pokiwał z aprobatą głową, po czym rzekł:
– Przeprosiny przyjęte. Wiesz co – powiedział po chwili – powinnaś się umyć. Zaprowadzę cię do łazienki.
– Dobrze, proszę pana – odrzekłam głosem pełnym pokory.
Okrył mnie jakąś podomką i podtrzymując słabą, prawie nagą zaprowadził pod prysznic. Nawet dał bardzo przyjemny w zapachu żel do mycia ciała. Wszystko było dobrze, dopóki nie spróbowałam umyć tyłka. Zapiekło, aż zasyczałam z bólu. Trudno. Mycie tyłka zostawię na później, pomyślałam. Wróciłam do pokoju słodkich tortur.
– Ubierz się moja panno – polecił.

Teraz to jestem cała twoja, bezapelacyjnie, pomyślałam rozmarzona. Co za mężczyzna! Posłusznie założyłam stanik, stringi, bluzeczkę, chociaż wszystko mnie bolało. A już najbardziej cycki i tyłek. Większy problem zaczął się przy leginsach. Przesuwający się po tyłku materiał wydał mi się zrobiony z papieru ściernego i to grubego. Aż posykiwałam z bólu przy tej czynności. Musiałam jeszcze włożyć skarpetki i buty. Na wszelki wypadek, zanim usiadłam, podłożyłam sobie pod dupę poduszkę. Było całkiem nieźle. Mężczyzna w tym czasie z ironicznym uśmieszkiem, jak mi się wydawało, obserwował moje katusze związane z ubieraniem.
– Może i trochę za bardzo mnie poniosło, przepraszam.– W jego głosie po raz pierwszy pojawiło się współczucie – Odwiozę cię do domu, moja panno.
– Nie, jak najbardziej należała mi się surowa kara – odrzekłam z przekonaniem, pełna pokory – i dziękuję panu z odwiezienie. Będę bardzo wdzięczna.
– Ale żebyś nie zmieniła zdania i żeby nie wpadło ci coś głupiego do głowy… – Najwyraźniej mimo mojej prawdziwej uległości nadal mi nie ufał.
Założył mi na szyję obrożę i podpiął smycz. Zeszliśmy z piętra domu na parter, ja przodem prowadzona na smyczy przez swojego nowego pana. To było nawet ekscytujące. Nigdy jeszcze nikt nie prowadził mnie na smyczy. W holu pojawił się synalek lekarza. Szłam cichutko ze spuszczoną głową, upokorzona, posłuszna niczym ujeżdżona klacz. Nic nie zostało tej jeszcze niedawno hardej, aroganckiej dziewczyny, która była pewna, że nic jej nie złamie. Zaczęłam nawet pociągać nosem, jakbym popłakiwała. Liczyłam na współczucie chłopaka i jakiś sprzeciw wobec takiego traktowania mnie. A gdzie tam! Dlatego od tej chwili przestał być moim chłopakiem. Szczerze, to już przestał od momentu okiełznania mnie przez jego ojca.

W garażu, zgodnie z jego żądaniem, weszłam potulnie do samochodu na tylne siedzenie. Koniec smyczy przywiązał do uchwytu przy drzwiach.
Naprawdę byłam wdzięczna za to odwiezienie. Nie wiem, jak bym sama dotarła do domu. Ledwo chodziłam, bo i cipka mnie bolała. Po prawdzie z tym siedzeniem też był pewien problem z powodu bolącego tyłka.
Ruszyliśmy. Przez całą drogę siedziałam cichutko, w ogóle się nie odzywając, bo nie dostałam pozwolenia.
Mężczyzna zatrzymał się w pobliżu mojego domu. Odpiął pas, odwrócił się w moją stronę i westchnął głęboko. Gestem ręki nakazał, abym się nachyliła w jego kierunku. Wtedy odpiął obrożę.
– Moja panno – zaczął z namysłem, wzdychając – narozrabiałaś trochę, ale i ja nie jestem bez winy. Trochę mnie poniosło. Chwali ci się, że wzięłaś na siebie karę, którą powinien otrzymać mój syn. Przyznam się, że jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która tak by postąpiła. Niemniej chyba zbyt surowo cię ukarałem. Właściwie to nie ja powinienem… to należy do twoich rodziców.
– Ależ nie – zaprzeczyłam żywiołowo. – Słusznie pan postąpił, tak mnie karząc. Za bardzo wierzgałam. Potrzebowałam dyscypliny. A teraz dzięki panu zostałam zdyscyplinowana – zakończyłam zadowolona.
Zapadła cisza, w której mężczyzna lekko się uśmiechnął.
– Miałam aż cztery orgazmy! – przerwałam ciszę – Jeszcze nigdy nikt nie zrobił mi aż tak dobrze – dokończyłam ucieszona.
Wiem, że szczerość w stosunku do mężczyzn to błąd, ale szalejące we mnie endorfinki, powodowały, że nie potrafiłam powstrzymać się od szczerości.
– Wiesz co? – rzucił mężczyzna – niech ta sprawa pozostanie tylko między nami. Nie mów nic rodzicom. Zgoda? – Sięgnął do portfela i wyjął banknot stuzłotowy, po czym wyciągnął w moim kierunku rękę z tym banknotem.
– Oczywiście, nawet bym nie śmiała cokolwiek pisnąć. – Zrobiłam odmawiający gest ręką. – Nie mogę tego przyjąć. Ja nie jestem taka. Zresztą było mi za dobrze, abym mogła… – Skromnie, wręcz wstydliwie spuściłam oczka.
– W swoim życiu i pracy spotkałem wielu ludzi, ale takiej niezwykłej dziewczyny, jak ty, jeszcze nie. Gdyby moja eks żona, była przynajmniej w jednej czwartej taka jak ty... – westchnął – ale nie była. I wiesz co jeszcze? Nie musisz być taka grzeczna i posłuszna. Bądź sobą, to najważniejsze.
– Dobrze, proszę pana – szybko się zgodziłam.
Mężczyzna spojrzał najpierw na banknot, potem na portfel. Otworzył go ponownie i wyciągnął drugi banknot stuzłotowy, i oba mi podał.
– To nie przekupstwo, tylko mój wyraz podziwu dla tak niezwykłej osóbki. Zresztą tobie przyda się bardziej. Mój syn to mięczak. Dziwię ci się, że chcesz z nim chodzić.
– Już nie – cicho odpowiedziałam, biorąc banknoty. Nie mogłam odmówić dwustuzłotowym wyrazom uznania, byłabym niewdzięczna.
– Rozumiem – mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową. – Mam mu to powiedzieć?
– Nie trzeba. Poradzę sobie – odrzekłam.
– Wiem. – Uśmiechnął się do mnie.
– Dziękuję za wszystko. Do widzenia. – Z uśmiechem wysiadłam z samochodu.

Poczekałam, aż mężczyzna odjedzie i ruszyłam w stronę domu. Raczej pełzłam, niż szłam. Pochwa dość mocno mnie bolała. Co on mi tam zrobił, zastanawiałam się po drodze.
Po wejściu do domu byłam tak wykończona, że tylko zdjęłam ciuchy i padłam martwa na łóżko.
Schody zaczęły się dopiero rano, gdy endorfinki się ulotniły. Piętnaście minut wstawałam z łóżka, tak tyłek mnie bolał! Polazłam do kibla i okazało się, że nie mogę się wyszczać! Za każdym razem, gdy próbowałam usiąść na klozecie, odzywał się w tyłku ognisty ból. Po kilku nieudanych próbach wlazłam pod prysznic i tam na stojąco się wyszczałam, przy okazji obmywając się o tyle, o ile dałam radę. Będąc w łazience, pilnie unikałam lustra. Bałam się spojrzeć, aby nie zobaczyć tyłka. Wiedziałam, że nie jest dobrze i taki widok mógłby mnie przerazić do tego stopnia, że bym straciła przytomność. A w łazience byłoby to niebezpieczne. Padając, mogłabym sobie zrobić coś naprawdę złego.
Wróciłam do łóżka, klapnęłam na brzuchu i zawołałam brata, aby zobaczył, co jest z moją dupą, że nie mogę nawet usiąść. Omal nie zemdlał, gdy ją zobaczył. Ponoć była cała sinoczerwona. Jak mówiłam, ja już wolałam nie patrzeć. Od razu chciał wzywać wujka i policję. Wujek miał sprawować nadzór nad nami, gdy rodzice wyjeżdżali. Nie przykładał się jednak zanadto do obowiązku. Jego kontrola ograniczała się do codziennego telefonu po południu lub wieczorem z pytaniem, czy wszystko w porządku i przypomnieniem, że jakby co, to wiemy gdzie dzwonić. Aktualnie rodzice zrobili sobie tydzień wolnego od upierdliwych dzieci.
Z trudem odwiodłam go od wspomnianego pomysłu. Tego jeszcze brakowało, aby wujek gapił się na mój czerwono-siny tyłek. Cała bym chyba zrobiła się czerwona ze wstydu. Gorzej, bo nie mogłam złączyć nóg, bo wtedy też bolało. A jak miałam tak rozchylone, to domyślacie się, co jeszcze było mi widać. Wujek zdecydowanie odpadał. Jeszcze dlatego, że sprawa nie mogła się wydać, bo przecież obiecałam milczeć. Poza tym musiałabym przyznać, że sama się prosiłam i że miałam cztery najsilniejsze w życiu orgazmy.
Przypomniałam też bratu, że gdyby doszło do procesu sądowego, to posiedzenia sądu są jawne, i całe miasto będzie mogło zobaczyć dowód rzeczowy w sprawie w postaci zdjęcia mojej dupy. No i guza na głowie i siniaków na udach, powstałych po tym, jak facet rozwierał mi je siłą za moją zgodą.
Ostatecznie doszło do kompromisu. Jednak telefon alarmowy do kujonki się przydał. Brat wezwał ją w trybie pilnym. Ta zjawiła się natychmiast i wspólnie z bratem ustalili, jakie zioła łagodzące będą najlepsze dla mojej dupy. Kujonka jeszcze poinstruowała brata, jak ma robić okłady. Pierwszy sama zrobiła. O bolącej pochwie wolałam nie wspominać. Ze strachu, gdyby kujonka wpadła na pomysł tam wpychać mi jakieś ziółka. Pochwa wobec tego musiała sobie sama poradzić.

Trzy dni leżałam i jęczałam, a brat przyklejał i odklejał mi na tyłku kompresy z mieszaniny ziół ustalonej przez kujonkę, mających uśmierzać ból, leczyć rany i zasinienia.
Właściwie, gdyby nie ból w tyłku, byłoby mi jak w raju. Brat karmił mnie, chociaż ręce miałam w porządku. Tak rozczulił mnie tą swoją opieką, że nie potrafiłam mu odmówić. Karmił zupką, kroił kotlet i po kawałku widelcem wkładał mi do buzi, a potem ziemniaczki lub frytkę. Między posiłkami podsuwał mi prosto do buzi, nawet nie musiałam się ruszać, jakieś pyszne słodkości czy żelki. A i kot o imieniu Kot niekiedy przychodził sprawdzić, czy jeszcze żyję. Właził mi na plecy i włączał wibracje. Podobno to też leczy.
Okłady według pomysłu kujonki chyba się sprawdziły, bo po trzech dniach wydobrzałam na tyle, że mogłam jako tako normalnie funkcjonować.

À propos kujonki. Pierwszy raz tak się jej spodobał, że teraz brat podlewa ją regularnie. Odwiedza go co miesiąc księżycowy. Kujonka twierdzi, że w ten sposób lepiej się uczy. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, bo już wcześniej miała same szóstki.

Ech, takie tam wspomnienia.

Spojrzałam na Piotrka, usiłując telepatycznie zmusić go do żywszej reakcji wobec mnie. Próbowałam wymusić na jego podświadomości, aby wstał, podszedł do mnie, złapał krótko za włosy, co nietrudne, bo mam długie, zrzucił z krzesła i przycisnął do gleby. Mógłby wyciągnąć fiuta i ryknąć „ssij kurwo”. Rzucona na kolana, tak stanowczo potraktowana, nie miałabym wyboru. Musiałabym zrobić, co by chciał.
Niestety, jedyne, co osiągnęłam, to głupkowaty uśmiech znad szklanki jakiegoś kolorowego napoju. Nawet nie chciałam wiedzieć jakiego. A i to nie było pewne, czy ten uśmiech to efekt moich zdolności telepatycznych. Mógł to być zwykły zbieg okoliczności. W odpowiedzi na ten uśmiech, zawiedziona, odęłam się. Tak, fajny z niego kumpel, ale na kochanka dla mnie się nie nadaje. Te niezbyt błyskotliwe rozważania, ale inne ze względu na mój aktualny stan umysłu były akurat niedostępne, przerwał brat, który znowu wparował do kuchni.
– Możemy już iść – rzucił do kumpla, a do mnie:
– To nara, siostra.
– Nara – burknęłam z pełnymi ustami, zatkanymi kanapką.
Piotrek poderwał się i przechodząc obok mnie, nachylił się. W jednej chwili opadła mnie nadzieja, że jednak coś się wydarzy. Niestety. Tylko cmoknął w policzek i szepnął do ucha:
– Kocham cię.
– Aha, wiem – mruknęłam z nadal pełnymi ustami.
Dobrze, że miałam tyłek zajęty siedzeniem, bo pewnie znowu by mi przyłożył. Chociaż na jego miejscu, zamiast gadać głupoty, powinien był mi wyciągnąć to krzesło spod tyłka, aż bym wyłożyła się na podłodze. Zaskoczoną, mógłby głębiej wepchnąć głową pod stół, abym nie miała ruchu. W tej pozycji bez problemu ściągnąłby mi majtki. Od razu przestałabym się bronić. Bo jak? Bez majtek? Z głową pod stołem? Ciekawe, czy brat by się przyglądał, jak jego najlepszy kumpel metodycznie i zawzięcie penetruje moją świątynię wilgoci, czy dyskretnie by się wyniósł z kuchni? Na pewno byłby zadowolony, a i ja miałabym okazję stać się lepszą siostrą. Tyle tylko, że Piotrek nic nie zrobił i nie zrobi. Pech.

Zjadłam ostatnią kanapkę i głęboko wzdychając, ruszyłam w kierunku zlewozmywaka, pozmywać stertę brudnych naczyń. Nie dlatego, że miałam ochotę, tylko dlatego, że w mieszkaniu oprócz mnie nikogo nie było i nie miałam na kogo zwalić tego obowiązku. No, był jeszcze kot o imieniu Kot, ale jego do tej pory, przez te wszystkie lata, ani razu nie udało mi się namówić do zmywania. Zresztą nawet nie wiedziałam, gdzie teraz jest. I specjalnie mnie to nie interesowało.
Resztkami sił, kończąc zmywanie, zakręciłam wodę, aż od tego wysiłku załupało mi w głowie. Rany, mój kac, jęknęłam cichutko z obawy, aby większy wysiłek nie obudził znowu młota w głowie. Mój wzrok zatrzymał się na kartonie z sokiem pomidorowym. Sięgnęłam po półlitrowego kubasa i wypełniłam go w całości sokiem. Resztę soku wstawiłam do lodówki. Kochany braciszek, rozczuliłam się, widząc drugi taki sam karton w rezerwie. Dodałam do kubasa trochę soli i wypiłam całą zawartość niemal duszkiem.

Szczać! – odezwał się niespodziewanie i jakże stanowczo mój organizm. Powlokłam się do kibla i klapnęłam na desce. Tak sobie sikając, zastanowiłam się, czy aby drzwi od mieszkania są zamknięte. Jestem sama w małym kiblu. Gdyby teraz do mieszkania wtargnął jakiś zboczeniec, stanął w drzwiach kibla z kutasem na wierzchu i kazał ciągnąć albo, co gorsza, ssać, to chcąc nie chcąc, musiałabym przystać na każde jego żądanie. Siedząc na kiblu ze spuszczonymi majtkami, nie ma się zbyt dużego pola manewru. A jeszcze ten dylemat: czy w takiej sytuacji przestać szczać, czy dokończyć? Próbując odpowiedzieć sobie na te dręczące pytania, nagle zauważyłam, że już nie sikam i nie czuję dalszej potrzeby. Pewnie się wyszczałam, dopadła mnie taka konkluzja. I co mnie dzisiaj napadło z tym ruchaniem? No tak, na gwałt potrzebuję swoich kochanych endorfinek. A tu nic. Zaraz, dlaczego o tym nie pomyślałam. Gwałt! A właściwie samogwałt. Sama przecież mogę obudzić swoje endorfinki!
Może powinnam jeszcze zrzucić bombę głębinową, skoro siedzę na kiblu? – przelotnie pojawiła się myśl. Nie czułam jednak tej potrzeby, więc wstałam z kibla. Trochę za gwałtownie, bo załupało w głowie. Przed samogwałtem, postanowiłam jednak najpierw sprawdzić co z tymi drzwiami wejściowymi do mieszkania. Wolniutko, jak żółw kujonki, powlokłam się w ich kierunku. To, że byłam przy nich szybciej niż żółw kujonki, zawdzięczam tylko dłuższym nogom. Nie mogłam szybko chodzić, bo zaraz jakiś młotek walił mnie w głowę od środka. Drzwi były zamknięte. Kochany braciszek, tak dba o mnie, aby nic złego mi się nie stało – znowu się rozczuliłam. Ruszyłam więc do łazienki ze stanowczym zamiarem wejścia pod prysznic i dokonania samogwałtu.

Wlazłam. Im dłużej patrzyłam na kran od prysznica, tym bardziej byłam pewna, że nie dam rady go odkręcić. W moim stanie każdy większy wysiłek mógłby być zabójczy. Gdyby był brat, poprosiłabym go o odkręcenie wody, albo Piotrka, ale Piotrek pewnie by chciał, abym mu się za to odwdzięczyła. Tylko że jest jeden sposób, w jaki dziewczyna może się chłopakowi odwdzięczyć, przynajmniej tak uważają chłopaki. A odwdzięczanie się jest strasznie nudne. Pewnie nawet bym się nie podnieciła. Brat musiałby skoczyć do apteki po lubrykant. Nie, to za skomplikowane, prościej, gdyby brat mi odkręcił. Tylko że go nie ma. Zrezygnowana westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Nie będę przecież jak kretynka stała nago pod suchym prysznicem. W tej chwili tylko sen mógł mnie uratować. Później musi być lepiej – pocieszałam się, starannie zamykając drzwi do pokoju. Wolałam zostać sama ze swoim cierpieniem. Nie chciałam, aby się okazało, gdy się położę, że kot o imieniu Kot, ma akurat teraz do mnie jakąś ważną sprawę. Na przykład „gdzie moje czwarte śniadanie, bo suchą karmę to możesz sama sobie zeżreć”.
Odwróciłam się w kierunku łóżka i omal nie dostałam zawału serca. Na moim łóżku, na środeczku poduszki, leżał kot o imieniu Kot i mył sobie łapkę. Przerwał na moment i spojrzał, jakby mówił: „Właź, jakoś się zmieścisz”. Po czym wrócił do mycia.
Łzy napłynęły mi do oczu, bo musiałam jeszcze osobiście wynieść Kota z pokoju, a w moim stanie nie było to łatwe. Na perswazję nie miałam co liczyć. Kot mnie nie słuchał. Słuchał tylko brata. Może dlatego, że to kotka, a jak mówiłam, z niewiadomych powodów wszystkie panny leciały na mojego brata.

Gdy pozbyłam się Kota, wreszcie zostałam sam na sam z moim kacem. Stojąc przed łóżkiem, jedynym prawdziwym przyjacielem kobiety, zdjęłam majtki, piły w dupę, a i tak mnie suszyło. Ostrożnie, niezwykle ostrożnie położyłam się na łóżku. Mimo to nie udało mi się całkowicie uniknąć młotka w głowie.
Trochę głupio tak spać z cipką na wierzchu, pomyślałam, patrząc znad cycków na dolną partię ciała. Spróbowałam zakryć się, podciągając mikro-spódniczkę, ale zgodnie z przewidywaniem nie udało mi się to. Trudno. Może Piotrek jeszcze wpadnie, bo czegoś zapomniał? Jest taki delikatny, że mógłby sobie ulżyć, nawet mnie nie budząc. Zadowolona z pomysłu, wygodniej ułożyłam się na plecach, szerzej rozchylając nogi. Tylko te cholerne Słońce świeciło i świeciło. „Sio!” – głośno krzyknęłam, próbując ręką je odgonić. Niepotrzebnie tak głośno, bo w głowie zaraz odezwała się spalinowa kosiarka do trawy, a Słońce i tak nie drgnęło. „Dobranoc” – rzuciłam już szeptem w jego kierunku. Nie zamieniło się w Księżyc.
Coś jednak nie tak z tym Słońcem, zdążyłam jeszcze pomyśleć, czując, jak otula mnie sen.



* Znaczenie imion, https://www.znaczenie-imion.net/n/nikola.html (dostęp: 10.06.2020).
 

Podobne tematy

Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry