Tagi: humor, spotkanie towarzyskie, dwie kobiety, pogaduszki.
Jak zwykle w sobotni poranek, Ewelina szykowała się na jogging po pobliskim parku. Zawsze na bieg zakładała obcisły strój sportowy dostosowany do aury, uwyraźniający jej kobiece atuty. Czuła się w nim najlepiej. Dziś miała na sobie bordowy stanik sportowy z czarnym paskiem od spodu, podkreślający jej wydatny, ale nie obfity biust i czarne spodenki idealnie opinające tyłek i cipkę. Już od czasów, gdy była nastolatką, dbała o swoją figurę. Dzięki temu obecnie, jako 32-latka mogła poszczycić się nienaganną figurą, będąc przedmiotem pożądania wielu mężczyzn, a nawet nastoletnich chłopców, i niekiedy nieskrywanej zazdrości dorastających pannic.
Biegając, uwielbiała łowić te pełne pożądania spojrzenia, skupiające się na jej biuście i kroczu. Kochała ogniskować na sobie uwagę mężczyzn. Oprócz biegania sprawiało jej to dodatkową przyjemność graniczącą z podnieceniem. Jednak po nieudanym, toksycznym małżeństwie, nie pozwalała sobie na nic więcej. Nie czuła się na siłach, aby wejść w kolejny związek.
Aczkolwiek nie to w tym momencie zaprzątało jej głowę. Chmury na niebie zwiastujące deszcz. Jeszcze w wieku kilkunastu lat by jej to zbytnio nie przeszkadzało, ale teraz już nie znajdowała przyjemności w bieganiu podczas pluchy. Może uda się, zanim zrobi się mokro, pomyślała z nadzieją, łapiąc torbę z ubraniem i wybiegając z domu.
Zawsze wcześniej, stało się to już sobotnim rytuałem, przed joggingiem wpadała na moment do Barbary, przyjaciółki z sąsiedniej klatki, zostawiała zwykłe ciuchy, a po joggingu ponownie się u niej zjawiała. Brała prysznic i zakładała podrzucone wcześniej ubranie. Czemu tak postępowała? Odpowiedź jest prozaiczna. Ewelina mieszkała na najwyższej kondygnacji czteropiętrowego bloku, a Barbara na pierwszym piętrze. Tak było wygodniej. Następnie obie panie spędzały przedpołudnie na pogaduszkach.
Gdy tylko znalazła się na chodniku przed blokiem, poczuła pierwsze, jeszcze nieliczne, krople deszczu. Początkowo chciała zawrócić, ale inne rozwiązanie wpadło jej do głowy. Ewelina postanowiła odwrócić kolejność dnia. Zajdzie do przyjaciółki i posiedzi z pół godzinki, godzinę, a w tym czasie pogoda może się wyklaruje. Jak postanowiła, tak uczyniła, po drodze telefonicznie uprzedzając przyjaciółkę o zmianie planów.
Drzwi jednak nie otworzyła Barbara, a jej siedemnastoletni syn, Bartłomiej, owoc „wpadki” Barbary w wieku dwudziestu jeden lat, gdy była na studiach. Ojciec początkowo deklarował zajęcie się dzieckiem, ale wkrótce po urodzeniu Bartka czmychnął i ślad po nim zaginął.
– Dzień dobry, ciociu – przywitał się.
Ewelina wcześniej już kilkukrotnie przypominała Bartkowi, aby zwracał się do niej po imieniu, jednak ten z niewiadomych powodów, uparcie mówił „ciociu”.
– Cześć, a gdzie mama?
– W kuchni, cześć Iwi! Przechodź do pokoju! – krzyknęła zza kuchennych drzwi Barbara.
W trakcie tej wymiany uprzejmości nie uszło uwadze Eweliny, jak chłopak delikatnie oblizując się i przełykając ślinę, przesunął wzrok z jej twarzy na prężący się pod sportowym stanikiem biust, po czym powędrował niżej, zatrzymując się na mocno opiętym cienkimi sportowymi spodenkami, gładkim kroczu kobiety. Nie było to dla niej zaskoczeniem, zdawała sobie sprawę, że od jakiegoś czasu wzbudza pożądanie w tym dzieciaku, czemu dawał już wyraz. Co gorsza, sama przebywając w pobliżu chłopaka, odczuwała wzrastające pożądanie. Była jednak dorosłą, doświadczoną kobietą więc bez trudu potrafiła kontrolować swoje emocje wobec syna przyjaciółki. Teraz, nie chcąc go zawstydzać, udała, że nie spostrzegła jego gapiostwa. Zresztą ten pożądliwy wzrok bez wątpienia jurnego chłopaka, mile łechtał jej ego.
– Jak zwykle herbata? – zapytała Barbara, zaglądając do pokoju, do którego zdążyła już wejść Ewelina.
– Aha – krótko odrzekła joggerka.
– Co tak stoisz, siadaj. – Po kilku minutach odezwała się Barbara, stawiając na stoliku dwie szklanki z parującą herbatą.
– Przez ten deszcz nie wiem co robić. – Ewelina wydawała się zdezorientowana.
– Posiedź, poczekaj, nie pali się. Sama mówiłaś, że chcesz teraz trochę posiedzieć. – Uspokajała przyjaciółka.
– Muszę, ale wolałabym pobiegać. – Wydawało się, że ta zmiana planów nie bardzo jej odpowiadała.
– To ja już idę. – Niemal w słowo wpadł zaglądający przez drzwi Bartek.
Niespodziewanie, zamiast zawrócić, chłopak szerzej otworzył drzwi do pokoju i podszedł do stojącej bokiem, nic niepodejrzewającej Eweliny. Zaraz potem rozległo się krótkie piśnięcie kobiety, a ona sama niemal podskoczyła. Dopiero teraz Bartek gwałtownie zawrócił i zniknął za drzwiami pokoju niczym wicher. Nim uciekł z mieszkania, z bezpiecznej odległości krzyknął:
– Nara ciociu! – Zaraz potem rozległ się stuk zamykanych drzwi do mieszkania.
– Widziałaś, co zrobił? – Ewelina spojrzała na przyjaciółkę zbulwersowana.
– No… złapał cię za dupę. Trzeba było usiąść, jak radziłam.
– Baśka! Ty tak po prostu… jesteś wulgarna!
– No to za co cię złapał?
– Za… pupę… tyłek… – niepewnie odpowiedziała Ewelina.
– Tyłek czy pupa jest aseksualna. Dupa wręcz przeciwnie, jest nacechowana silnym erotyzmem, wręcz pożądaniem. A więc Bartek złapał cię za dupę. Gdybyś nie wzbudzała pożądania, to by cię nie złapał.
– No dobrze, niech będzie dupa – z rezygnacją w głosie odpowiedziała Ewelina. – Tylko jak możesz tak mówić spokojnie. Nie powinien tak się zachowywać! Wiesz, jak głęboko wsadził mi rękę? Prawie dotknął…
– To czemu nic nie zrobiłaś?
– Ja? Co miałam zrobić… przecież to twój syn.
– Ale ciebie złapał, nie mnie.
– Zaskoczył mnie. A co niby miałabym zrobić?
– A choćby trzepnąć go.
– Baśka, ale to twój syn!
– Powtarzasz się. Należało mu się. To, że cię zaskoczył, to tylko wymówka. Przyznaj, podobało ci się, inaczej byś wiedziała co zrobić.
– Baśka, jak możesz!
– Iwi, daj spokój, też jestem kobietą, mnie nie nabierzesz. Widzę, że Bartek cię kręci i widzę, jak Bartek na ciebie patrzy. Nie mam wątpliwości, że chce cię przelecieć, tylko jeszcze nie wie, jak się do ciebie dobrać. Jest trochę onieśmielony, bo jesteś moją kumpelą, więc stara się być bardzo delikatny. Daje ci znaki, licząc, że zareagujesz pozytywnie na nie. A w ogóle to ciesz się, że nie złapał cię z drugiej strony. Założę się, że też nic byś nie zrobiła. No przyznaj: podobało ci się to. – Barbara była wyraźnie rozbawiona.
– No, podobało – potwierdziła cicho, z nutą wstydu. – Niemniej nie powinien tak się zachowywać. A… a poza tym, to nic nie znaczy. – Ewelina zdawała się zbita z tropu.
– Oj, tam. Właśnie znaczy. Jak dziewczyna wzbudza pożądanie w chłopaku, to łapie ją za dupę. Tak już jest. A popatrz, jak jesteś ubrana. Obcisły strój działa na podświadomość mężczyzny. A w młodym chłopaku to pewnie hormony od razu się gotują.
– Rany! – Ewelina zakryła na moment usta dłonią, spoglądając najpierw na siebie, a potem na Barbarę, z miną jakby palnęła głupotę. – Nie pomyślałam. Powinnam była się przebrać… naprawdę nie pomyślałam… – W tym momencie wydawała się rozbawiona odkryciem.
– Nic mu nie będzie, spuści sobie trochę pary z gwizdka i wszystko wróci do normy.
– Jak to? – Ewelina się zaśmiała.
– Iwi, spójrz do lustra, jesteś atrakcyjną babką. Gdybym była siedemnastoletnim chłopakiem, na taki widok, w takim stroju, od razu bym pobiegła do kibla i zwaliła sobie konia.
– Baśka… myślisz, że Bartek onanizuje się z mojego powodu… coś ty…
– A czemu tak od jakiś trzech miesięcy polubił prysznic? Wcześniej ciężko było go zagonić, a teraz sam, bez pytania…
– Może ktoś, jakaś dziewczyna zwróciła mu uwagę…
– Chyba sama w to nie wierzysz. Nie może ciebie, to wali konia, jak każdy chłopak w jego wieku. – Barbara spojrzała na przyjaciółkę z chytrą miną i dodała: – moim zdaniem powinnaś dać mu się uwieść.
– Baśka, ale to jeszcze dzieciak!
– Jaki tam dzieciak, siedemnaście lat, prawie osiemnaście, to już mężczyzna.
– A ja mam trzydzieści dwa lata.
– I co z tego? Ja mam trzydzieści dziewięć i też pozwalam się uwieść mężczyznom. Poza tym jakoś nie zaprotestowałaś, jak rzuciłam pomysł.
– Bo mnie zaskoczyłaś.
– Ty znowu z tym zaskoczeniem, nie mów, że o tym nie myślałaś. O, zresztą jesteś doświadczona, mogłabyś nauczyć Bartka, jak wygląda prawdziwy seks, a nie ten z pornosów. Teraz młodzież nie ma pojęcia, jak to wszystko powinno wyglądać. Pięć minut i po wszystkim. A ja nie chcę, aby Bartek nabrał złych doświadczeń.
– I dlatego mam wystąpić w roli królika doświadczalnego?
– W roli mentorki. Dobrze się składa, ty lecisz na niego, on na ciebie…
– Barbara, czy ty słyszysz siebie?!!!
– Słyszę. Od czasu, gdy rozstałaś się z tym bydlakiem, co cię bił, nie byłaś z mężczyzną. Ile to już? Cztery lata. To niezdrowe. W naszym społeczeństwie jest to jeszcze trochę temat tabu, ale spójrz prawdzie w oczy. Kobieta ma takie same potrzeby seksualne jak mężczyzna.
– Radzę sobie. Mam różne zabawki – mruknęła Ewelina.
– Widziałam twoją kolekcję. Do czego niektóre służą, nawet boję się zapytać. Ale wierz mi. Plastik nie zastąpi żywego kutasa i solidnego rżnięcia.
– Ale Bartek…
– Myślisz, że jest jeszcze prawiczkiem?– wpadła w słowo Barbara. – Mylisz się, już niejedną durną małolatę napompował spermą.
– Baśka, jesteś wulgarna!
– Od kiedy to sperma jest wulgarna?
– Właściwie to chciałam powiedzieć, że Bartek jest przecież twoim synem… i nie każda jest durna.
– Każda, pamiętasz, jakie byłyśmy w wieku szesnastu lat? No co, może byłyśmy mądre? A co do Bartka, no to właśnie dobrze, czego może go nauczyć jakaś siksa? Ty to co innego, masz u niego autorytet. Ciebie posłucha.
– I z tego autorytetu łapie mnie za tyłek? Powiem ci coś jeszcze. Jakiś miesiąc temu, gdy ciebie nie było, nagle tak spojrzał na mnie…
– Z pożądaniem…
– Niech ci będzie, że z pożądaniem. Spojrzał i mówi „Ewelinka, Ewelinka, niezła z ciebie dupencja ”.
– No co, prawdę powiedział.
– Ale nie powinien tak się odzywać…
– Odezwał się, bo mu na to pozwoliłaś, chciałaś pozwolić. Założę się, że też nic nie zrobiłaś.
– Zaskoczył mnie…
– Akurat, przyznaj wreszcie, że lecisz na niego.
– Ale to twój syn!
– I właśnie dlatego wszystko do siebie pasuje. Wiesz, że on od trzech miesięcy nie przyprowadził żadnej dziewczyny? Wcześniej coraz jakąś pindę bzykał, a teraz nic. Wierz mi, pragnie ciebie, tylko jeszcze kombinuje jak cię podejść. Mogłabyś mu to ułatwić. Nic wielkiego nie musisz robić. Wystarczy, że pozwolisz mu się uwieść. I nie gadaj, że nie masz na to ochoty, bo masz.
– Baśka, nie wiem, to nie jest dobry pomysł...
– Też pozwalam się uwieść mężczyznom. Tylko ze względu na zawód, pozwalam na to wyłącznie prezesom, no ewentualnie dyrektorom generalnym – zaśmiała się Barbara.
– No tak, jesteś sekretarką. – Ewelina wpadła w ton przyjaciółki.
– I to nie byle jaką. Znam pięć języków obcych, w tym trzy perfekt, więc jestem pożądaną przez prezesów pracownicą. Dosłownie i w przenośni. Mówiłam ci już, strasznie mnie kręci, jak szef się do mnie dobiera, a jak pchnie na swoje biurko, to już koniec – roześmiała się Barbara. – Chyba dlatego wybrałam ten zawód, seks z przełożonym na wysokim stanowisku jest bardzo ekscytujący. A wiesz, dlaczego gabinety prezesów są wytłumione, zwłaszcza drzwi?
– Żeby nikt nie podsłuchał tajemnic firmowych?
– Akurat. Tym to oni za bardzo się nie przejmują. Jakie tam zresztą są tajemnice. W dziale rozwoju owszem, ale u naczelnego? Chodzi o to, aby nie było słychać jęków bzykanych przez prezesa sekretarek albo innych babek.
– Żartujesz?!
– No w tej firmie co teraz pracuję… Powiem ci tylko jeszcze, że zwykle jest tak, że jeśli prezes jest zręcznym menadżerem, to często jest słabym bzykaczem. Jak świetnym bzykaczem, to zwykle marnym prezesem. Ten teraz mój jest wyjątkiem. Świetnie zarządza firmą i jak bzyka! Szału dostaję, ale ci mówiłam. Na rozmowie kwalifikacyjnej, tak na mnie patrzył, że wiedziałam, że mnie zatrudni i nie tylko zatrudni. Po miesiącu, wieczorem, pod koniec przedłużającej się pracy nagle do mnie mówi: „Pani Barbaro, jest pani taką seksowną, pełną temperamentu kobietą, że dłużej już nie mogę”. Przycisnął do biurka, zaczął całować i macać mnie po cycku. Szeptał do ucha: „nic na to nie poradzę, muszę panią mieć”.
– I co ty na to?
– Oczywiście się opierałam. Powiedziałam: „Panie prezesie, tak nie można”.
– A on?
– Wsadził mi rękę pod służbową spódnicę i złapał za majtki. A wiesz, jaka jestem tam wrażliwa. Jak prezes mi się podoba, to wystarczy, że przytrzyma mnie kilka sekund i tak zaraz jestem podniecona, że już nie potrafię odmówić. No, może i potrafię, ale nie chcę, bo zbyt dużo taka odmowa mnie kosztuje. Muszę potem w kiblu sama dokończyć dzieło.
– Rzeczywiście, bardzo się opierałaś…
– Zaraz potem pchnął mnie tak, że tyłkiem wylądowałam na tym jego biurku. Zadarł mi wysoko spódnicę… Rany, jak mnie strasznie podnieca, gdy szef zadziera mi spódnicę! Złapał za nogi, tak że straciłam równowagę i wylądowałam na plecach z nogami w górze i to rozchylonymi. Zaraz potem poczułam, jak zrywa mi majtki… Nie uwierzysz! Pół godziny bzykał mnie na różne sposoby! Coraz to inaczej podchodził do mnie niczym wytrawny bilardzista. Obracał, jak chciał, a ja miałam orgazm, za orgazmem. To jest prawdziwy szef! – rozmarzyła się Barbara – Ostatnio w poniedziałek z samego rana mówi do mnie: „pani Barbaro, może małe ruchanko, na rozruszanie dnia”.
– I co ty na to?
– Sama zdjęłam majtki, żeby mi ich nie porwał. A „małe ruchanko”, w jego nomenklaturze oznacza co najmniej kwadrans solidnego bzykania. Taki jest.
– Niech tylko jego żona się dowie – pokręciła głową przyjaciółka.
– Wie.
– Jak to? I co? Nic???
– Wiesz, ich małżeństwo od dawna jest tylko na papierze. Każde robi, co chce.
– To dlaczego się nie rozwiodą?
– Rozwód w ich przypadku mógłby być kosztowny. Żona nie pracuje, leży tylko i pachnie. Do prac domowych mają gosposię, do pielęgnacji ogrodu, ogrodnika. Za dużo oboje mają do stracenia.
– Mimo wszystko, zdrada to zdrada.
– Iwi, mówiłam, że każde robi, co chce. Ona ma swojego bzykacza, tego ogrodnika.
– Skąd wiesz? – Ewelina zrobiła wielkie oczy.
– Pracując na takim stanowisku, jak ja, wiele się wie. Nawet trzeba. Niekumatych panienek nie przyjmują. Poza tym kilka razy byłam w willi prezesa, a właściwie posiadłości, po jakieś dokumenty. Rany, co za przystojniak! Ten ogrodnik. Postawny, opalony, ta muskulatura, sprężysty krok, szarmancki żartowniś. Testosteron kapie z niego. I ta wypukłość w krótkich spodenkach. Ma facet jaja, nie ma co! Jak go zobaczyłam, majtki omal same mi nie spadły. Iwi, wierz mi, tobie majtki spadłyby od razu!
– A jakbym była w spodniach? – Zaśmiała się Ewelina.
– Wiesz, o co mi chodzi. Lepiej nie zbliżaj się do tej posiadłości, bo jak natrafisz na ogrodnika, to niewyruchana stamtąd nie wyjdziesz. A ogrodnik to przytnie jakiś żywopłot, to wbije jakieś drzewko w pulchną ziemię, to podleje różyczkę pani prezes…
– Aż tak?
– Aż tak.
– To prezes nie może zwolnić tego ogrodnika?
– Nie może, bo to prezesowa go zatrudnia. Co prawda za pieniądze męża, ale jednak ona. Poza tym, mówiłam, mają układ, każde robi, co chce. Mnie bzyka prezes, a prezesową, ogrodnik. W przyrodzie wszystko się wyrównuje.
– Chyba nie wszyscy prezesi są tacy. – Ewelina była zaskoczona zdobytą wiedzą.
– Może nie wszyscy, ala ja takiego nie spotkałam. Każdy mnie bzykał. Chociaż był jeden… jak tylko zaczynałam. To była pierwsza moja praca. Dlatego w końcu się zwolniłam. Samo przewracanie papierków i umawianie spotkań jest nudne. Co to za szef, który nie bzyka swojej sekretarki?
– Ciamajda – rzuciła rozbawiona Ewelina.
– No tak, ciamajda – zgodziła się Barbara. – Za to bzykał inne.
– Inne?
– Babki na produkcji. Wiesz, to była taka firma, że na produkcji pracowały praktycznie same kobiety. Prezes… a nie, tam był dyrektor generalny, jak się po cichu mówiło „dyrektor generał od damskich majtek”, zarządzający zasobami kobiet. A zarządzał, wierz mi, i to jak! Tylko zarządzanie firmą marnie mu szło.
– To jak zarządzał? – Ewelina połknęła haczyk.
– Firmą, czy kobietami?
– Kobietami, no mów.
– Przychodził na produkcję, przyglądał się pracującym paniom, i wkrótce którąś wzywał do swojego gabinetu. Jak z niego wychodziła, to już bez majtek.
– Jak to… dlaczego bez majtek?
– A widzisz, dyrektor miał taki zwyczaj, że każdej zaliczonej babce, jako trofeum, zabierał majtki. Trzymał je w szafie pancernej. Krążyły plotki, że nic tam więcej się nie mieści, bo cała jest wypchana damskimi majtkami. Widziałam, co jest w tej szafie. To gruba przesada, że cała jest wypchana, ale kolekcja imponująca. Wszystkie rodzaje, kolory i wzory. Od stringów po reformy.
– Były reformy???
– W zimie na pakowalni było chłodno, bo to był zarazem magazyn buforowy, skąd towar zaraz szedł dalej, to kobiety cieplej się ubierały.
– Tylko nie rozumiem, one tak potulnie się godziły? Żadna się nie przeciwstawiła? Na pewno, przynajmniej niektóre miały mężów, i co? Może bały się zwolnienia?
– Zwolnienia nie musiały się bać, prędzej rozwolnienia na fabrycznej stołówce, cha, cha. Żarcie było kiepskie, ale dało się wytrzymać. Tylko surówki były dobre i duże porcje. Pewnie któraś tam mu odmówiła, ale chętnych nie brakowało, bo dyrektor płacił premie. Poza tym krążyły legendy, o mistrzowskich wyczynach dyrektora. Ponoć potrafił swoim kutasem kobitkę doprowadzić do szaleństwa, niektóre mdlały, wręcz dostawały spazmów z rozkoszy. Nie wiem ile w tym prawdy, ale takie plotki nie biorą się znikąd. Poniektóre tak się darły, że mimo dźwiękoszczelnych drzwi co nieco było słychać. Zresztą wybierał tylko te mniej lub bardziej zaniedbane. Te zadbane, wymalowane, omijał. Po takiej od razu było widać, że ma swojego solidnego bzykacza i dyrektorski kutas już jej tam nie będzie pasował. Te zaniedbane miewały życie seksualne w rozsypce, a często życie w ogóle również. Mąż pijak albo bez pracy, zarobki kiepskie, a potrzeby są. A dyrektor działał zwykle w systemie miesięcznym – Barbara wzięła łyka herbaty.
– W systemie miesięcznym?
– Brał sobie babkę na miesiąc i płacił premię równą jej miesięcznym zarobkom, czyli dostawała podwójną wypłatę. Kasa nie do pogardzenia. Minus oczywiście koszty majtek. O, jedna to sprytnie się urządziła. Pewnego razu widzę, a do dyrektora przychodzi taka chuda i blada dziewczynka, szesnastolatka, ale z figury bardziej wyglądała na czternaście, piętnaście, taka drobniutka. Ponoć chciała zatrudnić się na wakacje, jako pomoc do sprzątania, porządkowania i takich tam prostych prac, aby pomóc finansowo mamie. Okazało się, że to córka jednej babki z produkcji, którą kilka dni wcześniej dyrektor zaprosił na „rozmowę”.
– Raczej na jęki – uśmiechnęła się Ewelina.
– O to, to. Panienka ubrana oczywiście modnie, w czarnych leginsach, tylko majtki miała zwykłe, figi, bo odznaczały się jej na tyłku. Weszła do gabinetu dyrektora, po pół godziny wyszła, ale już z zaróżowioną twarzyczką i bez śladu odznaczających się wcześniej na tyłku majtek.
– Dyrektor ją…
– A jak, skoro przy wejściu miała, a przy wyjściu nie miała majtek, to na sto procent została bzyknięta. I tak przychodziła regularnie, blada i wychodziła zaróżowiona. Na przemian z mamusią. A trzy pensje leciały. Za pracę, premia dla mamy i trzecia wypłata, za „sprzątającą” córeczkę.
– Nieźle się ustawił, cwaniaczek. Dwie naraz.
– No, obróci się na lewy bok i może zamoczyć w mamusi, obróci się na prawy bok i może zamoczyć w córeczce.
– Myślisz, że robili to w trójkącie? – Ewelina zrobiła duże oczy.
– Nie wiem, ale wcale bym się nie zdziwiła.
– Ale żeby tak wykorzystywać nastolatkę?
– Trzy pensje. A i młoda na pewno miała z tego przyjemność. Nie byłaby taka zaróżowiona i zadowolona, wychodząc. Poza tym dyrektor takie młodociane pindy zaliczał hurtem.
– Baśka, co ty wygadujesz?!
– Jak przychodził okres praktyk zawodowych, to pojawiały się panienki z zawodówki. A w zawodówce wszystkie dziewczęta wiedzą, że w tej firmie praktyki zalicza się na leżąco. Wiele z tych panienek ma dwie lewe ręce do pracy. Znalazły się w tej szkole przez przypadek, bo gdzie indziej się nie dostały. Ponieważ liczba miejsc na praktyce jest ograniczona, to te bardziej obrotne wręcz biły się o miejsce w tej firmie. Tak że już trafiały w większości te zdecydowane zaliczyć praktykę „na leżąco”. Trafiały też dwie, trzy, które rzeczywiście miały dryg do tej pracy i chciały pracować. Tych dyrektor nie ruszał. Najwyżej śledził postępy w nauce i jak taka ukończyła szkołę z dobrym wynikiem, to zaraz proponował jej pracę.
– I wtedy już mogła zostać zaliczona przez dyrektora – zaśmiała się Ewelina.
– Wtedy tak – wtórowała jej śmiechem Barbara – jak będzie chciała sobie dorobić do pensji. Przymusu nie ma.
– I co z tymi praktykantkami?
– Młodocianymi praktykantkami. Wyobraź sobie, że już pierwszego dnia, wszystkie, ale to wszystkie co do jednej, nawet te, które chcą pracować i nie zamierzają zaliczać tyłkiem praktyk, przychodziły do firmy z zapasowymi majtkami.
– No ale, które nie zamierzały dawać dupy, to po co?
– Nie wiem. Może bały się, że jeśli odmówią dyrektorowi, to nie zaliczą praktyk, a chciały w tym zawodzie pracować. Chociaż nie było się czego bać. Każda dziewczyna, która pracuje, się stara, zawsze miała zaliczoną praktykę normalnym trybem. Kombinowały tylko te, które miały dwie lewe ręce do pracy.
– Tylko co tu można kombinować?
– A można i to sporo. Dopóki dyrektor nie zaliczy takiej panienki, musi pracować jak wszystkie. A nie musi każdej i niekoniecznie na początku praktyk. Może w środku. A przecież taka lala nie jest stworzona w swoim mniemaniu do pracy. Sama widziałam. Szłam z dyrektorem korytarzem, a naprzeciwko idzie taka pinda, w czarnej obcisłej bluzeczce i ciemnobeżowej, rozkloszowanej spódniczce do połowy ud. Zatrzymuje się, uśmiecha do dyrektora i nagle zadziera z przodu tę spódniczkę, tak że widać jej białe majtki z czarnym napisem… wiesz jakim?
– No mów, jestem ciekawa.
– Dużymi literami „Fuck me” i mniejszą czcionką „I'm ready”.
– Coś ty?! Żartujesz… i co zrobił? Ciekawe gdzie kupiła takie majtki???
– Zaprosił panienkę do swojego gabinetu na rozmowę dyscyplinującą. Widziałam te majtki z tym napisem w jego szafie pancernej. A kupić, pewnie nigdzie nie kupiła. Sama zrobiła nadruk na białych. W zawodówce uczą takich rzeczy, mają nawet maszyny do robienia nadruku na odzieży.
– Spryciara, no, no.
– Aha. – Barbara rzuciła koleżance rozbawione spojrzenie. – A inna, tego nie widziałam, ale koleżanka mi mówiła. Panienkę nawet kojarzyłam, bo miała specyficzny sposób ubierania. Zawsze na biało. Włosy za to miała prawie czarne i co ciekawe, na przekór modzie dość krótkie.
– Taki „niewinny aniołeczek”.
– Noo… dobrze zbudowana. Szerokie biodra, spore piersi, wysoka, ale co do imażu, to chyba trafnie zauważyłaś, kreowała się na cnotliwe niewiniątko, ale kipiące seksapilem.
– A niewiniątka pociągają mężczyzn.
– No… schrupać taką cnotkę, która nie wie, co się z nią dzieje i nie potrafi odmówić. Prawda, jej tyłek mógł przysłonić świat niejednemu nawet dorosłemu mężczyźnie.
– Taki duży?!
– Cha, cha, co za faux pas… miałam na myśli taki seksi. – Barbara spojrzała na Ewelinę rozbawiona, po krótkiej chwili kontynuując: – I ta koleżanka mówiła, że idą z dyrektorem, a ta stoi przy maszynie, bo nie będzie przecież pracować, mogłaby się pobrudzić. Biała solidnie opinająca cycki bluzeczka i białe skąpe spodenki, tak obcisłe, że omal nie zgniotą jej tyłka. Gdy tylko spostrzegła dyrektora, uśmiechnęła się słodko i wypinając nieco do przodu biodra, przejechała palcami po rozporku tych spodenek. Od dołu do guziczka, przeginając go w bok, jakby chciała odpiąć.
– Zasugerowała, że jest już gotowa na zaliczenie – zaśmiała się Ewelina.
– O to, to! Jak myślisz, co zrobił dyrektor?
– Pewnie zaprosił ją do gabinetu na rozmowę dyscyplinującą – ponownie zaśmiała się Ewelina.
– Zgadłaś! Pomimo dźwiękoszczelnych drzwi co nieco było słychać, tak gówniara się darła. Podobno miała na sobie czarne stringi, które oczywiście padły łupem bzykacza na stanowisku. To właściwie nawet by się zgadzało. Na zewnątrz panienka-aniołeczek, a pod spodem diabełek.
– Raczej diablica.
– Nie… na diablicę, to ona była za głupia – zastanowiła się Barbara. – Pracownicom tylko za pierwszym razem zabierał majtki, w końcu za dużo nie zarabiały, ale tym siksom, fakt, że sporadycznie, ale jednak się zdarzało, że zabierał trzy i cztery razy.
– Wiesz, to jednak świnia. Rozumiem, że same mu pchały się do łóżka, ale tak wykorzystywać wiele razy?
– Czy ja wiem? Jak dyrektor orientował się, że to taka panienka, którą głowa nigdy nie boli, to czemu nie miał korzystać z okazji? Świeżynka to jednak gratka dla podstarzałego faceta. A potem takie chwaliły się przed koleżankami, że straciły już trzy, cztery pary majtek, a tamte zazdrościły.
– A niby czego? – zdziwiła się Ewelina.
– Młode, to durne, prawda? Dlatego jesteś mi potrzebna. Niepokoję się, że Bartek może nabrać złych nawyków w stosunku do dziewcząt, a ja chciałabym, aby stał się wirtuozem w dogadzaniu kobietom. I ty mogłabyś go tej wirtuozerii nauczyć. Akurat dobrze się składa. On leci na ciebie i ty na niego. Nie może być lepiej.
– Daj spokój – Ewelina na moment zacisnęła uda. – Jestem za stara dla niego, a poza tym się powtarzasz.
– Skoro złapał cię za dupę, to nie jesteś.
– Na pewno doskonale poradzi sobie beze mnie. – mruknęła Ewelina, jednak z delikatnym akcentem podniecenia w głosie.
– Tak? To posłuchaj. To było jeszcze wczesną jesienią. Spojrzałam tak przypadkiem przez okno, a tu mój syn rozmawia z tą długowłosą naszą miejscową podwórkową pięknością, co to zawsze stado chłopaków za nią się kręci.
– A wiem, wiem, to ta… jak jej… Julia?
– Julita.
– Aha… Julita… no proszę.
– No i ta Julita o czymś rozmawia z moim synem, ale żeby tylko rozmawiała! Cały czas tylko się kryguje. Coraz odrzuca włosy do tyłu, potrząsając głową jak niesforna klacz. Było chłodno, więc miała na sobie kurteczkę i co chwila odsuwa poły tej kurtki i wypina w kierunku Bartka biust. Niemal pod oczy wstawiała mu te swoje cycki. Aż dziwię się, że Bartek nic nie zrobił. Gdybym była chłopakiem, to zaraz bym złapała ją za te cyce i wytarmosiła!
– Taka zalotnica – podsumowała Ewelina.
– Ano taka. A jak myślisz, dlaczego tylu za nią gania? Wie doskonale, jak uwieść chłopaka, który się jej podoba. Tylko że… Posłuchaj. Parę dni później zaprosił ją do domu, jak mnie nie było. Lało wtedy przez cały dzień. Nie zdziwiłabym się, gdyby zrobiła z siebie taką zmokłą bidulkę. A Bartek dał się nabrać. Pożałował biedaczki i zaprosił do domu. Przez pierwsze pół godziny nic ciekawego się nie działo. Oboje siedzieli na łóżku i tylko coś tam pykali na smartfonach, czasami coś do siebie mówiąc. Aż tu w pewnym momencie Julita spojrzała znad smartfona na mojego syna i mówi tym swoim słodziutkim głosikiem i z uśmiechem: „Barteeek”. Ten spojrzał na nią, a ona oczywiście wtedy zalotnie odrzuciła włosy do tyłu, machając główką i kontynuowała tym swoim głosikiem: „Chciałbyś mnie zerżnąć?”.
– Żartujesz!? Tak powiedziała?
– Dokładnie tak, „zerżnąć”.
– Romantyczna laska – z przekąsem rzuciła Ewelina.
– Jeszcze jak! – Uśmiechnęła się Barbara.
– I co na to Bartek – zaciekawiła się Ewelina.
Barbara spojrzała na nią z politowaniem.
– Głupio pytam – zreflektowała się przyjaciółka. – jaki chłopak by nie chciał.
– Otóż to. Gdy tylko usłyszała od Bartka „jasne”, poderwała się z łóżka, szybciutko rozpięła spodnie i zsunęła poniżej kolan razem z majtkami, by było szybciej. Oczywiście zgodnie z obecną modą, cipkę miała gładką, jak pupa niemowlaka. Ani jednego włoska. Przyznam ci się, że nie rozumiem tej dzisiejszej mody. Przecież włosy łonowe to ważny atrybut kobiecości. Kobiety zdolne do seksu i urodzenia dziecka mają włosy łonowe, nie mają tylko dziewczynki, które nie są zdolne do tego. Pokazując mężczyźnie futerko, mówisz „Jestem kobietą, jestem gotowa na wszystko”. Nie wiem, czemu dziewczyny teraz tak robią. Podświadomie nie chcą być dorosłe?
– Albo za dużo oglądają pornosów – wtrąciła Ewelina.
– Całkiem możliwe – zgodziła się Barbara.
– No ale dokończ. Zostawiłaś Julitę ze spuszczonymi spodniami…
– Zaciekawiło cię to – przekomarzała się Barbara.
– Pewnie, no mów.
– Zaraz jak zsunęła spodnie z majtkami, oparła się rękami o brzeg łóżka i wypięła goły tyłek. Bartka chyba trochę ta sytuacja zaskoczyła, bo dziewczyna zaraz powiedziała: „Szybciej, bo się rozmyślę”.
– I co zrobił Bartek – rzuciła podekscytowana Ewelina.
– No co, stanął za nią, zdjął, co trzeba i zerżnął gówniarę. Tak właśnie, zerżnął. Tylko tyłek laleczce podskakiwał. No i trochę sobie pojęczała, właśnie jak na pornosach. Jakieś pięć minut i już oboje siedzą i pykają w smartfony jak gdyby nigdy nic. I sama powiedz: czego taka gówniara może nauczyć mojego syna? Że dziewczyna to tylko taki materac do bzyknięcia, jak jest ochota? Wybacz, ale to chyba nie o to w seksie chodzi.
– A w każdym razie nie tylko – zaśmiała się Ewelina. – Tak, zdecydowanie romantyczka – kontynuowała przez śmiech. – Ale co, tak ją przeleciał bez zabezpieczenia? – zdziwiła się.
– No nie, wcześniej wyciągnął z portfela gumkę. Pełny profesjonalizm, żebyś wiedziała!
– Baśka, tylko skąd to wszystko wiesz? Bartek ci się zwierza ze szczegółami, ze swoich podbojów???
– A gdzież tam! Jemu się wydaje, że ja jeszcze myślę, że jest prawiczkiem, cha, cha. Po prostu zainstalowałam w jego pokoju kamerkę.
– Baśka, zwariowałaś???! Tak nie można! Podglądasz syna bez jego wiedzy??? To chyba nawet nielegalne…
– Oj tam. Może i nie można, ale martwię się o niego. Wiesz, ile w naszym świecie czyha pokus na młodego chłopaka? Łatwo może zrobić jakąś głupotę, a konsekwencje mogą być poważne. Muszę wiedzieć, co robi.
– Ale mimo wszystko, tak nie można…
– Zobaczymy, co powiesz, jak sama będziesz miała dorastającą latorośl i ta zacznie ciągać się z chłopakami albo dziewczynami, zależnie. Poza tym wykosztowałam się na tę kamerkę. Nie chciałam jakiegoś badziewia. No muszę ci powiedzieć, że obraz ekstra i dźwięk też. Wszystko dobrze słychać. Wracając do tematu, czego taka Julita i jej podobne mogą nauczyć Bartka? Tylko złych manier. A ty mogłabyś mu uświadomić, jak właściwie dogodzić kobiecie. I przy tobie nie wpadnie w żadne tarapaty, jak z jakąś nieletnią puszczalską.
– Rany, Baśka, czemu tak źle myślisz o dziewczętach?
– A czemu źle? I chłopak i dziewczyna muszą się wyszumieć w młodości, to nic złego. Tylko przez brak doświadczenia mogą popaść w różne tarapaty, sama wiesz o tym. A ja chciałabym uchronić syna przed takimi niespodziankami. O, weźmy na przykład tą taką blondyneczkę z twojej klatki, z parteru.
– Tę Dorotkę? Przecież to taka cichutka i spokojna dziewczynka… i ma dopiero piętnaście lat, może szesnaście.
– Aha, kolejny niewinny aniołeczek. Tylko w niczym nie przypomina tej Dorotki z krainy Oz.
– No pewnie, przecież to bajka, a dziewczyna ładna i miła.
– To posłuchaj innej bajki. Ona ma, albo raczej miała problemy w szkole z przedmiotami ścisłymi. Głównie z chemią i fizyką. A Bartek, wiesz, jest bystrzakiem, tylko nieskorym do pomocy, więc się zdziwiłam. Okazało się jednak, że rodzice Dorotki dają jej pieniądze na te korepetycje.
– To się wyjaśniło. Cwaniak z tego twojego Bartka. Dużo się nie napracuje, a kasa leci. I dziewczyna fajna.
– Tak myślałam na początku... – Barbara zawiesiła głos, znacząco spoglądając na przyjaciółkę.
– No dobrze, mów. – Ewelina nie wytrzymała. – Jak znam ciebie, gdzieś jest podwójne dno – dodała zaintrygowana.
– Jest. – Barbara odrzekła tajemniczo. – sama nie od razu się zorientowałam, bo przychodziła do Bartka na te lekcje ze swoim młodszym bratem, sześciolatkiem, bodajże. Któregoś razu tak z ciekawości postanowiłam przyjrzeć się tym ich lekcjom…
– I co? – Ewelina ledwo mogła usiedzieć z ciekawości.
– Na początku nic. Korepetycje jak korepetycje. Młodszy brat tej dziewczyny coś tam sobie rysował na kartce w jakimś bloku rysunkowym, a oni się uczyli. W pewnym momencie Dorotka spojrzała uważnie na swojego brata, ten nadal coś bazgrał, więc ta myk! Pod stół. Myślałam, że coś jej spadło, ale nie. Wyobraź sobie, rozpięła rozporek Bartkowi, wyciągnęła na wierzch, wiesz, co i szybko ręcznie postawiła.
– Nie żartuj??? Zrobiła mu laskę?
– Żeby tylko laskę. Mogę ci pokazać nagranie, jak nie wierzysz, ale zaraz wzięła do buzi i zaczęła robić mojemu synowi loda! I to jak! Nie tam troszeczkę sobie polizała, brała całego do buzi, Tylko ta jej główka z blond-włosami skakała, jak u zawodowej prostytutki.
– Zrobiła do końca czy przerwała? – odezwała się Barbara, zaciskając przy tym uda.
– Wyobraź sobie: do samiutkiego końca.
– Połknęła?
– Wszyściutko! I jeszcze bezczelnie się oblizała!
– Ja cię nie mogę! Piętnaście lat i taka spryciara!
– No, tylko że to było rok temu…
– To jeszcze miała czternaście lat??? Fakt, że dziewczyna już rok temu była taka dojrzała fizycznie, ale to chyba nielegalne… i nic nie zrobiłaś?
– Już piętnaście, chociaż ledwo, i co miałam zrobić? Zdradziłabym się, że podglądam syna. Gdyby Bartek ją bzykał, to pewnie coś bym musiała zrobić, ale nie. Na szczęście aż tak go nie zaślepiła, a może sama nie chciała. Podejrzewam, że była to jej inicjatywa. Rodzice dawali pieniądze na korepetycje, ale panienka pewnie uznała, że jej bardziej się przydadzą, jakoś jednak zapłacić musiała…
– No, no, to sprytna bestyjka… kto by pomyślał… taka cichutka…
– Żebyś wiedziała, cicha woda brzegi rwie. Te ciche są najgorsze, cha, cha, ale nie tylko te ciche, cha, cha.
– Widzę, że jeszcze coś masz w zanadrzu...
– No mam… ale nie wiem, czy chcesz słuchać… – zawiesiła głos Barbara, wyraźnie przy tym się krygując.
– Jak zaczęłaś, to mów! – Nie wytrzymała napięcia przyjaciółka.
– Wiesz, naprzeciwko mnie mieszka taka babka. Jakieś półtora roku temu wprowadziła się do niej siostra.
– Widziałam. Ile ona ma lat?
– Dwadzieścia cztery. Jeszcze studentka. Ale jaka kokietka, nie uwierzysz! Zawsze super modnie ubrana. Jak tylko jakiś chłopak czy facet jej się podoba, to zaraz zaczyna się wdzięczyć, kręcić tyłkiem, rzucać zalotne powłóczyste spojrzenia...
– Lubi być w centrum uwagi.
– O to, to! No i nic dziwnego, że Bartka też zaczęła kusić. A że młody chłopak, do dał się złapać na jej lep. Na podwórku, na korytarzu, obłapiał ją, próbował pocałować, parę razy ponoć mu się udało. Tylko że dziewczyna chciała być wyłącznie adorowana, taki charakter, z pewnością kręciło ją, że młody chłopak się do niej dobiera, ale na nic więcej nie miała ochoty. Do czasu.
– Hi, hi, czyli jednak coś się stało – przerwała podniecona opowieścią Ewelina.
– No wiesz, prawie rok Bartek robił podchody. Jak to się mówi, drążył, drążył, aż wydrążył. My kobiety tak mamy – westchnęła Barbara – jak facet nam się podoba i jest cierpliwy, to wcześniej czy później ulegniemy. Choćby po to, aby dał nam spokój.
Obie panie natychmiast głośno się zaśmiały.
– A... na czym to ja skończyłam... Aha, jak mówiłam, Bartek nie dawał za wygraną i któregoś dnia panna dała się namówić na odwiedziny u nas. To znaczy, mnie nie było wtedy. Zaprosił do pokoju. Panna w takiej szarej ze wstawkami sportowej bluzie i też szarych leginsach. Nalał pannie i sobie wina do kielicha, a ta, wyobraź sobie, wypiła jak mineralną. Duszkiem. Bartek też skosztował. Oczywiście panna ani na chwilę nie przestawała się wdzięczyć.
– Baśka! Ty pozwalasz Bartkowi pić alkohol?!
– Oficjalnie nie. Tylko że filmik oglądałam po fakcie, a poza tym wtedy miał już siedemnaście lat. Pominę, co było dalej, bo jak to chłopak, zaczął przed panną puszyć się niczym paw. Ciekawiej zrobiło się potem.
– Co się stało?
– W międzyczasie obłapiał ją, próbując nawet pocałować w usta, ale panna zręcznie mu się wyślizgiwała. Oczywiście chichocząc przy tym i wyraźnie zachęcając Bartka do dalszej zabawy. Nie muszę ci chyba mówić, jak taka erotyczna zabawa działa na faceta, co dopiero na młodego chłopaka. Ganiał ją po całym pokoju. Widocznie panna tak nakręciła go, że w pewnym momencie przycisnął ją do drzwi od pokoju, aż te z łomotem się zamknęły, bo były niedomknięte. Tak huknęło, że przestraszyłam się, że szyba wypadnie, ale na szczęście nie. I gdy tak trzymał ją przyciśniętą ramieniem o tak, poniżej cycków – Barbara pokazała ręką, jak to wyglądało – drugą wsadził jej między nogi. Właściwie, to wyglądało, że wręcz wbił się między jej uda, aż panna głośno krzyknęła. Zaczęła się wyrywać, trochę wierzgać, nawet coś jęknęła „Bartek puszczaj”, ale przecież nie po to ją złapał, aby teraz puścić.
– Na pewno – przytaknęła rozbawiana Ewelina.
– Bartek zaraz zamknął jej usta pocałunkiem, coś tam jeszcze mruczała, ale przez pocałunek nie wiadomo, o co jej chodziło. Jedną ręką przyciskał ją do drzwi, a drugą intensywnie pieścił po cipce, na razie przez spodnie. Pannie widać, że zaczęło robić się coraz przyjemniej, bo przestawała się wyrywać…
– Nie próbowała chociaż wyciągnąć jego ręki spomiędzy ud?
– No popatrz, jakoś nie. Widocznie zapomniała. – Obie panie ponownie się roześmiały, po czym Barbara wznowiła relację z wydarzenia. – W końcu zupełnie przestała się wyrywać i nawet sama aktywnie włączyła się w akt pocałunku. Wtedy Bartek ją puścił i sięgnął pod tą jej bluzę, wsadzając ręce za plecy. Domyśliłam się, że chce rozpiąć jej stanik, a ta tylko przestępowała z nogi na nogę, jakby nie mogła się doczekać, co dalej. Powiem ci, że Bartek błyskawicznie uporał się z zapięciem, po czym gwałtownie zadarł wysoko bluzę, po drodze razem ze stanikiem, aż w pewnym momencie wyskoczyły jak na sprężynie, oba jej kobiece atuty. Przyznaję, mocne atuty. I zaczął je miętosić i lizać. A panna już tylko zmysłowo pojękiwała. Kto wie, nie widać było dobrze na ujęciu z mojej kamerki, ale możliwe, że nawet jej przygryzał sutki, bo od czasu wyrywał się jej dłuższy i głośniejszy jęk, aż poruszała biodrami. – Barbara zamilkła.
– I co? Na tym się skończyło? – zdziwiła się Ewelina.
– A gdzie tam! – machnęła ręką – daj mi się tylko napić herbaty. – Po paru łykach kontynuowała: – Trochę pobawił się jej cyckami, a gdy dziewczyna była już pewnie całkowicie rozgrzana, znowu bez ostrzeżenia, ściągnął jej tak do kolan spodnie, a wiesz, to leginsy, to nie miał z tym problemu, razem z majtkami… A może nie miała majtek? – zastanowiła się Barbara, milknąc.
– I co ona zrobiła?
– Zachichotała. Bartek pociągnął ją, a że miała spętane spodniami nogi, to z głośnym piskiem straciła równowagę…
– Rymsła na podłogę?! – wpadła w słowo Ewelina.
– A gdzie tam! Bartek złapał ją po rycersku i ostrożnie położył na dywanie. Oczywiście na plecach. Ściągnął całkowicie leginsy, a w tym czasie górną garderobę ona sama. Już wówczas było widać słusznej wielkości wybrzuszenie w spodniach mojego chłopaka. – Powiedziała to ostatnie zdanie z taką intonacją i takim spojrzeniem, że można było odnieść wrażenie, iż zachwala Ewelinie właśnie te walory swojego syna.
– Chyba wiem, co było dalej, ale daj mi trochę czasu, bo muszę na siku.
– Biegnij i nie śpiesz się, mamy czas – Barbara spojrzała z chytrym uśmieszkiem – możesz sobie w łazience zrobić dobrze – prychnęła śmiechem na koniec.
– Baśka, nie wydurniaj się! – Ewelina udała oburzoną.
– Tylko nie jęcz za głośno – rzuciła z rozbawieniem za znikającą za drzwiami przyjaciółką.
– Dobrze się domyślasz – kończyła opowieść Barbara po powrocie koleżanki. – Ściągnął spodnie i rzucił się na leżącą dziewczynę. Zaraz wbił się w nią, aż ta głośno krzyknęła, wypinając nieco dupę...
– Była jeszcze dziewicą? – zdziwiła się Ewelina.
– Taka kokietka? Nie sądzę. Wrzasnęła na pewno dla efektu, bo potem z każdym mocnym pchnięciem Bartka, to jęczała zmysłowo, to popiskiwała, to pokrzykiwała, to stękała… Cały repertuar dźwięków, ale widać było, że na koniec dostała orgazmu. A jaka była zadowolona, gdy się żegnali, jak się miziali…
– Skoro miała orgazm, to nic dziwnego, że była zadowolona. – stwierdziła Ewelina głosem oczywistej oczywistości.
– I napompowana spermą.
– Baśka, znowu stajesz się wulgarna!
– Już ci mówiłam, od kiedy to sperma jest wulgarna?
– Zaraz, to on tak bez prezerwatywy?
– Zgadza się, ale przyglądając się dziewczynie, dostrzegłam na ramieniu plasterek…
– Może się skaleczyła albo rzuca palenie?
– E tam, potrafię odróżnić plaster na skaleczenie od antykoncepcyjnego. A ona nie pali. Już siostra dałaby jej wycisk. A z tą jej starszą siostrą też były cyrki – Barbara zrobiła wielkie oczy. – Zaraz ci powiem, tylko przyniosę trochę ciasta, bo chyba szybko się nie wypogodzi.
– Ta z wielkim biustem? Ty, ale ona chyba jest w moim wieku – spytała Ewelina, gdy Barbara wróciła z aromatycznym ciastem.
– No… mniej więcej, chyba właśnie strzeliła jej trzydziestka, bo niedawno było u niej hucznie.
– Kojarzę ją, bo widuję w parku, jak często biega w moro, czy bojówkach albo jak to tam teraz się nazywa. Nie śledzę dokładnie tej militarnej mody. Nawet jak była ulewa, to biegała. Ja już bym nie wyszła.
– No, powiem ci, że z tym moro, to chyba nie przypadek…
– A co?
– Ona robi w komandosach. Dlatego ma takie krótkie włosy.
– Żartujesz?! Babka jest komandosem? I to z takim biustem?
– Oj tam, to, że duży biust, to nie znaczy, że zaraz ma pracować w burdelu… przepraszam, w agencji towarzyskiej – zaśmiała się Barbara.
– Ale babka komandosem? I Bartek ją uwiódł?
– Podobno jest bardzo dobra w sztukach walki wręcz. Jak mówią, żaden facet jeszcze jej nie powalił na matę, przynajmniej na ćwiczeniach. Za to ona rzuca tymi swoimi kolegami z pracy jak lalkami. Taka jest, widzisz.
– I Bartek ją uwiódł? – ponowiła pytanie przyjaciółka.
– Coś mi mówi, że było odwrotnie, ale posłuchaj. Nie miałam pojęcia, że oni tam ze sobą, dopóki nie zobaczyłam filmiku. I to widać było, że nie pierwszy raz.
– Co ty nie powiesz?
– Jak weszli do pokoju, już miała z tyłu skrępowane ręce kajdankami. Pewnie Bartek założył jej te kajdanki w przedpokoju. Ona oczywiście od stóp do głowy w moro. Wyobraź sobie, że zaraz rozebrał się do naga i mówi do niej:
– No, przegrałaś. Teraz jesteś moim jeńcem i zrobisz wszystko, co ci każę. Zaraz się zabawimy.
– Pierdol się! – zaraz wrzasnęła hardo do Bartka – Nigdy ci nie ulegnę. Nie ma takiej siły, nie zmusisz mnie!
No to Bartek zaczął ją rozbierać. Na chwilę musiał rozpiąć kajdanki, aby zdjąć z niej ciuchy, ale skuł ponownie. I babka zaraz była naga, ale dalej stoi, w lekkim rozkroku, jakby była ubrana, z butną miną.
– Złamię cię i to szybko. Zaraz będziesz robiła potulnie wszystko, co ci rozkażę! – twardo rzucił Bartek z bliska prosto w jej twarz.
– Niedoczekanie – warknęła.
No to Bartek bach!, ją po cycku, aż się zamajtał. Ta nic, tylko ironicznie się uśmiechnęła. Ten bach, bach, zaczął ją, no po prostu walić po tych wielkich cycach, aż tylko na boki skakały! Widziałam, że już zaczęły się robić czerwone od tego lania, a ta nic! Nawet nie krzyknęła czy jęknęła! To Bartek złapał ją z tyłu za te skute ręce, czy tam za ten łańcuch od kajdanek i tak ją pchnął, że ta poleciała na łóżko, ale tak, że tu piersiami na łóżko, a nogi na dole. Tak klęczała. Myślałam, że teraz dopadnie ją od tyłu i bzyknie, jak przystało na napalonego małolata. A wiesz, co on zrobił?
– No mów!
– Normalnie kolanem tak na plecy, docisnął ją do łóżka, widać, że mocno, bo aż się ugięło i zaczął ręką walić ją po dupie.
– Żartujesz?! Dorosłą kobietę bił po gołym tyłku? I co ona na to?
– Bił… Walił ją naprawdę mocno, to w jeden to po chwili w drugi pośladek, aż mnie od samego tego oglądania ręka rozbolała. A co ona na to? Wyobraź sobie, że nawet nie pisnęła. Ja to już bym darła się wniebogłosy, a ona nic! Nie było na ujęciu widać, bo Bartek zasłaniał, ale później było widać zaczerwienienia na obu jej półdupkach. W końcu chyba się zmęczył, bo szarpnął ją i naprawdę brutalnie postawił na nogi. A ta kpiąco:
– Widzisz, nic-mi-nie-zro-bisz – przesylabizowała. – Nie złamiesz mnie. Nie ma takiej opcji!
– No to zaraz się przekonamy, jaka jesteś twarda. – Bartek, powiem ci, wydawał się w tym momencie pewny siebie.
– Co zrobił? – zapytała Ewelina, bo koleżanka zawiesiła głos; wyraźnie wciągnęła ją ta opowieść.
– Podszedł do swoich spodni i wyciągnął pasek. Myślałam, że dalej będzie ją lał po dupie, a on wiesz, co zrobił?…
– No, co?
– Zamachnął się i przyłożył jej między uda, prosto w cipkę.
– O jejciu! – Ewelina mocno zacisnęła dłonie na udach w pobliżu krocza.
– No też syknęłam, jak to zobaczyłam, ale bez obaw nie uderzył jej mocno. Niemniej babkę na pewno zabolało, bo trochę się skrzywiła. Padła na kolana i zajęczała:
– Dobrze, zgadzam się na wszystko, dłużej nie wytrzymam. Masz mnie.
– Trafił w jej słaby punkt… właściwie każdej kobiety.
– Słaby albo mocny, zależy od sytuacji. – Rozbawiona Barbara spojrzała na przyjaciółkę.
– Tu się nie ma co śmiać – burknęła Ewelina – Kiedyś na rowerze spadłam z siodełka i uderzyłam się częścią intymną w ramę. Dłuższy czas nie mogłam złapać tchu, tak bolało.
– Iwi, w tym wszystkim było więcej teatralnej gry niż bólu. Słuchaj dalej:
– Będziesz mi posłuszna i uległa?! – Bartek stał się pewny siebie, aż potrząsnął pasem przed twarzą nagiej komandoski.
– Tak, będę posłuszna i uległa – odpowiedziała cicho.
– Podszedł do niej ze stojącym kutasem, złapał się za niego i potrząsając przed jej twarzą, warknął:
– Bierz do buzi, szmato! Tylko rób jak zawodowa dziwka, bo przypierdolę!
– O rany… i co zrobiła?
– A jak myślisz Iwi? Wzięła do buzi i zaczęła robić loda jak zawodowa… Długo nie trwało, bo przerwał, podniósł ją, a pamiętaj, że ona cały czas miała ręce skute na plecach, i powiem, że dość brutalnie złapał ją za cipkę, aż jęknęła. Może jęknęła bardziej z przyjemności? Tak na dobrą sprawę, to bardziej złapał ją za futerko, bo włosy łonowe ma chyba bujniejsze niż na głowie. Maca ją, a ja widzę, że normalnie robi jej palcówkę, a ta już odpływa! Jak tylko zaczęła pojękiwać, co nie trwało długo, szarpnął ją i rzucił ponownie na łóżko, ale tym razem na plecy. Zadarł jej nogi i mocno wbił się w kobietę aż po same jądra, aż ta głośno jęknęła i zwyczajnie zaczął ją bzykać. Nie masz pojęcia, jak babka zaczęła się wydzierać i pod koniec wiercić. Jeśli sąsiedzi byli w domach, to mieli koncert! Żadna z panienek, jaką bzykał, nie była taka głośna.
– Musiało być jej naprawdę dobrze – odezwała się Ewelina, jak by mogło się wydawać, z nutą zazdrości.
– Ba! – rzuciła Barbara z niejaką dumą w głosie – przecież to mój syn. Mówi się, że są kobiety, które przeżywają orgazm pół minuty albo dłużej. I powiem ci, że jak ta doszła, to trzymało ją naprawdę jakieś pół minuty! Pierwszy raz coś takiego widziałam na własne oczy, mówię ci! Po wszystkim leżała bez siły i tylko dyszała, kompletnie rozłożona na łopatki tym seksem.
– I co dalej?
– Nic. Rozkuł ją, ubrała się, trochę się pomiziali i babka wyszła.
– No popatrz, takie rzeczy… Zaliczył obie siostrzyczki.
– Bywa, że siostry mają podobne upodobania, co do mężczyzn.
– I pomyśleć, że żaden mężczyzna nie rzucił jej na kolana, a twój Bartek bez trudu to uczynił. Nawet rozłożył na łopatki. Nagą. – Uśmiechnęła się rozbawiona.
– Seks to potęga – skomentowała filozoficznie Barbara. – Mówi się, że kobieta seksapilem potrafi złamać największego twardziela jak zapałkę. Powiem ci tylko, że działa to też w drugą stronę.
– W sumie tej komandosce to się nie dziwię. Stresująca praca, musi jakoś odreagować. A taka całkowita uległość wobec w cudzysłowie brutalnego mężczyzny, pewnie ją kręci. A jeszcze uległość wobec młodego chłopaka tym bardziej pewnie…
– A widzisz?! A widzisz?! – Barbara wpadła koleżance w słowo – Dlatego idealnie do siebie pasujecie. Przy okazji nauczysz go właściwych manier wobec dziewczyny. Bo co taka komandoska może go nauczyć? Tłuc i rzucać dziewczyną? Iwi, mówiłam już. Ty możesz go nauczyć, czym jest naprawdę seks, jak zwracać uwagę na doznania dziewczyny, jak zadbać, aby było jej i jemu najprzyjemniej i wreszcie, że są jeszcze pieszczoty, które pozwalają utrzymać kobietę godzinę i dwie w podnieceniu, a samo bzykanie… jest fajne, ale piętnaście minut i po wszystkim.
– Baśka, nic z tego. Popatrz, jestem za stara dla niego.
– Wiek nie ma tu nic do rzeczy, liczy się dopasowanie i przyjemność. Wiem, że takiemu młodemu mężczyźnie brakuje jeszcze techniki, ale nadrabia entuzjazmem. A tej techniki może właśnie nauczyć go starsza od niego, bardziej doświadczona kobieta, jak ty. Kto wie, może tak cię wybzyka, że nie będziesz mogła chodzić. Warto spróbować, prawda?
– Baśka, ty chyba zwariowałaś – jęknęła Ewelina, zasłaniając dłonią twarz. Czuła, że wymykają się jej argumenty przeciw, jeden po drugim.
– Dlaczego zwariowałam – Barbara naciskała, czując, że przyjaciółka mięknie – każda kobieta fantazjuje o tym, aby choć raz w życiu spotkać mężczyznę, który tak ją wyrucha, że aż nie będzie mogła chodzić.
– Fantazjuje, może, ale naprawdę, brrr. Ale ja nie o tym…
– Ależ o tym – przerwała Barbara – nic nie musisz robić, wystarczy, że ulegniesz jego zalotom. Niech myśli, że to on cię uwiódł i sprawił, że mu uległaś. Tak nawet lepiej. Mężczyźni to myśliwi. Muszą czuć, że upolowali sarenkę…
– Aha i uważasz, że to ja mam być tą sarenką?
– Skoro ciągnie was do siebie, to co w tym złego? Moim zdaniem i tak stoisz na straconej pozycji. Nie dasz rady. I tak wcześniej czy później, ulegniesz mu, więc lepiej wcześniej. Wiem, mam w tym doświadczenie.
– A jak zakocha się we mnie? – Ewelina wytoczyła ostatni już argument, jaki w tym momencie dostrzegała.
– To złamiesz mu serce. I co z tego?
– Baśka, to twój syn, jak możesz coś takiego mówić!
– Och, Iwi, jeśli nie ty, to na pewno wcześniej czy później jakaś panna złamie mu serce. Takie jest życie. Ja przez to przechodziłam, ty… każda dziewczyna i chłopak. A pewnie z powodu Bartka niejedna już ryczała po kątach, jak ją wystawił do wiatru. A jeśli jeszcze nie jesteś przekonana, że Bartek jest w stanie ci dogodzić, to pokażę ci taki filmik, na którym bardzo dobrze widać jego wyposażenie. Wierz mi, widziałam w życiu niejednego nagiego mężczyznę, a penis Bartka jest zdecydowanie okazały. To naprawdę solidny penetrator kobiet i postrach dziewic. – Porozumiewawczo uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Na samą myśl, że widzi nagie dyndadełka Bartka prężące się do skoku na jej kobiecość, Ewelina poczuła, że robi jej się nieprzyzwoicie mokro pod tymi obcisłymi sportowymi szortami, a ją samą zaczyna ogarniać nie mniej nieprzyzwoity dreszczyk. Taki sam, gdy Bartek się o nią ocierał lub dotykał, a jeszcze bardziej, gdy tak podniecająco przyjemnie złapał za tyłek… przepraszam, dupę, końcami palców niemal dosięgając kwiatu rozkoszy, teraz tak kłopotliwie wilgotnego. Ewelina czuła, że jeśli czegoś nie zrobi, jej podniecenie jeszcze wzrośnie.
– O! Chyba Słońce się pokazało! – zawołała z lekką paniką w głosie. – Lecę, muszę pobiegać! – Po czym zerwała się z fotela, truchtając do wyjścia.
– Jakie Słońce? – mruknęła Barbara bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, spoglądając na szary krajobraz za oknem. – Tylko wróć! Jeszcze nie skończyłyśmy rozmowy! Pokażę ci kilka filmików, które na pewno cię przekonają! – zawołała w ślad za uciekającą przyjaciółką.
Jak zwykle w sobotni poranek, Ewelina szykowała się na jogging po pobliskim parku. Zawsze na bieg zakładała obcisły strój sportowy dostosowany do aury, uwyraźniający jej kobiece atuty. Czuła się w nim najlepiej. Dziś miała na sobie bordowy stanik sportowy z czarnym paskiem od spodu, podkreślający jej wydatny, ale nie obfity biust i czarne spodenki idealnie opinające tyłek i cipkę. Już od czasów, gdy była nastolatką, dbała o swoją figurę. Dzięki temu obecnie, jako 32-latka mogła poszczycić się nienaganną figurą, będąc przedmiotem pożądania wielu mężczyzn, a nawet nastoletnich chłopców, i niekiedy nieskrywanej zazdrości dorastających pannic.
Biegając, uwielbiała łowić te pełne pożądania spojrzenia, skupiające się na jej biuście i kroczu. Kochała ogniskować na sobie uwagę mężczyzn. Oprócz biegania sprawiało jej to dodatkową przyjemność graniczącą z podnieceniem. Jednak po nieudanym, toksycznym małżeństwie, nie pozwalała sobie na nic więcej. Nie czuła się na siłach, aby wejść w kolejny związek.
Aczkolwiek nie to w tym momencie zaprzątało jej głowę. Chmury na niebie zwiastujące deszcz. Jeszcze w wieku kilkunastu lat by jej to zbytnio nie przeszkadzało, ale teraz już nie znajdowała przyjemności w bieganiu podczas pluchy. Może uda się, zanim zrobi się mokro, pomyślała z nadzieją, łapiąc torbę z ubraniem i wybiegając z domu.
Zawsze wcześniej, stało się to już sobotnim rytuałem, przed joggingiem wpadała na moment do Barbary, przyjaciółki z sąsiedniej klatki, zostawiała zwykłe ciuchy, a po joggingu ponownie się u niej zjawiała. Brała prysznic i zakładała podrzucone wcześniej ubranie. Czemu tak postępowała? Odpowiedź jest prozaiczna. Ewelina mieszkała na najwyższej kondygnacji czteropiętrowego bloku, a Barbara na pierwszym piętrze. Tak było wygodniej. Następnie obie panie spędzały przedpołudnie na pogaduszkach.
Gdy tylko znalazła się na chodniku przed blokiem, poczuła pierwsze, jeszcze nieliczne, krople deszczu. Początkowo chciała zawrócić, ale inne rozwiązanie wpadło jej do głowy. Ewelina postanowiła odwrócić kolejność dnia. Zajdzie do przyjaciółki i posiedzi z pół godzinki, godzinę, a w tym czasie pogoda może się wyklaruje. Jak postanowiła, tak uczyniła, po drodze telefonicznie uprzedzając przyjaciółkę o zmianie planów.
Drzwi jednak nie otworzyła Barbara, a jej siedemnastoletni syn, Bartłomiej, owoc „wpadki” Barbary w wieku dwudziestu jeden lat, gdy była na studiach. Ojciec początkowo deklarował zajęcie się dzieckiem, ale wkrótce po urodzeniu Bartka czmychnął i ślad po nim zaginął.
– Dzień dobry, ciociu – przywitał się.
Ewelina wcześniej już kilkukrotnie przypominała Bartkowi, aby zwracał się do niej po imieniu, jednak ten z niewiadomych powodów, uparcie mówił „ciociu”.
– Cześć, a gdzie mama?
– W kuchni, cześć Iwi! Przechodź do pokoju! – krzyknęła zza kuchennych drzwi Barbara.
W trakcie tej wymiany uprzejmości nie uszło uwadze Eweliny, jak chłopak delikatnie oblizując się i przełykając ślinę, przesunął wzrok z jej twarzy na prężący się pod sportowym stanikiem biust, po czym powędrował niżej, zatrzymując się na mocno opiętym cienkimi sportowymi spodenkami, gładkim kroczu kobiety. Nie było to dla niej zaskoczeniem, zdawała sobie sprawę, że od jakiegoś czasu wzbudza pożądanie w tym dzieciaku, czemu dawał już wyraz. Co gorsza, sama przebywając w pobliżu chłopaka, odczuwała wzrastające pożądanie. Była jednak dorosłą, doświadczoną kobietą więc bez trudu potrafiła kontrolować swoje emocje wobec syna przyjaciółki. Teraz, nie chcąc go zawstydzać, udała, że nie spostrzegła jego gapiostwa. Zresztą ten pożądliwy wzrok bez wątpienia jurnego chłopaka, mile łechtał jej ego.
– Jak zwykle herbata? – zapytała Barbara, zaglądając do pokoju, do którego zdążyła już wejść Ewelina.
– Aha – krótko odrzekła joggerka.
– Co tak stoisz, siadaj. – Po kilku minutach odezwała się Barbara, stawiając na stoliku dwie szklanki z parującą herbatą.
– Przez ten deszcz nie wiem co robić. – Ewelina wydawała się zdezorientowana.
– Posiedź, poczekaj, nie pali się. Sama mówiłaś, że chcesz teraz trochę posiedzieć. – Uspokajała przyjaciółka.
– Muszę, ale wolałabym pobiegać. – Wydawało się, że ta zmiana planów nie bardzo jej odpowiadała.
– To ja już idę. – Niemal w słowo wpadł zaglądający przez drzwi Bartek.
Niespodziewanie, zamiast zawrócić, chłopak szerzej otworzył drzwi do pokoju i podszedł do stojącej bokiem, nic niepodejrzewającej Eweliny. Zaraz potem rozległo się krótkie piśnięcie kobiety, a ona sama niemal podskoczyła. Dopiero teraz Bartek gwałtownie zawrócił i zniknął za drzwiami pokoju niczym wicher. Nim uciekł z mieszkania, z bezpiecznej odległości krzyknął:
– Nara ciociu! – Zaraz potem rozległ się stuk zamykanych drzwi do mieszkania.
– Widziałaś, co zrobił? – Ewelina spojrzała na przyjaciółkę zbulwersowana.
– No… złapał cię za dupę. Trzeba było usiąść, jak radziłam.
– Baśka! Ty tak po prostu… jesteś wulgarna!
– No to za co cię złapał?
– Za… pupę… tyłek… – niepewnie odpowiedziała Ewelina.
– Tyłek czy pupa jest aseksualna. Dupa wręcz przeciwnie, jest nacechowana silnym erotyzmem, wręcz pożądaniem. A więc Bartek złapał cię za dupę. Gdybyś nie wzbudzała pożądania, to by cię nie złapał.
– No dobrze, niech będzie dupa – z rezygnacją w głosie odpowiedziała Ewelina. – Tylko jak możesz tak mówić spokojnie. Nie powinien tak się zachowywać! Wiesz, jak głęboko wsadził mi rękę? Prawie dotknął…
– To czemu nic nie zrobiłaś?
– Ja? Co miałam zrobić… przecież to twój syn.
– Ale ciebie złapał, nie mnie.
– Zaskoczył mnie. A co niby miałabym zrobić?
– A choćby trzepnąć go.
– Baśka, ale to twój syn!
– Powtarzasz się. Należało mu się. To, że cię zaskoczył, to tylko wymówka. Przyznaj, podobało ci się, inaczej byś wiedziała co zrobić.
– Baśka, jak możesz!
– Iwi, daj spokój, też jestem kobietą, mnie nie nabierzesz. Widzę, że Bartek cię kręci i widzę, jak Bartek na ciebie patrzy. Nie mam wątpliwości, że chce cię przelecieć, tylko jeszcze nie wie, jak się do ciebie dobrać. Jest trochę onieśmielony, bo jesteś moją kumpelą, więc stara się być bardzo delikatny. Daje ci znaki, licząc, że zareagujesz pozytywnie na nie. A w ogóle to ciesz się, że nie złapał cię z drugiej strony. Założę się, że też nic byś nie zrobiła. No przyznaj: podobało ci się to. – Barbara była wyraźnie rozbawiona.
– No, podobało – potwierdziła cicho, z nutą wstydu. – Niemniej nie powinien tak się zachowywać. A… a poza tym, to nic nie znaczy. – Ewelina zdawała się zbita z tropu.
– Oj, tam. Właśnie znaczy. Jak dziewczyna wzbudza pożądanie w chłopaku, to łapie ją za dupę. Tak już jest. A popatrz, jak jesteś ubrana. Obcisły strój działa na podświadomość mężczyzny. A w młodym chłopaku to pewnie hormony od razu się gotują.
– Rany! – Ewelina zakryła na moment usta dłonią, spoglądając najpierw na siebie, a potem na Barbarę, z miną jakby palnęła głupotę. – Nie pomyślałam. Powinnam była się przebrać… naprawdę nie pomyślałam… – W tym momencie wydawała się rozbawiona odkryciem.
– Nic mu nie będzie, spuści sobie trochę pary z gwizdka i wszystko wróci do normy.
– Jak to? – Ewelina się zaśmiała.
– Iwi, spójrz do lustra, jesteś atrakcyjną babką. Gdybym była siedemnastoletnim chłopakiem, na taki widok, w takim stroju, od razu bym pobiegła do kibla i zwaliła sobie konia.
– Baśka… myślisz, że Bartek onanizuje się z mojego powodu… coś ty…
– A czemu tak od jakiś trzech miesięcy polubił prysznic? Wcześniej ciężko było go zagonić, a teraz sam, bez pytania…
– Może ktoś, jakaś dziewczyna zwróciła mu uwagę…
– Chyba sama w to nie wierzysz. Nie może ciebie, to wali konia, jak każdy chłopak w jego wieku. – Barbara spojrzała na przyjaciółkę z chytrą miną i dodała: – moim zdaniem powinnaś dać mu się uwieść.
– Baśka, ale to jeszcze dzieciak!
– Jaki tam dzieciak, siedemnaście lat, prawie osiemnaście, to już mężczyzna.
– A ja mam trzydzieści dwa lata.
– I co z tego? Ja mam trzydzieści dziewięć i też pozwalam się uwieść mężczyznom. Poza tym jakoś nie zaprotestowałaś, jak rzuciłam pomysł.
– Bo mnie zaskoczyłaś.
– Ty znowu z tym zaskoczeniem, nie mów, że o tym nie myślałaś. O, zresztą jesteś doświadczona, mogłabyś nauczyć Bartka, jak wygląda prawdziwy seks, a nie ten z pornosów. Teraz młodzież nie ma pojęcia, jak to wszystko powinno wyglądać. Pięć minut i po wszystkim. A ja nie chcę, aby Bartek nabrał złych doświadczeń.
– I dlatego mam wystąpić w roli królika doświadczalnego?
– W roli mentorki. Dobrze się składa, ty lecisz na niego, on na ciebie…
– Barbara, czy ty słyszysz siebie?!!!
– Słyszę. Od czasu, gdy rozstałaś się z tym bydlakiem, co cię bił, nie byłaś z mężczyzną. Ile to już? Cztery lata. To niezdrowe. W naszym społeczeństwie jest to jeszcze trochę temat tabu, ale spójrz prawdzie w oczy. Kobieta ma takie same potrzeby seksualne jak mężczyzna.
– Radzę sobie. Mam różne zabawki – mruknęła Ewelina.
– Widziałam twoją kolekcję. Do czego niektóre służą, nawet boję się zapytać. Ale wierz mi. Plastik nie zastąpi żywego kutasa i solidnego rżnięcia.
– Ale Bartek…
– Myślisz, że jest jeszcze prawiczkiem?– wpadła w słowo Barbara. – Mylisz się, już niejedną durną małolatę napompował spermą.
– Baśka, jesteś wulgarna!
– Od kiedy to sperma jest wulgarna?
– Właściwie to chciałam powiedzieć, że Bartek jest przecież twoim synem… i nie każda jest durna.
– Każda, pamiętasz, jakie byłyśmy w wieku szesnastu lat? No co, może byłyśmy mądre? A co do Bartka, no to właśnie dobrze, czego może go nauczyć jakaś siksa? Ty to co innego, masz u niego autorytet. Ciebie posłucha.
– I z tego autorytetu łapie mnie za tyłek? Powiem ci coś jeszcze. Jakiś miesiąc temu, gdy ciebie nie było, nagle tak spojrzał na mnie…
– Z pożądaniem…
– Niech ci będzie, że z pożądaniem. Spojrzał i mówi „Ewelinka, Ewelinka, niezła z ciebie dupencja ”.
– No co, prawdę powiedział.
– Ale nie powinien tak się odzywać…
– Odezwał się, bo mu na to pozwoliłaś, chciałaś pozwolić. Założę się, że też nic nie zrobiłaś.
– Zaskoczył mnie…
– Akurat, przyznaj wreszcie, że lecisz na niego.
– Ale to twój syn!
– I właśnie dlatego wszystko do siebie pasuje. Wiesz, że on od trzech miesięcy nie przyprowadził żadnej dziewczyny? Wcześniej coraz jakąś pindę bzykał, a teraz nic. Wierz mi, pragnie ciebie, tylko jeszcze kombinuje jak cię podejść. Mogłabyś mu to ułatwić. Nic wielkiego nie musisz robić. Wystarczy, że pozwolisz mu się uwieść. I nie gadaj, że nie masz na to ochoty, bo masz.
– Baśka, nie wiem, to nie jest dobry pomysł...
– Też pozwalam się uwieść mężczyznom. Tylko ze względu na zawód, pozwalam na to wyłącznie prezesom, no ewentualnie dyrektorom generalnym – zaśmiała się Barbara.
– No tak, jesteś sekretarką. – Ewelina wpadła w ton przyjaciółki.
– I to nie byle jaką. Znam pięć języków obcych, w tym trzy perfekt, więc jestem pożądaną przez prezesów pracownicą. Dosłownie i w przenośni. Mówiłam ci już, strasznie mnie kręci, jak szef się do mnie dobiera, a jak pchnie na swoje biurko, to już koniec – roześmiała się Barbara. – Chyba dlatego wybrałam ten zawód, seks z przełożonym na wysokim stanowisku jest bardzo ekscytujący. A wiesz, dlaczego gabinety prezesów są wytłumione, zwłaszcza drzwi?
– Żeby nikt nie podsłuchał tajemnic firmowych?
– Akurat. Tym to oni za bardzo się nie przejmują. Jakie tam zresztą są tajemnice. W dziale rozwoju owszem, ale u naczelnego? Chodzi o to, aby nie było słychać jęków bzykanych przez prezesa sekretarek albo innych babek.
– Żartujesz?!
– No w tej firmie co teraz pracuję… Powiem ci tylko jeszcze, że zwykle jest tak, że jeśli prezes jest zręcznym menadżerem, to często jest słabym bzykaczem. Jak świetnym bzykaczem, to zwykle marnym prezesem. Ten teraz mój jest wyjątkiem. Świetnie zarządza firmą i jak bzyka! Szału dostaję, ale ci mówiłam. Na rozmowie kwalifikacyjnej, tak na mnie patrzył, że wiedziałam, że mnie zatrudni i nie tylko zatrudni. Po miesiącu, wieczorem, pod koniec przedłużającej się pracy nagle do mnie mówi: „Pani Barbaro, jest pani taką seksowną, pełną temperamentu kobietą, że dłużej już nie mogę”. Przycisnął do biurka, zaczął całować i macać mnie po cycku. Szeptał do ucha: „nic na to nie poradzę, muszę panią mieć”.
– I co ty na to?
– Oczywiście się opierałam. Powiedziałam: „Panie prezesie, tak nie można”.
– A on?
– Wsadził mi rękę pod służbową spódnicę i złapał za majtki. A wiesz, jaka jestem tam wrażliwa. Jak prezes mi się podoba, to wystarczy, że przytrzyma mnie kilka sekund i tak zaraz jestem podniecona, że już nie potrafię odmówić. No, może i potrafię, ale nie chcę, bo zbyt dużo taka odmowa mnie kosztuje. Muszę potem w kiblu sama dokończyć dzieło.
– Rzeczywiście, bardzo się opierałaś…
– Zaraz potem pchnął mnie tak, że tyłkiem wylądowałam na tym jego biurku. Zadarł mi wysoko spódnicę… Rany, jak mnie strasznie podnieca, gdy szef zadziera mi spódnicę! Złapał za nogi, tak że straciłam równowagę i wylądowałam na plecach z nogami w górze i to rozchylonymi. Zaraz potem poczułam, jak zrywa mi majtki… Nie uwierzysz! Pół godziny bzykał mnie na różne sposoby! Coraz to inaczej podchodził do mnie niczym wytrawny bilardzista. Obracał, jak chciał, a ja miałam orgazm, za orgazmem. To jest prawdziwy szef! – rozmarzyła się Barbara – Ostatnio w poniedziałek z samego rana mówi do mnie: „pani Barbaro, może małe ruchanko, na rozruszanie dnia”.
– I co ty na to?
– Sama zdjęłam majtki, żeby mi ich nie porwał. A „małe ruchanko”, w jego nomenklaturze oznacza co najmniej kwadrans solidnego bzykania. Taki jest.
– Niech tylko jego żona się dowie – pokręciła głową przyjaciółka.
– Wie.
– Jak to? I co? Nic???
– Wiesz, ich małżeństwo od dawna jest tylko na papierze. Każde robi, co chce.
– To dlaczego się nie rozwiodą?
– Rozwód w ich przypadku mógłby być kosztowny. Żona nie pracuje, leży tylko i pachnie. Do prac domowych mają gosposię, do pielęgnacji ogrodu, ogrodnika. Za dużo oboje mają do stracenia.
– Mimo wszystko, zdrada to zdrada.
– Iwi, mówiłam, że każde robi, co chce. Ona ma swojego bzykacza, tego ogrodnika.
– Skąd wiesz? – Ewelina zrobiła wielkie oczy.
– Pracując na takim stanowisku, jak ja, wiele się wie. Nawet trzeba. Niekumatych panienek nie przyjmują. Poza tym kilka razy byłam w willi prezesa, a właściwie posiadłości, po jakieś dokumenty. Rany, co za przystojniak! Ten ogrodnik. Postawny, opalony, ta muskulatura, sprężysty krok, szarmancki żartowniś. Testosteron kapie z niego. I ta wypukłość w krótkich spodenkach. Ma facet jaja, nie ma co! Jak go zobaczyłam, majtki omal same mi nie spadły. Iwi, wierz mi, tobie majtki spadłyby od razu!
– A jakbym była w spodniach? – Zaśmiała się Ewelina.
– Wiesz, o co mi chodzi. Lepiej nie zbliżaj się do tej posiadłości, bo jak natrafisz na ogrodnika, to niewyruchana stamtąd nie wyjdziesz. A ogrodnik to przytnie jakiś żywopłot, to wbije jakieś drzewko w pulchną ziemię, to podleje różyczkę pani prezes…
– Aż tak?
– Aż tak.
– To prezes nie może zwolnić tego ogrodnika?
– Nie może, bo to prezesowa go zatrudnia. Co prawda za pieniądze męża, ale jednak ona. Poza tym, mówiłam, mają układ, każde robi, co chce. Mnie bzyka prezes, a prezesową, ogrodnik. W przyrodzie wszystko się wyrównuje.
– Chyba nie wszyscy prezesi są tacy. – Ewelina była zaskoczona zdobytą wiedzą.
– Może nie wszyscy, ala ja takiego nie spotkałam. Każdy mnie bzykał. Chociaż był jeden… jak tylko zaczynałam. To była pierwsza moja praca. Dlatego w końcu się zwolniłam. Samo przewracanie papierków i umawianie spotkań jest nudne. Co to za szef, który nie bzyka swojej sekretarki?
– Ciamajda – rzuciła rozbawiona Ewelina.
– No tak, ciamajda – zgodziła się Barbara. – Za to bzykał inne.
– Inne?
– Babki na produkcji. Wiesz, to była taka firma, że na produkcji pracowały praktycznie same kobiety. Prezes… a nie, tam był dyrektor generalny, jak się po cichu mówiło „dyrektor generał od damskich majtek”, zarządzający zasobami kobiet. A zarządzał, wierz mi, i to jak! Tylko zarządzanie firmą marnie mu szło.
– To jak zarządzał? – Ewelina połknęła haczyk.
– Firmą, czy kobietami?
– Kobietami, no mów.
– Przychodził na produkcję, przyglądał się pracującym paniom, i wkrótce którąś wzywał do swojego gabinetu. Jak z niego wychodziła, to już bez majtek.
– Jak to… dlaczego bez majtek?
– A widzisz, dyrektor miał taki zwyczaj, że każdej zaliczonej babce, jako trofeum, zabierał majtki. Trzymał je w szafie pancernej. Krążyły plotki, że nic tam więcej się nie mieści, bo cała jest wypchana damskimi majtkami. Widziałam, co jest w tej szafie. To gruba przesada, że cała jest wypchana, ale kolekcja imponująca. Wszystkie rodzaje, kolory i wzory. Od stringów po reformy.
– Były reformy???
– W zimie na pakowalni było chłodno, bo to był zarazem magazyn buforowy, skąd towar zaraz szedł dalej, to kobiety cieplej się ubierały.
– Tylko nie rozumiem, one tak potulnie się godziły? Żadna się nie przeciwstawiła? Na pewno, przynajmniej niektóre miały mężów, i co? Może bały się zwolnienia?
– Zwolnienia nie musiały się bać, prędzej rozwolnienia na fabrycznej stołówce, cha, cha. Żarcie było kiepskie, ale dało się wytrzymać. Tylko surówki były dobre i duże porcje. Pewnie któraś tam mu odmówiła, ale chętnych nie brakowało, bo dyrektor płacił premie. Poza tym krążyły legendy, o mistrzowskich wyczynach dyrektora. Ponoć potrafił swoim kutasem kobitkę doprowadzić do szaleństwa, niektóre mdlały, wręcz dostawały spazmów z rozkoszy. Nie wiem ile w tym prawdy, ale takie plotki nie biorą się znikąd. Poniektóre tak się darły, że mimo dźwiękoszczelnych drzwi co nieco było słychać. Zresztą wybierał tylko te mniej lub bardziej zaniedbane. Te zadbane, wymalowane, omijał. Po takiej od razu było widać, że ma swojego solidnego bzykacza i dyrektorski kutas już jej tam nie będzie pasował. Te zaniedbane miewały życie seksualne w rozsypce, a często życie w ogóle również. Mąż pijak albo bez pracy, zarobki kiepskie, a potrzeby są. A dyrektor działał zwykle w systemie miesięcznym – Barbara wzięła łyka herbaty.
– W systemie miesięcznym?
– Brał sobie babkę na miesiąc i płacił premię równą jej miesięcznym zarobkom, czyli dostawała podwójną wypłatę. Kasa nie do pogardzenia. Minus oczywiście koszty majtek. O, jedna to sprytnie się urządziła. Pewnego razu widzę, a do dyrektora przychodzi taka chuda i blada dziewczynka, szesnastolatka, ale z figury bardziej wyglądała na czternaście, piętnaście, taka drobniutka. Ponoć chciała zatrudnić się na wakacje, jako pomoc do sprzątania, porządkowania i takich tam prostych prac, aby pomóc finansowo mamie. Okazało się, że to córka jednej babki z produkcji, którą kilka dni wcześniej dyrektor zaprosił na „rozmowę”.
– Raczej na jęki – uśmiechnęła się Ewelina.
– O to, to. Panienka ubrana oczywiście modnie, w czarnych leginsach, tylko majtki miała zwykłe, figi, bo odznaczały się jej na tyłku. Weszła do gabinetu dyrektora, po pół godziny wyszła, ale już z zaróżowioną twarzyczką i bez śladu odznaczających się wcześniej na tyłku majtek.
– Dyrektor ją…
– A jak, skoro przy wejściu miała, a przy wyjściu nie miała majtek, to na sto procent została bzyknięta. I tak przychodziła regularnie, blada i wychodziła zaróżowiona. Na przemian z mamusią. A trzy pensje leciały. Za pracę, premia dla mamy i trzecia wypłata, za „sprzątającą” córeczkę.
– Nieźle się ustawił, cwaniaczek. Dwie naraz.
– No, obróci się na lewy bok i może zamoczyć w mamusi, obróci się na prawy bok i może zamoczyć w córeczce.
– Myślisz, że robili to w trójkącie? – Ewelina zrobiła duże oczy.
– Nie wiem, ale wcale bym się nie zdziwiła.
– Ale żeby tak wykorzystywać nastolatkę?
– Trzy pensje. A i młoda na pewno miała z tego przyjemność. Nie byłaby taka zaróżowiona i zadowolona, wychodząc. Poza tym dyrektor takie młodociane pindy zaliczał hurtem.
– Baśka, co ty wygadujesz?!
– Jak przychodził okres praktyk zawodowych, to pojawiały się panienki z zawodówki. A w zawodówce wszystkie dziewczęta wiedzą, że w tej firmie praktyki zalicza się na leżąco. Wiele z tych panienek ma dwie lewe ręce do pracy. Znalazły się w tej szkole przez przypadek, bo gdzie indziej się nie dostały. Ponieważ liczba miejsc na praktyce jest ograniczona, to te bardziej obrotne wręcz biły się o miejsce w tej firmie. Tak że już trafiały w większości te zdecydowane zaliczyć praktykę „na leżąco”. Trafiały też dwie, trzy, które rzeczywiście miały dryg do tej pracy i chciały pracować. Tych dyrektor nie ruszał. Najwyżej śledził postępy w nauce i jak taka ukończyła szkołę z dobrym wynikiem, to zaraz proponował jej pracę.
– I wtedy już mogła zostać zaliczona przez dyrektora – zaśmiała się Ewelina.
– Wtedy tak – wtórowała jej śmiechem Barbara – jak będzie chciała sobie dorobić do pensji. Przymusu nie ma.
– I co z tymi praktykantkami?
– Młodocianymi praktykantkami. Wyobraź sobie, że już pierwszego dnia, wszystkie, ale to wszystkie co do jednej, nawet te, które chcą pracować i nie zamierzają zaliczać tyłkiem praktyk, przychodziły do firmy z zapasowymi majtkami.
– No ale, które nie zamierzały dawać dupy, to po co?
– Nie wiem. Może bały się, że jeśli odmówią dyrektorowi, to nie zaliczą praktyk, a chciały w tym zawodzie pracować. Chociaż nie było się czego bać. Każda dziewczyna, która pracuje, się stara, zawsze miała zaliczoną praktykę normalnym trybem. Kombinowały tylko te, które miały dwie lewe ręce do pracy.
– Tylko co tu można kombinować?
– A można i to sporo. Dopóki dyrektor nie zaliczy takiej panienki, musi pracować jak wszystkie. A nie musi każdej i niekoniecznie na początku praktyk. Może w środku. A przecież taka lala nie jest stworzona w swoim mniemaniu do pracy. Sama widziałam. Szłam z dyrektorem korytarzem, a naprzeciwko idzie taka pinda, w czarnej obcisłej bluzeczce i ciemnobeżowej, rozkloszowanej spódniczce do połowy ud. Zatrzymuje się, uśmiecha do dyrektora i nagle zadziera z przodu tę spódniczkę, tak że widać jej białe majtki z czarnym napisem… wiesz jakim?
– No mów, jestem ciekawa.
– Dużymi literami „Fuck me” i mniejszą czcionką „I'm ready”.
– Coś ty?! Żartujesz… i co zrobił? Ciekawe gdzie kupiła takie majtki???
– Zaprosił panienkę do swojego gabinetu na rozmowę dyscyplinującą. Widziałam te majtki z tym napisem w jego szafie pancernej. A kupić, pewnie nigdzie nie kupiła. Sama zrobiła nadruk na białych. W zawodówce uczą takich rzeczy, mają nawet maszyny do robienia nadruku na odzieży.
– Spryciara, no, no.
– Aha. – Barbara rzuciła koleżance rozbawione spojrzenie. – A inna, tego nie widziałam, ale koleżanka mi mówiła. Panienkę nawet kojarzyłam, bo miała specyficzny sposób ubierania. Zawsze na biało. Włosy za to miała prawie czarne i co ciekawe, na przekór modzie dość krótkie.
– Taki „niewinny aniołeczek”.
– Noo… dobrze zbudowana. Szerokie biodra, spore piersi, wysoka, ale co do imażu, to chyba trafnie zauważyłaś, kreowała się na cnotliwe niewiniątko, ale kipiące seksapilem.
– A niewiniątka pociągają mężczyzn.
– No… schrupać taką cnotkę, która nie wie, co się z nią dzieje i nie potrafi odmówić. Prawda, jej tyłek mógł przysłonić świat niejednemu nawet dorosłemu mężczyźnie.
– Taki duży?!
– Cha, cha, co za faux pas… miałam na myśli taki seksi. – Barbara spojrzała na Ewelinę rozbawiona, po krótkiej chwili kontynuując: – I ta koleżanka mówiła, że idą z dyrektorem, a ta stoi przy maszynie, bo nie będzie przecież pracować, mogłaby się pobrudzić. Biała solidnie opinająca cycki bluzeczka i białe skąpe spodenki, tak obcisłe, że omal nie zgniotą jej tyłka. Gdy tylko spostrzegła dyrektora, uśmiechnęła się słodko i wypinając nieco do przodu biodra, przejechała palcami po rozporku tych spodenek. Od dołu do guziczka, przeginając go w bok, jakby chciała odpiąć.
– Zasugerowała, że jest już gotowa na zaliczenie – zaśmiała się Ewelina.
– O to, to! Jak myślisz, co zrobił dyrektor?
– Pewnie zaprosił ją do gabinetu na rozmowę dyscyplinującą – ponownie zaśmiała się Ewelina.
– Zgadłaś! Pomimo dźwiękoszczelnych drzwi co nieco było słychać, tak gówniara się darła. Podobno miała na sobie czarne stringi, które oczywiście padły łupem bzykacza na stanowisku. To właściwie nawet by się zgadzało. Na zewnątrz panienka-aniołeczek, a pod spodem diabełek.
– Raczej diablica.
– Nie… na diablicę, to ona była za głupia – zastanowiła się Barbara. – Pracownicom tylko za pierwszym razem zabierał majtki, w końcu za dużo nie zarabiały, ale tym siksom, fakt, że sporadycznie, ale jednak się zdarzało, że zabierał trzy i cztery razy.
– Wiesz, to jednak świnia. Rozumiem, że same mu pchały się do łóżka, ale tak wykorzystywać wiele razy?
– Czy ja wiem? Jak dyrektor orientował się, że to taka panienka, którą głowa nigdy nie boli, to czemu nie miał korzystać z okazji? Świeżynka to jednak gratka dla podstarzałego faceta. A potem takie chwaliły się przed koleżankami, że straciły już trzy, cztery pary majtek, a tamte zazdrościły.
– A niby czego? – zdziwiła się Ewelina.
– Młode, to durne, prawda? Dlatego jesteś mi potrzebna. Niepokoję się, że Bartek może nabrać złych nawyków w stosunku do dziewcząt, a ja chciałabym, aby stał się wirtuozem w dogadzaniu kobietom. I ty mogłabyś go tej wirtuozerii nauczyć. Akurat dobrze się składa. On leci na ciebie i ty na niego. Nie może być lepiej.
– Daj spokój – Ewelina na moment zacisnęła uda. – Jestem za stara dla niego, a poza tym się powtarzasz.
– Skoro złapał cię za dupę, to nie jesteś.
– Na pewno doskonale poradzi sobie beze mnie. – mruknęła Ewelina, jednak z delikatnym akcentem podniecenia w głosie.
– Tak? To posłuchaj. To było jeszcze wczesną jesienią. Spojrzałam tak przypadkiem przez okno, a tu mój syn rozmawia z tą długowłosą naszą miejscową podwórkową pięknością, co to zawsze stado chłopaków za nią się kręci.
– A wiem, wiem, to ta… jak jej… Julia?
– Julita.
– Aha… Julita… no proszę.
– No i ta Julita o czymś rozmawia z moim synem, ale żeby tylko rozmawiała! Cały czas tylko się kryguje. Coraz odrzuca włosy do tyłu, potrząsając głową jak niesforna klacz. Było chłodno, więc miała na sobie kurteczkę i co chwila odsuwa poły tej kurtki i wypina w kierunku Bartka biust. Niemal pod oczy wstawiała mu te swoje cycki. Aż dziwię się, że Bartek nic nie zrobił. Gdybym była chłopakiem, to zaraz bym złapała ją za te cyce i wytarmosiła!
– Taka zalotnica – podsumowała Ewelina.
– Ano taka. A jak myślisz, dlaczego tylu za nią gania? Wie doskonale, jak uwieść chłopaka, który się jej podoba. Tylko że… Posłuchaj. Parę dni później zaprosił ją do domu, jak mnie nie było. Lało wtedy przez cały dzień. Nie zdziwiłabym się, gdyby zrobiła z siebie taką zmokłą bidulkę. A Bartek dał się nabrać. Pożałował biedaczki i zaprosił do domu. Przez pierwsze pół godziny nic ciekawego się nie działo. Oboje siedzieli na łóżku i tylko coś tam pykali na smartfonach, czasami coś do siebie mówiąc. Aż tu w pewnym momencie Julita spojrzała znad smartfona na mojego syna i mówi tym swoim słodziutkim głosikiem i z uśmiechem: „Barteeek”. Ten spojrzał na nią, a ona oczywiście wtedy zalotnie odrzuciła włosy do tyłu, machając główką i kontynuowała tym swoim głosikiem: „Chciałbyś mnie zerżnąć?”.
– Żartujesz!? Tak powiedziała?
– Dokładnie tak, „zerżnąć”.
– Romantyczna laska – z przekąsem rzuciła Ewelina.
– Jeszcze jak! – Uśmiechnęła się Barbara.
– I co na to Bartek – zaciekawiła się Ewelina.
Barbara spojrzała na nią z politowaniem.
– Głupio pytam – zreflektowała się przyjaciółka. – jaki chłopak by nie chciał.
– Otóż to. Gdy tylko usłyszała od Bartka „jasne”, poderwała się z łóżka, szybciutko rozpięła spodnie i zsunęła poniżej kolan razem z majtkami, by było szybciej. Oczywiście zgodnie z obecną modą, cipkę miała gładką, jak pupa niemowlaka. Ani jednego włoska. Przyznam ci się, że nie rozumiem tej dzisiejszej mody. Przecież włosy łonowe to ważny atrybut kobiecości. Kobiety zdolne do seksu i urodzenia dziecka mają włosy łonowe, nie mają tylko dziewczynki, które nie są zdolne do tego. Pokazując mężczyźnie futerko, mówisz „Jestem kobietą, jestem gotowa na wszystko”. Nie wiem, czemu dziewczyny teraz tak robią. Podświadomie nie chcą być dorosłe?
– Albo za dużo oglądają pornosów – wtrąciła Ewelina.
– Całkiem możliwe – zgodziła się Barbara.
– No ale dokończ. Zostawiłaś Julitę ze spuszczonymi spodniami…
– Zaciekawiło cię to – przekomarzała się Barbara.
– Pewnie, no mów.
– Zaraz jak zsunęła spodnie z majtkami, oparła się rękami o brzeg łóżka i wypięła goły tyłek. Bartka chyba trochę ta sytuacja zaskoczyła, bo dziewczyna zaraz powiedziała: „Szybciej, bo się rozmyślę”.
– I co zrobił Bartek – rzuciła podekscytowana Ewelina.
– No co, stanął za nią, zdjął, co trzeba i zerżnął gówniarę. Tak właśnie, zerżnął. Tylko tyłek laleczce podskakiwał. No i trochę sobie pojęczała, właśnie jak na pornosach. Jakieś pięć minut i już oboje siedzą i pykają w smartfony jak gdyby nigdy nic. I sama powiedz: czego taka gówniara może nauczyć mojego syna? Że dziewczyna to tylko taki materac do bzyknięcia, jak jest ochota? Wybacz, ale to chyba nie o to w seksie chodzi.
– A w każdym razie nie tylko – zaśmiała się Ewelina. – Tak, zdecydowanie romantyczka – kontynuowała przez śmiech. – Ale co, tak ją przeleciał bez zabezpieczenia? – zdziwiła się.
– No nie, wcześniej wyciągnął z portfela gumkę. Pełny profesjonalizm, żebyś wiedziała!
– Baśka, tylko skąd to wszystko wiesz? Bartek ci się zwierza ze szczegółami, ze swoich podbojów???
– A gdzież tam! Jemu się wydaje, że ja jeszcze myślę, że jest prawiczkiem, cha, cha. Po prostu zainstalowałam w jego pokoju kamerkę.
– Baśka, zwariowałaś???! Tak nie można! Podglądasz syna bez jego wiedzy??? To chyba nawet nielegalne…
– Oj tam. Może i nie można, ale martwię się o niego. Wiesz, ile w naszym świecie czyha pokus na młodego chłopaka? Łatwo może zrobić jakąś głupotę, a konsekwencje mogą być poważne. Muszę wiedzieć, co robi.
– Ale mimo wszystko, tak nie można…
– Zobaczymy, co powiesz, jak sama będziesz miała dorastającą latorośl i ta zacznie ciągać się z chłopakami albo dziewczynami, zależnie. Poza tym wykosztowałam się na tę kamerkę. Nie chciałam jakiegoś badziewia. No muszę ci powiedzieć, że obraz ekstra i dźwięk też. Wszystko dobrze słychać. Wracając do tematu, czego taka Julita i jej podobne mogą nauczyć Bartka? Tylko złych manier. A ty mogłabyś mu uświadomić, jak właściwie dogodzić kobiecie. I przy tobie nie wpadnie w żadne tarapaty, jak z jakąś nieletnią puszczalską.
– Rany, Baśka, czemu tak źle myślisz o dziewczętach?
– A czemu źle? I chłopak i dziewczyna muszą się wyszumieć w młodości, to nic złego. Tylko przez brak doświadczenia mogą popaść w różne tarapaty, sama wiesz o tym. A ja chciałabym uchronić syna przed takimi niespodziankami. O, weźmy na przykład tą taką blondyneczkę z twojej klatki, z parteru.
– Tę Dorotkę? Przecież to taka cichutka i spokojna dziewczynka… i ma dopiero piętnaście lat, może szesnaście.
– Aha, kolejny niewinny aniołeczek. Tylko w niczym nie przypomina tej Dorotki z krainy Oz.
– No pewnie, przecież to bajka, a dziewczyna ładna i miła.
– To posłuchaj innej bajki. Ona ma, albo raczej miała problemy w szkole z przedmiotami ścisłymi. Głównie z chemią i fizyką. A Bartek, wiesz, jest bystrzakiem, tylko nieskorym do pomocy, więc się zdziwiłam. Okazało się jednak, że rodzice Dorotki dają jej pieniądze na te korepetycje.
– To się wyjaśniło. Cwaniak z tego twojego Bartka. Dużo się nie napracuje, a kasa leci. I dziewczyna fajna.
– Tak myślałam na początku... – Barbara zawiesiła głos, znacząco spoglądając na przyjaciółkę.
– No dobrze, mów. – Ewelina nie wytrzymała. – Jak znam ciebie, gdzieś jest podwójne dno – dodała zaintrygowana.
– Jest. – Barbara odrzekła tajemniczo. – sama nie od razu się zorientowałam, bo przychodziła do Bartka na te lekcje ze swoim młodszym bratem, sześciolatkiem, bodajże. Któregoś razu tak z ciekawości postanowiłam przyjrzeć się tym ich lekcjom…
– I co? – Ewelina ledwo mogła usiedzieć z ciekawości.
– Na początku nic. Korepetycje jak korepetycje. Młodszy brat tej dziewczyny coś tam sobie rysował na kartce w jakimś bloku rysunkowym, a oni się uczyli. W pewnym momencie Dorotka spojrzała uważnie na swojego brata, ten nadal coś bazgrał, więc ta myk! Pod stół. Myślałam, że coś jej spadło, ale nie. Wyobraź sobie, rozpięła rozporek Bartkowi, wyciągnęła na wierzch, wiesz, co i szybko ręcznie postawiła.
– Nie żartuj??? Zrobiła mu laskę?
– Żeby tylko laskę. Mogę ci pokazać nagranie, jak nie wierzysz, ale zaraz wzięła do buzi i zaczęła robić mojemu synowi loda! I to jak! Nie tam troszeczkę sobie polizała, brała całego do buzi, Tylko ta jej główka z blond-włosami skakała, jak u zawodowej prostytutki.
– Zrobiła do końca czy przerwała? – odezwała się Barbara, zaciskając przy tym uda.
– Wyobraź sobie: do samiutkiego końca.
– Połknęła?
– Wszyściutko! I jeszcze bezczelnie się oblizała!
– Ja cię nie mogę! Piętnaście lat i taka spryciara!
– No, tylko że to było rok temu…
– To jeszcze miała czternaście lat??? Fakt, że dziewczyna już rok temu była taka dojrzała fizycznie, ale to chyba nielegalne… i nic nie zrobiłaś?
– Już piętnaście, chociaż ledwo, i co miałam zrobić? Zdradziłabym się, że podglądam syna. Gdyby Bartek ją bzykał, to pewnie coś bym musiała zrobić, ale nie. Na szczęście aż tak go nie zaślepiła, a może sama nie chciała. Podejrzewam, że była to jej inicjatywa. Rodzice dawali pieniądze na korepetycje, ale panienka pewnie uznała, że jej bardziej się przydadzą, jakoś jednak zapłacić musiała…
– No, no, to sprytna bestyjka… kto by pomyślał… taka cichutka…
– Żebyś wiedziała, cicha woda brzegi rwie. Te ciche są najgorsze, cha, cha, ale nie tylko te ciche, cha, cha.
– Widzę, że jeszcze coś masz w zanadrzu...
– No mam… ale nie wiem, czy chcesz słuchać… – zawiesiła głos Barbara, wyraźnie przy tym się krygując.
– Jak zaczęłaś, to mów! – Nie wytrzymała napięcia przyjaciółka.
– Wiesz, naprzeciwko mnie mieszka taka babka. Jakieś półtora roku temu wprowadziła się do niej siostra.
– Widziałam. Ile ona ma lat?
– Dwadzieścia cztery. Jeszcze studentka. Ale jaka kokietka, nie uwierzysz! Zawsze super modnie ubrana. Jak tylko jakiś chłopak czy facet jej się podoba, to zaraz zaczyna się wdzięczyć, kręcić tyłkiem, rzucać zalotne powłóczyste spojrzenia...
– Lubi być w centrum uwagi.
– O to, to! No i nic dziwnego, że Bartka też zaczęła kusić. A że młody chłopak, do dał się złapać na jej lep. Na podwórku, na korytarzu, obłapiał ją, próbował pocałować, parę razy ponoć mu się udało. Tylko że dziewczyna chciała być wyłącznie adorowana, taki charakter, z pewnością kręciło ją, że młody chłopak się do niej dobiera, ale na nic więcej nie miała ochoty. Do czasu.
– Hi, hi, czyli jednak coś się stało – przerwała podniecona opowieścią Ewelina.
– No wiesz, prawie rok Bartek robił podchody. Jak to się mówi, drążył, drążył, aż wydrążył. My kobiety tak mamy – westchnęła Barbara – jak facet nam się podoba i jest cierpliwy, to wcześniej czy później ulegniemy. Choćby po to, aby dał nam spokój.
Obie panie natychmiast głośno się zaśmiały.
– A... na czym to ja skończyłam... Aha, jak mówiłam, Bartek nie dawał za wygraną i któregoś dnia panna dała się namówić na odwiedziny u nas. To znaczy, mnie nie było wtedy. Zaprosił do pokoju. Panna w takiej szarej ze wstawkami sportowej bluzie i też szarych leginsach. Nalał pannie i sobie wina do kielicha, a ta, wyobraź sobie, wypiła jak mineralną. Duszkiem. Bartek też skosztował. Oczywiście panna ani na chwilę nie przestawała się wdzięczyć.
– Baśka! Ty pozwalasz Bartkowi pić alkohol?!
– Oficjalnie nie. Tylko że filmik oglądałam po fakcie, a poza tym wtedy miał już siedemnaście lat. Pominę, co było dalej, bo jak to chłopak, zaczął przed panną puszyć się niczym paw. Ciekawiej zrobiło się potem.
– Co się stało?
– W międzyczasie obłapiał ją, próbując nawet pocałować w usta, ale panna zręcznie mu się wyślizgiwała. Oczywiście chichocząc przy tym i wyraźnie zachęcając Bartka do dalszej zabawy. Nie muszę ci chyba mówić, jak taka erotyczna zabawa działa na faceta, co dopiero na młodego chłopaka. Ganiał ją po całym pokoju. Widocznie panna tak nakręciła go, że w pewnym momencie przycisnął ją do drzwi od pokoju, aż te z łomotem się zamknęły, bo były niedomknięte. Tak huknęło, że przestraszyłam się, że szyba wypadnie, ale na szczęście nie. I gdy tak trzymał ją przyciśniętą ramieniem o tak, poniżej cycków – Barbara pokazała ręką, jak to wyglądało – drugą wsadził jej między nogi. Właściwie, to wyglądało, że wręcz wbił się między jej uda, aż panna głośno krzyknęła. Zaczęła się wyrywać, trochę wierzgać, nawet coś jęknęła „Bartek puszczaj”, ale przecież nie po to ją złapał, aby teraz puścić.
– Na pewno – przytaknęła rozbawiana Ewelina.
– Bartek zaraz zamknął jej usta pocałunkiem, coś tam jeszcze mruczała, ale przez pocałunek nie wiadomo, o co jej chodziło. Jedną ręką przyciskał ją do drzwi, a drugą intensywnie pieścił po cipce, na razie przez spodnie. Pannie widać, że zaczęło robić się coraz przyjemniej, bo przestawała się wyrywać…
– Nie próbowała chociaż wyciągnąć jego ręki spomiędzy ud?
– No popatrz, jakoś nie. Widocznie zapomniała. – Obie panie ponownie się roześmiały, po czym Barbara wznowiła relację z wydarzenia. – W końcu zupełnie przestała się wyrywać i nawet sama aktywnie włączyła się w akt pocałunku. Wtedy Bartek ją puścił i sięgnął pod tą jej bluzę, wsadzając ręce za plecy. Domyśliłam się, że chce rozpiąć jej stanik, a ta tylko przestępowała z nogi na nogę, jakby nie mogła się doczekać, co dalej. Powiem ci, że Bartek błyskawicznie uporał się z zapięciem, po czym gwałtownie zadarł wysoko bluzę, po drodze razem ze stanikiem, aż w pewnym momencie wyskoczyły jak na sprężynie, oba jej kobiece atuty. Przyznaję, mocne atuty. I zaczął je miętosić i lizać. A panna już tylko zmysłowo pojękiwała. Kto wie, nie widać było dobrze na ujęciu z mojej kamerki, ale możliwe, że nawet jej przygryzał sutki, bo od czasu wyrywał się jej dłuższy i głośniejszy jęk, aż poruszała biodrami. – Barbara zamilkła.
– I co? Na tym się skończyło? – zdziwiła się Ewelina.
– A gdzie tam! – machnęła ręką – daj mi się tylko napić herbaty. – Po paru łykach kontynuowała: – Trochę pobawił się jej cyckami, a gdy dziewczyna była już pewnie całkowicie rozgrzana, znowu bez ostrzeżenia, ściągnął jej tak do kolan spodnie, a wiesz, to leginsy, to nie miał z tym problemu, razem z majtkami… A może nie miała majtek? – zastanowiła się Barbara, milknąc.
– I co ona zrobiła?
– Zachichotała. Bartek pociągnął ją, a że miała spętane spodniami nogi, to z głośnym piskiem straciła równowagę…
– Rymsła na podłogę?! – wpadła w słowo Ewelina.
– A gdzie tam! Bartek złapał ją po rycersku i ostrożnie położył na dywanie. Oczywiście na plecach. Ściągnął całkowicie leginsy, a w tym czasie górną garderobę ona sama. Już wówczas było widać słusznej wielkości wybrzuszenie w spodniach mojego chłopaka. – Powiedziała to ostatnie zdanie z taką intonacją i takim spojrzeniem, że można było odnieść wrażenie, iż zachwala Ewelinie właśnie te walory swojego syna.
– Chyba wiem, co było dalej, ale daj mi trochę czasu, bo muszę na siku.
– Biegnij i nie śpiesz się, mamy czas – Barbara spojrzała z chytrym uśmieszkiem – możesz sobie w łazience zrobić dobrze – prychnęła śmiechem na koniec.
– Baśka, nie wydurniaj się! – Ewelina udała oburzoną.
– Tylko nie jęcz za głośno – rzuciła z rozbawieniem za znikającą za drzwiami przyjaciółką.
– Dobrze się domyślasz – kończyła opowieść Barbara po powrocie koleżanki. – Ściągnął spodnie i rzucił się na leżącą dziewczynę. Zaraz wbił się w nią, aż ta głośno krzyknęła, wypinając nieco dupę...
– Była jeszcze dziewicą? – zdziwiła się Ewelina.
– Taka kokietka? Nie sądzę. Wrzasnęła na pewno dla efektu, bo potem z każdym mocnym pchnięciem Bartka, to jęczała zmysłowo, to popiskiwała, to pokrzykiwała, to stękała… Cały repertuar dźwięków, ale widać było, że na koniec dostała orgazmu. A jaka była zadowolona, gdy się żegnali, jak się miziali…
– Skoro miała orgazm, to nic dziwnego, że była zadowolona. – stwierdziła Ewelina głosem oczywistej oczywistości.
– I napompowana spermą.
– Baśka, znowu stajesz się wulgarna!
– Już ci mówiłam, od kiedy to sperma jest wulgarna?
– Zaraz, to on tak bez prezerwatywy?
– Zgadza się, ale przyglądając się dziewczynie, dostrzegłam na ramieniu plasterek…
– Może się skaleczyła albo rzuca palenie?
– E tam, potrafię odróżnić plaster na skaleczenie od antykoncepcyjnego. A ona nie pali. Już siostra dałaby jej wycisk. A z tą jej starszą siostrą też były cyrki – Barbara zrobiła wielkie oczy. – Zaraz ci powiem, tylko przyniosę trochę ciasta, bo chyba szybko się nie wypogodzi.
– Ta z wielkim biustem? Ty, ale ona chyba jest w moim wieku – spytała Ewelina, gdy Barbara wróciła z aromatycznym ciastem.
– No… mniej więcej, chyba właśnie strzeliła jej trzydziestka, bo niedawno było u niej hucznie.
– Kojarzę ją, bo widuję w parku, jak często biega w moro, czy bojówkach albo jak to tam teraz się nazywa. Nie śledzę dokładnie tej militarnej mody. Nawet jak była ulewa, to biegała. Ja już bym nie wyszła.
– No, powiem ci, że z tym moro, to chyba nie przypadek…
– A co?
– Ona robi w komandosach. Dlatego ma takie krótkie włosy.
– Żartujesz?! Babka jest komandosem? I to z takim biustem?
– Oj tam, to, że duży biust, to nie znaczy, że zaraz ma pracować w burdelu… przepraszam, w agencji towarzyskiej – zaśmiała się Barbara.
– Ale babka komandosem? I Bartek ją uwiódł?
– Podobno jest bardzo dobra w sztukach walki wręcz. Jak mówią, żaden facet jeszcze jej nie powalił na matę, przynajmniej na ćwiczeniach. Za to ona rzuca tymi swoimi kolegami z pracy jak lalkami. Taka jest, widzisz.
– I Bartek ją uwiódł? – ponowiła pytanie przyjaciółka.
– Coś mi mówi, że było odwrotnie, ale posłuchaj. Nie miałam pojęcia, że oni tam ze sobą, dopóki nie zobaczyłam filmiku. I to widać było, że nie pierwszy raz.
– Co ty nie powiesz?
– Jak weszli do pokoju, już miała z tyłu skrępowane ręce kajdankami. Pewnie Bartek założył jej te kajdanki w przedpokoju. Ona oczywiście od stóp do głowy w moro. Wyobraź sobie, że zaraz rozebrał się do naga i mówi do niej:
– No, przegrałaś. Teraz jesteś moim jeńcem i zrobisz wszystko, co ci każę. Zaraz się zabawimy.
– Pierdol się! – zaraz wrzasnęła hardo do Bartka – Nigdy ci nie ulegnę. Nie ma takiej siły, nie zmusisz mnie!
No to Bartek zaczął ją rozbierać. Na chwilę musiał rozpiąć kajdanki, aby zdjąć z niej ciuchy, ale skuł ponownie. I babka zaraz była naga, ale dalej stoi, w lekkim rozkroku, jakby była ubrana, z butną miną.
– Złamię cię i to szybko. Zaraz będziesz robiła potulnie wszystko, co ci rozkażę! – twardo rzucił Bartek z bliska prosto w jej twarz.
– Niedoczekanie – warknęła.
No to Bartek bach!, ją po cycku, aż się zamajtał. Ta nic, tylko ironicznie się uśmiechnęła. Ten bach, bach, zaczął ją, no po prostu walić po tych wielkich cycach, aż tylko na boki skakały! Widziałam, że już zaczęły się robić czerwone od tego lania, a ta nic! Nawet nie krzyknęła czy jęknęła! To Bartek złapał ją z tyłu za te skute ręce, czy tam za ten łańcuch od kajdanek i tak ją pchnął, że ta poleciała na łóżko, ale tak, że tu piersiami na łóżko, a nogi na dole. Tak klęczała. Myślałam, że teraz dopadnie ją od tyłu i bzyknie, jak przystało na napalonego małolata. A wiesz, co on zrobił?
– No mów!
– Normalnie kolanem tak na plecy, docisnął ją do łóżka, widać, że mocno, bo aż się ugięło i zaczął ręką walić ją po dupie.
– Żartujesz?! Dorosłą kobietę bił po gołym tyłku? I co ona na to?
– Bił… Walił ją naprawdę mocno, to w jeden to po chwili w drugi pośladek, aż mnie od samego tego oglądania ręka rozbolała. A co ona na to? Wyobraź sobie, że nawet nie pisnęła. Ja to już bym darła się wniebogłosy, a ona nic! Nie było na ujęciu widać, bo Bartek zasłaniał, ale później było widać zaczerwienienia na obu jej półdupkach. W końcu chyba się zmęczył, bo szarpnął ją i naprawdę brutalnie postawił na nogi. A ta kpiąco:
– Widzisz, nic-mi-nie-zro-bisz – przesylabizowała. – Nie złamiesz mnie. Nie ma takiej opcji!
– No to zaraz się przekonamy, jaka jesteś twarda. – Bartek, powiem ci, wydawał się w tym momencie pewny siebie.
– Co zrobił? – zapytała Ewelina, bo koleżanka zawiesiła głos; wyraźnie wciągnęła ją ta opowieść.
– Podszedł do swoich spodni i wyciągnął pasek. Myślałam, że dalej będzie ją lał po dupie, a on wiesz, co zrobił?…
– No, co?
– Zamachnął się i przyłożył jej między uda, prosto w cipkę.
– O jejciu! – Ewelina mocno zacisnęła dłonie na udach w pobliżu krocza.
– No też syknęłam, jak to zobaczyłam, ale bez obaw nie uderzył jej mocno. Niemniej babkę na pewno zabolało, bo trochę się skrzywiła. Padła na kolana i zajęczała:
– Dobrze, zgadzam się na wszystko, dłużej nie wytrzymam. Masz mnie.
– Trafił w jej słaby punkt… właściwie każdej kobiety.
– Słaby albo mocny, zależy od sytuacji. – Rozbawiona Barbara spojrzała na przyjaciółkę.
– Tu się nie ma co śmiać – burknęła Ewelina – Kiedyś na rowerze spadłam z siodełka i uderzyłam się częścią intymną w ramę. Dłuższy czas nie mogłam złapać tchu, tak bolało.
– Iwi, w tym wszystkim było więcej teatralnej gry niż bólu. Słuchaj dalej:
– Będziesz mi posłuszna i uległa?! – Bartek stał się pewny siebie, aż potrząsnął pasem przed twarzą nagiej komandoski.
– Tak, będę posłuszna i uległa – odpowiedziała cicho.
– Podszedł do niej ze stojącym kutasem, złapał się za niego i potrząsając przed jej twarzą, warknął:
– Bierz do buzi, szmato! Tylko rób jak zawodowa dziwka, bo przypierdolę!
– O rany… i co zrobiła?
– A jak myślisz Iwi? Wzięła do buzi i zaczęła robić loda jak zawodowa… Długo nie trwało, bo przerwał, podniósł ją, a pamiętaj, że ona cały czas miała ręce skute na plecach, i powiem, że dość brutalnie złapał ją za cipkę, aż jęknęła. Może jęknęła bardziej z przyjemności? Tak na dobrą sprawę, to bardziej złapał ją za futerko, bo włosy łonowe ma chyba bujniejsze niż na głowie. Maca ją, a ja widzę, że normalnie robi jej palcówkę, a ta już odpływa! Jak tylko zaczęła pojękiwać, co nie trwało długo, szarpnął ją i rzucił ponownie na łóżko, ale tym razem na plecy. Zadarł jej nogi i mocno wbił się w kobietę aż po same jądra, aż ta głośno jęknęła i zwyczajnie zaczął ją bzykać. Nie masz pojęcia, jak babka zaczęła się wydzierać i pod koniec wiercić. Jeśli sąsiedzi byli w domach, to mieli koncert! Żadna z panienek, jaką bzykał, nie była taka głośna.
– Musiało być jej naprawdę dobrze – odezwała się Ewelina, jak by mogło się wydawać, z nutą zazdrości.
– Ba! – rzuciła Barbara z niejaką dumą w głosie – przecież to mój syn. Mówi się, że są kobiety, które przeżywają orgazm pół minuty albo dłużej. I powiem ci, że jak ta doszła, to trzymało ją naprawdę jakieś pół minuty! Pierwszy raz coś takiego widziałam na własne oczy, mówię ci! Po wszystkim leżała bez siły i tylko dyszała, kompletnie rozłożona na łopatki tym seksem.
– I co dalej?
– Nic. Rozkuł ją, ubrała się, trochę się pomiziali i babka wyszła.
– No popatrz, takie rzeczy… Zaliczył obie siostrzyczki.
– Bywa, że siostry mają podobne upodobania, co do mężczyzn.
– I pomyśleć, że żaden mężczyzna nie rzucił jej na kolana, a twój Bartek bez trudu to uczynił. Nawet rozłożył na łopatki. Nagą. – Uśmiechnęła się rozbawiona.
– Seks to potęga – skomentowała filozoficznie Barbara. – Mówi się, że kobieta seksapilem potrafi złamać największego twardziela jak zapałkę. Powiem ci tylko, że działa to też w drugą stronę.
– W sumie tej komandosce to się nie dziwię. Stresująca praca, musi jakoś odreagować. A taka całkowita uległość wobec w cudzysłowie brutalnego mężczyzny, pewnie ją kręci. A jeszcze uległość wobec młodego chłopaka tym bardziej pewnie…
– A widzisz?! A widzisz?! – Barbara wpadła koleżance w słowo – Dlatego idealnie do siebie pasujecie. Przy okazji nauczysz go właściwych manier wobec dziewczyny. Bo co taka komandoska może go nauczyć? Tłuc i rzucać dziewczyną? Iwi, mówiłam już. Ty możesz go nauczyć, czym jest naprawdę seks, jak zwracać uwagę na doznania dziewczyny, jak zadbać, aby było jej i jemu najprzyjemniej i wreszcie, że są jeszcze pieszczoty, które pozwalają utrzymać kobietę godzinę i dwie w podnieceniu, a samo bzykanie… jest fajne, ale piętnaście minut i po wszystkim.
– Baśka, nic z tego. Popatrz, jestem za stara dla niego.
– Wiek nie ma tu nic do rzeczy, liczy się dopasowanie i przyjemność. Wiem, że takiemu młodemu mężczyźnie brakuje jeszcze techniki, ale nadrabia entuzjazmem. A tej techniki może właśnie nauczyć go starsza od niego, bardziej doświadczona kobieta, jak ty. Kto wie, może tak cię wybzyka, że nie będziesz mogła chodzić. Warto spróbować, prawda?
– Baśka, ty chyba zwariowałaś – jęknęła Ewelina, zasłaniając dłonią twarz. Czuła, że wymykają się jej argumenty przeciw, jeden po drugim.
– Dlaczego zwariowałam – Barbara naciskała, czując, że przyjaciółka mięknie – każda kobieta fantazjuje o tym, aby choć raz w życiu spotkać mężczyznę, który tak ją wyrucha, że aż nie będzie mogła chodzić.
– Fantazjuje, może, ale naprawdę, brrr. Ale ja nie o tym…
– Ależ o tym – przerwała Barbara – nic nie musisz robić, wystarczy, że ulegniesz jego zalotom. Niech myśli, że to on cię uwiódł i sprawił, że mu uległaś. Tak nawet lepiej. Mężczyźni to myśliwi. Muszą czuć, że upolowali sarenkę…
– Aha i uważasz, że to ja mam być tą sarenką?
– Skoro ciągnie was do siebie, to co w tym złego? Moim zdaniem i tak stoisz na straconej pozycji. Nie dasz rady. I tak wcześniej czy później, ulegniesz mu, więc lepiej wcześniej. Wiem, mam w tym doświadczenie.
– A jak zakocha się we mnie? – Ewelina wytoczyła ostatni już argument, jaki w tym momencie dostrzegała.
– To złamiesz mu serce. I co z tego?
– Baśka, to twój syn, jak możesz coś takiego mówić!
– Och, Iwi, jeśli nie ty, to na pewno wcześniej czy później jakaś panna złamie mu serce. Takie jest życie. Ja przez to przechodziłam, ty… każda dziewczyna i chłopak. A pewnie z powodu Bartka niejedna już ryczała po kątach, jak ją wystawił do wiatru. A jeśli jeszcze nie jesteś przekonana, że Bartek jest w stanie ci dogodzić, to pokażę ci taki filmik, na którym bardzo dobrze widać jego wyposażenie. Wierz mi, widziałam w życiu niejednego nagiego mężczyznę, a penis Bartka jest zdecydowanie okazały. To naprawdę solidny penetrator kobiet i postrach dziewic. – Porozumiewawczo uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Na samą myśl, że widzi nagie dyndadełka Bartka prężące się do skoku na jej kobiecość, Ewelina poczuła, że robi jej się nieprzyzwoicie mokro pod tymi obcisłymi sportowymi szortami, a ją samą zaczyna ogarniać nie mniej nieprzyzwoity dreszczyk. Taki sam, gdy Bartek się o nią ocierał lub dotykał, a jeszcze bardziej, gdy tak podniecająco przyjemnie złapał za tyłek… przepraszam, dupę, końcami palców niemal dosięgając kwiatu rozkoszy, teraz tak kłopotliwie wilgotnego. Ewelina czuła, że jeśli czegoś nie zrobi, jej podniecenie jeszcze wzrośnie.
– O! Chyba Słońce się pokazało! – zawołała z lekką paniką w głosie. – Lecę, muszę pobiegać! – Po czym zerwała się z fotela, truchtając do wyjścia.
– Jakie Słońce? – mruknęła Barbara bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, spoglądając na szary krajobraz za oknem. – Tylko wróć! Jeszcze nie skończyłyśmy rozmowy! Pokażę ci kilka filmików, które na pewno cię przekonają! – zawołała w ślad za uciekającą przyjaciółką.