• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Kolejka linowa

Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
Tekst dedykowany dla wyczerpanego mistera Retnu...

   Stałam od dłuższego momentu bez najmniejszego ruchu, patrzyłam ze zdumieniem na oczekujący wagonik kolejki linowej, wyglądał jak relikt przeszłości — ponadnormatywna budka telefoniczna umieszczona w centrum kiosku nie tylko z gazetami. Okna okratowane stalową siatką sprawiały wrażenie podniebnej celi, a nie niebiańskiego pojazdu jak zapewniała znaleziona reklama za wycieraczkami samochodu. Wściekła patrzyłam na to coś, co miało zapewnić miłą i wygodną wycieczkę ponad dolinami przodującymi w kierunku Przełęczy Wolborskiej na szczyt Garncarza 664 m n.p.m. Zamierzałam spędzić czas na zwiedzaniu murowanego zamku Quingenburg wzniesionego na litej skale, z górującą nad okolicą wieżą widokową. Obszar Woliborza był trudno dostępny, znaczną powierzchnię pokrywają gęste lasy. Dotarłam z trudem, dopiero jak pozbyłam się cudownej nawigacji kierującej w centrum niczego. Zdołałam dojrzeć budynki techniczne archaicznej kolejki kabinowej. W końcu po chwili namysłu z dozą nieodpartego strachu zdecydowałam się wsiąść. Powoli stopą sprawdziłam, czy aby podłoga się nie rozleci, z gracją starałam się odrobinę rozkołysać pojazd w obawie przed oberwaniem w trakcie podniebnego kursu. Cała szczęśliwa po minucie opadłam na jedną z dwóch drewnianych ławek stanowiących na trwałe umocowane wyposażenie. Zadrżał, zarzęził, chrząknął niczym stary człowiek, z trudem nie do pozazdroszczenia ruszył po sekundzie.
   Jakież było zdziwienie po dotarciu bez przeszkód na szczyt góry, byłam święcie przekonana o porażce wyprawy, przez całą trasę wznosiłam modły do najwyższego o jeszcze kilka lat na tym parszywym padole. Natomiast nie byłam zdumiona znikomą liczbą turystów odwiedzających przereklamowany kamienny zabytek. Skupiona na dziedzińcu przedzamcza parka pewnie zakochanych, nie bacząc na okoliczności, wciskała jęzory w siebie. Z lekka zniesmaczone starsze małżeństwo jakby z przypadku powolutku odchodziło od wzbierającego młodego wulkanu namiętności. Sytuację uratowała wyłaniająca się za załomu ściany niebiańska kobieta spowita w całkowitej bieli, wkroczyła dumnie na arenę zdarzeń, gestem dłoni zaprosiła na powitalny posiłek grono szlachetnych globtroterów. Ubrana w krótką białą kreację do połowy nieziemsko zgrabnego uda, pozbawionego warstwy nylonu za to owianego Słońcem południa Ziemi Kłodzkiej. Krucze czarne, włosy sięgały ledwo co zakrytego jędrnego tyłka, idealnie współgrającego z piersiami niebotycznie sterczącymi jakby przed chwilą pieszczonymi dłońmi dawcy rozkoszy. Wskazała od niechcenia suto zastawiony przysmakami stół biesiadny usiany apetycznymi znakomitościami Dolnego Śląska. Po krótkim powitaniu zniknęła w otwierających się sporych wrotach prowadzących w głąb kamiennej budowli. Niemalże w tym samym momencie pojawiły się panie z obsługi, przykuły uwagę seksownymi błękitnymi obcisłymi fartuszkami. Nogi okryte czarnymi pończochami ze wzorkiem w cieniutką wijącą się linie wzbudzały pożądanie, w dodatku fikuśne czółenka z niebieskiej skóry na niewielkich stopach przyciągały wzrok.
   Garstka gości nie wymaga nadludzkiego wysiłku błękitnych aniołów — jak raczyłam nazwać kobiety ordynujące wykwintne przystawki turystom. W obserwowanej przestrzeni dostrzegłam coś znajomego, usilnie starałam się przypomnieć… tak wiem!

   — Ilona Kolenda. — Właścicielka zamku Quingenburg — wypaliłam bez zastanowienia do pani w fartuszku.

   Przystanęła w pół kroku, powolutku niczym na zwolnionym filmie obróciła się na pięcie — tak to z pewnością ona, mam doskonałą pamięć fotograficzną swego czasu czytałam w fachowej literaturze o przeprowadzonej renowacji zamku po opuszczeniu przez sowieckich najeźdźców. W tym momencie podbiegła druga niewiasta przezwana niebiańskim cherubinem.

   — Nie… To niemożliwe. — Katarzyna Kostrzewa razem chodziłyśmy do szkoły we Wrocławiu — patrzyły przez dłuższą chwilę z niedowierzaniem wprost w wielkie wybałuszone moje ślepia.

   Chciałam podbiegnąć, uściskać dawno niewidzianą koleżankę, jak zrobiłam krok, one zrobiły dziesięć, zniknęły za szybko zamykającymi się drzwiami, w przedziwny sposób trzymały głowy w uścisku dłoni... Waliłam we wrota z całej dostępnej siły, całkowicie nadaremno, miały mnie w czterech literach. Starsze małżeństwo tuląc do siebie, karmiło spokojnymi miłymi słowami otuchy, szepcząc — czasami w życiu nie chcemy powrotów!
   Ekskursja nabrała całkowicie ciemnych barw, bez dozy zainteresowania ciągnęłam odnóża, od sali do sali w zasadzie wypatrując niewdzięcznicy, miałam zamiar nawymyślać łajzie od najgorszych. Szczęśliwa na zakończenie zobaczyłam znienawidzony kaleki relikt przeszłości, tlił się w szarości zachodzącego Słońca. Wagonik kolejki linowej jakby urósł, nie przypominał powiększonej budki telefonicznej. Bez namysłu wskoczyłam do wnętrza, nie zważając na pozostałych turystów, którzy się rozpłynęli w zachodzących za szczytem promieniach dawcy życia. Opadając na znajomą ławkę, kątem oka zauważyłam na przeciwległej znikomy ruch. Dostrzegłam w całej okazałości Anioła Gabriela lub co najmniej Boga Apolla z mitologii greckiej. Gość spowity w białym gajerku w odcieniu kości słoniowej wyglądał bosko, w dodatku na stopach wyraźnie zagnieździły się w słabym oświetleniu wagonika niebieskie półbuciki. Unosząc głowę majestatycznie, odgarnął długie do ramion blond włosy, uniósł wspaniałe błękitne źrenice spowite z lekka mgiełką wilgoci.    
   Oniemiałam! Stanęłam jak wryta z jednym nieodpartym pragnieniem — wtulenia się w męską indywidualność.
   — Wtem!

   Znienacka kolejka ruszyła wzdłuż zbocza, spadała zdecydowanie za szybko. Straciłam równowagę, opadałam w ciemność nieprzebytą, dopiero ściana wagonika pojawiająca się na mej drodze zatrzymała upadek w nicość. Wyrżnęłam głową o kant okna tak nieszczęśliwie, że krew powoli zaczęła się sączyć, natomiast szczęśliwie, bo jegomość pospieszył z interwencją, układając jak największy skarb na ławce. Wydobytymi z kieszeni chusteczkami skutecznie tamował czerwoną posokę, gdy ściągnął bielutką marynarkę, aby wsunąć pod moją głowę, doznałam szoku…! Poczułam nieznośnie wspaniały zapach prawdziwego mężczyzny. Nie wiem, jak to zrobiłam, owinęłam dłonie wokół jego głowy, z lekka przyciągnęłam do ust, nie był zaskoczony raczej zadowolony. Błyskawicznie rozpięłam nabrzmiały rozporek, po sekundzie zacisnęłam mocno usta na penisie, aby przypadkiem nie uciekł. W tym czasie pozbyłam się obuwia turystycznego z krótkimi spodenkami Jeansowymi z tyłka, majtki zostawiłam dla jego uzębienia świecącego bielą w ciemności. Rozpiął wspaniałymi ciepłymi palcami, skromną bluzeczkę odsłaniając nabrzmiałe chęcią dotyku czerwone z podniecenia piersi. Niemalże się wbił w cycki, zacząć taniec rozkoszy, oba zapraszały jędrnością wielkości kobiecości. Uniósł nogi na ramiona, wchodził w szparkę języczkiem, wspierał doznania, omiatając łechtaczkę. Wiłam się po drewnianej ławeczce wagonika, nie ustawał w wysiłkach do spełnienia, nie pamiętam czy krzyczałam, czy wyłam, czy wreszcie gryzłam anioła bez opamiętania. Wtuliłam się w całego, dając przyzwolenie zaistnienia w sobie… Olbrzymi kutas powoli wchodził niczym pała przeznaczenia, krawędziami czułam każdą nierówność. Dotarł w okolice żołądka, zamiast wychodzić, aby powrócić, zakręcił kołowrotek. Wydałam z otchłani organizmu jeno ogłuszający pisk, takiej przyjemności nigdy nie zaznałam! Nabrał wymaganej prędkości wdzierania się i wychodzenia. W mgnieniu oka podniebny pojazd wypełniały rwane krótkie tchnienia […]
 
Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
Nie wiem co tutaj... ale jakiekolwiek zmiany z czasem nic ciekawego nie przynoszą, a wręcz sprowadzają zakłopotanie. Nie ma problemu jak nie masz ochoty się odzywać lub nie masz nic do powiedzenia — nie jestem zaskoczona.
 
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry