Gol na wyjeździe liczy się podwójnie
Zapowiadała się całkiem miła sobota, w oczekiwaniu na wieczorny mecz mojej ukochanej drużyny stwierdziłem, że pójdę na małe zakupy do pobliskiego markeciku zapewniając sobie bufet podczas oglądania meczycha. Nagle zadzwonił telefon, na wyświetlaczu: KAROLINA.
- O kurczę, dawno nie widzielismy się, czegóż ona może chcieć? – gadam czasami sam ze sobą, i nie widzę w tym nic niepokojąco.
- Tak słucham Cię blondyno Ty moja zapomniana – powiedziałem do słuchawki
- Cześć Młody, mam sprawę. Idę za tydzień na wesele do koleżanki, kompletnie nie mam się w co ubrać. Może znalazł byś czas i podrzucił mnie do Wrocka do galerii, bo jak tam już nie znajdę to się kompletnie załamię. Nie chce mi się tłuc koleją, a tak sobie pogadamy w drodze o starych czasach, co Ty na to?
No i ….. mecz przepadł, dupa.
- Jasne, nie ma sprawy. O której godzinie proponujesz wyjazd?
- Jak dasz radę to będę przed twoim blokiem za pół godziny.
No i jedziemy razem do Wrocka na zakupy. Karolina to wysoka kobieta, włosy koloru blond, biust nr 5 naturals J, pięknie wyeksponowany przez stanik, a na sobie delikatana zwiewna sukienka w jakieś kwiaty czy coś takiego. Kiedyś jeszcze jak się gdzieś widywaliśmy na imprezach Karolina zawsze rozbudzała we mnie zmysły ale generalnie na tym się kończyło. Minęło ładnych parę lat a mój wzrok dalej podczas rozmowy co chwilę lądował na jej seksownym biuście. Ona o tym wiedziała, ja o tym wiedziałem, ale luzik. Jedziemy.
Zakupy jak zakupy, ja z rękami w kieszeniach włóczę się bez sensu po sklepie, natomiast Karolina w przymierzalni próbuje zgrać pragnienia zewnętrznego wyglądu z rzeczywistością dostępnych kolekcji ubrań. W końcu dostąpiłem zaszczytu oceny kreacji na żywym organizmie i powiem wam szczerze, że zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Piękne wcięcie w talii, sukienka do kolan, biust 10/10, krótki rękaw, kolor…. Hmm taki chyba łososiowy.
- Patrz, jak się jeszcze fryzurę zrobi, makijaż, szpilki i torebka to chyba będzie dobrze?
- No baa, będzie naprawdę super, a teraz chodź już do kasy, ponieważ już mi się nie chce spędzać czasu w tej galerii i jak się uda to może zdążę jeszcze na drugą połowę meczu.
Stojąc w niewielkiej kolejce z Karoliną nagle poczułem jak ktoś palcem delikatnie puka mnie w ramię. Odwracam się i nie wierzę. Za mną stoi moja koleżanka Marzenka, dawna znajomość jeszcze z czasów studenckich. Dziewcze jak zwykle z nienaganną sylwetką, skromnym ubiorem i bujną kręconą naturalnie czupryną. Zawsze mnie te sprężynki na jej głowie zastanawiały, skąd się takie coś może brać.
- Marzenka??!! Witam Cię bardzo serdecznie, tyle czasu, nie dzwonisz, nie piszesz co u ciebie?
- Młody!!! Ja pierniczę, nie wierzyłam że jeszcze kiedyś się zobaczymy, ale numer!!!
Daliśmy sobie klasycznego przytulaska i nagle moje dżentelmeńskie nawyki wrodzone kazały mi przedstawić Karolinę, która właśnie skończyła płatność na konfekcję.
- Karolina
- Marzena
Krótko streściłem jednej i drugiej koleżance pobyt we Wro oraz znajomość z Marzenką.
- Słuchajcie dziewczyny, skoro już się spotkaliśmy, to proponuję abyśmy wyskoczyli gdzieś na jedzonko, powoli czuję się głodny, co wy na to?
- Ja proponuję tak, chodźmy do mnie, w trakcie jazdy zamówimy coś z dowozem, posiedzimy, pogadamy i będzie miło, co wy na to?
- Dobra, to do wozu dziewuchy, Marzena mów mi jak jechać, bo ja kompletnie zapomniałem gdzie mieszkasz, tyle się tutaj pozmieniało.
Ja, jako kierowca, wiadomo siedzę z przodu a dziewczyny zajęły tylną kanapę. W czasie drogi obie wymieniały się swoimi spostrzeżeniami odnośnie wesel, ubiorów, problemów z doborem poszczególnych elementów garderoby, jakoś generalnie przypadły sobie do gustu można rzec.
Mieszkanie Marzeny było bardzo przytulne i funkcjonalne, dwa pokoje, kuchnia i łazienka, jak na osobę mieszkającą samotnie w zupełności wystarczy. Spożywaliśmy dostarczone jedzenie opowiadając o naszych czasach studenckich.
- Może po drineczku? – zaproponowała Marzena.
- Chętnie, z największą przyjemnością – błyskawicznie zareagowała Karolina,
- Ej kurde a ja? Przecież jestem kierowcą, myślicie, że będę siedział tak o suchym cały wieczór?
- Nie będziesz, coś się wymyśli, najwyżej zostaniecie na noc i jutro wrócicie do siebie
- No dobra, nawet mi się podoba – zatarłem rączki z zadowolenia i zabrałem się za robienie drinków.
Jedna kolejeczka, potem następna, dziewczyny już lekka banieczka, więcej odwagi, gadulec, śmiechy, taki klasyczny rauszyk. Zauważyłem, że siedząc na kanapie są coraz bliżej siebie, lekki styk kolankami, tu gdzieś smyrnięcie po ramieniu, wspólny wybuch śmiechu wraz z padnięciem sobie w ramiona.
….Coś tu jest nie tak…, to zmierza ku zbliżeniu osobników tej samej płci, kurde na mojej zmianie? Takie rzeczy? Nie mogę do tego dopuścić – pomyślałem he he he, jednocześnie mój szelmowski wyraz twarzy w połączeniu z rogatą duszą kazał mi bardzo bacznie obserwować sytuację, ba postanowiłem nawet zostać samozwańczym moderatorem zaistniełej sytuacji. Zaczynam od podkręcenia nastroju poprzez pogłośnienie lecącej w tle muzyczki.
- Marzenka zatańczymy?
- Ooooo, robi się ciekawie – odpowiedziała – bardzo chętnie przypomnę sobie twoje kocie ruchy – odpowiedziała
A że z głośnika poleciało coś w rodzaju latino, Fonsi czy coś takiego miałem już Marzenkę blisko mojego ciała a jednocześnie z malutkim dystansem, który był do zniwelowania na kolejnym etapie tańca. Dwa ciała ku sobie, wyprostowane, twarzą w twarz, spojrzenie w spojrzenie. Zalotne unikanie nadmiernego kontaktu, połączone z niezmiernym pragnieniem przekroczenia bariery nietykalności. Zaczęliśmy się obracać, symulować dłońmi dotyk. Nasze czoła delikatnie stykały się ze sobą a spojrzenia przenikały siebie nawzajem. W końcu delikatnie obróciłem tancerkę i dotykając ją po ramionach w rytm muzyki schodziłem ku jej bioder i ud jednocześnie przytulając ja do siebie.
W tym momencie zauważyłem jak Karolina siedząca na kanapie patrzy na nas wzrokiem przepełnionym pragnieniem wszystkiego co podniecające, grzeszne, rozpustne i dzikie. Obróciłem ponownie partnerkę w moją stronę jedną ręką trzymałem ją za tyłek, druga delikatnie zaczęła czochrać jej sprężynkową fryzurę i zaczęliśmy się namiętnie całować. Nasze usta i języki jak najwyższej klasy sensory smaku, dotyku i temperatury przekazywały do centrali bodźce, które zawładnęły naszymi ciałami i zmysłami. Z każdą sekundą Fonsi, był tylko jakimś Fonsim, tłem nawet nie wiadomo czy potrzebnym.
Umiem liczyć przynajmniej do czterech. Jeżeli dwie dłonie dotykają moje ciało w różnych miejscach to mam stuprocentową pewność, że to Marzena, tylko że nagle pojawiły się dwie kolejne…. Karolina już się do nas przytula. Staliśmy tak we trójkę, razem całując się i obmacując. Ściskałem piersi to jednej to drugiej koleżanki, potem znowu soczyste pocałunki, one między sobą i znowu razem.
Karolina stojąc za Marzeną masowała jej piersi całując ją po szyi. Ja natomiast podciągnąłem jej mini spódniczkę włożyłem rękę między nogi, delikatnie bawiąc się jej cipką. Trwało to jakiś czas, ktoś z boku odniósł by wrażenie, że zdobywamy Marzenkę z Karoliną. Ona wijąca się w rozkoszy a my bezlitośnie zaspokajający swoje marzenia i żądze.
Miałem na sobie czarne sportowe spodenki …. I już przestałem je mieć. Karola zdjęła mi je powoli, położyła dłonie na głowie Marzeny i delikatnym naciskiem dała jej do zrozumienia, że czas paść na kolana, jednocześnie błyskawicznie pozbyła się całej garderoby jaką miała na sobie.
- Weź go buzi, ssaj, ciągnij, nie żałuj sobie, o tak, właśnie tak, złap go za pośladki, cudowny widok…
Ja w tym czasie całowałem piękne i pełne piersi Karoliny, sutki w pełnej gotowości, byłem tak szczęśliwy jak filmowy Albert z Seksmisji, kiedy rzucił się na świeżą, zieloną sałatę po ucieczce z podziemi do posiadłości „Jej ekscelencji”. Całować, podgryzać, masować, zgniatać, no nie wiedziałem co mam robić i robiłem chyba wszystko na raz, jednocześnie czując jak piętro niżej pracowita Marzenka demoluje mi ptaka.
- Dobra dziewczyny, uchh, jesteście cudowne, chodźmy na kanapę.
Chwila oddechu, gorzałeczka w żyłach krąży, pożądanie niesamowite. Karolina zdecydowanym ruchem położyła Marzenę na wznak i bez chwili namysłu zaczęła pieścić jej całe ciało. Zaczęły się wzajmene pocałunki, jęki rozkoszy, nawet i może lekka dominacja Karoliny. Drugiej kochance wcale to nie przeszkadzało, oddała pole gry bez walki. Bierz co chcesz, rób co chcesz, co byś nie zrobiła jestem na tak. Karola zajęła się całowaniem cipki koleżanki. Pięknie wyeksponowana cipka, z lekkim zarościkeim, nogi rozłożone, dłonie na głowie Karoliny. Jak nic idzie ku lesbijskiemu orgazmowi, pomyślałem.
Tylko tak, one się tu kotłują a jak stoję ja patafian na środku pokoju, ptak powoli opada bo nikt się nim nie zajmuje i następuję moment decyzji, co robić? Stać i patrzeć i się masturbować, czy też zakraść się jak lis do kórnika i trochę namieszać w tym towarzystwie?
Odpowiedź przyszła szybko, Karolina robiąca minetę Marzenie przepięknie, uwierzcie mi naprawdę przepięknie wyeksponowała swoją dupcię. Podszedłem od tyłu, położyłem dłonie i zacząłem całować jej rowek, jak bym mógł to bym tam wszedł. Parę razy postymulowałem mojego kutasa, który na nowo był gotowy do akcji. Wszedłem w cipkę Karoliny, rany boskie jakie to fantastyczne. Dopochnąłem go do krańcówek i zacząłem robotę. Nie spieszyłem się, było mi to dzisiejszego wieczoru do niczego nie potrzebne. Czułem się jak hydraulik, któremu płacą za godzinę a nie za robotę.
Powoli bzykałem Karolinkę, widok miałem przepiękny. Dwie kobiety, Karolę widzę od tyłu a Marzenkę od przodu, do tego ich minetka oraz spojrzenie Marzenki na mnie… tak uchh, takie kurewskie ale swojskie, szczere, takie jak lubię. Dupka Karoliny co chwilę była dopychana przeze mnie, moje dłonie spoczywały na pośladkach, pasowaliśmy do siebie jak dobrane dwa puzle.
- Młody weź mnie teraz, muszę cię mieć – zgłosiła Marzenka zapotrzebowanie na seks ze mną.
Zmieniliśmy konfigurację naszego amatorskiego trójkąta, ona leżała a ja delikatnie wszedłem w nią i zaczęliśmy się całować, dotykać i mruczeć z zadowolenia. Była zadowolona, spełniona i na ten moment pewnie szczęśliwa. Karolina tymczasem delikatnie masowała mnie po ciele jednocześnie pieściła sobie cipkę siedząc obok nas. Wpadła na pomysł całusków po moich plecach, przez co czułem jej blond włosy delikatnie smyrające moją skórę. Robiła to coraz namiętniej do tego stopnia, że cała położyła się na mnie a ja przecież zaspokojam w tym czasie Marzenkę. Taka kanapka się zrobiła Karola, ja i Marzena. Karolina zaczełą swoimi biodrami nadawać rytm posuwania Marzeny, brzmi może to trochę skomplikowanie ale wyglądało to jak wahadło Newtona. Co Karola mnie biodrami w tyłek to ja głęboko w Marzenkę i tak w kółko. Tak sobie myślę : kurde, jestem takim „strapon-em” Karoliny, tylko w wersji ulepszonej J. Tempo wahadła powoli przyspieszało, czuliśmy wszyscy wielkie podniecenie, włosy dziewczyn splątane, oddechy miarowe i szybkie. Już nie miałem siły dłużej utrzymywać nerwów na wodzy
- Tak Marzenka, tak, tak - skończyłem w niej, ostatnie ruchy aby do końca, do ostatniej kropli, dopóki jeszcze jestem twardy, do póki siła jest.
Piękny moment każdy się namęczył, chwila odpoczynku należy się każdemu. Poskładaliśmy się wszyscy do kupy.
- Zrób nam po drineczku
- Mi dużo lodu, pół szklanki – poprosiła Marzena
I zrobiłem drineczki nam wszystkim zgodnie z życzeniami i pragnieniami, usiadłem sobie w wygodnym fotelu i napawałem się widokiem tych pięknych dziewczyn, które wymieniały między sobą uśmiechy i „niby” wstydliwe spojrzenia J.
- Karolina, my nawet nie miałyśmy okazji wypić brudzia? Nieprawdaż?
Karolina zaśmiała się głośno i bez namysłu skrzyżowała drineczka z drineczkiem Marzeny.
- Karola
- Marzena
Cmok, cmok po policzku, klasyka. Siedząc na fotelu ze szklaneczką w ręku widzę, że nie jest to klasyka, albo o czymś nie wiem w mechnizmie zwanym Bruderschaft. Pocałunki zaczęły się mnożyć, szklanki odstawiono na stojący obok stolik…
Widok dwóch namiętnie całujących się kobiet jest bezcenny, rozkręcały się z każdą chwilą. Karolina tak poprowadziła całą akcję, że dziewczyny leżału już w pozycji nożycującej. Ich wilgotne cipki ocierały się o siebie przynosząc im niebiańską rozkosz czego dowodem były pojękiwania, takie prawdziwe, naturalne.
Nalałem sobie kolejnego drinka, pół na pół, na ostro. Widzę, że nie jestem im na ten moment do niczego potrzebny, zresztą mój materiał genetyczny i tak tam jest obecny. Ładunek jaki przyjęła Marzenka z pewnością podzielił się z cipką Karoliny.
Siedziałem jak lord w fotelu upajając się alkoholem i widokiem moich kochanek. Akcja trwała, wziąłem dyskretnie telefon, przecież już jest po meczu!!! Muszę chociaż wynik sprawdzić. Cyk, odpowiednia strona i patrzę – uuuu przegrali jeden zero, fuck. Wydałem cichy pomruk dezaprobaty wyczynom mojej ukochanej drużyny….
Ponownie spojrzałem się na dwie kochające się ze sobą kobiety przyszła mi stara piłkarska myśl:
„Młody, ale za to ty strzeliłeś gola, a gol strzelony na wyjeździe liczy się podwójnie
Zapowiadała się całkiem miła sobota, w oczekiwaniu na wieczorny mecz mojej ukochanej drużyny stwierdziłem, że pójdę na małe zakupy do pobliskiego markeciku zapewniając sobie bufet podczas oglądania meczycha. Nagle zadzwonił telefon, na wyświetlaczu: KAROLINA.
- O kurczę, dawno nie widzielismy się, czegóż ona może chcieć? – gadam czasami sam ze sobą, i nie widzę w tym nic niepokojąco.
- Tak słucham Cię blondyno Ty moja zapomniana – powiedziałem do słuchawki
- Cześć Młody, mam sprawę. Idę za tydzień na wesele do koleżanki, kompletnie nie mam się w co ubrać. Może znalazł byś czas i podrzucił mnie do Wrocka do galerii, bo jak tam już nie znajdę to się kompletnie załamię. Nie chce mi się tłuc koleją, a tak sobie pogadamy w drodze o starych czasach, co Ty na to?
No i ….. mecz przepadł, dupa.
- Jasne, nie ma sprawy. O której godzinie proponujesz wyjazd?
- Jak dasz radę to będę przed twoim blokiem za pół godziny.
No i jedziemy razem do Wrocka na zakupy. Karolina to wysoka kobieta, włosy koloru blond, biust nr 5 naturals J, pięknie wyeksponowany przez stanik, a na sobie delikatana zwiewna sukienka w jakieś kwiaty czy coś takiego. Kiedyś jeszcze jak się gdzieś widywaliśmy na imprezach Karolina zawsze rozbudzała we mnie zmysły ale generalnie na tym się kończyło. Minęło ładnych parę lat a mój wzrok dalej podczas rozmowy co chwilę lądował na jej seksownym biuście. Ona o tym wiedziała, ja o tym wiedziałem, ale luzik. Jedziemy.
Zakupy jak zakupy, ja z rękami w kieszeniach włóczę się bez sensu po sklepie, natomiast Karolina w przymierzalni próbuje zgrać pragnienia zewnętrznego wyglądu z rzeczywistością dostępnych kolekcji ubrań. W końcu dostąpiłem zaszczytu oceny kreacji na żywym organizmie i powiem wam szczerze, że zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Piękne wcięcie w talii, sukienka do kolan, biust 10/10, krótki rękaw, kolor…. Hmm taki chyba łososiowy.
- Patrz, jak się jeszcze fryzurę zrobi, makijaż, szpilki i torebka to chyba będzie dobrze?
- No baa, będzie naprawdę super, a teraz chodź już do kasy, ponieważ już mi się nie chce spędzać czasu w tej galerii i jak się uda to może zdążę jeszcze na drugą połowę meczu.
Stojąc w niewielkiej kolejce z Karoliną nagle poczułem jak ktoś palcem delikatnie puka mnie w ramię. Odwracam się i nie wierzę. Za mną stoi moja koleżanka Marzenka, dawna znajomość jeszcze z czasów studenckich. Dziewcze jak zwykle z nienaganną sylwetką, skromnym ubiorem i bujną kręconą naturalnie czupryną. Zawsze mnie te sprężynki na jej głowie zastanawiały, skąd się takie coś może brać.
- Marzenka??!! Witam Cię bardzo serdecznie, tyle czasu, nie dzwonisz, nie piszesz co u ciebie?
- Młody!!! Ja pierniczę, nie wierzyłam że jeszcze kiedyś się zobaczymy, ale numer!!!
Daliśmy sobie klasycznego przytulaska i nagle moje dżentelmeńskie nawyki wrodzone kazały mi przedstawić Karolinę, która właśnie skończyła płatność na konfekcję.
- Karolina
- Marzena
Krótko streściłem jednej i drugiej koleżance pobyt we Wro oraz znajomość z Marzenką.
- Słuchajcie dziewczyny, skoro już się spotkaliśmy, to proponuję abyśmy wyskoczyli gdzieś na jedzonko, powoli czuję się głodny, co wy na to?
- Ja proponuję tak, chodźmy do mnie, w trakcie jazdy zamówimy coś z dowozem, posiedzimy, pogadamy i będzie miło, co wy na to?
- Dobra, to do wozu dziewuchy, Marzena mów mi jak jechać, bo ja kompletnie zapomniałem gdzie mieszkasz, tyle się tutaj pozmieniało.
Ja, jako kierowca, wiadomo siedzę z przodu a dziewczyny zajęły tylną kanapę. W czasie drogi obie wymieniały się swoimi spostrzeżeniami odnośnie wesel, ubiorów, problemów z doborem poszczególnych elementów garderoby, jakoś generalnie przypadły sobie do gustu można rzec.
Mieszkanie Marzeny było bardzo przytulne i funkcjonalne, dwa pokoje, kuchnia i łazienka, jak na osobę mieszkającą samotnie w zupełności wystarczy. Spożywaliśmy dostarczone jedzenie opowiadając o naszych czasach studenckich.
- Może po drineczku? – zaproponowała Marzena.
- Chętnie, z największą przyjemnością – błyskawicznie zareagowała Karolina,
- Ej kurde a ja? Przecież jestem kierowcą, myślicie, że będę siedział tak o suchym cały wieczór?
- Nie będziesz, coś się wymyśli, najwyżej zostaniecie na noc i jutro wrócicie do siebie
- No dobra, nawet mi się podoba – zatarłem rączki z zadowolenia i zabrałem się za robienie drinków.
Jedna kolejeczka, potem następna, dziewczyny już lekka banieczka, więcej odwagi, gadulec, śmiechy, taki klasyczny rauszyk. Zauważyłem, że siedząc na kanapie są coraz bliżej siebie, lekki styk kolankami, tu gdzieś smyrnięcie po ramieniu, wspólny wybuch śmiechu wraz z padnięciem sobie w ramiona.
….Coś tu jest nie tak…, to zmierza ku zbliżeniu osobników tej samej płci, kurde na mojej zmianie? Takie rzeczy? Nie mogę do tego dopuścić – pomyślałem he he he, jednocześnie mój szelmowski wyraz twarzy w połączeniu z rogatą duszą kazał mi bardzo bacznie obserwować sytuację, ba postanowiłem nawet zostać samozwańczym moderatorem zaistniełej sytuacji. Zaczynam od podkręcenia nastroju poprzez pogłośnienie lecącej w tle muzyczki.
- Marzenka zatańczymy?
- Ooooo, robi się ciekawie – odpowiedziała – bardzo chętnie przypomnę sobie twoje kocie ruchy – odpowiedziała
A że z głośnika poleciało coś w rodzaju latino, Fonsi czy coś takiego miałem już Marzenkę blisko mojego ciała a jednocześnie z malutkim dystansem, który był do zniwelowania na kolejnym etapie tańca. Dwa ciała ku sobie, wyprostowane, twarzą w twarz, spojrzenie w spojrzenie. Zalotne unikanie nadmiernego kontaktu, połączone z niezmiernym pragnieniem przekroczenia bariery nietykalności. Zaczęliśmy się obracać, symulować dłońmi dotyk. Nasze czoła delikatnie stykały się ze sobą a spojrzenia przenikały siebie nawzajem. W końcu delikatnie obróciłem tancerkę i dotykając ją po ramionach w rytm muzyki schodziłem ku jej bioder i ud jednocześnie przytulając ja do siebie.
W tym momencie zauważyłem jak Karolina siedząca na kanapie patrzy na nas wzrokiem przepełnionym pragnieniem wszystkiego co podniecające, grzeszne, rozpustne i dzikie. Obróciłem ponownie partnerkę w moją stronę jedną ręką trzymałem ją za tyłek, druga delikatnie zaczęła czochrać jej sprężynkową fryzurę i zaczęliśmy się namiętnie całować. Nasze usta i języki jak najwyższej klasy sensory smaku, dotyku i temperatury przekazywały do centrali bodźce, które zawładnęły naszymi ciałami i zmysłami. Z każdą sekundą Fonsi, był tylko jakimś Fonsim, tłem nawet nie wiadomo czy potrzebnym.
Umiem liczyć przynajmniej do czterech. Jeżeli dwie dłonie dotykają moje ciało w różnych miejscach to mam stuprocentową pewność, że to Marzena, tylko że nagle pojawiły się dwie kolejne…. Karolina już się do nas przytula. Staliśmy tak we trójkę, razem całując się i obmacując. Ściskałem piersi to jednej to drugiej koleżanki, potem znowu soczyste pocałunki, one między sobą i znowu razem.
Karolina stojąc za Marzeną masowała jej piersi całując ją po szyi. Ja natomiast podciągnąłem jej mini spódniczkę włożyłem rękę między nogi, delikatnie bawiąc się jej cipką. Trwało to jakiś czas, ktoś z boku odniósł by wrażenie, że zdobywamy Marzenkę z Karoliną. Ona wijąca się w rozkoszy a my bezlitośnie zaspokajający swoje marzenia i żądze.
Miałem na sobie czarne sportowe spodenki …. I już przestałem je mieć. Karola zdjęła mi je powoli, położyła dłonie na głowie Marzeny i delikatnym naciskiem dała jej do zrozumienia, że czas paść na kolana, jednocześnie błyskawicznie pozbyła się całej garderoby jaką miała na sobie.
- Weź go buzi, ssaj, ciągnij, nie żałuj sobie, o tak, właśnie tak, złap go za pośladki, cudowny widok…
Ja w tym czasie całowałem piękne i pełne piersi Karoliny, sutki w pełnej gotowości, byłem tak szczęśliwy jak filmowy Albert z Seksmisji, kiedy rzucił się na świeżą, zieloną sałatę po ucieczce z podziemi do posiadłości „Jej ekscelencji”. Całować, podgryzać, masować, zgniatać, no nie wiedziałem co mam robić i robiłem chyba wszystko na raz, jednocześnie czując jak piętro niżej pracowita Marzenka demoluje mi ptaka.
- Dobra dziewczyny, uchh, jesteście cudowne, chodźmy na kanapę.
Chwila oddechu, gorzałeczka w żyłach krąży, pożądanie niesamowite. Karolina zdecydowanym ruchem położyła Marzenę na wznak i bez chwili namysłu zaczęła pieścić jej całe ciało. Zaczęły się wzajmene pocałunki, jęki rozkoszy, nawet i może lekka dominacja Karoliny. Drugiej kochance wcale to nie przeszkadzało, oddała pole gry bez walki. Bierz co chcesz, rób co chcesz, co byś nie zrobiła jestem na tak. Karola zajęła się całowaniem cipki koleżanki. Pięknie wyeksponowana cipka, z lekkim zarościkeim, nogi rozłożone, dłonie na głowie Karoliny. Jak nic idzie ku lesbijskiemu orgazmowi, pomyślałem.
Tylko tak, one się tu kotłują a jak stoję ja patafian na środku pokoju, ptak powoli opada bo nikt się nim nie zajmuje i następuję moment decyzji, co robić? Stać i patrzeć i się masturbować, czy też zakraść się jak lis do kórnika i trochę namieszać w tym towarzystwie?
Odpowiedź przyszła szybko, Karolina robiąca minetę Marzenie przepięknie, uwierzcie mi naprawdę przepięknie wyeksponowała swoją dupcię. Podszedłem od tyłu, położyłem dłonie i zacząłem całować jej rowek, jak bym mógł to bym tam wszedł. Parę razy postymulowałem mojego kutasa, który na nowo był gotowy do akcji. Wszedłem w cipkę Karoliny, rany boskie jakie to fantastyczne. Dopochnąłem go do krańcówek i zacząłem robotę. Nie spieszyłem się, było mi to dzisiejszego wieczoru do niczego nie potrzebne. Czułem się jak hydraulik, któremu płacą za godzinę a nie za robotę.
Powoli bzykałem Karolinkę, widok miałem przepiękny. Dwie kobiety, Karolę widzę od tyłu a Marzenkę od przodu, do tego ich minetka oraz spojrzenie Marzenki na mnie… tak uchh, takie kurewskie ale swojskie, szczere, takie jak lubię. Dupka Karoliny co chwilę była dopychana przeze mnie, moje dłonie spoczywały na pośladkach, pasowaliśmy do siebie jak dobrane dwa puzle.
- Młody weź mnie teraz, muszę cię mieć – zgłosiła Marzenka zapotrzebowanie na seks ze mną.
Zmieniliśmy konfigurację naszego amatorskiego trójkąta, ona leżała a ja delikatnie wszedłem w nią i zaczęliśmy się całować, dotykać i mruczeć z zadowolenia. Była zadowolona, spełniona i na ten moment pewnie szczęśliwa. Karolina tymczasem delikatnie masowała mnie po ciele jednocześnie pieściła sobie cipkę siedząc obok nas. Wpadła na pomysł całusków po moich plecach, przez co czułem jej blond włosy delikatnie smyrające moją skórę. Robiła to coraz namiętniej do tego stopnia, że cała położyła się na mnie a ja przecież zaspokojam w tym czasie Marzenkę. Taka kanapka się zrobiła Karola, ja i Marzena. Karolina zaczełą swoimi biodrami nadawać rytm posuwania Marzeny, brzmi może to trochę skomplikowanie ale wyglądało to jak wahadło Newtona. Co Karola mnie biodrami w tyłek to ja głęboko w Marzenkę i tak w kółko. Tak sobie myślę : kurde, jestem takim „strapon-em” Karoliny, tylko w wersji ulepszonej J. Tempo wahadła powoli przyspieszało, czuliśmy wszyscy wielkie podniecenie, włosy dziewczyn splątane, oddechy miarowe i szybkie. Już nie miałem siły dłużej utrzymywać nerwów na wodzy
- Tak Marzenka, tak, tak - skończyłem w niej, ostatnie ruchy aby do końca, do ostatniej kropli, dopóki jeszcze jestem twardy, do póki siła jest.
Piękny moment każdy się namęczył, chwila odpoczynku należy się każdemu. Poskładaliśmy się wszyscy do kupy.
- Zrób nam po drineczku
- Mi dużo lodu, pół szklanki – poprosiła Marzena
I zrobiłem drineczki nam wszystkim zgodnie z życzeniami i pragnieniami, usiadłem sobie w wygodnym fotelu i napawałem się widokiem tych pięknych dziewczyn, które wymieniały między sobą uśmiechy i „niby” wstydliwe spojrzenia J.
- Karolina, my nawet nie miałyśmy okazji wypić brudzia? Nieprawdaż?
Karolina zaśmiała się głośno i bez namysłu skrzyżowała drineczka z drineczkiem Marzeny.
- Karola
- Marzena
Cmok, cmok po policzku, klasyka. Siedząc na fotelu ze szklaneczką w ręku widzę, że nie jest to klasyka, albo o czymś nie wiem w mechnizmie zwanym Bruderschaft. Pocałunki zaczęły się mnożyć, szklanki odstawiono na stojący obok stolik…
Widok dwóch namiętnie całujących się kobiet jest bezcenny, rozkręcały się z każdą chwilą. Karolina tak poprowadziła całą akcję, że dziewczyny leżału już w pozycji nożycującej. Ich wilgotne cipki ocierały się o siebie przynosząc im niebiańską rozkosz czego dowodem były pojękiwania, takie prawdziwe, naturalne.
Nalałem sobie kolejnego drinka, pół na pół, na ostro. Widzę, że nie jestem im na ten moment do niczego potrzebny, zresztą mój materiał genetyczny i tak tam jest obecny. Ładunek jaki przyjęła Marzenka z pewnością podzielił się z cipką Karoliny.
Siedziałem jak lord w fotelu upajając się alkoholem i widokiem moich kochanek. Akcja trwała, wziąłem dyskretnie telefon, przecież już jest po meczu!!! Muszę chociaż wynik sprawdzić. Cyk, odpowiednia strona i patrzę – uuuu przegrali jeden zero, fuck. Wydałem cichy pomruk dezaprobaty wyczynom mojej ukochanej drużyny….
Ponownie spojrzałem się na dwie kochające się ze sobą kobiety przyszła mi stara piłkarska myśl:
„Młody, ale za to ty strzeliłeś gola, a gol strzelony na wyjeździe liczy się podwójnie