To wszystko przez ten cały Nowy Rok ale coś poszło w moim życiu nie tak o to na każdym polu. Związki, ludzie, pasje, praca.
Chyba już po balu ? Może jak pozbędę się maski i sam sobie spojrzę w oczy to coś do mnie dotrze ???
Najsilniejszą kartą w naszej talii cech jest pewność siebie. To zabawne że mimo swojej rangi i wartości musimy trochę ją podbić, zahartować. A im szybciej tym lepiej.
Pewność siebie to cecha która się kształtuje pod wpływem głównie czynników zewnętrznych ale i wewnętrzne czynniki osobowościowe również mają znaczenie. To skomplikowana układanka i nigdy nie ma pewności że nasze “ pudełko” zawiera wszystkie elementy. Z doświadczenia wiem że w większości przypadków zawsze jakiegoś brakuje i trzeba szyć jak to mówią tak krawiec kraje jak mu staje.
Struktury w których funkcjonujemy tak na prawdę to układ naczyń połączonych zaczynając od społeczeństwa w skali makro do rodziny czyli stada jako mikro skali.
My Ludzie podobnie jak zwierzęta podstawowych umiejętności funkcjonowania uczymy się przez naśladownictwo z pomocą wrodzonego instynktu.
Chodzenie, jedzenie, wypróżnianie, odruchy obronne są czysto mechaniczne (podstawowy KOD i tak zaprogramowała nam ewolucja ) i upraszczając niezbyt trudne do opanowania. W myśl zasady jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz. Co prawda wyciąganie wniosków to inna para kaloszy o tym kiedy indziej.
Człowiek tym różni się od toczącego się kamienia porośniętego mchem że posiada emocje. Od samego początku, od zawsze i każdy typ tak ma.
Kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z ich istnienia uczymy się je rozpoznawać, nazywać, kontrolować co ze wszystkiego moim zdaniem jest najtrudniejsze nie mniej jednak kluczowe.
Klasyfikacji emocji mądrzejsi ode mnie na własny użytek stworzyli wiele więc wspomnę tylko o jednej najważniejszej dla mnie z tych wszystkich emocji w kontekście kształtowania pewności siebie.
Najbardziej pierwotną, naturalną, ludzką emocją jest strach. To najprostsza reakcja obronna organizmu. Nie na darmo mówi się że ci co się nie bali to już nie żyją.
Te wszystkie emocje o których wspomniałem to takie chochliki które musimy nauczyć się kontrolować bo w przeciwnym razie one zamiotą nas na szufelkę a mówiąc bez ozdobników stracimy kontrolę nad własnym życiem a z utraty kontroli nigdy nie wyniknie nic dobrego.
Strach ma wielkie oczy ale co gorsze ma szpony którymi jest w stanie rozerwać na strzępy każdego tak że czasami nie ma co zbierać.
Dziecko może bać się ciemności albo wilka złego, ktoś inny starszy może bać się pająków albo wysokości a wcale nie byłbym zdziwiony że znajdą się też tacy co będą się bać że niebo spadnie im na głowy, ale mniejsza z tym. W czym zatem sztuka? W umiejętności oswajania strachu jaki by nie był oraz selekcji bodźców i sygnałów a nawet dystansu do tego co ów strach powoduje. Proste to oczywiście nie jest ale starać się trzeba.
Nie ma sensu zgrywać kozaka bo strach to naturalne odczucie i całkiem pozbyć się go nie da a wręcz byłoby to niekorzystne. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w naszych czasach.
Tak to już jest że strach jednych paraliżuje a dla innych jest idealnym narzędziem kontroli i zniewolenia a nawet władzy. To tylko kwestia skali. Żeby zniewolić człowieka czy też masy ludzi nie potrzeba murów, krat, strażników czy broni to tylko rekwizyty wystarczy jednostki lub masy przestraszyć. Tak, tak… to jest aż takie proste. No nie ja na to wpadłem ale tak działa ten mechanizm. Nie ma sensu omawiać tego narzędzia w kontekście mas chciałbym skoncentrować się na jednostce ale bez przesadnej abstrakcji i bez egocentryzmu sam dla siebie będę najlepszym punktem odniesienia. Nie będzie zmyślonych historii to nie jest niedzielne kazanie.
Podobno każdy z nas jest na początku czystą kartą może poetycko ujęte ale logiczne. Skoro jak wcześniej pisałem uczymy się przez naśladowanie pierwsze linijki czy akapity zapisujemy nie swoją ręką ale ona już odciska piętno, rysuje schematy i wzorce zachowań. Człowieka kształtują doświadczenia. Tak samo pozytywnie jak negatywne.
Dziecko będzie się bać ciemności tak długo aż rodzic nie zapali światła w jego pokoju. To powinien być pierwszy krok za którym jest kolejny polegający na tym że dziecko zapala w pokoju światło samodzielnie. Ten strach wtedy znika, został oswojony. Utrwalone i zapamiętane. Niestety a dokładnie tak było w moim przypadku. Nikt w tym pokoju światło nie zapalił. Dlaczego? Do dziś nie wiem ale chyba chodziło o poczucie władzy i permanentną kontrolę. Nawet jeśli biegnąc w ostateczności na oślep znalazłem się w pokoju obok to ta ciemność została w podświadomości. Może nie tak zupełnie ale jakiś cień zawsze na sobie czułem a w cieniu może czaić się strach.
W tym miejscu kolorowe krętki nie pomogą już w dalszym malowaniui tego obrazka teraz wystarczy mi węgiel.
Nie biegaj bo się przewrócisz
Nie wchodź tam bo spadniesz
Nie idź tam bo się zgubisz
Nie rób tego bo nie dasz sobie rady.
Źle to robisz, ja to zrobię lepiej.
To wszystko Troja wina.
Masz cicho siedzieć i głupot nie oplatać.
Chodziło o to żebym cały czas się bał, żeby światło w tym pokoju nigdy się nie zapaliło, żebym nawet nie próbował po omacku znaleźć kontakt. Nie oszukujmy się żeby efekt boooo był trwały strach trzeba karmić a najlepszym ścierwem jest ból fizyczny czy psychiczny obojętne wystarczy zastosować przemoc.
Jako dziecko nie miałem wystarczających kompetencji żeby zrozumieć o co chodzi. Wystarczy że zapamiętałem że uderzenie pięścią, skórzanym paskiem czy mokrą ścierką boli. Wystarczyło oberwać raz czy dwa i już bałem się ruszyć. Nawet nie pytałem za co? albo dlaczego? Właśnie pojawiła się na scenie siostra strachu a na imię jej bierność.
Od początków edukacji przedszkolnej, podstawowej czy średniej nie słyszałem nic innego niż przytoczony wyżej skowyt strachu w myślach.. A pamiętam że nawet zabawa na placu zabaw miała być dla mnie przestrzenią w której nie dam sobie rady albo zrobię sobie krzywdę więc najlepiej dla mnie będzie jeśli będę stał z boku. Obowiązki domowe wykonywać miałem w podstawowym zakresie bo cokolwiek więcej z pewnością zrobię źle.
Starałem się walczyć na tyle na ile mogłem.
Naturalnie to rodziło strach i chociaż ten i ów udało mi się oswoić nigdy do końca zawsze gdzieś był jakiś cień a pewność siebie żeby mieć należytą siłę potrzebuje światła właśnie pod postacią przekonania o wartości samego siebie. A mi jednego i drugiego brakowało.
Minęło ponad 20 lat a ja nadal siedzę w ciemnym pokoju tylko ruszyłem się z miejsca i szukam na ścianie włączn
ika tylko chyba jestem przy niewłaściwej ścianie.
Chyba już po balu ? Może jak pozbędę się maski i sam sobie spojrzę w oczy to coś do mnie dotrze ???
Najsilniejszą kartą w naszej talii cech jest pewność siebie. To zabawne że mimo swojej rangi i wartości musimy trochę ją podbić, zahartować. A im szybciej tym lepiej.
Pewność siebie to cecha która się kształtuje pod wpływem głównie czynników zewnętrznych ale i wewnętrzne czynniki osobowościowe również mają znaczenie. To skomplikowana układanka i nigdy nie ma pewności że nasze “ pudełko” zawiera wszystkie elementy. Z doświadczenia wiem że w większości przypadków zawsze jakiegoś brakuje i trzeba szyć jak to mówią tak krawiec kraje jak mu staje.
Struktury w których funkcjonujemy tak na prawdę to układ naczyń połączonych zaczynając od społeczeństwa w skali makro do rodziny czyli stada jako mikro skali.
My Ludzie podobnie jak zwierzęta podstawowych umiejętności funkcjonowania uczymy się przez naśladownictwo z pomocą wrodzonego instynktu.
Chodzenie, jedzenie, wypróżnianie, odruchy obronne są czysto mechaniczne (podstawowy KOD i tak zaprogramowała nam ewolucja ) i upraszczając niezbyt trudne do opanowania. W myśl zasady jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz. Co prawda wyciąganie wniosków to inna para kaloszy o tym kiedy indziej.
Człowiek tym różni się od toczącego się kamienia porośniętego mchem że posiada emocje. Od samego początku, od zawsze i każdy typ tak ma.
Kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z ich istnienia uczymy się je rozpoznawać, nazywać, kontrolować co ze wszystkiego moim zdaniem jest najtrudniejsze nie mniej jednak kluczowe.
Klasyfikacji emocji mądrzejsi ode mnie na własny użytek stworzyli wiele więc wspomnę tylko o jednej najważniejszej dla mnie z tych wszystkich emocji w kontekście kształtowania pewności siebie.
Najbardziej pierwotną, naturalną, ludzką emocją jest strach. To najprostsza reakcja obronna organizmu. Nie na darmo mówi się że ci co się nie bali to już nie żyją.
Te wszystkie emocje o których wspomniałem to takie chochliki które musimy nauczyć się kontrolować bo w przeciwnym razie one zamiotą nas na szufelkę a mówiąc bez ozdobników stracimy kontrolę nad własnym życiem a z utraty kontroli nigdy nie wyniknie nic dobrego.
Strach ma wielkie oczy ale co gorsze ma szpony którymi jest w stanie rozerwać na strzępy każdego tak że czasami nie ma co zbierać.
Dziecko może bać się ciemności albo wilka złego, ktoś inny starszy może bać się pająków albo wysokości a wcale nie byłbym zdziwiony że znajdą się też tacy co będą się bać że niebo spadnie im na głowy, ale mniejsza z tym. W czym zatem sztuka? W umiejętności oswajania strachu jaki by nie był oraz selekcji bodźców i sygnałów a nawet dystansu do tego co ów strach powoduje. Proste to oczywiście nie jest ale starać się trzeba.
Nie ma sensu zgrywać kozaka bo strach to naturalne odczucie i całkiem pozbyć się go nie da a wręcz byłoby to niekorzystne. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w naszych czasach.
Tak to już jest że strach jednych paraliżuje a dla innych jest idealnym narzędziem kontroli i zniewolenia a nawet władzy. To tylko kwestia skali. Żeby zniewolić człowieka czy też masy ludzi nie potrzeba murów, krat, strażników czy broni to tylko rekwizyty wystarczy jednostki lub masy przestraszyć. Tak, tak… to jest aż takie proste. No nie ja na to wpadłem ale tak działa ten mechanizm. Nie ma sensu omawiać tego narzędzia w kontekście mas chciałbym skoncentrować się na jednostce ale bez przesadnej abstrakcji i bez egocentryzmu sam dla siebie będę najlepszym punktem odniesienia. Nie będzie zmyślonych historii to nie jest niedzielne kazanie.
Podobno każdy z nas jest na początku czystą kartą może poetycko ujęte ale logiczne. Skoro jak wcześniej pisałem uczymy się przez naśladowanie pierwsze linijki czy akapity zapisujemy nie swoją ręką ale ona już odciska piętno, rysuje schematy i wzorce zachowań. Człowieka kształtują doświadczenia. Tak samo pozytywnie jak negatywne.
Dziecko będzie się bać ciemności tak długo aż rodzic nie zapali światła w jego pokoju. To powinien być pierwszy krok za którym jest kolejny polegający na tym że dziecko zapala w pokoju światło samodzielnie. Ten strach wtedy znika, został oswojony. Utrwalone i zapamiętane. Niestety a dokładnie tak było w moim przypadku. Nikt w tym pokoju światło nie zapalił. Dlaczego? Do dziś nie wiem ale chyba chodziło o poczucie władzy i permanentną kontrolę. Nawet jeśli biegnąc w ostateczności na oślep znalazłem się w pokoju obok to ta ciemność została w podświadomości. Może nie tak zupełnie ale jakiś cień zawsze na sobie czułem a w cieniu może czaić się strach.
W tym miejscu kolorowe krętki nie pomogą już w dalszym malowaniui tego obrazka teraz wystarczy mi węgiel.
Nie biegaj bo się przewrócisz
Nie wchodź tam bo spadniesz
Nie idź tam bo się zgubisz
Nie rób tego bo nie dasz sobie rady.
Źle to robisz, ja to zrobię lepiej.
To wszystko Troja wina.
Masz cicho siedzieć i głupot nie oplatać.
Chodziło o to żebym cały czas się bał, żeby światło w tym pokoju nigdy się nie zapaliło, żebym nawet nie próbował po omacku znaleźć kontakt. Nie oszukujmy się żeby efekt boooo był trwały strach trzeba karmić a najlepszym ścierwem jest ból fizyczny czy psychiczny obojętne wystarczy zastosować przemoc.
Jako dziecko nie miałem wystarczających kompetencji żeby zrozumieć o co chodzi. Wystarczy że zapamiętałem że uderzenie pięścią, skórzanym paskiem czy mokrą ścierką boli. Wystarczyło oberwać raz czy dwa i już bałem się ruszyć. Nawet nie pytałem za co? albo dlaczego? Właśnie pojawiła się na scenie siostra strachu a na imię jej bierność.
Od początków edukacji przedszkolnej, podstawowej czy średniej nie słyszałem nic innego niż przytoczony wyżej skowyt strachu w myślach.. A pamiętam że nawet zabawa na placu zabaw miała być dla mnie przestrzenią w której nie dam sobie rady albo zrobię sobie krzywdę więc najlepiej dla mnie będzie jeśli będę stał z boku. Obowiązki domowe wykonywać miałem w podstawowym zakresie bo cokolwiek więcej z pewnością zrobię źle.
Starałem się walczyć na tyle na ile mogłem.
Naturalnie to rodziło strach i chociaż ten i ów udało mi się oswoić nigdy do końca zawsze gdzieś był jakiś cień a pewność siebie żeby mieć należytą siłę potrzebuje światła właśnie pod postacią przekonania o wartości samego siebie. A mi jednego i drugiego brakowało.
Minęło ponad 20 lat a ja nadal siedzę w ciemnym pokoju tylko ruszyłem się z miejsca i szukam na ścianie włączn
ika tylko chyba jestem przy niewłaściwej ścianie.