• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

DOM Z WIATRU

Kobieta

Katrine

Biegły Uwodziciel
DOM Z WIATRU (Czas odczytu 00:04:58)

   Mieszkała na ostatnim piętrze pięciokondygnacyjnego budynku bez windy. Na obrzeżach wielkiej metropolii powstałej z pomyłki urzędnika, który zamiast piec ciasta, zaczął budować miasta. Budowali z takim zapałem, że zapomnieli doprowadzić instalację kanalizacyjną. Po interwencji kolejkowiczów sprzed domku z serduszkiem ulokowanym bezpośrednio przed czynszówką powstała na każdym piętrze wspólna toaleta dla czterech rodzin. Wiecznie obsrany śmierdzący kibel z oświetleniem dającym mniej światła od zapalonej zapałki, wystraszył kulturalne karaluchy, przeniosły się do obskurnych apartamentów mieszkańców. Klatka schodowa tylko z nazwy pokryta wszelkiej maści minami, od śmierdzących do poślizgowych zapewniała ćwiczenia fizyczne w zakresie akrobatyki sportowej. Nikt nie wpadł na pomysł wyprowadzania zwierząt do pobliskiego lasu tylko z nazwy, usianego odpadami głównego ośrodka przemysłowego regionu. Jakby się zastanowić — może i lepiej, nie wiadomo jakie trucizny lokują w okolicy ocalałych drzew. Miny instalowane na schodach przez wszelkie kundle tylko z nazwy, zaczęłyby emanować zieloną poświatą, pojawiłby się entuzjaści jasnowidza Nostradamusa, ogłaszając cud w budzie w przedsionku piekła, wtórowaliby z boku wyznawcy Erich von Dänikena pod rękę ze Starożytnymi Kosmitami.
   Uzbrojona w pancerne kalosze na śmierdzących stopach przemieszczała się w kierunku cywilizacji, pomijając wspomniane miny różnej maści. Filcaki pozwalały na uniknięcie skarżeniem moczem nie zawsze czworonogów. Rzeka alkoholu płynęła w gardła degeneratów. Czasem występowała z brzegów, lokowała się na przepoconych, przemoczonych cuchnących najgorszym sortem ubraniach wycieczkowiczów z innych podobnych jaskiń nieprawości społecznej. Stek przekleństw, zamiast zmaterializować się na talerzach szczęśliwców, przekraczał progi jaskiń wrzaskiem chamskich odzywek, zapominając o jakimkolwiek progu tolerancji. Niepodzielnie królowała przemoc domowa, zbierała obfite żniwo, nie zważając na płeć, kolor skóry, wiek. Drzwi pozbawione zamków niejednokrotnie rozwarte na oścież wyglądały jak wrota do Hadesu, malowane obrazy w ramach ościeżnic przekraczały granice przyzwoitości.

   Nieziemsko zgrabna blondynka z bardzo długimi zgrabnymi, w seksownych rajstopach, klęczała przed facetem z bardzo długimi włosami, które zasłaniały obciąganie fujary. Wydobywał z niej i wydobywał, co on miał za długiego kutasa, niczym wąż strażacki i co ciekawsze, co ona miała za głębokie gardło, żeby niespotykanego po tej stronie rzeki wcisnąć w siebie. Jak się spuścił w nieprzebyte gardło, to wylewało się dobre kilka minut, kapało kilka pięter w dół.
   Obraz z boku malował młodzieniec oświetlony jedynie promykami dogasającej świeczki, pewnie na koncie elektrowni wystąpiły braki. Rżnął młodą dupkę, w dupę jak wnioskuję po cieniutkich jękach. Głowę wybranki ulokował w szufladzie toaletki w przedpokoju, pewnie przeszkadzała w podziwianiu siebie w zwierciadle.
   Zainteresował widok zawieszonej niewiasty na wieszaku w przedpokoju niczym płaszcz. Artysta domator wciskał pałę, stojąc na drabince wprost w niewiasty maczugowatą cewę włóknisto-mięśniową, po chwili zbiegał po drabince, by wedrzeć się w skarby między nogami, w mgnieniu oka ponownie wbiegał.
   Malutka jakby złamana w pół służyła wielkoludowi ustami, mocno wpakował twardego w trzewia prawie martwe. W miarę meczu piłkarskiego w telewizorni gdy akcja przenosiła się na połowę przeciwnika, malutka wyła z rozkoszy, jak się cofała, usta dzierlatki pracowały w szale obłędu. Kultura fizyczna w całej okazałości a mówią, że sport nie jednoczy.
   Gracz komputerowy trzymał pod stołem starszą od siebie sąsiadkę, służyła za przedłużacz pilota do gier. Zainstalowana między nim a kupą przewodów wszelkiej maści, pędzących nie wiadomo dokąd. Rżnięta od tyłu jęczała jeśli zdobywał punkty życia w gierce, gdy przegrywał, wymierzał klapsy w wypięty tyłek. Dotarł do końca, zawodziła niczym krowa, zarzynana w masarni zalał jałówkę pod stołem do pełna.
   Na stole w kuchni zdolny kucharz przygotowywał potrawę wieczoru, co rusz smakując kwiatuszek ustami, namiętnie językiem doprowadzał do spełnienia. Umieszczona na ogromnym półmisku z owocami z różnych krańców Świata, powtykanymi w każdy otworek, obsypana lukrem czekała na swój czas. Stłoczona na kręcącej się w kółko tacy, wędrowała na czterech rosłych ramionach wprost na stół biesiadny. Po ułamku czasu korki szampana obwieściły początek uczty, odrobina trafiła w kielichy, wszystko wylewało czterech na ponętne ciało wieczornej potrawy głównej. Nie zdążył z niej spłynąć, cztery zdolne jęzory zlizywały dokładnie z całego zjawiska. W odbyt trafił największy zdobywca, zostając na dłużej. Nieopodal zdolny towarzysz garażował w szparce nieokiełznanej, po plecach wędrował blondyn z krótkimi włosami, w usta trafił brunet bez wąsów sporym smokiem z rozporka. Kiście winogron zajadali wprost ze wpiętych w palce stóp i rąk, plastry pomarańczy wciągali z pleców niebywałej zjawy z półmiska. Moc owoców podkreślała piękno powab, długie nogi całe w kiwi zajęły tylko chwile spragnionym. Banana z raju każdy dostał po plasterku, jabłko zwisające z ust oberwał sprytny rudowłosy z ładnym przyrodzeniem. Czereśnie z uszu strącił blondyn łowca pestek, przy okazji zahaczył o wisienki.
   Owoców ubywało, a chęci na rżnięcie słodziutkiej przybywało. Blondyn słusznego wsuwał powolutku w ogród rozkoszy, leżąc pod wspaniałą. Rudy aplikował w odbyt niespotykanego. Brunet wieczorową porą nie zwlekał, zajął się gardłem rozkosznej. Cóż, ostatnich psy gryzą? Nie dzisiaj — mają wolne, zdolne dłonie niezjedzonej zajęły się krańcowym olbrzymem gorącym z czerwonym z gór stołowych.

   — Wstawaj stara, budzika nie słyszysz, już czwarta trzydzieści, należy krowy doić!
   — To był sen? — zwlokła się z wyra, wdziała na śmierdzące stopy pancerne kalosze, coby, w co nie wleźć.
 
Kobieta

Lesbijka

Biegły Uwodziciel
DOM Z WIATRU (Czas odczytu 00:04:58)

   Mieszkała na ostatnim piętrze pięciokondygnacyjnego budynku bez windy. Na obrzeżach wielkiej metropolii powstałej z pomyłki urzędnika, który zamiast piec ciasta, zaczął budować miasta. Budowali z takim zapałem, że zapomnieli doprowadzić instalację kanalizacyjną. Po interwencji kolejkowiczów sprzed domku z serduszkiem ulokowanym bezpośrednio przed czynszówką powstała na każdym piętrze wspólna toaleta dla czterech rodzin. Wiecznie obsrany śmierdzący kibel z oświetleniem dającym mniej światła od zapalonej zapałki, wystraszył kulturalne karaluchy, przeniosły się do obskurnych apartamentów mieszkańców. Klatka schodowa tylko z nazwy pokryta wszelkiej maści minami, od śmierdzących do poślizgowych zapewniała ćwiczenia fizyczne w zakresie akrobatyki sportowej. Nikt nie wpadł na pomysł wyprowadzania zwierząt do pobliskiego lasu tylko z nazwy, usianego odpadami głównego ośrodka przemysłowego regionu. Jakby się zastanowić — może i lepiej, nie wiadomo jakie trucizny lokują w okolicy ocalałych drzew. Miny instalowane na schodach przez wszelkie kundle tylko z nazwy, zaczęłyby emanować zieloną poświatą, pojawiłby się entuzjaści jasnowidza Nostradamusa, ogłaszając cud w budzie w przedsionku piekła, wtórowaliby z boku wyznawcy Erich von Dänikena pod rękę ze Starożytnymi Kosmitami.
   Uzbrojona w pancerne kalosze na śmierdzących stopach przemieszczała się w kierunku cywilizacji, pomijając wspomniane miny różnej maści. Filcaki pozwalały na uniknięcie skarżeniem moczem nie zawsze czworonogów. Rzeka alkoholu płynęła w gardła degeneratów. Czasem występowała z brzegów, lokowała się na przepoconych, przemoczonych cuchnących najgorszym sortem ubraniach wycieczkowiczów z innych podobnych jaskiń nieprawości społecznej. Stek przekleństw, zamiast zmaterializować się na talerzach szczęśliwców, przekraczał progi jaskiń wrzaskiem chamskich odzywek, zapominając o jakimkolwiek progu tolerancji. Niepodzielnie królowała przemoc domowa, zbierała obfite żniwo, nie zważając na płeć, kolor skóry, wiek. Drzwi pozbawione zamków niejednokrotnie rozwarte na oścież wyglądały jak wrota do Hadesu, malowane obrazy w ramach ościeżnic przekraczały granice przyzwoitości.

   Nieziemsko zgrabna blondynka z bardzo długimi zgrabnymi, w seksownych rajstopach, klęczała przed facetem z bardzo długimi włosami, które zasłaniały obciąganie fujary. Wydobywał z niej i wydobywał, co on miał za długiego kutasa, niczym wąż strażacki i co ciekawsze, co ona miała za głębokie gardło, żeby niespotykanego po tej stronie rzeki wcisnąć w siebie. Jak się spuścił w nieprzebyte gardło, to wylewało się dobre kilka minut, kapało kilka pięter w dół.
   Obraz z boku malował młodzieniec oświetlony jedynie promykami dogasającej świeczki, pewnie na koncie elektrowni wystąpiły braki. Rżnął młodą dupkę, w dupę jak wnioskuję po cieniutkich jękach. Głowę wybranki ulokował w szufladzie toaletki w przedpokoju, pewnie przeszkadzała w podziwianiu siebie w zwierciadle.
   Zainteresował widok zawieszonej niewiasty na wieszaku w przedpokoju niczym płaszcz. Artysta domator wciskał pałę, stojąc na drabince wprost w niewiasty maczugowatą cewę włóknisto-mięśniową, po chwili zbiegał po drabince, by wedrzeć się w skarby między nogami, w mgnieniu oka ponownie wbiegał.
   Malutka jakby złamana w pół służyła wielkoludowi ustami, mocno wpakował twardego w trzewia prawie martwe. W miarę meczu piłkarskiego w telewizorni gdy akcja przenosiła się na połowę przeciwnika, malutka wyła z rozkoszy, jak się cofała, usta dzierlatki pracowały w szale obłędu. Kultura fizyczna w całej okazałości a mówią, że sport nie jednoczy.
   Gracz komputerowy trzymał pod stołem starszą od siebie sąsiadkę, służyła za przedłużacz pilota do gier. Zainstalowana między nim a kupą przewodów wszelkiej maści, pędzących nie wiadomo dokąd. Rżnięta od tyłu jęczała jeśli zdobywał punkty życia w gierce, gdy przegrywał, wymierzał klapsy w wypięty tyłek. Dotarł do końca, zawodziła niczym krowa, zarzynana w masarni zalał jałówkę pod stołem do pełna.
   Na stole w kuchni zdolny kucharz przygotowywał potrawę wieczoru, co rusz smakując kwiatuszek ustami, namiętnie językiem doprowadzał do spełnienia. Umieszczona na ogromnym półmisku z owocami z różnych krańców Świata, powtykanymi w każdy otworek, obsypana lukrem czekała na swój czas. Stłoczona na kręcącej się w kółko tacy, wędrowała na czterech rosłych ramionach wprost na stół biesiadny. Po ułamku czasu korki szampana obwieściły początek uczty, odrobina trafiła w kielichy, wszystko wylewało czterech na ponętne ciało wieczornej potrawy głównej. Nie zdążył z niej spłynąć, cztery zdolne jęzory zlizywały dokładnie z całego zjawiska. W odbyt trafił największy zdobywca, zostając na dłużej. Nieopodal zdolny towarzysz garażował w szparce nieokiełznanej, po plecach wędrował blondyn z krótkimi włosami, w usta trafił brunet bez wąsów sporym smokiem z rozporka. Kiście winogron zajadali wprost ze wpiętych w palce stóp i rąk, plastry pomarańczy wciągali z pleców niebywałej zjawy z półmiska. Moc owoców podkreślała piękno powab, długie nogi całe w kiwi zajęły tylko chwile spragnionym. Banana z raju każdy dostał po plasterku, jabłko zwisające z ust oberwał sprytny rudowłosy z ładnym przyrodzeniem. Czereśnie z uszu strącił blondyn łowca pestek, przy okazji zahaczył o wisienki.
   Owoców ubywało, a chęci na rżnięcie słodziutkiej przybywało. Blondyn słusznego wsuwał powolutku w ogród rozkoszy, leżąc pod wspaniałą. Rudy aplikował w odbyt niespotykanego. Brunet wieczorową porą nie zwlekał, zajął się gardłem rozkosznej. Cóż, ostatnich psy gryzą? Nie dzisiaj — mają wolne, zdolne dłonie niezjedzonej zajęły się krańcowym olbrzymem gorącym z czerwonym z gór stołowych.

   — Wstawaj stara, budzika nie słyszysz, już czwarta trzydzieści, należy krowy doić!
   — To był sen? — zwlokła się z wyra, wdziała na śmierdzące stopy pancerne kalosze, coby, w co nie wleźć.
Muszę jeszcze raz przeczytać :)
 
Kobieta

Fragolina di Bosco

Podrywacz
Kapitalne! Gratuluję 😊. Pani za dnia prozaicznie krowy doi a w nocy takie wizje! I naprawdę oddałaś w tym opowiadaniu konwencję snu.Genialne surrealistyczno-industrialne obrazy.
Erotycznie brudna miejska dżungla.
Opowiadanie do kilkakrotnego czytania i delektowania się każdym słowem.
W dziale opowiadań widzę sporo jeszcze nieodkrytych perełek.
 
Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
   — Wstawaj stara, budzika nie słyszysz, już czwarta trzydzieści, należy krowy doić!
   — To był sen? — zwlokła się z wyra, wdziała na śmierdzące stopy pancerne kalosze, coby, w co nie wleźć.
Rety. Przyznaję się, że za pierwszym podejściem nie doczytałem do końca. Biję się w pierś :D Pomysł przerasta wątki forum dla niecierpliwych :)
 
Mężczyzna

Midnight Rambler

Seks Praktykant
A to nie jest przypadkiem tak, że niecierpliwy to by raczej przeczytał tylko początek i koniec pobieżnie wertując środek? Zmień diagnostę 😉To nie niecierpliwość a zwyczajne czytelnicze niechlujstwo,ale rozumiem, że prawda boli 😉😂.
No muszę się przyznać :D Nie będę się usprawiedliwiał :D Leciałem po łebkach. A w sumie już w tytule jest klucz, który powinien dać mi do myślenia :D Tego 'czasu odczytu' nie wrzuciłby ktoś, kto nie wie co robi :) Pocieszam się tym, że grono tych którzy popełniają błędy jest zapewne liczne :ROFLMAO: Chociaż czy ja wiem, czy to pocieszające... :p
 
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry